Skocz do zawartości

mr_pepeush

Użytkownicy
  • Postów

    1 970
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

96 Exclusive Sony

O mr_pepeush

  • Urodziny 29.07.1985

Informacje o profilu

  • Płeć:
    mężczyzna
  • Skąd:
    Żary / Wrocław
  • Zainteresowania:
    ps3 / rock/metal/cała dobra reszta muzyki / książki (King, Sapkowski, Hołownia ;))
  • GamerTag:
    bitch please!
  • PSN ID:
    mr_pepeush

Ostatnie wizyty

2 888 wyświetleń profilu
  1. nie jestem Kyo, ale Ci odpowiem
  2. powiedz, że żartujesz. błagam. kwadrat, kwadrat, kwadrat, kwadrat, o! trojkat bo ktos mnie zlapal, kwadrat, kwadrat, kwadrat... chyba ze mowisz o walce na poczatku gry, to fakt, fajnie. tylko w grze jest AŻ JEDNA walka z takim sterowaniem!
  3. Aż chce się rzec "co Ty k... wiesz o zabijaniu" po czterech godzinach? poczekaj na strzelankę, gdzie będziesz miał duuuuużo różnych obiektów. gdzie będziesz kierował postać do sklejenia się skrzynki, a ona odsunie się o metr w prawo i przyklei się do ściany, na której będzie stała jak do egzekucji przed plutonem. Poczekaj, aż skacząc z platformy A na platformę B w czasie walki Drake nieoczekiwanie złapie się obiektu, którego nie widziałeś nawet, albo po prostu beztrosko zawiśnie na krawędzi rzeczonej platformy A da się grać, to nie festiwal błędów. ale dopóki nie wpadniesz w większy kipisz, nie zrozumiesz. ja w pierwszych godzinach też nie kumałem żalu na cover system. nie ma z tym tragedii, ale to jest do poprawy, bo jak w multi to będzie działało tak samo, to raczej na serwerach będą pustki (chyba, że arenami będą proste korytarze i większe sale, a nie rozbudowane, wieloobiektowe konstrukcje, jak do tej pory )
  4. AAAAAA! Zapomniałem o jednej rzeczy. Wyszło mi bite 20h grania. Lizanie ścian, około 60 skarbów znalazłem (pierwszy trofik za to wpada przy 50-ciu). A teraz zestawcie to z tym, że jest trofeum za przejście gry w 6h. I wcale nie dziwi mnie taki medal, skoro hejtowany przeze mnie we wcześniejszym poście fragment (+ lokacja następna, już atrakcyjniejsza, choć wciąż nudna bo pusta) można przelecieć prostą ścieżką w myślę 45 minut, podczas gdy mi zajęło to pewnie z 6-7h. To jest właśnie wymiar tragedii tej części. Ten balon boli.
  5. To jeszcze ja na koniec swoje 3 grosze dorzucę, choć do tego, co powiedział Graczdari niewiele można dodać - widzę, że podobnie odebraliśmy ten tytuł. OBIECUJĘ NIE SPOILEROWAĆ Nie dziwię się głosom osób, które skończyły grę i mówią, ze bombowa i w ogóle. Dziwię się osobom, które pograły 6-8h i pieją z zachwytu, a to co tam widzieli, to tak naprawdę crap najczystszy. Do około 50% gry siedziałem smutny przy konsoli, bo dostałem nahajpowany tytuł, który miał być mega, a był ładnie przystrojoną, ale pustą wydmuszką (tu piję do dużych przestrzeni, w których ani nie postrzelamy, ani nie znajdziemy innego zajęcia niż podróż). Nie uważam, że powiedzieć "misja na pustyni" czy "zadanie na morzu" to spoiler, więc napiszę tu do której części gry (nie spoilerując historii) mam wstręt najprawdziwszy. Ujmę to jednak w spoiler, by ekstremalni puryści nie mieli bólu tylnej części ciała. Ta część to niestety obrzydliwy, syfiasty, śmierdzący zapychacz, którego piesełom nie wybaczę nigdy! Ani zagadek, ani strzelania, ani jakiejś intensywnie opowiedzianej historii w tle. Nic. Wydmuszka, pustka, dno. W lokacji tej ostatniej, najważniejszej dla całej gry, o wiele lepiej udało się zbudować klimat i pomimo kilku godzin spędzonych na spacerowaniu, odbierało się to znacznie lepiej. I nadal zachowywało to przybraną stylistykę narracji! Jednak po tym następuje druga połowa gry... Nadal nie jest to stare Uncharted, ale tu już za nim nie tęskniłem. Historia jest intensywna. Zarówna na planie samego Drake'a, jak i dalszym, opowiadającym historię tego co w tle historycznym. Fabuła jest podana w atrakcyjny sposób, twist fabularny to chyba nie twist, bo raczej każdy się go spodziewał (chyba, że jestem jakiś ultra wyjątkowy i wszędzie węszę drugie dno niczym Anatoli Maciarenka - szpeckomandor od wszelkiej maści zamachów). Na tym etapie gra daje się pokochać. I to miłością najszczerszą, najprawdziwszą. Zakończenie? Hmmm... Dla mnie to efekt długiej pracy nad tym, co poruszy i rozczuli każdego. Jeśli miało to być pożegnanie, to mała dziewczyna siedząca gdzieś tam głęboko we mnie to szlochała rozpaczliwie. Chyba udało im się zrobić coś, co wprowadza nas, graczy w stan takiego rozckliwienia. Owszem, jak było widać we wcześniejszych postach, nie każdemu taki finał odpowiada. Ale pamiętajmy, to jest "Thief's End" i pewne rzeczy musiały się zadziać. A to, że jest to piękne spełnienie marzeń chyba każdego małego chłopca (przyznać się, kto go w sobie nie pielęgnuje?) to nie powód do wieszania psów na autorze scenariusza. Boję się tylko, że kończąc tę grę, gracz może huraoptymistycznie po takim zakończeniu drzeć ryj "goty! goty!", podczas gdy absolutnie słaby początek nie może stawiać tej gdy w kolejce do GOTY. Dla mnie ta gra to 9/10, bo błędów jest sporo (sterowanie przy dużej ilości osłon naokoło jest trudne niczym najwyższy poziom trudności w Wipeout!). Chętnie pobrałbym moda, który pierwsze 10h gry streszcza do pieciu minut filmiku, a potem rozkoszował się drugą częścią. Różnica między nimi jest tak duża, jakby początek robili początkujący zawodnicy, a drugą połowę ogarniał zespół od TLoU i poprzednich Uncharted. A na koniec jeszcze jedna niespodzianka nawiązująca do poprzednich gier ND. Dla spoilerówych purystów nawet ukryłem, żeby nie psuć im zabawy pokazując obiekt, na który pewnie i tak nie zwrócą uwagi w czasie gry ;)
  6. Obejrzyj jeszcze raz jak się huśtamy na linie, a potem jak zwija się tę linkę, a potem powtórz: moc konsoli poszła w fizykę Hajpujesz. Słuchaj, ja rozumiem, że możesz mieć inne zdanie, ale chociaż postaraj się być obiektywny. Ja byłem napalony na ten tytuł, a się rozczarowałem. Podaję konkrety: brakuje mi tego pi*rd*lnięcia, z którego słynie seria, brakuje mi filmowości, brakuje mi ZAWARTOŚCI na dużych przestrzeniach, brakuje mi sensu odpalania gry od nowa, co do tej pory było normą przy grach ND (TLoU ograłem 4 razy, zanim włożyłem inną płytę do czytnika). Warto zwrócić uwagę na jedną rzecz: są osoby, którym gra się podoba i już krzyczą mesjasz i goty. Ja nie mówię, że gra jest crapem. Daję jej 8-9/10, a Ty pędzisz bronić jej, jakbym Ci tu matkę obraził. Finał serii Doom może okazać się taktycznym shooterem pokroju Rainbow Six, to też nazwiesz psikusem? Gra ma fajny klimat, fajne lokacje, fajną historię. Rozumiem i szanuję zmianę z typowego shootera na bardziej przygodową grę. Mogę przeżyć, że nie strzelam co półtora minuty. Ale nie mogę przeżyć tego, że dostałem fajne przestrzenie, ale są puste. Dlatego daję ocenę niższą niż Twoje 10/10 - masz tu jasne, czytelne, klarowne i - wydaje mi się - obiektywne uzasadnienie mojej oceny. Oddzielmy to od żalu i tęsknoty, którą wylewałem wcześniej, skupmy się na argumentach.
  7. Fajnie, bo z tekstów dotychczasowych widać dość dobrze czym gra jest, a czym nie jest. To chyba warte więcej niż 1000 recenzji przed premierą. Piszą gracze. Ja, pomimo wielu nieprzychylnych słów tutaj, muszę potwierdzić, że mamy do czynienia z bardzo dobrą grą i jeśli ktoś chciał rezygnować z zakupu (są tacy? ) to nie powinien. Owszem, strasznie boli mnie, że nie jest to samo Uncharted co wcześniej, gdzie oprócz fajnej historii, pięknych widoków, rewelacyjnej reżyserii, dostawaliśmy wyzwanie zręcznościowe, dzięki któremu był sens podchodzić do wyższego poziomu trudności, by się sprawdzić w tym, co przygotowali ludzie z ND. Tutaj sensu w kolejnej grze nie widać. Po ograniu więcej niż kilku rozdziałów widać też wyraźniej podobieństwa do TLoU. Nawet same znajdźki, które przybrały tu formę zapisków w dzienniku i zbieranych listów, przywołują na myśl znajdźki z TLoU, dzięki którym poznawaliśmy krok po kroku historię tego, co wydarzyło się w miejscu, które zwiedzamy. Dzięki temu żyjemy nie tylko tym, co tu i teraz, ale tym, co wydarzyło się "przed nami", a to fajna historia. Co do oceny, dla mnie to chyba jednak nie jest nawet 9/10. Największym grzechem, karygodnym wręcz, jest dla mnie to, że chodzimy po pokacjach, chodzimy, chodzimy, chodzimy. A potem chodzimy, chodzimy, chodzimy i.... nic. Raz na jakiś czas skarb (czyli głupawy przedmiot, nic nie znaczący), a duuuużo rzadziej jakiś list z przeszłości (o których pisałem w poprzednim akapicie), czyli za mało. Już pal sześć to, że brakuje celów do strzelania. Rozumiem zamysł, gdzie zrezygnowano z setek przeciwników. Ale jeśli patrzę na zegarek i stwierdzam, że gram 2h, w międzyczasie znalazłem (bez specjalnego szukania, po prostu się na nie wchodzi) 2 listy, 3 skarby, nie spotkałem żadnej łamigłówki i nie strzeliłem ani razu, to za coś takiego wróciłbym grę do etapu developerki mówiąc "chłopaki, dołóżcie coś w tym pustym świecie, bo wieje nudą". To właśnie największy grzech tej produkcji w moich oczach. Skoro nie ma wyzwania w formie trudnych strzelanin, a gra jest pusta i po jednym przejściu historia nie oferuje żadnych smaczków, nie ma sensu przechodzić jej jeszcze raz. Po U1, U2 i U3 to będzie pierwsza część, do której nie będę chciał wracać. 8/10 (osobom, którym nie przeszkadza pusty świat, proponuję dodać 1 punkcik)
  8. Od zawsze masz kompleks polskich wersji językowych. Taka językowa masturbacja. Wiele fantastycznych dubbingow przez to skreśliłeś. Niemniej jednak(!) w tej części dubbing razi mnie jak nigdy wcześniej w Uncharted. Będę jeszcze sprawdzał jak to się ma do oryginalnej wersji, ale tu często wypadal słabo. Żeby było jasne: praca głosem Boberka to wciąż pierwsza liga. Dla mnie jednak mimika twarzy i mowa ciała (nad którymi tak wielenosob się rozpływa) w tej części kompletnie nie oddają tego, co niosą słowa. W ogóle twarze uważam za porażkę. Przykładowo: to co Kyo wrzucił tutaj. Na statycznym obrazie wygląda Cool. W ruchu mimika Drake'a często wygląda jakby skopiowana z emocji orangutana w okresie godowo-agonalnym, więc jeśli dodamy do tego nietrafiona mowę ciała i dogrywane "na czuja" dialogi, efekt razi w oczy i nie robi dobrze.
  9. zawsze do usług akcja z materiałów wideo opublikowanych jakis czas temu, gdzie Drake i Sully cisną jeepem i goni ich pancerfura, jest pierwsza i jedyna tak intensywna i filmowa akcja do okolo 60% gry. w tej scenie przypomnialem sobie czym jest uncharted. niczym Diego w Epoce Lodowcowej mialem ochote zakrzyknac: dobra, kto jedzie jeszcze raz? co mocno mnie zaskoczylo - sterowanie autem w 100% nalezy do nas. spodziewalem sie, ze tylko bedziemy krecic lewo prawo delikatnie, a gaz bedzie fabrycznie ustawiony w pozycji "do dechy". tymczasem mamy tam pelna kontrole nad autem, wybieramy trase, a nie pedzimy oskryptowanym korytarzem. az nie wierzylem, ze tak to zrobili - tutaj chapeau bas dla twórców mojej dzidzi bardzo podobało się eksplorowanie tropikalnej wyspy - szeroko otwartymi ślepkami śledziła dziś na ekranie moje poczynania jako Drake - to chyba najlepszy znak jakości żona też chwaliła ładny wygląd, ale wciaz padało "ładnie, ale nie ma szału jak kiedyś"
  10. jest dokładnie tak niestety. aktualnie jestem na pewnej wyspie (innej od tej od jeepa). wyspa jest duża, chodzę na niej ponad godzinę. zero zagadek, cały czas na pieszo się przemieszczam. jedynymi urozmaiceniami są listy ze starych czasów (które tam napisali np. rozbitkowie) oraz skarby, które leżą sobie "pochowane" w taki sposób, jak w TLoU. w TR na takiej wyspie byłoby 10 innych rodzajów atrakcji, z komnatami z zagadkami (czytaj: z grobowcami) włącznie. tu takich komnat brak. [EDIT]: aha - zero przeciwników, ZERO! jedyne żywe dusze na wyspie to ja i towarzysz. W walce w ogóle się linki nie używa. Jej użycie wygląda maksymalnie nierealistycznie, jak tylko się da. Mnie generalnie złości, bo jej użycie jest idiotoodporne - od razu widać, że trzeba jej użyć i nie sposób zrobić tego źle. Tak samo intuicyjne i proste jak chodzenie do przodu.
  11. Co do Twoich wątpliwości mr_pepeush, to najlepiej chyba odpowie Ci Druckman. Znalezione na neogafie jakby co, gdzie jeden z użytkowników miał podobne odczucia odnośnie pacingu: Nie mam nic przeciwko takiemu prowadzeniu gry. Oni są twórcami, ich wybór. Oceniam to jednak krótko - pewnych rzeczy się nie robi. Co by ten koleś zrobił, gdyby dostałby kolejną część Dooma albo Quake'a do zrobienia? Smieszne jest to, że TLoU było znacznie bardziej "wall-to-wall", a miało to sens. Tam każdy krok budował klimat i nie wiedziałeś, kiedy spotkasz coś/kogoś, kto będzie chciał zrobić Ci krzywdę, albo mieć na Ciebie wpływ taki czy inny. Tutaj dostaliśmy pusty świat, przez który idziemy z punktu A do B, a pomiędzy nimi nie ma KOMPLETNIE NIC co by budowało klimat tej produkcji. Ganiając po pewnej przeogromnej jaskini, przypomniałem sobie, dlaczego pierwszą odsłoną Tomb Raider, jaką przeszedłem do napisów końcowych, był reboot serii. Wcześniej nie bawiło mnie skakanie i łapanie się krawędzi jako główna część gier. Tylko w starych TR to pół biedy, bo jeszcze łamigłówki były. Tu ktoś zaprojektował lokację, którą tempem kroku Nate'a można przejść w godzinę i powiedział "no to mamy zrobioną jedną godzinę gameplayu, nie ma sensu próbować jej zepsuć np. bugami z przeciwnikami, więc zajmijmy się kolejną lokacją...". Jak myślę, że miałbym tę grę przechodzić jeszcze raz, to stwierdzam, że nie ma po co. Chyba, że dla znalezienia skarbów, których szukałem w każdej wcześniejszej części Uncharted. Tu też, gdyby nie to, że szukam świecidełek, licznik wskazywałby połowę tego, co wskazuje. Jest ich chyba 109 w sumie + jeszcze inne znajdźki. Uncharted nigdy nie potrzebowało takich zapychaczy, a 40 skarbów spokojnie wystarczało jako nagrody dla dociekliwych. Tu jest ponad 100 skarbów, a jeszcze dochodzą np. kopczyki usypane z kamieni, które można rozwalać na jednej z wysp (nie spoileruję jakiej ) i są to jedynie aktywności, jakich możesz się podjąć ganiając po tych większych miejscówkach. W Far Cry przynajmniej można jakiegoś gada oskórować i sprzedać itemki u handlarza. Cholera, dużo psioczę, ale grę i tak skończę. W końcu to Uncharted.
  12. Nie mogłeś wybrać miażdżacego, bo był zablokowany, tak samo jako we wcześniejszych częściach Mam wrażenie, że hard tutaj to trochę jak normal w U3, choć z tą różnicą, że dłużej trwa regeneracja Drake'a po otrzymaniu strzału.
  13. Nie dobijaj mnie... A jeszcze przy okazji. To najlatwiejsza część cyklu? Też masz takie wrażenie? Gram na najwyższym poziomie (poza niedostępnym dressingiem) i mam wrażenie, że to taki normal na starydach.
  14. Bullshit - widać w ogóle nie zrozumiałeś tej sceny. nie wrzucałem znaleziska w spoiler, bo to nie zdradza fabuły - nie bądź purystą a w odpowiedzi na Twój spoiler o zrozumieniu sceny: (i w mojej opinii można to śmiało czytać przed zagraniem bo to żaden psujący zabawę spoiler - ot coś, czego wszyscy i tak się domyślali) ......na miły Bóg - czy Uncharted to naprawdę gra, w której musimy rozważać takie rzeczy jak wartości rodzinne i szacunek dla żony? czy nie za daleko to wszystko idzie? ostatnio mam wrażenie - i okrutnie mnie to mierzi - że gry na siłę starają się być czymś, czym nie są: filmem. siadasz do konsoli po to, by się rozerwać, a nie przeżywać rozterki serca "jechać czy nie jechać po skarb?" skoro i tak wiesz, że pojedzie, bo bez tego nie byłoby gry! taka narracja była całkowicie właściwa dla tego, co widzimy w TLoU, a tu w mojej opinii całkowicie gwałci to ducha serii. Weźmy przytoczone wczesniej Tomb Raider, w którym młoda Lara musi się przełamać, by odpowiedzieć na zło, które ją otacza. Tam mamy przemianę podaną w fajny, atrakcyjny dla gracza sposób. Poruszone są ważne kwestie, ale nie tworzy się na siłę jakichś rozterek. Oczywistym dla mnie jest, że dostanę odpowiedź "nie rozumiesz" albo "to pokazuje głębie scenariusza". Głębia srębia... Mogli od razu oddać tę franczyzę do quantic dream, żeby zrobili z tego interaktywny film i mielibyśmy głębię fabularną na miarę rowu mariańskiego i płyciznę gameplayową niczym kałuża po niezbyt obfitym opróżnieniu pęcherza. Za mało mam czasu na to, by siedząc przed konsolą rozwadniać się przy jeżdżeniu z punktu A do B, by oddać tam po 2 strzały. Zagadki? Ja Cię proszę... są tak mierne i słabe, że żal.pl, a rzeczą, która mnie rozwaliła na łopatki (kilkukrotnie!) było to, że żeby dostać się do "tajnych" pomieszczeń, gdzie były ukryte skarby/notatki, trzeba po prostu wcisnąć detonator, który stoi sobie najczęściej obok skrzynek ze sprzętem, zza których ostrzeliwałeś wroga - (pipi)udu, wybucha ściana i tajny obszar nie jest już tajny. Kyo, szanuję Twoje zdanie i jak napisałem wczesniej - mam świadomość, że moja opinia odstaje tutaj od ogółu i pewnie znajdą się ludzie, którym nowe Uncharted się sposoba - ale dla mnie ta gra (po około 40% gry) tymi emocjami i rozterkami nie wynagradza tego, co straciłem w dziedzinie gry akcji, którą było Uncharted do tej pory. Ja tu widzę silnik gry, który dopiero zapełniłbym treścią. Pomyśl: A teraz jeszcze to samo co w spoilerze, ale bez wymienionych miejscówek: najpierw dostajemy 1 duży obszar, na którym szukamy czegoś, a jak znajdujemy, to jest jedna mała strzelanina i przechodzimy do kolejnego obszaru, ktory jest godziną wspinaczki, zakończonych żenującą zagadką, po której znów oddajemy kilkadziesiąt strzałów i koniec etapu, a przenoszeni jesteśmy do nowego, po którym jeździmy Jeepem i zastanawiamy się gdzie jechać, żeby albo postrzelać, albo zrobić coś, co pchnie fabułę naprzód. Sorry, ja w grze potrzebuje grania. Siadam do gry żeby grać. Coraz częściej ktoś mi powtarza, że muszę siedzieć, oglądać, wczuwać się, przeżywać, bo gra to coś więcej niż gra... W (pipi)e to mam. Kupiłem grę, a nie książkę czy film, w których się wczuwam i przeżywam. W U1/2/3 się wczuwałem na tyle, na ile trzeba. Działało. Szkoda, że tu nie działa.
  15. Hmmm... Na screenach to wygląda ciekawie, ale na żywo mam inne odczucia. Za chwilę o tym... Nie wiem skąd się to bierze, może przez to, że ostatnio mało gram, a ostatnim "dużym" tytułem u mnie był Wiedźmin, ale od trzech dni gram i jestem rozczarowany. Do tej pory każda kolejna gra ND wywoływała u mnie ciarki i westchnięcia "wow! jak im się udało to zrobić? jak oni dali radę zrobić tak wyglądającą grę na tym sprzęcie?!". Tutaj od początku brakuje mi tego. Nie zachwyca mnie grafika (nawet przez chwilę myślałem, że winny jest brak zainstalowanego patcha, ale po dociągnięciu było to samo). Nie zachwyca mnie tempo gry (znaaaacznie spadło i to już nie jest ta stara, dobra gra akcji). Momentami mam wrażenie, że za bardzo ktoś poszedł w klimaty TLoU, a to jednak nie ten charakter opowieści, klimatu, przedstawionego świata. W ogóle to w pewnym momencie miałem poczucie, że najnowsza część Tomb Raidera ma w sobie więcej klimatu Uncharted, a U4 bardziej przypomina stare Tomb Raidery, oparte o eksploracje i ciągłe wspinaczki. Może narzekam zawczasu, bo przeszedłem raptem 40% gry i też sporo czasu poświęcam na eksplorację , ale ani tempo fabularne, ani tempo samej akcji nie daje tej samej frajdy co kiedyś. Ale chyba tak miało być. O tym, że ma to być już gra innej wagi najlepiej świadczy wizyta gdzie wskakujemy do Jeepa, otrzymujemy duuuuuży teren do eksploracji, sporadycznie natrafiamy na miejsca, które wypada zbadać, mamy tam minutkę strzelania i wracamy do eksploracji. Mi to za bardzo przypomina Far Cry, którego nie lubię i może właśnie z tego powodu nie potrafię się odnaleźć w nowej formule. Wracając do twarzy i mimiki... Przede wszystkim jestem wściekły na to, że modele twarzy baaardzo się zmieniły. Sully i Elena są tak inni od pierwowzoru, że spokojnie mogliby zostać bohaterami oddzielnej gry i niespecjalnie skojarzyłbym to z ich "rolami" w poprzednich odsłonach. Sama mimika twarzy też mi dokucza, bo momentami przypomina mi "przesadzone" grymasy dziecka, które okazuje uczucia w przesadny sposób. Znów nie wiem skąd to i mam ochotę odpalić sobie na YT jakieś filmiki z U3 i TLoU, bo w pamięci mam, że wyglądało to bardziej naturalnie. Nie chcę tu dużo narzekać, bo jednak w takie tytuły trzeba się "wgryźć" (a dodam, że po pierwszym dniu w towarzystwie TLoU też nie byłem zbyt podjarany, a potem nie mogłem się od gry oderwać), jednak w moich oczach gra straciła. Osoby otwarte na to, że mogą sobie pobiegać, goniąc króliczka, będą podjarane. Ja wolałem jednak kiedy wspinaczka była mi potrzebna do tego, by dostać się do kolejnego miejsca, gdzie będę mógł poćwiczyć celność w strzelaniu do łbów opsów (choć tu pochwała: jak mi się przeciwnicy zaczęli wycofywać w wysoką trawę i ostrzeliwać mnie na ślepo zza niej, pozostając niewidocznymi, to zakląłem i uśmiechnąłem się z myślą "well done!"), a nie kiedy okazjonalne strzelanie pozwala mi się znów oddać urokom wspinania. Dziś pewnie jeszcze trochę pogram w nocy, jutro/pojutrze może skończę grę. Mam nadzieję, że zmienię podejście. Mam nadzieję, że historia bardziej mnie porwie, bo póki co przygody zdziadziałego Drake'a, który stawia siedzenie w kapciach przed TV ponad kolejne przygody, do których zachęca Elena (true story!) są przygodami tylko z nazwy i jakoś brakuje im tego rozmachu, epickości i widowiskowości, którą ND prezentowało od czasu U-Boota w dżungli. (Liczę na to, że będę musiał tu zajrzeć, by odszczekać to podsumowanie )
×
×
  • Dodaj nową pozycję...