Skocz do zawartości

Mendrek

Senior Member
  • Postów

    6 094
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez Mendrek

  1. 2 minuty temu, bartiz napisał:

    PlayStation Plus Extra & Premium:

     

    Dave the Diver | PS4, PS5

    Tales of Kenzera: Zau | PS5 (od 23 kwietnia)

    Oddballers | PS4

    Construction Simulator | PS4, PS5

    The Crew 2 | PS4

    Raji: An Ancient Epic | PS4, PS5

    Lego Ninjago Movie Videogame | PS4

    Nour: Play With Your Food | PS4, PS5

    Deliver Us Mars | PS4, PS5

    Lego Marvel’s Avengers | PS4

    Miasma Chronicles | PS5

    Stray Blade | PS5

    Animal Well | PS5 (od 9 maja)

     

     

     

    Z klasyków:

     

    Alone in the Dark: The New Nightmare

     

    Star Wars: Rebel Assault II: The Hidden Empire

     

    MediEvil

     

    Ej klasyki fajne z ps1, nie licząc MediEvil po raz 3 na upartego ;)

    • Lubię! 1
  2. 20 godzin temu, Kmiot napisał:

     Doom 64 uchodzi za swoisty spin-off.

     

    Doom 64 to kanonicznie trzecia część, zaś paradoksalnie Doom 3 to spin-off. W remasterze dodali nowy epizod łączący Dooma 64 z Doomem z 2016 roku.

     

    A muzyka to majstersztyk. Ten sam rodzaj i kompozytor (Aubrey Hodges) jest w Doomach z PS1 i osobiscie jak gram w porty na nowe konsole, to wyciszam tę pctową i zarzucam ze Spotify utwory z ps1. Zupełnie inne doznania z gry.

     

    A przytoczony przez Ciebie utwór pochodzi z levelu Breakdown, który dodatkowo został zaprojektowany z myślą by wystawić umysł gracza na próbę. Utwór miał potęgować męki ;)

     

    • Plusik 1
  3. W dniu 12.01.2024 o 08:14, ASX napisał:

    co wynika zazwyczaj z tego że do Plusa wpada dużo gier które już wcześniej były albo są w GP. 

     

    Ale IMO bardzo podobne abonamenty, jeśli przejrzeć listę gier co w ostatnich latach wpadło do GP i Plusa to w 90% to są te same gry. Jedyna różnica jest taka jak piszesz, w GP jest o wiele więcej gier na premierę, to go wyróżnia.

     

    Jednak to PS+ Premium ma większą bibliotekę regularną, mimo rotacji liczba nie spada. Wiadomo, że większość to indyki, ale taki urok tych abonamentów. Gry na premierę faktycznie wyróżniają GP.

    Jestem ciekaw czy gry, które raz wypadły mogą powrócić, ale ktoś z branży mi kiedyś powiedział, że gier mają tyle, że producenci konsol nie chcą powrotów, a wydawcy sami się pchają w te abonamenty drzwiami i oknami, ani Sony ani MS nie musi o nic żebrać czy prosić obecnie. To pewnie też zasługa inflacji ilości gier, które wywołała pandemia. Ergo wybić się jest mega trudno, a taki abonament to trochę taki mini-sklepik, zncznie mniejsza ilość konkurencji i co za tym idzie lepsza eks[pozycja (lub ponowna w przypadku starszych tytułów).

     

    Z innej beczki - w tych comiesięcznych zapowiedziach brakuje mi chyba info o grach na PS3, bo jednak co jakiś czas nowy tytuł się pojawia, ale jakbym sam nie sprawdził, to bym nawet nie wiedział.

     

    Ps. Z tego rostera na styczeń to dajcie szanse Just Cause 3, to jest dobra gra mimo słabszych ocen, rozwałka jest perwersyjnie wręcz dobra ;)

  4. Cóż. Wygląda na to, że moja przygoda z gIereczkowem może się zakoñczyć. W wyniku krwotoku do (jedynego zdrowego) oka straciłem większość widzenia. Być może tymczasowo i coś tam się poprawi, ale to i tak odległa perslektywa.

    Chyba, że będę grał w gry turowe z dużymi obiektami i wielką czcionką.

     

    No nic. Najwyżej będę pielęgnował wspomnienia i grał dalej w wyobraźni.

     

    Cieszę się z tych gier, ktòre były mi dane i dzięki nim jestem kim jestem.

     

    • Smutny 21
  5. Quake: Dimension of the Machine - kampanię oryginalną w remasterze przeszedłem jakiś czas temu (a oryginał dawno temu), natomiast jakoś pominąłem ekskluzywny nowy dodatek. I to był błąd, bo dodatek ten jest zacny. Co prawda nie wnosi nowych broni czy przeciwników, ale na pewno architektonicznie prezentuje się wyjątkowo, pokazując ile można wyciągnąć ze starego Quake Engine. Gra dzieli się na kilka epizodów po dwa duże poziomy, plus ostatni poziom będący walką z bossem. Szczególnie dwa robią wrażenie - Realm of the Cultists i Realm of the Astrologers. Pierwszy zabiera nas przez ogromne świątynie przez ich katakumby ciągle w dół co raz bardziej w przepaść fanatycznego szaleństwa.
     

    18680338-6a1d-4a69-82c7-c5d516dab1c6.jpg

     

    Drugi zabiera nas w kosmiczne klimaty, przez strefę kopalną, po bazę kosmiczną. W pewnym sensie ten epizod mocno zasiewa teorię, mogącą luźno połączyć Quake 1 i Quake 2.

    maxresdefault.jpg

     

    Pozostałe epizody też są niczego sobie, mamy jeszcze Blacksmiths idące w klimaty warsztatów i warowni, mamy Stonemasons z fortyfikacjami i klimatami twierdzy wypełnionej pułapkami, oraz Machinists gdzie mamy coś w rodzaju średniowiecznych laboratoriów i dołów zalanych kwasem. To co trochę zawiodło, to końcowy boss - to był ponownie jeden ze znanych. Poza tym też dodano dużo elementów platformowych, aż niekiedy czułem się jak w Jumping Flash'u. Generalnie jednak czułem się dobrze grając w ten epizod. Fajne klimaty i dobra rozgrywka dla weteranów ;)

  6. 8 godzin temu, Konsolite napisał:

    Osobiście od remastera ( w zasadzie re-realise) oczekiwałbym czegoś więcej, choćby tego co ma miejsce z modami, a nie tylko portu.

     

     

    Uhm, a co byś chciał (jeszcze) widzieć konkretnie w Quake 2 (w remasterze) co uczyniłoby go lepszą wersją siebie? :)

     

    Ja rozumiem, że dziś łatwo dopieprzyć się do starej gry, że jest stara, ale akurat w moim mniemaniu Quake 2 to wciąż filar good game design'u w FPS-ach (a dziś bardziej w boomer shooterach) i zbytnia ingerencja w to byłaby ze szkodą ;)

    • Plusik 1
  7. Byłem wczoraj w kinie i nie zawiodłem się. W sumie jest to film dla fanów serii, który nie próbuje nic na nowo tłumaczyć, tylko wrzuca nas między część 1 i 2. Ba, początek gdyby nie jedna scena (wrzucona chyba właśnie dlatego) to ktoś by pomyślał, że to nie jest Piła, a już na pewno nie jedna z ostatnich części. Natomiast gdzieś od połowy filmu robi się gęsto, krwawo i makabrycznie (czasami wręcz makabreska). Gore jest na pewno kreatywne i nie na odpierdziel. Fabuła obraca się wokół Johna Kramera i jego walki z chorobą (fizycznej i psychicznej), którą musi pogodzić jednocześnie z ideą Jigsawa. Tym bardziej, że nie chowa się przed widzem za maską czy kukłą (co może nawet trochę dziwi). W sumie film powinien nazywać się "John Kramer", ale no "Piła" marketingowo przyciągnie nawet przypadkowe osoby. Aha, nie czytajcie recek czy opisów, to jest szansa, że zaskoczy bardziej powód samej gry.

    Jasne, nie jest to super ambitne kino i każdy wie po co ogląda. I to dostanie. Na pewno jest to jedna z lepszych części serii, która zmieniła się w telenowelę. Tu mamy powrót na właściwe tory. Choć IMO nie wiem czy jeszcze uda się coś z Kramerem wycisnąć ;)

    • Plusik 2
    • Lubię! 1
    • Dzięki 1
  8. Nie mogę pogodzić się z oceną Quake 2 Remaster, zwłaszcza że robiony "jak u obcego" RDR remaster dostał taką samą. Recenzja jest za krótka i nie wspomina np. o rozszerzeniu poziomów o wycięte etapy, o wypchanym contentem ID Vault z grywalnymi poziomami z targów czy z paczek dla dziennikarzy, o multiplatformowym multiplayerze czy fajnych opcji dla niepełnosprawnych. Do tego sporo filtrów "pogarszających" grafikę aby przywrócić Quake do własnych wersji ze wspomnień. Oraz to, że remaster jest darmowy dla posiadaczy oryginalnej wersji cyfrowej. I jak się niby nowe akcje przeciwników nie sprawdzają? Skaczący Berserkerzy sprawiło, że są wreszcie wyzwaniem, a niektórzy wrogowie wreszcie mogą zeskakiwać i gonić gracza.

    No serio, recka robiona aby odklepać. Zero szacunku dla jednego z najlepszych FPS-ów w historii.

     

    Ps. Był jakiś artykuł o tej serii w PE? ;)

     

     

  9. Mortal Kombat 1 (story mode) - nie było źle, najlepiej też nie. Początek trochę dziwny, wręcz cukierkowy i wieje lekko nijakością. Radosna atmosfera zostaje przerwana, ale nadal jest mroczniej jakby na pokaz, pretensjonalnie wręcz. Jasne, nowe role postaci wywracają niemalże stolik, ale jednocześnie wszystko idzie po staremu. Miałem wrażenie, że oglądam kreskówkę dla doroslych albo film Marvela. Pod koniec jest fajny plot twist i robi się ciekawie, by po chwili wejść w "cringe mode" przypominający czasy ostatnich mortali spod autorstwa Midway. Chyba ktoś w NRS zdecydowal: "Hej, zróbmy coś nostalgicznego w stylu Deception albo Armageddon, na pewno są fani tych części!". Tak jakby zapomnieli o tym, że my też chcielibyśmy zapomnieć. No cóż. Zresztą, nawet walka finałowa nie dowiozła i generalnie cale Story Mode to jakiś tutorial wręcz. Zaś scena po creditsach też co najmniej dziwna i chyba skończyły się pomysły.
    Generalnie klimat jest, ale wszystko jakieś wygładzone, pokolorowane i jakoś tak wręcz anty-mortalowe. Ale nie dla Story Mode się kupuję tę grę, pora na resztę trybów i online, gdzie litości i dobroci nie będzie ;)
     

    • Plusik 2
  10.  

     

     

    Chorus (PS4/PS5) - zupełnie przypadkiem trafiłem na ten tytuł szperając po SEN Store, jeszcze okazało się że jest w PS Plus Premium, a tu taka PEREŁKA. Jak na produkcję z nie-blockbuster'owym budżetem, to gra definitywnie pokazuje pazur, co podkreśla nawet utwór przewodni. Odpowiada za nią studio Fishlabs - twórcy m. in. serii Galaxy on Fire na urządzenia mobilne, co nie ujmuje im w tym kontekście honoru. Chorus wykorzystuje jednak kosmiczne doświadczenie studia i w rzeczy samej jest o lataniu statkiem w kosmosie. Tak niemalże w staroszkolnym stylu, w skondensowanym open worldzie przemierzamy kosmiczną próżnię  siedząc za sterami swojego statku, nigdy (poza paroma cutscenkam) go nie opuszczając. Bynajmniej nie wieje tu nudą - kosmos w Chorus jest zapełniony stacjami, stoczniami, skałami, świątyniami i generalnie nawet jak nie mamy szybkiej podróży, to nie czujemy znużenia podróżując od punktu do punktu. Tym bardziej, że widoki są prześliczne - wszędzie coś błyszczy, faluje, a układy bywają zróżnicowane. To jeden z najładniejszych kosmosów jaki widziałem w grach. 

     

    chorus-review-one.jpg?mode=crop&width=68

     

    Chorus jest też grą, która stawia na fabułę i koncentruje się mocno na postaci gracza - jej motywach, relacjach, przeszłości i odczuciach, oraz tym jak próbuje sobie poradzić z własnym sumieniem. Nara (nasza protagonistka) jest byłą starszą akolitką Kręgu - militarno-religijnej organizacji, która trzęsie galaktyką. Prowadzeni przez doktrynę Wielkiego Proroka "oczyszczają" kosmos z herezji i próbują zjednoczyć ludzkość w jednej myśli - tytułowym "Chorusie". Jednak ich metody co raz bardziej odbiegają od pokojowych i w pewnym (konkretnym) momencie Nara "pęka" i ucieka. Jednak przed przeszłością nie da się tak łatwo uciec i po siedmiu latach ukrywania się dogania naszą bohaterkę, która musi zmierzyć się z kultystami by ocalić siebie i bliskich. Na dodatek niebawem dojdzie jeszcze jedno zagrożenie, znacznie poważniejsze - ale spoilować nie zamierzam, natomiast pochwalę fabularne poprowadzenie tegoż. Swoją drogą Nara często komentuje w myślach aktualne wydarzenia (często dopowiadając coś do dialogów), co ma dodać głębi prawdziwym jej intencjom i refleksjom.

    W swojej podróży nie jest sama - oprócz fabularnych NPC-ków niedługo po starcie decyduje się powrócić do swojej nieodłącznej części - inteligentnego statku z którym akolici łączą się psioniczną więzią. Statek ten to w pełni rozwinięta i świadoma SI, świetnie nota bene odegrana. Ale relacje między Narą, a kimś kogo porzuciła podstępem nie będą ani takie same ani łatwe. Opus (imię SI) jest pragmatyczny i stonowany. W pewnym jednak sensie tworzy świetny duet z emocjonalną i porywczą Narą.

     

    Opus to nie tylko istota, ale też potężna broń. Akolici łącząc się ze statkiem mają dostęp do tzw. "rytuałów", specjalnych metafizycznych wręcz zdolności dających im zdecydowaną przewagę w walce. Niestety, Nara swoje "wypaliła" chcąc rzucić to wszystko, więc musi je odzyskać przedostając się do świątyń i przechodząc ponownie próby. Dla gracza to zawsze pole do nauki, bo mija chwila nim opanowujemy wykorzystywanie tych zdolności w sposób skuteczny. Możemy np. zastygnąć statkiem w dryfie i obrócić go dowolnie w przestrzeni, co np. pozwala szybko dopaść siedzących nam na ogonie wrogów. Dobrze też spisuje się arsenał - mamy działko, potem dochodzi laser i rakiety. Bronie różnią się siłą, szybkostrzelnością, czasem przeładowania czy przegrzania, a dodatkowo specjalne z nich są niczym itemy w RPG-ach - mają dodatkowe właściwości (np. paraliżują na chwilę wroga), a te najlepsze łączą się nawet w zestawy (z kolejnymi bonusami za kompletowanie). Oprócz broni mamy też dodatkowe moduły dodające statkowi właściwości ofensywnych lub defensywnych. Osobno też ulepszamy osłony i pancerz. I to jest jedna z fajniejszych rzeczy - bo statek na początku jest słaby, ale to jak rośnie w siłę jest naprawdę imponujące i widoczne. Przeciwnicy, którzy sprawiali nam problemy potem są tylko formalnością do eliminacji (żadnego skalowania, a sio z tym!). Oczywiście pojawiają się mocniejsi rywale.

     

    Ideą gry jest wykonywanie zadań głównego wątku i wątków pobocznych, za które dostajemy najlepsze kąski wyposażenia. Oprócz tego mamy zdarzenia losowe, które nie są jakoś specjalnie wysublimowane i potem się powtarzają, ale też dodają klimatu. Drugim głównym punktem gry są pojedynki kosmiczne, będące emocjonującymi "dogfighte'ami". W walce wykonujemy masę manewrów, bo pozostawanie w miejscu do dość szybka i pewna śmierć. Mamy także w kluczowych momentach starcia w większych grupach, choć tu nasi sojusznicy raczej robią za efekty specjalne niż realną pomoc, zostawiając najlepsze rzeczy graczowi. Ale klimat mimo wszystko jest gdy taka mała armada atakuje jakąś ufortyfikowaną stację albo takową trzeba obronić. Dzieje się wtedy na ekranie dużo, gra epicka muzyka, przylatuje jakiś lotniskowiec czy ciężki krążownik (do stopniowego rozmontowania), a nawet czasami my przesiadamy się na takowego i siejemy chaos. Generalnie lekcja z kosmicznych walk odrobiona przez twórców. Są też walki w ciasnych korytarzach niczym w Star Wars, a także walki z bossami. Tutaj jednak karny kutas, bo pod koniec gry dwaj bossowie to mordęga odstająca od reszty gry - jeden to jakiś totalny chaos na małej przestrzeni, a drugi to przeciągnięta i męcząca walka. Poza tymi zgrzytami reszta walk wypada spoko. Checkpointy ponoć miały być kijowe, ale chyba naprawili, bo akurat były tam gdzie powinny.

     

    Ostatnią kwestią jaką chciałem poruszyć, to aspiracje gry to czegoś więcej. Miałem wrażenie, że po prostu skończył się czas lub budżet, bo jest dużo wątków i lore, które nie są do końca rozwinięte (na szczęście główny wątek spoko). Chorus zasługiwałby na solidną kontynuację z rozbudowaniem tego świata (bo jest dość ciekawy), ale z tego co wiem kasa się nie zgodziła i raczej szanse marne. Na pewno czuć w grze obecność dyrektora kreatywnego - był nim Marek Berka (gość z Czech), który na koncie ma m. in. lead design Silent Hill: Downpour (a obecnie ma posadę w Sumo Digital :) ). Są misje i momenty silnie stawiające na emocje i fabułę, które bardzo mi się spodobały. Również dialogi nie są drętwe, a postacie czasami uprawiają smalltalk (szczególnie Nara i Opus), odkrywając swoje charaktery lub jakieś elementy przeszłości.

     

    Podsumowując - bardzo mile się zaskoczyłem. Gra na kilkanaście godzin, trwała w swoim formacie i dobrze zrealizowana. Jak ktoś szuka kosmicznego tpp shootera (nie symulacji) z fabułą i małym open worldem, to bardzo polecam ;)

    • Plusik 3
    • Lubię! 1
  11. Samurai Warriors 5 - powiem tak, grałem w czwórkę i bardzo mi przypadła do gustu, a nawet polubiłem z miejsca gatunek musou. Piątka względem czwórki (a przynajmniej vanilli) jest mocno rozbudowana, bo jest więcej różnych drzewek rozwoju i dodatkowych skillów. I tu MEGA zaskoczenie - WOW, JAPOŃSKA GRA NIE WRZUCIŁA WSZYSTKIEGO OD RAZU I ZAWALIŁA MNIE 100 RAMKAMI TEKSTU. No serio. Znaczy ramki nadal są (to musi być jakieś ich zboczenie), ale wszystko jest podawane powoli i stopniowo. Dzięki temu mój gaijinowy umysł jest w stanie jeszcze nadążyć.

    Całość wydaje mi się klimatem dość hmmm lekka. Gramy tu na początku młodym Nobunagą Oda, który zdobywa powoli co raz więcej terenów, oraz co raz więcej wrogów. Postać jest tu przedstawiona jako "happy-go-lucky" i nawet bywa sympatyczny, choć historycznie raczej nie był zbyt wylewny (choć miał temperament).
    Gameplay? To samo co zwykle. Rachu ciachu i do piachu x843 (albo więcej). Proste i przyjemne. Hanzo Hattori dubbinguje nadal Takaya Kuroda (znany z roli Kazumy Kiryu :) ), a żeby było ciekawiej młodego Nobunaga Oda dubbinguje Nobunaga Shimazaki (czyli Baki Hanma :D  ).

    Fajna muzyka w menu, gdzie rozbudowujemy swój zamek ;)

     

     

    • Plusik 1
  12. Fajny ten Twisted Metal. Dość lekki (gry były raczej mroczne), ma fajny pace i flow wymieszanego humoru sytuacyjnego i akcji. Fajnie też wyszły autorskie adaptacje postaci z gry. W zasadzie to gdyby nie ostatni odcinek to ciężko byłoby to z ideą gry powiązać. IMO jednak ten zabieg wyszedł serialowi na dobre. No i też reżyser nie brnie w tłumaczeniu czemu backstory jest naiwne. I bardzo dobrze. Po prostu bierzesz ten świat w całości albo wypad z baru :)

     

    Sezon 2 zapowiada się bardziej klasycznie i jeśli dostaną budżet, to mam nadzieję zobaczyć rozpierduchę w krajach z całego świata ;)

    • Plusik 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...