Skocz do zawartości

Zeratul

Użytkownicy
  • Postów

    3 953
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Zeratul

  1. Zeratul

    Jaką grę wybrać?

    oj to wybierz ME, wersja niemiecka Bio jest okrojona z przemocy...
  2. Zeratul

    Halo 3

    Veteran CoD4 vs Normal w H3? either/or CoD4 na veteranie poza paroma akcjami jest prosty...
  3. Zeratul

    Burnout Paradise

    jak ktos chetny to wbijac teraz...
  4. Zeratul

    Gry Arcade na XL!

    jak ktos chetny na szachy, to dawac znac...
  5. Zeratul

    Halo 3

    inne porownanie moze... veteran w CoD4 to taki heroic w h3...
  6. Zeratul

    Jaką grę wybrać?

    Kup Bio, przejdz dwa razy sprzedaj kup ME
  7. Zeratul

    Jaką grę wybrać?

    bo jest IMO lepsza od BP
  8. Zeratul

    Jaką grę wybrać?

    Jezeli AC to Assassins Creed, to lykaj lepiej AC... jezeli Ace Combat, to lepiej Burnouta... IMO
  9. zrobilem to co mowilem, ze zrobie. Ogolnie jestem zadowolony ze swojej decyzji. Niech sobie maja swoj maly (pipi)idolek, mam to gdzies. Za duzo czasu i tak na forum Neo+ spedzalem. Wiec w fajnym stylu to zostalo urwane i przynajmniej nie mam juz mozliwosci wrocic :) Wiec nie bedzie mnie kusic...

  10. Zeratul

    Burnout Paradise

    Jezeli jestes hostem, to ustawiasz w menu trase, a nastepnie wlaczasz wyscig. A jak robisz joina, to czekasz az host wystartuje mecz. Do tego czasu robicie freeburn...
  11. chessmaster live jak co poustawiac sie by zrobic 1200
  12. Zeratul

    Burnout Paradise

    dzwiek 10/10 gdy nie wezmie sie pod uwage OST... jasne mozna to tak odczytac jak wy, ale odczyta sie to poprawnie gdy sie przeczyta to co naskrobalem...
  13. Zeratul

    Burnout Paradise

    OST tez wymienilem jako slaby ^_^
  14. Zeratul

    Jaką grę wybrać?

    nie, gdyby płacili 50pln to można by się zastanowić oplaca sie kupic nowego PDZ za 50zl, ludzie dalej w to graja na live
  15. Zeratul

    Gry Arcade na XL!

    Ok REZ jest naprawde klawy, ale szachy nie sa gorsze :F
  16. Zeratul

    Burnout Paradise

    taka mala recka, wprawdzie pisana o wersji x360... ale mysle ze to nie ma znaczenia... “Take me down to the Paradise City where the grass is green and the girls are pretty…” – tym świetnym kawałkiem wita cię gra Burnout Paradise, która to całkiem niedawno miała swoją premierę i wprawdzie na znalezienie dziewczyn w raju nie mamy co liczyć, ale komplet wrażeń mamy zagwarantowany w pakiecie pod nazwą burnout. Seria Burnout zawsze należała do moich ulubionych. W każdą część zagrywałem się co niemiara, byłem wielkim fanem spalonej gumy, road rage i crashów. Z każdą odsłoną czekały nas jakieś nowości, jednak aż do premiery Paradise, nie można było mówić o żadnych rewolucjach. Po genialnym Burnout: Point of Impact, zawitaliśmy parę ciekawych zmian w następcy Burnout 3: Takedown, by następnie przyjąć na klatę już trochę mniej innowacyjna, ale nadal świetną wersję Burnout Revenge. Po Revenge wydany został jeszcze Burnout Dominator na PS2, ale niestety nie miałem okazji go przetestować. Panowie z Criterion jednak postanowili zmienić lekko formułę i zaserwować nam iście next-genowy produkt, w którym słowo wolność nabiera nowego znaczenia. Zamiast kompletu wyścigów jaki to mieliśmy w poprzednich odsłonach, tym razem dostajemy całe miasto, gdzie na każdym skrzyżowaniu czeka nas jakiś event, łącznie jest ich 120. Oczywiście pierwotna idea gry została, musisz dostać się do mety za wszelką cenę, nie ma znaczenia czy będziesz jeździł po dachu, drodze, chodniku, niszczył przeciwników, zajeżdzał im drogę, wszystko to zostało, dodano tylko jedną rzecz, która diametralnie zmienia rozgrywkę, otóż w związku z tym, że masz przed sobą otwarte miasto, to do mety możesz dostać się dowolną drogą. Na początku jest to wprawdzie lekko frustrujące, gdy się okazuje, że skręciliśmy w zły zakręt i droga prowadzi nas w zupełnie inną stronę niż powinna, ale po parunastu godzinach, miasto zna się jak własną kieszeń i można szaleć do woli. Criterion by umilić nam zabawę wprowadził 4 rodzaje trybów: race – czyli zwykłe wyścigi, road rage – musisz w określonym czasie ściągnąć określona liczbę przeciwników, marked man – dojedz do mety zanim przeciwnicy rozwalą ci brykę, stunt racje – skacz, driftuj, jedź czyli rób wszystko by w określonym czasie zarobić określoną ilość pieniędzy. Niestety w związku z freeroamingiem, zupełnie zrezygnowano ze sławnych crash, które zastąpiono trybem showtime, a polega on na odbijaniu się jak piłeczka od drogi i rozwalaniu każdego samochodu, który się nawinie. Dodając do tego, że stopień trudności nie jest zbyt wysoki, cel osiągamy tak szybko jak znudzenie tym trybem. Do tego na dokładkę dołożono 400 barierek(smash), przez które należy przejechać, 120 billboardów do zniszczenia i 50 jumpów, wszystko rozlokowane w najprzeróżniejszych miejscach na mapie. Tryb singleplayer oferuje ponadto różne stopnie. Zaczynamy od zdobycia prawo jazdy kategorii D, i tak lecimy w górę aż do prawo jazdy A, by następnie stanąć przed szansą zrobienia prawo jazdy Burnout i Elite. Po każdym prawo jazdy wszystkie wyścigi są resetowane i musimy do nich podchodzić od nowa. Po jakimś wydarzeniu możemy odblokować nowe samochody, które to w większości przypadków zanim trafią na nasze złomowisko (odpowiednik garażu) najpierw muszą zostać strącone przez nas na ulicach Paradise City. Wszystkich samochodów jest 75 i zostały podzielone na 3 typy: stunt, speed i aggression. Każdy z samochodów nadaje się do innego typu zadań. Pomimo tego bogactwa i zróżnicowania, muszę przyznać, że nie jestem zadowolony z single playera. Pewnie jest to spowodowane tym, że nie jestem fanem freeroamingu i bardzo drażniło mnie jeżdzenie od skrzyżowania do skrzyżowania i wybieranie wyścigu, dodatkowo nie zaimplementowano opcji powtórzenia wyścigu, co skutkuje jeżdzeniem po mapie i szukaniem takowego. Po jakimś czasie wyścigi zaczynają nurzyć i faktem staje się, że zrobienie około 200 razy praktycznie tego samego do przyjemnych nie należy. Niby jest to liczba podobna do tej jaką mieliśmy w poprzednich częściach, ale jednak przy tamtejszych ustawieniach czułem się lepiej. Może to tylko ja, są gracze którym bardzo się to podoba. Szanuję ich zdanie, ale go nie podzielam. Single player, single playerem, ale prawdziwym majstersztykiem tej serii jest multiplayer. I właśnie online podnosi ocenę tej pozycji. Po pierwsze nie musimy wchodzić do menu(wersja X360) i zapraszać po kolei znajomych, czy nawet do menu gry by ustawić wyścig. Wszystko robimy za pomocą krzyżaka, jest to proste i zarazem genialne rozwiązanie. Po tym jak ktoś się dołączy (maksymalnie 8 graczy), możemy pośmigać się wspólnie po Paradise City, co trzeba jasno powiedzieć dostarcza cholernie dużo frajdy. W szczególności, gdy mamy całkiem niezłą grupkę znajomych. W przypadku randomowych graczy, doświadczenia mogą być oczywiście różne. Idąc dalej deweloper daje nam wybór pomiędzy ustawieniem wyścigów i challenge. Challenge są to po prostu określone zadania jakie każdy gracz musi wykonać. Możemy je włączyć niezależnie od tego czy mamy 2 czy 8 osób w grze. Łącznie jest ich 350 co daje po 50 challenge na każdą ilość userów. Jest to świetna i niezwykle miodna zabawa. Challenge są niestety bardzo proste, musimy np. jechać pod prąd 800 jardów, czy robić drifta przez 2400 jardów łącznie. Najtrudniejszym jest wykonać beczkę (czyli obrócić samochów od 360 stopni wokół własnej osi) przelatując przez obręcz. Jednak po paru, parunastu próbach i ten jest prosta. Do tego niestety challenges się powtarzają, z pewnością dostarczają dużo zabawy przez pierwsze godziny, ale po spędzeniu ok. 10h na ich robieniu czujemy się znudzeni. Możemy wtedy śmiało zakosztować wyścigów, tutaj również mamy pełną swobodę. Host ustawia mecz, co polega na zaznaczeniu na mapie punktu startowego i mety, ewentualnie dodanie odpowiednich chechpoints, by gracze nie mogli wybrać własnej drogi, ustawienie trybu rozgrywki i do dzieła. Zabawa jest tak samo miodna jak w poprzednich częściach i dostarcza dużo pozytywnych emocji. Zdecydowanie polecam mieszanie trybów challenge z wyścigami by nie znudzić się za bardzo. Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednym bardzo fajnym patencie, otóż jeżeli jesteś posiadaczem kamerki Live Vision(X360) czy PlayStation Eye(PS3), to po wygraniu eventu w trybie single player masz możliwość zrobienia sobie własnej fotki do prawa jazdy. W trybie multiplayer sprowadza się to do strzelenia ci fotki gdy ktoś cię strącił, co ma niby ukazać wyraz twojej twarzy przeciwnikowi, a także możesz sobie zrobić fotkę zwycięzcy po wygranym meczu. Jest to mały patent, ale sprawdza się bardzo dobrze i bardzo cieszy. Śmiem nawet twierdzić, że tylko dla tej gry warto wykosztować się i zakupić tą kamerkę. Od strony graficznej nie możemy mówić o powalającej grafice, ale należy pamiętać o tym, że mamy przed sobą dosyć spore i zróżnicowane architektonicznie miasto, jest na pewno nextgenowo. Na drogach nie jest jednak zbyt tłoczno, na pewno brakuje pieszych (chociaż to nie carmageddon), no i... kierowców. Tak, tak... nasze samochody prowadzą się same, może to tak naprawdę transformers, a nie burnout. A tak na poważnie, to na pewno chodziło o nie podpadnięcie ESRB, które to wystawia kategorie wiekowe. Mamy ładny efekt rozmycia przy włączeniu boosta (zresztą jak w każdej odsłonie), słabe tekstury podłoża poza asfaltem, ale ogólnie na pewno robi wrażenie ta wolność i ogrom. Animacja trzyma się dzielnie, nie zwalniając praktycznie ani trochę. Nasze stuczki pokazane są dosyć efektownie, jednak po jakimś czasie od razu zauważyć można, że są skryptowane. No i szkoda, że pozbyto się znakomitego aftertouch, przez co pozostaje nam jedynie biernie oglądać rozkładający się samochód. Jeżeli chodzi natomiast od oprawę dźwiękową, to polecam stworzyć sobie własny OST do gry. Szczerze powiem, że tak samo jak w czwartej części, tak i w Paradise City poza paroma kawałkami, OST jest dnem. Nie podobają mi się dobrane kawałki i nie pasują one do gry. Nie podoba mi się dodanie także kawałków z poprzednich części. Moim zdaniem najlepszy OST miała trójka. Polecam jednak przejrzeć listę wykonawców, bo może okazać się, że jednak wam podpasuje. Lubie hard rock w grach wyścigowych, ale hardrock, a nie emo. Polecić mogę zapewne klasyki: Guns n’ Roses, Faith no more i parę innych. Reszta nadaje się prosto do śmietnika. Na szczęście deweloper pozwala nam wyedytować playlistę i ustawić jakich piosenek mamy nigdy nie usłyszeć. Jeżeli jednak odnieść się do dźwięków przyrody (czyt. Dźwięków silnika), to są one pierwsza klasa. Już samo wystartowanie auta, daje świetne uczucie, które pozwala wczuć się w grę, odgłos rozdzieranego powietrza, rozpadającego się auta. Panowie z dźwiękówki odrobili pracę domową i spisuje się to fenomenalnie. Gameplay poza tym co już opisałem, to nadal stary dobry burnout. Arace’dowy tryb prowadzenia auta, wchodzenie w zakręt na boost, driftowanie przez kilometr. Niestety jednak tytuł nie posiada już tej samej mocy co kiedyś. Każdy takedown w poprzednich częściach był odczuwalny, dawał kopa w tyłek by to powtórzyć. Teraz niestety jest to tylko słaby znaczek na górze ekranu, przy mało efektownej animacji. Road Rage nadal pozostaje jednym z najlepszych trybów i śmiało konkuruje z fajnym marked man. Cała gra jest naprawdę kawałkiem świetnej roboty, ale trzeba pamiętać by zatopić się w online. Jednak po około 40 godzinach może zacząć nudzić. Wtedy chyba najlepiej odkurzyć stare burnouty... Grafika – 8/10 Dźwięk – 8/10 (nie licząc OST 10/10) Gameplay - 7/10 Multiplayer – 9.5/10 Ocena końcowa 8.5/10
  17. Zeratul

    Burnout Paradise

    taka mala recka... “Take me down to the Paradise City where the grass is green and the girls are pretty…” – tym świetnym kawałkiem wita cię gra Burnout Paradise, która to całkiem niedawno miała swoją premierę i wprawdzie na znalezienie dziewczyn w raju nie mamy co liczyć, ale komplet wrażeń mamy zagwarantowany w pakiecie pod nazwą burnout. Seria Burnout zawsze należała do moich ulubionych. W każdą część zagrywałem się co niemiara, byłem wielkim fanem spalonej gumy, road rage i crashów. Z każdą odsłoną czekały nas jakieś nowości, jednak aż do premiery Paradise, nie można było mówić o żadnych rewolucjach. Po genialnym Burnout: Point of Impact, zawitaliśmy parę ciekawych zmian w następcy Burnout 3: Takedown, by następnie przyjąć na klatę już trochę mniej innowacyjna, ale nadal świetną wersję Burnout Revenge. Po Revenge wydany został jeszcze Burnout Dominator na PS2, ale niestety nie miałem okazji go przetestować. Panowie z Criterion jednak postanowili zmienić lekko formułę i zaserwować nam iście next-genowy produkt, w którym słowo wolność nabiera nowego znaczenia. Zamiast kompletu wyścigów jaki to mieliśmy w poprzednich odsłonach, tym razem dostajemy całe miasto, gdzie na każdym skrzyżowaniu czeka nas jakiś event, łącznie jest ich 120. Oczywiście pierwotna idea gry została, musisz dostać się do mety za wszelką cenę, nie ma znaczenia czy będziesz jeździł po dachu, drodze, chodniku, niszczył przeciwników, zajeżdzał im drogę, wszystko to zostało, dodano tylko jedną rzecz, która diametralnie zmienia rozgrywkę, otóż w związku z tym, że masz przed sobą otwarte miasto, to do mety możesz dostać się dowolną drogą. Na początku jest to wprawdzie lekko frustrujące, gdy się okazuje, że skręciliśmy w zły zakręt i droga prowadzi nas w zupełnie inną stronę niż powinna, ale po parunastu godzinach, miasto zna się jak własną kieszeń i można szaleć do woli. Criterion by umilić nam zabawę wprowadził 4 rodzaje trybów: race – czyli zwykłe wyścigi, road rage – musisz w określonym czasie ściągnąć określona liczbę przeciwników, marked man – dojedz do mety zanim przeciwnicy rozwalą ci brykę, stunt racje – skacz, driftuj, jedź czyli rób wszystko by w określonym czasie zarobić określoną ilość pieniędzy. Niestety w związku z freeroamingiem, zupełnie zrezygnowano ze sławnych crash, które zastąpiono trybem showtime, a polega on na odbijaniu się jak piłeczka od drogi i rozwalaniu każdego samochodu, który się nawinie. Dodając do tego, że stopień trudności nie jest zbyt wysoki, cel osiągamy tak szybko jak znudzenie tym trybem. Do tego na dokładkę dołożono 400 barierek(smash), przez które należy przejechać, 120 billboardów do zniszczenia i 50 jumpów, wszystko rozlokowane w najprzeróżniejszych miejscach na mapie. Tryb singleplayer oferuje ponadto różne stopnie. Zaczynamy od zdobycia prawo jazdy kategorii D, i tak lecimy w górę aż do prawo jazdy A, by następnie stanąć przed szansą zrobienia prawo jazdy Burnout i Elite. Po każdym prawo jazdy wszystkie wyścigi są resetowane i musimy do nich podchodzić od nowa. Po jakimś wydarzeniu możemy odblokować nowe samochody, które to w większości przypadków zanim trafią na nasze złomowisko (odpowiednik garażu) najpierw muszą zostać strącone przez nas na ulicach Paradise City. Wszystkich samochodów jest 75 i zostały podzielone na 3 typy: stunt, speed i aggression. Każdy z samochodów nadaje się do innego typu zadań. Pomimo tego bogactwa i zróżnicowania, muszę przyznać, że nie jestem zadowolony z single playera. Pewnie jest to spowodowane tym, że nie jestem fanem freeroamingu i bardzo drażniło mnie jeżdzenie od skrzyżowania do skrzyżowania i wybieranie wyścigu, dodatkowo nie zaimplementowano opcji powtórzenia wyścigu, co skutkuje jeżdzeniem po mapie i szukaniem takowego. Po jakimś czasie wyścigi zaczynają nurzyć i faktem staje się, że zrobienie około 200 razy praktycznie tego samego do przyjemnych nie należy. Niby jest to liczba podobna do tej jaką mieliśmy w poprzednich częściach, ale jednak przy tamtejszych ustawieniach czułem się lepiej. Może to tylko ja, są gracze którym bardzo się to podoba. Szanuję ich zdanie, ale go nie podzielam. Single player, single playerem, ale prawdziwym majstersztykiem tej serii jest multiplayer. I właśnie online podnosi ocenę tej pozycji. Po pierwsze nie musimy wchodzić do menu(wersja X360) i zapraszać po kolei znajomych, czy nawet do menu gry by ustawić wyścig. Wszystko robimy za pomocą krzyżaka, jest to proste i zarazem genialne rozwiązanie. Po tym jak ktoś się dołączy (maksymalnie 8 graczy), możemy pośmigać się wspólnie po Paradise City, co trzeba jasno powiedzieć dostarcza cholernie dużo frajdy. W szczególności, gdy mamy całkiem niezłą grupkę znajomych. W przypadku randomowych graczy, doświadczenia mogą być oczywiście różne. Idąc dalej deweloper daje nam wybór pomiędzy ustawieniem wyścigów i challenge. Challenge są to po prostu określone zadania jakie każdy gracz musi wykonać. Możemy je włączyć niezależnie od tego czy mamy 2 czy 8 osób w grze. Łącznie jest ich 350 co daje po 50 challenge na każdą ilość userów. Jest to świetna i niezwykle miodna zabawa. Challenge są niestety bardzo proste, musimy np. jechać pod prąd 800 jardów, czy robić drifta przez 2400 jardów łącznie. Najtrudniejszym jest wykonać beczkę (czyli obrócić samochów od 360 stopni wokół własnej osi) przelatując przez obręcz. Jednak po paru, parunastu próbach i ten jest prosta. Do tego niestety challenges się powtarzają, z pewnością dostarczają dużo zabawy przez pierwsze godziny, ale po spędzeniu ok. 10h na ich robieniu czujemy się znudzeni. Możemy wtedy śmiało zakosztować wyścigów, tutaj również mamy pełną swobodę. Host ustawia mecz, co polega na zaznaczeniu na mapie punktu startowego i mety, ewentualnie dodanie odpowiednich chechpoints, by gracze nie mogli wybrać własnej drogi, ustawienie trybu rozgrywki i do dzieła. Zabawa jest tak samo miodna jak w poprzednich częściach i dostarcza dużo pozytywnych emocji. Zdecydowanie polecam mieszanie trybów challenge z wyścigami by nie znudzić się za bardzo. Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednym bardzo fajnym patencie, otóż jeżeli jesteś posiadaczem kamerki Live Vision(X360) czy PlayStation Eye(PS3), to po wygraniu eventu w trybie single player masz możliwość zrobienia sobie własnej fotki do prawa jazdy. W trybie multiplayer sprowadza się to do strzelenia ci fotki gdy ktoś cię strącił, co ma niby ukazać wyraz twojej twarzy przeciwnikowi, a także możesz sobie zrobić fotkę zwycięzcy po wygranym meczu. Jest to mały patent, ale sprawdza się bardzo dobrze i bardzo cieszy. Śmiem nawet twierdzić, że tylko dla tej gry warto wykosztować się i zakupić tą kamerkę. Od strony graficznej nie możemy mówić o powalającej grafice, ale należy pamiętać o tym, że mamy przed sobą dosyć spore i zróżnicowane architektonicznie miasto, jest na pewno nextgenowo. Na drogach nie jest jednak zbyt tłoczno, na pewno brakuje pieszych (chociaż to nie carmageddon), no i... kierowców. Tak, tak... nasze samochody prowadzą się same, może to tak naprawdę transformers, a nie burnout. A tak na poważnie, to na pewno chodziło o nie podpadnięcie ESRB, które to wystawia kategorie wiekowe. Mamy ładny efekt rozmycia przy włączeniu boosta (zresztą jak w każdej odsłonie), słabe tekstury podłoża poza asfaltem, ale ogólnie na pewno robi wrażenie ta wolność i ogrom. Animacja trzyma się dzielnie, nie zwalniając praktycznie ani trochę. Nasze stuczki pokazane są dosyć efektownie, jednak po jakimś czasie od razu zauważyć można, że są skryptowane. No i szkoda, że pozbyto się znakomitego aftertouch, przez co pozostaje nam jedynie biernie oglądać rozkładający się samochód. Jeżeli chodzi natomiast od oprawę dźwiękową, to polecam stworzyć sobie własny OST do gry. Szczerze powiem, że tak samo jak w czwartej części, tak i w Paradise City poza paroma kawałkami, OST jest dnem. Nie podobają mi się dobrane kawałki i nie pasują one do gry. Nie podoba mi się dodanie także kawałków z poprzednich części. Moim zdaniem najlepszy OST miała trójka. Polecam jednak przejrzeć listę wykonawców, bo może okazać się, że jednak wam podpasuje. Lubie hard rock w grach wyścigowych, ale hardrock, a nie emo. Polecić mogę zapewne klasyki: Guns n’ Roses, Faith no more i parę innych. Reszta nadaje się prosto do śmietnika. Na szczęście deweloper pozwala nam wyedytować playlistę i ustawić jakich piosenek mamy nigdy nie usłyszeć. Jeżeli jednak odnieść się do dźwięków przyrody (czyt. Dźwięków silnika), to są one pierwsza klasa. Już samo wystartowanie auta, daje świetne uczucie, które pozwala wczuć się w grę, odgłos rozdzieranego powietrza, rozpadającego się auta. Panowie z dźwiękówki odrobili pracę domową i spisuje się to fenomenalnie. Gameplay poza tym co już opisałem, to nadal stary dobry burnout. Arace’dowy tryb prowadzenia auta, wchodzenie w zakręt na boost, driftowanie przez kilometr. Niestety jednak tytuł nie posiada już tej samej mocy co kiedyś. Każdy takedown w poprzednich częściach był odczuwalny, dawał kopa w tyłek by to powtórzyć. Teraz niestety jest to tylko słaby znaczek na górze ekranu, przy mało efektownej animacji. Road Rage nadal pozostaje jednym z najlepszych trybów i śmiało konkuruje z fajnym marked man. Cała gra jest naprawdę kawałkiem świetnej roboty, ale trzeba pamiętać by zatopić się w online. Jednak po około 40 godzinach może zacząć nudzić. Wtedy chyba najlepiej odkurzyć stare burnouty... Grafika – 8/10 Dźwięk – 8/10 (nie licząc OST 10/10) Gameplay - 7/10 Multiplayer – 9.5/10 Ocena końcowa 8.5/10
  18. Zeratul

    Burnout Paradise

    single jest slaby.... ale dzis mielismy 11h sesje online... ach online... 10/10... perfekcyjnie zrobiony i dopracowany w kazdym detalu. Pure fun!! Niezaleznie czy sa 2 czy 8 osob w lobby, wykonywanie challenge, rozpierdzielanie sie nawzajem, pokazywanie fcukow do kamerki!! PURE FUN!! Rzez!! Dawno nie mialem takiej radosci z grania online. Od razu przypomina mi sie takedown i revenge na pierwszym xboksie i ostre szalenstwo z amerykanami. Tutaj mamy jednak cos wiecej. Tryb challenge niszczy i zabija wszystko!! Jestem zachwycony!! Ta gra pretenduje do miana jednego z najlepszych online z jakim kiedykolwiek mialem do czynienia. Race i ich tworzenie, dowolnosc wybierania drogi czysty miod!! http://youtube.com/watch?v=Gq6UNUzNFxo
  19. Zeratul

    Burnout Paradise

    jak co dzis z Fuji Master PL jestem umowiony na po 24.00, wiec jak ktos chetny sie przylaczyc na nocne granie niech uderza.
  20. poczte to swoja droga... korwa miesiac paczke dostarczac... przy gwarantowanych 10 dniach...
  21. Zeratul

    Burnout Paradise

    Kto chetny na ustawke w tygodniu po 24h, albo w weekend wieczorem niech da znac...
  22. panowie czy nagrody do was dotarly czy mam kogos piznac w leb?
  23. Zeratul

    Burnout Paradise

    hmm 8 w porywach do 8.3/10 najlepszy IMO pozostaje 3, potem 2, potem 4... Nie podoba mi sie caly ten freeroaming. Wkurza mnie jezdzenie i szukanie skrzyzowan. Nie podoba mi sie w ogole showdown. Grafika jest dobra, a nawet bardzo dobra biorac pod uwage freeroaming. OSTka mi sie nie podoba w ogole, caly czas skacze po kawalkach. Tak samo zwalony soundtrack jak w 4. Samochody sie rozwalaja prawie schematycznie. Nie podoba mi sie, to ze takedowny wygladaja slabo i w ogole sie ich nie czuje. Samochody w marked man zachowuja sie slabiutko. Nie podoba mi sie, ze nie ma takedown revenge, nie podoba mi sie to, ze nie ma double takedown. A jestem pewny, ze powinienem miec go przynajmniej dwukrotnie. System jazdy jest ok, w sumie za bardzo go nie zmienili. Nie podoba mi sie to, ze by zmienic fure nalezy udac sie do junkyard i nie podoba mi sie to, ze fury prezentowane sa w postaci wrakow. Ogolnie brakuje mi schematow z 3 i 4. Ale ogolnie gra jest dobra. Podoba mi sie ten tryb marked man czy jak on sie tam zwal. Nie podoba mi sie stunt. Nie podoba mi sie jezdzenie po miescie i uczenie sie go. Podoba mi sie, ze w race jest dowolona liczba drug by ukonczyc wyscig. Mialem jeden wyscig gdzie dojechalem do mety z drugiej strony niz przeciwnicy. Podoba mi sie road rage. Podoba mi sie motyw z kamera, co chwile durniejsze miny robie. Online jeszcze nie probowalem.
  24. ludzie chetni na multi niech wysla mi wiadomosc...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...