Skocz do zawartości

GOTY 2019 - głosowanie


Square

GOTY 2019  

163 użytkowników zagłosowało

  1. 1. GOTY 2019:

    • Apex Legends
    • Astral Chain
    • Borderlands 3
    • Call Of Duty Modern Warfare
    • Crash Team Racing Nitro Fueled
      0
    • Concrete Genie
      0
    • Control
    • Days Gone
    • Death Stranding
    • Devil May Cry 5
    • Disco Elysium
    • Fire Emblem: Three Houses
    • Gears of War 5
    • Luigi's Mansion 3
    • MediEvil
      0
    • Metro Exodus
    • Mortal Kombat 11
    • Pokemon Sword/Shield
    • Resident Evil 2
    • Sekiro: Shadows Die Twice
    • Star Wars Jedi: Fallen Order
    • Super Mario Maker 2
    • The Division 2
      0
    • The Legend of Zelda: Link's Awakening
    • The Outer Worlds
    • The Surge 2
    • Total War: Three Kingdoms
      0
    • żadne z powyższych/nie mam GOTY w tym roku
  2. 2. Najlepszy Indyk:

    • A Plague Tale: Innocence
    • Baba is you
    • Blasphemous
    • Bloodstained: Ritual of the Night
    • Children of Morta
    • Creature in the Well
    • Fell Seal: Arbiter's Mark
      0
    • Katana Zero
    • My Friend Pedro
    • Outer Wilds
    • Return of the Obra Dinn
    • Steamworld Quest
      0
    • Untitled Goose Game
    • Valfaris
    • Wargroove
    • żadne z powyższych/nie gram w Indyki
  3. 3. Najlepsze DLC:

    • Commander Lilith and the Fight for Sanctuary (Borderlands Handsome Collection)
    • Gathering Storm (Civilization VI)
    • Iceborn (Monster Hunter: World)
    • Moxxi's Heist of the Handsome Jackpot (Borderlands 3)
    • Seed of Evil (Mutant Year Zero)
    • Shadowkeep (Destiny 2)
    • Shores of Gold (Sea of Thieves)
    • Showdown i King of Cards (Shovel Knight)
    • żadne z powyższych/nie gram w DLC
  4. 4. Najlepszy Remake/Remaster:

    • Age of Empires II: Definitive Edition
    • Borderlands GOTY Remastered
    • Crash Team Racing Nitro Fueled
    • MediEvil
    • Resident Evil 2
    • The Legend of Zelda: Link's Awakening
    • żadne z powyższych/nie gram w remake'i/remastery
  5. 5. Największe rozczarowanie:

    • Anthem
    • Bard's Tale IV: Director's Cut
      0
    • Borderlands 3
    • Crackdown 3
    • Days Gone
    • Death Stranding
    • Far Cry New Dawn
    • Gears of War 5
    • Metro: Exodus
    • Pokemon Sword/Shield
    • Rage 2
    • Sekiro: Shadows Die Twice
    • Shenmue 3
    • The Division 2
    • The Legend of Zelda: Link's Awakening
    • The Outer Worlds
    • The Sinking City
    • nic mnie nie zawiodło w tym roku
  6. 6. Najbardziej oczekiwany tytuł 2020:

    • Baldur's Gate III
    • Cyberpunk 2077
    • Doom Eternal
    • Dying Light 2
    • Elden Ring
    • Final Fantasy 7 Remake
    • Ghost of Tsushima
    • Half-Life: Alyx
    • Halo Infinite
    • Microsoft Flight Simulator
    • Nioh 2
    • Ori and the Will of the Wisps
    • Spelunky 2
    • System Shock Remastered
    • The Last of Us Part 2
    • Vampire Masquerade
      0
    • Wasteland 3
    • Xenoblade Chronicles DE
    • na nic nie czekam w 2020
    • Resident Evil 3
  7. 7. Na jaką konsolę nowej generacji czekasz?


Ankieta została zamknięta

  • Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.
  • Ankieta została zamknięta 12.01.2020 o 22:59

Rekomendowane odpowiedzi

W końcu przyszła pora na forumkowe głosowanie GOTY 2019. W każdej kategorii możecie oddać jeden głos, a tych mamy aż siedem. Jeżeli nie widzicie tytułu na który chcielibyście zagłosować, albo nie gracie np w DLC czy Indyki to wybierzcie odpowiednią pozycję w ankiecie (bądź nie, jak wolicie). Swój wybór, albo jego brak możecie opisać w poście.

Ankieta będzie otwarta przez miesiąc do 12 stycznia.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

GOTY - Resident Evil 2. Zastanawiałem się jeszcze nad Sekiro, ale jednak RE2. Świetny tytuł, rewelacyjnie zrobiony. No jedna z tych gier, których się nie zapomina.

Rozczarowanie - Zelda: LA. To jest słaba gra. Obecnie. Totalnie niedzisiejsza, archaiczna do bólu, z wydumanymi rozwiązaniami. Można było i należało to zrobić lepiej.

Najbardziej oczekiwana - The Last of Us 2. Niemal na równi z Cyberpunkiem, ale krok przed nim. Tłumaczeń chyba nie trzeba

Odnośnik do komentarza

GOTY - Sekiro. Gra na ktora jakos specjalnie nie czekalem, okazala sie bardzo dobra.

Rozczarowanie - Death Stranding. Gra na ktora bardzo czekalem, okazala sie (pipi) obesranym.

Zycie.

Remaster dalem CTR bo nie gralem w RE2, chociaz zdaje sobie sprawe ze jest on lepszy.

Oczekuje najbardziej CP, chociaz ten rok zapowiada sie niesamowicie.

Odnośnik do komentarza

Głos jest po jednym w kategorii, ale o swoim top 3 sobie napiszę, a co. W spoilerze, bo ściana tekstu.

 

Spoiler

Tym razem kolejność odwrócona, od trójki do jedynki – to tak zwany suspens

 

3. Fire Emblem: Three Houses

 

Niespodziewany wybór (ja się nie spodziewałem na przykład). Czym w ogóle FE:TH jest? Gra to mieszanka strategii turowej i jRPGa z elementami zarządzania czasem w wydaniu podobnym choćby do serii Persona. Szczerze wątpiłem, żeby taki miks miał szansę powodzenia, ale to działa, i to działa wyśmienicie. Poszczególne elementy są wyważone w tak dobrze dobranych proporcjach, że nie ma się poczucia przesytu bądź niedosytu którejkolwiek z tych trzech głównych składowych tworzących opowieść o Trzech Domach.

Gra zaczyna się w momencie przybycia naszej postaci (protagonisty bądź protagonistki, osobiście wolałem patrzeć na kobiecą postać w swoim pierwszym playthrough niż jakiegoś bolka z (pipi)chowa) do klasztoru, w którym dość prędko dostajemy posadkę nauczyciela jednej z trzech klas. Przywódcy tychże pochodzą z trzech różnych regionów krainy Foldlan i swoimi nazwiskami firmują tytułowe „Trzy Domy”. Wybór domu nie jest bez znaczenia, każdy dom, oprócz różnicy w dostępnych postaciach (co przekłada się na dostępne w trakcie bitew początkowe klasy postaci), ale też przekłada się na trzy odmienne ścieżki fabularne, dodatkowo jedna z nich bran(pipi)e w pewnym momencie na dwie inne :obama: Tak zaczyna się zabawa w toczenie starć w formie turowej strategii, naukę swoich podopiecznych w dostępnych skillach (co z kolei określa ścieżkę klas, w której można danego łebka rozwijać wraz z postępami w grze), eksplorację klasztoru, w którym przyszło nam wylądować i wypełnianie prostych questów zlecanych nam przez postacie w świecie gry.

FE:TH bardzo łatwo nazwać jest „duchowym spadkobiercą Final Fantasy Tactics”, choć moim zdaniem jest to bardzo duże niedopowiedzenie. O ile w klasyku od Square główną aktywnością było toczenie bitew i pakowanie postaci, żeby odpowiednio przypisać do nich joby, przeplatane scenami fabularnymi, tak tutaj wkrada się trzecia ze składowych gry: zarządzanie czasem. Gra jest podzielona na miesiące, podczas których trzeba:

- wybrać, co robimy w każdą niedzielę tygodnia -do wyboru mamy:

a) eksplorowanie klasztoru dające nam dostęp do nieobowiązkowych aktywności jak łowienie ryb, sadzenie roślinek czy żarcie w klasztornej stołówce

b) uczestnictwo z wybranymi łebkami w seminariach dorzucających expa w kilku skillach za jednym zamachem

c) nieobowiązkowe walki, podczas których można zdobyć rzadsze itemy czy poznać głębiej backstory postaci z gry

d) wreszcie radosne leżenie odwłokiem do góry cały dzień, regenerujące motywację naszej klasy do nauki

Każda z tych opcji daje nam inne benefity i decydując się na jedną, niczym w Personach, miałem wrażenie, że mogłem wybrać coś innego i lepiej wykorzystać swój czas. A (pipi)cie się z takimi wyborami – są cudowne, ale jednocześnie nienawidzę ich :/

- szkolić swoich bolków w wybranych skillach – warto mieć pod ręką poradnik z klasami dla postaci i już na początku rozplanować ich rozwój, żeby potem nie było płaczu

- to wszystko prowadzi do zakończenia miesiąca, podczas którego przyjdzie graczowi stoczyć walkę fabularną i przejść dalej.

Całość tej mieszanki sprawdza się świetnie i nie pozwala oderwać się sprzed konsoli przez długie godziny. Dorzućmy piękną oprawę AV (animacje fabularne to jest obłęd i żądam jakiegoś anime od typów, którzy są odpowiedzialni za ich powstanie) i mamy produkt kompletny. Włączanie FE na mityczną chwilę kończy się kilkoma godzinami, które zleciały nie wiadomo kiedy. Jeszcze nie ukończyłem swojej ścieżki fabularnej, ale na miękko jest to jedna z trzech najlepszych gierek, w jakie grałem w tym roku. Warto dać jej szansę i posłuchać Pana interneta, który jara się tą pozycją jak pochodnia w lochach.

 

2. Resident Evil 2

 

Wydany pierwotnie 21 stycznia 1998 roku Resident Evil 2 nie miał przed sobą łatwego zadania. Pierwsza część gry szybko zdobyła popularność i sympatię, której nie przewidywali chyba nawet sami twórcy. Marka na stałe zapisała się w świadomości graczy, którzy – jak pokazała wysoka sprzedaż – byli złaknieni dobrego survival horroru, w którym pierwsze skrzypce grały znane i lubiane wszystkim zombie. Developer gry, Capcom, postanowił popłynąć na fali popularności oryginału tworząc drugą część gry (której trudna historia developingu z pewnością jest Wam znana) i szybko została ona okrzyknięta „sequelem idealnym” – wszystkiego było więcej, poprawiono niemal każdy słabujący element poprzedniczki, dodano dodatkowe tryby gry „4th Survivor” oraz „Tofu Survivor”, a wisienką na torcie były dwie grywalne postacie, które otrzymały po dwie wersje historii (słynne już scenariusze A i B). Nie powinno więc dziwić, że sympatycy rozwalania nieumarłych łbów na części pierwsze z utęsknieniem wyczekiwali odświeżenia drugiej części Residenta. Mamy rok 2019 i po dwudziestu jeden latach możemy w końcu powiedzieć: „zrobili to!”.

Do rąk graczy 25 stycznia 2019 trafił Resident Evil 2 – zapowiedziany nieco ponad pół roku wcześniej podczas E3, funkcjonował w świadomości tłumów jako „remake”. Nic bardziej mylnego – po spędzeniu z grą kilkunastu godzin mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że nie jest to remake, a całkowicie nowy twór, korzystający z fundamentów, jakie samo Capcom postawiło 21 lat temu wraz z pierwowzorem omawianej pozycji. Wydana na PC, PlayStation 4 i Xbox One gra nie ogranicza się do odświeżenia oprawy graficznej i próby wciśnięcia odbiorcy odgrzewanego kotleta, idąc znacznie dalej. Historia zaczyna się bardzo podobnie, rzucając naszych protagonistów (świeżo upieczonego pracownika policji Leona Kennedy oraz siostrę Chrisa znanego z pierwszej części gry Claire Redfield) wprost do opanowanego epidemią zombie miasta Raccoon City. Już intro gry uwydatnia różnicę pomiędzy starą i nową iteracją gry – to, co kiedyś było prerenderowaną cutscenką dziś jest grywalnym fragmentem gry serwującym graczowi pierwszy zastrzyk adrenaliny. W wyniku niesprzyjających okoliczności przyrody bohaterowie zmuszeni są rozdzielić się i znaleźć drogę na komisariat lokalnej policji, gdzie (jak twierdzi nasz żółtodziób z odznaką) będzie bezpieczniej. Nic bardziej mylnego…

Gra oferuje wybór jednego z trzech poziomów trudności spośród których tylko ten najłatwiejszy daje nam względne poczucie bycia panem (bądź panią) sytuacji. Poziom normal zmusza już do rozsądnego zarządzania zasobami, a hardcore stanowi wyzwanie nawet dla najbardziej zaprawionych w bojach weteranów serii, i co ciekawe, jako jedyny wymaga używania do zapisów stanu gry użycia Ink Ribbon. Największą i najbardziej oczywistą zmianą w rozgrywce, widoczną na pierwszy rzut oka, jest przemodelowanie rozgrywki pod kątem kamery. Wyleciały statyczne ustawienia kamery pokazujące rzut na prerenderowane tła, po których poruszały się modele 3D postaci na rzecz perspektywy TPP i swobodnej możliwości operowania kamerą, znany już weteranom serii od czasów czwartej części gry. Zmiana ta nie wszystkim była w smak i przed premierą dało się słyszeć głosy, że widok zza pleców postaci zbliży grę do bardziej dynamicznych części 4, 5 i 6, a klimat survival horroru uleci niczym gołąb spłoszony wystrzałem z Magnuma. Spieszę donieść, iż nic takiego nie miało miejsca i nie ma mowy o zamianie kontrolowanej przez nas postaci w maszynę do eksterminacji nieumarłego pomiotu oraz jego pochodnych. Wynika to głównie z projektów lokacji – miejsca, w których mamy swobodne pole manewru ograniczone są do minimum, a większość czasu w grze upływa nam na zwiedzaniu ciasnych, niemal klaustrofobicznych korytarzy i pomieszczeń. Lawirowanie pomiędzy zombiakami jest trudne i często niemożliwe do wykonania, a amunicji wciąż brakuje. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że chociaż można poruszać się wolnym tempem podczas celowania gra bardziej premiuje podejście „jak za starych lat”: gdy przygotujemy broń do strzału stojąc w miejscu celownik zmniejsza się, a siła strzału i szansa na zadanie krytycznych obrażeń (wizualizowanych zazwyczaj rozpałataniem czaski truposza) rosną. Warto korzystać z tej mechaniki – jak już wspomniałem, amunicji jest mało i każdy spudłowany strzał powodował u mnie zgrzytanie zębów i nerwowe przeszukiwanie najbliższego otoczenia w poszukiwaniu choćby kilku pocisków. Swoje miejsce w RE2 znajdują również kultowe Lickery i wierzcie mi – są jeszcze obrzydliwsze i bardziej niebezpieczne niż kiedykolwiek wcześniej. Przemykanie korytarzem w jego obecności pompuje niesamowite ilości adrenaliny do krwi i szarpie nerwy jak mało który horror… A gdy na końcu takiego korytarza okazuje się, że drogę do kolejnej lokacji blokują nam dwa zombie, które trzeba odstrzelić zaczynamy ważyć opcje – czy zacząć strzelać i liczyć, że zdechlaki padną zanim Licker zdąży do nas dobiec, czy może spróbować przebiec obok ryzykując bolesne ukąszenia? Takich momentów w tym tytule jest całe zatrzęsienie, a każdy z nich wyraźnie zapisuje się w pamięci. A skoro o przeciwnikach mowa, nie można nie wspomnieć tutaj o powrocie niejakiego Mr. X (tutaj zwanego w polskiej wersji językowej… „tyranem”). Pojawia się w każdym ze scenariuszy, a jego obecność podkreśla klimatycznie niepokojąca muzyka dopełniona odgłosem ciężkich kroków. Gdy zostaniemy przez niego zauważeni rusza w naszą stronę i nie pozostaje nam nic innego jak tylko ucieczka. Tyrant jest jednak nieustępliwy i basowe dudnienie spowodowane jego krokami, choćby piętro wyżej, potrafi naprawdę zdeprymować do dalszych działań i wzbudzić w graczu niepokój, lęk, a w skrajnych przypadkach – panikę. Rewelacja!

Jeśli graliście w oryginał to rozgrywka na pewno spowoduje u Was uczucie powrotu do przeszłości w nowych szatach – kieszeń naszej postaci jest ograniczona (choć można rozszerzyć ją znajdowanymi tu i ówdzie torbami na biodro), zapis stanu gry odbywa się za pomocą maszyny do pisania, przedmioty których akurat nie potrzebujemy można zostawić w skrzyni… Menu ekwipunku tym razem pozwala wyrzucać przedmioty w dowolnym momencie podobnie jak w RE0, jednak z tą różnicą, że znikają one na stałe i nie można ich już podnieść. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest oznaczenie przedmiotów zbędnych – przykładowo, gdy użyjemy klucza we wszystkich możliwych miejscach i nie ma dla niego żadnego innego zastosowania to po wejściu do naszego inwentarza przy kluczu pojawi się stosowna ikonka informująca o tym, że można go bez żalu wyrzucić i zyskać tym samym wolny slot w kieszeni. Usprawnienia doczekała się mapa, w której absolutnie się zakochałem – pomieszczenia, w których znaleźliśmy wszystkie przedmioty zostają oznaczone na niebiesko, a jeśli nie udało nam się podnieść jakiegoś przedmiotu zostanie on oznaczony na mapie tak, aby można było po niego wrócić bez główkowania, gdzie się znajdował. W podobny sposób zaznaczone są skrzynie na przedmioty, maszyny do pisania i elementy zagadek. Człowiek, który to projektował powinien dawać korepetycje innym twórcom gier z zakresu „jak dobrze zrobić jeden z podstawowych elementów gry”! Triumfalny powrót zaliczają też zagadki logiczne, w dużej mierze bazujące na starym i sprawdzonym schemacie „znajdź przedmiot X, użyj go w pomieszczeniu A by zyskać dostęp do pomieszczenia B, w którym znajduje się przedmiot Y, który potrzebny jest by przejść do pomieszczenia C”. Esencja Residenta w najlepszym wykonaniu. Fabuła gry również została przemodelowana i choć część wydarzeń pokrywa się z tymi, które już znamy, to pokuszono się o parę zmian, których jednak nie opiszę, żeby nie spoilerować Wam gry. Wspomnę za to o rozwinięciu kilku postaci i nadaniu im większej głębi – najlepszym przykładem jest tutaj właściciel sklepu z bronią Kendo, który z roli „gościa, który ginie na początku” awansował na postać, która wzbudza współczucie i chwyta za serce. Warto również dodać, że gra – wzorem oryginału – oferuje podział na scenariusze A i B (chociaż przyznać muszę, że różnice między nimi są niewielkie…), dodatkowe tryby „4th Survivor” i „Tofu Survivor”, a niedawno zapowiedziano darmowe DLC z jeszcze jednym wariantem zabawy, „Ghost Survivor”. Szczegółowe informacje na chwilę obecną nie są znane, ale wiadomo, że pokierujemy w nich postaciami pobocznymi przewijającymi się w tej czy innej formie w grze właściwej.

Resident Evil 2 błyszczy od strony technicznej. Wystarczy jeden rzut oka i widać, że mamy do czynienia z wysokiej jakości produktem godnym naszych czasów. Gra działa na autorskim silniku Capcomu zwanym RE Engine, którego działanie mogliśmy podziwiać w siódmej części gry, i pozwolę sobie na stwierdzenie, że użycie go do produkcji RE2 było strzałem w dziesiątkę. Już wstęp na stacji benzynowej uderza w nas ogromem przywiązania do detali, pięknie wymodelowanych postaci i elementów otoczenia, doprawionego nowością w skali serii – grą cieni i światła rzucanego przez dzierżoną w dłoni latarkę. Tekstury w wysokiej rozdzielczości prezentują się okazale, animacje postaci są zrealizowane po mistrzowsku i każdy, najmniejszy choćby ruch stanowi ucztę dla oczu. Modele przeciwników są przeraźliwie szczegółowe, każdy zombie budzi obrzydzenie i fascynację zarazem. Gdyby zgniłki istniały w rzeczywistości to na pewno wyglądałyby właśnie tak, jak w tej grze. O ile grafika zachwyca od pierwszego spojrzenia, potęgowana dodatkowo uczuciem nostalgii (wszak nie na co dzień mamy możliwość zobaczenia kompletnie odświeżonego pokoju STARS…), tak muzyka zawiodła mnie dość mocno. Jest jej mało i tylko pojedyncze utwory jakoś wyróżniają się na tle innych. Polecam zakup DLC z oryginalnym OST, podmieniającym zarówno muzykę jak i efekty dźwiękowe. Klimat nie do podrobienia.

Gdybym miał krótko podsumować powyższy wywód stwierdziłbym, że Resident Evil 2 to list miłosny od Capcom dla fanów zombiaczej serii. Wszystko to, co kochaliśmy w oryginalnej trylogii zostało przystosowane do obecnych standardów, a jednocześnie zachowało swój oldschoolowy feeling. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że wykorzystano tutaj część concept artów i lokacji z wersji beta oryginału, lepiej znanej jako RE1,5. Czy muszę coś więcej dodawać? Materiał źródłowy potraktowany z szacunkiem i jeśli Japończycy planują odświeżenie innych swoich marek w ten sposób to ja już zaczynam się cieszyć i odkładać pieniądze na nadchodzące premiery!

 

1. Devil May Cry 5

 

GOTY, GOAT, GTFO, mój osobisty Mesjasz, Zbawiciel Gamingu Jedyny W Trójcy prawdziwy :fsg:

Na ten tytuł czekałem 11 długich lat, przeplatanych premierą całkiem dobrego rebootu marki, który stworzyło Ninja Theory. 11 lat śledzenia newsów z E3 z nadzieją, że to może w tym roku, potem zapewniania samego siebie, że na pewno za rok zapowiedzą, aż do kompletnego porzucenia nadziei na powstanie kolejnej części mojej ukochanej serii. I nagle konferencja Microsoftu w zeszłym roku… Trailer z początku nie wiadomo czego (bo zmienili Morrisona z białasa na nygasa), by po chwili po prostu wy(pipi)ić fikoła pod sam sufit z radości. Po prezentacji na scenę wyszedł Itsuno, który ze szczerym uśmiechem na twarzy zapowiedział: „DMC is back!”. Przynajmniej jeden chińczyk nie kłamał :hahaa:

DMC5 kontynuuje główną linię serii, skupiającą się na potomkach legendarnego Spardy, który to uratował ludzkość przed demonami i przy okazji zrobił sobie dwójkę dzieciaków kontynuujących jego dzieło i szlachtujących piekielne ścierwo. Prosto z mostu, fabuła nie jest tutaj najistotniejsza z perspektywy kogoś, kto nie zwracał na nią uwagi w poprzednich częściach. Dla mnie jako fana ta część jest jednak cholernie ważna w tajmlajnie (który swoją drogą jest po(pipi)any i chronologia idzie tak: 3-1-4-2-5) z dwóch powodów. Po pierwsze, wprowadza do kanonu sporo postaci i wątków z pobocznych tworów sygnowanych logiem DMC (czyli anime, mangi, opowiadania). Po drugie, to koniec sagi Synów Spardy i jeśli kolejna część powstanie to już raczej bez udziału Dantego, kozaka nad kozaki, luzaka nad luzaki i wielbiciela pizzy, otaczającego się mieczami, spluwami i cycatymi laskami (dwoma i ze znerfionymi względem poprzedniej części cyckami, ale to zawsze coś). Co przyniesie przyszłość – zobaczymy.

Krótko, zwięźle i na temat, bo (pipi)ę już od rzeczy – to w mojej opinii najlepszy DMC, jaki kiedykolwiek zaszczycił nas swoim istnieniem. Gra jest podzielona na trzy postacie, którymi gra się zupełnie inaczej. Nero, bolek z DMC4, jest względnie łatwy do opanowania i bije ścierwo mieczem, rewolwerem oraz mechanicznymi łapskami nazwanymi Devil Breaker. Łapek jest sporo, każda daje dostęp do innych ataków i umiejętne żonglowanie nimi prowadzi do jakichś niesamowitych combosów, od których gałki oczne wybuchają. V, czyli nowy gagatek i eksperyment twórców w jednym, sam nie bierze udziału w walce, kontrolując dwa (i za chwilę trzy) miniony odstawiające całą robotę za niego. Ten jełop to najsłabszy punkt gry. Kontrolowanie dwóch minionków jest nieintuicyjne, nie można ustawić ich względem przeciwników tak, jakbyśmy sobie tego życzyli i czasami odnoszę wrażenie, że mają w pompce wydawane przeze mnie komendy, robiąc jakieś inne rzeczy. Na sławnym poziomie trudności Dante Must Die V sprawia najwięcej kłopotów i granie nim powinno być zawężone do dwóch, maksymalnie trzech misji. Ale to pikuś, bo potem wjeżdża on – cały na czerwono Dante. Może ujmę to bardziej obrazowo:

 

- kontrolowanie Nero wygląda tak

 t2yqvRKbOloIuiFo1oYCGLCAfeJLmfc-dTrqmxwTeWGvXoI34KGaptoaNHR0Eb3n0rxP5J_kbaaAYbjWJvCgi6lRUpjkzoKTf-xsfKmX_FYeqshB2OlD-x8GFbprtCW3MlUPfGhQ

- kontrolowanie V wygląda tak

aq0b4Jmalri0ZxtaS_pNlVkM6zKZIwjJ6SeIzkYgHohUqXV3UaUUNhZG3hLluyj6MIIv7Yxqzf2HObWu9pY9-_b0fkSwLaFU2pbS-KZFz88W4GOf713bkOI2vIsmBMK7KzHxfBHB

 

- kontrolowanie Dantego z kolei tak

se81STAxgjkU3TAb3yfml9-5eVwoQmXvVIeLvzELGwDLlkulHfzo-4sq2Tdvi8NLLL2TRT-dvcSjc9zQPeuEItgi-2zAKNH5pWDdYUUt7pJTHFPU5UZ2w0HiCjf5MqP_uvdvm3xM 

 

Pokrótce: 4 style, każdy ze swoim zestawem skilli, do 4 broni palnych, do 6 broni białych, wszystko zmieniane w locie, bronie białe ze zmianą postaw, buforowanie ataków podczas buforowania charge ataków podczas buforowania SDT, przyprawione Devil Triggerem na żądanie. Bułka z masłem, no skill needed. To, co można odpierdalać z przeciwnikami jako Dante to dla mnie esencja tego, czym tak naprawdę powinien być gaming – skill, ułańska fantazja,  generowane w hektolitrach adrenalina i FUN, wszystko przeplatające się ze sobą w jednym tytule. Jeden link do tuby warty miliona słów: https://youtu.be/oyGOH0Rz_mc 

Gameplay jest po prostu kwintesencją slasherów i punktem kulminacyjnym, do którego dążył gatunek przez wszystkie lata. Nie mam pojęcia, jak można cokolwiek tam jeszcze dorzucić.

Masakrycznie dobra oprawa AV, rewelacyjnie wyreżyserowane scenki przerywnikowe, tona skilli do odblokowania, Bloody Palace (czyli 101 leveli z prostym zadaniem: zabić wszystko i wszystkich), dodatkowe teksty do przeczytania, scenki do obejrzenia… Tytuł jest bardzo rozbuchany i czuć, że to wysokobudżetowa produkcja AAA stworzona z niesamowitą dbałością o detale. Pierwszy raz naprawdę boli mnie, że nie ma żadnych DLC do tej gierki i raczej żadne nie powstanie. Dobrze, że na PC są mody, które wrzuca się kliknięciem przełącznika w osobnym programiku, w zasadzie wszystko co można sobie wymarzyć już jest (najpopularniejsze dwa modziksy na Nexumods to oczywiście gołe laski z gry, dzięki czemu mogę polecić wersję PC wszelkim stulejom).

 

Devil May Cry 5 to najlepsza gra wideo, w jaką przyszło mi grać. Dla takich tytułów jestem, hrrrrtfu, graczem. Dante/10

 

 

Edytowane przez Bzduras
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Przyjemnie patrzeć że w top3 goty rządzi japońska myśl gierkowa :)

 

Ja już w styczniu wiedziałem że moim goty będzie Resident Evil 2. Dla maniaka oryginal trilogy takie remaki to coś pięknego. Znasz to wszystko na pamięć z szaraka/peceta, ale bawisz się od nowa tak samo dobrze jak kiedyś. Podziwiasz oprawę graficzną (te odbicia na mokrych powierzchniach, ten ogień), level design i świetnie wyważony poziom trudności. Jak to dobrze że Capcom nadal ogarnia!

 

Mój numer dwa to Borderlands 3. Dla mnie ta część jest lepsza od dwójki, ciekawsza. Gram od października i wciąż nie mam dość, a przed nami jeszcze dodatki. Podoba mi się że to wciąż stare dobre Borderlands. Ładniejsze, dłuższe i bardziej dynamiczne. 

 

Miejsce trzecie to Days Gone. Solidna rzemieślnicza robota dla fanów postapo. Gra niedopieszczona, ale mimo wszystko dająca się lubić. Czego nie mogę powiedzieć o Metro Exodus które potrafi wkur.wić okrutnie :) Wierzę twórcom Days Gone, mają już doświadczenie, wiedzą co i jak i kolejna część przygód Dicona może być konkretnym sztosem. 

 

Rozczarowanie to Death Stranding, nie podoba mi się ta gra totalnie. Uważam że pan Kojima skończył się w 2004 na Snake Eater. 

 

A najbardziej czekam na TLOU part II.

 

Ogólnie kolejny dobry rok :)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dla mnie GOTY to wciąż niezmiennie Days Gone - mimo wszystkich wad, to właśnie ten tytuł sprawił, że nie mogłem oderwać sie do samego końca, a nawet dalej (platyna).
Wciąż nie skończyłem Death Stranding, ale... No właśnie - z DS nie mam problemu, by go porzucić na tydzień i ciśnienia, by doń powrócić, więc chyba jednak nie pykło, choć ogólnie lubię ten gameplay i klimacik.

Drugie miejsce to zdecydowanie Resident Evil 2, a trzecie CONTROL.

Rozczarowaniem roku wybieram RAGE 2, bo jednak po naprawdę udanej jedynce spodziewałem się czegoś innego, niż FPP-Just Cause.

Najbardziej oczekiwanym tytułem 2020 wybieram Ghost of Tsushima, bo wciąż jest to dla mnie gra-zagadka i chciałbym już jakieś konkrety, gameplay, solidną datę premiery.
Wiadomo, że najbardziej chcę zagrać w TLoU2, ale tak wiele już niej wiem, że praktycznie nie czekam - będzie to się kupi i tyle :)

 

 

Odnośnik do komentarza

Dawno nie miałem tak prosto.

 

Goty mogło być tylko jedno. Najwybitniejsza gra naszych czasów, jedyna nowatorska produkcja z przegenialna fabuła. Gra w której każdy dialog ma znaczenie gra która daje do myślenia czyli DISCO ELYSIUM

 

Najlepszy indyk to Obra dinn czyli moje goty sprzed roku

 

Dlc nie gram

 

Remake tylko między dwoma był wybór dla mnie re 2 lub Zelda. Wygrał resident 2 bo świetnie się przy nim bawiłem. 

 

Największe rozczarowanie to oczywiście outer worlds.  Spodziewałem się po tej grze dużo a dostałem strasznie nudny RPG. Były lepsze RPG w tym roku a po obsidianie wymagam więcej. 

 

Najbardziej oczekiwana gra to oczywiście Baldur's Gate 3 od twórców świetnego divinity 2. 

Edytowane przez blantman
Odnośnik do komentarza

Wahałem się, powiem wam. Wahałem się czy w ogóle dać głos na jakiś tytuł w "Gra Roku 2019". Z jednej strony ten rok obfitował w tytuły solidne aczkolwiek czy którąkolwiek można nazwać GOTY?

 

Najpierw trzeba mieć na uwadze, że opieram swoje głosy i przemyślenia o tytuły, które ograłem. Trudno przecież zagłosować na coś w co się nie grało. 

Każda z ogranych przeze mnie pozycji w tym roku miała swoje bolączki i problemy. Największy problem leży po stronie developerów. Niestety ale online i patche wyrobiło u twórców nieładny odruch wydawania gier niekompletnych, poszatkowanych (byleby tylko wyrobić się z deadlinem), a następnie "łatać" je patchami, hotfixami. Przez to sporo gier tak naprawdę staje się w pełni grywalna miesiące po premierze. To dobrze, że obecnie są środki by poprawić gry nawet po premierze ale twórcy najzwyczajniej w świecie naużywają tego przywileju.

 

Ostatecznie głos padł na Metro Exodus. Gra na premierę również posiadała sporo bugów i błędów ale w ostatecznym rozrachunku jest grą kompletną i dość odważnie rozszerzyła ramy do jakich przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony. Nie tylko postawiono na quasi open world ale też zachowano klimat Metra, a to bardzo ważne w tej serii. Dbałość o detale i szczegóły robi wrażenie. Oczywiście mimika twarzy mogłaby być lepsza. 

 

Borderlands 3 wylądowało w kategorii rozczarowań bo Pitchford to kutas i sprzedał nam grę niedokończoną. Źle rozlokowane fast trawele, brak większej ilości vending machines, nieśmiesznie mała pojemność banku, zamuliste menu, nieprzemyślany tryb Mayhem... to tylko wierzchołek góry. 3 miechy po premierze, a gra wciąż daleko jest od doskonałości. Każdy patch to krok w przód, dwa do tyłu (jak w Battlefieldzie xD). Story choć z każdą odsłoną coraz bardziej rozbudowane to tutaj coś mocno nie pykło. Bliźniakom daaaaleko do Handsome Jacka co potwierdza tylko fakt, że Jack to udany wypadek przy pracy. Samą historię oprócz podążania za trendami społecznymi ce(pipi)e brak spójności i przyzwoitego zakończenia. Zbyt wiele tutaj nieścisłości, które teoretycznie DLC mogą naprostować ale... pierwsze DLC będzie zupełnie o czymś innym.

 

DLC to też ciężka sprawa. Żadne w moim odczuciu nie zasłużyło na znaczek goty. Też nie ograłem ich zbyt wiele. Chyba tylko do B2 dodatek Lilith. Dodatek do B3 dopiero wyjdzie więc może wtedy coś się zmieni w tym segmencie.

 

Indyków w tym roku nie ograłam więc tą kategorię odhaczyłem.

 

Co się tyczy remastera/reboota to padło na Crasha. Pomimo zepsucia gry przez Square'a to dobra odsłona. Dość dobrze przeniosła magię pierwszego CTR-a na nowe czasy ale chyba po prostu za stary już jestem by zawalczyć o czasy choćby z N. Tropy. Plus usunęli mój skrót (tak, skraca drogę do mety więc to skrót, gońcie się!) na Hot Air Skyway :down: Gra jest mocno wspierana do dziś (eventy, pierdoły w sklepach, wyzwania, etc.).

Ostatecznie mogłoby paść jeszcze na Rezydencję Zła 2 ale ograłem tylko demo więc się nie wypowiem.

 

Jeżeli zaś chodzi o konsole to niespecjalnie czekam na PS5 czy Xboxa. Jakoś nie mam chcicy choć najpewniej PS5 będzie pierwszą konsolą, która wyląduje pod tv w okolicach premiery (zazwyczaj przesiadałem się na kolejną generację po kilku latach od premiery).

 

Gry 2020? Jest tego sporo i szczerze chyba poczekam z kilkoma na kolejną generację. Głos padł na TLoU Part II. Pierwsza odsłona to gra piękna i kompletna więc oczekiwania względem 2 są ogromne. Ale też jest Cyberpunk 2077 od CPR, jest Ghost of Tsushima, Dying Light... a portfel cienki i są inne inwestycje.

 

Czas pokaże co dane nam będzie ograć. Niemniej rok 2020 zapowiada się ekscytująco.

  • Plusik 3
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Miałem parę zagwozdek na co zagłosować, zwłaszcza w kwestii GOTY i gry na którą czekam w 2020. W pierwszym przypadku wybrałem The Surge 2, bo w tym roku ani jedna gierka poza nią właśnie nie spowodowała czegoś takiego, że będąc w robocie i w SKM-ce w drodze powrotnej do domu PLANOWAŁEM co będę w niej robił. Gdzie pójdę, jak będę rozwijał postać, jak i kiedy w końcu rozpipać Małego Johnny`ego, z którym miałem problemy itp itd...Jedyny konkurent do miana GOTY 2019 to Call Of Duty Modern Warfare. Singiel fhui siermiężny, ale ja samochodu po wycieraczkach nie oceniam. W Multi zaś napyerdalam jak poyebany i będę to robił jeszcze dłuuuugo, długo! Za prawdę, za prawdę powiadam Wam, od czasu IMO idealnego i mesjańskiego BO2 to drugi najlepszy CoD w historii pod tym względem.

No i najbardziej oczekiwana gra...Tu też dwóch równorzędnych konkurentów. Zdecydowałem się na Halo Infinite i tu od razu uwaga. Jeśli 343 Industries nie spełni w Multi  moich niebotycznych i wywindowanych w kosmos po genialnym H5 oczekiwań to obwiążę się pasem szachida i wysadzę pod siedzibą firmy ;) Drugą grą jest rzecz ciemna Cyberpunk 2077. Niestety, ankieta jak to ankieta...trzeba wybrać jedno, więc wybrałem co następuje...

Edytowane przez Czezare
  • Plusik 2
  • Lubię! 1
  • WTF 1
Odnośnik do komentarza

Kurde, szkoda że dopiero tak późno gierka na konsole wyszła, ale ogrywam właśnie Ancestors: The Humankind Odyssey i zdecydowanie jest to mój ulubiony indyk 2019 - robiony przez około 30 osób, ambitne podejście do tematu survivalu i próba przedstawienia naszej ewolucji na przestrzeni milionów lat.

Szkoda, że o nim zapomniałem przy podawaniu propozycji do ankiety, więc chociaż tutaj o nim wspomnę.

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, Rozi napisał:

 

Średnia ocen z PC, gdzie to był early access. Na PS4 jest 69, więc jak najbardziej przedział "dobra gra". No i nie domagam się GOTY, tylko wspominam, że powinno się znaleźć w zestawieniu indyków. 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Ja to mam zawsze ułatwione zadanie, bo realnie to mało ogrywam świeżych tytułów. Patrzę na nominowanych do GOTY 2019 i w zeszłym roku ograłem tylko cztery tytuły z listy. Śladowo popykałem w Apex Legends (żeby utwierdzić się w zdaniu, że jakiejkolwiek grze trudno będzie mnie przekonać do formuły battle royale), ukończyłem Concrete Genie, Death Stranding i Zeldę: Link's Awakening. To wszystko z "nowości". Kilka gier z listy nominowanych mam już na półce/dysku, ale nie było okazji i nastroju ich zacząć. Więc wybór GOTY 2019 jest dla mnie oczywisty, ale też nie jest wymuszony, bo nową grą Kojimy byłem zahipnotyzowany i nie żałuję ani jednej godziny (ze 120) przy niej spędzonej. Podejrzewam, że tylko Sekiro mógłby rywalizować w moich oczach z Death Stranding, ale trochę mnie martwią głosy, że mało tam eksploracji a więcej walki. Sumując: Death Stranding w pełni zasłużył na moje osobiste GOTY 2019 i to w ramiona Kojimy leci mój skromny głos.

 

Przy najlepszym indyku podobna sytuacja. Trzy tytuły z 2019 roku ograne (Bloodstained, Katana ZERO, My Friend Pedro), SteamWorld Quest jest grane w trakcie (ale na GOTY i tak by nie miał szans), kilka tytułów na półce. Z tych trzech ogranych zdecydowanie najlepiej bawiłem się przy Bloodstained, które ma swoje grzeszki, ale i tak przerosło moje oczekiwania i bez żalu powierzam jej mój głos na najlepszego indyka 2019.

 

Najlepsze DLC? No tutaj nawet kandydata nie mam, więc olewam temat. Jedynymi DLC jakie kupowałem w 2019 były kolejne Music Packi do Beat Saber i to im oddaję wirtualny głos. 

 

Remake/remaster. RE2 i CTR na półce, ale zdołałem ograć jedynie Link's Awakening. Mógłbym więc oddać wymuszony głos, ale w mojej opinii remake Zeldy na tytuł najlepszego w 2019 nie zasługuje. Bez głosu.

 

Rozczarowanie. No z tej listy to grałem tylko w Death Stranding i Zeldę. Tego pierwszego w żadnym sensie rozczarowaniem nazwać nie mogę, za to odświeżone Link's Awakenig dostarczył mi zaskakująco mało funu. To ładny i schludny remake, ale najwyraźniej surowe przeniesienie "gameboyowego gameplayu" nie wystarczyło i czuć w całości pewną drętwotę. Czuję, że przy odrobinie wysiłku dałoby się grę nieco unowocześnić dla jej dobra. Kilka lat temu na 3DS powstał remake również gameboyowego Metroida 2: Return of Samus, ale przy okazji zgrabnie go uwspółcześniono. Gdy go ogrywałem to chwilami było WOW. Gdy ogrywałem remake Zeldy, to przez całą długość było MEH. Wniosek: Link's Awakening mnie rozczarował.

 

W 2020 na żaden tytuł specjalnie nie oczekuję. Nie mam wielkiego ciśnienia na nowości, więc może się okazać, że większość tych tytułów ogram dopiero w wersjach na nowe konsole. Nie wykluczam, że skuszę się na TLoU2 z racji obawy, ze jeśli będę się ociągał, to dopadną mnie fabularne spoilery, ale na premierę gry nie czekam jakoś wybitnie mocno. Elden Ring też mam na radarze, ale za mało o tej grze wiadomo i trudno mi o jakiś większy hype. Cyberpunk? No pewnie dopiero na PS5/XBSX, bo znając REDów, to i tak będą potrzebować pół roku na załatanie tej gry, a potem i tak ją przeportują na wszystko co możliwe. Więc bez głosu.

 

Nowe konsole? No w sumie czekam. Na obie tak samo, na żadną mocniej. Ale jeszcze nie zdecydowałem czy którąś kupie na premierę. Jeśli już, to będzie to w dużej mierze spontaniczna decyzja.

 

 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...