Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Na Xboxie pojawiły się nowe problemy. Na przykład bez sensu dodali przeciwników w ilości hurtowej. Przykład:
44081586_355258215044636_646576016101212

 

Gdzieś z 6 tych przeciwników jest w tej lokacji, kiedy w oryginale nie było tam ani jednego. Nie jest to nowy przeciwnik, a walka z nim to totalna nuda i padaka. Na N64 w sumie tylko w kilku lokacjach się pojawiają, ale jako przeszkadzajka, którą się wymija. Tutaj nawpychali ich wszędzie.

Kolejną wadą jest, o zgrozo, poprawiona geometra obiektów. Teraz wgłębienia w danych skrzyniach są realnymi obiektami 3d i przez to często utrudnia to wybicie się z samej ich krawędzi. Bo pierw trzeba wskoczyć na krawędź, a dopiero  z niej oddać skok dalej.

Znalazłem też inne rzeczy które lepsze były w oryginale, ale nie będę już nudził.

Edytowane przez Mantis
Odnośnik do komentarza

wydaję mi się że wiem o której skrzynce mówisz :yakubu:

tak w ogóle to szacun za przejście oryginału na N64. Sam ogrywałem grę na emulatorze z Quick Save i Quick Load co oszczędziło mi dużo problemów związanych ze słabym sterowaniem. 

 

Co do zbierania kasy, to jasne nie było tego dużo, a świat jest malutki. Ale nie lubię takich pomysłów bo mają one za zadanie jedynie sztucznie przedłużyć, bardzo krótką swoją drogą grę. 

Odnośnik do komentarza

Get Even - jakiś rok temu przeleciał mi zwiastun tego dziwactwa od naszych rodaków i szczerze powiedziawszy byłem zaintrygowany, ale jakoś po premierze  ta gra kompletnie  mi zleciała z radaru i w sumie o niej zapomniałem. Kilka razy później przewijała mi się w jakichś wyprzedażach ale nie miałem dużego parcia żeby ją kupić... do czasu.

 

I z miejsca powiem że nie żałuje zakupu i ciesze się, że w końcu się zdecydowałem. Najlepiej mi ten tytuł porównać do świetnego (jak dla mnie) spec ops: the line; choć klimat i przesłanie są całkiem inne, gra ma toporny i dosyć słaby gameplay ale za to broni się fabułą i atmosferą. Nie wiem kto pisał scenariusz ale należą się brawa, bo już nie pamiętam kiedy ostatnio zostałem tak wciągnięty w jakąś intrygę. Pomagają też dobre dialogi a przede wszystkim voice acting który stoi na profesjonalnym poziomie (a brak tutaj "typowych" nazwisk dla branży), swoje też robi świetny soundtrack który po prostu idealnie odzwierciedla to co się dzieje na ekranie i jeszcze bardziej wciąga w ten wirtualny świat.

Gra ma swoje problemy, oczywiście - wspomniany wcześniej gameplay kuleje pod praktycznie każdym względem i jego wszelkie elementy są conajwyżej funckjonalne. Przez większość gry chodzimy po korytarzach i zbieramy rożne wskazówki ale od czasu do czasu trzeba do kogoś strzelić (chociaż gra to odradza) i poskradać, od czasu do czasu mamy też do czynienia z jakąś banalnie prostą łamigłówką (jedną możemy nawet zignorować). Oprawa wizualna nie jest zła ale też nie wyróżnia się niczym spektakularnym, brak też większej różnorodności w lokacjach - albo łazimy po brudnych korytarzach, albo po jakimś cmentarzu albo po nowoczesnym biurze.

dobra gra, można śmiało brać na jakiejś wyprzedaży

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Call of Duty : WWII

 

Będę pisał tylko o singlu. Dawno nie pykałem w coś szybkiego, krótkiego i liniowego, tym bardziej w FPSa, więc skusiłem się na ostatniego CoDa. Poprzedni, w jakiego grałem, to MW3, więc zdążyłem mocno odpocząć od schematów serii. No cóż, wiele się przez te lata nie zmieniło xd. Mamy tu całą klasykę, czyli skrypty, spadanie z wieży, chwytanie się w ostatnim momencie za rękę towarzysza, slow mo strzelanie z pistoletu, noszenie dwóch broni i noża, niekończące się fale wrogów, wymuszające postęp, przeskakiwanie między pojazdami, postaciami i terenami. Tyle, że po wielu latach przerwy, wracamy w realia II WŚ, za którymi ja szczerze mówiąc specjalnie nie tęskniłem. Znowu D-Day, Ardeny, francuski ruch oporu (którego gloryfikacja, poza growo, w ogóle wywołuje we mnie lekki uśmiech, ale to inna sprawa). Oczywiście z odpowiednim do obecnej generacji rozmachem i piękną oprawą w 60fps (a postacie w przerywnikach wyglądają niesamowicie). Swoją drogą, misja pod przykrywką przywołuje wspomnienia ze starych Medali na PSXa. 

 

Pewnym powrotem do klasyki jest też system apteczek. Na normalu gra się raczej bez większych problemów, ale nie jest za łatwo, dobrze wyważony poziom. Strzelanie tradycyjnie sprawia frajdę, choć kilku broniom jakby brakowało mocy (kapiszony). Fajnie też, że scenariusz trzyma poziom, nic ponad wojenną klasykę, ale całość sprawia wrażenie długiego, dobrego filmu made in USA. Immersję mogą psuć trochę takie szczegóły, jak wywalenie swastyk, dziwna zagrywka. Propsuję też voice-acting (oryginalny ofkoz). Całość zajęła mi jakieś 7-8 h, także niezły wynik. 


Na rzucanie ocenami się nie porywam, bo gra stoi trybem multi, w który po prostu nie gram. Ogólnie mówiąc, miła odskocznia od większych i "poważniejszych" tytułów, ale bez większej wczuty. Wolałbym zobaczyć jakieś nowe, nie przerobione już na 100 sposobów, wątki II WŚ. 

Odnośnik do komentarza

Gears of War 4

Już zapomniałem jaką frajdę sprawia strzelanie z Lancera do kupy mięcha. Moje ostatnie Gearsy to była trójka na 360, jakoś w okolicy premiery. 

The Coaliton zrobiło, to dobrze. No może poza słabym początkiem, ale im dalej tym lepiej. Bez drzewka rozwoju, modyfikacji broni, za to jest kill room za kill roomem, tysiące kul, litry krwii i kilogramy padliny. 

Kiedy gra zaczyna trochę przynudzać wchodzi rozdział nr 4 a za nim rozdział nr 5 i słynne bigger and more nabiera nowego znaczenia. Wszystko wygląda fenomenalnie w 4K i HDR. Szacun (pipi)a :obama:

 

8/10

Edytowane przez chris85
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Call of Cthulhu : Mroczne Zakątki Świata

 

Akurat byłem świeżo po pierwszym zbiorze opowiadań od Vesper, więc coś mnie naszło, żeby znaleźć jakąś grę w tym klimacie.

Po pierwsze myślałem, że protoplastą takich gier jest Penumbra czy inne Amnesie, a tutaj się okazuje, że niekoniecznie(Dark Corners to 2005), pierwsze kilka h jest absolutnie kozackie(żadna gra tak dobrze nie oddaje twórczośći HP Lovecraft'a). Klimat, który można ciąć nożem, a do tego materiał źródłowy potraktowany z należytym szacunkiem.

To jak wyglądają ludzie w Innsmouth, to jakie mają głosy, jak charczą/seplenią to jest dokładnie to, co sobie wyobrażałem, a nawet nieco więcej.

Pierwsze kilka h to 10/10, niestety od momentu dostania broni palnej trochę wszystko siada, ale nie, dlatego, że gra zamienia się w strzelankę, co to, to nie. Raz, że używanie apteczki trwa ładną chwilę, bronie nie mają celownika, a do tego trzeba manualnie zmieniać magazynek( na czuja), więc nie mowy o wesołej napierdalance( szczególnie z większą ilością przeciwników).

Głównie mam problem z tym, że brak jakiejkolwiek walki lepiej pasuje do tej tematyki, tak przeważnie było w opowiadaniach i tutaj też mogło tak zostać z korzyścią dla gry.  Generalnie w grze jest wszystkiego po trochu, uciekanie, skradanie, zagadki i walka.

Na fabułę składa się kilka opowiadań (dosłownie 1:1), wymieszanych w jedną całość, więc fani powinni być zadowoleni, do tego dochodzą  różne objawy szaleństwa(np. samobójstwo), ale do Eternal Darkness to jednak daleko jeśli chodzi o tego rodzaju patenty.

Największe wady to ogólna drętwota( to w końcu 2005) no i przede wszystkim błędy, bo grze brakuje ostatecznego szlifu, więc możliwe, że będziecie powtarzać pewne sekwencje po kilka razy(system zapisy jest dosyć oldschoolowy). 

Dałbym takie uczciwe 7.5/10, ale tak jak mówie, brak walki to moje osobiste preferencje.

Zaszczucie i ucieczka w pewnym momencie to jest TOP jeśli chodzi o gry dla małych dzieci, absolutnie jeden z lepszych momentów w grach, co nie znaczy, że później nie ma nic dobrego. Będzie np. S……...

Szkoda, że studio zostało zaorane i nie miało szansy zrobić kolejnych odsłon w uniwersum, no nic, pozostaje czekać na odsłonę od twórców Szerloka w tym miesiącu i ktoś tam jeszcze coś smaży na 2019 r, ale po małych fragmentach smierdzialo mnie to malym budżetem.

Każdy fan samotnika z Providence powinien zagrać, a kto nie jest fanem też powinien, chociażby po to żeby poczuć ten jedyny w swoim rodzaju klimat, a żeby go oddać tak jak twórcy tej gry to nie jest takie hop siup.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Fallout 4 - 30h i przeszedłem. Niestety więcej nie pogram  bo prócz jakiejś małej ilości hoiowych fetch questów z przyniesieniem jakiejś (pipi)y czy zabicie kogoś to tutaj nie ma co robić. Świat gry jest bardzo fajny, bardzo miło mi się zwiedzać Boston, ale jest za mały, frakcje są włączone w fabułę przez co nie ma dodatkowych ścieżek gry po przejsciu i wszystko tak naprawdę robi się w jednym runie. ;( fabularnie wiadomo ze słabo, rozbudowywanie bazy na psi hoi, w ogóle się w to nie bawiłem bo nie było sensu, mała różnorodność przeciwników, vats system zbędny i szybciej i lepiej zabija się w normalnym FPP, bugów mnóstwo, ciągle ktoś się zacina, parę questów się zbugowalo. Gra się mimo wszystko super, chciałbym drugie tyle  no ale zwiedzać piwnic i marketów bez celu nie mam zamiaru. 

  • Plusik 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

Spiderman - kapitalna gra, wrecz kalka serii arkham rockstady z innym bohaterem ale pomimo tego , ze batman zawsze w serduszku imsomniac zrobilo to lepiej, techniczny masterpiece, zdecydowanie najlepszy popcorniak, blockbuster tej generacji, sorry u4 czy gow, nic odkrywczego gierka nie wnosi ale tez widac, ze nikt sie na to nie porywal. Ta gra jest tym czym miala byc i w tej formule sprawdza sie idealnie, 9+/10

Odnośnik do komentarza

Silent Hill 3

 

 

Zaznaczmy na początku: po różnych podejściach do ulepszenia wersji PC do stopnia grywalności, ostatecznie odświeżyłem sobie grę na emulatorze PS2, z niewielkimi poprawkami względem oryginału, takimi, jakie są domyślne w emulatorze (podbita lekko natywna rozdzielczość, ale nie za dużo). Po prostu wyglądało to i ruszało się lepiej, niż wszystko, co umiałem zrobić na PC. Uważam, że dodatkowe zewnętrzne "upgrade'y" nie wpływają pozytywnie na moje doznania. Gra w tej wersji wyglądała dość wiernie, ruszała się żwawo, a co może najważniejsze - prezentowała się po prostu ładnie.

 

Dzisiaj, wygląd to dla mnie jedna z największych zalent tego Silent Hilla. Mało która gra z PS2 po prostu dzisiaj tak ładnie wygląda, i daje tylko uczucie przyjemnej odmiany względem współczesnych produkcji. To oczywiście za sprawą kolorystyki, efektów i ogólnego podejścia. Za Silent Hillem poszły np. Resident Evil 4 czy Evil Within; to nie tak, że naśladowców jest zupełnie zero - ale większość gier, jakie dziś biorę do ręki, to pastelowe, pomarańczowo-niebieskie plastiki, w których interaktywne przedmioty błyszczą się jak psu jajca. Nawet ciemność jest w nich jakaś wesoła, co najwyżej ciemnoszaroniebieska, żebyśmy przypadkiem nie mieli problemu z widzeniem wszystkiego wyraźnie. Ten trend dotyczy praktycznie wszystkiego bez względu na treść, czy to będzie Alan Wake, czy Edith Finch, czy Bioshock itd. Przykładem może być chociażby gra mająca w tytule SHADOW i TOMB, w której mimo tak MROCZNEGO tytułu wszystko i tak wygląda jak animacja Pixara, z postaciami jakby  lalki Barbie pokryte żelem i wygładzaczem Nivea, czyli jak w prawie każdej grze AAA. Dla pewności dodajmy, że przecież nawet kolejne Silent Hille nie wyglądają tak ładnie, jak ta gra sprzed 15 lat. Niby nie powinno tak być.

 

paKKD.gif

 

Silent Hill 3 wygląda na tym tle wyjątkowo... realistycznie! Ciągle byłem uderzony tym, jak soczyste w swojej fakturze są te ściany, drzwi, postaci. Patrząc na twarz Heather, naprawdę miałem wrażenie, że ktoś przez przypadek wstawił prawdziwą postać do gierki video - nie wymieniajcie mi liczby pikseli, bo nie zastąpią one czegoś takiego jak realistyczne, a nie komiksowe zachowanie, mina, kolor itd. Wygląd Heather można opisać przede wszystkim słowem, które rzadko się pojawia w gierkach: jest zmęczona. Nic w Silent Hill nie tryska energią, nie zaprasza do oglądania i twitchowania wesoło, nie jest prześwietlane na wylot jednym przyciskiem, transparentne i oczywiste, jak to dziś wypada. Wszystko jest swoiste, zmęczone twoją obecnością, przymulone, organiczne, seksualne, symboliczne, religijne, ma fakturę i ziarno kojarzące się z niszczeniem i mięsem, wszystko wygląda jak flaki i naprawdę sprawia wrażenie, że powinno się zostawić je samemu, w spokoju, nie przyglądać się, spie'rdalać. Za tym idzie kapitalne oświetlenie i zazwyczaj dobrze pomyślana kamera, które nie pozwalają poczuć się jak u siebie. Pomimo bardzo prostej i schematycznej rozgrywki, poprzez estetykę i narrację i tak miałem wrażenie, że te miejscówki nie zostały stworzone specjalnie do przechodzenia ich, że się do nich wkradam - a uwielbiam to rzadkie uczucie.

 

 

Sama rozgrywka jest faktycznie schematyczna i nawet jeśli odświeżam sobie kolejne "Silenty" jakoś raz na rok czy dwa, to zaczynam mieć znowu dość. Ta gra jest jeszcze mniej zróżnicowana gameplayem, niż poprzednie dwie części. Wpadasz do miejscówki, klikasz wszystkie drzwi po kolei, 95% z nich jest zamkniętych. Boss. Scenki. Kolejna lokacja. Faktyczne zagadki proszące wręcz o zapisanie/zrobienie zdjęcia podpowiedziom są przyjemną literacką odmianą, ale jest ich tak ze 4 na każdą część. Walki nie zmieniły się od pierwszej części, więc żeby nie znudzić gracza, Konami dodało trochę więcej wrogów i trochę mniej amunicji. Zachęciło mnie to, by częściej bawić się w Dark Souls Primitive Edition, czyli wziąć katanę i trzepać blok, cios, cios, blok, cios... Wszystkiego tego właściwie mogłoby nie być. W Silent Hill 3, pierwsza połowa gry ma bardzo mało scenek i ogólnie historii, początkowe miejscówki też zbyt fascynujące ani oryginalne nie są, i generalnie powstaje pytanie, po co w ogóle to robić. Dzisiaj taka gra poszłaby w innym kierunku: jako że open-world horror jeszcze się nikomu nie udał, zostaje typowy obecnie liniowy, "filmowy" horror, w którym narracji jest aż nadto, a gracz głównie prze do przodu. Być może np. każdy przeciwnik pojawiałby się tylko raz, w długiej i wymagającej taktyki/otoczenia bossowej walce, z wyraźnym podkreśleniem designu i historii za danym tworem. Nie wiem, czy współczesne podejście jest lepsze. W Silent Hill mimo wszystko potrzebne są niedopowiedzenia i trochę napięcia, a chociaż SH3 uzyskuje je poprzez takie sztuczne wydłużanie swojej krótkiej historii, to efekt nadal jest całkiem grywalny i przyjemny.

 

 

O historii Silent Hill 3 powiedziano już chyba wystarczająco. Z perspektywy: jest dobra, ale też trochę "dla fanów". Nie dzieje się tu wiele nowego, zwraca uwagę pewna powtarzalność bodźców po dwóch poprzednich częściach. Po prostu jak ktoś mi powie, że nie przeszedł SH3, to już nie zamknę go w klatce z konsolą do momentu, aż nie naprawi tej zbrodni. Chociaż oczywiście warto te kilka godzin poświęcić. To dobry sequel. 

 

 

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Skończyłem God of War, gó.wniak jedna z najbardziej w(pipi)iających postaci w grach z jaką miałem styczność, szczególnie gdzieś tak od połowy gry. Fabuła rozkręca się w ostatnich 20 minutach i cała gra wydaję sie przydługim prologiem na kolejne cześci.  Walka bez polotu, skandalicznie słabe zróżnicowanie przeciwniku [ z 8 wersji trolla ja (pipi)ie ], no i brak ciekawych bossów.

Takie mocne 5/10

  • Plusik 4
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Uncharted TLL - bardzo spoko cześć choć po U4 zero zaskoczen - akcja ze scigacym wozem opancerzonym, pogoń autem, linka wszystko to było w lepszej wersji w podstawce. Oprawa to jest kosmos, ost bardzo dobry, dialogi i sama fabuła tez na +, gameplayowo tak samo jak w poprzednika czyt. bez urwanej doopy (wkorwia brak sprintu i skradania się wtedy kiedy ja chce). Na plus fajny etap z bardziej otwartym terenem choć jakby całą gra tak wyglądała to nie wiem czy bym dał radę ukończyć i jednak jestem fanem bardziej zamkniętej struktury w tej grze. 

Ogólnie mocna 7, na pewno gorsza od U4 która mi mocno siadła, ale nadal jest to drugi najlepszy Uncharted.

 

Co mi się przypomniało - rozczarowało mnie jako tako zakończenie 

 

liczyłem na fan service, jakieś spotkanie z drakiem, nie wiem, coś w stylu wieska kiw i pożegnanie z bohaterami a tu boom, pizza i do domu

Edytowane przez XM.
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Stronghlod Crusade HD tryb warchest, poprzedni ukończyłem lata temu za gówniaka. Warchest został dodany chyba w edycji HD. Zeszło mi jakieś 35 godzin. Świetny klasyk, tyle lat po premierze a oprawa dalej zachwyca piękną grafiką i dbałością o detale. Szkoda ,że się już dzisiaj nie robi takich RTSów. Wiadomo gra ma mnóstwo wad jednak dzisiaj dalej się w nią gra świetnie. Co w sumie tylko pokazuje jak RTSy stoją w miejscu. W sumie nigdy nie powstała lepsza seria o budowie i zdobywaniu zamków. Ostatnia misja z warchest kozak, trudna do tego walka o każdy skrawek ziemi. Przez pierwsze 2h właściwie walka o utrzymanie naszego zamku. 

 

Stronghlod Crusade Extreme HD- nowa mapa do pokonania na jakieś 10-15h gry. Trochę zmienione zasady plus dodane nowe umiejętności które odnawiają się z czasem. Tą wersję należy traktować raczej jako odskocznię od zwykłej wersji. Bitwy są zdecydowanie większe, nie ma chyba limitu rozmiaru naszej armii. Trochę zmienione zasady, żołnierze odnawiają się automatycznie przy obozowiskach. Z tym ,że wróg zawsze ma te obozowiska a my mamy przeważnie od jednego do zera. Jednak gracz komputerowy nie ma umiejętności specjalnych. 

Jak już wspominałem odskocznia od zwykłej wersji. Tutaj mamy szybszą rozgrywkę z ogromnymi bitwami, trochę takiej bardziej arcade. Mi osobiście bardziej pasuje poprzednia wersja chociaż w tej natłukłem 12h. 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, XM. napisał:

Uncharted TLL - bardzo spoko cześć choć po U4 zero zaskoczen - akcja ze scigacym wozem opancerzonym, pogoń autem, linka wszystko to było w lepszej wersji w podstawce. Oprawa to jest kosmos, ost bardzo dobry, dialogi i sama fabuła tez na +, gameplayowo tak samo jak w poprzednika czyt. bez urwanej doopy (wkorwia brak sprintu i skradania się wtedy kiedy ja chce). Na plus fajny etap z bardziej otwartym terenem choć jakby całą gra tak wyglądała to nie wiem czy bym dał radę ukończyć i jednak jestem fanem bardziej zamkniętej struktury w tej grze. 

Ogólnie mocna 7, na pewno gorsza od U4 która mi mocno siadła, ale nadal jest to drugi najlepszy Uncharted.

 

Co mi się przypomniało - rozczarowało mnie jako tako zakończenie 

  Pokaż ukrytą zawartość

liczyłem na fan service, jakieś spotkanie z drakiem, nie wiem, coś w stylu wieska kiw i pożegnanie z bohaterami a tu boom, pizza i do domu

Spoiler z wiedźmina we wpisie o Uncharted mogłeś sobie darować nawet jeśli jest ukryty.

  • Minusik 2
Odnośnik do komentarza

Destiny 2 wraz z dodatkami Curse of the Osiris, Warmind i Forsaken - ciężko powiedzieć, że się ukończyło Destiny 2, bo to gra usługa, ale fabułę wszystkiego co dotychczas wypuścili ukończyłem. Co tu dużo mówić, no jak ktoś lubi gry o grindowaniu lepszego ekwipunku prawie bez końca to ciężko się tutaj pomylić sięgając po Destiny 2. Feeling strzelania jest świetny, sama gra dostarcza endorfinek i wskakując do gry teraz, gdzie podstawkę dają za darmo lub da się dorwać za 30 zł a do gry potrzeba już tylko Forsaken, to nawet nie wyda się za dużo. Frajerzy to ci, co uwierzyli w początkowy hype i kupowali wszystko za pełną cenę. Czyli ja.

Podstawka jeśli chodzi o samą kampanię jest OK. CoO i Warmind są, no mówiąc delikatnie, ch,ujowe. To mini-dodatki bez niczego ciekawego tak naprawdę. Forsaken już jest zrobiony konkret i go szanuję. Nowy pomysł na rozgrywkę, trwa ze 2x dłużej niż te poprzednie dodatki, ma nawet interesujące wydarzenia (oczywiście w rozumieniu takim, że nie chce się skipować cut-scenek momentalnie), lokacje są spoko. Dlatego uznam, że były to gry numer czternaście i piętnaście w tym roku.

 

Far Cry 5 - gra numer szesnaście. Stukło może z 35-40h i ostatni boss padł. Bawiłem się całkiem całkiem. To wciąż formuła rozrywki znana od czasów Far Cry 3, ale z wieloma ulepszeniami. Mapa nie jest już zaje,bana znacznikami, a kolejne misje czy miejsca do zbadania odkrywamy przez rozmowę z ludźmi w co raz to nowych lokacjach. Skłania to do eksploracji, bo tworzy się łańcuszek nowe miejsce -> nowa misja -> jesteś w nowym miejscu -> nowa misja itd. Nie przytłacza, pozwala się bardziej skupić na mniejszej ilości aktywności na raz. Na koniec gry i tak już mamy standardowo całą mapę zaje,baną znacznikami, ale mniejsza o to. Tak samo wciąż jest polowanie na zwierzęta, ale tym razem pełnią one już bardziej rodzaj wyzwania/trofeów niż surowca do ulepszania wszystkiego co tylko można. Odbijanie baz tak jak było wciąż jest, zabrakło chyba tylko wież, które osobiście nawet lubiłem.

Setting jest bardzo przyjemny i interesujący, sama fabuła powiedziałbym nawet intrygująca jak na grę Ubisoftu, misje poboczne też w większości zabawne. Ale wiadomo, to ubigierka, żadne tam DHL Stranding, więc nie spodziewać się niewiadomo czego. Graficzka bardzo robi na Xbox One X. Bawiłem się naprawdę dobrze, zarzutów w kierunku tej gry nie rozumiem w większości (jak chociażby spawnujące się patrole raz na jakiś czas). Jedyny większy problem jaki miałem to trochę "pływające" celowanie. Jak ktoś nie ma alergii na tego typu produkcje to polecam.

Edytowane przez raven_raven
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Yakuza Kiwami 

 

Powtórzenie sobie tej historii to była sama przyjemność (kiedyś obejrzałem skrót fabuły na YT, ale to nie to samo, a przy okazji niewiele pamiętałem :potter:). Ta nieszablonowość w opowiadaniu historii to największy plus tej serii, która wciągnęła mnie jak bagno. Rozgrywka to wciąż drętwe latanie po mieście, soczyste okładanie się po pyskach, kilka ciekawych minigierek (choć z racji rodowodu nie tak bogatych jak w Zerówce) i robienie momentami absurdalnych subquestów. Jaka by ta Yakuza nie była i tak ją uwielbiam i dwójeczka wleci za jakiś czas z pewnością.

 

8-/10

Odnośnik do komentarza

2d0.jpg

 

Spiderman (ps4)

 

Moja pierwsza giereczka na nową konsolę. I była to wspaniała przygoda, oj tak. O systemie bujania się po mieście napisano chyba wszystko w dedykowanym temacie, jest on po prostu cudowny - naprawdę mogliby nie dać w ogóle opcji fast travel. 

Pjoter w miarę postępu bardzo fajnie bije oprychów po ryjach, chociaż bywa zdecydowanie za łatwo w późniejszych etapach. 

Główna historia bardzo fajna, aż chce się gnać przez main story. Z drugiej strony starcia z villainami trochę po łebkach, samo zestawienie czterech z nich w dwie pary to słaba zagrywka. Za to ostatnie starcie petarda, motzno filmowe. 

Pod koniec zepsułem sobie trochę przyjemność chcąc splatynować tytuł - zaliczanie wszystkich zaległych przestępstw zaczęło być mocno męczące. 

No i ilość ubisoftyzmów zaczęła mi brzydnąć - wieżyczki i plecaki okej, ale kurła gołębie, obozy jedne, drugie i trzecie, yikes, za dużo, za dużo. Misje z MJ i Milesem z grzeczności pominę. 

Strona audiowizualna - czapki z głów, po prostu. 

 

Ugułem moja ocena końcowa: 9=/10. Chętnie przyjmę sequel. 

Odnośnik do komentarza

Dragon Quest IV: Chapters of the Chosen - mam taką tendencję, że jak jadę na urlop to zabieram ze sobą gierkę, do której ciężko mi się zmotywować i jako, że nie mam nic innego pod ręką to zaczynam na wyjeździe i po powrocie do domu kończę. W zasadzie do jRPGów mam podejście jak Dunkey i za bardzo mi ten gatunek nie wchodzi. Bałem się tego DQ tym bardziej, że wiedziałem, że są w nim losowe walki, które działają mi na nerwy niesamowicie. To powiedziawszy.. całkiem przyjemna gierka. Lochy nie są przekombinowane, losowość potyczek wydaje się być dobrze zbalansowana, więc raczej nie miałem sytuacji, w której kląłem, że "esszz znowu walka". Flow też jest odpowiednio wyważony i tylko w jednym momencie musiałem dosłownie odrobinę przygrindować, żeby pchnąć akcję do przodu. Poza tym przy większości walk było "akurat": ani za bardzo nie dostawałem w pizdę, ani nie było zbyt łatwo.

 

Podobało mi się popychanie fabuły do przodu, zwykle nie było stricte powiedziane, że masz iść gdzieś konkretnie, tylko napotkane postaci rzucały hinty gdzie akurat może się coś dziać: nic wyszukanego, ale spełniało swoją rolę. Trzeba zaznaczyć, że prawie nigdy nie trzeba było się tych hintów na siłę doszukiwać, zwykle trafiało się na nie przy zwyczajnej eksploracji nowej okolicy. Dopiero w ostatniej 1/3 gry zdarzyło mi się z raz, takie klasyczne jRPG'owe "no dobra nie wiem, muszę sprawdzić wszystkie miasta".

 

W czasach gdy byłem dzieciakiem jRPGi (przynajmniej w moim otoczeniu) uchodziły za pewnego rodzaju "bastion" fabuły, świetnych opowieści. Teraz, z punktu widzenia prawie 30-latka, zabawnie się na to patrzy. Zbiór tych samych, dosyć płytkich, trope'ów. Antagoniści, których zapomina się po 5 minutach od skończenia gry. Nie ma tutaj czego za bardzo oczekiwać, to jest po prostu klasyka i albo się to akceptuje, albo nie. Z tego co grałem do tej pory z tego schematu wybił się Earthbound, który nie bierze siebie na poważnie i dlatego pod tym względem wydaje się dzisiaj choć odrobinę świeższy.

 

Na liczniku miałem jakieś 28h, i w sumie to było tak "akurat". Parę godzin dłużej i rzygałbym schematem. A tak, jako nie-fan jRPG'ów, skończyłem z zadowoleniem.

Edytowane przez chmurqab
  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...