Skocz do zawartości

bobo84

Użytkownicy
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez bobo84

  1. 9 godzin temu, MichAelis napisał:

    Oczywiście że możliwe, u nas w PP jest problem z dystrybucją po miastach/wsiach, a nie z przeniesieniem prenumeraty z drukarni do Centrum Dystrybucji. Skuriwałe polaczkowo ma problem, bo listonoszy brak. U mnie na osiedlu we Wrocławiu listonosz pojawia się raz na 4-6 tygodni, bo z innego rejonu robi nadgodziny. Tu załadowali na samolot na drugi dzień i elo w Norwegii dostarczyli w chwile.

    Z norweską pocztą miałem sporo do czynienia w kilku norweskich miastach. Nie rozpędzałbym się z jej chwaleniem, bo u nich cyrki też są nie z tej ziemi. 

  2. 48 minut temu, łom napisał:

    Myślę że problemem nie jest ilość stron czy cena tylko kolejne fakapy 'organizacyjne' które albo zniechęcają do kupna/prenumeraty albo generują niepotrzebne koszty. Na FB rzadko kiedy ktoś odpisuje, durna zmiana okładki PS2 Extreme wymusiła wysyłkę gratisowych numerów do każdego kto się zgłosił, prenumeraty nie dochodzą/są wysyłane z opóźnieniem/nie taką przesyłką co trzeba, niedotrzymywanie kolejnych dat, techniczna porażka jaką był Saturn Extreme, patronite itd. To wszystko składa się na standardowe "Over promising and under delivering" a najgorsze jest to że pewnie na 90% tych kwestii redakcja nie ma wpływu.

     

    58 minut temu, grzybiarz napisał:

    No mnie to dziwi jak ktoś tam na fejsie się pluł że PE kosztuje teraz 25 zl  (czy ile tam to jest, prenumerujęi nie wiem).

    Przecie w 1998 roku godzina pracy to było moze 3 złote, a żyliśmy z kieszonkowych. A dzisiaj kiedy najniższa godzina pracy to 27 zł (?), to takie pismo powinno kosztować ze 4 dychy. 

    —-

    co do stron to również wolałbym sto. Żadnych tekstów na siłę, tylko 100% konkretów. Mamy coraz mniej czasu, więc wolałbym chyba mniej stron, a bardziej wydanie premium, na grubszym papierze/okladce itp. Nawet za te dwie godziny pracy minimalnej. 
    Gracze to gadżeciarze, kupują telefony za 5000, karty graficzne za 7000 to i gazetę kupią za 35 zł. 

    Nie jestem pewien czy cena nie jest takim ważnym czynnikiem. To trzeba przełożyć też na liczbę innych płatnych subskrypcji i ogólnie comiesięcznych opłat, które ludzie muszą/chcą opłacać co miesiąc. W tym takich opłat, które są egzystencjonalną potrzebą. Teraz to nie tylko prąd, ogrzewanie czy woda, ale też Internet, telefon itd. Mam wrażenie, że jest ich coraz więcej. Patrzenie przez pryzmat jedynie swojej osoby, nie jest raczej specjalnie reprezentatywne.

     

    Sam byłem świadkiem, gdy ktoś wziął do ręki extreme'a w empiku powoli ruszył do kasy, po czym spojrzał na cenę i pod nosem szepnął: "ile k....?" I odłożył ją na półkę. Cena okładkowa wynosiła 25 złotych. 

     

    Sam kupuję w kratkę -- w ostatnich kilkunastu miesiącach --  i cena dla mnie również ma znaczenie. Bo z całości czytam może 10-15 interesujących mnie stron. I to tak maksymalnie. 

     

    Przy tym opłacam z kilkanaście różnych usług subskrypcyjnych. Kilka jest mi absolutnie niezbędna. Z kilku chętnie bym się pozbył, ale rodzina korzysta, więc jest to problematyczne.

     

    Zmierzam do tego, że te wszystkie drobne opłaty, niestety, zbierają się do kupy i robi się z tego miesięcznie już jakaś konkretna kwota. Hardkorowiec/geek/nerd oddany pasji nie zwróci na to uwagi i zakupi pismo bez mrugnięcia okiem. Ktoś bardziej "każualowy" przesunie ten grosik w bardziej interesujące go rejony. Obawiam się, że ów prasowo-konsolowo-gierkowy nerd/geek  to gatunek wymierający.

  3. 56 minut temu, macGyver napisał:

    W najprostszym uzasadnieniu - tak, o kasę w tym się rozchodzi. PE to nie jest jakiś New York Times (istnieje jeszcze w papierze?), czyli ikona tytułów prasowych na świecie, którą będzie chciał ktoś utrzymać ponad wszystko. 

     

    Bardziej miałem na myśli to, że Łapusz nie żyje tylko z wydawania Szmatławca, więc złe zainwestowanie kasy gdzie indziej może pociągnąć w dół i samo PE. Pixel Heaven na przykład - czy widać progres  kolejnych edycji? Moim zdaniem jest coraz bardziej "byle tanim kosztem". Na króciutkim filmiku reklamowym nie ujrzysz tej bylejakości, którą widać na żywo. Ile razy da się to sprzedać tej samej publice co roku?

     

    Jest jeszcze kwestia niefartownych wyborów drukarni (która to już?) jak i sieci sprzedaży (czy odzyskano kasę od Ruchu?). Skoro to wszystko ledwo przędzie, to wykolejenie się jednego z ogniw może zaważyć na losie pisma z miesiąca na miesiąc. 

     

    A jakie są standardy umów i stawki na rynku prasy? Raczej nie za bogato, ale tylko sobie gdybam.

    Jeżeli chodzi o NYT to ma przede wszystkim 10.4 miliona stałych płatnych subskrybentów swojej gazety z czego 9.7 miliona tylko w wersji cyfrowej. Najwięcej na świecie, jeżeli chodzi o tradycyjne czasopisma, które mają swoje wersje on-line.

     

    Pozwoliło im to na  przekroczenie miliarda dolarów przychodu w 2023 roku za wersje cyfrowe gazety. 

     

    Sam też ich czytam, choć wolę Washington Post.  

     

     

    • Plusik 1
  4. 2 godziny temu, macGyver napisał:

    Jakby nie patrzeć, to PE dalej jest miesięcznikiem, tylko z nieco pełzającą datą wydruku. Najbardziej się to rozlazło wtedy, gdy Łapusz zaniemógł i nikt nie mógł dokończyć sprawy z punktu widzenia wydawcy. No i w rezultacie z powodu tego opóźnienia przeskoczył miesiąc na okładce.

     

    A czy są jakieś inne, zakulisowe problemy? O tym dowiemy się ewentualnie po faktach.

    No jakie mogą być problemy? Faktycznie, trudno się domyślić, że wszystko finalnie rozbija się się o pieniądze. Sherlocka Holmesa nie potrzeba, żeby dojść do takiej konstatacji. 

     

    Jakby była duża sprzedaż, to pismo byłoby szerzej dostępne i nie trzeba by było go szukać. Nie byłoby mowy o symbolicznych kwotach za artykuły czy recenzje płacone autorom. Nie bawiono by się w patronajty. Więcej ludzi byłoby tam na etacie. Teraz jest chyba tylko naczelny.

     

    Inaczej wyglądałaby kwestia przesyłek prenumeraty, bo byłaby większa siła przebicia i lepsze umowy. Nie byłoby cyrków z drukarniami. Wreszcie byłoby lepsze wydawnictwo, bardziej profesjonalne -- mające prawa do marki. 

     

    Ale to nie wina stricte pisma, bo naczelny i dziennikarze wykonują kawał solidnej roboty. Widać na tym odcinku pasję i samozaparcie. Taki teraz jest rynek i tyle. Lepiej już było. 

  5. W dniu 22.02.2024 o 09:51, MichAelis napisał:

    A słucham, slucham, ale powinieneś szkalować więcej ludzi we wspominkach. W tylu gazetkach byłeś przecież. Polecam odcinek gdzie wątek Łapusza się pojawia.

    A w którym odcinku pojawia się wątek tego przystojnego jegomościa z nieprzesadnie bujnym owłosieniem głowy? Kolega pytał. 

  6. 3 godziny temu, Roger napisał:


    Ale czemu mam się odnosić do Butchera i jego recenzji? To jego gust, jego opinia, z którą ja osobiście się nie zgadzam i o tym nie raz dyskutowaliśmy, ale nie ingeruję w oceny. Nie mamy dziś opcji by noty 10/10 były konsultowane przez 4 redaktorów, bo dostajemy zazwyczaj jeden kod przed premierą, nie możemy wypalić 4 verbatinów i wysłać do wszystkich zainteresowanych. Recenzję remastera zaś dostał Butcher bo uważam, że to właśnie on wyłapie najwięcej zmian i nowości w takim remasterze, gdyż zna grę jak własną kieszeń. A chyba właśnie o te zmiany chodzi, bo ocenę można zawsze przefiltrować znając gust danego redaktora. 


    Formą konfrontacji z takimi kontrowersyjnymi recenzjami powinny być Zgrentgeny i postaram się do nich wrócić, choc logistycznie to zawsze jest gimnastyka, a gdy część redaktorów mających dużo wolnego czasu dodaje co chwila swoje wypowiedzi nie czekając na innych, to zazwyczaj reszta się zniechęca do dyskusji. Ale moja rola by już nad tym zapanować. Najwyżej będzie trzeba obcinać palce jak w Yakuzie, żeby klawiatura nie kusiła przez chwilę. 

    Fajnie, że się nie zgadzasz z tą oceną. Ja też się nie zgadzam. I myślę, że trudno znaleźć  czytelnika, który by się nią zgodził. Skoro więc wiesz, że brak komuś krzty dystansu do danej gry/serii gier/gatunku to po co dawać akurat tej osobie grę do recenzji? Chyba tylko z sympatii i po znajomości. Nie wierzę, że nikt inny nie był chętny do recenzji. Bo wychodzi na to, że redaktor buczer zrobił recenzję... dla siebie samego. 

     

    Jaką merytoryczną wartość ma recenzja zaślepionego fana gry dla potencjalnego, nieświadomego, odbiorcy? Raczej nikłą.

    Pierwszej odsłonie może i dychę bym dał, ale drugiej w porywach 9. A za remaster z taką lichą liczbą zmian maksimum? Bądźmy poważni.

     

    A że redaktorowi buczerowi brak dystansu do siebie i do tej gry pokazuje też to, że wpadł na forum po dekadzie absencji i próbował nieudolnie poustawiać wszystkich po kątach. Pisząc jego nomenklaturą: „istne zajebongo”.

     

    Chyba że to wszystko to jakiś tam mały zabieg PR-owy i chęć podniesienia temperatury wokół pisma. Taka reminiscencja z „afery” z niesławnym 8- dla MGS2. Wtedy to jeszcze zrozumiem, jakoś trzeba ten biznes utrzymać na powierzchni ;-) 

     

    A Zgrentgeny były bardzo fajne i lubiłem je. Tyle, że -- jak dla mnie -- największy problem z tą recenzją nie jest to, że jest kontrowersyjna, ale to, że jest w porywach średnich lotów i -- a może przede wszystkim --  jej treść niespecjalnie koresponduje z finalną oceną produktu. 

    • Plusik 1
  7. 1 godzinę temu, Roger napisał:

    A co do Matta - ciekawie się czyta jego wypowiedź sprzed lat w kontekście tego co nagrał :D 

    GGyH4GhWEAABDqv.jpg

    A teraz, proszę, odnieś się do butchera. Dlaczego wciąż ma taką a nie inną mentalność? Dlaczego -- mimo że jest fanbojem serii, którą i ja uwielbiam -- wciąż ją recenzuje?  Jak wspomniałem sam bardzo lubię obie części TLOU (drugą głównie za gameplay) ale te jego "recenzje" rimejków to jest naprawdę niepoważne zagranie. 

     

    Można też bonusowo dorzucić dlaczego oskarżał tego niesławnego shive o jakieś plagiaty i za co pismo potem dawało sprostowanie. A sam, jak twierdzi ów niesławny shiva, rzeźnik sam bardzo żarliwie posiłkował się angielskimi opisami. O gamerze chcącym wyjaśniać czytelników chyba nie ma co pisać, bo to prehistoria, ale wspomniany butcher niedawno się uaktywnił na forum w swoim tradycyjnym, aroganckim, stylu. 

  8. 3 godziny temu, kotlet_schabowy napisał:

     

    Ale się tego źle słucha, męczący styl mówienia plus ten jebany jutubowy montaż z cięciami co zdanie. A koleś ma widzę setki tysięcy wyświetleń.

     

    W sumie na ile czytałem jeszcze w tamtych czasach N+, to ten Matt był chyba dosyć randomowym wyrobnikiem. To tak abstrahując od meritum. Faktem jest, że ich odwzajemniona miłość z Sony była już wtedy trochę "podejrzana" i chyba nawet w PE z tego kpiono. Ale z drugiej strony, mieli często ekskluzywny materiał z jakichś wczesnych pokazów. Sam pamiętam, jak kupiłem numer z The Getaway 2 na okładce, bo to była w czasach "raczkującego" jeszcze neta niezła bomba.

     

    Co do Killzone'a, to w PE dostał chyba przynajmniej 8, więc bez przesady.

    Matt był naprawdę dobrym dziennikarzem, a nie jakimś wyrobnikiem. Czytałem neo od pierwszego numeru aż do końca pisma i wspominam je bardzo dobrze. Przez to wyznanie odrobinę straciło w moich oczach, ale też nie jestem naiwny, bo podkręcone oceny -- dla mających dużą kampanię reklamową tytułów -- to smutna norma właściwie we wszystkich czasopismach i portalach. Gierkowych, filmowych etc.  

     

    Facet gada bardzo szybko, ale z sensem i mi się dobrze tego słuchało. 

     

    Co do gry, to sporo ludzi sugeruje, że było to ShellShock: Nam '67. 

  9. 3 godziny temu, balon napisał:

    Dla mnie, to był właśnie duży plus. Jest korytarz, do tego kilka odnóg, można coś tam zboczyć, pozwiedzać opcjonalne miejscówki.
    Ponadto niby jest mocno „korytarzykwo”, a ludzie potrafią się gubić w różnych levelach, to wg mnie tym bardziej świadczy o dobrej robocie twórców.

    Alan Wake 2? :banderas:

     

    A to akurat mogłem bardziej rozwinąć, bo z jednej strony też się cieszyłem, że to korytarzyk, bo lubię starą szkołę i open worldy mnie raczej męczą -- choć są genialne wyjątki jak ghost of tsushima, days gone, wiech 3 czy gierski rockstarów.

     

    Jedynie co mnie tu czasem irytowało to to, że postać miewała czasem problemy, żeby przejść przez/minąć jakieś pierdoły walające się pod nogami czy pokonać jakieś drobne nierówności terenu i trzeba było zapylać naokoło -- bywało to podczas walk szczególnie frustrujące. Kilka razy też mi się postać zaklinowała na moment -- może za bardzo wpychałem się w dziwne miejsca ;) Ale ogólne korytarzyki to lubię i szanuję. Jestem też wiernym fanem wszelkich gier action-adventure tpp.

     

    6 godzin temu, Dr.Czekolada napisał:

    Typie ale nikt ciebie w szeregu nie ustawia. Zadałem ci proste pytanie, a wyskakujesz z jakimś flexem jakbym miał cię zjeść, bo śmiesz mieć inne zdanie. Też sobie mogę napisać, że piszę wybitne wiersze i pani z polskiego mnie pochwaliła:ragus:

     

    Napisać mógłbyś, ale obaj wiemy, że to nie byłaby prawda. A ja Ci mógłbym to udowodnić, gdybyś się zwrócił do mnie na priva. Wtedy dałbym ci namiary na swoje social media. Tyle, że skoro ma nie być kryptoreklamy, czy może antyreklamy, to szkoda czasu na takie głupoty. Słowo się rzekło czy raczej napisało. 

     

    I nie chodziło tu o chwalenie się, tylko żebyś dał sobie spokój z tłumaczeniem mi. Z całym szacunkiem, ale zdarzało mi się czytać Twoje posty i nie przebijała z nich wielka głębia przenikliwej, błyskotliwej, analizy, że posłużę się daleko posuniętym eufemizmem. Dając jednak spokój szkolnym wycieczkom osobistym i wracając do meritum...

     

    Nie jest prawdą, że zadałeś proste pytanie. I odpowiedziałem już na to wcześniej. Przy przyjętej przez twórców gry konwencji każdą głupotę czy nielogiczność można wytłumaczyć właśnie konwencją. Pełną groteski, celowego absurdu, pastiszu i mrugnięcia okiem czy przenikaniem się ich własnego multiwersum. Trzeba mieć talent do wymyślania takich rzeczy i być artystą, ale to nie znaczy, że będzie to miało sens.

     

    Jednym z takich pomniejszych przykładów niech będzie postać szeryfa, którego zdaje się, że Door teleportował do dark plejsa. Facet szybko tam się urządził. Nuci sobie wesoło pod nosem, biega po całym leżu, robiąc jakieś przewodniki turystyczne, uzbrojony specjalnie nie jest. Przejęty czy przestraszony tym bardziej nie. Ludzie, którym ucieknie autobus są bardziej przejęci niż facet, który znalazł się w środku koszmaru...Tak, wiem, że wcześniej śnił o Doorze, że to ten sam aktor co w quantum break, że "Tim Breaker" brzmi prawie jak "Time Breaker". że konwencja itd... Tyle, że dla mnie to niewiele zmienia i dodaje tylko pozorny sens...

     

    Bo co w ogóle znaczy "sens" w kontekście tej gry, która jest, czym jest? Nie można do niej przykładać ram logiki ani naszego świata, ani nawet świata wymyślonego, przez samych twórców. Bo nie jest on na początku dokładnie określony i nie funkcjonujemy w obrębie tych ram. I nie jest też tak, że się powoli tych zasad uczymy. Zasady tego świata są płynne i zmieniają się dynamicznie. Sam Wake ich przez kilkanaście lat nie ogarnął. Coś tam wie, ale jakby tylko zobaczył czubek góry lodowej. Podczas rozgrywki ciągle jest zdziwiony i ciągle czymś zaskoczony. Tak jest w samej końcówce, gdy dostaje nagłego olśnienia. I podobnie będzie w następnej części, jeżeli powstanie. W zamyśle te twisty, te wolty mają odbiorcę coraz bardziej zaciekawić. Czy tak jest na pewno? Dla mnie to dyskusyjne. Lub inaczej -- w takim natężeniu i mnogości mnie po kilkunastu godzinach znużyły. Ty to kupujesz w całej rozciągłości i ok. 

     

    I zapewne będzie tak, że przy następnej części. Wielu krytyków padnie na kolana, będą pisać peany w stylu: "myśleliśmy, że coś wiemy, że coś poukładaliśmy, a okazało się, że twórcy cały czas nas zwodzili! Tak naprawdę nie wiedzieliśmy nic! To czysty geniusz!" Tyle, że dla mnie to będzie po prostu cyrkowa sztuczka, na którą się nabiorą. 

     

    Założę się, że i AW2 sporo z nich zrozumiało jedynie pobieżne w wielu obszarach, lub wiele kwestii im mocno zgrzyta, ale wstyd się przyznać, że tak było. Bo coś tak zagmatwane i zawiłe musi być genialnie. Głupio wyjść na ignoranta, na osobę niezbyt lotną. 

     

    Przy najnowszym twin peaks sporo krytyków  się jednak przyznawało do sporego zagubienia, pisząc w stylu, że: "nie wiedzą, co się do końca odjaniepawliło, ale jest to wspaniałe!" I w pewnym sensie była to prawda -- pod względem wizualnym, narracyjnym czy formalnym. 

     

     

     

     

    • Lubię! 2
    • This 1
    • Minusik 1
  10. 12 minut temu, Dr.Czekolada napisał:

    No to jak nie widzisz sensu to ja nie widzę sensu w dalszej rozmowie z Tobą:balon:

    Nie pytałem czy wydajesz książki. O fabule Alanów coś wiem, o twoich pracach nie wiem nic, więc nie mam jak się do tej informacji odnieść poza twoim niepotrzebnym "flexem".

    Flex byłby gdybym zdradził personalia i gdyby miała to być kryptoreklama. A nie jest i nie będzie. Chciałem tylko zaznaczyć, że moja percepcja dzieł popkultury jest przynajmniej na poziomie średniej europejskiej. Więc protekcjonalnego, pańskiego, tłumaczenia co i jak się wydarzyło -- bo sam nie jestem w stanie swoim rozumem ogarnąć -- nie potrzebuję. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie o grze i mój prywatny odbiór.

     

    Nie zamierzam nikogo przekonywać do swojego zdania, bo każdy ma i będzie miał swoje. Szczególnie na forum zrzeszającym chłopów w słusznym wieku. Każdy z nas wie, jak działa Internet. 

     

    I jest to też o tyle zabawne, że ja dzieło Remedy bardzo pochwaliłem, ale że mam drobne "ale" to jednak należy mnie ustawić do szeregu. Tego typu dzieła jak właśnie Alana czy Twin Peaks -- ze względu na styl, strukturę, narrację, formę -- niejako podzielają pewne problemy w odbiorze i koherentności. I są zwyczajnie nie do przeskoczenia. Jednym będzie to przeszkadzało, innym wręcz przeciwnie. Ktoś stwierdzi, "wiedziałeś na co się piszesz, wiedziałeś w co będziesz grać". Prawda, wiedziałem i do połowy był zachwyt, ale po kilkunastu godzinach nastąpił przesyt. Nagromadzenie pewnych elementów narracyjnych spowodował przesyt i lekkie znużenie.   

     

     

  11. 27 minut temu, Dr.Czekolada napisał:

    Aha.

    No dokładnie tak. Swój odbiór opisałem w długim poście. Chciałbyś rozbijać na czynniki pierwsze konkretne motywy? Moim zdaniem nie ma to sensu. Tak jak nie bronię się, gdy komuś w recenzji nie podoba się moja książka. Jego prawo. Jeżeli sam się do mnie bezpośrednio zgłasza to możemy podyskutować. Tyle, że moje powieści rozgrywają się w "naszym" świecie. Więc zasady mogę naginać w bardzo wąskim zakresie. 

     

    Fabuła w AW2 jest tak skonstruowana, że jej element można odebrać na różne sposoby -- wszystko sobie dopowiedzieć, wszystko wytłumaczyć, ponieważ tam nie ma konkretów ani konkretnych ram świata przedstawionego. Jest płynny. Raz się mówi jedno, raz drugie. Bezkrytyczni wielbiciele wszystko sobie wytłumaczą/dopowiedzą. Sceptycy będą sceptyczni. 

     

    Taka dyskusja trwałaby i trwała i nic konkretnego nie przyniosła. 

     

    Poza tym zauważ, że jednak oceniam grę bardzo wysoko. Możemy się różnić i nikt tu uświadamiania nie potrzebuje. 

    • Plusik 1
  12. 13 minut temu, Dr.Czekolada napisał:

    @bobo84 Strasznie uogólniasz. Może doprecyzuj czego dokładnie nie rozumiesz, albo jakiś konkretny przykład?

    Twoim zdaniem uogólniam. Chcesz mi coś teraz tłumaczyć z tej fabuły? Uświadamiać mnie? Nie, dzięki ;) Może orłem i geniuszem nie jestem, ale przez lata "parę" artykułów o popkulturze napisałem do największych portali w tym kraju. Nawet wydałem parę książek, nie płacąc za nie.

     

    Więc przynajmniej średnie rozeznanie w zawiłościach narracyjno-fabularnych powinienem mieć. Może jest to jednak skierowane jednak do lotniejszych odbiorców? Możliwe, ale nie sądzę. To po pierwsze. Po drugie jeżeli jednak tak jest, to jest świadome skazywanie się na niszę czy wręcz sabotowanie swojego projektu. 

  13. Dzięki, Nyu :)

     

    Może faktycznie – masz rację i powtarzali… ale nie wiem czy dzięki temu to nabierało więcej sensu ;)

     

    A może inaczej – na dany moment rozwoju akcji tak to wyglądało i odbiorca – przynajmniej jakaś część jako tako to ogarniał, bo mu o tym i tamtym przypominali, ale przecież za chwilę coś tam mogło się o 180 stopni zmienić i wcześniejsze ustalenia trafiały do kosza. Ktoś mógł ożyć, ktoś okazać się nie taki, ale zupełnie inny.

     

    Generalnie taki trochę rollercoaster. Lub telenowela w świecie psychodelicznym.  W świecie, uniwersum, w którym nie ma właściwie żadnych ustalonych zasad – bo są one płynne, ograniczone jedynie do wyobraźni twórców.

     

    Ale, wiadomo, co kto lubi. Ja do pewnego czasu lubiłem serial "Lost", ale z czasem zaczęło mnie to wszystko nużyć. Zresztą sami Twórcy przyznawali się, że dokładali różne elementy, wymyślali je głównie dlatego, ponieważ było na to zapotrzebowanie widzów czy też stacja zamawiała je z powodu wysokiej oglądalności. 

     

    Twin peaks też bardzo lubiłem. Gdzieś tak do połowy drugiego sezonu :)

    • Lubię! 1
  14. Mam pewien problem z tą grą. Z jednej strony przez pierwszą połowę dałbym jej z 10/10. Po ukończeniu sam już nie wiem.

     

    Na pewno należy docenić genialny klimat i momentami naprawdę unikalne/przełomowe zabiegi narracyjne oraz wizualne. Docenić ogrom pracy, jaki włożono w tę grę – te wszystkie poboczne kwestie, sceny z żywymi aktorami i cały ten świat. Jego wspaniałą kreację.

     

    Z drugiej strony czuć mocno, że to gierka z mocno ograniczonym światem pod kątem technicznym. Klasyczna „korytarzówka” i niewidzialne ściany momentami przypominają mi przerenderowane lokacje z oryginalnego RE2. Czy to mogło wyjść na poprzednią generację? Na pewno, bo mechanika ograniczonego mocno świata i maks. kilku przeciwników na raz by temu nie przeszkodził. Wyglądałoby to na pewno gorzej, mniej okazale. Robiłoby może mniejsze wrażenie… Ale ostatnio przeszedłem calisto protocol na Ps4 pro i wyglądało to (oraz  grało się) bardzo przyjemnie – pomijając loadingi po śmierci bohatera.

     

    Wspominano tutaj o walce – faktycznie jest dosyć drewniana i średnio intuicyjna. Zauważalnie lepsza niż w jedynce, ale gorsza niż w american nightmare. Być może w znacznym stopniu ze względu na przywoływaną tutaj ociężałość postaci.

    Sam grałem w Alana na series S, ale też ze dwie godzinki widziałem jak ktoś grał na ps5. Wielkiej różnicy nie zauważyłem – może i jestem laikiem w tej materii, ale materiał digital foundry zdaje się to potwierdzać. Z kwestii technicznych najgorsze było to, że po paru godzinach gra co 40-60 minut wyrzucała mnie do głównego interfejsu konsoli. Im bliżej końca, tym częściej dashboard się pojawiał.

     

    Parę lat temu przeszedłem Alana pierwszego, przeszedłem też niedawno Quantum break, Control w okolicach premiery i tuż przed analem 2 – american nightmare. I ten ostatni, oprócz jedynki, wydaje mi się najważniejszy w kontekście historii. Poświęciłem też 3h na filmiki z jedynki na YT oraz na pogadankę Sama Lake co się wcześniej wydarzyło – w ramach przypomnienia. Znajomość Control, by docenić Wake’a 2 dla mnie jest przeceniania – tym bardziej, że to był fabularnie raczej bełkotliwy twór z momentami błyskotliwym gameplayem.

     

    Zaś sama fabuła niby intryguje, ale jakby się nad tym zastanowić Alana 2 – w tym wszystkim jak dla mnie nie ma większej stawki. Bo wszystko może się okazać kolejną pętla (spiralą) Snem we śnie, alternatywnym, wymyślonym światem.

    Wszystko można cofnąć, wszystko odkręcić na dobrą sprawę. Nic nie jest na zawsze, nic nie jest ostateczne. Bo i prawidła świata przedstawionego ulegają ciągłym zmianom, ciągłym modyfikacjom. Nie wiemy też co się „naprawdę” wydarzyło, a co jest tylko marą/wymysłem/alternatywną wersją „prawdziwych” wydarzeń. Czasem niby wiemy… ale to i tak może się przecież za chwilę zmienić ;)

     

    Co więcej, rozwijanie tego wszystkiego, tego całego multiwersum o kolejne tytuły, włączanie ich – control i quantum – sprawia, że całość robi się jeszcze bardziej bełkotliwa i trudno przyswajalna, a przede wszystkim komercyjnie trudniejsza do przełknięcia dla casualowego gracza.

     

    Disney już się na tym finansowo przejechał – bo odbiorca musiał śledzić nie dość, że filmy i seriale. Zwiększyli tempo produkcji i jakość spadła na łeb, na szyję.  A tam przecie stopień skomplikowania intrygi, fabuły był o wiele, wiele mniejszy.

    A jak teraz jeszcze zobaczyłem, że chcąc obejrzeć „prawdziwe” zakończenie muszę przejść grę po raz drugi to sorry – wybieram YT dla tych 2 minut. Kolejnych 20-30h nie będę w to inwestował, bo sekwencje zręcznościowe były momentami męczące.  Może za pół roku? Tym bardziej, że uczciwsze, moim zdaniem, jest stwierdzenie, że nowe zakończenie nie jest nowe, tylko stare było chamsko ucięte.

     

    Ktoś wcześniej wspomniał o drobnym wtręcie LBGT… Mnie bardziej rozbawił tekst Sagi Anderson – będę parafrazował: „o białych dupkach, którzy decydują o jej życiu/dyrygują nią”. Było to dosyć zabawne, jakby dodane na siłę i nie pasujące do całości. Ale to jedynie nawet nie promil w kontekście całego bogactwa scenariusza.

     

    Fabuła z jednej strony jest niezwykle ciekawa i złożona – wspominane tu już inspiracje Twin Peaks, X-file, czy pierwszym sezonem True Detective. Moim zdaniem dobry jest też trop z the Evil Within 2. Tyle, że tamta gierka też zakręcona, z dużą dozą „psychodeli”, zakończyła się dla mnie w sposób dosyć satysfakcjonujący i poukładany. Bardziej aniżeli Alan.

     

    A tutaj? Czy zagmatwany do granic możliwości oznacza zawsze mądry i głęboki? Poszczególnie elementy/motywy  fabuły/intrygi momentami mi imponowały. Ale całość? Nie jestem przekonany.

     

    Davida Lyncha zapytano kiedyś o interpretację jednej z jego produkcji – odparł coś w stylu, że: „życie nie ma sensu, więc dlaczego ludzie oczekują, że będzie miała go sztuka”. A ta gra na pewno sztuką w dziedzinie interaktywnej rozrywki jest...

     

    Reasumując, bardzo trudno mi ją ocenić. Raz, gdy o niej myślę, mam ochotę dać 8 z dużym minusem. Innym razem 10 na szynach.

    Zakupu, oczywiście, nie żałuję. Zrobiłbym to ponownie. Oby więcej ambitnych gier singleplayer z takim sercem w nie włożone. Bo widać, że przez wiele lat nad tym ciężko pracowali.

     

    W kolejne gry Remedy pewnie również zagram. Ale jakieś tam podniecanie się i głębokie analizy tych ich fabuł? Nie, dla mnie szkoda czasu. A im bardziej będzie to uniwersum rozbudowane, tym trudniej będzie o koherentność. O ile w ogóle już obecnie, na tym etapie, można o niej mówić.

    • Plusik 4
    • Lubię! 3
  15. 4 godziny temu, Figuś napisał:

    na konsolach pobiera dwie aktualizacje, osobna dla podstawki i osobna dla PL

     

    pewnie jeszcze ci pobiera tą z DLC

    Niby obie aktualizację były już pobrane i zainstalowane. Pomogło chyba dopiero po raz 3 czy 4 wyłączyłem grę i zrestartowałem konsolę. No nic, ważne, że teraz już działa normalnie :)

     

    A z innej beczki -- gracie z polskim czy angielskim dubbingiem? Zazwyczaj staram się grać na angielskim, poza wieśkiem 3 i god of war, ale tutaj gra jest niby Polska i sam nie wiem. W sumie na razie mi polski nie przeszkadza, ale się wciąż waham ;-) 

  16. Ja jebe, kupiłem bundle podstawka plus DLC. Pograłem niedużo, dokładnie 1.38 min. Zacząłem od podstawki. No i dzisiaj przywitało mnie update’ami podstawki i rozszerzenia. Po kilku perturbacjach zostały zaktualizowane.

     

    A teraz nie mogę załadować żadnego sejwa, bo wyskakuje komunikat: „ten zapis został utworzony podczas rozgrywki „Widma wolności” Nie można go wczytać kiedy grasz w podstawową wersję gry". Tyle że w nią gram. I jeszcze jest widoczny baner: "Widmo wolności (!) Rozpocznij pobieranie". „Widmo”, które, oczywiście, jest pobrane.

    • Plusik 1
  17. 1 godzinę temu, Dalhi napisał:

    Co oni znowu odjebali? Pobiera mi się jedna aktualizacja do PL 24GB i druga do bazowej gry 38GB... :dunno:

    Gdyby jeszcze to się pobierało... Mi ściągnęło 8GB aktualizacji do bazowej i nagle zawiecha. Przerzuciło się na ściąganie aktualizacji do DLC i też zawiecha. I tak od pół godziny. Zero. null. 

     

    I to akurat wtedy, kiedy sobie zorganizowałem długi, wolny, wieczór na giercowanie... Ech, co za banda...

  18. 2 godziny temu, MaZZeo napisał:

    Nie wiem co mowili i obiecywali, za stary już jestem jako gracz by podniecać się zapowiedziami i gadaniem developerow przed premiera. Ja od paru lat staram się oceniać gre jaka jest a nie jaka była w wywiadach albo miała być, a niektórzy jakby zero świadomości i w 2023 nadal łykają wszystko co marketing im podrzuca, a potem maja sraczke tygodniami bo coś miało być a nie jest. Sami sobie krzywdę niektórzy robia, chociaż jestem pewien ze niektóre nicki tutaj po prostu usilnie wybrali ten a nie inny aspekt gry by się dopierdolic na sile.

     

    Mnie na przykład eksploracja jak w No Man Sky kompletnie nie interesuje, a to czy jest loading w trakcie ladowania czy realnie wchodzimy w atmosferę tez nie. Jeśli to było kosztem ulepszenia grafiki i gameplayu który nie byłby takim totalnym drewnem jak w Fallout 3/4 to chwała Bethesdzie

    Ale takie podejście też też IMHO bez sensu. Bo wychodzi na to, że nie ma co rozliczać producentów gier z ich zapewnień i obietnic. Nie ma sensu słuchać ich zapowiedzi, bo dana gra finalnie może być zupełnie czym innym niż w zapowiedzi.  Co więcej, mogą nakłamać na dowolny temat i w dowolnej ilości, bo developerzy/marketingowcy są od tego, żeby kłamać. Jak politycy.

     

    Ja jestem tary wiarus to, to wiem, droga młodzieży, która się podnieca niepotrzebnie nawijaniem makaronu na uszy. Nic nie słuchajta, najpierw zagrajta a potem paszczą kłapajta. 

     

    Akceptując tego typu politykę studiów, jedynie przesuwa się granicę odnośnie coraz większego bajkopisarstwa, żeby nie napisać ordynarnych kłamstw. Ja rozumiem, że niepotrzebne rozbudzanie nadziei może być dla niektórych irytujące. I dla tych, którzy robią pre ordery być zwykłym oszustwem. 

    • Plusik 2
  19. Jeżeli kapitan Roger opuści pokład, to za sterami pewnie stanie jakiś spadochroniarz z Pixela. Wyjdą jeszcze ze trzy numery, może dociągną do końca roku, i finito. 

     

    Powtórzyłby się, częściowo, scenariusz z Neo, gdy Gulash, banan i spółka założyli Neo plus, a  Neo (bez plusa) przejęła ekipa z Secret Service. Jak wiadomo Neo bez plusa szybko padło. Oczywiście wtedy dostaliśmy nowy/stary projekt. A teraz nie ma co na to liczyć. 

  20. 11 minut temu, Figuś napisał:

    odpowiedź jest prosta, graj na xboxie, może i rozdziałka troszkę gorsza tak same wizualia i płynność w chuj lepsza

    Dzięki, tak też myślałem. Choć jeszcze mam dylemat czy wciągnąć teraz samą podstawkę czy poczekać na to rozszerzenie...

  21. Panowie, zamierzam w końcu zabrać się za Cyberpranka. Mam do wyboru granie na Ps4 Pro lub na Xbox series S. Zamierzam raczej z tej drugiej konsoli  skorzystać. 

     

    Pytanie czy da się grać po ludzku na series S? Nie jestem jakimś maniakiem płynności.  

  22. 39 minut temu, dee napisał:

    No i? Ja gram od czasów Atari 800XL i nie sądzę by dało mi to prawo do oceniania  gier na podstawie YT 

    W dupie byłeś i chvja widziałeś, typie

    Jeżeli grasz od dekad, interesujesz się tym biznesem od lat, a do tego oglądasz film z gejmpleju i nie potrafisz sobie na podstawie tego wyrobić wstępnego poglądu na grę -- który w znakomitej większości przypadków się sprawdza "w praniu" -- to sam w dupie byłeś i członka widziałeś. Wiadomo, że nie jest to idealne narzędzie, ale całkowita deprecjacja tego -- tej jednak naprawdę dobrej wskazówki jaką jest gejmplej z YT -- to czysty infantylizm.

     

    Nie zamierzam tracić czas na coś, co wygląda jak gówno, ma setting, który mnie odrzuca i panuje ogólny konsensus, że to gówno. Tracić czas tylko dlatego, że parę zaprzyjaźnionych portali pochwaliło. Nie jestem masochistą i idiotą. 

     

    Podobnie jest w świecie filmu. Pierwsze recenzje dużych tytułów, którymi zalewany jest Twitter, są prawie zawsze hurraoptymistyczne -- disney w tym bryluje -- a oceniają ściśle wyselekcjonowani "krytycy". 

    • Plusik 6
    • beka z typa 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...