Skocz do zawartości

shizonek

Użytkownicy
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez shizonek

  1. Pytanie do wszystkich: czy ktoś, podobnie jak i ja, bardziej niż systemem walki (notabene kapitalnym) rozkoszował się fabułą i przeżył wysoką immersję z bohaterami? To mój pierwszy skończony RPG i nie wiem czy to normalne, czy też może to ja jestem zbyt miękki...:)

    Niepotrzebnie się przejmujesz, to raczej normalne przy grach typu RPG, gdzie wręcz POWINNO SIĘ poczuć więź z bohaterami.. tak mi się przynajmniej zdaje. Mnie tylko raz spotkało coś takiego, jak grałam te ileś lat temu w FF8. Parę dni normalnie wyrwanych z życiorysu.. :whistling: Od tej pory na razie żadna inna gra mnie tak nie porwała, nawet FF. Może już jestem na to za stara.. :turned:

  2. Widzę sporo osób jednak broni postawy Squalla. Nie mogę zaprzeczyć, że w kontekście gry, jej fabuły i reszty postaci może i ma to jako taki sens, ale... no właśnie, jak to świadczy o całości produkcji? Głównym bohaterem, z którym gra każe graczowi się utożsamić jest chamski, aspołeczny introwertyk, niemiły nie tylko wobec bardziej od niego irytujących ćwierćmózgów (Zell, Selphie), ale także osób, które chciały się do niego otworzyć (Quistis). Z pewnością taka postawa będzie odpowiadała _części_ graczy, którzy sami w przerwie od podcinania żył prezentują podobne zachowanie (sarkazm), ale tak jak historia wspomnianego Clouda była nieco tajemnicza i zarazem uzasadniona konkretnymi, stopniowo ujawnianymi przeżyciami, tak tutaj do czynienia mamy po prostu z gościem z problemami osobistymi. I niestety, podobnie jak w przypadku Tidusa, nie tylko mnie osobiście jest ciężko się z kimś takim utożsamić (lub przynajmniej do niego dostosować), to jeszcze ani trochę nie jestem zainteresowany zarówno przeszłością, jak i dalszymi losami takiego mazgaja - szczególnie jeśli mówimy o medium, na które poświęcić trzeba kilkadziesiąt godzin, aby poznać całość. A jeśli ktoś mi do całości dorzuca kompletne naciągany i naiwny romans z jeszcze inną totalnie bezmyślną bohaterką (zapewne aby podbudować samotników, którzy ze Squallem już zdążyli się utożsamić), to ja wysiadam. Można narzekać na Squalla, ale koniec końców to reszta bohaterów mnie bardziej od tej gry odrzuciła - z Rioną na czele.
    Ja bym nie powiedziała, że Squall był chamski. Czy to twierdzenie oparte jest tylko na jednym tekście "idź pogadaj ze ścianą"? Każdemu zdarzy się powiedzieć coś takiego, nie przesadzajmy w drugą stronę, jakbyśmy świętoszkami byli. Ale owszem, racja, że gość był nieraz nieprzyjemny czy niemiły. Gracze jednak wiedzą czemu, bo mają możliwość "czytania mu w myślach", więc można jakoś usprawiedliwić głównego bohatera. Właśnie jestem w trakcie grania w FF8 i specjalnie zwracam na to uwagę. Facet nie jest taki przykry, jak go malują. Przeważnie, jak już, to jest po prostu oschły i rzeczowy, a to jeszcze nie zbrodnia. 8)

    Mazgaja? No to już kompletnie nie wiem, skąd taka opinia. Wiele rzeczy można powiedzieć o Leonharcie, ale nie to, że się mazgaił. Nikomu się nie użalał, nie płakał w rękaw, przecież było wręcz dokładnie odwrotnie - wszystkie emocje zachowywał dla siebie i nie chciał o sobie opowiadać. Chyba graliśmy w różne gry. :whistling: Mazgajem to był Tidus, jak coś.. Romans był naciągany, zgadzam się z Tobą. Podobnie jak w FF10, taki na siłę.

     

    "chamski, aspołeczny introwertyk, niemiły" - i takie postacie się lubi w popkulturze. Przykład? Dr House, który pobiłby Squalla na głowę złośliwością, paskudnymi odzywkami i spławianiem ludzi. Przy nim "idź pogadaj ze ścianą" to pikuś. ;)

    Krytyka Tiudsa i ekipy FFXII całkiem trafna, ale nie wiem czego chcesz od teamu z "trzynastki".
    Wiesz, bo trochę się nimi rozczarowałam. Jestem jednak gotowa przyznać, że Lightning ma coś tam w sobie, w sumie jakoś chyba ją lubiłam najbardziej. Mimo mojej negatywnej opinii o 13. I Sazh, gdyby nie ten infantylny chocobos (! zgroza), to naprawdę ciekawa z designu i zachowania postać. Niestety, bohaterowie 13 wydają mi się pozbawieni jakieś większej głębi, ale nie upieram się, bo nie skończyłam całej gry. ;) W każdym razie potencjał mają. Patent na zrobienie kobiety główną bohaterką gry, walczącą mieczem, jest przyznaję, odświeżający. I dobrze dobrano bohaterom głosy, kolejny plus. No proszę, jak się zbierze do kupy, to nawet coś tam dobrego można o 13 powiedzieć.
    stado pajaców z FFX (gdzie tak naprawdę jedynymi ciekawymi postaciami byli Auron i może jeszcze Lulu).
    Auron to klasa sama w sobie.
  3. Odośnie 8 to jest to dla mnie najmniej ciekawa część spośród 3 jakich pykałem, ale opinia że 8 to szit nie akurat w tym wypadku wiem że nie jest odosobniona. Dziwna magia, słaba fabuła i w(pipi)iający główny bohater, no bez kitu, jeszcze tak fatalnego herosa nie było w finalach, konrad wallenrod, samotnik, romntyk, totalne zero charyzmy, zwykła ci.pka w pedalskich ciuszkach.

    Yea, nie ma to jak wesoły pajacyk Tidus, no nie? Jest jak piesek radośnie merdający ogonkiem do każdego.. Ten to dopiero tryska charyzmą, istny wulkan! :whistling: Bohaterowie 13tki nie zauważyliby charyzmy, nawet gdyby im spadła na głowy, a w 12 ..no tam to dopiero jest wysyp, jak to się raczyłeś uroczo wyrazić - pedalstwa.

    Hmm.. co do postaci Squalla, to z grubsza zgadzam się z RoLem. Niestety, takich bohaterów, nie łaszących się do odbiorcy, trudno większości ludzi polubić, czy też docenić, stąd też, jak sądzę, te negatywne opinie. A to jest bardzo interesująca postać, tyle że jak się od początku gra z zaciśniętymi z niechęci zębami, to niestety, nic z tego nie będzie. Niekoniecznie trzeba do niego pałać sympatią, ale myślę, iż Squall nie zasługuje na te wszystkie gromy. Wiecie, nie każdy bohater jakiejś historii musi być wesołym, optymistycznym, super-duper kolesiem, którego wszyscy kochają i on wszystkich kocha. To bardzo dziecinne podejście. Dla mnie tacy bohaterowie są nudni jak flaki z olejem. Ale co kto lubi, wolna wola. :rolleyes:

     

    A tak w ogóle, to szkoda, że nie ma więcej bohaterów w serii FF podobnych do Aurona. Również ciekawie skonstruowana postać, niestety drugoplanowa.

  4. Final Fantasy VIII - jedna z najsłabszych części w mojej ocenie, wszystko jakieś takie przeciętne: od protagonisty zaczynając, przez przedstawioną historię a na systemie kończąc. Pierwszy raz grałem z obowiązku, w pewnym momencie najzwyczajniej w świcie, odechciało mi się...
    Rozumiem cię, mam to samo z 13... od tygodnia leży, doszłam do połowy i nie chce mi się dalej grać.

    Za to wydobyłam FF8 i gram codziennie po parę godzin. Czyż to nie piękne w całej serii FF, że każdy ma swoją ulubioną część, w która może się zagrywać bez pamięci? :thumbsup:

     

    Final Fantasy X - kontrowersyjna dziesiątka
    Hmm.. co takiego jest w niej kontrowersyjnego? Całkiem grzeczna gra..
    Wreszcie, całkiem zgrabna historia
    Jaaasne.. ratowanie świata przed Sinem.. bo ja wiem, co w tym takiego zgrabnego? Każdy FF (chyba) ma ten sam schemat fabularny - ratowanie świata przed jakimś Złem (tylko nie do końca wiem, gdzie to Zło w 13, hehe). Żeby nie było - 10 to mój nr 2, więc nie jest tak, że się czepiam..
    Final Fantasy XIII - "arcydzieło", które ostatecznie odrzuciło mnie od serii. FFX przy tej części, jawi się jako swoisty sandbox :P Przyznam, że nie ukończyłem, ale najzwyczajniej w świecie gra mnie znudziła i zamuliła (jedno jest pewne - nigdy do niej nie wrócę).
    Ja się nie zarzekam, że nigdy nie wrócę.. może kiedyś się zmuszę i przejdę do końca, ale.. na razie nie mam ochoty. Trochę mi szkoda, bo niektóre postacie miały potencjał (Fang, nawet Lightning.. no trochę, i Sazh - gdyby wywalić tego infantylnego chocobosa)...
  5. Gdyby te same postacie wyglądały tak jak chociazby te z VII czy VIII myślę że wielu ludzi by sie jej lepiej przyjrzało.
    Ja na pewno.. wiem, wiem, głupio się uprzedzać do gry z powodu wyglądu bohaterów. Ale to silniejsze ode mnie.:D
    nie mam pojęcia gdzie w X mozna pohasać no chyba że ma sie na myśli Calm Lands, ale tam nie ma po co hasać :P
    Zgadza się, w dziesiątce łazisz "po sznurku", ale jakoś tak to nie boli (przynajmniej mnie). Jest mało zauważalne. "Korytarze" są szersze czy jak.. :)
    Ale nie powiem jak grałam pierwszy raz to gra zrobiła na mnie wrażanie, no ale potem mi się zmieniło nadal uważam że ma dobrą fabułę tzn rozwiniętą ale za cukierkową i ta Yuna z poczuciem obowiązku ponad wszystk, zmowa milczenia roztrzepano-płacząca Rikku i Tidus ze swoim dlaczego nie, po prostu rozbudowane słodko pierdzące bleeeeeeeee.
    Pod względem fabuły.. to wydaje mi się, że najpoważniejsze były 7 i 8 - wątki ekologiczne, militarne, niepodległościowe, "podróże w czasie", psychologia postaci była solidna itp. 9 nie znam, więc wstrzymuję się od głosu; jeszcze 10 pod tym względem ujdzie, ze względu na wpisanie w akcję motywów religijnych i mniejsza o słodką mimozę Yunę. No ale 13 to już kompletnie o niczym jest, żadnego ciekawego backgroundu. Zostało ino ratowanie świata (choć w sumie to też takie rozmyte). Fajnale robią się coraz mniej poważne, dialogi słabe, kiczowate i miałkie. W starych FF jednak postacie miały więcej ikry i nie gadały, jakby się zerwały od starszaków z przedszkola. Ironią jest, że nastoletni bohaterowie FF8 właściwie smarkaty wiek mają tylko w metryce, a nie zachowują się infantylnie. Większość bohaterów 13 jest od nich starsza, powinni być teoretycznie bardziej interesujący, a sprawiają wrażenie, jakby byli aktorami wygłaszającymi bezpłciowe kwestie. Szkoda. Z 10 udany był wspomniany Auron - czyli Square jak się postara, to umie stworzyć interesujących bohaterów w wieku dorosłym.

    Ciekawe, jak wypada w porównaniu 12, muszę ją kiedyś przejść i zobaczyć, czy 13 to wypadek przy pracy, czy naturalna konsekwencja zniżki formy.

    Ale optymistycznie (naiwnie?) nadal czekam na przebłysk geniuszu Square..

  6. Dla mnie remake 7 nie miałby sensu. Nielepiej kupić poprostu nówke za pare zł. Przecież nie chodzi o grafikę, nie?
    Nie. Nie do końca. Chodzi o to, że aby sobie pograć w siódemkę albo ósemkę, muszę wyciągać z piwnicy stary telewizor i odkurzać PSXa. Jak wygląda stara gra na tv hd, chyba każdy wie. Dlatego chciałabym remake'a (wystarczy przyzwoita grafika, nie żadne wodotryski), bo nie uśmiecha mi się trzymać w domu muzeum starych sprzętów.

     

    A co do systemu, to mnie najbardziej podobał się w ósemce, bo był najbardziej elastyczny i pozwalał na kombinowanie. Dziesiątka miała najlepiej obmyślone summony, materie w siódemce też były OK. Trzynastka jest dla mnie nieporozumieniem, bo w przypadku śmierci lidera drużyny, walka się kończy przegraną, nawet jeśli 2 pozostałych członków drużyny miało HP na full. Idiotyczny pomysł. Wydawanie komend tylko liderowi, i automat na dwie pozostałe jest równie pogięte. Szkoda, że nie ma jeszcze opcji "Graj za mnie". <_<

  7. Squall to taki trochę bardzo emo, ale bardzo fajny bohater. Zresztą specjalnie zrobili z nieo takiego buca, aby bardziej zobrazować wpływ Rinoy na jego osobę. Taki Squareowy Gustaw-Konrad z niego. Podobny zabieg spotyka Clouda, ale jako, że nie jest on takim fagasem na początku, jego metamorfoza nie jest aż tak widoczna.
    Potoczne określenie emo żyje dopiero od niedawna, ale Mr Whatever najwidoczniej robi za prekursora. :lol: Żarty żartami, ale masz rację. Gdyby Squalla trochę ułagodzono, paradoksalnie straciłby na wiarygodności. Jest dokładnie, jak piszesz - wówczas nie byłaby tak widoczna jego przemiana. Przypuszczam, że Square zorientowało się po prostu, iż dobrze trafiło z charakterem Clouda i postanowili go trochę podrasować i wprowadzić kilka zmian.. no i pojawił się Squall właśnie:)

    W każdym razie próba stworzenia postaci, która zmienia się w trakcie rozgrywki, dorasta do pewnych przekonań, naprawdę zasługuje na uznanie. To jest m.in. część tej dojrzałości gry, której nie dostrzega kolega zwolak6, któremu tylko romanse w głowie.:whistling:

     

    Rinoa to dziewczyna z charakterem jakich wiele. Nie lubię tego typu specjalnie. Reszta czyli Irvine, Zell i Selphie to idioci z adhd. Boże jak takie postacie mnie wkur%iają... .
    Aramis, przybij piątkę! Mnie też działają na nerwy narwane pajace (choć nikt z ósemkowej ekipy nie przebije u mnie Tidusa). ;) Co do Rinoi, masz 100% racji, nie ma w niej niczego specjalnego (ale jeśli chodzi o kobiece bohaterki, to umówmy się, Square ssie), co odróżniałoby ją od innych dziewczyn - no może tylko większy upór i wytrwałość, hehe. Jako postać jest mi kompletnie obojętna, traktuję ją raczej jako katalizator zmian głównego bohatera, niż prawdziwą osobowość.

    Rikku nawet też lubiłam, w sumie nie mam bladego pojęcia, czemu - ostatecznie nie przepadam za tym typem bohaterek. Ale była taka bezpretensjonalnie sympatyczna, nie wkurzająca przy tym.

     

    Najbardziej rozwala mnie Snow - ja pierd&le jak można takie prostolinije gó%no wsadzić do RPG w XXI wieku. Przecież osobowość gostka jest skomplikowana jak ta tych pikseli z pierwszych finali, chociaż to jest chyba nawet ciężki insult dla tych pikseli. Jestem bohaterem i wszystkich uratuję! Ciebie, Twoich starych, a nawet Twojego kota! Bueee.
    Och, Snow to istna porażka! Nie denerwuje mnie tylko dlatego, że nie traktuję go serio - no po prostu nie można uznać go za coś innego niż parodię. To, co napisałeś o o bohaterstwie, jest tym bardziej zabawne, że Snow nawet nie jest na tyle przyzwoity, by tylko strugać bohatera - nie, on musi to ciągle powtarzać na głos, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości. Czy Lightning nie mogłaby go walnąć mieczem w łeb?:whistling: Tak sobie teraz myślę, że może najbardziej udaną postacią w FF13 (jak na standardy tej części, czyli niskie) jest Sazh. Wydaje się najmniej plastikowy, tylko dobija mnie, jak gada o sobie "old man". Na litość boską, facet ma 40 lat! Grając nim, zaczynam sobie ponuro myśleć, czy to już nie czas, bym schowała konsolę do szafy i zaczęła robić na drutach skarpetki.. tak, wiem, dla większości graczy zapewne czterdziestka to już starość i nie zrozumieją, o co mam pretensje... :pinch: Fang na razie trochę za mało znam, stosunkowo późno dołącza do teamu, ale jest fajna. Spokojna, nie narwana, rzeczowa, i nie tak oschła jak Lightning.

    FF12 zamierzam też kiedyś przejść, tylko muszę się nastawić duchowo na granie babą z uszami królika i gejowatym gówniarzem (bo to chyba facet??). Nie miałam chęci na 12, ale po rozczarowaniu, jakiego doświadczyłam w 13 części FF, chyba już nic mnie bardziej nie dobije. Nawet FF12.

  8. Z całej serii znane mi są jedynie FF7, FF8, FF10 i FF13 (obecnie gram). Zahaczyłam o FF9 i FF10-2, ale za mało, by wspominać. Tak więc moja opinia jest raczej wybiórcza i ograniczona, ale co poradzić.

     

    Mój ulubiony FF to bez dwóch zdań ósemka. Aczkolwiek czuje oddech dziesiątki na plecach:) Siódemka jest OK, choć jak dla mnie przereklamowana. Można powiedzieć, ze mam do tej gry szacunek, ale podchodzę bez większych emocji. Trzynastka, w którą gram obecnie, wnerwia mnie z wielu różnych powodów.

    Ulubione postacie? Cóż, Squall, Auron i hmm.. mimo wszystko któraś z dziewczyn z pary Lightning/Fang - trudno zdecydować, tym bardziej, że jeszcze nie skończyłam gry.

     

    Moje ulubione FF i postacie w skrócie - jak komuś się nie chce czytać mojego przydługiego posta poniżej:

    [1] FF8 [2] FF10 [3] FF7

    [1] Squall [2] Auron [3] Lightning

    ---------------------------------------------

    A więc. FF8 wydaje mi się najlepszy czy też najciekawszy pod względem fabularnym i kreacją głównych bohaterów. No dobra, kocham tę grę, ale spróbuję to uzasadnić. Wiarygodne pod względem psychologicznym postacie (brzmi patetycznie, ale niech już będzie ;)), dobra narracja, świetny soundtrack i jak dla mnie, najlepszy system walki to główne zalety. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż w naszej drużynie nie ma żadnych dziwadeł (FF9 to pod tym względem istna porażka.. dlatego nie chciało mi się w niego grać.. a i nawet w cudnego FF10 musieli wsadzić przerośniętego kota :/ ) - nie znoszę grać takimi postaciami. Hej, w końcu to Role Playing Game, no nie? Jak ja mam się wczuć w rolę 10-letniego gnojka z ogonem, latającej tiary przydziału rodem z Pottera, czy jakiejś paniusi z uszami? (bez urazy). Do licha, nie mam aż tak rozwiniętej empatii. Wolę normalnych ludzi w grze.. wiem, że to fantasy, ale lubię mieć jakiś punkt zaczepienia, grając człowiekiem, nie cudakiem.

    Wracając do FF8, niezwykle przypadł mi do gustu system walki oparty na GFach, dający niesamowitą elastyczność i możliwość szybkiej zmiany postaci; wyciąganie magii od przeciwnika (wiele osób nienawidzi tego, ale dla mnie to oryginalna idea), no i lubię zwykłe, staroświeckie "tabelki" z level-upami (jak cholernie mi tego brakuje w FF13.. ech). FF10 również ma dość dobry system walki (przyznam, że dawno nie grałam, zdaje mi się, że były one relatywnie statyczne i można się było w nieskończoność zastanawiać nad kolejnym ruchem - to nie wada bynajmniej;), ale SphereGrides absolutnie mnie dobiły. Chaotyczne, nieprzejrzyste i kompletnie poronione. Nie pojmuję, jak Square mógł wrócić do tej bzdury w FF13:(

    Wiem, że trudno porównywać grafikę z gier tworzonych na przestrzeni wielu lat. Z filmikami sprawa jest nieco inna. Jasne, pod względem technicznym (choć Square trzyma wysoki poziom i tak) również jest to bezcelowe. Jednakże jest coś, co się nie starzeje i można bezpiecznie porównać: że się tak wyrażę, celowość użycia danego filmiku i jego istotność dla całej gry. Chodzi mi o to, że np. w najlepszym dla mnie pod tym względem FF8, poszczególne animacje są PO COŚ - wyjaśniają fabułę, popychają ją do przodu, uzupełniają, stanowią integralną część. Nie są tylko czczym ozdobnikiem - jak np. w FF13 (do licha, sama bym w to nie uwierzyła, ale oglądałam trzynastkowe filmiki kompletnie znudzona - co się stało z magią 'fajnali'??), no i jak rzadko bywa, gra była pod tym względem taka... epicka (jak ja nie znoszę tego określenia;) i filmowa. W dobrym sensie. Ósemkowe filmiki pomagają fabule i graczowi we wczucie się w głównych bohaterów, są integralną częścią gry. Intro do FF8 emanuje dramatyzmem i rozmachem, takim filmowym, powiedziałabym nawet, hollywoodzkim (w pozytywnym znaczeniu). Prawdopodobnie najbardziej znany filmik z FF8 - scena z balu - niby teoretycznie takie nic (choć jak zgrabnie zmontowane!), ale wywołuje jakieś emocje, rozbawienie, sympatię. Jeszcze FF10 jest dobry pod tym względem, choć już zauważyłam niepokojące tendencje do efekciarstwa. I owo efekciarstwo widać w FF13, niestety nic poza tym nie oferuje, zero emocji. Zaczęłam grać jakieś 3 tygodnie temu i już nawet nie pamiętam, czy było w ogóle jakieś ciekawe rozpoczęcie. O dziwo, intro z FF8 pamiętam nadal po 10 latach całkiem dobrze.

    Co do FF13, to nie jestem pewna, czy widzialni przeciwnicy (nie wiem, który FF zapoczątkował tę tendencję?) to krok w dobrym kierunku. Brak już tego dreszczyka emocji - co tym razem się "wylosuje". Mimo to nie uważam tego za wadę - ot, różnica ze starszymi FF. Wielkim i tragicznym minusem jest za to system walki w FF13. Toż to istna katastrofa - bardziej nawalanka na czas niż taktyka! Taktyka - pożal się boże - ogranicza się do wyboru zachowania postaci podczas walki i naciskania X :( Gdy lider grupy ginie, cała walka jest przegrana, choćby pozostali mieli full HP. Co to za idiotyzm? Blokowanie rozwoju postaci, jeśli nie przejdzie się dalej 'historyjki' to istny kaganiec. Wiem, że jRPG są liniowe i w ogóle, ale teraz zaczynam myśleć, że FF7 i FF8, nawet FF10 przy trzynastce to istne oazy wolności i swobody. Łazisz, gdzie chcesz (rzecz jasna, nie w każdym momencie gry), tłuczesz potwory do woli, level-upy lecą ile dusza zapragnie.. Coś mi się też zdaje, że FF13 jest ..za trudny. Przez całe życie nie naoglądałam się tylu napisów Game Over, co przy tej jednej grze. Że bossowie są zabójczy, pojmuję, ale można dać dupy nawet przy zwykłych, lamerskich potworkach (pewnie przez to, że w sumie ostatecznie liczy się tylko lider - toteż i łatwiej go stracić). Jasne, możecie uznać, że nie umiem grać. Ale jakoś w pozostałych częściach nie miałam żadnych kłopotów z walkami. I powrót do pełnego zdrowia po walce wcale nie ułatwia gry, o dziwo. Dalej jest trudna. Nie ma fajnych miejscówek, miasteczek, nie ma się gdzie "powłóczyć". Nie ma mini-gierek ani żadnych atrakcji (FF7 i Gold Saucer, wyścigi na Chocobo, FF8 i karcianka, FF10 i blitzball..), 13 to bardzo ponura i uboga gra. Dialogi są sztuczne i pełne powtórzeń - voice acting jest OK, ale te teksty... Oni ze sobą nie rozmawiają, tylko wypowiadają kwestie. Mętna fabuła, jakoś tak badziewnie przedstawiona. I w ogóle nie wciąga. Właściwie nie wiadomo, co jest celem gry - zniszczenie świata, ratowanie świata, szukanie skrystalizowanej dziołchy, nieszukanie, czy jeszcze insza inszość:/. Czasem mam wrażenie, że to już nie 'fajnal', tylko coś zupełnie innego. Soundtrack słaby, gdzie mu tam do FF8 i FF10, do FF7 nawet. Smętne pitolenie bez żadnego charakterystycznego motywu, bezpłciowe takie, muzyka w walce śmiechu warta. Może jeszcze zmienię zdanie, ale po tylu godzinach grania (11 rozdz) nie bardzo w to wierzę. Gram jeszcze tylko siłą woli, bo a nuż coś mnie przekona, no i z nikłej, bo nikłej, sympatii do Lightning i Fang.

    FF7 jak już wspominałam, podziwiam w sensie przełomowości i wielkości świata gry. System walk jest OK, i naprawdę nic nie mam do tej części. Po prostu nie jestem do niej tak przekonania jak do 8 i 10.

    Jeśli chodzi o postacie - wszakże są one drugim najważniejszym elementem gry, nieprawdaż? - mam kilka ulubionych, i kilka kompletnie nieulubionych też:). Kiedyś gdzieś przeczytałam (ogólnie, w odniesieniu do bohaterów filmowych, książkowych, growych i innych fikcyjnych), że najbardziej lubimy postacie, które są do nas w jakiś sposób podobne, mają podobne cechy charakteru (pewnie, że nie w całości, ale przynajmniej częściowo - bo łatwiej nam się z nimi identyfikować). Cóż, jeśli to prawda, to nie wiem, co o tym sądzić. Moim ulubionym finalowym bohaterem jest bowiem Squall, którego nie cierpi spora liczba graczy:))) Za małomówność, ponure usposobienie, nietowarzyskość i ogólnie pojęte "odstawanie od grupy".. taak.. tylko że ja właśnie za to go lubię. Zawsze miałam słabość do antybohaterów.. nie wiem, może wydają mi się bardziej interesujący, a może to rzeczywiście jakieś pokrewieństwo duchowe, hehe. Poza tym Squall jest poważnym gościem, co to dużo myśli, a jak trzeba, to działa, zamiast gadać o głupotach. Żeby to lepiej zobrazować - dokładnym przeciwieństwem Squalla jest dla mnie Tidus z FF10; przesadnie wesoły, lubiący być w centrum zainteresowania, głupio hurraoptymistyczny, mówi zanim pomyśli (a raczej prawie nigdy nie myśli;), no krótko mówiąc, nie cierpię gościa. Tacy hałaśliwi wesołkowie działają mi na nerwy.

    Drugą moją ulubioną postacią jest Auron. Poważny, mądry, dość tajemniczy człowiek, o nieskończonej chyba cierpliwości do Tidusa. O takiej postaci można by powiedzieć - godna zaufania. I wreszcie nie nastolatek, tylko ktoś dużo bliższy mi wiekowo;). No i ma świetnie dobrany głos.

    Zastanawiam się, czy powinnam do grona ulubieńców zaliczyć Lightning z FF13.. tyle się nanarzekałam na grę, w dodatku jej jeszcze nie skończyłam. Ale w sumie, Lightning jakoś tak przypadła mi do gustu. Może dlatego, że wieloma cechami przypomina Squalla:) Chłodna, zdystansowana itd.

    Jak wspomniałam, nie darzę sympatią Tidusa, kolejną pozycją na mojej czarnej liście jest wiecznie za wszystko przepraszająca mimoza Yuna (chwilami miałam ochotę ją udusić), piskliwa Vanille z FF13 (uduszenie też wisiało w powietrzu) i narwany pajac Wakka. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony, ya?;)

     

    Ale tak ogólnie biorąc, to w sumie Square leci schematami osobowościowymi. Powtarzają je w kolejnych grach, nie są to do końca nowi bohaterowie, tylko reprezentacje archetypów. I tak mamy następujące kombinacje: dumny i chmurny Squall, Cloud no i Lightning (haha, nie ma to jak mieć imię związane z pogodą;)), rozchichotana nastolatka Vanille i Rikku, narwaniec Wakka, Zell i Barret, dramatyczne dziewoje Yuna, Aeris i Rinoa, kobiece uatrakcyjniacze w wieku post-nastoletnim (Lulu, Fang), jakieś dzieciaki (Hope, Zidane) i różne 'dziwadła' dla urozmaicenia drużyny (Kimahri, Cait Sith, Red XIII). Jestem prawie pewna, że listę można uzupełnić postaciami z FF, w które nie grałam. Tak więc.. w sumie można tylko powiedzieć, że lubi się któryś schemat - ja akurat widocznie lubię ten "chmurny".. ...whatever.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...