Dark Souls. Ku.rwa 5x pisze i zmazuje pierwsze zdanie bo nie wiem jak ugryzc temat. Czy pisac o samych Dark Soulsach, czy przywolac najpierw historie z Demonsami, czy wypunktowac plusy i minusy? Z jednej strony nie chce tu pier.dolic jakie dla mnie DeS za zaje.biste bo pewnie zaznajomieni z tematem w kaciku rpg przewroca tylko oczami. Z drugiej, nie da sie podejsc do DaS bez odniesien do Demonsow. Takze jakby bylo za duzo porownan to sory. Zaczynamy.
DeS
Pamietam jak podchodzilem do tej gry. Jak pies do jeza. Mimo, ze wersja dana za free w plusie (kiedys to byly gry, dzisiaj jakas spier.dolina) kisila sie ladnych pare miechow na dysku, ja nie mialem odwagi tego zapuscic. Wtedy juz bylo wiadomo jaka gra sa Demonsy, jak frustrujaca, jak wymagajaca, jak odkrywcza i jak swieza. Troche mnie to przerazalo. Chcialem sprobowac ale wiedzialem, ze bedzie to zupelnie cos roznego od pozycji z jakimi do tej pory mialem do czynienia. I bylo, oj bylo.
Nigdy wczesniej (i pozniej) gra mi tak nie utknela w umysle jak DeS. I nie chodzi wcale o fabule, mechanike czy design boss. Chodzi o cos czego nie potrafie zdefiniowac. Od tamtego momentu jak widzalem gdzies zamek, niewazne czy w tv czy na zywo, to w umysle pojawiala mi sie automatycznie Boletaria. Kiedy widzialem lawe przypominaly mi sie tunele 2-x. Rzeczy, ktore widzialem w rzeczywistosci z miejsca przywolywaly obrazy z Demonsow. Moge sie tylko domyslac dlaczego. DeS przechodzilem jak zadna inna gre wczesniej - powoli, metodycznie, zagladajac za kazdy rog, trzymajac wysoko tarcze, obserwujac kazdy detal otoczenia. Tym samym we lbie zakodowal mi sie schemat tego wszystkiego i byl przywolywany po zobaczeniu jakiegos elementu ze swiata wspolczesnego.
Nie no ku.rwa o czym ja pier.dole, gra wrzyna sie w leb xD Beka wnusiu. Dobra, trzeba napisac cos o Dark Souls w koncu a nie jakies pierdy z kozetki doktora Freuda.
Ale zanim, dodam tylko, ze mialem dwa podejscia do gry. I niespowodowane wcale tym, ze gra mnie odrzucila. Pierwszy raz uruchomilem ja na PC z fixem, skipowalem przerywniki, dialogi i doszedlem do Blight. Po czym skasowalem bo stwierdzilem, ze chce ja ukonczyc tak jak byla pierwotnie wydana - na ps3. A doznania z Blight w 12 klatkach lepiej doswiadczyc na konsoli.
DaS
Intro mnie kupilo. Uwielbiam historie gdzie mamy jakis gang debesciakow, a na takich wygladali Nito, Gwyn i Wiedzma. Zawiazanie historii calkiem niezle. Assylum tez fajna lokacja, chociaz wiedzialem, ze to tutorial. A potem bylo juz tylko tak sobie.
Dlatego w tym miejscu wrzuce odnosniki bo nie chce mi sie pisac elaboratow:
+ system surowcow. wszystkiego jest pod dostatkiem. a jak nie ma to sie kupi lub wyfarmi latwo. ograniczenie liczby kamoli tez robi swoje.
+ jaszczurki z surowcami. raz, ze sie po prostu odradzaja jak nie upolujesz to jeszcze mozna je calkowicie olac. koniec z polowaniem na jedna konkretna i modleniem sie aby wypadl kamyk, bo jak nie to ng+
+ ciekawy design setow. kazdy znajdzie cos dla siebie. po kilka wariantow na klase
+ design kilku miejscowek. painted world, unded burg, caly dlc.
+ ciekawi bossowie (w dlc)
+ bardziej przystepna zarowno pod wzgledem fabuly jak i opisu swiata
- skoki. bardzo niepotrzebny element. pomijajac juz to ze rycerze nie skacza to nie widze problemu aby tak zaprojektowac mapy zeby zwykle przeturlanie starczylo. tylko przy pierwszym akwedukcie sie skok przydawal bo mialo to sens, potem wystarczyly zwykle rolle. na dodatek nie mozna z pelnego biegu przejsc do rolla bo wychodzi skok wlasnie a czesciej jednak potrzebujemy sie przeturlac
- ataki ze skoku (plunging). taki sam element jak buty predkosci z GoW3, wykorzystany nadmiernie na poczatku a potem porzucony. oprocz demona w assylum, taurusa i capry praktycznie juz tego nie stosowalem. a dodac trzeba, ze tych bossow da sie pokonac i bez tego.
- item burden. mozliwosc noszenia tysiaca przedmiotow bylo pierwszym sygnalem do tego, ze Dark Souls bedzie szlo na kompromisy i uproszczenia. tak jak skakanie w zbroi jest glupie, tak samo noszenie kilka ich zestawow ze soba jest jeszcze glupsze.
- ornstein & smaug. dwa na jednego to nie problem. problem jest taki, ze to walka co najmniej dwa na jednego bo do bandy ch.uja dochodzi jeszcze kamera i przenikalnosc atakow jednego przez drugiego. na papierze pewnie wygladalo pieknie ale realizacja do du.py.
- gwyn na ng+ i zmuszanie do zmiany ekwipunku
- zmiany ekwipunku. nie mozna grac sobie w zwyklej zbroi rycerza. bo jak atakuja cie bazyliszki to twoja odpornosc na curse jest mala. ale wystarczy ubrac sukienke keepera i juz odpornosc +200. tak samo nie idz na Gwyna ze swoja ulubiona tarcza bo jedyna prawilna to odporna na ogien
- wiekszosc bossow, tych tandetnych jak Bed of Chaos, OnS, Gwyn, Gargulce, Capra pomine. reszty nie pamietam
- brak poczucia ze dusza bossa cos znaczy. w demonach to bylo clue, wisienka na torcie, cos w okol czego swiat sie krecil. w dark souls za niektorych bossow nawet duszy nie dostaniesz. a te ktore niby sa najpotezniejsze to jedynie ikonka w ekwipunku
- ekwipunek i scrollowanie pier.dyliarda itemow po to zeby znalesc ten jeden. mozna bylo po wybraniu uzbrojenia dodac jeszcze rozbicie na poszczegolne rodzaje z opcja all dla lubiacych scrollowac
- rozmieszczenie bonefireow. w anor lando, ktore jest praktycznie pusta lokacja, sa 3 z czego do wszystkich trzech mozesz sie warpowac. w blight sa dwa, z czego do zadnego sie nie zwarpujesz a nastepny warpowalny jest ukryty i dostepny dopiero po chyba firesage bossie. oznacza to, ze trzeba przeorac sie przez co najmniej 1/2 blightown az do ogniska w demon ruins. chyba ze wczesniej...
- hidden walls ...chyba ze wczesniej znajdziesz niewidzialna sciane. ale to malo prawdopodone. wczesniej to przeczytasz o niej w internecie.
- questy poboczne Siegmayera i Soliare sa tak pokomplikowane, ze bez internetu sie znow nie obejdzie. latwiej trafic samemu do dlc niz ukonczyc ich questy
- npce ktorych masz w du.pie. jakies big hat logany i ich przydu.pasy, paczesy, pyrmancery, onion rycerzyki etc. jedynie queelana spoko i troche historia reah spoko. reszta zaorac.
- atmosfera. w demonsach byla tak gesta i niepokojaca ze nawet w nexusie, ktory mial byc oaza spokoju, panowal taki marazm, ze trzy jedyne tam kobiety nie zostaly zgwalcone przez przewijajacych sie roznych meskich poszukiwaczy przygod bo po prostu nikt nie mial na to ochoty. tak bylo ch.ujowo. w dark soulsach w ogole nie czuc, ze cos jest na rzeczy. duzo kolorow, pasteli, jakis lasek, jakas rzeczka. niby spoko bo roznorodnosc, ale tak wlasciwie to nic nie wisi nad nami poza obowiazkiem pojsca tam, pojscia tam, potem tam, i potem tam aby zrobic to ale w sumie to nie wiadomo po co.
Dobra, nie chce mi sie juz. I tak za duzo a cos sie jak zwykle przypomni pozniej. Jak widac gra nie spelnila moich oczekiwan jako nastepca Demonsow. Niemniej nie znaczy to wcale, ze jest to gra zla. Po prostu dla mnie, konfrontujac ja z Demonami, jest pozycja ubozsza (mimo, ze dluzsza). I nie to, ze DeS bylo idealne. Mialo pelno za uszami ale mniejsza objetosciowo byla bardziej spojna i dopracowana. Duzo rzeczy staralo sie byc w miare realne jak chociazby loot, ktory zawsze pojawial sie na ziemi a nie magicznie ladowal w naszym plecaku (jak po odcieciu ogona smoka). Domyslam sie, ze przy takim duzym projekcie, deadlineach i poganiajacych krawaciarzach jest to trudne i nie do ogarniecia, niemniej nie zmienia to mojego podejscia do gry bo ja oceniam efekt koncowy a nie to czy bylo latwo czy trudno ja zrobic. Raz sie udalo wiec czlowiek liczyl, ze za drugim razem bedzie przynajmniej tak samo, a bylo gorzej.
Widac nadal widzac zamek bede przywolywal wspomnieniami Bolaterie a nie disneyowski palac z Anor Lando. Chociaz to drugie zapewne wtedy kiedy napadnie mnie 5 dresiarzy w ciemnej uliczce.
8-/10