Skocz do zawartości

Pido

Użytkownicy
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Pido

  1. 469x241-http---www.atariage.com-2600-archives-images-MontezumasRevenge_Level1.png

     

    Są gry, w które można grać w nieskończoność. Produkcje sportowe, strategiczne czy wiele innych gatunków, w których zabawa polega na pokonaniu komputera. A co byście powiedzieli na grę fabularną, która nie ma końca?

     

    Takim tytułem był Montezuma?s Revenge, wydany w 1984 roku. Zacznijmy samego od początku i Roberta Jaegera, który stworzył grę o takim tytule. Choć był młodym programistą, stworzył platformówkę która polegała na kolejnym spacerze przez komnaty pałacu, aż do zdobycia skarbu. Rozgrywka była prosta ? piramida umieszczona pod ziemią (im głębiej schodziliśmy, tym więcej komnat było na jednym poziomie) i coraz więcej żwawych przeciwników. Na końcu czekał na nas tupiący posąg Montezumy, gdzie już wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko zdobycia skarbu. Teoretycznie.

     

    Robert był na tyle zadowolony ze swojej pracy, że postanowił otworzyć własne stoisko na targach Consumer Electronic Show 1983 w Kalifornii. Traf sprawił, że nieopodal przechodził przedstawiciel firmy Parker Brothers, szukający młodych, zdolnych programistów. Zaoferował wydanie gry, ale na określonych warunkach.

     

    Przede wszystkim, Jaeger stracił wszelkie prawa do swojej produkcji. Od teraz marką i grą zarządzali Parker Brothers. Po drugie, blisko 40 kilobajtowa zostanie obcięta do 16 kilobajtów tak, aby mogła wyjść na Atari 400, 600 XL oraz 5200. Jak powiedzieli, tak zrobili ? usunięto intro do gry, trochę ubożono wystrój pałacu Montezumy oraz zmieniono nieznacznie strukturę całości. Imię głównego bohatera przemianowano z Pedro na Panama Joe, a gra gotowa do sprzedaży, bardzo szybko wylądowała w sklepach.

    Gra był standardową platformówką z dawnych czasów ? żadnych zapisów gier, całość do przejścia za jednym zamachem, rysowanie na kartkach mapy wszystkich plansz. Jaeger zaprojektował ją w taki sposób, że niektóre plansze stanowiły banalną zagwozdkę dla gracza, by zaraz po niej trafić na koszmar. To była inna mentalność. Wtedy nikt się nie poddawał, wręcz przeciwnie ? to było wyzwanie, aby znaleźć skrzynię ze skarbami. O poradnikach, czy filmach na YouTubie nawet nie marzono. Przejście pół gry, aby się okazało że brakuje jednego klucza było błahym problemem, w porównaniu do tego co się później okazało.

     

    Instrukcja dołączona do gry wyraźnie sugerowała, że gdzieś przy pomniku znajduje się skarb. Gracze grali i grali, ale jakoś nikt nie mógł znaleźć tego skarbu. Słabo szukali? Jakiś glitch powodujący, że komnata była zamknięta? Internet był dalekim wynalazkiem, jednak gdyby istniał, to w ciągu kilku godzin setki graczy zaczęłoby się skarżyć na grę. Okazało się, że okrojona wersja gry była pozbawiona również zakończenia. To, czego szukano przez rok od premiery, po prostu nie istniało. Szybko ochrzczono tę wersję gry ?Preliminary Monty?, czyli w wolnym tłumaczeniu ?Wstęp do Montego?, gdyż wierzono że kiedyś ukaże się cała gra. I ukazała się. Prawdopodobnie od samych Parker Brothers, wyciekła pierwotna wersja produkcji.

    W swoim oświadczeniu, twórca gry wspomina o tym, że po przekazaniu praw do swojej pracy, w ogóle się nie interesował dalszymi losami pudełkowej wersji. Rozpoczął inne projekty, ?nie kończył gry, gdyż wiedział że dystrybutor potrzebował wersji skróconej?.

     

    Wersja rozszerzona nigdy nie ukazała się oficjalnie. Nazwa Preliminary Monty to tylko nieoficjalna nomenklatura dla niepełnej aplikacji od Parker Brothers nadana przez crackerów. Jaki wniosek z przygody Panama Joe? Że już wtedy, gry wideo były traktowane jako biznes. Rok 1984 to były czasy po kryzysie biznesu growego Stanach, producenci chcieli zarabiać, odzyskiwać szkody po minionej fali niedostatku. Klient był na pierwszym miejscu jako ten kto ma wydać pieniądze, nie ten który jest przyjacielem firmy.

     

    Źródło:

    http://consoleo.pl/publicystyka/77/726.html

  2. Czy Koso nadal jest redaktorem PE czy na stałe poświęcił się nowemu projektowi? Jeśli byliście ciekawi, rozwiewamy wątpliwości.

     

    Rozpoczynamy cykl wywiadów z 'branżowcami'. Na pierwszy ogien idzie nasz stary znajomy, jeden z najbardziej wyrazistych redaktorów PSX Extreme, a obecnie - redaktor naczelny prężnie rozwijającego się serwisu GameZilla (którego właścicielem jest, a jakże, sam Axel Springer).

     

    Przeglądając kilka ostatnich numerów PSX Extreme dało się zauważyć coraz to mniejszą ilośc Twoich tekstów. Czy na dobre poświęciłeś się pracy w Gamezilli? Czy nadal będziesz wspierał PE jako, dajmy na to, współpracownik?

     

    Moje drogi z PE rozeszły się, ale jeśli będzie czas i zapotrzebowanie na moje teksty, to coś tam dla chłopaków skrobnę. Ponad 120 numerów z moimi tekstami to za dużo, żeby tak z dnia na dzień opuścić pokład, który się pucowało i chuchało nań od tylu lat. PE jest już jednak wyłącznie dodatkiem do mojego obecnego zajęcia ? prowadzenia Gamezilli.

     

    Jakie postawiłeś sobie najbliższe cele jako redaktor naczelny Gamezilli?

    Gdy zaczynałem pracę w styczniu, moim cichym celem było zwiększenie liczby osób, które świadomie wpisują w oknie przeglądarki nazwę naszego serwisu. To się udało i mam nadzieję, że wykres dalej będzie szybował w górę, bo szykujemy kolejne niespodzianki dla czytelników ? choćby cykl felietonów autora powieści grozy, Łukasza Orbitowskiego. A to nie koniec znanych nazwisk. Celujemy też w największe światowe targi gier, czyli E3, oraz nowe cykle artykułów (oraz wideo), których dotąd w growym polskim internecie albo nie było, albo występowały w ilości śladowej.

     

    Czy uważasz, że w polskiej sieci sa jeszcze miejsca dla nowych serwisów czy lepiej rozwijać obecne?

    Oczywiście że jest miejsce. Do niedawna wydawało się, że liczą się tylko treściowe molochy typu IGN czy Gamespot, tymczasem Web 2.0 wykreował kompletnie nową filozofię tworzenia serwisów. Dziś nawet te wspomniane gargantuiczne twory upodabniają się do blogów. Bycie blisko z czytelnikiem (lub stworzenie takiego wrażenia) to podstawa. Na fanowski, tworzony przez pasjonatów serwis zawsze się znajdzie miejsce ? pytanie, jak długo będą to pasjonaci i jak długo będzie to serwis fanowski, bez chęci komercjalizacji.

     

    Jakie to uczucie być jednym z pracowników wielkiego wydawnictwa...?:)

    Świetne. Doceniam fakt, że Gamezilla ma redakcję i autorów ?dojeżdżających do pracy?, bo robienie serwisu zdalnie, gdy każdy redaktor siedzi w innym mieście, owszem, niekiedy zdaje egzamin, ale wiele rzeczy uprzykrza.

     

    Cykl Zgraja TV uważam osobiście za genialny pomysł. Czy planujecie inne inicjatywy związane z materiałami video?

    Jak najbardziej. Bądźcie czujni.

     

    Na forach krąży mnóstwo opinni odnośnie niezbyt dobrych stosunków pomiędzy redaktorami PE a N+. Obecność Miela w Zgra(j)i najwyraźniej temu przeczy. Jak jest naprawdę?

    To, co jest na papierze, to jedna rzecz. W rzeczywistości kontakty są poprawne, w niektórych przypadkach wręcz przyjazne. Na tyle, że pożyczam Mielowi dyktafon podczas wizyty u wydawcy i nie mam z tym problemu. Napięcie między PE a N+ bierze się przede wszystkim z rywalizacji o czytelnika ? w sieci ten problem nie istnieje, bo czytelnik może za darmo poczytać wszystko co chce i jeden serwis nie odbiera drugiemu 8 czy 10 złotych.

     

    Czy Twoim zdaniem oczywistym jest wprowadzenie w ciągu najbliższych lat płatnych treści i różnej maści abonamentów? Czy Gamezilla również zamierza iść w tą stronę?

    Upłynie wiele lat, zanim się nad tym zastanowimy. Trend się zmienia i coraz więcej treści jest płatnych. Witryny największych dzienników, jak ?The Wall Street Journal? czy ?Financial Times? już oferują np. płatne analizy. Wiele zależy od działań Ruperta Murdocha ? jeśli jego koncern medialny wejdzie mocno w mikropłatności, to można się spodziewać efektu domina. W naszych realiach mamy zaczątek płacenia za treść w postaci abonamentu na Gry-Online czy płatnych poradników, dostępnych również u nas. Sieć cały czas wydziera mediom drukowanym zyski reklamowe i na razie się nimi zadowala, ale niedługo upomni się o swoje.

     

    Jakie jest Twoje oficjalne stanowisko w akcji "Nie przerabiam - nie kradnę"? Bojkotujesz polski oddział Microsoft? Sprzedajesz konsolę czy głęboko wierzysz w pojawienie się polskiego Live'a?

    Moje stanowisko przedstawiłem w materiale wideo. Nie przerabiam, bo mi się to nie opłaca ? jako jednemu z wielu trybów rynku zależy mi, żeby gry się sprzedawały, bo sam na tym pośrednio zarabiam, dzięki reklamom od wydawców itd. Daleko mi do moralizatorstwa i nie rzucę pierwszy kamieniem, zresztą raczej nikt nie powinien. Nie bojkotuję polskiego oddziału MS ? mają zerowy wpływ na decyzję o wprowadzeniu Xbox Live. Konsoli nie sprzedaję, bo lubię na niej grać, a polski Xbox Live... pewnie będzie. O wiele lat za późno, ale liczę że do końca roku się pojawi.

     

    Dzięki za rozmowę i powodzenia w dalszym rozwoju serwisu. Jako jego czytelnik prosiłbym o mniejszą ilość adsensowych reklam Google'a i milszy dla oka layout...:)

    Z pierwszym nie da rady, bo mamy dzieci do wyżywienia (no, ja mam kota chociaż:). Natomiast co do layoutu ? dzięki za uwagę. Dojrzewamy do pewnych decyzji :)

     

    Źródło: http://consoleo.pl/publicystyka/51/722.html

    • Minusik 1
  3. 490x327-http---farm3.static.flickr.com-2597-3860478781_53f91b3f82_o.jpg

     

    Piszę ten felieton z pozycji gracza z ponad dwudziestoletnim stażem. Człowieka, który kiedyś długie godziny spędzał przed zielonym monitorem Timexa 2048, później urzekła go szamańska magia ładowania gier na szarym magnetofonie Atari ("wstrzymujemy oddech na pół godziny, bo głowica nie może nawet drgnąć"), miał też przelotny romans z Amigą, aby w końcu wylądować na PC w połowie lat dziewięćdziesiątych. Tak ? jestem graczem przez znakomitą większość mojego życia. Grałem na wszystkim co tylko wpadło mi w ręce ? miałem kiedyś nawet elektroniczny zegarek marki Nintendo, na którym można było zagrać w prostą platformówkę z Mario w roli głównej. A dziś gram tylko na konsolach.

     

    Wszyscy znamy to stare jak Playstation pytanie: co lepsze, konsola czy pecet? Ostatnimi czasy miałem okazję się spierać na ten temat na pewnym forum. Kilka dni temu trafiłem również na Onecie na artykuł dowodzący wyższości PC-gamingu nad konsolowym ? wokół którego rozpętała się zacięta dyskusja (by nie powiedzieć "pyskówka"). Poniżej ustosunkowuję się do argumentów, które pecetowi gracze przytaczają na poparcie swoich tez.

     

    Argument koronny, który przewija się we wszystkich polemikach (jeśli zdecydujemy się tak eufemistycznie je określić) ? konsole są drogie. Cóż na to mogę odpowiedzieć? Ależ oczywiście ? są, ale do PC się nie umywają. Za cenę przyzwoitego PC do gier można nabyć cztery konsole Microsoftu ? ewentualnie zestaw PS3 plus duży telewizor. A na tekst: "wydam dużo kasy, ale mój komputer będzie mi służył przez parę lat" odpowiem tylko anegdotką: otóż mój kolega po premierze Crysisa, aby w niego komfortowo zagrać musiał wysupłać półtora tysiąca złotych na nową kartę graficzną ? przy czym posiadany przez niego sprzęt do archaicznych nie należał. Komentarz sobie daruję.

     

    Kolejny powracający jak bumerang temat: ceny gier konsolowych. Tutaj nie mam zamiaru na siłę twierdzić, że wcale nie wygląda to tak źle (chociaż mógłbym, wyciągając argumenty o platynowych seriach, rynku wtórnym i importach z zachodu) ? prawda jest brutalna: w Empiku ta sama gra na PC kosztuje 80 PLN, a w wersji na X360 ? powyżej dwóch stówek. Matematyki pan nie oszukasz i nie bądź pan głąb. Problem w tym, że nie wszystkie wartości są matematycznie mierzalne, o czym zapominają wszyscy wojownicy spod znaku myszek i klawiatur. Ja widzę to następująco: płacimy za pewien komfort. Komfort, który można streścić w trzech słowach: kompatybilność, jakość, wygoda. Kompatybilność ? a więc gwarancja, że na moim sprzęcie gra się uruchomi i nie będzie działać inaczej niż u kolegi. Jakość ? bo doznania płynące z obcowania z tym tytułem na czterdziestocalowym ekranie, siedząc sobie wygodnie na kanapie są nieporównywalne z garbieniem się nad klawiaturą i wlepianiem wzroku w dwudziestokilkucalowy monitorek, jakkolwiek kosmicznej rozdzielczości by rzeczony monitorek nie miał. I wreszcie wygoda ? co rozumiem jako brak pieprzenia się ze sterownikami, wyłączaniem procesów w tle, szukania w sieci rozwiązań problemów sprzętowych. Gra po prostu działa ? płynnie, na dużym ekranie, w wysokiej rozdzielczości.

     

    Niezmiennie bawi mnie też przytaczany przez zwolenników PC-gamingu argument: "ale ja na moim komputerze mogę zrobić wiele więcej ? teksty pisać, muzykę tworzyć, grafikę robić, filmy montować". Cóż mogę powiedzieć ? to się chwali, ze próbujesz. Ale z własnego doświadczenia wiem, że jeśli się w ten sposób zacznie zarabiać na życie, to jakoś nagle komputer przestaje być traktowany jako maszynka do gier, a staje się tym, czym w istocie jest ? narzędziem pracy. Spytajcie dowolnego grafika / muzyka / programistę czy walczy ze swoim sprzętem o klatki animacji w Modern Warfare ? na pewno nieźle się ubawi. Do gier służą konsole ? jakkolwiek strasznie to zabrzmi ? i doskonale o tym wiedziałem w momencie, gdy kupowałem każdą z maszynek stojących pod moim telewizorem.

     

    Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że w pewnym momencie tej pyskówki, o której pisałem na początku tego felietonu pojawiło się zdanie: "bo wy to tylko potraficie płytę włożyć do napędu, a żeby grać na PC to trzeba mieć pojęcie jak to wszystko działa". Ach. Odebrało mi mowę. Bo widzicie, drogie dziatki, gimnazjaliści kochani ? można wiedzieć dokładnie jak działa PC (i to na poziomie, o którym większość z was może tylko pomarzyć), a mimo to ? a nawet właśnie dlatego ? wybrać konsolę. Parafrazując klasykę: "widziałem rzeczy, w które wy, pokolenie Windows, nigdy byście nie uwierzyli. Gasnący powoli zielony piksel w rozdzielczości 320x240 jako rezultat dwugodzinnych zmagań z Pascalem i Asemblerem. 3DStudio w wersji DOS, które zajmowało jedenaście dyskietek. Komputery bez myszek i napędów optycznych, za to ze stacjami dysków 5,25 cala... Wszystkie te chwile przepadną w czasie jak łzy w deszczu".

     

    Ale żarty na bok ? zmierzam do tego, że o tej właśnie prostocie obsługi jaką oferują konsole marzyłem skrycie podczas zmagań z przydzielaniem pamięci w pliku config.sys, żeby wreszcie uruchomić pierwszego Mortal Kombat. Ten komfort ? wkładam płytę i gotowe ? był wręcz nie do pomyślenia, kiedy w czasach "przedustawowych" trzeba było umieć odpalić ARJ z linii komend i znać dokładny adres i przerwanie karty dźwiękowej, żeby zagrać w najprostszą piracką grę przyniesioną z giełdy. Dlatego właśnie dla ludzi takich jak ja konsola była niedoścignionym ideałem, z którego istnienia często nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy. Ale żeby to zrozumieć, trzeba przerobić z komputerem coś więcej niż instalacja najnowszych sterowników pod Windows.

     

    Oddzielną sprawą jest fakt, że choćby miliard gimnazjalistów tupał nogami i tłukł głowami o ścianę ? konsole obecnie rządzą rynkiem. Nie oszukujmy się: one nie są już przyszłością elektronicznej rozrywki, tylko jej teraźniejszością. W tej chwili na palcach jednej ręki pracownika tartaku można policzyć developerów (i mówię tu o developerach z prawdziwego zdarzenia, a nie firmach krzak, których produkty można kupić tuż po premierze za 19,99 PLN), którzy nie biorą pod uwagę konsol jako platformy docelowej. Tych, którzy wypuszczają gry wyłącznie na PC jest jeszcze mniej. Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to znaczy, że przesiedział ostatnie pięć lat pod jakimś kamieniem, ewentualnie jest ślepy, głuchy i do jego osady nie dotarła jeszcze elektryczność. Zastanawia mnie tylko ? jakim cudem bez elektryczności jeden z drugim potrafi wysłać komentarz na portal Onetu? Medżik.

     

    Obserwuję branżę elektronicznej rozrywki przez pół mojego życia i widzę, że takiej sytuacji jak dziś jeszcze nie było ? oto na naszych oczach zdycha rynek gier na PC. Jeszcze kilka lat i zostaną na nim tylko najbardziej betonowi developerzy, robiący gry "by nerds, for nerds". Tu właśnie dopatruję się przyczyny tych desperackich zrywów na forach internetowych, w których PC-gamerzy mieszają konsolowców z błotem, bojąc się przyznać przed samymi sobą, że oto idzie nowe. Trochę ich rozumiem ? mam świadomość, że trudno jest się pożegnać z platformą, która dała światu tyle dobrych tytułów. Mam tylko nadzieję, że w końcu przyjmą do wiadomości fakt, że tego świata nie da się już uratować i nie będzie pomników dla tych, którzy padli ostatni.

     

    Gdy skończę pisać ten tekst, wyślę go na stronę. Sprawdzę jeszcze pocztę, poczytam parę blogów. A potem wyłączę peceta ? bo czas pracy się skończył ? wezmę pada, wyciągnę z półki płytę z grą, włożę do napędu, włączę telewizor... I już. To takie proste. I takie piękne.

     

    Artykuł pochodzi z serwisu Consoleo.pl:

    http://consoleo.pl/publicystyka/51-felieton/496-klawiatury-na-sztandarach.html

    • Plusik 1
  4. Jedna z pierwszych polskich recenzji:

    http://consoleo.pl/recenzje/2-ps3/449-bioshock-2.html

     

    Czas, by wszyscy sądzący, że BioShock był nie do pobicia, zweryfikowali swój pogląd. Następca okazał się zasłużonym spadkobiercą spuścizny, finezyjnie wykreowanego uniwersum. Kolejna opowieść o podwodnej utopii i raju utraconym zwanym Rapture, ma ten sam mroczny klimat i porywają głębię. Obyło się bez karmienia graczy ?odgrzewanym kotletem? z wieloryba.
  5. Jedna z pierwszych polskich recenzji:

    http://consoleo.pl/recenzje/2-ps3/449-bioshock-2.html

     

    Czas, by wszyscy sądzący, że BioShock był nie do pobicia, zweryfikowali swój pogląd. Następca okazał się zasłużonym spadkobiercą spuścizny, finezyjnie wykreowanego uniwersum. Kolejna opowieść o podwodnej utopii i raju utraconym zwanym Rapture, ma ten sam mroczny klimat i porywają głębię. Obyło się bez karmienia graczy ?odgrzewanym kotletem? z wieloryba.
  6. Nintendo sequelami stoi

    http://consoleo.pl/newsflash/46-gry/374-nintendo-sequelami-stoi.html

     

    Dobrych marek się nie zabija, o tym wie każdy szanujący się developer. Wie o tym także Nintendo, a że są właścicielami praw do wielu znakomitych serii, już w tym roku możemy oczekiwać się wysypu hitów od Big N.

     

    Wieści pochodzą od Satoru Iwaty. Dyrektor Nintendo zapowiedział kilka rzeczy dotyczących planu marketingowego tej firmy na ten rok. Zaczynamy od mocnego uderzenia, czyli od nowej Zeldy na Wii. Już od jakiegoś czasu przygody Linka są w produkcji, ale grę zobaczymy dopiero latem tego roku. A konkretnie, na E3, które odbędzie się w Los Angeles pomiędzy 15 a 17 czerwca 2010. Na tej samej imprezie zaprezentowany zostanie Vitality Sensor dla Wii, wraz z kilkoma wykorzystującymi go tytułami.

     

    A to dopiero początek atrakcji dla miłośników niebanalnej zabawy serwowanej przez Nintendo. Niestety, na razie japońskich, ale przecież pierwszy od czterech lat tytuł z Pokemonami trafi w końcu i do nas. Na razie niech cieszą się skośnoocy właściciele DSów. O gdze nie wiadomo zbyt wiele, nie znamy nawet tytułu. Dostaliśmy za to obietnicę "różnorodnej, niespotykanej rozgrywki".

     

    Jeśli brakuje Wam RPGów na Wii, z pewnością ucieszycie się na wieść o Xenoblade. Wersja anglojęzyczna jest na razie w planach (jako Monado: Beginning of the World), tu pozostaje tylko mieć nadzieję, że dotrze na Stary Kontynent.

     

    Satoru Iwata wspomniał jeszcze o trzech tytułach wychodzących w tym roku w Kraju Kwitnącej Wiśni. Metroid: Other M latem, oraz trochę później Last Story od Mistwalkera i Super Mario Galaxy 2.

     

    CEO Nintendo zaprzeczył również plotkom o Wii HD. Jego zdaniem poprawiona grafika to za mało, by wydawanie nowej konsoli miało sens. Ciekawe, czy zmieni zdanie, jeśli ich konsola przestanie się sprzedawać. Nie, żeby groziło jej to w najbliższym czasie, ale może kiedyś?

  7. Gran Turismo 5 już jesienią?

    http://consoleo.pl/newsflash/46-gry/367-gran-turismo-5-ju-jesieni.html

     

    Jeden z pracowników Sony Computer Entertainment Europe zdradził, że Gran Turismo 5 wyjdzie jeszcze "tej jesieni, przed świętami", chociaż data nie została jeszcze ustalona.

     

    Słowa te padły z ust Jamesa Armstronga, pracownika portugalskiego oddziału SONY, w wywiadzie dla hiszpańskiej strony internetowej. Należy brać poprawkę na to, że ta sama osoba twierdziła wcześniej, że symulator wyjdzie jeszcze w drugiej połowie 2009 roku. Jak wiemy nic z tego nie wyszło, dlatego nie należy brać tej informacji do końca poważnie. Jednak chyba już najwyższa próba, aby produkowane od 5 lat wyścigi ujrzały światło dzienne. Czas zarobić na tytule, na którego tworzenie wydano już ponoć około 60 milionów dolarów.

     

    Alien vs. Predator - demo już w czwartek

    http://consoleo.pl/newsflash/46-gry/369-alien-vs-predator-demo-ju-w-czwartek.html

     

    Jeśli wierzyć donosom, jakie dochodzą z serwisu AvPGalaxy, już w czwartek będzie można przetestować demo Alien vs. Predator na PS3 i X360.

     

    Takie sygnały zresztą dochodziły już wcześniej od samych producentów gry ? firmy Rebellion, którzy dodatkowo ogłosili, iż demko prócz single player?u umożliwi przetestowanie trybu sieciowego.

     

    Dodatkowo warto wspomnieć o fakcie, że data wydania demka pojawiła się na Xbox Live w formie spotu reklamowego. Co prawda szybko został stamtąd usunięty, lecz serwis AvPGalaxy zapewnia, że czwartek to pewny termin i ręczy za jej wiarygodność.

     

    Jeżeli faktycznie tak będzie, to już w najbliższy czwartek szykuje się niezła jatka na Xbox Live i PSN?ie.

     

    A teraz najsmaczniejsze - najnowsze, ŚWIETNE screeny!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...