Skocz do zawartości

Walker

Użytkownicy
  • Postów

    141
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Walker

  1. Doskonale! Zawsze chciałem pograć profesjonalnie w jakąś dobrą grę figurkową lub strategię planszową. Ale do szału doprowadzał mnie prozaiczny fakt niszczenia się i gubienia sprzętu. Dlatego taka gra, odpowiednio dynamiczna, mogłaby zawojować serca paru podobnym do mnie. Jeszcze dodajmy do tego może możliwość zakupu dodatkowych jednostek lub broni za kasę i byłoby fajnie, byleby nie przesadzili w żadną stronę. Jedyne co boli, to to, że póki co screeny nie zadowalają jednym z ważniejszych aspektów - grafiką.

  2. Metal Gear Solid 4: Guns of The Patriots

     

    Plusy:

    - Wygląd postaci to czysty artyzm!

    - Różnorodność rozgrywki,

    - Doskonałe przerywniki dające kopa przy odpowiednim nagłośnieniu,

    - Tryb online na zadowalającym poziomie

     

    Minusy:

    - Patrząc przez pryzmat poprzednich odsłon serii, minusem można nazwać sprawę pokpienia fabuły i zakończenia jej w dość barbarzyński sposób,

    - Niektóre postacie wychodzą już poza kanon bycia śmiesznymi, bo "takie jest japońskie poczucie humoru". Tym razem są one po prostu żałosne,

    - Brak innowacyjnych motywów. Seria znana była z tego, że każda część dokładała coś od siebie, jak MGS2 i podrzucanie gazet czy sprawdzanie laserów za pomocą dymu papierosowego. Teraz zabrakło nowości.

    - BARDZO słabi i niecharyzmatyczni bossowie z pseudo-tragicznymi przeżyciami. Zapewne bardziej chodziło o eye-candy dla Graczy i skupiono się na dup*ach zamiast na scenariuszu.

     

    Co by nie mówić - dzięki nostalgii i powrocie "na stare śmieci" w pewnym momencie, gra złapała jednak za serce.

     

    8/10

  3. Już sobie miejsce to swoje zdanie, ale proszę Was, moglibyście je chociaż trochę motywować argumentami? Bo to razi w oczy. Co jest takiego w 4 czy 5 akcie poza ostatnimi walkami? Akt 4 obdziera MGS1 z sensu poprzez umożliwienie przejścia całego Shadow Moses w 10 minut. A 5? Składa się z trzech lokacji + śmieszny korytarz, który skopiowano chyba 6 razy żeby przedłużyć gameplay.

     

    Nasuwa mi się tylko porównanie dzisiejszych fanów MGSa do katolików i innych śmiesznych wyznawców absurdalnych religii, które odbierają prawo do własnego zdania a tym bardziej zdania krytycznego. Waszą retorykę podsumowuje ten tekst.

    Czwarty akt musi Cię zachwycić. Jeśli tego nie zrobi znaczy, że nie jesteś fanem MGSa.

     

    pozdrawiam,

    heretyk.

     

    Ty, chłopcze, nie powinieneś przypadkiem czegoś tutaj ukryć, bo spojlerujesz innym? Hm?

  4. Cholera, aż mi się Budokai 3 odpalić zachciało. Cała zabawa nie wygląda tam tak źle, ale kurde, kogo oni mogli tam wpakować? W filmie było z 5 postaci zdolnych do walki? Może przesadzam, ale B3 to to nie dorasta do pięt.

  5. W MGSa gram od czasów PSXa. W jedynkę grałem jeszcze na piracie, którego brat tuż po premierze wersji angielskiej podłapał na targu ze słowami, że to coś w stylu innych, jakże popularnych wtedy, strzelanek TPP. Ja dopiero co wtedy dostałem konsolę na I Komunię Świętą więc smaczki w grach, grafika czy w ogóle tak trywialne pojęcia jak fabuła były dla mnie abstrakcją totalną.

    Ale angielskim władałem świetnie. A mój 19letni, wtedy, brat - nie. Dlatego on w MGSie się nie zakochał, ukończył go, ale nie obejrzał nawet jednego filmiku, tylko grał aby grać, dla niego to był "Resident Evil bez zombie". A ja grałem, czytałem, słuchałem i chwytałem się smaczków jak strażnicy, którzy zachowywali się przynajmniej trochę po ludzku (znak zapytania nad głową i pytanie "Co to było?"). Potem były jazdy typu Meryl, Psycho Mantis, Wolf, Otacon, kamuflaż na 4 żołnierzach zamkniętych ze mną w windzie czy walka z helikopterem a później REXem.

     

    Po co to mówię? Przez sentyment. Wtedy nikt nie patrzał na grafikę, mimo, że gra i tak miała jedną z najlepszych opraw wizualnych w ówczesnych czasach. Ale nikt niczego od niej nie wymagał. A przy kolejnych MGSach fabuła zagęściła się, wymagała większej ilości przerywników, ale też i wymagania Graczy rosły. I, o ile dla mnie ta gra nie musiała już spełniać żadnych oczekiwań poza fabułą, bo grałem w nią dla fabuły, tak inni najwidoczniej uważali odrobinę inaczej. Tak czy inaczej MGSy od 1 do 3 były świetne. Każda postać była doskonała.

     

    A teraz mamy MGS 4. Przyznam się - gry jeszcze nie ukończyłem. Ale chcę już teraz napisać co o niej myślę. Jedyna gra w jaką grałem przedtem na PS3 to demo Uncharted oraz, przez 4 godziny, Killzone 2. Następnie wymieniłem K2 na MGS 4 właśnie. Graficznie nigdy nie wymagałem totalnego wydymania moich gałek ocznych. A jednak ta gra to zrobiła. Na poziomie podobnym do K2. Ja się nie znam pewnie, wiem, ale ja piszę tą opinię, bo może ktoś inny również jest Graczem podobnym do mnie i opiera się na własnej opinii czasami zamiast czytać czasopisma czy serwisy. Ja słyszałem, że grafa jest tylko dobra, i była świetna, taka jak w K2. Wiem, że można gadać o teksturach itp., ale postacie zostały stworzone świetnie, szczególnie ich twarze. Przez połowę gry myślałem, że filmiki są w słabszej jakości, bo widać na nich było "ząbki". Co się później okazało? Ząbki są, bo filmiki wszystkie są puszczane z możliwością przybliżenia. Przy przybliżeniu nie ma ani jednego ząbka, widać wtedy, że naprawdę się postarano.

     

    Graficznie jest świetnie.

     

    Dźwięk? Przy moim 5.1 oraz załączonym odsłuchiwaniu wiadomości w codecu przez słuchawkę bluetooth mogę powiedzieć, że wrażenia są niesamowite. Jak w dobrym kinie. Jak w zaj*bistym kinie.

     

    Grywalność. Tutaj nie musiałem się niczego spodziewać - połączono jak dla mnie MGS3 i MGS2, obie mi się szalenie podobały toteż nadal mnie rajcują. Brakowało mi tylko dłuższych misji, za szybko się kończyły albo były zbyt proste. Przy przechodzeniu do następnej mapy podczas misji automatycznie resetował nam się alarm. Tego w MGS3 nie było. Może to właśnie tego wina?

     

    No i fabuła. Nie znam całej, ale, poza wieloma dziwactwami, które były większe w tej części serii niż w jakiejkolwiek innej, nadal uważam, że fabularnie MGS to seria naprawdę doskonała fabularnie. Zabrakło co prawda dobrych bossów, bo w tej części są najsłabsi i szalenie łatwi do pokonania/uśpienia, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie inne postacie nieźle budują napięcie. Ale jednak brakowało mi tego czegoś. Cały czas. I cholera wie czego. Może dowiem się po ukończeniu 5 aktu? Jak tak, to napiszę.

     

    W tej chwili MGS prywatnie to dla mnie taka mocna "dziewiątka"...

  6. A ja? A ja powiem tak - Digimon World 2. Gra na PSOne, czysta magia. Łapanie stworków, ewoluowanie ich, łączenie ze sobą itp. tak aby mieć swoją złotą trójcę - to była ostra jazda. A propos jazdy - poruszanie się po labiryntach odbywało się specyficznym czołgiem z określonym paliwem. Dokupowanie większego baku czy lepszego pancerza - kolejna magia. Nabite miałem 240 h, nabiłbym więcej, kurde, chyba nawet zacznę grać w tej chwili... Stawiaj dychę, nawet dwie dychy.

     

    Kolejny niedoceniony tytuł przez wielu to SkullMonkeys. Też na PSOne. Przygody Klaymen'a były prześwietne, a ta muzyczka, klimat i długość giery! Damn, a widzę, że średnio gra podostawała oceny 5. Dla mnie to bite 8. Za ten humor i za tą przygodę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...