Skocz do zawartości

Atmosfear

Użytkownicy
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Atmosfear

  1. Ad. 1
    Nie wiem, nie chciał się przyznać. Słaby gość raczej. Pożyczał ode mnie niby na ratę kredytu, ale teraz widzę, że raczej na jakieś łatanie błędów Matrixa...

    Ad. 2
    Jak będzie stary i pomarszczony, to pewnie nie będzie czaił o co cho. Jak powiedział (albo nawet i napisał) klasyk, jedynym pozytywem tych tatuaży będzie brak problemów przy identyfikacji zwłok.

    Ad. 3
    Czy bolało? Nic nie mówił, ale mam wrażenie, że najbardziej tego bałwana bolała głowa.

  2. 7 godzin temu, poniedzialek1001 napisał:

    Największym problemem tego filmu jest jego tytuł. Weźcie sobie wyobraźcie jakby to był spin-off trylogii, który nazywałby się po prostu „Resurrections”. W ogóle bez używania Matrix w tytule.  Wtedy to miałoby sens. Stworzony tylko przez jedną z sióstr, bez nastawiania się na jakość zbliżoną do trylogii i w ogóle wszelkie nawiązania stawałyby się tylko ciekawymi smaczkami i okiem puszczanym w stronę widza. I z takim nastawieniem mógłbym polecić ten film. 
    Edit: A być może jeszcze lepiej by to zagrało, gdyby to było w formie mini-serialu np. 3 odcinkowego anime na VOD. 

     

    Serial anime już był. Może nie serial, a seria. W 2003 roku wypuszczono Animatrix - serię 9 krótkich filmów animowanych osadzonych w uniwersum Matrixa, wyjaśniających, uzupełniających bądź poszerzających pewne kwestie z trylogii.

  3. A ja napiszę dość przekorny post. Byłem w kinie na seansie wczoraj wieczorem i jestem na tak.

     

    Zdaję sobie sprawę, że film wzbudza skrajne emocje, ale po tylu negatywnych komentarzach, tak tu, jak i praktycznie wszędzie indziej, stwierdziłem, że muszę go w końcu obejrzeć, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Nastawiony byłem co najwyżej ostrożnie i po zakupie biletu oraz największego dostępnego opakowania naczosów obawiałem się, że to właśnie naczosy będą lepszą inwestycją. Tym bardziej, że kosztowały więcej niż bilet.

     

    Po obejrzeniu nasuwa mi się skojarzenie z czwartą częścią Rambo. Byłem na prapremierze i co mogę napisać. Mianowicie, że czwarty Rambo to odgrzewany kotlet, odcinanie kuponów, skok na kasę fanów serii, sztucznie naciągnięta fabuła itd. itp. To wszystko jest prawda, co nie zmienia faktu, że film oglądało się całkiem przyjemnie i wyszedłem z kina zadowolony.

     

    Podobnie z czwórką Matrixa. Mam wrażenie, że [prawie] wszyscy szli na ten film w oczekiwaniu na co najmniej taki kamień milowy, jak w swoim czasie jedynka i przy okazji kandydata na całą półkę Oscarów. Nie tędy droga...

     

    Pamiętam czasy, kiedy wyszła pierwsza część. Zachwyty ze wszystkich stron, a przez następne cztery lata wszyscy czekali z wypiekami na twarzy na dwie kolejne części, wyobrażając sobie, czego to twórcy nie wymyślą, jak się potoczy fabuła i czego to dalej nie będzie. Ja miałem to szczęście, że przegapiłem jedynkę, więc odpuściłem premiery dwójki i trójki. I wybrałem się kiedyś na nocny maraton filmowy, kiedy grali całość po paru latach. Obejrzałem ciągiem wszystkie trzy części, mając pomiędzy nimi tyle czasu na zastanowienie, co wizyta w wc i szybki dymek przed kinem (wtedy jeszcze paliłem). I co się stało? Odbieram do dziś trylogię jako spójną całość, bez marudzenia, że dwójka to, a trójka tamto.

     

    Zatem w taki sam sposób nastawiłem się do czwórki – nie oczekiwać nie wiadomo jakich cudów, tylko obejrzeć bez ciągłego porównywania do poprzedników.

     

    I jak to mówią – szału ni ma, d…y nie urywa, ale jakiejś strasznej tragedii też nie stwierdzam (a przynajmniej takiej, jaką można sobie wyobrazić na podstawie płynących zewsząd opinii).

     

    A wręcz znalazłbym kilka plusów.

     

    [SPOILER] Dla mnie bardzo fajnym pomysłem było wprowadzenie roju w miejsce agentów. Trochę mi się to skojarzyło z filmami o zombie, które to akurat lubię. Drugie skojarzenie to tryb hordy znany z gier. Zaimplementowanie tego pomysłu w Matrixie – jestem jak najbardziej na tak. Plus „kamikaze” skaczący na główkę z okien wieżowców, aby ustrzelić motor. Miodzio. [KONIEC SPOILERA]

     

    [SPOILER 2] Moim zdaniem dowodem na to, aby filmu nie brać zbyt na poważnie, była scena walki bohaterów z wygnańcami. A dokładniej nie sama scena, tylko wprowadzenie do niej postaci Merowinga, zdegradowanego do roli bezdomnego dziada spod Centralnego, plującego się do bohaterów, jaki to los go przez nich spotkał w zupgrade’owanym Matrixie. Z jednej strony ciągłe odwoływanie się w czwórce do najbardziej kultowych motywów z trylogii, a z drugiej totalna kpina z jednej z najpotężniejszych i najbardziej charakterystycznych postaci. Samo to świadczy IMO, żeby na film spojrzeć z przymrużeniem oka. [KONIEC SPOILERA 2]

     

    Kończąc – dla fanów jak najbardziej może być, ale bez oczekiwania na cuda. Dla osób nie znających serii nie polecam, bo jednak wypada mieć jakiś background, żeby obczajać podstawy.

    • Plusik 2
    • Dzięki 1
  4. Takie sobie zdarzonko...

     

    Poszedłem wczoraj do jednego z warszawskich Empików (chyba nawet tego największego - na ścianie wschodniej), żeby dowiedzieć się dla kumpla o ceny XBoxów 360. Pan z obsługi przeszedł się ze mną do odpowiedniej półki, zaprezentował wszystkie aktualnie dostępne wersje wraz z przedstawieniem cen i poinformowaniem mnie, co dany zestaw ma, a czego nie itp. Na koniec zapytałem niewinnie (z czystej - niezdrowej ;) - ciekawości) o cenę PS3. Odpowiedź otrzymałem i...

     

    No właśnie. Poszedł od sprzedającego komentarz "że on nie poleca, bo X jest lepszy". Ja na to, że temat "X vs PS3" jest zbyt szeroki, żeby rzucać aż tak kategoryczne sądy i dodałem, że z różnych źródeł mi wiadomo, że XBoxy to dość awaryjne urządzenia. On bardzo się zdziwił i pyta mnie, skąd niby to wiem, bo on się nie spotkał z częstymi awariami X-ów, mają mało reklamacji, a poza tym najczęściej i tak pada zasilacz, czyli awarie są rzadkie.

     

    Ja na to, że praktycznie wszystkim moim znajomym, którzy mieli XBoxa 360, wcześniej czy później konsola się psuła i że zasilacz szlag trafiał relatywnie rzadko. Ostatni przypadek - kumplowi siadło coś z grafiką. Ten wybałuszył oczy i stwierdził, że to jakiś ewenement. Dodał, że nawet jeśli konsola się zepsuje, to i tak jest bardzo dobry serwis (tu wkroczyła jego koleżanka z supportem) i przychodzi do mnie do domu pan z firmy kurierskiej i za max 3 tygodnie mam nieśmiganą nówkę sztukę XBoxa 360.

     

    Podziękowałem za fachową obsługę i poszedłem do domu.

     

    Ciekawe, nie? :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...