Skocz do zawartości

Marcin D.

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Marcin D.

  1. Swoją opinię na temat pisma przedstawiłem na ppe.pl:

     

    Cena wyższa o 25 procent, bo wyniki sprzedaży spadły o 20 procent. I spadać będą nadal, bo oprócz zaklęć RedNacza i stosowania nadmiaru funkcji metajęzykowej, PSX jest już innym pismem. Połowę gazety wypełniają krótkie newsy, które każdy z nas przeczytał dziesiątki razy z nagłówków RSS-ów, dopełnia je zaś klon festiwalu opolskiego na wybór gry roku, tak kur*wsko z dupy wzięty pod względem kryteriów, że chyba skierowany do ludzi, pozbawionych zdolności poznawczych i umiejętności samodzielnego wysuwania wniosków. Doboru recenzji się nie podejmuję, bo gusta bywają różne, wiele też zależy od runku. Merytoryczna ich zawartość jest niestety coraz słabsza, sprowadzająca się jedynie do banalnego relacjonowania odczuć, ostrożnego streszczania, próby charakterystyki mechaniki gry w zestawieniu z innymi przedstawicielami gatunku lub poprzednimi częściami, jeśli recenzowana jest któraś tam część. Odnoszę wrażenie, że nowym redaktorom pióro ciąży dłoni jak ku*wie komunia w gardle. Recenzje są sztampowe, jakby nad biurkami piszących wisiało "10 porad Butchera na dobrą relację". O narracji pierwszoosobowej i fabularyzowaniu wstępu do recenzji streszczeniem gry nawet nie wspominam, bo takie opisy omijam szerokim łukiem - świadczą tylko o tym, jakie męczarnie przeżywa recenzent, gdy przyjdzie mu wypełnić szpaltę.

     

    Nowe PSX Extreme jest tworem, który dostosowuje się do zerowego stylu publicystyki, nijakości rynku i nabytej w drodze zmodernizowanej edukacji głupkowatości odbiorcy. Zmiany nie są fenomenem, a odpowiedzią na potrzeby większości konsumentów, którzy chcą otrzymywać pismo zróżnicowane, oczo(pipi)no-kolorowe (lub po prostu modne, wpisujące się w pewien kanon, standard - podobnie jest ze stronami WWW), nietrudne w odczycie, czyli zrozumiałe. Za 5 lat, nowi redaktorzy nie będą musieli znać zasad ortografii, a za 10 - zrezygnują ze znaków diakrytycznych, bo pokolenie "gadu-gadu" będzie się krzywiło. Zgadzam się z Redaktorem Naczelnym - zmiany są konieczne. Taki jest świat, że na dalszy plan przesuwa się pasję, jaka do niedawna towarzyszyła PSX-owi, przysparzała mu zagorzałych fanów i przy okazji pozwalała zarobić "w miarę". Dzisiaj liczą się modele biznesowe, prognozy, słupki, wyniki i ku*wa synergia.

    Zaś wczoraj, między przystankami "Uniwersytet Ekonomiczny" a "Hotel Senator" w Katowicach, przeczytałem felieton Moniki, który ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że pora zrezygnować z kupowania PSX Extreme.

     

    Pani Moniko, jeśli kobieta dba o linię i jest typem fitness, z pewnością ostatnią rzeczą, na jaką będzie miała ochotę, to gibanie się przed ekranem telewizora zamiast w profesjonalnej siłowni, wśród profesjonalnych trenerów i koleżanek, które również wydały 400 zł na karnet. Sugerowanie, by "damy" grały w SIMS-y, rozbawił mnie do łez. Uszami wyobraźni słyszę odpowiedź 35-latki w spodniach z Tommy'ego Hilfigera i o menadżerskim statusie zawodowym, która reaguje na zachętę w stylu "stwórz własną postać, wybierz ciuszki, zalicz imprezę". Nawet Sebek z drużyny Kapitana Bomby nie plecie takich bzdur. Jednej rzeczy zabrakło mi w Pani felietonie (struktura - notabene - cudowna. W liceum dostałaby Pani piątkę) - oprócz "odpowiedniej ilości wiosen na karku, żeby mieć własne poglądy na życie", nie napisała Pani nic o swoim wieku. Skoro jednak operuje Pani nowomową w stylu "mój facet", śmiem sądzić, że mężem jeszcze nie jest, a dzieci nawet nie śnią się Pani o nocach... Podsumowując: poziom ogólności i banalności wniosków dorównuje recenzjom gier. Jest Pani godna, by być nowym członkiem "zagrody". 7 miesięcy temu nie znalazłaby Pani zatrudnienia w PSX Extreme. I z pewnością ma Pani "zbyt mało wiosen na karku", by udzielać rad ludziom, którzy jeszcze do niedawna byli targetem pisma, zaś obecna grupa docelowa chyba nie ma takich problemów.

     

    Dziękuję, było mi bardzo miło przez ostatnie lata.

    • Plusik 8
    • Minusik 1
  2. W serwisie Polygamia - odpowiednikowi branżowego "Faktu" - znalazłem dzisiaj taki oto artykuł:

    http://polygamia.pl/...r___gracze.html

    Oryginał dostępny jest tutaj:

    http://ubermlin.word...ji-gier-gracze/

     

    W skrócie, autor próbuje udowodnić, że niezależnie od jakości tłumaczenia, gracze zawsze będą niezadowoleni. I powołuje się na... tłumaczenia tytułów filmów, którzy głupi komentujący głupio przywołali. Innymi słowy - najsłabszym ogniwem w procesie lokalizowania gry jest postać GRACZA. Do napisania tekstu zmotywowała autora dyskusja wokół rychłej premiery gry Deus Ex: Human Revolution ("Bunt ludzkości").

     

    Odkrywczość autora tekstu wprawdzie nie przekonała mnie, by Amazona zamienić na rodzimego sprzedawcę i jednak przesiąść się na polskie gry, jednak jednej rzeczy zrozumieć nie potrafię: dlaczego przyczyny złej jakości tłumaczeń nie szuka się... w oryginalnym tytule gry?

     

    Weźmy na przykład owego Deus Ex. W 2000 roku gra nie miała podtytułu, czyli - w tłumaczeniu z łaciny - nazywała się "Bóg z" (od "Deus ex machina" - bóg z maszyny). Dzisiaj gra zyskała podtytuł, dzięki czemu jej tłumaczenie ma więcej sensu: "Bóg (z) buntu ludzkości" lub bardziej metaforycznie: "Duch ludzkiego buntu" ("Duch rewolucji", cokolwiek. Może być nawet coś mickiewiczowskiego).

     

    Wiem, brzmi głupio, ale to nie jest wina ani tłumaczy, ani graczy. Metaforycznie jednak interpretując tytuł, wiemy, o czym będzie gra.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...