Skocz do zawartości

Ural

Użytkownicy
  • Postów

    294
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ural

  1. Teraz jest jasna. Niech nikt nie pisze jednak bzdur, że nie było problemu... Wiem, że nie macie wpływu na to czy kolporter dostarczy gazetę czy nie, ale jako czytelnicy logiczne chyba, że z pretensjami nie uderzamy do nich tylko do was. Taka odpowiedz jak Twoja Ural powinna pojawić się już tutaj w sobotę 20 lutego, a nie komentarze Fenixa, który idzie w zaparte, że gra muzyka. Wpływu na kolporterów nie macie, ale uwagę zwrócić chyba możecie...

     

    Hola, hola, zbyt daleko idące wnioski z tego wyciągasz. To co ja pisałem było ogólnie na temat obsuw, a nie tej konkretnej sytuacji. A co do numeru #151, to wpadki tu żadnej nie ma, bo 20 lutego wypadł w sobotę. Data "20 każdego miesiąca" jest stała, bo tak celujemy, ale jak 20 danego miesiąca wypada w weekend, to łatwo się domyślić, że w kioskach miesięcznik może być nawet w poniedziałek. Kalendarza nie przeskoczymy i tego, jaki dzień wypada na 20-ego (może wypaść np. w niedzielę i... pupa). Prenumeratorzy dostali np. swój numer już 19-ego lutego. Dlatego żadna wpadka, tylko najzwyklejszy w świecie weekend. Stąd najpewniejsza jest prenumerata, jeśli ktoś chce mieć PE wcześniej i nie biegać po kioskach.

  2. Z drugiej strony skoro dystrybutor nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, to może dla dobra własnego, jak i czytelników warto by jakoś to z nim uregulować lub jak to nic nie da, zmienić go na lepszego. W końcu zakichanym obowiązkiem dystrybutora jest dostarczyć pismo na czas i dostaje z to wcale nie małe pieniądze.

     

    A jakich poważnych dystrybutorów prasy znasz poza Ruchem i Kolporterem, żeby ich zmieniać na lepszych? :)

     

    Wiadomo, że jeśli firma kolportująca nawali, to musi się tłumaczyć, jeśli drukarnia nawiali, musi się tłumaczyć, tak jak PE musi się tłumaczyć, jeśli np. chce oddać za późno coś do druku i np. wypadnie z kolejki... Naczynia połączone i ogólnie na pewne rzeczy redakcja jako taka nie ma wpływu. Od naszej strony wszystko było ok, a że mieszkamy w Polsce, a nie innym kraju, to różne dziwne rzeczy się dzieją. Zresztą PE jest zawsze oddawane do druku w terminie, właśnie ze względu na kolejkę w drukarni - gdybyśmy z niej wypadli, to obsuw byłby spory (nie wspominając o kosztach). Na poślizgi u kolporterów nie mamy wpływu, choć jeśli komuś to zrobi dobrze, to w imieniu redakcji mogę to wziąć na klatę i napisać sorry. Szkoda tylko, że nie my tu nawaliliśmy. Musisz Kondej pamiętać, że od chwili oddania numeru do druku (a to się zawsze odbywa w terminie, przypominam) redakcja przestaje mieć wpływ na to, kiedy znajdzie się numer w kioskach (pomijając zapisy w umowie oczywiście, ale wszelkie obsuwy pojawiają się wtedy w uproszczeniu na linii drukarnia, kolporter, kioski/saloniki prasowe). Rozpisałem się, ale może dzięki temu sprawa będzie jasna ;).

  3. Chłopie, ale co chcesz mi tu odowadniać, że X360 ma biblioteki z DX'a? A co ja wyżej napisałem? Może przeczytaj uważnie mój tekst, to zrozumiesz. X360 może obsługiwać efekty z DX10 i DX11, bo to tylko zależy od Microsoftu. Xenos nie jest kartą przynależącą do jakiegokolwiek pakietu DX, jak karty na PC! Chyba piszę po polsku, prawda? Tylko pecetowcy sobie przyrównują Xenosa do R600 (Radeon HD 2000/3000) i stwierdzają, że skoro te karty na PC wykorzystują tylko biblioteki DX9, to konsolowa wersja to samo. Więc powtarzam po raz n-ty - bzdura. Sytuacja z chipami typu RSX i Xenos wygląda jak z kartami Quadro - niby to samo, a zupełnie co innego. A karty oparte na R600 nie obsługują na PC DX10 nie bo się nie da, tylko bo się nie opłaca (ludzi się zmusza do kupowania nowych kart graficznych).

     

    I tyle na ten temat i faktycznie nie róbmy tu offtopa.

  4. Ural nie zrozumiesz

    xds.xbox.com ( nie wiem jak się zwie portal z narzędziami developerskimi pod PS3 )

    uzyskaj dostęp, ściągnij SDK 9328.9, zainstaluj + C# + DirectX

     

    Zobaczysz że np. X360 korzysta w pełni z DirectX. Zresztą siedzi tam RADEK ( TAK TEN SAM CHIPSET CO W PECETOWYM, mogę Ci nawet zrobić jego zdjęcie bo z ciekawości rozebrałem )

    Tak więc skoro jest to radek i wspiera DX + OpenGL nie wyciągniesz więcej niż te biblioteki mają. To już nie czasy PS2 gdzie była dedykowana platforma. PS3 ma 7800 ( jak mnie kolega poprawił ) lecz troszkę inny RSX którego to wspiera PsyhX ( taki wyjątek ) gry sa w pełni na OpenGL.

     

    Zainstaluj SDK stwórz jakiś obiekt z cieniowaniem ( coś prostego ) zobaczysz ograniczenia jakie są. Po czym odpal Visual Studio zrób to samo ale pod DX 11 Runtime, zobaczysz ile więcej idzie zdziałać.

     

    To są ograniczenia sprzętowe, tyle. Procek jest stricte PECETOWY ( GPU )

     

    Co dalej nie zmienia faktu że gra to symulator fizyki.

     

    I tu muszę poprzeć zdanie Grigori, gra dobra jako symulator roślinności, teraz jako odwzorowanie architektury. Porównajcie gameplay z Crysis ( Crytek ) a FarCry2 ( EA )

     

    Który jest lepsiejszy.

     

    Ludziska, nie dajcie się podpuszczać bzdurom, które opowiadają ludzie nie mający zielonego pojęcia o konsolach. Jeśli chodzi o XNA, to owszem, jest to system wspólny dla X360 i PC, ale nic poza tym. Jeśli ktoś nie siedzi w temacie, to porównuje sobie chipy z konsol do odpowiedników pecetowych i wyciąga z tego całkowicie idiotyczne wnioski. Nie będę nawet pisał o konsolach, tylko pozostanę na rynku PC. Otóż na PC występują karty Nvidii zwane Quadro. Koszt takiej karty? Nawet kilkanaście tysięcy zeta - ot, dla przykładu tu mamy Quadro FX 5800 (http://allegro.pl/item955724833_nvidia_quadro_fx_5800.html - cena 12500 PLN). W rzeczywistości jest to zwykła karta PeCetowa, a konkretnie Nvidia GTX 285 (ten sam chip). Różnice techniczne często w Quadro nawet nie występują. Cena GTX 285? 10x niższa od Quadro (ok. 1200 PLN). Czemu, wszak to niby dwie takie same karty? Sterowniki moi drodzy, sterowniki i wsparcie producenta. A co za sterownikami idzie masakrycznie większa wydajność w wybranych aplikacjach - w przypadku kart Quadro chodzi o aplikacje CAD. Dodam, że na lewo da się zainstalować te sterowniki dla zwykłych Nvidii i wtedy działają jak Quadro. I z chipami w konsolach jest dokładnie tak samo - ich wydajność jest w rzeczywistości zupełnie inna niż ich odpowiednika na PC. Co więcej poprzez firmware ta wydajność ciągle może być zwiększana przez kolejne optymalizacje. Jeśli natomiast chodzi o funkcje znane z DX, to sprawa jest prosta - konsola jest Microsoftu, więc jest DX, ale kwestie efektów obsługiwanych przez konkretny pakiet zależą tylko od MS. Myślisz, że DX10 nie trafił na XP dlaczego? Bo się nie dało, czy żeby kupować Vistę? Wszelkie efekty z DX10 i 11 są osiagalne zarówno na PS3 (bez problemu, bo PS3 nie ma nic do DX), jak i na X360. I wydajność obu chipów jest znacznie większa, niż odpowiedników z PC pomimo, że to niby podobne chipy! Konsola, to nie PeCet, więc wszelkie zasady z PC nie powinny być odnoszone do konsol. Dodam, że np. w PS3 za grafikę GPU może w ogóle nie być teoretycznie odpowiedzialne (Sony rozważało całkowitą rezygnację z GPU przy projektowaniu PS3). Dodam też, że są developerzy i "developerzy". Nie wszyscy od producentów sprzętu dostają to samo (inaczej się traktuje 1st party, inaczej 2nd, inaczej 3rd).

  5.  

     

    Zobacz co siedzi w konsolach.

    7950 X2 w X360 w PS3 coś podobnego, dx 9.

     

    Może i będzie tak wyglądać, zmarszczki etc. Ale już oświetlenia/odbicia ( vertex shader / bummaping ) wątpie.

     

    DX9 w konsolach, hmmm, a to jakieś novum. Nie wiedziałem, że DirectX jest jakimś multiplatformowym standardem i że konsole go mają. I nie piję tu dokładnie do Twojej wypowiedzi, ale wielu (głównie PeCeciarzy) popełnia podstawowy błąd, tj. chipy z konsol porównuje do pecetowych i stwierdza, że są to odpowiedniki kart kompatybilnych z DX9, więc konsolowców ominą efekty z DX10, czy DX11. Tiaaa... szkoda tylko, że to bzdura. Konsola, to nie PC.

     

    Do czego zmierzam. O ile FarCry był rewelejszyn! o tyle FarCry:I już średni, a dwa Crysis to nie wiem co ma być ( mówię o gameplay )

    W te gry ludzie grają aby sprawdzić co ich sprzęt potrafi, bo jak grę odpaliłem na 8600GT, to wyłączyłem, gameplay słaby, do tego nie wyglądało to jak na benchmark.pl

     

    Nie wiem jakim cudem utarła się opinia, że Crysis, to gameplay'owo gra do dupy. Owszem, pierwszy był do połowy średniawy, ale potem to już wypasik. Z kolei Crysis Warhead w całości jest bardzo solidną produkcją od strony rozgrywki i cały czas coś się dzieje. Zresztą polecam tutaj filmik mojego autorstwa - to ma być nudna gra?

    (oczywiście grane na padzie ;))

     

    Ogólnie, nie ma co popadać w stereotypy. Oba Crysisy, to solidne produkcje - przy czym Warhead jest gameplay'owo lepszy. Jaka będzie dwójka rzecz jasna nie przesądzam, ale nie ma co z góry zakładać, że będzie nudna i kiepska.

     

    Nie sądzę aby gra notowała jakieś sensowne cyferki w sprzedanych kopiach, ponieważ jeżeli ktoś zobaczy to na wypasionym PC ( nawet na filmiku w HD ) z fizyką sensowną ( a.k.a Ageia ) to raczej średnio zabierze się za grę.

     

    Fizyka robi swoje ( ani GoW, ani KZ nie dorównuje ) lecz cały gameplay nie będzie mocny ( chyba że Crytek się postara tym razem )

     

    J/w a co do fizyki, to całkowicie się nie zgadzam. Mam kompa z kartą Ageia (zresztą teraz już PhysX należy do Nvidii, a chip przemianowano na CUDA) i testowałem Crysisa na wszelkich możliwych ustawieniach i nie ma tam niczego, czego konsole by w 720p nie pociągnęły. Bo można rozwalać drzewka? Dajcie spokój.

     

    Ja pewnie grę odpale, lecz tylko w celu porównania, na czym ładniej wygląda, czy na archaicznym 8800GTS 320, lub 9600GT czy na X360 lub PS3... no i sprawdze co archaiczny X48 zmienia w stosunku do G31 ( chipset )

     

    Akurat w 8800GTS, czy 9600GT (zwłaszcza po SLi) nie widzę nic archaicznego. Crysis 2 nie wprowadzi rewolucji, w końcu to cały czas ten sam silnik, tylko poprawiany. Zresztą taka ciekawostka - lepiej wyglądający i nowszy Crysis Warhead śmigał płynniej od swojego protoplasty. Dlatego w/w karty spokojnie poradzą sobie z dwójką (w 720p i przy umiejętnej konfiguracji). Dodam, że sequel nie wygląda na tyle za(pipi)iście, bym zbierał zęby z podłogi. Proponuję przyjrzeć się chociażby budynkom - wyglądają jak prostopadłościany z nałożoną teksturą. Będzie to oczywiście świetnie wyglądająca produkcja, ale już takiego wrażenia jak oryginał nie zrobi. Zresztą (pomijając kwestię interakcji) dżungla w Uncharted 2 prezentowała się ciekawiej niż w Crysisie (większa szczegółowość, więcej smaczków, lepsza koncepcyjnie, fajniej wyglądająca - rzecz jasna też bardziej plastyczna i bajkowa, ale wniosek ogólnie jest taki - grafika, to nie wszystko, a przy tym rozwoju technologii jaki mamy, to już gry i tak wyglądają praktycznie jak rendery - vide: Uncharted 2, czy God of War III). Wiadomo, na mega-wypaśnym PC Crysis 2 będzie wyglądał lepiej, ale pojawia się pytanie - ile warto pakować w sprzęt kasy, by mieć nieco lepsze efekty wizualne w 1 grze? Dla mnie to trochę jak kupowanie Ferrari F60, żeby do roboty dojeżdżać autostradą ;). Czyli dla niedomyślnych: bez sensu.

  6. Jak najbardziej miałem okazję pomacać F1 2010 i pogadać z twórcami, ale niestety ze względu na embargo nie mogę zdradzać na razie żadnych informacji na ten temat. Niemniej jest dobrze! Dodam, że w nowym numerze będą aż 4 strony o tej grze, bo udało mi się dowiedzieć bardzo wielu rzeczy. Zresztą dla fanów wyścigów będzie jeszcze jedna niespodzianka... (nie gra) :)

  7. Formowanie się suchej linii na mokrym torze - jest.

     

    Możliwość opieprzenia swojego zespołu w wywiadach - jest.

     

    Wybieranie przez zespół lidera, który jako pierwszy będzie dostawał poprawki - jest.

     

     

    Gdyby to była prawda i tego rodzaju smaczki znalazłyby się w grze to ojaciekrence, ale na razie się nie napalam, chociaż brzmi to fenomenalnie ^_^.

     

    Zdradzę, że w najnowszym PE (czyli już 20 marca) będzie spory materiał na temat F1 2010 i optymizm jak najbardziej uzasadniony, ale nie spoileruję, bo nie mogę ;) (embargo, itp.).

  8. Jak jakieś 3-4 strony temu zadałem pytanie. Jakie sceny na Was zrobiły wrażenie, co wam się najbardziej podobało, czy zszokowało. To nikt nie odpowiedział więc wygląda na to, że szukanie dziur jest lepsze ;].

     

    Oczywiście zgadzam się z Tobą, w taki sposób HR jest zabijany. Coati napisał, że za pół roku mało kto będzie pamiętał o HR. Potem napisałem to samo, że mam podobne przeczucia. Ale coś mi się zdaje, że nawet szybciej to nastąpi :(. Choć względna cisza w temacie może jest spowodowana zbliżającą się premierą GoW3.

     

    To wynika raczej z wyczerpania się tematu na temat dziur, który utknął w jedynym słusznym punkcie, czyli takim, w którym nikt nikogo nie przekonał do swoich racji :). Natomiast o HR nikt nie zapomni - ani za pół roku, ani za rok, ani za dwa. Ta gra będzie punktem odniesienia dla innych tego rodzaju produkcji i w zasadzie już przeszła do historii. Zaś jeśli chodzi o topic, to myślę że liczne DLC rozruszają tu niejedną dyskusję i odżyją dawne spory, hehe.

  9. Wciąż zastanawiam się nad zakupem. Ograłem niedawno Fahrenheia i mam pytanie. Gry są bardzo podobne,ale czy jest spory skok jeśli chodzi o skutki naszych wyborów?? Czy jest naprawdę tak,że każdy nasz wybór ma konsekwencje?? Czy jednak(jak pamiętam było Fahrenheicie), że wybrać sobie mogłeś,ale i tak twórcy doprowadzili Cie do właściwego rozwiązania,ewentualnie ważne wybory zdarzyły się kilka razy,a reszta to rób co chcesz??;p Bo w takiej grze to właśnie wydaje mi się najważniejsze, kreowanie historii.

     

    Heavy Rain ma 22 możliwe zakończenia, a nie 3, jak Fahrenheit. Zacznijmy jednak od tego, że przy pierwszym podejściu i tak nie jesteś w stanie się przekonać, jak duży wpływ masz na fabułę gry :). Powiem tak - to nie jest tak, że podejmiesz dany wybór i cała główny wątek historii ulegnie zmianie, w końcu cały czas będzie to o Zabójcy z Origami (nie wiem czemu takie polskie tłumaczenie btw, powinno być Zabójca Origami). Ale fakt jest taki, że decyzje podjęte w pierwszych godzinach gry mają wpływ na zakończenie. Konsekwencje poznajemy rzecz jasna w różnych momentach gry, czasem są to bzdury, a czasem rzeczy odciskające swoje piętno na całej grze. Nie są to jednak klocki, z których budujesz co chcesz, bo taką grę musieliby robić pewnie 10 lat. Jest to taki Fahrenheit do potęgi trzeciej ;). Fahrenheit, to dla mnie takie demo techniczne pod Heavy Rain. Jeśli Ci się podobał, to nie wahaj się ani chwili, tylko łykaj Heavy Rain, bo HR jest znacznie, ale to znacznie lepszą grą, a możliwości wyboru masz całą masę i to Ty podejmujesz decyzje.

  10. Też mój ostatni, obiecuję ;).

     

     

     

    Heavy Rain zaliczone po raz kolejny i oto moje spojrzenie na zarzuty względem gry, bo pod tym kątem ją przechodziłem:

     

     

    Jak dla mnie zarzuty w większości bezpodstawne. Skąd Madison wiedziała o Ann Shepperd (czy jak jej tam?). Paco gdy trzymała go za jaja wyjawił nazwisko. Skąd wiedziała o Paco? Z mieszkania nawiedzeńca, gdzie wzięła wizytówkę klubu. Skąd Jayden wiedział o Paco? Z konfrontacji z Murzynem.

     

    Ural, ale Ty właśnie te problemy wymyśliłeś :) Nikt tego nie wskazywał, bo to jest logicznie wyjaśnione w grze.

    Czepialiśmy się tylko, że Madison potrafiła odnaleźć Ann Sheppard, a Jayden nie, co jest dziwne.

     

     

    Już tyle tu było zarzutów, że może mi się faktycznie pomieszało, ale co do tej ostatniej kwestii - Jayden wcale nie musi iść do Ann Sheppard. I po co miałby to robić? Bił się z Origami Killerem, ma filmik z tej walki, zegarek i wszelkie dane potrzebne do namierzenia Shelbiego (co zresztą czyni). Zapewne w tym czasie Madison odwiedza matkę zabójcy. Nie ma w tym nielogiczności, po prostu Jayden poszedł inną ścieżką i rozpoczął od sprawdzenia posiadanych przez siebie dowodów.

     

     

     

     

     

    I teraz pora na niby największe dziury. Skąd Madison znała Jaydena? NIE ZNAŁA i w grze jest to wyjaśnione! Kiedy po wybuchu w mieszkaniu Shelbiego Madison dzwoni do Jaydena, to dzwoni do tego "FBI guy" i witając się mówi: "Nie znamy się, jestem dziennikarką...". Nie ma tu dla mnie żadnej dziury, w końcu to agent FBI zajmujący się sprawą i nie ma nic dziwnego w tym, że jako dziennikarka ma na niego namiar.

     

     

    Nie wiem co Ci się pokazało, ale

    U mnie (i u innych chyba też) Madison mówi "Jedyny gość, któremu mogę ufać". Skąd to przeświadczenie? Jeśli postaci się znają, należy to pokazać. A Madison nie ma nawet na konferencji w sprawie origami killera - taka z niej dziennikarka, jak z koziej d*** trąbka :)

     

     

    U mnie też był tekst, że tylko jemu może zaufać, ale był też ten, że się nie znają. Owszem, nie jest może zbyt fortunne stwierdzenie, że może ufać tylko Jaydenowi, ale jednocześnie z gry się dowiadujemy, że: 1) Jayden jej nie zna i nigdy się nie spotkali (stwierdza to sama Madison), 2) Madison ma namiar na Jaydena, co w przypadku dziennikarki jest jak najbardziej logiczne, w końcu skoro pisze artykuł o Origami Killerze, to na pewno w notesie ma masę telefonów do ludzi, którym chciałaby zadać kilka pytań. Nie wiemy też co powiedział jej Ethan, a biorąc pod uwagę zażyłość pomiędzy nim a Madison można zakładać, że jej powiedział o tym, że Norman pomógł mu uciec z komisariatu. Tak czy inaczej Madison może mieć powody, by ufać Jaydenowi z wielu przyczyn - nie zostały one przedstawione w grze i może to błąd, ale nie można mówić o jakimś braku logiki. Po prostu jest to niedopowiedziane. Tak czy inaczej Madison dzwoniąc do Jaydena mówi mu, że jej nie zna i że jest dziennikarką, a wielu tu robiło zarzut, że gra jest nielogiczna, bo jakoby sugeruje, że oboje się znają. Przeciwnie - gra stwierdza wprost, że nie. A co do konferencji - z tego co pamiętam to nie da się wejść na konferencję, więc skąd pewność, że nie była? A nawet jeśli nie, to w dziennikach wielonakładowych obowiązki są tak podzielone, że na konferencje nie biega dziennikarz śledczy, tylko raczej ktoś niżej w hierarchii.

     

     

     

     

    Kwestia zegarka. Jeśli naciągana, to tylko trochę. Twierdzicie, że Shelby nie nosił. Shelby ma głównie ubrany płaszcz, a wtedy nie widać jego nadgarstka. Gdy ma ściągnięty i podwinięte rękawy koszuli zegarka faktycznie nie ma, ale dla mnie akurat żaden to argument. W tej chwili siedzę w robocie i też mam zdjęty zegarek. Kiedy siadam, albo jestem w domu, to nigdy nie noszę zegarka, tylko od razu go ściągam, bo mnie drażni. Dlatego też nie widzę w tym nic nienaturalnego i mnie ten element nie rusza.

     

     

    Pojechałeś.

    A ja siedzę w robocie i denerwuje mnie dzieciak drący się za oknem. Ale nie wychodzę i go nie porywam. Jaki z tego wniosek? Origami Killer nie mógł istnieć! Poza tym spróbuj założyć Lauren płaszcz, gdy wybiega z samochodu na deszcz. Ja tego nie zrobiłem, więc nie wiem, ale jeśli faktycznie nie ma wtedy zegarka, to masz rację. Jeśli ma, to znów nie masz :)

     

     

     

    No niestety, choć miałem tę scenę, to nie zwróciłem uwagi :). Ale wiesz, nie zawsze trzeba mieć na nadgarstku zegarek i mówię to po sobie (zakładam tylko, jeśli gdzieś się przemieszczam). Można sobie wytłumaczyć zawsze, że zapomniał go w domu, albo miał w naprawie, hehe. Sprawa zegarka jest pewnym niedociągnięciem i tego nie ukrywam, ale nie przekreśla przecież całej gry i choć jest nieco naiwna, to wciąż wytłumaczalna. Autorzy mogli to jednak lepiej rozwiązać i nawet pokazywać zegarek na nadgarstku Shelbiego, w końcu niczego by to w fabule gry nie zepsuło, bo i tak było wiadomo, że Shelby był policjantem.

     

     

  11. Heavy Rain zaliczone po raz kolejny i oto moje spojrzenie na zarzuty względem gry, bo pod tym kątem ją przechodziłem:

     

     

     

     

    Jak dla mnie zarzuty w większości bezpodstawne. Skąd Madison wiedziała o Ann Shepperd (czy jak jej tam?). Paco gdy trzymała go za jaja wyjawił nazwisko. Skąd wiedziała o Paco? Z mieszkania nawiedzeńca, gdzie wzięła wizytówkę klubu. Skąd Jayden wiedział o Paco? Z konfrontacji z Murzynem.

     

    I teraz pora na niby największe dziury. Skąd Madison znała Jaydena? NIE ZNAŁA i w grze jest to wyjaśnione! Kiedy po wybuchu w mieszkaniu Shelbiego Madison dzwoni do Jaydena, to dzwoni do tego "FBI guy" i witając się mówi: "Nie znamy się, jestem dziennikarką...". Nie ma tu dla mnie żadnej dziury, w końcu to agent FBI zajmujący się sprawą i nie ma nic dziwnego w tym, że jako dziennikarka ma na niego namiar.

     

    Kwestia zegarka. Jeśli naciągana, to tylko trochę. Twierdzicie, że Shelby nie nosił. Shelby ma głównie ubrany płaszcz, a wtedy nie widać jego nadgarstka. Gdy ma ściągnięty i podwinięte rękawy koszuli zegarka faktycznie nie ma, ale dla mnie akurat żaden to argument. W tej chwili siedzę w robocie i też mam zdjęty zegarek. Kiedy siadam, albo jestem w domu, to nigdy nie noszę zegarka, tylko od razu go ściągam, bo mnie drażni. Dlatego też nie widzę w tym nic nienaturalnego i mnie ten element nie rusza.

     

    Reakcja Madison na nazwisko - początkowo wydaje się faktycznie jakby go znała, ale teraz jak przechodziłem zwróciłem szczególną uwagę i na jej twarzy owszem, malują się emocje, ale równie dobrze można to przypisać poznaniu nazwiska mordercy, choć nie tylko. Przypominam, że Shelby jest detektywem, który prowadzi dochodzenie rzekomo w imieniu rodzin. Madison mogła o tym wiedzieć.

     

    Również zarzut, że Shelby był policjantem i Madison jest rzekomo bardzo zdziwiona tym, że w szafie miał mundur. Bzzzdura! Madison nie jest zdziwiona, że jest tam mundur i nie jest dla niej odkryciem, że Shelby był policjantem. Oglądając mundur tylko stwierdza "To tak porywał te dzieci, ubierał mundur. W końcu policjant jest osobą, której możesz zaufać". Czy w tym zdaniu jest informacja, że właśnie dowiedziała się, że Shelby był policjantem? No chyba nie.

     

    Podsumowując dla mnie czepianie się HR jest pozbawione podstaw, bo osobiście żadnych większych wpadek fabularnych nie namierzyłem.

     

     

  12.  

    Kolego humanno, nie rozumiem skąd u ciebie taka agresja i rzucanie inwektywami pod moim adresem. Jeśli twoim sposobem na konwersację jest, cytuję, "ojszczanie" rozmówcy to mogę tylko szczerze współczuć. Moja wypowiedź w pośredni tylko sposób odnosiła się do twojej osoby a skierowana była bezpośrednio do kolegi Myszaqa, więc nie wiem skąd ten atak z twojej strony.

     

    Ciekawa retoryka. Tzn jak wyzywasz kogoś od trolli w publicznej rozmowie z kimś innym, to już tej wyzywanej osoby nie obrażasz? Humanno ma prawo do swojej opinii, jak każdy inny Czytelnik. Natomiast Twój wpis o trollu niczego nie wnosił do dyskusji o aktualnym numerze. Fenix od dawien dawna apeluje, by nie zaśmiecać wątków o danym wydaniu, ale jak widać grochem o ścianę.

     

     

    Ural pytanko:

    Koleś ze sklepu Sony gdzie reklamowałem PS3 powiedział mi że ta 2 letnia niezgodność towaru z umową jest od dnia zakupy,czyli jakby nie patrzeć 1 rok gwarancji i 1 rok niezgodności.Czy to tak jest jak on mówi,czy te 2 lata niezgodności obowiązuje po skończeniu się gwarancji?

     

    Tak jak napisał Lucek - od daty zakupu. Czyli pierwszy rok teoretycznie gwarancja, następny rok jeszcze zgodność z umową. W praktyce, jeśli kupowałeś np. w Media, to dajesz im paragon, czyli od strony formalnej nawet w pierwszym roku poprzez zgodność towaru z umową odbywa się reklamacja. Innymi słowy okresy gwarancji i zgodności towaru z umową się nie sumują, a jedynie pokrywają.

  13. A ta marcowa kwestia to bardziej po moich urodzinkach (17) czy przed urodzinkami? ;)

     

    W PE wszystko powstaje na wariackich papierach, więc nikt do końca nie wie kiedy dokładnie - ale prace idą pełną parą - mamy już wykupioną domenę, ostatnio na serwer się udało nam zalogować, ktoś tam chyba nad grafiką myśli i nad logosem... w 2 tygodnie powinniśmy dać radę ;). Nie no tak poważnie to obstawiam raczej drugą połowę marca, ale zobaczymy ;). Chłopaki tam ostro cisną.

  14. Co prawda to nie region filmowy ale nie mogę przejść obok tego obojętnie. Gladiator najbardziej debilnym filmem roku..wiem o gustach się nie dyskutuje no ale bez przesady.

     

    Do tego zmierzam metaforycznie w tej dyskusji - że gusta są różne i każdy na inne rzeczy przymyka oko. Dlatego ta dyskusja cała o HR nie ma większego sensu, wszystko zależy od podejścia do gry i kwestii w niej poruszonych, motywowania faktów w niej następujących, itd. - przy czym dużo też robi ścieżka przejścia - ja na większość z wymienionych tu luk podczas moich seansów nie natrafiłem, więc mam też mniej krytyczne podejście.

     

     

     

    A w kwestii zabójstwa Manfreda, to jestem ciekaw czy na koniec gry pamiętaliście na ile zniknął Shelby - przecież to wychodzi dopiero przy drugim przejściu gry, kiedy się na to zwraca uwagę. CO WIĘCEJ - bardzo ważna rzecz - w HR czas płynie szybciej, możemy w każdej chwili spojrzeć na zegarek - przypominam scenę siedzenia a Shaunem - jedna minuta, to ok. 3s. gry. Kiedy Lauren ogląda pozytywkę (czy co to tam jest) mija z kilkanaście sekund tak naprawdę, czyli w świecie gry parę dobrych minut - czasu aż nadto by wyeliminować Manfreda. Myślę, że tu tkwi główna pułapka w którą wpadają krytykanci, mianowicie czas w grze traktują jak rzeczywisty. To mniej więcej jak oglądać Podziemny krąg i stwierdzić, że do wybuchu bomby jest np. 20 sekund, a w filmie mija minuta i bomba powinna dawno wybuchnąć. Zresztą w ilu to filmach np odliczanie do 10 przed wybuchem potrafi trwać tyle, że główny bohater jeszcze klocka sobie gdzieś postawi i bombę rozbroi na sekundę przed wybuchem :). Oczywiście w HR sytuacja jest odwrotna - tj. czas płynie SZYBCIEJ niż rzeczywisty.

     

     

  15. @Fab3r

     

     

    Dlaczego uczepiłeś się tego, jak Shelby przecisnął się przez tą rurę? Jest duży i gruby, ale bez przesady. Ethan przeleciał przez tą rurę z dużą prędkością, Shelby też by się zmieścił.

     

     

     

    shelby poza swoja supermoca bycia w 2 miejscach naraz ma jeszcze super moc chudniecia zwana czasem shapeshifting ktora zaprezentowal w lokalu paco gdzie poszedl bez swojego brzucha

     

     

     

     

    Ale macie problemy. A skąd w ogóle pomysł, że Shelby przeciskał się przez rurę? Przecież jako ten, co przygotowywał zadanie mógł sobie do pomieszczenia z transformatorami wejść przez drzwi z napisem "Coward" - którymi może Ethan uciec, jeśli nie chce wykonać zadania. Kolejny argument przeciw grze wyssany więc z palca. Co do bycia w kilku miejscach jednocześnie - też bzdura. Zadania mógł przygotować tygodnie, czy nawet miesiące wcześniej - tak jak w Siedem John Doe głodził jakiegoś gościa przez rok i dokładnie zaplanował kiedy policja wbije na jego melinę - też można rzucać hasłami, że to naiwne, bez sensu, mało wiarygodne, itd.

     

     

     

     

    bo widzisz tutaj kwiatek mial symbolizowac samotnosc Leona (slyszales pewnie o symbolice w filmie) ktory prowadzi samotne zycie i ten kwiatek byl jedyna rzecza ktora mozna chocby w przyblizeniu nazwac bliska mu istota dla ktorej ma jakiekolwiek uczucia.(do czasu matyldy) Ja rozumiem ze latwo jest mowic "co za debil wrocil sie po kwiatek" tak jak gdy ludzie wbiegaja do plonacych domow po kota ale musisz zrozumiec ze oni sa emocjonalnie zwiazani z tymi zywymi istotami. Tak jak my bylismy zwiazani z postaciami heavy rain i dlatego chocby proby byly takie mocne. A czemu Oldman jest w policji z odchylami? bo tutaj policja jest ta zla i skorumpowana ktora lamie prawo dla wlasnej korzysci i wykorzystuje swoja pozycje wladzy robiac co jej sie tylko podoba.(jak w Dniu Próby) Leon ma mniej niedociagniec niz Heavy Rain wiec w ten sposob go nie obronisz. 

     

    Wiem co miał symbolizować kwiatek, ale jest to po prostu absurdalne i głupie. Można było w lepszy sposób pokazać, że czuje się samotny. I dlaczego mam z góry zakładać, że policja jest zła i skorumpowana? Mam być wyrozumiały do filmu bo "taki jest". Gra też "taka jest" - właśnie o tym trąbię od początku i stąd moja argumentacja z Leonem - że trzeba się po prostu zgodzić na zasady którymi rządzi się dana produkcja - Heavy Rain jest grą i ma swoje prawa, Leon jest filmem i ma swoje prawa. Po prostu pewne rzeczy trzeba z góry przyjąć za dobrą monetę - bo tak, to "Władca pierścieni" byłby kiepskim filmem, bo przecież hobbity i krasnoludy nie istnieją. W każdej produkcji można się do czegoś przyczepić - myślę, że ci co krytykują HR mają do tej gry takie podejście jak ja mam do "Leona zawodowca" - tj. krytyczne. I może to faktycznie wina hype'u - gdy oglądam kultowy film, to zawsze bardzo krytycznym okiem i przez to może sobie psuję zabawę. O Heavy Rain czytałem przed premierą jak najmniej, by się nie nakręcać - dlatego też rozumiem trochę Kosa - jeśli czytał masę info o grze, to mógł potem szukać dziury w całym, tak jak ja np. szukałem w Gladiatorze (którego wyłączyłem w połowie stwierdzając, że to najbardziej debilny film roku, choć akurat jestem uczulony na Ridleya Scotta, więc to chyba bardziej przez to ;)).

  16. No więc jest marzec a portalu nie ma:)Jakaś przybliżona data??

     

    Zaraz zaraz, a czy pisaliśmy którego roku? ;)

     

    A poważnie, to nic się na _dzień dzisiejszy_ nie zmieniło w marcowej kwestii, choć różnie to może być, bo jeszcze Ściera coś źle kliknie i wszystko skasuje... Ja mogę tylko zdradzić, że prace są bardzo zaawansowane ;).

  17.  

    A co za tym idzie,

     

    Co z niej za dziennikarska, skoro nie stawia się na konferencji, na której policja ogłasza, kto jest podejrzanym w sprawie.

     

     

    Ural, Leon Zawodowiec ma niemal bajkową poetykę, bawi się symbolami, plus jest filmem francuskim. Doczepiłeś się tego kwiatka bez powodu :)

     

    Hehe, to właśnie sam strzeliłeś sobie w stopę. A Heavy Rain jest niby jaką produkcją? Też francuską :). Zresztą też nie rozumiem argumentu - to że Francuzi często mają całkowicie kretyńskie pomysły stanowi jakieś usprawiedliwienie? Francuskie kino to w większości dno i komplikowanie fabuły bez sensu i na siłę, powiedzmy to sobie wprost ;). A kwiatka nie doczepiłem się bez powodu - przez pół filmu z nim gania - debilizm roku i ułomna próba dodania jego postaci jakiejś głębi. Gary Oldman gra genialnie (jak zawsze), ale widać wyraźnie, że ma odchyły psychiczne, więc czemu jest w policji? W ogóle cała ta akcja w mieszkaniu Matyldy naciągana, a wątek z Oldmanem podchodzi pod

    Shelbiego z Heavy Rain - Oldman sam morduje, a jednocześnie jest policjantem i robi dochodzenie... Jak się domyślam, uważasz Leona za film kultowy, a absurdów w nim co nie miara. Fajnie się to ogląda, ale wiele akcji jest naciąganych (choćby na komisariacie). Tak samo taki MGS4 - wszyscy na niego patrzą przez różowe okulary i przez palce, a masa rzeczy grubymi nićmi szyta. Po prostu zastanawia mnie ta wyrozumiałość do wielu innych produkcji, a jednocześnie szukanie dziury w całym w Heavy Rain, które się w wielu kwestiach całkiem nieźle broni... Tak samo argument, że nie stawiła się na konferencji - w każdej gazecie jest podział obowiązków, więc mnie to zupełnie nie dziwi, jeśli się nie stawiła. Duża gazeta (a jak mniemam dla takiej Madison pracuje) ma osobnych dziennikarzy do latania na konferencje prasowe - na nie raczej nie chadzają dziennikarze śledczy. Trochę to trąci właśnie takim sztucznym tworzeniem argumentów. Rozumiem czepiać się oczywistości, ale ten argument z konferencją jak dla mnie mocno naciągany;)

     

  18.  

    W sumie jedyną dziurą, do której ja mogę się przyczepić, to reakcja Madison na poznanie nazwiska zabójcy z Origami - w końcu nigdy go nie spotkała, więc czemu była w szoku? Bo to, że wiedziała gdzie mieszka mnie z kolei jakoś specjalnie nie dziwi z racji na jej zawód (dziennikarka).

     

    Zdaje się, że Madison pracuje w magazynie o wnętrzach (czy czymś takim), więc do dziennikarstwa jej daleko :)

     

     

     

    To jest raczej wersja dla Ethana. U mnie raz była np. fotografem. Nie wiem jak przechodziłeś grę, więc to gdybanina, ale wychodzi na jaw, że jest dziennikarką i że tak naprawdę śledziła Ethana, bo liczyła na fajny temat na artykuł - więc z pewnością nie pisze do Muratora :). W zależności od wyboru odpowiedzi, gdy Ethan pyta czym się zajmuje, dowiadujemy się, że jest fotografem, pisze do magazynu o wnętrzach, itd. - czyli nie chce mu zdradzić, kim tak naprawdę jest - o co potem jest zresztą awantura. Poza tym wspierający ją Sam raczej też świadczy o tym, że nie pisze do jakiegoś Dom i Ogród ;).

     

     

     

    Edit - jeszcze co do tego co napisał Koso:

     

     

     

    Przecież to jest gra na Boga :). Gdyby Shelby myślał, że jest zabójcą, to jaka byłaby w tym frajda dla Gracza? Co do Madison, to samo, zresztą nie przypominam sobie by myslała, że nie zna Ethana. Poza tym znów - to samo co z Shelbym - zepsułoby to element zaskoczenia, gdy wychodzi na jaw kim Madison jest. Moim zdaniem to akurat trochę czepialstwo, ja to traktuję jako chęć zaskoczenia Gracza, więc jestem w stanie takie drobne zabiegi wybaczyć. Może wydaje się to nieco nielogiczne, ale to bardziej wynika z tego, czy przyjmujemy zasady rządzące tą grą za dobrą monetę, czy też nie. Wrócę po raz setny do Leona Zawodowca i jego paprotki, czy co to tam było za zielone ścierwo - nie wkurzało Cię, ze ryzykuje swój tyłek dla kwiatka? Bo mnie to np. zepsuło cały film i uznaję go za średniaka. Tak więc wszystko zależy ogólnie od podejścia. Może grze jestem w stanie więcej wybaczyć. A jeszcze co do Shelbiego - jak ktoś jest psychiczny, to może sobie tworzyć alter ego. Nie mówię zaraz o rozdwojeniu jaźni, bo Shelby wiem kim jest - ale może traktować Origami Killera jako inną osobę, lepszą wersję siebie ;). Różnie to z czubkami bywa. W grze pewne rzeczy są po prostu trudniejsze - wyobraźmy sobie, że Heavy Rain miałoby fabułę Siedem - i teraz wcielalibyśmy się w Johna Doe - np. w chwili gdy robi zdjęcia Bradowi Pittowi jako niby fotograf - i co, mielibyśmy wiedzieć, że to on jest mordercą? No niestety, skoro mamy możliwość wcielenia się w mordercę w grze, to trzeba było tu iść na jakiś kompromis, aby było jednak to zaskoczenie.

     

     

  19. Też na to nie trafiłem przy pierwszym podejściu i z pewnością jest to dziura, ale na szczęście nie jakaś wielka, bo do wytłumaczenia (choćby faktem, że

     

    Normanowi ufa Ethan... z kolei sama Madison ma jakiegoś pomocnika (Sama?), który zdobywa też dla niej informacje - choć w sumie o Madison bardzo niewiele wiemy...

     

    W sumie jedyną dziurą, do której ja mogę się przyczepić, to reakcja Madison na poznanie nazwiska zabójcy z Origami - w końcu nigdy go nie spotkała, więc czemu była w szoku? Bo to, że wiedziała gdzie mieszka mnie z kolei jakoś specjalnie nie dziwi z racji na jej zawód (dziennikarka). Nie powiem żeby mi to jakoś specjalnie zepsuło zabawę, ale jest to pewna nieścisłość.

     

    I jak dla mnie to tyle z istotnych dziur w scenariuszu, niemniej tak na dobrą sprawę dziury te nie psują w żadnym stopniu intrygi. Nikt nie mówił, że musimy jakoś doskonale znać bohaterów - może Madison miała kiedyś już do czynienia z naszym zabójcą? Dla mnie ta gra to bardziej podglądanie wydarzeń związanych z 4 postaciami, więc nie zakładałem z góry, że wszystko musi być super jasne. Szkoda, że Heavy Rain w zasadzie może być już tylko rozwinięte jakoś dodatkami, ale dwójki się nie doczekamy - choć liczę, że panowie z QD pokuszą się o zrobienie kolejnego thrillera w takich klimatach, bo HR pokazuje, że takie gry mają rację bytu i że mogą wciągać jak małe bagienko.

     

  20. Heavy Rain po raz drugi już prawie zaliczone i kolejne podejście utwierdza mnie jedynie w przekonaniu, że mamy do czynienia z grą przełomową. A dlaczego? Cóż, w zasadzie już pisałem dlaczego - narracja, emocje, wciąganie Gracza w fabułę, intensywność doznań, dojrzałość fabuły (pomijam ew. luki), reżyseria, itd. Oczywiście zaraz się pojawiają głosy, że to już było w Fahrenheicie. Ano było, ale w mniejszym zakresie i co ważne - żeby coś było przełomem, to nie może po prostu się pojawić. Wystarczy spojrzeć na historię cywilizacji. Zresztą daleko szukać nie będę. Czy przełomem dla kina 3D jest Terminator 3D, czy Avatar? Za 10 lat już teraz można stwierdzić, że wszyscy będą porównywać kolejne produkcje 3D do Avatara właśnie, a przecież wcale pierwszy nie był. Liczy się rezonans, oddźwięk, to jak silne piętno dana produkcja odciśnie w masowej świadomości. Heavy Rain bije Fahrenheita pod każdym względem - lepsza grafika, lepsze granie na emocjach, lepsza fabuła i bardziej trzymająca się kupy (serio, nie rozumiem tych, co twierdzą, że Fahrenheit był tutaj lepszy - przecież fabuła w nim była maksymalnie sknocona), ale przede wszystkim przewyższa go pod względem gry wirtualnych aktorów, co oczywiście w dużej mierze jest efektem ograniczeń sprzętowych PS2, ale jest faktem. Heavy Rain w znacznie większym stopniu zaciera granicę pomiędzy filmem, a grą. I dzięki owemu hype'owi (który traktuję jako atut tej produkcji) Heavy Rain trafiło do masowego odbiorcy, pokazało, że można te granicę zatrzeć i osiągnąć sukces, bo sukces już został osiągnięty. Przełomem wcale nie musi być więc wynalezienie koła na nowo, tak jak nie wynalazł go Avatar. Przełomem jest osiągnięcie efektu bliskiego perfekcji w czymś, do czego dążono już wcześniej (no chyba, że efekt ten uda się osiągnąć od razu). Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że Heavy Rain jest grą, do której będzie się przyrównywać inne tego rodzaju produkcje w przyszłości. Ktoś, kto w grach hardcorowo nie siedzi nie będzie wiedział czym był Fahrenheit, ale za to Heavy Rain z pewnością obił mu się o uszy. Zresztą tak samo niedocenioną imo grą był Killzone 2 (choć dostał wysokie noty), do którego obecnie porównuje się całą masę tytułów. Niemniej o ile Killzone 2 nie jest przełomem (raczej krokiem do przodu i dowodem na to, jak doskonale może wyglądać FPS), o tyle Heavy Rain robi krok do przodu na tak wielu płaszczyznach, że ciężko mówić tutaj tylko o kroku do przodu. Ta gra jest po prostu inna niż wszystko to, co mamy na rynku, a Fahrenheit, to bardziej jak demo techniczne dla Heavy Rain.

     

     

     

    I jeszcze parę słów na temat luk w scenariuszu. Serio czepialstwo to jest na siłę. Pytania z serii - a czemu Ethan ma zaniki pamięci i rozdwojenie jaźni. Dostał w łeb zderzakiem, w grze jest to wyjaśnione. Jakoś nikt się nie czepia Podziemnego Kręgu i tamtejszego rozdwojenia. Czy jest to w filmie wyjaśnione? Dlaczego w ogóle pojawił się Tyler Durden? Czy w Siedem jest rozwinięty wątek każdej ofiary? Czy w Pile fabuła ma jakikolwiek sens? Czy jest jakiś motyw poza okrucieństwem dewianta? Czy jest wyjaśnione, w jaki sposób przygotowywał zadania i skąd miał na to środki, skąd sprzęt, itd.? Jak rozłożyć każdy thriller na czynniki pierwsze, to znajdzie się całą masę luk i nielogicznych zdarzeń oraz znaków zapytania. Jak komuś przeszkadza, że każdy z bohaterów ma jakąś przypadłość, no to niezmiernie mi przykro. Szkoda, że 80% społeczeństwa coś ma - jeden ma astmę, drugi cukrzycę, trzeci cierpi na bezsenność, czwarty jest uzależniony od leków, piąty od petów, z kolei jeszcze inny może lubić masturbować się na żyrandolu. Dla mnie to na siłę szukanie dziury w całym. Dodam, że to czepianie się dziwi mnie zwłaszcza w kontekście Graczy, a gry rządzą się własnymi prawami. Typu zarzut, że Shelby ma myśli, jakby nie wiedział kim naprawdę jest - przecież to oczywiste, że stało się tak dlatego, żeby była zabawa i zaskoczenie. Już pisałem zresztą wcześniej - jest tyle debilizmów w kultowych filmach - vide naciągany masakrycznie Gladiator, czy Leon Zawodowiec ryzykujący swoją dupę dla kwiatka (dla mnie kretynizm roku) - i zapewne mało komu z krytykujących fabułe HR to przeszkadza - że czepianie się pierwszej od lat prawdziwie dojrzałej, thrillerowatej, REALISTYCZNEJ (co eliminuje tu Silent Hille, itp. pozycje) i klimatycznej gry wydaje mi się po prostu nie fair. Ta produkcja zasługuje na odrobinę wyrozumiałości, bo jest po prostu tego warta. Za kilka lat o tytułach, które zbierają wyższe oceny (vide Bioshock 2 - czyli rzemieślnicze rozwinięcie jedynki) nie będzie się wspominać w kontekście jakiegoś przełomu, w przeciwieństwie do HR właśnie. A przynajmniej takie moje zdanie ;).

     

    W sumie jeszcze ostatnie słowo - zarzut, że gra traci na drugim, czy trzecim przejściu uważam za absurdalny. A która gra nie traci? Chyba tylko FIFA. Zresztą nie wiem kto przechodzi gry po 2-3x - może jestem dziwny, ale 95% tytułów przechodzę raz. Powiem więcej - Heavy Rain jest pierwszą grą od lat, którą miałem ochotę przejść po raz kolejny - i była w stanie mi zaoferować wtedy coś nowego. Dlatego osobiście traktuję to raczej jako atut, niż wadę. Zresztą czy gdy oglądacie Memento, Siedem, albo Podziemny Krąg po raz kolejny, to jesteście tak samo za(pipi)iście zaskoczeni zakończeniem tych filmów? No chyba nie. Emocje są wtedy już zupełnie inne. To mniej więcej jak twierdzić, że Siedem, czy Podziemny Krąg to filmy średnio-za(pipi)iste, bo przy kolejnym obejrzeniu nie ma już zaskoczenia... Please...

     

     

  21. Ural napisał tak:

     

    Konsole nie padają na "RROD" czy "YLOD"-to jedynie informacja,że z konsolą coś jest nie tak.A co,to zdalnie nie sposób odgadnąć.Wspomnianym YLOD-em bym się tak nie przejmował.Masz 2 lata zgodności z umową(nie mylić z gwarancją,choć działa to praktycznie tak samo),a sprzętu bezawaryjnego jeszcze nikt nie wynalazł.PS3 jest mniej awaryjna niż Xbox360,ale dokładnych statystyk nie ma-średnia w branży elektronicznej to 2%-i pewnie PS3 mieści się gdzieś w tym przedziale awaryjności.Faktycznie z modelami 40GB i 60GB jest więcej problemów,ale one już dawno przestały być produkowane(nie ukrywam że zastanawiałbym się nad kupnem używanej).

     

    Także na początku pisał ogólnie o PS3,dopiero później odniósł się do slima.Zastanawia mnie też ten czas 2 lat nie zgodności towaru z umową,zawsze myślałem że to rok.

     

    No właśnie to jest temat, może nie rzeka, ale wart rozwinięcia. W Polsce panuje całkowicie błędne przekonanie, że min. okres gwarancji to 2 lata. Błąd! Sony np. daje jedynie 1 rok gwarancji. Niemniej, że jesteśmy w UE, to obowiązuje u nas prawo zgodności towaru z umową. I ten okres wynosi 2 lata. Jaka jest różnica? W zasadzie niewielka - jeśli sprzęt zepsuje się nam po pierwszym roku od daty zakupu, a gwarancja wynosiła rok, to uznajemy, że towar jest niezgodny z umową, bo nie działa (a zgodnie z umową ma działać). W praktyce gwarancja i zgodność z umową, to to samo, przy czym w kwestiach gwarancyjnych zwracamy się do producenta, a w przypadku zgodności towaru z umową do sprzedawcy. Dlatego warto kupować sprzęt z krótkim okresem gwarancyjnym w sprawdzonych sklepach (żeby nam sprzedawca w ciągu tego okresu nie zniknął z rynku). To dlatego w takich sieciach jak Media nawet nie trudzą się w wypełnianie karty gwarancyjnej - wystarczy sam paragon, bo właśnie on jest istotny w przypadku wspomnianego przeze mnie przepisu. Jak ktoś chce się w to wgłębiać, to zapraszam tu: http://www.poznan.wiih.gov.pl/rust/20081008_file5.pdf

  22. Doszukiwanie się w SH2 przesłania, hmm... niby można :). Różnica polega na tym, co się woli - realizm, czy świat fantazji. To, co się dzieje w Silent Hillach jest totalną fikcją - w sensie jest niewiarygodne, pozbawione autentyzmu. Ma klimat, jest mocne, ale w rzeczywistości by się nie wydarzyło. Za to to, co dzieje się w Heavy Rain jest realne i mogłoby się przydarzyć. Dzięki temu gra jest bardziej autentyczna. Piszesz o prostocie i akurat w tej prostocie siła. Kwestia, czego kto oczekuje. Weźmy FPS-y - dla mnie absolutnym mistrzem jest Killzone 2 i gotów jestem bronić tej gry rękami i nogami - bo jest takim czystym FPS'sem, brudnym, bez udziwnień, bez zbędnych bajerów. Ok, fabuła futurystyczna, ale sam rdzeń jest bardzo prosty i wiarygodny - nie jesteśmy Johnem Rambo, który samotnie uratuje świat, zaś sama gra ogólnie jest bardzo klasyczna. I Heavy Rain ma też sporo tych cech - nie bawiono się w udziwnienia, zombiaki, ufoki, siły paranormalne, itp. bzdury, które potrafią być sztampowe i zepsuć każdą fabułę. Można się doczepić do okularów Normana, ale to jestem gotów wybaczyć, bo gry się rządzą własnymi prawami. Za to fabularnie, jest bez silenia się na nie wiadomo co i przede wszystkim nie ma tu zombiaków, które przekreślają dla mnie z mety prawie każdą grę, w której się pojawiają ;). Cała dyskusja jest w sumie o gustach - mnie powolny rozwój fabuły i akcji w HR przypasił, a są ludzie, którzy będą ziewać. Wszystkich uszczęśliwić się nie da - tak jak nie gram w Halo, czy Final Fantasy, tak chętnie cioram w produkcje bardziej realistyczne, typu właśnie Killzone, czy Heavy Rain. Każdy woli co innego. Zaś co do przesłania HR... czy w Memento, albo Siedem jest głębokie przesłanie, to też mam pewne wątpliwości. Wszystko to fabularnie widowiskowe thrillery, ale nic więcej. Przesłania, to już się bardziej można doszukiwać w "Lśnieniu". Zresztą niech każdy odbiera filmy, czy gry jak chce ;).

  23. Ale za to jest przełom w niektórych aspektach

    w ktorych?

     

     

     

     

    edit @up. zadna? silent hill. pozdro pocwicz nara :P

     

    Silent Hill, to fajna gra, ale znów zombiaki i naciągane duperele. Zupełnie innego typu gra, nie ma co porównywać.

     

    Ja wymienię 3 rzeczy, które imo są przełomowe na swój sposób:

     

    1. Grafika - w kontekście zachowania postaci, ich gry aktorskiej, bo o czymś takim możemy tutaj mówić, a nawet w materii podejścia do szczegółów i smaczków, których tu jest masa;

     

    2. Emocje - żadna inna gra nie gra tak na nich jak Heavy Rain. Owszem, są gry, w których robi się w gacie nie przeczę - choćby wspomniany Silent Hill. Ale tylko Heavy Rain pozwoliło mi się naprawdę wczuć w coś jak w życiu. Ta gra wywołuje nie poczucie strachu, co da się łatwo osiągnąć, tylko cała gamę innych doznań emocjonalnych, zwłaszcza w kryzysowych sytuacjach, kiedy liczą się ułamki sekundy i myślę, że w realnym świecie targałyby nami bardzo podobne emocje - jeśli ktoś chce się wczuć w HR, to będzie przeżywał tę grę na zupełnie innym poziomie, niż przeżywa się inne tytuły;

     

    3. Dojrzałość fabuły - w tej grze wszystko kręci się wokół fabuły i cała gra jest wokół niej zbudowana. Ktoś zaraz powie, że jest MGS, że są Fallouty, cała masa RPG-ów. Ano są. Ale wszystkie to bajki. Bo MGS, to bajka, tak samo Fallout, ale Heavy Rain jest pierwszą grą od niepamiętnych czasów, której akcja jest po prostu realna - mogłaby mieć miejsce nawet jutro. Do tego gra jest dojrzała jak żadna inna (vide: scena seksu oddana w interaktywny mocno sposób, która ma tutaj emocjonalny sens, a nie jest wpleciona dla zgrywy jak Hot Coffee w GTA:SA). Owszem - może są jakieś niedoróbki w tej fabule, ale znajdźcie mi inną grę z tak dojrzałą, wiarygodną i osadzoną w naszych realiach historią. Jakiej topowej gry nie weźmiemy, to fabuła w niej będzie na swój sposób bajką, lub ułomna. Heavy Rain jest tutaj inne (pomijam jakieś pomniejsze wpadki, bo przy tak skomplikowanym tytule nie dało się ich uniknąć) i dlatego ta gra jest po prostu mocna. Liczę, że doczekamy się więcej tytułów stawiających na realistyczną opowieść osadzoną w naszych realiach, bo futurystyczne klimaty i beletrystyczne wymysły (vide: mega-bzdurna i naciągana fabuła w MW2) po prostu już w grach męczą.

     

    To mi przypomina trochę pewien speach na DICE. Koleś stwierdził, że gry uciekają od realnego świata, że stanowią odskocznie. Siła HR tkwi w tym, że ta gra stawia właśnie na tę realność - choćby poprzez sikanie, branie prysznica, czy mycie zębów.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...