Skocz do zawartości

Ural

Użytkownicy
  • Postów

    294
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ural

  1.  

     

     

    I jeśli uratowałeś Lauren z auta, to w kolejnej scenie odstawiasz ją na dworzec (nawet jeśli na początku olałeś napad na nią przez pimpa - ta scena nie ma znaczenia). I Shelby, ranny i w zakrwawionym płaszczu, jest zupełnie brand new. Kolejna nieścisłość.

     

     

    U mnie utonęła - próbowałem ją ratować, ale czułem presję czasu i trochę spanikowałem, więc w końcu wybiłem szybę i sam uciekłem. Nie było mnie jej do końca żal, bo w końcu mnie zdradziła ;). Ale jak widzisz o kolejną nieścisłość mniej w moim przypadku.

     

     

     

    Wejdźcie w to głębiej. To Shelby zwrócił uwagę na druk na kopercie - sam kierując na siebie podejrzenia, bo Lauren natychmiast podłapała temat. W jakim celu? Przecież policja na to nie wpadła. Shelby obciążył tym samym siebie. Pomijam fakt, że na zabicie zegarmistrza, wykonanie telefonu i otworzenie okna miał jakieś 3 sekundy - na tyle tracimy go z oczu. To mylenie tropów przez Cage'a, ale strasznie toporne. Widza i gracza należy oszukiwać, ale nie w prymitywny sposób.

     

     

     

     

    Na pierwszy rzut oka masz rację i też się nad tym zastanawiałem. Z drugiej strony takich kopert było więcej. Shelby zajarzył, że maszyna do pisania może być tropem. Niepotrzebnie wygadał to Lauren, ale może poczuł się pewnie - jak to ma w zwyczaju wielu morderców (w końcu tyle zabójstw uszło mu na sucho), a może chciał jej dać do zrozumienia, że zajmie się tym wątkiem, potem ją spławi, a nie zakładał, że ta się uprze, by za nim chodzić. Tego przewidzieć nie mógł, poza tym jaki dał niby trop policji? Dziewczyna i tak z policją nie chciała współpracować i nikomu by nie powiedziała, że Shelby chce sprawdzić na jakiej maszynie pisano adres. Za to kwestia koperty uzmysłowiła Shelbiemu, że jest przez owe koperty namierzalny, więc postanowił zabić Malfreda, czy jak mu tam było. Jeśli zaś chodzi o oszukiwanie gracza - myślę, że grając w tę scenę nie zwracałeś uwagi na jak długo znika Shelby, tylko dopiero za drugim razem zacząłeś zwracać na takie rzeczy uwagę. Cage sam mówił - to gra na raz. Wiadomo, że każdy ją przejdzie parę razy, ale liczy się pierwsze doświadczenie. W każdym filmie znajdziesz dziury za drugim razem - kwestią jest wyższość "plotu" nad logiką. Shelby zniknął w tej scenie na chwilę, ale na jak długą pod koniec gry nie pamiętasz - za to przechodząc ją po raz kolejny, to już sprawdzasz takie rzeczy, no ale wiesz już kto jest zabójcą, więc to zupełnie inne obcowanie z tytułem

     

     

     

    I druga rzecz. W wydarzeniach sprzed lat to ojciec był tym złym. Dlaczego zatem Shelby zabija dzieci (w domyśle: swojego ukochanego brata), a nie ojców (w domyśle: parszywego drania, swego ojca). Nie wiem, czy historia zna przykład równie debilnego masowego mordercy, który kieruje się równie debilnym planem.

    Nie będę już punktował kolejnych bzdur, bo nie ma to większego sensu. Ale jeśli ktoś mi napisze, że każdy facet uprawia seks z nowo poznaną laską zaraz po tym, jak porwano mu syna, kazano jechać pod prąd na autostradzie, podpalono prądem, kazano obciąć palec, a potem zmuszono do zabicia bliźniego... to nie wiem :)

     

     

     

    A dlaczego ma nie zabijać dzieci? Równie dobrze może wyznawać logikę - skoro mój brat zginął, to resztę mam w (pipi)e i niech też giną. Dlaczego tylko mój brat ma być ofiarą złego ojca? Dlaczego tylko mnie się to przytrafiło? Czemu było to niesprawiedliwe, czemu inni mają żyć normalnie, niech przeżyją to, co przeżył mój brat... Nie mógł tak myśleć? A terroryści np. - czy przejmują się niewinnymi ofiarami zamachów? A czy zabiliby kogoś ze swojej raodziny? Ba, w Al-kaidzie wielu terrorystów popełnia zamachy samobójcze po to, by ich rodziny miały byt. Organizacje terrorystyczne wtedy finansują rodzinkę takiego "męczennika". Dla ludzi, którzy mają po(pipi)e w głowie, mordowanie niewinnych jest tylko środkiem do celu. Traktują innych bezosobowo i przedmiotowo - dlatego dla mnie żadna to nieścisłość - takich debili jest masa. Na Śląsku był gość, co ukrzyżował w piwnicy własnego ojca (i jeszcze kogoś), wypatroszył go, ściągnął z niego skórę z głowy i założył na swój własny łeb i przed dziadkiem udawał własnego ojca. Słowem - na świecie naprawdę są debile :).

     

  2.  

     

     

    No widzisz, a u mnie Madison numer miała, chociaż Jaydena nie poznała. Ethan też nie poznał, więc w ogóle bez sensu. A najlepsze, że Madison stwierdza: "Norman jest jedyną osobą, której mogę zaufać". Nieźle :)

    W policyjnym śledztwie nie ma mowy o ojcach, co jest co najmniej niedorzeczne. Żaden ojciec nie uratował swojego syna, skoro było 8 ofiar - i co ciekawe, żaden nie zgłosił tego na policję, gdy już syn umarł. Bzdura na resorach. Ale komu by się chciało mówić na policji, że jakiś czubas kazał im się czołgać po szkle i obcinać palec.

    Shelby prowadząc śledztwo sam zwraca na siebie uwagę. Wystawia się policji. Wlot do domu bogacza i wybicie 20 ochroniarzy to też "pozostawanie w ukryciu"? :) Poza tym sorry, gość nie zdradza żadnych oznak bycia psycholem, a jednak nim jest. To się nie trzyma kupy. Podobnie jak to, że w trakcie całej gry Shelby zakłada zegarek WYŁĄCZNIE na akcję u Paco. Poza tym go nie nosi. Wyjątkowy pech, że akurat tam go kamera złapała :)

    A propos kamer - najwidoczniej w klubie Paco żadnej nie było, bo Jayden nie pokusił się o film. Ewentualnie Shelby minął kilkaset osób w masę i kapeluszu, i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Również ochroniarz, który przecież go znał. Dlaczego więc policja ochroniarza nie przesłuchała? Żeby zdobyć portret pamięciowy?

     

     

     

    ...i właśnie dlatego konstrukcja scenariusza Heavy Rain to druga liga.

     

    W niektórych kwestiach się zgadzam, a niektórych rzeczy czepiasz się trochę na siłę :). Ogólnie ja szedłem ścieżką podobną do tej Zeratula, więc może to zależy od tego, że w naszym przypadku luk było mniej. Niemniej:

     

     

     

    8 ofiar, 8 ojców. Przecież policja mówi o pozostałych zabójstwach, Norman też wspomina o tym, jak ginęły poprzednie dzieciaki, ile mają czasu na ratunek (5-6 dni bodaj), itd. - czyli nie jest tak, że nic o tym nie wiedzieli. My wchodzimy w grę po zabójstwie 7 dzieciaka i cała akcja policji jest nastawiona w tym momencie na 2 rzeczy: 1) odnalezienie żywego Shawna, 2) znalezienie Origami Killera. Weźmy pod uwagę, że rzecz dzieje się w krótkim odstępie czasu a policja w tym okresie 2 czy nawet 3x sądzi, że ma już mordercę - do końca są zresztą przekonani (za wyjątkiem Normana), że zabójcą jest Ethan, który zresztą sam w to wierzy. Stąd działania nastawione na złapanie jego. Przecież sam się do tego przyznał, wiele faktów też świadczyło na jego niekorzyść (zamroczenia, origami, wizje tonących dzieciaków). Ethan przyznaje się przed policją, a ta nie ma powodów, by mu nie wierzyć. Norman ma wątpliwości, ale to odrębna kwestia. Znamy realia policyjne i często chcą zamknąć jak najszybciej śledztwo i odtrąbić sukces - a tu mieli kolesia, który sam świadczył przeciw sobie.

     

    Jeśli chodzi o kwestię Shelbiego, to traktuję to jak wątek z "Nagiego instynktu". Czy babka w nim wyglądała na psycholke? Nie. Czy dawała się teoretycznie na tacy? Tak, wszak napisała książkę o tym jak zabija. I to było jej alibi. Dla mnie śledztwo Shelbiego było jego alibi i gdybym był inteligentnym i bezczelnym zwyrolem, to robiłbym podobnie, bo to genialne alibi, a w dodatku mógł trzymać rękę na pulsie i w jakimś stopniu kontrolować śledztwo. Dlatego choć trochę zawiodłem się, że to Shelby, to nie z braku logiki jako takiej, tylko liczyłem na mocniejsze tupnięcie. Ale wiele rzeczy było dobrze wyjaśnionych (że przebierał się za policjanta, by zaciągać dzieciaków, itd.). Sama koncepcja z powodami, które pchały Shelbiego do szukania ojca doskonałego bdb wyjaśniona, choć pachnie beznadziejnym filmem "Niezniszczalny" Shyamalana, ale w Heavy Rain akurat ma to sens (bo "Niezniszczalny", bazujący na podobnym motywie w innym kontekście, był po prostu kiepski).

     

    Poza tym to czepianie się fabuły mnie zastanawia o tyle, że wszyscy kochają zapewne "Leona zawodowca", który popierdziela podczas strzelanin i ryzykuje dupę dla kwiatka. I nikomu to nie przeszkadzało (za to mnie bardzo, dlatego uważam "Zawodowca" za średniaka).

     

    Co do tego co wyprawia Shelby w domu bogacza, to znów dwie kwestie - koleś powiązany jest z jakimiś organizacjami przestępczymi - czemu zaraz Shelby ma być podejrzany? Logiczniejsze, to porachunki mafijne. Kwestia druga, że znów - rzecz dzieje się w przedziale kilku dni - w zasadzie akcja Shelbiego, to wręcz przeddzień, kiedy poznajemy zabójcę Origami. Zatem choćby policja chciała, to pewnie nie zdążyłaby go złapać, zwłaszcza, że już chyba dzień później i tak wie, kim naprawdę jest Shelby. A jak ja grałem, to udało mi się zabić ledwie kilku ochroniarzy i musiałem zmykać. Przejdę grę drugi raz, to może będę miał więcej wątpliwości, ale tak czy inaczej bardziej naiwna mi się wydaje cała masa filmów niby kultowych ;). Za to w wielkie przypadki zacząłem wierzyć w chwili, kiedy wparowałem do pociągu i moja (już była) panna usiadła przez totalny przypadek koło mojej innej byłej, a ja miałem nadzieję, że to nie wyjdzie, bo będzie kwas (oczywiście wyszło). W każdym razie jakie było prawdopodobieństwo? Nikłe, praktycznie żadne, a się przytrafiło. Więc ogólnie wiele rzeczy mało wiarygodnych może się zdarzyć, a filmy, czy gry, raczej opowiadają właśnie o nietuzinkowych sytuacjach, pełnych przypadkowych zdarzeń, bo inaczej byłoby to nudne.

     

     

     

    Zresztą podoba mi się to, że wszyscy oceniają Heavy Rain przez pryzmat fabuły i za to głównie gra dostaje oceny. Jakbyśmy wzięli takie GTA, GoW, Halo, czy całą masę innych gier i zaczęli rozkładać ich fabuły na czynniki pierwsze, to te gry powinny dostawać oceny rzędu 4/10 ;).

     

    Dodam jeszcze parę rzeczy, bo Koso w międzyczasie napisał swojego posta:

     

     

     

    Skąd u Ethana origami? Łatwo wyjaśnić - gość cierpi na schizofrenię, co do tego nie ma wątpliwości. Zginął mu syn, drugi potem zresztą też, ale to mniej istotne. Ma wyrzuty, że jest złym ojcem. W prasie trąbią o zabójcy Origami. Nie mógł sam sobie wmówić, że nim jest? Nie mógł podczas swoich odchyłów sam chodzić w miejsca zbdrodni, albo sam lepić tych origami?

     

    Z kolei co do Shelbiego. Jego stary był pijakiem i piszesz "i tyle". Owszem. Dla 1000 osób i tyle, life goes on. Ale są zwyrole, którym takie coś siądzie na psychikę. Odcinanie palca i wszystkie te zabawy nie były wrzucone na siłę. On szukał ojca doskonałego, który zrobi wszystko dla uratowania swojego syna. Wszystko - czyli utnie sobie palec, zabije kogoś, okaleczy się, będzie ryzykował swoim życiem. A czemu akurat origami? A czemu nie? Psychole lubią mieć swój znak rozpoznawczy, niektórzy mordercy znakują swoje ofiary, itd., zresztą dzięki pewnej powtarzalności i symbolice przez nich stosowanej policja zwykle wie, że ma do czynienia z seryjnym mordercą. Umysł psychola jest skomplikowany i to co dla zwykłego człowieka wydaje się być nielogiczne, dla psychola jest jak najbardziej sensowne. Wystarczy sobie wspomnieć Siedem - przecież tam bohater też starał się nieść przesłanie i symbolikę i dorabiał ideologię do swojego zwyrolstwa.

     

     

  3.  

     

    No to tak jakbyś powiedział o Modern Warfare - "to jedna inna liga niż Doom" :) Wiadomo, kolejna generacja sprzętu, nowe możliwości i znacznie większe pieniądze. Fahrenheit ukazał się na rynku bez pompy, a o Heavy Rain trąbimy wszyscy od miesięcy.

     

     

    No zgoda, ale czyż taki K2 np, albo niech będzie już ten MW (ale 1) nie jest inną ligą niż Doom? Tylko z HR kwestia jest jeszcze taka, że gra nie tylko lepiej wygląda i nie tylko postaci świetnie oddają emocje, ale przede wszystkim fabuła jest jednak bardziej realna - Farenheit to kolejna bajka o diabłach, schizach i ufokach, a Origami Killer mógłby istnieć naprawdę. No i HR lepiej gra na emocjach Gracza, w sumie chyba żadna inna gra tak na nich nie gra. I czy w Farenheicie to fabuła była w centralnym miejscu, czy system rozgrywki?

     

    No i teraz wyobraź sobie

    że w Siedem zabójcą okazuje się Morgan Freeman. Tak po prostu, ni stąd, ni zowąd. Nie ma sensu? Naciągany twist? Wiadomo. I tak właśnie jest w Heavy Rain. Trudno mi zrozumieć, jak ktoś łyka ten motyw, bo to najgłupsza fabularna sensacja jaka pamiętam. Shelby zbiera dowody? To po co je wysyłał? Co stało się z ojcami pozostałych porwanych dzieciaków (poza Hassanem i trupem w tunelu)? Dlaczego Jayden nie poszedł tropem obecności Madison w lokalu Paco? Nieścisłości i błędów jest tyle, że głowa mała (skąd Madison ma numer telefonu do Jaydena po tym jak ucieknie od Shelby'ego? Jak dowiedziała się o matce Shephardów i skąd wiedziała o drugim synu?). Fajnie, że innym to nie przeszkadza, ale dla mnie te rzeczy - i kilkanaście innych błędów - nie pozwala Heavy Rain ocenić wyżej. Skrypt ogólnie jest doskonały - ale szczegółowo jest żenująco zły. Zresztą przygotowuję już o tym tekst, będzie ostro.

     

     

    Odpowiem też w spoilerze:

     

     

     

    Akcja z Shelbym jak pisałem wcześniej niezbyt mi się spodobała. Zaleciało banałem i tutaj zgoda. Z drugiej strony w "Nagim instynkcie" kto zabijał? Sharon Stone? Pewnie tak (choć się nie dowiadujemy na 100%, tylko na 99.9 ;)), ale tam pada pewna teoria - że napisała książkę o pisarce-morderczyni, żeby mieć alibi, że to nie ona. Tak rozumiem Shelbiego - że sam bawi się w zabijanie dzieciaków, ale jednocześnie sam prowadzi śledztwo i ma jakąś kontrolę nad tym, co się dzieje i przede wszystkim ma dobre alibi - przecież on szuka mordercy, więc powinien być poza wszelkimi podejrzeniami. Co do kwestii fabularnych które przytoczyłeś - u mnie tylu wątpliwości nie było, ale sądzę, że to wszystko zależy od tego jakim torem przechodziło się grę. Co stało się z ojcami - cóż, zniknęli i w sumie nas to nie musi aż tak interesować (ale była np. czaszka w kwasie na złomowisku) - niemniej to niezależny wątek. Skąd Madison miała numer do Jaydena? U mnie nie miała :). Jak dowiedziała się o matce Shephardów i skąd wiedziała o drugim synu? Cóż, dobre pytanie. Choć chyba wygadał się Paco, jeśli mnie pamięć nie myli, ale faktycznie, jest tutaj pewna luka. Może DLC coś wyjaśni... Ogólnie zdaje się, że dużo zależy od tego, jaką "ścieżką" przechodziło się grę. U mnie tych nieścisłości było jednak nieco mniej (vide: telefon Madison do Normana).

     

  4. Ural - to znaczy? Dlaczego inna liga? Ja mimo wszystko wolałem Fahrenheita. Był bardziej przemyślany i logiczny (do momentu pojawienia się kosmitów oczywiście :) ), no i zaczynał się z hukiem, a nie od mycia zębów i okładania g.owniarzy mieczem.

     

    To z dzieciakami mi akurat nie przeszkadzało - pozwalało się wczuć w klimat, gra powoli nabierała tempa - można było się wczuć w sytuację bohatera... no na pewno początek nie każdemu podejdzie i faktycznie czasem już chciałem żeby była akcja, ale też nie na tyle, by mnie to irytowało. Farenheit był niezły nie przeczę, ale tak do połowy - potem fabuła dawała ciała. Ogólnie gry są może podobne, bo jednak koncepcja na rozgrywkę i mechanika aż tak się nie różni (co widać już po pierwszej scenie w kiblu w Farenheicie, gdy zacieramy ślady zabójstwa), ale Heavy Rain to dla mnie inna liga, bo weszło to na zupełnie inny poziom po prostu. Zachowanie się postaci jest jak dla mnie za(pipi)iste, ich mimika, itd. (wiadomo, nie jest to idealne, ale próżno szukać gry, w której postaci lepiej by "grały"), a przede wszystkim klimat i reżyseria - smaczków jest masa, gra faktycznie dostosowuje swoją fabułę do naszych poczynań (w Farenheicie to było na znacznie mniejszą skalę), ogólnie tytuł jest bardzo zwarty, pomimo że może niektórym czasem parę rzeczy wyda się nielogicznych. Natomiast Farenheit w pewnym momencie stawał się idiotyczny i cały czar pryskał (abstrahując od tego, że to bieganie w nim po jakiejś wojskowej bazie jako dzieciak było ni przypiął ni wypiął). Ogólnie mnie w Heavy Rain urzekł po prostu klimat, cała ta koncepcja z deszczem za(pipi)ista, taka ciężka atmosfera zalatująca Fincherem. Lubię takie filmy jak Siedem, więc może dlatego tak łatwo łyknąłem HR, poza tym dawno nie miałem takiej wczuwy - fakt faktem grę dozowałem sobie hmm... w klimatycznych okolicznościach żeby mieć lepszą immersję ;) ale dzięki temu jak były akcje na granicy życia i śmierci, to wywijałem padem jak debil - nic tylko sfilmować się i wrzucić na jutjuba. Fabuła jest dla mnie w grach ważna i po prostu muszę mieć w grze jakiś cel, a w HR autorzy podeszli do tego wyjątkowo ambitnie - ciężko znaleźć grę z tak dobrym scenariuszem nawet jeśli ten nie był w pełni idealny - no ale właśnie, to pierwsza gra od wielu lat w której fabuła znajduje się w centralnym miejscu. Nawet gry pokroju Fallouta takie nie są. Przy odpowiednim podejściu myslę, że łatwo się tu wczuć w masę akcji kiedy to liczy się faktycznie czas np.:

     

     

     

    Kiedy pały chcą zgarnąć Ethana i Madison szuka drogi ucieczki z jakiejś obskurnej miejscówki (wyskoczyliśmy przez okno w ostatniej chwili - jak w filmie :), potem próbują dotrzeć do metra - mnie się to niestety nie udało), albo kiedy Shelby próbuje ratować babkę co sobie podcięła żyły, itd. - wtedy miałem olbrzymią wczuwę i reagowałem jak w życiu czyli szybko i trochę nerwowo - zresztą akurat w tych sytuacjach trochę mnie wkurzało, że nasze postaci nie biegają, w końcu jakbym szukał bandaża żeby kogoś uratować, to bym zapier***ł po mieszkaniu, a nie się po nim przechadzał, no ale już mniejsza o to ;)

     

     

  5. Chciałem sobie dozować przyjemność, jak to zwykle czynię przy dobrych grach, a skończyło się na 3 sesjach - tj. dwóch ok. dwugodzinnych, a potem już siedziałem do końca, bo nie mogłem się oderwać od telewizora - dawno tak nie miałem. Co do kwestii tożsamości Origami Killera trochę się zawiodłem, ale że spoilerować nie chcę, to nie będę rozwijał tej myśli nazbyt, niemniej choć niby wszystko było wyjaśnione, to jakoś nie do końca czuję się przekonany - może dlatego, że pod koniec akcja nabiera naprawdę sporego tempa i nie spodziewałem się, że tak szybko dowiem się kim jest morderca ;). Ciężko powiedzieć. W każdym razie to tylko moje subiektywne wrażenie.

     

    A co do mojego zakończenia:

     

     

     

    Madison - żyje, ale nieco jej odwala, ma ciągle zwidy, itp.

    Shelby - żyje

    Ethan - yyy... żyje, ale w końcowej scenie się wiesza w więzieniu ;)

    Agent FBI (jak mu tam było) - truposz - w ostatniej chwili przygnieciony przez koparkę - myślałem, że mnie trafi szlag ;)

    Shawn - utopił się mały skurczybyk

     

    Tożsamość Origami Killera oczywiście odkryta, trafia to do mediów, więc scena w której nasz morderca idzie przez miasto nieco dziwna, bo powinni go przecież posadzić, ale zakładam, że tak się faktycznie stało, skoro wszyscy (policja, media, Madison) wiedzieli już kim jest.

     

     

     

    Ogólnie liczyłem na nieco bardziej pozytywne zakończenie, ale nie jest źle, choć i tak przejdę grę jeszcze raz, żeby zobaczyć inne. Klimat w grze super, szkoda, że taka krótka ;). Jedyne co czasem irytuje, to sterowanie... osobiście dałbym więc dyszkę gdyby nie 2 fakty: 1) sterowanie, 2) nie wiem czemu zawiodła mnie trochę tożsamość zabójcy, ale może to tylko ja. Tak więc jak dla mnie 9.5/10. Gra bez wątpienia przełomowa i nie ma co porównywać do Farenheita, bo to zupełnie inna liga.

  6. Pozwolę sobie się odnieść w spoilerze, aby tym co jeszcze nie grali, nie psuć zabawy...

     

    nie zwracam też uwagi na to że (jak na razie) dwie rzeczy w historii wydają mi się śmieszne(tu użyję spoilera, ale one i tak były już pokazywane na trailerach i są zaraz w pierwszej scenie:

     

    1) 10 letnio dziecko(właściwie to już chyba nastolatek) które od tak idzie sobie gdzie chce i gubi się w hipermarkiecie??? na dodatek od tak przechodzi sobie przez ulicę?? rozumiem gdyby miało 5/6 lat , ale 10??? dziwne i śmieszne;

    2) sam wypadek - jak Jason mógł go nie przeżyć??!!? nie dość że te auto prawie nie jechało(to ja już szybciej chodzę, przynajmniej tak to wyglądało), to jeszcze i tak ten ojciec go "okrył", i co jeszcze śmieszniejsze, ojciec cały, syn nie żyje. Nie mogli zrobić tak że po prostu z szybką prędkością do samego Jasona przywala samochód(wiem że to może byłoby makabryczne ale przecież nie musieliby nic pokazywać, tylko dźwięk uderzenia) , a ojciec dopiero wybiega ze supermarketu?

     

     

    1) Dzieciaki bywają mega-głupie. Owszem, w naszej kulturze wydaje się to mało prawdopodobne, ale w niektórych krajach mamy wychowanie "bezstresowe" w modzie (vide: Szwecja), gdzie dzieciak nie może nawet zarobić klapsa. Akcja dzieje się w USA, a tam niestety (albo stety - zależy jak na to patrzeć) takie są właśnie poglądy, więc może wyrosnąć bachor, który robi co chce. Jest to w każdym razie scena, której nie można jednoznacznie wykluczyć - zwróćmy uwagę, że w filmach, czy grach, nie wcielamy się w "zwykłych" ludzi - a nawet jeśli, to w zwykłych ludzi, ale przeżywających niezwykłe sytuacje. Gdyby wszystko było prawdopodobne i normalne, to po co kręcić np. filmy? Wiałyby nudą. Ważne, by było to realne i możliwe - a tego, że może się trafić tak głupi dzieciak, wykluczyć nie można. To jak scena z tym clownem - niektórzy na nią psioczyli, a ja sam czasem nie wiem, gdzie schowałem kasę i nie widziałem w niej nic absurdalnego ;).

     

    2) Nie wiem jak daleko doszedłeś, ale ojczulek nie wychodzi z wypadku bez szwanku. A co do uderzenia - wbrew pozorom wystarczy z pozoru lekkie uderzenie samochodu, aby spowodować śmierć. Nie musi on wcale pędzić nawet tych 60 na godzinę.

     

     

     

     

     

    Ale te i inne pomniejsze błędy są niczym w porównaniu z tymi wyzwalanymi emocjami. Tę grę chciałoby się przejść całą od razu za jednym zamachem(tak wciąga), ale przecież trzeba się opamiętywać i zostawić sobie też coś na później. Gra wszystko oddaje z nawiązką. Jak dla mnie to jest gra dla której mógłbym... musiałbym kupić PS3.

     

    Ano, świetna gra dla tych, dla których fabuła jest na 1 miejscu. Zresztą co ja gadam - jest kilka scen, przy których opadła mi kopara z powodu miażdżącej grafiki. Ogólnie giera rządzi, ale jest specyficzna. Nie każdemu podejdzie. Klimat ogólnie zabija i dla mnie to ścisła czołówka na PS3, a może nawet zaryzykowałbym twierdzenie, że najlepsza gra, bo próbuje iść o kilka kroków dalej i nie jest odgrzewanym kotletem. Nawet Uncharted przecież (choć doskonały) nie wynalazł koła na nowo i jest po prostu świetnym zlepkiem wykorzystanych już wcześniej pomysłów (w końcu nie wprowadził do gier nic, czego wcześniej nie było). Za to Heavy Rain czy tego się chce czy nie, będzie kamieniem milowym i grą, do której będzie się porównywać masę tytułow w przyszłości. Dla mnie to prawdziwie "next-genowa" gra - w kwestii samej koncepcji i tego, jak autorzy podeszli do rozgrywki i fabuły. W zasadzie można się zastanawiać kiedy ostatnio dostaliśmy tak dorosły, dojrzały i przemyślany fabularnie tytuł, który nie jest o rozwalaniu zombiaków, strzelaniu do chłopków, czy poszukiwaniu skarbów. Jest to pierwsza od wielu, wielu lat realistyczna gra, która oparta jest na jak najbardziej otaczających nas realiach i w tym tkwi jej siła. Oby więcej takich tytułów!

  7. Ja bym się najpierw upewnił, czy nie mieszałeś przy "kominku" przy laserze, który służy jego kalibracji. Jest to taka maciupka śrubka z boku obudowy lasera, której się nie odkręca - przekręcasz ją odrobinę w daną stronę, aby wpływać na kąt lasera. Bardzo często, gdy komuś konsola przestaje czytać płyty, to wystarczy pomajstrować przy tej śrubce i przedłużyć życie konsoli (a konkretnie lasera). Jeśli nieopatrznie przy tym kręciłeś, to pewnie rozregulowałeś laser. Upewnij się, że laser ogólnie działa, tj. że jeździ po swojej szynce, zmienia swoją pozycję (wysuwa się) - jeśli słychać stukanie, tzn. że laser nie potrafi odczytać płyty (nie odczytuje danych, bo jest źle skalibrowany) - więc pokombinuj przy tej śrubce metodą prób i błędów. Zwracam tylko uwagę, że wpływ ma już minimalne przekręcenie tej śrubki, więc wymaga to wytrwałości i precyzji, ale jeśli niczego tam nie uszkodziłeś mechanicznie, to musi w końcu złapać.

  8. A ja uderzę prosto do redaktorów PE - jestem zszokowany jedną sprawą - na dwóch stronach (20-21) umieściliście screeny najbardziej oczekiwanych gier w 2010 r. pod nazwą "kalejdoskop 2010". I tutaj jedno zasadnicze pytanie - gdzie jest Dragon Quest IX? Gra, która dostała w Famitsu 40/40, gra, dla której ja osobiście kupiłem DSi, gra, która najlepiej się sprzedała w zeszłym roku w Japonii. Usprawiedliwieniem nie może być to, że gra swoją premierę już miała, bo np. taki FFXIII swoją premierę w Japonii też już miał, a w "kalejdoskopie" jest (nie było premiery anglojęzycznej).

     

    Hmm, nie wiem kiedy ostatnio wyglądałeś za okno, ale nie mieszkamy w Japonii. No chyba, że Ty mieszkasz, ale sądząc po IP nie (może używasz proxy ;)). Przecież wiadomo, że każde tego rodzaju zestawienie będzie SUBIEKTYWNYM rankingiem, bo będzie odpowiadać gustom zgredów. Nikt Ci nie broni uznawać jakiejś gry, która się nie załapała, za najlepszą na świecie. Abstrahując od tego, że to że w "Japonii jest", nie znaczy że u nas w ogóle będzie. W Kalejdoskopie znalazły się tytuły, które powszechnie są najbardziej interesujące, przynajmniej wg redakcji.

     

    Jedyne uzasadnienie które widzę na to, że nie ma DQIX to fakt, że kalejdoskop obejmuje tylko gry na konsole stacjonarne. Choć nie jestem przekonany, czy takie właśnie było żelazne założenie... Mam wrażenie, że jesteście tym razem po prostu krok do tyłu za konkurencją, która już jakiś czas temu zrozumiała, że handheldy to znacząca część rynku, która przestała być jedynie marginalnym dodatkiem, a właściwie to wyprzedza rynek konsol stacjonarnych!!! Może to was nieco zaboli, ale takie jest moje zdanie. Obudźcie się panowie z letargu, prawda jest taka, że konsole przenośne to dziś większość na rynku konsol a gracze "stacjonarni" zazdroszczą wielu exclusiv-ów które wychodzą na handheldy!!! DQIX jest bezapelacyjnie najbardziej oczekiwanym tytułem, jeśli weźmiemy pod uwagę całą konsolową scenę.

     

    Oj, akurat dział Pocket się całkiem rozrósł w stosunku do tego, co było jeszcze kilkanaście miesięcy temu. PE odpowiada oczekiwaniom Czytelników - większe zainteresowanie wzbudzają duże konsole. Oczywiście Twój głos się liczy i będzie wzięty pod uwagę, jak wszystkie inne głosy, więc może Pocket będzie kiedyś jeszcze większy. Ogólnie zgoda, jest cała masa fajnych gier na konsole przenośne, ale nie są to zawsze duże i rozbudowane tytuły (że różnie z tym bywa, to nie przeczę - uprzedzam więc Twój argument ;)). Niemniej, no cóż, realia są jakie są. A jakość gier w wersji na przenośniaki bywa często, delikatnie to ujmując, nieciekawa. Poza tym najważniejsze pytanie do Ciebie: handheldów na rynku w Polsce oficjalnie mamy ile? Odpowiem sam. 1. Słownie: "jeden" (czyli PSP). Nintendo u nas oficjalnie nie jest dostępne. Natomiast X360 i PS3, a co za tym idzie Sony i Microsoft działają na naszym rynku, mają swoje oddziały i biura, a co za tym idzie dostarczają gry przed premierą do przygotowania recenzji, dają materiały prasowe, itp.. Więc musisz niestety także to wziąć pod uwagę i w tym przypadku miej pretensje do Nintendo, że olewa polski rynek. Sami zresztą o tym często piszemy w PE, ale póki Iwata nie dostrzeże, że w centrum Europy jest taki 40-milionowy kraj jak Polska, to mniej więcej tak to będzie wyglądać.

  9.  

    2. Nie licząc oferty Waszego sklepu oraz okładki to w czasopiśmie znajduje się ~12 stron reklam. Nie wiem czy to dużo, nie wiem jak to wygląda w innych magazynach, ale może warto byłoby rozważyć projekt: wyższa cena = mniej reklam? Wiem, że to dużo bardziej złożony problem - dlatego pytam czy istnieje taka opcja. O ile reklamy Heavy Rain, God of War (na okładce) nie irytują i nie przeszkadzają tak wszystkie pozostałe w moim odczuciu już tak. O co chodzi z "365 dni z grami CD Projekt"?

     

     

    100 stron magazynu i 12 stron reklam... oj, weź sobie jakiś periodyk o innej tematyce - tam reklamy stanowią 30% i nikt nie narzeka :). No cóż, reklamy niestety być muszą i tego się nie przeskoczy. Poza tym to nie jest tak, że te reklamy znajdują się tam KOSZTEM zawartości - nic podobnego. Jak jest więcej reklam, to PE ma więcej stron. Teksty muszą być na jakimś poziomie, ktoś musi je napisać, gier też wychodzi ograniczona ilość, pismo trzeba złożyć, przygotować do druku, itd. - czyli moce przerobowe są ograniczone i gwarantuję Ci - wykorzystywane są na maksa, bo Ściera to fanatyk i ciągle wali na GG hasłami "gdzie teksty???" (potem trzeba go blokować, udawać że zasilacz się spalił, klawiatura zalała, itp. i jest nieprzyjemnie ;)). A poważnie jeszcze raz - reklamy nie mają nic wspólnego z zawartością pisma - jakby były 4 strony reklam mniej, to i pismo by było cieńsze o te 4 strony.

  10. "fora" - bedac na Live nie sprawdzisz sobie co trzeba zrobic bo zacieles sie od 30min w jednm miejscu, mozesz najwyzej kupic poradnik za chyba 400msp badz mniej ale nie kazda gra takie cos posiada. Masz wszystko podreka, alt+tab badz w xfire uruchamiasz wew przegladarke www, wchodzisz na gamefaqs i czytasz. U nas najpopularniejszy jest wciaz gg wiec zadnego problemu nie ma, potem wbudoiwane czaty w grach badz nawet bez instalowania mozna pogadac sobie hs naciskajac tylko jeden przycisk (CODy/gry na silniku HL i pewnie inne)

     

    Krótko, bo święta i nie chcę odgrzewać kotleta ;). Bardzo podoba mi się wszechobecne założenie PeCetowców, że konsolowcy najwyraźniej nie mają komputerów... Jak gram, to mam otwartego laptopa pod ręką, więc ewentualne czytanie forów w trakcie gry jest dla mnie znacznie wygodniejsze, zapewniam Cie. Abstrahując od tego, że przechodzenia gry z "tutorialem" nie uznaję, bo zabija to fun... kiedy w ten sposób podchodziłem do przygodówek (na PC zresztą), to kończyło się to tak, że zamiast rozwiązywać zagadki dawałem sobie spokój przy 2 próbie i zerkałem do solucji... Mniejsza jednak o to. A alt-tab tak znów wygodny nie jest, bo przełącza się rozdziałka zwykle (rzadko się gra w natywnej), ram przez grę zapchany, więc dysk musi się dogrzebać do programu w tle, itd. - na pewno nie jest to wygodniejsze od laptopa na stole obok, gdy grasz - wierz mi. I wierz mi, że konsolowcy mają na stanie komputery, naprawdę ;).

     

    A co do modów... jak już pisałem - co kto woli. Ja wolę przejść grę i o niej zapomnieć, a na granie przez rok po multi w jakąś grę zwyczajnie nie mam chęci i czasu, bo wolę go przeznaczyć na inne tytuły. Dlatego dyskusja taka międzyplatformowa jest pozbawiona jakiegokolwiek sensu, bo typowy PeCetowiec woli co innego, konsolowiec co innego - i jeden drugiego nie przekona. Dlatego rozmawiajmy o faktach - np. liczbach. Inna sprawa, że sam gram naprawdę sporo na PC, bo nie platforma ma dla mnie znaczenie, tylko gry. Ale jak mam do wyboru grać w dany tytuł na konsoli, lub komputerze, to zawsze wygrywa konsola - zawsze :). Wygoda przede wszystkim, a ja nie lubię się przemęczać ;).

  11. Zadna przewaga. Na PC sa fora o grach, wyszukiwarki serwerow przez www jak gametracker, komuniktory xfire/steam, glosowe teamspeak/skype, wszelkie dodatki jak mapy, skiny, wyszukiwarki serwerow w grze, ulubione serwery, przyjaciol (gry valve). Masz pelna swobode, co chcesz zrobic, jak, itp. Na Live - matchmaking, MSP=DLC, itp. Gdzie tu plusy? Ze wszystko masz w jednym menu? Przyjaciele, w co graj, mozna sie dolaczyc,itp to masz na mysli? Jedynie co mozesz zrobic to dolaczyc sie badz samemu zhostowac gre. Tyle masz mozliwosci - 0 integracji w gre, itp

     

     

    Skończ już bo nudzisz. Ile gier w roku wydaje Valve, bo o tym beznadziejnym Steamie wspominasz w co drugim poście? Skype, teamspeak, dodatki, patche, (pipi)ze, siki, śpiki... w kółko Macieju piszesz to samo. Jak ci się chce instalować masę softu, bo to "tylko 5 minutek", to sobie instaluj, grzeb, konfiguruj. Z jednym znajomym gadaj na Skype, z drugim na Tlenie, z trzecim na Communicatorze, z czwartym na GG, a z piątym na ICQ, a z szóstym na Gtalku... I w ten sposób zbieraj ekipę do partyjki, skoro to takie wygodne. A potem namawiaj ziomala, by zainstalował sobie też TeamSpeaka, bo chcesz z nim w grze pogadać. Przyjmij wreszcie do wiadomości, że niektórym ludziom się nie chce z tym wszystkim pieprzyć i umawiać na partyjkę z kumplem "przez gadu gadu". Tobie to nie przeszkadza, a inni wolą kompleksową usługę. Mnie na konsoli nie brakuje niczego, tak jak niczego nie brakuje jak sądzę 95% konsolowców. Więc nie przekonuj na siłę i nie powtarzaj tego samego - to co dla ciebie jest atutem (możliwość instalowania jakichś śmieci) dla innych jest wadą. Każdy wie, że na PC ma się większe możliwości modyfikacji gier, łatwiej o mody, itd., ale ciekawych gier jest mniej, dodatków oficjalnych mniej (dodatki do GTA4 już wyszły?), itd. Są ludzie, którzy od lat grają tylko i wyłącznie w Counter Strike'a i chwała im za to. Ale twoja argumentacja jest mniej więcej taka, że chciałbyś zmusić innych do tego samego. Gier na konsole wychodzi tyle, że mi brakuje czasu by je wszystkie obrobić. World of Warcraft, to dla mnie strata czasu (olałem przy ok. 30 levelu) - itd. Jestem ciekaw, ile gier ogólnie przechodzisz w roku, najlepiej wymień tytuły. Poza tym w kilku miejscach pokazałeś, że średnio znasz realia konsolowe (np. pisząc, że przy multi nie można sobie samemu konfigurować gry którą się hostuje - co to za bzdura?), a w zasadzie wszelka twoja argumentacja dotyczy młócek multi. Świat gier jest naprawdę "szeroki" i ciekawy, a na rynku nie ma samych FPS-ów, do których na każdym kroku się odnosisz. Nie twój świat, to to po prostu uszanuj - ja wolę Live od praktycznie każdego rozwiązania na PC, a dam sobie łapę uciąć, że na PC ukończyłem więcej gier niż ty - z całym szacunkiem. I ciorałem po multi w masę FPS-ów na PC i tych mega-za(pipi)istych atutów przeważających nad konsolami jakoś nie dostrzegłem. Powiem więcej - od czasów FEAR Combat nie znalazłem żadnego fajnego FPS'a multi na PC (Crysis Wars średnie, w MW2 nie gram po multi, bo go nie znoszę), z kolei granie przez 10 lat w Counter Strike'a też średnio mnie jara. Wniosek? Każdy jest indywidualistą i lubi co innego. Przyjmuję do wiadomości, że wolisz rozwiązania z PC, które są bardziej czasochłonne dla Gracza i może czasem oferują większe możliwości, ty z kolei przyjmij, że konsoowcy wolą usługę kompleksową i mieć święty spokój nawet kosztem nieco mniejszej elastyczności. Konsolowiec nie przekona ciebie, ty nie przekonasz konsolowca... więc o czym tu jeszcze dyskutować? Wszelkie argumenty zostały już podane ;). Dlatego proponuję na tym zakończyć dyskusję, chyba że masz do dodania coś NOWEGO, przełomowego i rzucającego jakieś nowe światło na zawartą w tym wątku wymianę poglądów.

     

    PS. I rozwalił mnie argument, że na PC "są fora o grach", tak jakby konsolowcy takowych nie mieli. ROTFL. Najwyraźniej jesteśmy forum pecetowym ;).

  12. Ale poziom skomplikowania dotyczy również wartości merytorycznej samych gier, a nie tylko tego, ile współczynników opisuje danego bohatera. Chodzi mi o zerowe wręcz zaangażowanie mózgu w odbiór tego co doświadczamy grając. Jeżeli sztuką są filmy pokroju G.I. JOE, to ok, nie wiem faktycznie, czym się różni sztuka( swoją drogą jesteś pierwszą osobą na tej planecie, która potrafi zdefiniować czym jest sztuka, brawo) od medialnej papki. Gry poziomem podchodzą pod w/w film i w swoim prywatnym rankingu stawiam je na półce z komiksami pokroju turtles, ale to też sztuka, więc problemu nie ma.

     

    O nie, tutaj muszę wziąć gry w obronę. Czy każda gra jest papką? Niekoniecznie. A Okami? A Shadow of the Colossus? A nadchodzące The Last Guardian, czy Heavy Rain? Też medialna papka? Wszystkie gry przyrównujesz do GI Joe (a może Jane? ;)), choć ja bym takiego Fallouta 3 do GI Joe/Jane nie przyrównywał, tak samo jak nie przyrównywałbym wielu innych bardziej ambitnych tytułów. Sama sztuka jest pojęciem bardzo pojemnym, mamy przecież Warhola i Pop Art. Obecnie sztuką może być więc teoretycznie wszystko, przy czym odmawianie grom pozycji ambitniejszych jest sporym nadużyciem. Jak potraktujesz bardzo innowacyjne i nietuzinkowe produkcje na PS3 typu Flower, czy Flow? Albo scenowe (w tym polskie) dema (nie dema gier, tylko tzw. demonstracje) dostępne na PS Store, w których była interakcja z graczem (np. takie Linger in Shadows:

    ). Gry są tylko kolejnym medium. 99% z nich, to czysta rozrywka, ale 1%, to z pewnością produkcje starające się albo wysilić nasze szare komórki w ponadprzeciętnym stopniu, albo przekazać coś wartościowego. Nie każdy obraz jest dziełem sztuki, nie każdy utwór muzyczny jest dziełem sztuki, nie każda książka jest dziełem sztuki. Gry, to kolejna forma przekazu po obrazach, muzyce, słowie pisanym, czy obrazie filmowym. A jak możliwości oferowane przez gry wykorzystają twórcy, to już tylko i wyłącznie zależy od nich.
  13.  

    posiadacze tradycyjnego PCta kupują raz dłuższy kabel VGA/HDMI/DVI [cokolwiek im pasuje], ciągnie go za meblami/biurko [identyko jak w przypadku konsol], ustawia sobie wszystko RAZ [porównajmy to do ustawiania jasności/kontrastu... ogólnie ustawień TV, którymi często bawią się konsolowi gracze] i od tej pory zmiana ekranu monitor<->TV to kwestia przeważnie DWÓCH kliknięć w paneli nVidii z system tray'a [pierwszy klik - rozwinięcie menu nVidia, drugi klik - wybranie docelowego ekranu, czyli TV bądź monitora].

     

    ROTFL. Rozumiem, że kabel do klawiatury i myszy też sobie PeCetowiec w ten sposób przedłuża i ciągnie za meblami. Coś innego może też. Chyba miałeś na myśli filmy - też uważam, że biegnięcie do drugiego pokoju, by sobie zapauzować film, to fajna sprawa - można spalić nieco kalorii.

     

    Tak, rozdzielczość zmienia się automatycznie. Gdybyś był wygodnicki, to prawdopodobnie byś o tym wiedział, ale skoro za każdym razem biegasz po całym mieszkaniu, wyciągasz kable ze strychu, mordujesz się godzinę z rozplątaniem i podłączeniem kabli, a na koniec jeszcze sterowniki do grafiki reinstalujesz, to nic dziwnego ;) [oczywiście sporo tutaj przesadzam - celowo jednak, ja Twoje narzekanie widze właśnie w taki sposób. Dla przeciętnego użytkownika i tak wszystko jest dziś znacznie uproszczone, a dwa kliki to zmiany ekranu to nie kłamstwo, Ty jednak sugerujesz, że jest to coś bardzo trudnego i niemożliwego do rozgryzienia przez przeciętnego człowieka, a to już jest bezczelne kłamstwo].

     

    U mnie bieganie z kablami po mieszkaniu wygląda tak:

    . I i tak mi się nie chce.

     

    Pisząc 'upośledzone' miałem głownie na myśli 'śmieszne' multi p2p [co tyczy się również PSN]

     

    Bądź poważny. Gram namiętnie chociażby w FEAR Combat na PC (i nie tylko) i jest to p2p. Nowy MW2 - p2p. Itd. - a serwery dedykowane w grach na PSN i X360 oczywiście są - tak samo jak na PC, wszystko zależy od konkretnego tytułu.

     

    , że na PC nie ma voice chata [o darmowym TeamSpeak'u nikt nie słyszał?]. Co do lepszych odpowiedników - tak, wydaje mi się, iż TeamSpeak jest lepszy od czatowania na XBL [bo obsługuje większą ilośc osób [XBL Party tylko 8]], a komunikatory internetowe są wygodniejsze od wiadomości na XBL/PSN. (...) ale np w Quake Live bezproblemowo widzimy w jakiej grze są nasi znajomi i prosto można tam dołaczyć. Mam nadzieję, że dalej będzie się to rozwijać w tym kierunku.

     

    My się chyba nie rozumiemy. Komunikator? Rozumiem, że masz odpalonego Tlena, albo GG podczas gry i sobie czatujesz? Teraz jeszcze napisz standardowy tekst w stylu, że na PC możesz składać prezentacje multimedialne, albo walnij typowym pytaniem z Onetu "a na czym pisałeś ten tekst";). Co do TeamSpeaka no właśnie - trzeba zainstalować. Quake Live jest jeden - i żeby widzieć znajomych muszą się oni zarejestrować w Quake Live (w którego też czasem pogrywam nota bene, bo w Q3 byłem kiedyś wymiataczem :P). PC nie ma czegoś takiego jak "standard" i o tym jest cała dyskusja. Na X360, czy PS3 masz wszystkich znajomych ZAWSZE pod ręką, wiesz czy są obecni, w co w danej chwili grają i przez JEDEN system możesz się z nimi w każdej chwili połączyć, zaprosić do gry, itd. - a na PC każda gra może to mieć rozwiązane zupełnie inaczej.

     

     

    W takim razie biję sie w pierś i przepraszam - przyznaję, że dogłębnie przeczytałem tylko ostatnią stronę, a pozostałe dwie tylko 'po łebkach' ;) Niemniej Twoje zdanie w kwestiach typu 'podłączanie sprzętu do TV' utwierdza mnie w przekonaniu, że tekst jest strasznie tendencyjny, no ale cóż...

     

     

    Doceniam, że się przyznałeś, bo mało kto w dzisiejszych czasach ma jaja, by się na coś takiego zdobyć.

     

    Edit: Masz sporo racji, Scorp1on, szczególnie w kwestii upraszczania gier [regen HP] i multi. Tęsknię za starymi czasami, gdzie wszystko było trochę trudniejsze, lecz fajniejsze :(

     

    A ja z kolei się zupełnie nie zgadzam i powtarzam - zjadłem zęby na grach na Amigę, PC, czy konsole 8-bitowe gdzie - wierzcie mi - było jeszcze bardziej hardcorowo (np. taki Wonder Boy III, gdzie trzeba się było uczyć leveli na pamięć). Patrzycie na to wszystko okiem sentymentu. Człowiek zawsze ma tendencję do gloryfikowania tego co było. Tak jak nasi rodzice nie uznają zwykle dzisiejszej muzyki twierdząc, że ta w latach 60-tych (czy którychśtam) była lepsza, często nie dostrzegają sensu w wymyślaniu nowych rozwiązań technologicznych (HD? A na co mi to?), itd. - takie jest życie. Lubimy to, co znamy. A największy sentyment mamy do tego, co bawiło nas "za bajtla". Za 10 lat dzisiejsi młodzi Gracze będą pisać dokładnie to samo - tj. że dzisiejsze gry były lepsze, bardziej wymagające i ogólnie że miały lepszy klimat. Niestety jest to mocno subiektywne spojrzenie.

     

    Podsumuję to tak, bo nie chce mi się kontynuować tej dyskusji, bo wszystko napisałem na Onecie. Zatem:

     

    1. Każdy konsolowiec z reguły ma PC w domu, więc może grać w gry z PC.

    2. To, co mnie trochę wkurzyło, to onetowa polityka - mój tekst był POLEMIKĄ do bzdur napisanych przez Pana Woźniaka. Ludzie z Onetu zatytułowali mój materiał "Konsole jednak lepsze od PC" oraz "Obalamy mity na temat PC". Czy ja tam obalam jakieś mity na temat PC? Czy stwierdziłem gdzieś jednoznacznie, która platforma jest lepsza? Czy napisałem gdzieś, że konsole są lepsze od PC? Nie. Sam Onet nastawił już tymi tytułami czytelników odpowiednio do podanej przeze mnie argumentacji (no bo jak PeCeciarz widzi tytuł "konsole lepsze od PC", to już w nim się buzuje - wiadomo). Sam zresztą przyznałeś, że nie przeczytałeś dokładnie całego tekstu - większość PeCeciarzy go też uważnie nie czytała, bo już była nastawiona negatywnie.

    3. Tłumaczenie mi czym jest PC nie ma sensu, bo na PC grałem, gdy większość z Was zdobywała achievementy na nocniku ;). Sorry za bezpośredniość, ale taka jest prawda. W dodatku działałem aktywnie na polskiej demoscenie amigowej i PC (głównie na PC zresztą), co za tym idzie mam PC w małym palcu, więc wiem o czym piszę i moje poglądy są poglądami na swój sposób PeCeciarza. Piszę to, bo na serio możecie mi przestać pisać jak wygląda granie na PC, bo ja to bdb wiem. I wiem jak działa PC, jak optymalizować działanie na nim gier, itd. - zapraszam np. tutaj gdzie macie mój przepis na optymalizację Crysisa pod kątem kart 8700 SLi - tak wygląda granie na PC :)http://forum.notebookreview.com/showthread.php?t=301768.

    4. W artykule na Onecie napisałem wyraźnie - każda platforma ma plusy i minusy, na PC da się fajnie pograć, ale obiektywnie na to patrząc - konsole są dla wydawców ważniejszym rynkiem. I nie piszę tego dlatego, bo "jestem sfrustrowanym konsolowcem", tylko bo takie są realia. Jeździmy na targi, gadamy z wydawcami i developerami na gruncie profesjonalnym, mamy znajomych z prasy PC (czy np. koledzy wiedzą, że pisałem kiedyś o demoscenie do CD-Action?), więc to nie są dane wyssane z palca.

    5. Nie uważajcie konsolowców za debili, którzy nie potrafią skonfigurować gry, albo kliknąć 5x. Potrafią. Ale nie każdemu się chce zastanawiać, czy mu pójdzie gra na najwyższych detalach, nie każdemu chce się grzebać w konfiguracji, walczyć z gównianym Starforcem, wpisywać jakieś idiotyczne "seriale", żeby móc zainstalować oryginała, walczyć ze zwalonym Steamem (którego trzeba mieć, by zagrać w niektóre gry), itd. - konsole są stworzone do gier, więc są po prostu wygodniejsze. Granie na konsoli, to kwestia świadomego wyboru - chcę grać, więc odpalam grę z płytki lub HDD i mam wszystko w... pupie. I przypominam - praktycznie każdy konsolowiec ma w domu PeCeta.

     

    Tyle ode mnie podsumowawczo i już nie daję się wciągać w dyskusję, bo mam robotę ;).

  14.  

    Gdybym był stałym czytelnikiem PE, to źle żyłoby mi się ze świadomością, iż jego redaktor ma konsolowca za człowieka upośledzonego, co to sobie nawet rozdzielczości we właściwościach ekranu zmienić nie potrafi. A sprawa dzwięku... nie mam słów po prostu. Jedną z konsol również musiałem podłączyć przez VGA, i wiesz co? Musiałem pociągnąć dźwięk innym kablem! Straszne, prawie tak skomplikowane jak PC...

     

     

    Czytaj ze zrozumieniem. Mało kto ma PC podłączonego do TV przez cały czas - większość ludzi nie. Co za tym idzie chcąc pograć w grę na TV, trzeba PC do niego podłączyć. Konsola do TV podłączona jest praktycznie zawsze. Włączasz i grasz i masz wszystko gdzieś. Sam od czasu do czasu podłączam PC do TV żeby pograć i w praktyce wygląda to dokładnie tak jak pisałem - muszę wstać, podłączyć kabel DVI do laptopa, potem do TV, kabel od dźwięku do wejścia audio w amplitunerze, a mam jeszcze ten komfort, że laptop sam mi przełącza na 1280x720. I i tak nie chce mi się zwykle tego robić, bo taki ze mnie leń. 3 minuty mojego życia są zbyt cenne. Dodam, że w przypadku kabla typu VGA obraz rzadko skalowany jest do pełni ekranu i rozdzielczość trzeba ustawiać ręcznie. A z rozdzielczościami typu HD w przypadku VGA różnie bywa, co za tym idzie oczy "cieszą" często czarne pasy, bo TV tego nie przeskaluje. PeCeciarz ogólnie jest przyzwyczajony do grzebania w konfiguracjach, ustawieniach, itp., więc pewnie dla niego to nie problem. Osobiście wyznaję zasadę minimalizacji wysiłku, a nie komplikowania sobie życia. Ty wolisz biegać z kablami, ja wolę moją wygodną kanapę. Po prostu w pewnym wieku człowiek staje się bardziej "wygodnicki" i mu się zwyczajnie nie chce. Cały argument był w tej dyskusji bardzo prosty - podłączenie komputera do TV wiąże się z 1) przeniesieniem go w zasięg TV, żeby go podłączyć (gros PeCetowców nie trzyma jednak swojego PC pod telewizorem), 2) podłączeniem kabli, 3) ewentualną zabawą z konfiguracją (chociażby ustawieniem rozdzielczości). I też tak jak pisałem w tekście - nie jest to wielką filozofią, ale w praktyce mało komu się chce, stąd większość PeCetowców nie podłącza swojego komputera do TV w praktyce pomimo takiej możliwości. No i jeszcze jedno, o czym na Onecie zapomniałem wspomnieć - rozdziałkę w grze też trzeba zwykle zmienić, a o różnych "dziwnych" problemach nie wspominam (np. w Crysisie po podłączeniu do TV mysz nie działała na całym obszarze menu, przez co nie dało się w ogóle wejść do gry - takich akcji na konsolach nie ma).

     

    Poległem. Jeżeli dla autora tekstu najważniejszą sprawą w grach są achievementy, oraz upośledzone sieciowe funkcje z konsoli Xbox, to raczej nie powinien się on zabierać za pisanie tekstu. Niech mi ktoś powie, na co komu 'funkcje znane z xbox live', skoro od LAT na PCtach są ich lepsze odpowiedniki?

     

    Bardzo mi się podoba ta argumentacja w stylu "osiągnięcia są dla mnie zbędne, na co to komu". Ale nie będę na siłę przekonywał, bo co kto lubi. Niemniej sprawa z Xbox Live wygląda tak, że w przypadku absolutnie każdej gry (na PS3 obecnie zresztą również) masz osiągnięcia, możesz je porównywać ze znajomymi, możesz znajomych zapraszać do gry, ba, wszystko to JEST wygodniejsze niż na PC i nie ma co się czarować. Na PC masz kilka gier z serii "Games for Windows" wykorzystujących Live, masz też beznadziejnego Steama (którego unikam osobiście jak ognia uznając go za swoistego trojana - zresztą powtarzam, sam gram na PC, więc mówię to teraz z pozycji PeCetowca - Steam ssie - wystarczy przypomnieć, co się działo z ostatnim CoD :)). A wracając do kwestii... "upośledzone funkcje Xbox Live" - co tam jest upośledzonego? Chat ze znajomymi podczas gry? Możliwość wygodnego zaproszenia do gry swoich znajomych w każdej chwili? I gdzie te lepsze odpowiedniki dostępne na PC? Na PC gram praktycznie od zawsze i jakoś lepszych odpowiedników sobie nie przypominam. Dziwne. Niemniej najważniejsza rzecz - PC jest wolną amerykanką bez standardu. Tylko Games for Windows spełniają wytyczne określone przez Microsoft (np. muszą wykorzystywać pada), natomiast każda inna gra może proponować własne rozwiązania w kwestii kontaktowania się ze znajomymi, rozgrywki online, itd. - nie ma co tego porównywać do rynku konsol.

     

    bowiem jeżeli pamięć mnie nie myli, to Ural sam kiedyś 'walczył' ze stwierdzeniem, że granie na PC jest droższe od konsol, używając argumentu [poniekąd słusznego], że 'gra na konsolę - 200zł, gra na PC - 100zł, kilkanaście gier i już sie wyrównuje kasa za kartę graficzną/cokolwiek'. Taka nagła zmiana przekonać jak nic śmierdzi tutaj $$$

     

    Sam sobie zaprzeczasz. Gdzie moja zmiana przekonań, ROTFL. Przecież w tamtym tekście z Onetu wyraźnie napisałem (i tu cytat):

     

    Oczywiście nie przesądzam, która platforma jest tańsza - bo zależy to od wielu czynników - za ile kupiliśmy konsolę, ile kupujemy gier w roku, itp., niemniej każda z platform (konsole i PC) ma dwie strony medalu, o czym autor wspomnieć nie chciał.

     

    Widzisz tam zmianę poglądów? Ja nie. Tak to jest, gdy tekstu się nie czyta ze zrozumieniem. Zresztą gry można zawsze odsprzedawać po ich przejściu, a nie trzymać na półce, co jeszcze bardziej minimalizuje ich koszt. Natomiast na PC wprowadzono genialne rozwiązanie (na szczęście jeszcze dość rzadkie), że grę można zainstalować tylko kilka razy (vide: Crysis Warhead i max 5 instalacji, co ma minimalizować odsprzedawanie używek i co moim zdaniem jest totalnie nieuczciwe, ale to akurat nie jest wina platformy, tylko zachłannych wydawców).

  15. No tak ale akumulatorki to koszt wypadu do maca. A nowy pad swoje kosztuje. Stąd moje pytanie dwa posty wyżej. Przeciez jak w końcu ci padnie to BĘDZIESZ zmuszony kupić nowego pada. Ja kilka dni temu kupiłem sobie nowego pada bo chciałem. Nie musiałem. Poza tym przy sprzedaży starego DS3 gdy masz kaprys kupienia sobie nówki cewki z niewyrobionymi gałkami jest duże prawdopodobieństwo, ze nowemu właścicielowi pad długo nie wytrzyma. Wątpię by te baterie w padach od PS3 miały żywotność 5 lat.

     

    Mam od premiery Sixaxisa, jak tylko wyszedł DS3, to też go kupiłem i bateria trzyma cały czas, nie zauważyłem skrócenia żywotności, aczkolwiek na pewno ona występuje. Nie wiem do końca jak jest faktycznie, ale pamiętam, że Sony zapowiadało, że akumulator w padach będzie wymieniać ZA DARMO. Oczywiście nie mam teraz 100% pewności, więc ręki sobie nie dam uciąć, ale sporo się kiedyś o tym mówiło. Poza tym prawda jest taka, że po rozkręceniu pada da się ten akumulator wymienić samemu, no ale trzebaby mieć taki sam, a o to już trudniej. Niemniej na potwierdzenie moich słów news sprzed 3 lat:

     

    http://gizmodo.com/214144/ps3-sixaxis-controllers-battery-is-kinda-replaceable

     

    PS. News o darmowej wymianie tutaj (podkreślam, że sam w praktyce nigdy nie wymieniałem, więc nie wiem czy to działa, bo to info sprzed 3 lat):

     

    http://gizmodo.com/gadgets/rss/sony-will-replace-dead-sixaxis-controllers-209154.php

  16. Czyżby onet usunął artykuł o jednorazowym padzie? Ciekawe dlaczego... :whistling:

     

    Owszem, usunęli, ale ja na szczęście takie rodzyny sobie zapisuję, zatem wklejam - miłej lektury, źródło: Onet.pl :):

     

     

    Krótka żywotność kontrolera do PS3

    (09-12-2009)

     

    Sony wypuściło na rynek bezprzewodowe kontrolery do PS3, którym nie można wymieniać baterii.

    Ci użytkownicy konsoli którzy zakupili kontroler Dual Shock 3 mogą poczuć się zawiedzeni. Za 55 dolarów dostali bowiem jednorazówkę, której bateria starcza na niedługo. Konkurencyjne urządzenie pozwalają na zasilanie padów wymiennymi bateriami typu AA. Dual shock 3 ma wbudowaną baterię, której nie da się wymienić ani naładować. Po jej wyczerpaniu trzeba, więc kupić kolejny kontroler.

     

    REKLAMA

     

    Sony twierdzi, że taka technologia będzie miała pozytywny wpływ na środowisko. Zużyte baterie są rozrzucane po śmietnikach i mogą stanowić pewne zagrożenie. Ciężko jednak uwierzyć, że Sony nie kieruje się chęcią zysku. Każda minuta grania przybliżać będzie gracza do wydania kolejnych 55 dolarów i zasilenie kont koncernu.

     

    MR

     

     

    Tekst był tu: klik

  17. Pytanie czy jakakolwiek próba prostowania bzdur na Onecie ma jakikolwiek sens? Patrząc na jakość merytorycznej dyskusji, którą można poczytać w komentarzach, nie ma to większego znaczenia czy autor ma 14 lat i w życiu nic innego jak PC nie widział, czy 28 wraz z darem plecenia słów w długie i bardzo sensowne zdania. Na znalezienie konsensusu pomiędzy pierwszym artykułem i odpowiedzią na niego pewnie też nie ma szans. Ale jak to w World of Trollcraft bywa, ciekaw jestem odpowiedzi Krzysia W. Może zrobimy wątek z najśmieszniejszymi wywodami trolli z Onetu? :teehee:

     

    Masz oczywiście rację i sam sobie zadałem pytanie, czy jest sens. Stwierdziłem jednak, że tak. Wprawdzie Onet często zbliża się niebezpiecznie poziomem do brukowców typu "Fakt", ale jakby nie było portal ten jest czytany przez miliony internautów. Myślę, że tekst red. Woźniaka przeczytało spokojnie kilkadziesiąt tysięcy osób. A że masa z nich nie ma zielonego pojęcia czym w ogóle jest konsola, to gotowi jeszcze w te wypisywane tam brednie uwierzyć. Stąd moja polemika, bo nawet jeśli 2 osoby na 100 zdadzą sobie sprawę, że tamten artykuł był totalnie stronniczy i przede wszystkim kłamliwy (w wielu kwestiach), to było warto. Zresztą postępu i zmiany trendów się nie powstrzyma - konsole i tak będą górą, zresztą o czym my mówimy? Już są, tyle że jeszcze nie w Polsce. Ale i na nasz kraj przyjdzie pora :).

  18. Ściera mi kazał, no to dodaję (on sam się bał konsekwencji ;)) . Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą parę dni temu pojawił się cokolwiek hmm... nieobiektywny artykuł na Onecie na temat konsol (a konkretnie tutaj: http://gry.onet.pl/28061,1587140,artykul.html). Trochę nas przeraziła niewiedza narodu na temat naszych ulubionych maszynek, więc postanowiliśmy zareagować i sprostować kilka rzeczy, co za tym idzie dziś pojawiła się odpowiedź mojego autorstwa na tamten artykuł (którą z kolei znajdziecie tu: http://gry.onet.pl/28061,1588714,artykul.html). Wprawdzie Onet standardowo zatytułował tekst konfrontacyjnie (tj. na głównej "Konsole jednak lepsze od PC", a sam tekst "Obalamy mity na temat PC", pomimo że o żadne obalanie mitów dot. PC tam nie chodziło, tylko o sprostowanie tego, co napisał redaktor Onetu, ale już mniejsza). W każdym razie jeśli macie ochotę również wyrazić swoją opinię na ten temat, to jak najbardziej zapraszamy. Tym bardziej, że ludzie chyba naprawdę wciąż nie zdają sobie sprawy, że konsole dawno przestały być sprzętem "dla dzieci" (standardowy tam argument w dyskusji) i że oferują coś więcej, niż same bijatyki (które zresztą są przecież na konsolach doskonałe).

  19.  

    Jak ktoś kupuje tę grę dla singla i spodziewa się nie wiadomo czego to sorry. Tu jak zwykle tryb single jest dodatkiem więc po co marnować czas na tworzenie za(pipi)istego AI jak połowa użytkowników nawet nie dotknie singla.

     

    Jak mniemam przeprowadziłeś szczegółowe badania na ten temat. Twój punkt siedzenia (i patrzenia) nie musi się pokrywać z innymi kupującymi tę grę. Każdy ją kupuje dla tego, na co ma ochotę. Większość moich znajomych kupuje CoD dla singla (nie mają czasu na multi). Poza tym nie zauważyłem, by marketowano tę grę jako strzelankę multi z singlem jako dodatkiem (raczej odwrotnie). Są ludzie, którzy kupują tę grę dla multi i są ludzie, którzy kupują dla kampanii (która była najostrzej promowana w materiałach marketingowych nota bene - ciekawe, że skoncentrowali się na "dodatku"). Kampania trwająca 5 godzin i maksymalnie zaskryptowana, to imo śmiech na sali. A dyskusja się zaczęła od hasła, że to najlepszy FPS tej generacji. Otóż nie jest to najlepszy FPS tej generacji, a ludzi niezadowolonych z MW2 jest cała masa - wystarczy poczytać różne fora i komentarze.

     

    Dla mnie ta gra mogłaby kosztować 100 zeta i mieć tylko multi + Spec Ops.

     

    J/w. Ty, to nie miliony innych fanów CoD. Skoro nikt nie chce kampanii, to po co ją dali? Dodam, że osobiście fanem multi w CoD nigdy nie byłem z różnych względów (chociażby z powodu faworyzowania dłużej grających graczy i idiotyzmu jakim są nagrody za killstreaki objawiające się tym, że lepsi gracze jeszcze bardziej podbijają sobie statsy, co jest całkowitym absurdem, bo przestają one być obiektywne).

     

    Co do przereklamowanej wydmuszki ... pokaż mi gdzie i kiedy ktoś się napalał tu na MEGA SINGLA?! albo kto go zapowiadał?? kto zapowiadał że będzie nieliniowa (nagle), kto zapowiadał ulepszone AI ... twoja wyobraźnia?? Od samego początku było wiadomo, że będzie to MW w nowej polewie, nic więcej.

     

    Widzę, że trafiłem na fanboja CoD. Jeśli nie dostrzegłeś mega-hype'a na CoD objawiającego się masą artykułów, reklam, itd. na temat tej gry, to gratuluję. A IGN, który chyba najbardziej podbijał bębenek koncentrował się głównie na kampanii. W recenzjach też dominuje koncentrowanie się na singlu. Wracam do punktu wyjścia - twój punkt widzenia nie musi być punktem widzenia każdego gracza zainteresowanego tym tytułem. MW1 osiągnęło taki sukces w dużej mierze dzięki doskonałej kampanii. Inna sprawa, że faktycznie ta gra powinna kosztować 100 zeta i oferować same multi. Zresztą nie chce mi się kłócić - osobiście się zawiodłem i mam do tego prawo. Tak jak ty masz prawo się spuszczać nad CoD. Ale dopuszczaj opinie innych graczy, bo każdy może mieć własne zdanie na temat tej gry. Ja swojego nikomu nie narzucam. I na koniec taka uwaga co do ulepszeń - kto stoi w miejscu, ten się cofa. Konkurencja poszła mocno do przodu pod względem AI i modelu rozgrywki (coraz popularniejszy chociazby cover system, że nie wyskakujesz zza winkla całą postacią niczym Rambo, by z mety na Veteranie dostać kulkę w łeb).

  20. Nie zapędzajcie się tak że najlepszy FPS tej generacji,bo w marcu może być różnie :P a nawet jesli nie BF to następny MW może przević.

     

    To nie najlepszy FPS tej generacji, tylko największe nieporozumienie. Do K2 nawet się nie umywa.

    pod względem graficznym na pewno... jednak to dwie różne gry

     

    Pod każdym względem niestety - a mój największy zarzut, to że cała ta gra to 1 wielki skrypt. Wystarczy pograć na Veteranie, żeby cały archaizm tej produkcji został obnażony. Gra się fajnie i owszem, spore zróżnicowanie misji, ciekawe pomysły momentami, klimat też niezgorszy, ale jeśli chodzi o takie rzeczy jak AI, czy swoboda w podejściu do rozgrywki, to w MW2 to tragedia (niestety). Zawiodłem się mocno - poprzednia część moim zdaniem znacznie lepsza. A beznadziejnego AI przeciwników i naszych kompanów niestety nie jestem w stanie wybaczyć (wrogowie poruszają się po z góry ustalonych ścieżkach - śmiech na sali). Może za bardzo liczyłem na rozgrywkę bardziej taktyczną. Jakbym się nastawiał na pełen arcade, to pewnie bym nie narzekał. Niestety spodziewałem się czegoś więcej ponad hype ;). Co nie zmienia faktu, że gra się fajnie, a o to przecież głównie chodzi, ale do najlepszego FPS'a tej grze bardzo daleko. Zresztą wystarczy porównać sobie właśnie zachowanie się wrogów w K2 i w MW2. W tym pierwszym reagują oni na nasze poczynania, starają się dostosować do naszej taktyki, próbują nas otoczyć, wspierają się nawzajem, osłaniają, nie wystawiają do wystrzelania jak kaczki (mówię oczywiście o wyższym poziomie trudności), zaś nasi towarzysze zachowują się sensownie i możemy na nich z grubsza liczyć. W MW2 wszystko ma przypisane ścieżki - nawet nasi. Dlatego dla mnie to mimo wszystko przereklamowana wydmuszka. Poświęcę nieco więcej czasu jeszcze multi, ale długo tej gry trzymać nie będę, to wiem na pewno.

  21. To my mamy jakiś dokument z opisem zasad przyznawania ocen? :woot: Gdzie???

     

    No dobra żartuję!!! Ciekawe kto się skapnie, że żartuję, bo to dam białą czcionką, a co! I będę miał bekę z tych, co dadzą się wkręcić... .A tych dokumentów tyle jest, komu by się chciało czytać ;(. To nie wina Ściery, tylko moja, bo ja nie czytam jego maili :(. Nie bijcie się już :*.

  22. Co do tej jazdy na skutrzete to tutaj sie nie zgodze w bo U2 dostalismy rownie duzo takich atrakcji.. Pociag, przeskakiwanie po samochodach, stealth itp. Faktem jest ze mogli dac jakas jazde na nartach czy cos bo warunki do tego idelane:D Nie wiem kto sie czepia tego minusa ja tez bym grze dal 10 - albo 9+ wlasnie za niektore slabsze lokacje takie jak muzeum.. Nie zmienia to faktu ze obok poprzedniej czesci i MGSa to najlepsza gra generacji i jedna z lepszych w ogole :)

     

    No właśnie nie do końca - w pierwszej części była jazda na skuterze i bodaj na paralotni (dawno grałem, nie pamiętam) - w każdym razie czymś sterowaliśmy, była to jakaś odskocznia. A skakanie po ciężarówkach, to wciąż skakanie... Zabrakło mi takich szalonych akcji właśnie. Pociąg to już był w GoW i w K2 (lepszy imo), ale to już mniejsza... mi brakowało trochę odejść od typowego gameplayu, czyli właśnie od skakania po skałkach (pociągach, ciężarówkach, itd. - bez różnicy), strzelania i główkowania. Dało się upchać więcej - czemu my nie prowadziliśmy ani razu jeepa? Albo nie pilotowaliśmy jakiegoś samolotu, a bo ja wiem... Były też akcje gdzie trzeba było coś zrobić precyzyjnie i Drake... robił to automatycznie. A aż prosiło się o jakąś mini-gierkę wtedy, a nie żeby robiła to za nas konsola. W ogóle wkurza mnie też totalna rezygnacja z sensorów ruchu. Chodzenie po kłodach, to teraz po prostu casual do sześcianu, bo chyba nawet nie da się z nich spaść (mnie się przez całą grę nie udało). A wracając do AI (zarzut Picia), no cóż - strażnicy w muzeum są po prostu debilami i nie wygląda to tak w każdej grze, wierz mi ;). Nie wiem niektórzy strasznie idealizują Uncharted 2. Owszem, świetna gra, ale poczytajcie sobie zasady wedle których przyznajemy oceny - dychę otrzymują gry innowacyjne i rewolucyjne - a gdzie w U2 rewolucja i innowacja? Grafika? Grafika nie jest najważniejsza. Zresztą dzięki oprawie, rozmachowi i całej tej reszcie dostał "dychę", bo za sam gameplay na dychę na pewno ta gra nie zasługuje :) (tylko na 9+). Ale dość, niepotrzebnie dałem się wciągnąć w tę dyskusję... Świetna giera i spieramy się o jakąś bzdurę. Dla mnie na PS3 numer 2 po Killzone 2, któremu z kolei bym dyszkę dał bez zająknięcia :) (i bez minusa :]).

     

    A i jeszcze jedno do Picia - teraz jesteś pochłonięty gierką i człowiek często jest pod wrażeniem i idealizuje a z perspektywy dostrzega jednak te minusy - zobaczymy, czy nie zmienisz za parę tygodni zdania ;).

     

    I dodam, że mam ochotę poczochrać EyePeta ;)

  23. Nie no nie mogę, ile jeszcze będzie tej dyskusji o minusie dla Uncharted 2... Ludziska, czy ten minus to tak wielki problem? Ta gra obiektywnie na dychę nie zasługuje i stąd ten minus. A nie dlatego, że się boimy wystawić "dychę". Osobiście nie wiem, czy bym nie dał jej 9+ raczej... serio 10- to bardzo wysoka ocena, a pełna dycha z wielu względów byłaby nieobiektywna, bo Uncharted 2 nie jest idealny i można wymienić całkiem sporo minusów (często drobnych, ale jednak), że wspomnę o kilku:

     

    - bardzo kiepskie AI przeciwników (zwłaszcza w muzeum);

    - czasem nieprzemyślane lokacje - głównie w kontekście "gdzie iść dalej" (założę się, że nie raz wpadliście w przepaść, bo nie wiedzieliście gdzie skoczyć);

    - babole (trafiły mi się 2x i niestety, ale z wpływem na gameplay);

    - schematyczność (strzelanie, główkowanie, skakanie - i tak w kółko - owszem, fajne... ale czegoś brakowało - weźmy np. jazdę na skuterze wodnym z jedynki, czemu tutaj tego nie było?);

    - momentami nierówność (kanały i muzeum prezentowały się średniawo w stosunku do reszty);

    - i jeszcze kilka minusików, które zachowam dla siebie.

     

    Uncharted 2 jest świetny i te minusy nie przesłaniają jego wielkości, ale... nie wszystkich wciągnął na maksa. Poza tym nie da się zaprzeczyć, że fabuła od połowy gry mocno siada... Graficznie cud, miód, orzeszki, ale sam gameplay... no w sumie to samo, co w jedynce... Minus musi być :).

×
×
  • Dodaj nową pozycję...