GTA IV The Ballad of Gay Tony
Ehhh.
EHHH.
Rockstar to mistrzowie klimatu, postaci, kreowania świata i uczucia, że bierzesz udział w czymś wielkim.
Ale w tym samym czasie potrafią zapomnieć, że na pierwszym miejscu tworzą grę. W którą się gra. Po ograniu podstawki i tych dwóch dodatków, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że GTA IV zawiera jedno z najgorszych mechanik strzelania, cover systemu i poruszania się bohaterem. Chyba tylko Kane and Lynch 2 są blisko chuyowości w tym zakresie. Dodać do tego szalejącą kamerę, chuyowe, powolne, czasem z pupy ignorujące komendy gracza animacje. W dodatku level design potrafi leżeć i kwiczeć.
Aż w końcu przy przedostatniej misji zrobiłem coś, czego NIGDY w życiu nie uczyniłem - włączyłem cheaty i dokończyłem grę. GTA IV wskoczyło do tej małej listy gier, które powodują we mnie kwestionowanie sensu pykania w śmieszne gierki. Ja lubię się irytować i wkurzać przy grze, stresować się, ale nie przez zyebane sterowanie i brak szacunku dla czasu gracza.
W tej grze wszystko jest takie powolne i irytujące... Ale kiedy jakimś fuksem, walcząc ze sterowaniem i mechaniką, udaje Ci się robić wszystko poprawnie, a przy tym dostajesz popis imponującej fizyki gry, to tytuł nagle zaczyna błyskać i przypomina ci się, po co ty jeszcze nie wyłączyłeś konsoli.
Na plus jeszcze Yusuf. Yusuf jest najlepszy. Luis również niczego sobie, z pewnymi zasadami jak i idealnym pomysłem na zabezpieczenie przed dzieciorem, aka rukanie przez spodnie.
Ale wybaczam grze te błędy, bo to stary tytuł jest mimo wszystko.
7+/10