Cormac McCarthy Przeprawa.
Druga część trylogii pogranicza, moim zdaniem lepsza od pierwszej. Autor znowu pokazuje nam okolice tak dobrze mu znane i opisywane jak chyba tylko on potrafi - południowe stany i przede wszystkim Meksyk - krainę udręczoną wewnętrznymi wojnami najpierw z indianami, później rewolucją i bratobójczymi walkami, z bezdrożami na których grasują bandyci, wioskami zamieszkałymi przez mężczyzn topiących sumienie w meskalu, młode wdowy z gromadką chudych dzieci i udręczone życiem staruszki nie mające okazji do zdejmowania żałobnych szat. Już sama pierwsza część książki mogłaby być osobną powieścią, piękna historia i niepowtarzalny styl, Cormac już od początku przypomina kto rządzi. Dalej też jest dobrze, książka obfituje we fragmenty, które z chęcią czytałem kilka razy aby się nimi delektować. Potrafi też trzymać w napięciu, miejscami powieść drogi przyspiesza niczym thriller i przerzucam wtedy kartki z szybszym biciem serca - jednak tych momentów jest niewiele, najczęściej jesteśmy świadkami historii płynącej przez Meksyk jak wielka, prastara rzeka - z pozoru powoli, nieprzerwanie i jednostajnie ale z bliska widać, że miejscami rwący nurt bezlitośnie pochłania kolejne ofiary a inne pcha przed siebie nieraz wbrew ich woli. Czytając Przeprawę często czułem się jakbym czytał współczesny apokryf pełen biblijnych przypowieści i ponadczasowych mądrości, zaglądający w głąb człowieka i pozostawiający go nagiego z wszystkimi chlubami i przytykami wystawionymi na widok czytelnika i do jego osądu.