Skocz do zawartości

HikiQmori

Użytkownicy
  • Postów

    147
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez HikiQmori

  1. Zalatwiam wlasnie Ergo Proxy i Darker than Black.

    DTB jest całkiem całkiem.

     

    Aha, do punktu a) dopisałbym jeszcze Devil May Cry, ale nie jest to raczej anime wysokich lotów, możesz sprawdzić tylko jeżeli lubisz gry z tej serii

  2. Ukryty Wymiar

    Krąg (wersja amerykańska)

    The Thing

    www.strach

    Amerykański "Krąg" jest świetny (tym bardziej jeżeli nie miałeś wcześniej styczności z japońskim pierwowzorem).

    Do listy dałbym jeszcze pierwszego "Resident Evil" (oglądając przy dobrym nagłośnieniu murowany zawał), a z klasyki "Jacob's Ladder" (może nie super przerażający, ale za to pochłania klimatem, i ma kilka fajnych powiązań z Silent Hill). Odradzałbym z kolei oglądanie "Pory Mroku" i "Wzgórza mają oczy" (tym bardziej totalnie spaszczonej dwójki).

  3. a) Hellsing (chociaż to raczej widziałeś), Afro Samurai

    b) Ergo-Proxy

    c) Gungrave (pomieszanie punktów a i b)

     

    Osobiście mi żadne z wymienionych nie przypadło za bardzo do gustu (nie licząc Gungrave'a), ale słyszałem, że wielu osobom te serie się spodobały.

  4. Temat nosi tytuł ,,Najbardziej nielubiany zg(red)''

    Mnie się wydaje że takim zg(redem) jest Diabeu choc osobiście nic do niego nie mam

    Hahahahahaha XD

     

    Ja nie lubie Kali'ego. No, może nie jego, ale jego recenzji. W sumie styl pisania ma nienajgorszy i czasem nawet fajnie czyta się jego wypociny, ale generalnie wkurza mnie jego przesadne podniecanie się niektórymi grami. Wybitnie nieobiektywny kolo. Wiem że recenzje w PE są czysto subiektywne, ale pisanie o jakiejś grze w superlatywach przez 5,9/6 stron i przeznaczenie jednego krótkiego akapitu na wymienienie minusów (nawet jeżeli te są znaczne i zasługują na szersze omówienie) to przegięcie, podobnie jak niektóre przesadzone (wiadomo w którą strone) oceny.

  5. W sumie to mają prawo być oburzeni. Dopiero po ostatnim poście Hakuzaijo w temacie "Najbardziej kultowe horrory" zdałem sobie sprawe, że tak naprawde to ja się do wszystkiego dopie'rdalam i z góry zakładam, że to moje zdanie liczy się najbardziej, a inni nawet nie mogą mieć swojego (vide Aisza i jej opinia na temat [REC]). Wiem, ostatnio zachwowywałem się jak skończony buc. Za co wszystkich urażonych teraz przepraszam.

     

     

  6. BTW, po przejściu DMC4, zabrałem się za tryb Bloody Palace i po pierwszej próbie spojrzałem sobie w polski ranking (ver PS3), gdzie zobaczyłem twojego nicka na pierwszym miejscu, heh, respekt 8) Jak na razie wylądowałem na 71 miejscu w rankingu, ale w Bloody Palace grałem pierwszy raz :P Masz jakąś taktykę na cholernego Blitza? Gram Dante, bo Nero to lama :lol:

    Dzięki ^_^ , chociaż mój rekord jakiś specjalnie wysoki nie jest (wystarczy luknąć na światowe top 100, gdzie większość wyników plasuje się na poziomie grubo przekraczającym 6mln.). W sumie nie wiem czemu tak wiele osób narzeka na Nero, mi grało się nim zdecydowanie lepiej niż przepakowanym Dante. A co do Blitza, jako Nero wystarczy pociągnąć mu 2-3 razy z charge shota (lv.3), a później cały czas okładać go bringerem. U Dante jest troche trudniej, na początku, żeby usunąć mu osłone polecam Lucifera (najlepiej kiedy jest w bezruchu) - technike Pin Up (przód+trójkąt x4, a potem rzut różą), bądź Pandora Box (Gunslinger, R1 + Góra + O), zwłaszcza to drugie jest dobre. Jak już będzie bez osłony to napierdzielaj w niego stingerem Rebelliona (najlepiej na DT), albo Gilgameshem (Real Impact - swordmaster, R1 + tył + O).

     

  7. jeszcze trafilem z malym pisiorem.

    Tutaj też jest pudło. Niestety, -1 punkt dla ciebie. Ale próbuj dalej, masz potencjał zostać świetną wróżką.

     

    HikiQmori, albo naprawdę udajesz kozaka albo po prostu nie widziałeś żadnego horroru i bawisz się z nami w głupiego Jasia. Inaczej nie mogę nazwać tego, że tykasz legendy, każdy horror opisujesz jako film ze słabiutkimi motywami... to może napisz nam TWOJE top 5 horrorów. Naucz nas co to jest dobry horror, co to jest strach, bo coś czuję, że choć większość tu zebranych a) dobrze się bawiła na seansie (cokolwiek to znaczy), b) jedzie po Tobie a twoją jedyną odpowiedzią jest ,,kontratak" albo ,,zwisa mi to" , c)lubi horrory i sądzę, że nomen omen mają prawo do wypowiedzi; to i tak próbujesz ,,naprawić świat". Dlatego napisz krótko, tylko o tyle proszę, jaki tytuł jest ,,madafuckin' horror", żebyśmy mieli o Tobie jakiś punkt widzenia, jakiś punkt zaczepu. Bo póki co, kreślisz sobie słaby wizerunek. A! Tylko nie mów mi proszę, że ,,Ptaki", ,,Omen", ,,Thing" albo ,,Egzorcysta" były słabe bo a) klasyki - chociaż przez szacunek - nie wypada tykać b) to już całkowicie Cię przekreśli (o ile jeszcze ktokolwiek uważa, że rozmowa z Tobą to poważna rzecz).

    BTW Twoja ksywka zdradza nam dlaczego niczego się nie boisz :lol3:

     

    "The Thing" jest i dobry i przerażający, na tym filmie naprawde się bałem. Cała reszta którą wymieniłeś jako filmy nie są złe, powiedzmy nawet, że są dobre, z tym, że...no, zgadłeś, nie są straszne. Nic, a nic. Sorry, ale naprawde nie wiem jakim trzeba być zje'bem, żeby bać się na tym filmie kiczkoka, w którym głównym motywem straszącym są ptaki czy na innym gdzie opętana laska obraca sobie łeb o 360 stopni. Może kiedyś to straszyło ludzi, ale teraz to już jest żal. I nie pisz mi, że nie moge ich tykać tylko dlatego, że to klasyki, prosze.

     

    Teraz jestem już całkowicie przekreślony, smutno mi z tego powodu nieziemsko.

     

    A teraz speszyl for ju, moje top 5 straszaków. Tutaj od razu mała uwaga - to nie są moje ulubione horrory, to są po prostu filmy którym autentycznie udało się mnie przestraszyć:

    1. Ukryty Wymiar

    2. Krąg (wersja amerykańska)

    3. The Thing

    4. www.strach

    5. Dom na przeklętym wzgórzu

    Oczywiście jest tego więcej (nie moge się powstrzymać, żeby nie wymienić jeszcze "Doliny cieni" czy "Dziewiątej sesji"), ale chciałeś tylko moje top.

  8. Co do fabuły...

     

    Ja powiedziałem już, że kocham skomplikowane historie. Kocham więc też tą, chociaż nie bardziej od tej z MGS1, gdyż tam był lepszy klimat. Tyle na ten temat.

    Rozbudowana, pełna zwrotów akcji i skomplikowana fabuła - ok, rozbudowana, pełna zwrotów akcji i skomplikowana fabuła razy 100 - nie ok, trzeba znać pewne granice. No, ale jednym takie coś odpowiada, a innym nie. Gusta, guściki...

     

    -wtórność, pod względem gameplay'u niemalże kopia pierwszego MGS'a

     

    Po części masz rację, ale nie do końca. Po pierwsze, gameplay został bardzo urozmaicony, tak, że wiele sytuacji możemy rozwiązać na kilkanaście sposobów. Strażnika możemy zabić, możemy ogłuszyć, możemy uśpić, możemy odwrócić jego uwagę, przejść koło niego bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń...

    Ciało można wyrzucić, schować... No i śmierć robi większe wrażenie... Aż nie chce się gości zabijać.

    W pierwszym MGS-ie często było tylko dwa wyjścia: ciche zabójstwo albo alarm.

    Lepsza walka wręcz, celowanie z pierwszej osoby, dog-tagi, zawieszanie się na poręczach, grip level, bardzo pomysłowa walka mieczem...

    Do tego przeciwnicy...

    W MGS mieliśmy ich jeden rodzaj. Różniący się kolorkami i odpornością...

    Tutaj mamy gości z AK, mamy zwiadowców, opancerzonych gości z tarczami i strzelbami, ninja...

    Wymieniłeś całkiem sporo nowinek względem pierwszej części, jednak dla mnie to tylko fajne, acz zwykłe bajery, mające na celu zatuszowanie wszechobecnej odtwórczości. Spójrz zresztą na Snake Eater i jego nowości - żarcie, opatrywanie ran, kamuflaże, CQC - co tam widok FPP (notabene podczas, którego nie da się poruszać, więc i tak jest rzadko używany) czy zwisanie na poręczy. Jasne, to też jest ok, zawsze jakoś wzbogaca gameplay, ale to nie są zmiany, których ja oczekuje gry wybitnej.

     

    Jasne, jest też sporo plusów (oprawa A-V, smaczki, replay-ability...), ale spójrzmy prawdzie prosto w oczy - przy takiej ilości niedoróbek i ewidentnych błędów (czy to w scenariuszu czy samym gameplay'u), przy tak dużej odtwórczości nie ma mowy o grze wybitnej.

    Wymieniaj te błędy w scenariuszu i gameplayu...

    Gameplay- zaczynając od tych małych, kosmetycznych wad jak: wyparowywanie truposzy, mała interakcja z otoczeniem, brak możliwości zabrania broni od poległych żołnierzy, niemal identyczny wygląd lokacji przez całą przygode, po te większe jak: odtwórczość, liniowość, za mało samej gry w grze, zbyt częste rozmowy przez Codec, a co za tym idzie częste stopy w akcji czy niskie AI przeciwników.

    Scenariusz - o tym już w zasadzie napisałem wcześniej, ale chętnie się powtórze - przesadne skomplikowanie, za duży miks gatunków, niektóre zbyt wymyślne postacie jak Vamp, Fortune czy Fatman (może i świetnie wpasowują się w historie, ale tylko dlatego, ze jest ona miejscami równie puknięta jak przedstawieni w niej bohaterowie), zdecydowanie za dużo gadania, a za mało akcji, różne "kojimowe" zagrywki (tak, mam na myśli chytanie za jajca), czy design głównego herosa, który zniosą chyba tylko najbardziej zatwardziali fani japońskich anime.

     

     

    Widze, że czego bym nie napisał to i tak cię nie przekonam, że ta gra nie jest żadnym arcydziełem. Tak więc na koniec moge tylko poprosić cię o popatrzenie na tą grę troche bardziej obiektywne. Przeczytaj raz jeszcze to co tu napisałem, zastanów się, porównaj tą część do innych MGS'ów, a może dojdziesz do odpowiednich wniosków.

  9. MGS2 to zupełnie nowy pomysł na prowadzenie scenariusza; dostaliśmy prawdziwą szpiegowską fabułę z zakręconymi i nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, które np. mnie, bardzo ucieszyły. To że ktoś nie potrafił ich zrozumieć... Cóż, zrobienie prostego MGs ma taki sam sens jak napisanie "Ulissesa" dla Analfabetów.

    Bardzo dopracowana rozgrywka, możliwość absolutnej infiltracji (Można nikogo nie zabijać...) i postać Solidusa, który według mnie, jest o niebo ciekawszy od Liquida (L. chce po prostu stworzyć świat dla żołnierza, drugi totalnie demokratyczne państwo - miasto, i gracz ma rozdwojenie jaźnie, bo z jednej strony pomysł szlachetny, ale jego wykonanie równie szlachetne nie jest.)

    Wady są, a jakże:

    -Zatracenie klimatu w początkowych poziomach Big Shell,

    -Fatman

    -Początkowy Raiden.

    -Rozmowy przez Codec z Rose.

    -Nie można przeglądać świerszczyków.

    Ale przecież w kilku aspektach gra jest lepsza od poprzedniczki:

    -Jest dłuższa o 3-4 godziny.

    -Muzyka na 12/10

    -Mechanika walk z Bossami.

    -Etap na Tankowcu

    -Rozmowy przez Codec z Otaconem, Snake'm i Colonelem.

    -Niebotyczna ilość Ester Eggów.

    -Voice Acting. (David - kocham cię!)

    -Lubię gości, którzy potrafią odbijać kule mieczem. (Joke)

    -Wielowątkowość niczym w książce! Choć dla niektórych to wada...

    Z tą fabułą to jest różnie, każdy odbierze ją inaczej. Dla mnie na przykład Kojima totalnie przegiął z ilością wpakowanych doń wątków oraz postaci, czyniąc z niej niespójną, momentami ciężkostrawną papke: terroryści, broń nuklearna, zabawa z geniami, mechy, rosyjska mafia, wampiry, wojownicy ninja...zabrakło chyba tylko teletubisów i kapitana planety, bo jest nawet grubas na rolkach podkładający bomby oraz murzynka od której odbijają się kule. Główny bohater czyli Raiden to już inna sprawa. Akurat tą postać uznaje na plus, bo pomijając jego ciotowaty wygląd (tak ma wyglądać super szpieg XXI wieku?) jako główny bohater w zastępstwie Snejka spisuje się całkiem nieźle. Generalnie jednak fabuła nie przypadła mi do gustu, jak już napisałem wcześniej - za dużo w niej wszystkiego, za dużo na siłe wpakowanych wątków. Raz mamy wielką, epicką przygode (akcja na tankowcu, starcia z bossami, zakończenie) innym razem amerykański film akcji (slow-motion, odbijanie się od ścian), horror (sceny z uzdiałem wampa), telenowele (historia Otacona i jego siostry), a jeszcze innym komedie (zru'chany z pierwszego MGS'a motyw więzienia, wywracanie się na ptasich odchodach, chwytanie za jaja), napisze to jeszcze raz - za dużo wszystkiego. Znacznie bardziej do gustu przypadł mi prostszy i spójniejszy scenariusz z MGS(1) czy chociażby Snake Eater'a, tam przynamniej od początku do końca wszystko trzyma się kupy.

     

    Teraz, pozwolisz, że do koszyka wad dorzuce jeszcze kilka od siebie:

    -wtórność, pod względem gameplay'u niemalże kopia pierwszego MGS'a

    -nudne, sterylne lokacje, dominujący kolor - szary/srakowaty, po połowie gry chce się wymiotować

    -przesadna filmowość (dla ciebie to zapewne plus), za dużo cut-scenek; jak chce obejrzeć film to włączam film

    -momentami zjechany klimat (jak już wcześniej napisałem, za duży misz-masz gatunkowy)

    -czas gry (skracaj wszystkie filmiki, a zostanie ci może z 5 godzin grania)

    -za duża ilość rozmów przez Codec

     

    Jasne, jest też sporo plusów (oprawa A-V, smaczki, replay-ability...), ale spójrzmy prawdzie prosto w oczy - przy takiej ilości niedoróbek i ewidentnych błędów (czy to w scenariuszu czy samym gameplay'u), przy tak dużej odtwórczości nie ma mowy o grze wybitnej. MGS2 to dobra, nawet bardzo dobra gra, ale nie żadne arcydzieło. Brak mu spójności i siły uderzenia jaką miał pierwszy MGS, brak mu też tej świeżości i idealnego zbalansowania rozgrywki dzięki którym zasłynął Snake Eater. A zeby zasłużyć sobie na miano gry wybitnej, potrzeba jednak czegoś więcej niż tylko rozbudowanej fabuły i przyjemnej rozgrywki.

  10. Ale przecież nie ma żadnych obiektywnych wyznaczników arcydzieła. Skoro można uważać, że film X jest dobry, to czemu nie można uważać, że film Y jest genialny? Jaka niby jest różnica?

     

    Jeszcze taki film nie powstał, co by wszyscy go podziwiali. Gust.

    Osobiście wydaje mi się, że jeżeli jakiś film jest genialny i faktycznie zasługuje na miano arcydzieła, to generalnie takie zdanie musi mieć o nim zdecydowanie większa rzesza ludzi. W przypadku subiektywnej oceny ktoś równie dobrze może nazwać arcydziełem "House of the Dead" Uwe Bolla. Dlatego epitety w stylu "arcydzieło", czy "geniusz" nie pasują mi do subiektywnej oceny, to już raczej kwestia obiektywizmu. Przynamniej ja tak to widze.

  11. A ja tam w ogóle się nie zdziwiłem. W świecie, gdzie byle dwunastoletni shinobi posiada siłę bombowca F-117, dziadek który wytrzymuje obecność ostrza w swoim sercu jest niczym niezwykłym.

    Ta scena to przesada nawet jak na produkcje anime z dwunastoletnim shinobi posiadającym siłę bombowca F-117. Pokaż mi jakiś inny serial gdzie jakaś postać umiera przez 5 czy 7 odcinków.

  12. LOL. Mają nie mówić, że film, który im się spodobał, im się spodobał? Bo kogoś wprowadzą W BŁĄD? Czyli co - zamykamy ten temat i kilka innych, bo ludzie wyrażają tam swoje opinie o filmach?

     

    Popatrz, ile osób na forum napisało, że nowy Indiana Jones nie jest tragiczny. Wprowadzili mnie w błąd! Żądam odszkodowania!

    Pisać o jakimś filmie, że jest dobry i że się podobał, a pisać że jest geniuszem współczesnej kinematografii i jest takim arcydziełem, że trzeba obejrzeć go w kinie, bo ściąganie go za darmo z neta nie wypada to troche inne rzeczy. Wiem, podnieta i te sprawy, ale moglibyście jednak troche przystopować.

  13. nie ma co, wku.rwiacie mnie z tym vansantem.

    Wpis. Lepiej zostawcie dla siebie takie gadanie o arcydziele, geniuszu i ci'pa wie co jeszcze, bo tylko wprowadzacie ludzi w błąd. Osobiście pod wpływem forumowego hajpu sam postanowiłem obejrzeć ten film spodziewając się jak to ktoś ślicznie ujął - "filmowej uczty", ale niczego takiego podczas seansu nie doświadczyłem. To po prostu dobry film, świetny od strony technicznej i pozwalający na chwile rozkminy, ale nic więcej. Ode mnie mocne 8/10.

     

    Chocolate - kolejna mordoklepa twórcy świetnego Ong Bak oraz jeszcze lepszego Tom yum goong, niestety od swoich poprzedniczek znacznie gorsza. I to zarówno pod względem scenariusza (a już myślałem, że "poziomu" fabuły TYG przebić się nie da) oraz co gorsza - samych walk. Brakuje większego powera i dynamiki, choreografia nie trzyma już tak wysokiego poziomu, do tego momentami można dostać spazmów ze smiechu widząc szesnastoletnią dziewczynke tłukącą dorosłych rzezimieszków. Film fajny, do odstresowania. A szkoda, bo po mistrzu Jaa spodziewałem się znacznie więcej. 6/10, fani tego typu rąbanin mogą podnieść ocene o jedno oczko.

  14. Narobiliście mi apetytu na ten film, możecie napisać co jest w nim takiego zaje'bistego, że koniecznie trzeba obejrzeć go w kinie? Z filmów Van Santa, jak do tej pory widziałem tylko przeciętnego Słonia, więc nie za bardzo wiem czego mam się spodziewać. Niech ktoś rozwinie myśl, bo puste hasła typu "arcydzieło" i "geniusz" niewiele mi mówią.

  15. Teraz będę oglądał Karasa i prawdopodobnie w końcu Clannada.

    Post co prawda grubo sprzed miesiąca, ale jeżeli jeszcze nie zacząłeś to życzę wytrwałości w oglądaniu, ja wymiękłem gdzieś tak w połowie. Tak słabej fabuły i tak beznadziejnie głupich postaci już dawno nie doświadczyłem w żadnym anime. Wybryk tylko dla mega fanów Air'a (który notabene też rozłożył mnie na całej linii).

     

    Aktualnie oglądam nowe anime twórców Cowboy Bebop - Vampire Knight . Ciekawy miks anime akcji, komedii (w ilościach szczątkowych), dramatu, romansu (na pierwszym planie) oraz horroru. Nie wiem jak będzie dalej (jestem dopiero na 4 epizodzie), ale na razie ogląda mi się to bardzo dobrze, głównie za sprawą ciekawych i wyrazistych postaci (Yuki :wub:), świetnego udźwiękowienia oraz ślicznej kreski. Jak ktoś lubi troche poważniejsze romansidła to może się skusić, ja z przyjemnością brne dalej.

  16. jest jakiś horror, który sprawił, że miałeś gęsią skórkę na plecach ;> bo albo rżniesz cwaniaka, który niczego się nie boi albo jesteś po prostu odporny na horrory xD

    Gdybym był odporny na horrory to bym ich w ogóle nie oglądał, prawdą jest natomiast, że trudno mnie przestraszyć.

    Generalnie jeżeli chcę się troche pobać, to staram się unikać wszelkiego rodzaju azjatyckich dziwadeł oraz typowo amerykańskich slasherów, które przestraszyć owszem potrafią, ale chyba tylko czteroletnie dziecko, które pierwszy raz na oczy widzi horror (no i jeszcze Aisze). A co do filmu Kubricka, cholernie przehajpowany jest i kompletnie nie sprawdza się w roli straszaka, przynamniej w moim odczuciu.

  17. Aaa, czyli o jakości fabuły świadczy możliwość wyłączania przerywników filmowych? <_<

     

    O jakości fabuły nie, ale samej gry jak najbardziej. Co jak co, ale przez debilną fabułe pierwszy NG sporo stracił w moich oczach, już wolałbym żeby sequel był zwykłą rąbaniną bez jakiegokolwiek scenariusza. Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że nic by na tym nie stracił, a może nawet by zyskał...

     

    NG2 to pod tym względem mielizna

    ...i chyba mam racje.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...