Skocz do zawartości

triboy

Użytkownicy
  • Postów

    2 246
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez triboy

  1. No właśnie u mnie problem polegał na tym, że do trofika trzeba 1000 mil, a ja myślałem o kilometrach. To w sumie po zaliczeniu ostatniego wyścigu miałem ponad połowę wymaganego przebiegu.

    3 godziny temu, Square napisał:

    Widocznie za dobrze ci szło, jakbyś częściej powtarzał to i więcej kilometrów by było na koniec.

    To musiałbym specjalnie przegrywać :mog:

  2. Remnant: From the Ashes

     

    To takie typowe 6/10. Nie jest to kiepska gra, ale też żadne sztosiwo. Dobre jest strzelanie. Jako czynność. Bo wrogowie to tępiutcy, biegną w naszym kierunku i giną od gradu kul (amunicji jest pod dostatkiem) albo od broni białej. 

    Cała grę przeszedłem na podstawowym zestawie, jedynie ulepszony w trakcie rozgrywki.

     

    Rozgrywka to... meh... biegasz, biegasz, strzelasz, biegasz, strzelasz. Etapy są puste, nawet obszerne (albo to postać tak powoli biega...), momenatmi jest klimatycznie. 

     

    Bossowie nie zapadają w pamięć. Większość pada za 2, max 3 razem. Jedynie motyle/ważki sprawiły mi jakaś trudność. No i ostatni boss. Tu faktycznie miałem problemy z brakiem amunicji. Do momentu aż przypomniałem sobie, że mam w plecaku zapasową... przez całą grę nie potrzebowałem używać nic z ekwipunku... Oki, grałem na normalu i solo, może w multi jest ciekawiej. Nie wiem, nie sprawdzałem. Aha, są jeszcze aktywności po endgame, ale już nie miałem ochoty grać. 

     

    Można sprawdzić z ciekawości, może akurat komuś podjedzie. 

     

    • Plusik 2
  3. Screenshot_20220528-145642_Gallery.thumb.jpg.408ed151318f3a1e3c4327998df2ca58.jpg

     

    Ostatnio wróciłem do Onrush, w którego przestałem grać, bo moja PS4 tak wyła, że nie dało się siedzieć nawet w słuchawkach...

     

    O samej grze wiecie wszystko, jest ładnie, szybko i przeważnie przyjemnie. 

    Platyna wpada sama, jedyna trudność to trofik:Screenshot_20220528-150521_Gallery.thumb.jpg.54490777dd864e8b4fbac4df0642de3c.jpg

    Trzeba wygrać wszystkie wyścigi (co jest łatwe) i zaliczyć wszystkie zadania (no i tu już musiałem powtarzać niektóre wyścigi).

     

    Trudność platyny oceniam na 3/10.

    • Plusik 7
  4. Może tak być. Jeszcze nie próbowałem coopa. Jak nie będę w stanie przejść ostatniego to :ogor:

     

    Motyle przeszedłem tak:

    Najpierw shotgunem tego pierwszego. Po chwili oba ładują specjalny atak i wtedy 2x shotgun + kilka strzałów z pistoletu w pierwszego - przerwie ładowanie i szybko to samo w drugiego. Tracą wtedy dużo energii. Z kolei jak ten pierwszy odpala taki "promień" na całą szerokość mostka, to uciekałem najpierw na jedną stronę, tarcza, shotgun w drugiego motyla, unik przed promieniem na drugą stronę i bach bach po motylach :kaz:

  5. 7 godzin temu, oFi napisał:

    Remnant From the Ashes 

     

    Coopik z bratem zaczelim. Mechaniki mocno przypominają te RE 5, co daje jej duży plus, bo RE5 w coopie było cudowne.

    Tutaj jest nawet oczko wyżej, bo klimacik nawet lepszy + strzelanko daje większą satysfakcję. Jest nacisk na mocny coop (trzeba sobie pomagac przy bossach szczególnie) i zwaracać uwagę na usprawnienia swojego woja, bo nie jest za kolorowo przy niektórych mniejszych bossach, a co dopiero przy tych głównych.

     

    Mocne polecanko dla osób co mają z kim grać. Do tego czasem się zdarza, że dołączy do nas trzecia osoba i jest jeszcze lepiej!

     

    :obama:/10

    Właśnie jestem na (chyba) ostatnim bossie i... No nie powiedziałbym, żeby jakikolwiek element tej gry był oczko wyżej od RE5. Strzelanie jest świetne, ale w RE5 również jest super. 

     

    Bossowie to przy RE nawet nie stali. Dopakowany shotgun + leczenie + tarcza na strzały i praktycznie każdy leży za trzecim podejściem. Jedynie z motylami miałem problem, no i teraz ostatni szef. Na razie cztery razy padłem. Może na weekend spróbuję jeszcze raz. No i gram solo.

     

    A sama gra, to pomijając momentami klimatycznie wyglądające lokacje, to takie bieganie po pustych terenach. Dużo strzelania - wrogowie to "tempe dzidy". Wchodzą pod lufę, zero kombinowania. No i biegasz sobie po planszy od punktu A do B. Przenosisz się do kolejnej i znowu od A do B. I jeszcze raz. I Boss. I nowa plansza. A po niej kolejna. I Boss. Jakoś tak bez polotu. 

     

    Niby wszystko jest na miejscu, ale czuć, że nie jest to AAA. Za mały budżet.

  6. Morant stanął szeroko, Curry wpadł na nogę. Przypadek. Koszykarski incydent. 

     

    Poole łapie za kolano. Jak gram, a gram dość długo, to jeszcze nie widziałem takiego zagrania. No ani razu. Nie mówię, że chciał zrobić Morantowi krzywdę, ale nie było to całkiem przypadkowe zagranie, bardziej bezmyślne. 

     

    CP3 ma swoje lata, a jakby nie patrzeć, to Pelikany troszkę go pomęczyły. Nie był to spacerek #1 po #8 :kaz:

×
×
  • Dodaj nową pozycję...