Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    6 759
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    151

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Amiga mnie nie grzeje, ale co - od Was nie wezmę? No wezmę, wezmę, oczywiście. A nuż dam się zaintrygować jakimś tytułem.
  2. Kmiot

    Beat Saber

    Nie wziąłem i raczej nie wezmę, bo gatunkowo to nie moja bajka, a już mi wystarczy, że się sparzyłem na Daft Punku. Ten Hip Hop pewnie bym odpalił raz i wrócił do grania w inne utwory. Playlistę mam już na tyle szeroką, bym nie musiał jej dodatkowo zapychać byle czym. Co też prowadzi mnie do pewnego spostrzeżenia. Na początku grania w BS, jeszcze na PS4 i w czasach bazowej gry, a potem pierwszych trzech Music Packów to mi się chciało rzeźbić te utwory, masterować je i poprawiać wyniki. Powtarzać wielokrotnie ten sam kawałek, uczyć się go i uzyskiwać satysfakcjonujące wyniki. A teraz gram czysto dla funu, ale chaotycznie, ciągle zmieniam utwory, urozmaicam Music Packi, jedna próba tu, inna już tam. W ten sposób trudno o imponujące wyniki, ale ambicja mi spadła wraz z formą, bo gram tylko sporadycznie. Zauważyłem też, że te nowsze Music Packi są po prostu trudniejsze i nie zawsze je czuję tak, jak czułem np. Imagine Dragons (IMO nadal najlepsze DLC). Tam wciąż śmigam sobie na Expercie, te nowsze często muszę zlatywać na wstydliwego Harda, by czuć frajdę z gry bez potrzeby uczenia się utworów na pamięć. Tak jak pisałem - forma już nie ta, a na treningi nie ma czasu i ambicji. Wczoraj ukończyłem Kampanię w grze. Szczerze mówiąc bywała dość problematyczna w niektórych levelach (szczególnie One Saber na Expercie). Obecnie boli trochę ta powtarzalność utworów w tym trybie. Po premierze się to robiło dla urozmaicenia i z nudów, bo playlista obejmowała ledwie kilkanaście kawałków, teraz to trochę biedny tryb, któremu brakuje argumentów, by odciągnąć gracza od buszowania po Music Packach. Brakuje mi jedynie dwóch pucharków (24 godziny i milion punktów), więc druga platyna w Beat Saberze to tylko kwestia czasu. Mam już co prawda ponad 24 godziny gry, ale o ile dobrze pamiętam do dzbanka liczy się tylko czas spędzony w utworach (ukończonych!), dlatego to może potrwać różnie. Niemniej Beat Saber to dla mnie Gra Ambasador VR. No i wzorowo rozwijana. Dlatego co jakiś czas jednak kupuję kolejne Music Packi.
  3. Za tydzień na ppe news: CDP Red zatrudniają woltyżera i alchemika.
  4. ZNANY DZIENNIKARZ GROWY UCZY CD PROJEKT JAK ROBIĆ GRĘ [ZOBACZ JAK] To w CDP tam teraz ostre poruszenie pewnie mają. Zapowiadał się spokojny weekend, tymczasem trzeba kranczować i analizować pomysły Kajetana.
  5. Tymczasem ja ukończyłem Wario Land 4. Ogólnie to platformówka, która wymaga od gracza też odrobiny cierpliwości w eksploracji, bo nie wystarczy tylko przejść każdego poziomu. Tych jest kilkanaście (jeśli dobrze liczę w pamięci, to 18), podzielonych na cztery światy (4x4 + prolog i epilog). Na końcu każdego świata czeka też boss do pokonania. Jednak aby pchać dalej "fabułę" trzeba na każdym levelu znaleźć cztery fragmenty gema (te będą potrzebne do otwarcia wrót do bossa) oraz zlokalizować klucz (ten otwiera drogę do kolejnego poziomu). To są rzeczy obligatoryjne i nierzadko zdarzy się, że trzeba będzie jakiś poziom powtórzyć, bo zabrakło nam jednego spośród tych pięciu elementów i tak naprawdę utknęliśmy z progresem. Ja jestem typem eksploratora, więc dla mnie nie było to większą udręką, ale rozumiem, że niektórych taka konstrukcja gry może na pewnym etapie nieco zmęczyć. Dużym plusem jest to, że poziomy w grze są naprawdę urozmaicone tematycznie. Niektóre dość klasyczne - ot, jakiś las, arabskie noce czy industrialny, inne z kolei potrafią być nieźle odjechane, pomysłowe, czy jak kolega wyżej zauważył - dziwne. Poziom będący jednocześnie stołem do pinballa? Albo z elementami gry planszowej? Owszem, są tutaj takie rzeczy. Dodatkowo każdy poziom nie tylko oczekuje, abyśmy dotarli do jego "końca". On wymusza od nas, abyśmy potem jeszcze wrócili na punkt startu, tym razem już pod presją czasową (choć limity są raczej łaskawe). Powiecie: "jebać backtracking!", ale uspokajam, bo te powroty zazwyczaj odbywają się poprzez alternatywną, zupełnie nową ścieżkę, a czasami poziom potrafi się diametralnie zmienić, jak ten ognisty, który na potrzeby backtrackingu staje się lodowym. Gameplay? To Nintendo, więc dopracowany i sztywniutki. Wariem porusza się przyjemnie, chłop może walić "z bara", robić ground poundy, rozpędzać się niczym Samus Aran, turlać ze stoków no i oczywiście skakać (żeby nie było wątpliwości). Dodatkowo na poziomach może on tymczasowo przejmować umiejętności od wrogów czy innych przeszkadzajek i wykorzystywać to w elementach eksploracyjnych. Trafiony młotkiem może wykonać jeden skok na kilka ekranów w górę, ugryziony przez nietoperza może latać (ale musi unikać źródeł światła), użądlony przez pszczołę puchnie jak balon i się unosi, a trafiony przez spadający nawis śnieżny zamienia się w toczącą się kulę śnieżną, niszczącą wszystko co na drodze. Jest tego nieco więcej, ale chyba łapiecie już o co mi chodzi. To wszystko ma za zadanie nas oczywiście zaangażować w eksplorację i ją urozmaicić. Co ciekawe, gra ma dwa poziomy trudności (można też odblokować trzeci) i różnią się one nie tyko zagęszczeniem przeszkadzajek na poziomach, ale przede wszystkim umiejscowieniem kluczowych znajdziek. Fragmenty gemów na Normalu znajdziemy raczej bez problemu, bo twórcy w większości stawiają je nam na głównej ścieżce, ale te same fragmenty na Hardzie będą już znacznie lepiej ukryte, więc gra ma nawet jakąś tam regrywalność, za co w mojej opinii należy się duży plus. Nie zdążyłem jeszcze wspomnieć o jednej ponadprogramowej znajdźce - płycie CD, która zwykle jest najlepiej ukrytym elementem i nawet nie chcę pisać ile razy zaczynałem jakiś poziom ponownie, bo jej nie zlokalizowałem. A bossowie? Fajni, choć presja czasowa w trakcie walki trochę psuje mi ich odbiór. Ale trzeba przyznać, że są na wskroś pomysłowi i niekiedy wymagają od nas sprawnego żonglowania umiejętnościami oraz szukania słabych punktów w ich obronie. Wypada jeszcze bym wspomniał o mini gierkach, w których możemy wziąć udział za pieniądze, które wynosimy z poziomów. Mini gierki są trzy - baseballowy pałkarz, endless runner, oraz gra pamięciowa. Za odniesione w nich sukcesy dostajemy żetony, a te z kolei możemy zamienić w sklepiku na wspomagacze przy walkach z bossami. Sam na nieświadomce kupiłem jednego boosta, poszedłem na walkę i już na starcie boss stracił połowę zdrowia. To był pierwszy i jedyny raz gdy z nich skorzystałem, bo w takiej sytuacji starcie nie jest żadnym wyzwaniem, ale traktuję to jako ukłon dla mniej cierpliwych graczy. Reszcie proponuję uznać to jedynie za ciekawostkę. Trudno powiedzieć ile czasu zajęło mi przejście gry na 100% (Normal), bo grałem na Anbernicu (idealny w takiej sytuacji), a tam nie wiem jak i czy w ogóle da się sprawdzić czas gry. Niemniej szacuję, że zajęło mi to około 8 godzin, z czego zapewne z dwie na same powtórki poziomów w poszukiwaniu tych jebanych płyt CD. Z tym, że standardowo - grałem metodycznie, starałem się zbierać każdy diamencik, choć później i tak ich nie wydawałem (mini gierki olałem po pierwszym świecie), więc komuś mniej skrupulatnemu i zachowującemu się logiczniej przejście gry zajmie znacząco mniej czasu. No i chyba raczej nie muszę pisać, że gra wygląda, brzmi i rusza się bez zarzutu. Bywa psychodeliczna, ale generalnie widać gołym okiem, że mechanicznie robili ją fachowcy znający się na robocie. Screeny z duszą.
  6. Kmiot

    Helldivers 2

    Wraz z nowym Warbondem (chcę pelerynkę z ostatniej strony!) wpadły też dodatkowe moduły statku, więc będzie na co zbierać próbki. Nowe, czwarte poziomy z tego co widziałem dość drogie, odpowiednio 150/150/15 próbek + 25k waluty (zapotrzebowania).
  7. W osiedlowym kiosku u Pani Ani już jest piękny, nowy numer. Widzę poprawę, bo zwykle jak premiera była w czwartek, to u niej numer był w piątek. A teraz PUNKTUALNIE.
  8. Kmiot

    Helldivers 2

    Na tego Hulka to była metoda, by wybrać misję, w której ubicie go jest zadaniem głównym. To chyba czwarty poziom, bo od piątego pojawia się jako zwykły przeciwnik. Idziesz do niego na tym czwartym, upierdalasz mu ręce i uciekasz na odbiór (trzeba poczekać aż czas misji się skończy i spróbować nie zginąć przez dwie minuty zanim Pelikan przyleci, bo nie ma już dostępu do manewrów, więc nie ma respawna). Misji Ci nie zaliczy, bo cel przeżył, ale pucharek już wpadnie. Też robiłem go solo, bo na czwartym to jest zupełnie do zrobienia.
  9. Kmiot

    Helldivers 2

    @giger_andrus ja robiłem je solo, szczególnie ten bez zgonu. Miałem na niego metodę w misjach na arenie, gdzie zabija się robaki, ale... w ostatnim patchu usunęli skałę, na której się gracze bunkrowali i byli względnie bezpieczni leżąc więc mogli całość roboty zrealizować tylko przy pomocy manewrów. Obecnie nie wiem jakie serowe sposoby wymyślą gracze, ale faktem jest, że o platynę coraz trudniej. Natomiast serowa metoda na 6 minutową misję chyba nadal działa. Funkcjonuje na podobnej zasadzie co farma super kredytów, czyli szukasz misji z małą ilością gniazd do rozwalenia (5 albo 7) zapoznajesz się z mapą i najkrótszą ścieżką, a potem próbujesz się zmieścić w limicie czasowym. Cały myk polega na tym, że wyłączając grę "na twardo" po ponownym odpaleniu będziesz mógł wybrać tę samą misję, więc w sytuacji, gdy coś się spierdoli, to możesz spróbować ponownie. Zresztą to dotyczy chyba każdej misji, więc można to stosować również przy innych pucharkach. Oczywiście wszystko też jest do zrobienia w ogarniętej drużynie, która wie o co walczy (jak o brak zgonu, to unikać pobocznych i od razu walić na główną, a potem spierdalać), ale w ekipie łatwiej o głupi zgon, trudniej też o skradankową grę, a unikanie niepotrzebnych walk i stealth znacznie potrafi ułatwić zadanie w tych dwóch pucharkach. Miło też, jak wylosuje się dobra mapa z możliwością położenia się gdzieś wysoko na skale w trakcie oczekiwania na odbiór (dobrze zabrać jetpack).
  10. Ja tylko zostawię dla zainteresowanych, bo nieprzekonani i tak zdania nie zmienią. SĄ SPOILERY.
  11. Wyrabia się nam ten Perez, co nie chłopaki?
  12. Kmiot

    Beat Saber

    Track List: 2Pac - All Eyez On Me (featuring Big Syke) Nicki Minaj - Anaconda Snoop Dogg - Gin and Juice Eminem - Godzilla (feat. Juice WRLD) Outkast - Hey Ya! The Notorious B.I.G. - Hypnotize Dr Dre - Nuthin’ But A “G” Thang Grandmaster Flash & The Furious Five - The Message Pop Smoke - The Woo (feat. 50 Cent, Roddy Ricch)
  13. W temacie o #319 wypomniałem Rogerowi kosiarkę w pokoju i teraz mam za karę reklamy. Czyli śledzenie preferencji działa.
  14. Wygląda jak mój domek w Animal Crossing. Kosiarka, piaskownica w pokoju, normalne.
  15. Mówili już o tym Adam z Darkiem na podcaście, aby nie spodziewać się zauważalnych zmian w piśmie przez pierwsze miesiące, bo tego typu rzeczy trzeba "usiąść i na spokojnie, synek", a i bez tego jest co robić wokół pisma. Na wszystko przyjdzie pora. Ja to widzę w ten sposób, że na początku trzeba zadbać o stabilizację tego, co jest, uporządkować sprawy, ułożyć je pod siebie. Z mojej perspektywy wystarczy, żeby przez pierwsze miesiące PE trzymało terminy, a że czasem czcionka wyjdzie chujowa, albo nagłówek zbyt fikuśny? Będzie się zdarzać zawsze. Zmierzam do tego, że my jako czytelnicy możliwe, że przez pierwsze miesiące nawet nie wyłapiemy znaczących różnic, bo widzimy zaledwie produkt końcowy. Ale zmiany już się dzieją "na zapleczu" pisma, w tym jak ono funkcjonuje, jak wygląda komunikacja na linii autor/recenzent - redaktor naczelny - wydawca, jak się wszystkim nad tym numerem pracuje i śmiem zakładać, że to zmiany wyłącznie pozytywne. No ok, jako czytelnicy widzimy jeszcze jedną zmianę: wreszcie jest komunikacja wydawca - czytelnik i jest wzorowa. Więc wyobraźcie sobie, że podobnie to zaczyna funkcjonować w redakcji i nawet Roger może się skupić na robocie, zamiast tłumaczyć się z wybryków wydawcy. Tak jak MacGyver pisze: czekaliśmy XX lat, poczekamy kolejne miesiące, ale czuję, że będzie fajnie i dużo frajdy.
  16. Kmiot

    Helldivers 2

    Jeszcze poprzednich nie wykupiłem w całości. Szybciej wrzucają nową zawartość, niż jestem w stanie przerobić. Fajnie, niech im się wiedzie. Wyjątkowo ładne pelerynki w tym warbondzie, a i pistolet-granatnik może być przydatny na gniazda/fabrykatory.
  17. Kmiot

    Balatro

    No już widziałem wczoraj, że można po polsku, ale po dwóch partyjkach i tak wróciłem na angielski. Zdążyłem przywyknąć, a po polsku to pewnie zaraz jakieś nieścisłości w tłumaczeniu wyjdą i po co mi dodatkowe komplikacje w runie, hehe.
  18. Kmiot

    Balatro

    No opcji jest tak naprawdę dużo, ale z racji losowości i tak zawsze trzeba trochę improwizować, więc nie ma nudy. Ja grałem w sumie dopiero kilka godzin, to wielu z tych Jokerów nawet na oczy jeszcze nie widziałem (np. tego łączącego kolory), albo nie mam ich odblokowanych, bo o ile dobrze rozumiem, niektóre z nich wchodzą do "puli" dopiero po wypełnieniu jakichś warunków (mają kłódki). Ale lubię tego, który dodaje multy za ilość zagrań danej ręki w runie. Wtedy warto się na niej skupić, bo im więcej jej zagramy, tym większe multi. Do tego odpowiednie planetki dodatkowo boostujące daną rękę i podstawowe 8 ante leci łatwiutko. Lubię też kilka pierwszych rund "przebiedować" i zaoszczędzić trochę grosza, bo potem z samych odsetek na każdy blind wpada 5$. No, chyba że w sklepie pojawi się coś kuszącego, to jebać biedę i idę na żywioł. Udało się wczoraj ukończyć drugi run w karierze, więc już NIC NIE MUSZĘ SOBIE UDOWADNIAĆ i od dzisiaj sobie cziluję przy karcioszkach, kompletując kolekcję bez presji na zwycięstwo. Ilu graczy, tyle metod.
  19. Generalnie z tego co wiem, to jakiś czas temu w comiesięcznych mailach były formularze do wypełnienia co do wyboru platformy i innymi deklaracjami (w zależności od rodzaju wsparcia), bo wiadomo, że od czasu startu zbiórki wiele się mogło zmienić. Skoro nic nie dostałeś i nie wypełniałeś, to chyba coś jest nie tak, ale nie wiem jak Ci pomóc i co doradzić, bo to również był mój "pierwszy raz" z Kickstarterem. Comiesięczne updaty dostawałeś?
  20. Można już podawać adresy do wysyłki (powinniście dostać maila) i wszystko fajnie, ale kurwa 14$ xd Ech, wspieraj na Kickstarterze mówili, będzie fajnie mówili.
  21. Na telefonie (Android, chrome) ten pasek się rozwija dopiero jak zjadę na sam dół strony. Natomiast podczas przewijania w dół pojawia się po lewej, ale zwinięty w postaci ikonki.
  22. Kmiot

    Helldivers 2

    A to przyjdzie do Ciebie naturalnie. Na pewnym etapie sytuację w grze zaczniesz ogarniać już na podstawie komunikatów, czy komentarzy samych Helldiversów i rejestrować wszystko podświadomie. Podobnie z manewrami, gdzie zasada jest generalnie jedna: nie chcesz być w pobliżu czerwonych beaconów. Co na Ciebie leci będziesz się zastanawiać później, teraz pora brać nogi za pas xd Poza tym ta gra chwilami to i tak zawsze będzie czysty chaos oraz symfonia destrukcji, a im więcej graczy i wyższy poziom trudności, tym większy rozpierdol.
  23. Kmiot

    Balatro

    W sumie spodziewałem się, że dłużej mi zajmie "ukończenie" gry na tych 8 ante, ale dzisiaj szczęście dopisało i wpadł pierwszy zakończony run. A raptem w sumie 5 godzin grałem, więc już kupiłem okulary przeciwsłoneczne i się zapisałem na profesjonalne zawody w pokerze za poważne stawki. Dobra, wiem, chuj nie wynik, na 9 ante i tak mnie boss zgładził, ale drobną satysfakcję czuję, tego mi nie odbierzecie. Ale co? Generalnie się nie znam, ale chyba dobrą metodą (przynajmniej dla początkujących) jest podbijanie levelów tych niskich układów (para, dwie pary, trójki, full), bo pozostałe i bez tego mają na tyle wysoki mnożnik (+zdarzają się znacznie rzadziej), żeby run zaliczyć? Nawet tutaj po temacie widać, że niskie układy odpowiednio zbuffowane robią robotę. Pisałem już, że Balatro na dotykowym ekranie Switcha to frajda do sześcianu?
  24. Leniwy, w zasadzie już poświąteczny dzień, więc wziąłem swojego Analbernica, odpaliłem Samurai Pizza Cats i po 1,5 godzinie dotarłem do napisu The End. To jedna z tych niewielu gier na Pegasusa, którą pamiętałem jako wyjątkowo łatwą, przyjemną i znacznie mniej "spoconą" od większości gier z tamtego okresu. Samurai Pizza Cats jest po prostu przystępnym tytułem. Krzywa poziomu trudności rośnie bardzo łaskawie i regularnie. Gra sama się nie przejdzie, szczególnie pod koniec, ale każdy z kilkunastu (12? 13?) poziomów jest krótkim etapem zręcznościowym, czasami o nieco labiryntowej konstrukcji, ale jak już raz się opanuje rozkład levelu, to każdy można ukończyć w dwie minutki. Powtórki nie będą zdarzały się często, ale mogą się pojawić, szczególnie, że po każdym etapie platformowym czeka nas jeszcze starcie z bossem i jeśli polegniemy, to musimy powtarzać cały etap. Bossowie mają oczywiste schematy, ale musimy rzecz jasna mieć okazję je poznać, więc jeśli już zaliczymy zgon, to właśnie na arenie walki. Przed każdym poziomem możemy sobie wybrać jedną z trzech głównych postaci. Każda nieco różni się rodzajem ataku i specjalami, ale pod względem platformowym gra się nimi ientycznie. W trakcie levelu dysponujemy również czterema dodatkowymi formami bohatera, z czego każda z nich specjalizuje się w innym elemencie - jeden świetnie pływa, drugi rozbija blokujące drogę głazy, trzeci przekopuje się przez specyficzny teren, a czwarty dysponuje plecakiem-helikopterkiem, więc może fruwać. Oczywiście używanie tych specjalnych umiejętności jest ograniczone pojemnością odpowiedniego paska, więc nie przelecimy sobie całego poziomu, ale zawsze można sobie pomóc przy wyjątkowo irytującym fragmencie skakania po platformach pośród licznych wrogów. Element zmiany formy miał jednak według mnie potencjał na więcej, bo tylko w kilku miejscach jest wykorzystany z pomysłem - niekiedy pozwala skrócić sobie poziom i ominąć jeden czy dwa ekrany, czasem pozwoli dotrzeć do "ukrytych" pomieszczeń, ale generalnie patent nie jest wdrożony w żaden wyszukany sposób i operuje tyko na bazowym poziomie gameplayowym, choć może za dużo oczekuję od takiej gierki. To gra na godzinkę, dwie. Zależy czy zechcemy również śledzić głupkowatą fabułkę oraz oglądać scenki, czy zamierzamy je jedynie przewijać. Pamiętam, że na Pegasusie miałem japońską wersję, więc dylematu wielkiego nie było, ale obecnie dostępne jest fanowskie tłumaczenie i skoro ktoś tam włożył w to nieco wysiłku, to postanowiłem uszanować tę pasję. Jest trochę przyjemnych żarcików ("Clark Kent effect"), ukłonów w stronę pop kultury (Power Rangers) czy zabawnej gry słowami (staruszek-złoczyńca Jerry Atric). No, ale jak każdorazowo zrobicie "skip", to nie napiszę, że wiele straciliście. Samurai Pizza Cats jest lekkie, przyjemne, dość łaskawe dla gracza i stanowi rozsądne wyzwanie. Kilka pierwszych poziomów to prosta rozgrzewka, potem bywa trudniej, ale chyba nigdy trudno. Frustracja raczej nikogo nie powinna dopaść, można nawet grać bez save slotów, hehe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...