Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    6 744
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    150

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    Helldivers 2

    No jak się gra z randomami, to różne rzeczy się zdarzają. Wychodzą, wykopują się, może w chuja Cię Doniu robią i wyrzucają ze składu przed ewakuacją. Jak graliśmy w gronie znajomych to bardzo rzadko się zdarzało, żeby kogoś wywalało. Przypominam sobie tylko jedną misję, w trakcie której wyrzucało nas po kolei, pojedynczo, co pięć - dziesięć minut każdego po razie, sprawiedliwie. Był też etap gry, gdy wywalało mnie za każdym razem, gdy próbowałem odrzucić granat botów. Gra się crashowała, więc to nie tyle serwery. Na PC był taki okres, gdy gra się dośc powszechnie crashowała podczas odbioru. Aktualnie H2 hula całkiem stabilnie, więc po prostu nie graj z randomami, hehe.
  2. Ja wziąłem Normal i nie żałuję. Podrzędni przeciwnicy lecą zwykle na auto, przy bossach trzeba nieco pokombinować, raz dałem się nawet zmieść z planszy, bo nie spodziewałem się dwóch bossfightów pod rząd. Generalnie jak dla mnie poziom wystarcza, bo może i przy randomowych walkach bywa łatwo, to wolę to, niż przy każdej przeklikiwać się przez każdą postać i kombinować. To byłoby ze szkodą dla tempa gry. Walki w sumie fajne i jak najbardziej mają ten suikodenowy vibe, w dodatku są całkiem dynamiczne i miłe dla oka. Z fabułą jest... różnie. Ma fajne motywy, wydać, że sporo inspiracji wyciągnięto z Suiko 1&2, niektóre relacje postaci to wręcz kopie tamtych, mocno podobne bywają też idee fabularne, ale chyba tego oczekiwano, co? Niemniej całościowo póki co jest co najwyżej poprawnie, niczego po 15 godzinach mi nie urwało, choć wciąż gram z chęcią i daleki jestem od narzekania. Mógłbym liczyć, że "się rozkręci", ale dochodzą do mnie wieści, że niekoniecznie, więc nie liczę na wielkie przełomy. Zamek fajny, ale czekam aż nabierze nieco życia, bo póki co to głównie ruiny i puste place. Rekrutacja po zebraniu około 30 postaci uzależniająca, ale wyzwania wielkiego póki co nie stawia. Najwięcej frajdy sprawia samo odnalezienie i namierzenie postaci do zrekrutowania, bo procedura jej wcielenia tylko w nielicznych przypadkach wymagała czegoś więcej, niż zagadanie czy przyniesienie jakiejś pierdoły znalezionej ekran obok. Podobają mi się projekty postaci, ładne, pełne detali, starannie animowane podczas walki. Przyjemnie się je ogląda.
  3. Panowie, należą się Wam przeprosiny i wytłumaczenia, bo w tym miesiącu rzeczywiście wyjątkowo wcześnie się uwinąłem. Zeszły tydzień i czwartkowa premiera to była u mnie grypa jelitowa, więc dużo srałem (pardon mój język) i dużo czytałem PE. Przy niedzieli miałem już ponad połowę numeru za sobą. To się raczej nie powtórzy, dlatego potraktujcie to jak anomalię. Ale ja to się domyślam, że poza wyjątkowymi sytuacjami fanboystwa, Wy ogarniacie tematy tak umiejętnie, bo zechciało Wam się poszperać i zgłębić, a nie dlatego, że macie to w głowach. Zawsze będziecie nieco z tyłu za fanboyami i graczami siedzącymi w temacie nie od wczoraj, ale w 95% przepadków i tak przeskakujecie wiedzą czytelnika dzięki riserczowi. Oj nie wiem, ostatnio bardzo opornie idzie mi czytanie książek. Jakieś priorytety mi się zmieniły. Wciąż czytam, ale zawstydzającą ilość książek rocznie. Ciśnij Lamusa. Z wielkiej litery, ale jednak. Ja dziękuję. W imieniu czytelników myślę. To by wyjaśniało dlaczego nikt się o ten kącik nie bije. Dawać świeżaków, niech jebią za darmo. Mnie ta prawda nie wzrusza, bo nie jestem FAJNALOWCEM, ale byłoby ciekawie gdybyś dostał do recenzji głośną grę, którego gatunku nienawidzisz (jak Butcher). Poza tym Darek, mam nadzieję, że Twoje nieobecność na forum jest spowodowana drukowaniem mojego Boo (i może Snejka), bo innych tłumaczeń nie przyjmuję. Boom, headshot. Grałem kurwa w demo na Switchu i tak mnie zniechęciło (te ścinki i stutter), że nawet nie potrafiłem się odnieść. Generalnie gdybym miał oceniać recenzję na podstawie dema, to wszystko się zgadza. Ale staram się tego nie robić. Niemniej gratuluję całej strony. W ogóle przez Helldiersów nie grałem w żadną grę z nowego PE. I wiecie co? Nie żałuję. Chłop ma intensywny czas, teraz pewnie wali kolejnego Harnasia z teściem, więc dajcie mu luz. I jak tu poważnie ich traktować?
  4. Kmiot

    Beat Saber

    Kupiłem sobie dzisiaj Music Pack The Weeknd. Trochę w ciemno, bo rozważałem w zasadzie tylko jeden utwór, który mocno mi wpadł w ucho (Blinding Lights), ale uznałem że jebać biedę i ryzykuję całość. Udało się. Po pierwszym dniu uznaję, że to bardzo udany Music Pack, dość urozmaicony i jeśli się wgłębić, to ma więcej znanych utworów, więc nawet na każualowe granie ze znajomymi się nada. No i to aż 12 kawałków. Ale jest jeszcze jedna rzecz, za co go cenię - nie jest spocony pod względem stopnia trudności. Expert jest tutaj przyjemny i można do niego podchodzić w zasadzie "od strzała", a układy wydają się wyjątkowo intuicyjne. Przynajmniej dla mnie, bo wiadomo - inny gracz może mieć inne odczucia. Już przy pierwszych próbach na Expercie wpadały mi oceny S, a nawet jedna SS się pojawiła. Nie oznacza to jeszcze, że jest "zbyt łatwo", po prostu flow tych układów bardzo mi leży i w zasadzie przez nie płynę. ostatnio podobnie miałem przy Music Packu Imagine Dragons, więc już The Weeknd lubię i będę z pewnością wracał, bo satysfakcjonuje bardzo. Filmik nie mój, ale przy pierwszej próbie na tym kawałku miałem tylko 5 missów, ani chwili nudy, taneczny flow rewelacyjny. Ech, marzy mi się Music Pack Depeche Mode, albo Dua Lipa. Albo crosover z Synth Riders, bo wiele utworów stamtąd to absolutne bangery.
  5. Ech, mój "pierwszy raz" pod czujnym okiem Pereza. Obiecuję być wyjątkowo wyrozumiały i delikatny. Wstępniak. Czuję dumę. Czytałem to już na forum w pierwszym poście tego tematu, ale przeczytałem ponownie na papierze. Bardzo optymistycznie nastraja do lektury, ale to już przerabialiśmy tutaj parę razy, więc tylko napiszę: witajcie w nowej erze PE. A Łapusz? No wychodzę z założenia, że zawsze MOGŁO BYĆ GORZEJ i tak to zostawię. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że PE przetrwało poprzedniego wydawcę oraz najtrudniejsze momenty w głównej mierze dzięki uporowi Rogera, bo inni na jego miejscu i w kilku sytuacjach pewnie by powiedziało “pierdolę, nie robię” i dało sobie spokój. Mam nadzieję, że teraz, mając już wsparcie wydawcy za plecami złapie głęboki oddech i świeżą motywację. Newsy. Żelaznej trójcy brakuje, ale mamy za to obowiązkowe wspomnienie o PS5 Pro (to i kolejne newsy o Switchu 2 pojawiają się cyklicznie i uciążliwie jak pryszcze na mordzie nastolatka) oraz coraz częściej i więcej “gier-jako-usługi”. To ja już chyba wolałem coś o GTA/CoD/CDPR. Ech, nie zadowolicie mnie Panowie, przykro mi. No i gotowi na Resident Evil w open worldzie? Panie Capcom, nieee…. Ohayo Nippon. Nieustannie fascynuje mnie jakim cudem Mario Kart 8 Deluxe wciąż znajduje się w czołówce najlepiej sprzedających się gier w Japonii. Oni jedzą te kartridże, czy jaki chuj? W jaki sposób rynek wciąż się nie nasycił? No jak? Ktoś wyjaśni? Ten Thorgal i Pan Lodowego Ogrodu to ciągle jedna wielka niewiadoma. Udana gra z Thorgalem to rzecz z moich marzeń, ale tutaj trudno o jakąkolwiek ekscytację, bo brakuje konkretów. Wizje roztaczane przed nami przez panią Karolinę są atrakcyjne i obiecujące, ale no właśnie - to tylko wizje, a chwilami brzmią one wręcz jak pobożne życzenia. Finansowanie niepewne, zespół niesprawdzony w boju, a do tego ambitna (zbyt ambitna?) próba robienia dwóch gier jednocześnie. Andrzej, to jebnie. Potem przyjdzie brutalna weryfikacja i dostaniemy jakiegoś Gothica w skórce Thorgala. Pozdrawiam fanów Gothiczka, hehe. Zapowiedź Eiyuden Chronicle. Wszystko wygląda obiecująco, ale wtedy przypominam sobie, że Kali dał 8/10 pierwszemu playtestowi Golluma i z automatu zaczynam tonować oczekiwania po tym tekście. A przynajmniej robiłem to w trakcie lektury, bo obecnie jestem w o tyle lepszej sytuacji, że miałem już okazję w Eiyudena pograć kilka godzin i mam głównie pozytywne myśli na jego temat. Jednak to jeszcze zbyt mało i zbyt wczesny etap gry, by wyrokować. Bardzo bym pragnął, aby ta gra wypaliła, choć rozsądek podpowiada, że tego typu inicjatywy rzadko dowożą cokolwiek na poziomie wybitnym. Ale mnie wystarczy coś zaledwie bardzo dobrego, a i tak pokocham Eiyudenika miłością bezwarunkową, tak jak kocham Suikodeny 1&2. Aha, taki detal: tytuł to “Chronicle”, nie “Chronicles”. No i oprawa jest nierówna - czasem śliczniutka, czasem mdła i z ubogimi teksturami. Wciąż może się podobać, ale gołym okiem widać, że to nie jest szczyt technologii, a to Kali chyba próbuje nam wmówić. Playtest Stellar Blade. No fajne, fajne, ale gra wychodzi w tym samym czasie co Eiyuden, więc musi ustąpić miejsca. Nie no, weźmie się pewnie na dniach, bo nowe IP zawsze mnie podwójnie kręci. Sweet Gamergate. Artykuł się trochę spóźnił, bo doskonale by pasował do zestawu tekstów z zeszłego miesiąca, gdzie motywem przewodnim był “ta branża jest zjebana [ZOBACZ JAK]”. Nie ma co drążyć tematu, bo o ile sama idea powiedzmy, że się broni, to metody jej urzeczywistniania czy niezdrowa presja (szantaż?), która najwyraźniej im towarzyszy zasługują tylko na siarczyste “jebać ich”. Akira Toriyama. Szalenie dziwny ten materiał. Przede wszystkim wolałbym, aby część poświęcona Toriyamie była wyraźniej oddzielona od części dedykowanej Sand Land. De facto mamy tutaj do czynienia z playtestem wciśniętym w tekst ku pamięci Akiry i całość wyraźnie mi się gryzie, nie komponuje. Dwa zupełnie inne wydźwięki. Już pomijam fakt, czytelnik, który nie czyta PE od deski do deski może nieświadomie pominąć test gry, która go interesuje, bo ten nie jest wystarczająco oznaczony. No i Zabłocki miewa dziwne tendencje w składaniu zdań i czasem ujebie się jakiegoś określenia, a potem wciska go nałogowo wszędzie. Domena publiczna. Ja to się tylko cieszę, że temat trafił do Kacpra, bo nie wiem czy ktokolwiek inny zdołałby napisać coś w miarę lekkostrawnego i przy tym nie bagatelizować tych wszystkich prawnych meandrów. Mam wrażenie, że Adamus też chwilami już lekko poirytowany leci nieco na skróty, ale jego sprawne pióro nie z takich tarapatów już go wyciągało. Nie do przecenienia jest oczywiście wartość edukacyjna artykułu, bo temat z każdym rokiem będzie wracał regularnie i przy coraz ciekawszych treściach, więc w sumie można zacierać ręce. Hyde Park. Już to pisałem, ale powtórzę. Dajcie czasem jakiegoś HP “świeżym” autorom. Chodzą słuchy, że Zgredzi się o miejsce w HP nie zabijają, więc tym bardziej będzie trochę miejsca na przedstawienie czytelnikom niektórych mniej kojarzonych twórców. Kochaniec czy Buczyński pojawiają się regularnie w PE, a ja o nich tak naprawdę nic nie wiem. Podobnie Michał Ostasz od dwóch, trzech miesięcy? Aysnel pokrywa sporo recenzji, a nawet nie miał okazji się przywitać z czytelnikami. No i Perez nich zawsze coś skrobnie, bo on akurat może czytelnikom sprzedać kilka zakulisowych ciekawostek z dziedziny funkcjonowania pisma. W końcu to też człowiek z pasją, więc niech się z nami nią podzieli, co nie? Może nawet coś więcej niż HP? Nic nie sugeruję, ale zawsze można wyjebać Marcellusa, co, kto to napisał? Headshot. Konsolite się znęca nad FF7, niech ktoś go powstrzyma. W ogóle zauważyliście, że od kiedy zmienił się wydawca, to Darka jakoś mniej na forum? Może nie ma na co narzekać i zamiast tego w pocie czoła pisze teksty do kolejnych numerów? Kosa zawsze miło się czyta. Dawaj Marcin coś więcej, wiemy, że chcesz. Kadetem tera. Recenzje. Alone in the Dark. Mmm, Piechotka. Gra na miesiące przed premierą zapowiadała się na właśnie taką, jaką ją zaprezentował nam Adam. Więc gdyby na koniec roku zrobić kategorię “Gra, która w żaden sposób nie zaskoczyła graczy”, to AitD byłby mocnym kandydatem na zwycięstwo. Ogólnie po tej recenzji poczułem się zachęcony do odczekania, aż tytuł będzie do wyciągnięcia za 100 zł, więc przynajmniej gry nie skreślam. Dawaj Adam, teraz The New Nightmare z PS1 do retro, póki jesteś w gazie. Chyba że się BOISZ. Rise of the Ronin. Jak widzę 8/10 Kaliego (czyli w jego “widełkach” to gra zaledwie przeciętna), wyżej Otton daje 6+, to ja mam już lampkę ostrzegawczą i zaczynam podejrzliwie mrużyć oczy. Efekt jest podobny do recenzji wyżej: poczekam, aż tytuł mocno stanieje i wtedy ewentualnie się nim zainteresuję. Różnica polega na tym, że Adam swoją recenzją osiągnął zamierzony cel, a Kali najwyraźniej nie. Zresztą najlepszą grą o machaniu mieczykiem i tak pozostanie już zawsze Beat Saber. No i każdorazowo jak czytam o “otrzepywaniu ostrza przed włożeniem go do pochwy” to przypomina mi się ten wątek: Princess Peach. Grałem w demo i dla mnie to taka gówno-gierka trochę. Recenzja w sumie potwierdza moje obawy - zestaw najróżniejszych pomysłów gameplayowych do wyłączenia mózgu, poklikania, ale bez wyzwania. A tak naprawdę to nie chcę grać księżniczką, kurwa, no bez przesady. Już wystarczy, że grałem różową kulką (Kirby Słodziak). Dragon’s Dogma 2. Syndrom “o Starfieldzie wspomnieć muszę, bo się uduszę” odnotowany. Problem mam taki, że z każdym miesiącem coraz mniej ufam osądowi Zaxa. A w zasadzie jestem już na tym etapie, że nie ufam. Na szczęście dla DD2 to bez znaczenia, bo “jedynka” podobała mi się na tyle, że “dwójce” i tak dam szansę, choć poczekam pewnie z rok, aż naprawią jej działanie. Albo przynajmniej poprawią, bo od tej branży lepiej nie wymagać zbyt wiele, aby się nie rozczarować. Tak w ogóle chętnie bym się do czegoś dopierdolił, tak dla zachowania pozorów i tradycji, bo Zax na pewno coś podkoloryzował, ale nie grałem w DD2, to niepocieszony muszę odpuścić, hehe. Krimson. A to ciekawy przypadek. Butcher otwarcie pisze “musiałem się babrać z przedstawicielem gatunku, którego szczerze nienawidzę”. I potem: “Krimson może i nie jest zły, ale zdecydowanie nie dla mnie”. Czyli gra do recenzji trafia na autora, który od startu jest do niej uprzedzony. Cierpi na tym recenzja i przede wszystkim gra, której obrywa się tylko za to, że recenzent nie lubi tego gatunku. Sprawa rozejdzie się po kościach, bo to tylko jakiś niewiele znaczący indyczek, którego można koniec końców zamieść pod dywan. Ale teraz wyobraźmy sobie sytuację, gdy jakiś głośny tytuł trafia do autora, który od startu go nienawidzi i jest wkurwiony, że musi się z tym babrać. Byłby większy problem, gdyby jakiś duży wydawca się obraził. Generalnie ja sobie zdaję sprawę, że nie wszystko idzie przewidzieć i niekiedy paruje się grę z autorem “na wyczucie”, ale nawet przy nieudanym połączeniu wypada, by recenzent zachował chociaż pozory “otwartej głowy” i profesjonalizmu, zamiast się obrażać na grę i ją zlewać, bo nie lubi gatunku. South Park. “Niedociumranych”? xd W ogóle przypomniałem sobie, że mam jeszcze “The Fractured but Whole” do zaliczenia, więc w razie apetytu na SP nie jestem skazany na tego recenzowanego przeciętniaka. Taxi Life. Igor bystrzak znowu analizuje, tym razem rynek symulatorów i wymienia kilka z nich, zupełnie nie wiem w jakim celu, ja nie mam już siły do tego gościa. On ma jeden szablon recenzji, więc wypadałoby, aby był on chociaż dopracowany. Ale każdorazowo te opinie i tak mają poważne braki w treści. No aż mnie ręka świerzbi bynajmniej nie po to, by Igora poklepać po plecach. Włóczykij. Ooo, to już wyszło! I recenzja szalenie zachęcająca. Przegapiłbym, dzięki. Biorę w ciemno, najwyżej będzie na Komodo. Przy okazji: kiedy jakiś obszerny tekst poświęcony Muminkom? Fakt, że takiego jeszcze nie było uznaję za karygodne niedopatrzenie. Retrorecenzja. Powiem tak. Gexy miały problem, by mnie przyciągnąć do konsoli wtedy i teraz też nie czuję się szczególnie zachęcony. Druga liga platformerów, nawet jeśli mówimy o kontynuacjach 3D, a ten 2D to jeszcze mniej ma do zaoferowania. Adam go ograł pewnie w ramach wprawki (albo na dobitkę) do Deep Cover Gecko i Enter the Gecko, które już miały swoje pół godziny w autorskiej Encyklopedii Platformerów 3D, więc “musiał”. Ja na szczęście nie muszę. Nie dodaję nawet, że czytało się zajebiście, bo wiadomo, choć wyjątkowo po lekturze nie miałem ochoty gry odpalić. Turniej Tekkena. Kurde, fajne nawet, ale to pewnie urok powrotu do przełomu tysiąclecia, bo tego rodzaju historyjki zawsze robią mi dobrze. I trudno się nie zgodzić z faktem, że Tekken 3 był fenomenem, który nie powtórzył się później i nie powtórzy chyba nigdy. W Tekkena 3 grali wszyscy, a dla wielu to była pierwsza i jedyna bijatyka w życiu. Wszyscy moi koledzy napierdalali w to z radością, choć większość z nich potem nie sięgnęła już po żadną grę z gatunku, albo gry w ogóle. Społeczny fenomen i kult. Ostateczny sędzia i mediator wielu konfliktów. Bojkot. Ale z tym Potterem, to dajcie spokój, kto to widział. Było do przewidzenia, że narracja szybko się zmieni. Skoro “bojkot” nie zadziałał negatywnie na sprzedaż gry, to trzeba mówić, że chodziło o zwrócenie uwagi na problem. Problem, który sami stworzyli we własnych głowach, by potem próbować go rozwiązać, a cała reszta po prostu chciała pograć w spoko gierkę. Ci wszyscy streamerzy jadowicie atakujący innych streamerów tylko dlatego, że ktoś miał ochotę sobie postrzelać z różdżki to też element “zwracania uwagi na problem”? Szkoda gadać i strzępić klawiatury. Niech każdy sobie bojkotuje co chce, ale tworzenie jakiejkolwiek presji, by inni też bojkotowali, to już toksyczna rzecz. Gra schorzeń. Ech, temat - kołysanka. To znaczy bez wątpienia są to rzeczy ważne i często bagatelizowane, ale ile ja już tego typu artykułów w swoim życiu gracza przeczytałem? Nie zliczę. Brak umiaru prowadzący do uzależnienia. Profesjonalne granie prowadzące do zwyrodnień i ogólnego spadku zdrowia. Grabarczyk wysmażył z tego coś całkiem zjadliwego, ale ani przed lekturą, ani po niej nie byłem w stanie wykrzesać z siebie entuzjazmu czy ekscytacji. Batalie sądowe Nintendo. Cóż, Nintendo nigdy nie było na wskroś pro-konsumencką firmą, ale mają tego farta w życiu, że robią zajebiste gierki, więc niech nam żyją jeszcze sto lat. A że jebią emulatory wciąż aktualnych sprzętów? I bardzo dobrze. Chociaż fakt, w niektórych sytuacjach mogliby chyba odpuścić. Nie wiem. Flash. Oj, grało się w te gówna. The Crimson Room połechtał miłe wspomnienia. Ale przede wszystkim chyba mogę pochwalić Grabarczyka, bo udało mu się uniknąć załamań tempa w treści i czyta się to względnie lekko, biorąc pod uwagę talent autora do utrudniania życia czytelnikowi. Wypadałoby jedynie posiedzieć chwilę dłużej z liczydłem, bo 1178 dni to nijak nie chce mi wyjść “ponad 20 lat”. Niemniej Fleszyk wielokrotnie ratował przed nudą. Blade. Mam poczucie, że taki bohater zasługuje na nieco więcej niż te trzy strony (niby są cztery, ale to pozory). Trochę powierzchownie potraktowano sferę komiksową i już więcej uwagi doczekały się gry, a te niekoniecznie na nią zasługiwały. Choć ja w sumie lubię czytać o crapach, bo o dobrych grach już się w życiu naczytałem. A filmy to wiadomo - swego czasu z kolegami wypożyczyliśmy je regularnie co tydzień i robiliśmy seanse w piwnicznej kanciapie przy tanich winach. Sentyment niemały, więc całość znów czytało się lepiej, niż mógłbym zakładać. Choć jednocześnie miałem odczucie graniczące z pewnością, że Kacper zrobiłby to lepiej, więc Kochaniec to taki trochę “mamy Kacpra w domu”. Niby może być jak zmrużysz oczy, ale wciąż różnica klasy. Peach. Czy Komodo jest naczelnym Nintendofagiem w redakcji? Na to wychodzi. Ale nawet temat porno z Peach zgłębił, więc to już poświęcenie godne pochwały. Boję się pytać jakiego rodzaju materiały graficzne jeszcze znalazł. Nioh. Oczywiście danie główne. Wyczerpujące i w dużym stopniu po prostu pasjonujące. Uwielbiam czytać tego rodzaju autorskie opracowania koncentrujące się na jednej grze czy niewielkiej serii gier. Ogrom pracy włożonej i zawsze mi trochę przykro po lekturze, że to już koniec. Że czytanie zajęło mi kilkanaście niespiesznych minut, a autor trudził się nad tym zapewne godzinami. Tyle wysiłku i taka krótka przyjemność dla mnie. Zgaduję, że podobnie czuje się każdy facet, który musiał długo randkować, by w końcu zaruchać. I tylko zgaduję właśnie, bo o tych sprawach nie mam zielonego pojęcia. W końcu jestem Graczem. Ale dzięki Kacper, znów zrobiłeś mi przyjemność, Słodziaku. Planeta Małp. Pora na tradycyjne wstydliwe wyznanie. Nigdy nie oglądałem Planety Małp. Żadnej. Michał Ostasz nieco mnie zaintrygował. Nie za mocno, ale gdzieś tam się subtelnie wbił w świadomość i jeśli nadarzy się dogodna okazja do nadrobienia braków, to pewnie skorzystam. O ile akurat nie będę miał nic ciekawszego do roboty (a pewnie będę miał). Myszaq tym razem znów dał odsapnąć od horrorów i innych zwyrodniałych filmów, więc nawet przeczytałem co tam wysmażył. Byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że przestałem już opłacać Netflixa, a Disney+ nigdy nie zacząłem, więc w moim życiu w sumie nic się po tej lekturze nie zmieni. Wiem: ale to ja dzwonię. Nara. BAKA. Znalazł sposób na nabicie znaków, zobacz jak. Poza tym jak Konsolka zapowiedział zmianę layoutu, to zmiana będzie, nie trzeba tego przez pół roku wypominać. Droczę się, ale tylko trochę, by Darek wyszedł ze swojej jaskini i się nie poddawał. Felietony. Zax optymistą w temacie wykorzystania AI przy tworzeniu gier. Ja myślę, że odbije się nam to czkawką i miałkością NPCów. Jeśli Walkiewicza szanowałem do tej pory ogromnie (poza wpadką z wstydliwą platyną w My Name is Mayo), to teraz szanuję gargantuicznie. Bo pośród Helldiversów szacunek jest naturalny i oczywisty. Przy okazji przypominam subtelnie, że “Żołnierze Kosmosu” nieustannie zasługują na własny artykuł [szturcha Adamusa łokciem], fenomen Helldiversów 2 zresztą też, bo to wzór gry-jako-usługi. Walkiewicz to Piekłonurek, od razu widać, że chłop się na gierkach zna. WSPANIAŁA gra. Marcellus. Są “korporacje”, mamy to. Piechota. Piękny wgląd w sytuację. Takie kulisy branży dziennikarskiej i przemyślenia zawsze mi się dobrze czyta, bo każdorazowo otwierają mi szerzej oczy na poruszane kwestie. Niby nic takiego, co mogłoby jakoś mnie zaskoczyć, ale warto przypominać, że większość twórczości autorów to efekty czystej pasji i tylko pasji. Gdyby ktokolwiek próbował o tym zapomnieć. Mazzi spoiluje FF7 (1997). Proszę go ukarać, bo jeszcze nie grałem. Roger. No właśnie. Łapusz taki i owaki, Roger to i tamto, a wszyscy zdaje się zapomnieli o pani Marlence, która też włożyła trochę serca w PE. “Napisz do pani Marlenki” pojawiało się w tematach bardzo często, a pani Marlenka zwykle skutecznie pomagała, jak już się do niej zgłoszono z problemem. Dziękujemy za służbę, pani Marlenko. No i ciekawe czy było spotkanie redakcyjne na kwadracie Pereza, co coś cicho i nikt się nie chwali co odjebał. Żyjecie tam? Głos Ludu. Byłem tam, duma. Polecam jednak unikać publikowania narkotycznych zwidów Frostiego dopóki nie nagra obiecanego homoseksualnego porno dla forumowiczów. Nie, żebym czekał. Wierzę, że jeszcze wiele numerów przed nami, bo wrócił entuzjazm do redakcji, nawet HIV wydaje się bardziej podniecony, jakieś odkładane projekty mu w głowie. Trudno się dziwić, z Perezem na pokładzie łajba wydaje się zmierzać w dobrym kierunku, bo chłopu zaangażowania odmówić nie można, a i łeb na karku w wielu kwestiach ma. I ja strasznie kibicuję, licząc, że będę miał okazje klepać te swoje "recenzje" przy piwku (bo przecież nie robię tego całkowicie na trzeźwo, LOL) jeszcze przez wiele lat, dopierdalać się do detali, droczyć i podszczypywać, czasem merytorycznie, czasem czysto złośliwie i nieroztropnie, jak wśród starych znajomych, bo wielu Zgredów "znam" od dekad. A robię to z czystej sympatii i dlatego, że jestem fanboyem PE, a nie - jakby chciał Butcher czy HIV - hejterem wylewającym żółć. No to do następnego?
  6. Kmiot

    Zakupy growe!

    Perfect Blue? Najlepszy sklep w Galaktyce, a możliwe że również w Polsce. Pan Prezes osobiście i rzutem na taśmę dopilnował, abym mógł się cieszyć grą przed weekendem. Dziękuję i polecam.
  7. Grzybi po prostu nieuważnie czytał odpowiedni temat w Graczpospolitej (o pozostałych czasopismach growych), bo tam już Mejm wyjaśnił, że była mowa o dwóch innych kwestiach i stąd nieporozumienie. CDA prenumeratorom dorzuca arkusze z alternatywną wersja okładki POPRZEDNIEGO numeru i to właśnie takie arkusze Grzybi dostał przy zamawianiu archiwalnych numerów. Po prostu czysta okładka "premium" dla prenumeratorów i arkusze z alternatywną wersją okładki to dwa osobne profity, a w temacie przez chwilę były traktowane jak jeden i stąd niejasności.
  8. Amiga mnie nie grzeje, ale co - od Was nie wezmę? No wezmę, wezmę, oczywiście. A nuż dam się zaintrygować jakimś tytułem.
  9. Kmiot

    Beat Saber

    Nie wziąłem i raczej nie wezmę, bo gatunkowo to nie moja bajka, a już mi wystarczy, że się sparzyłem na Daft Punku. Ten Hip Hop pewnie bym odpalił raz i wrócił do grania w inne utwory. Playlistę mam już na tyle szeroką, bym nie musiał jej dodatkowo zapychać byle czym. Co też prowadzi mnie do pewnego spostrzeżenia. Na początku grania w BS, jeszcze na PS4 i w czasach bazowej gry, a potem pierwszych trzech Music Packów to mi się chciało rzeźbić te utwory, masterować je i poprawiać wyniki. Powtarzać wielokrotnie ten sam kawałek, uczyć się go i uzyskiwać satysfakcjonujące wyniki. A teraz gram czysto dla funu, ale chaotycznie, ciągle zmieniam utwory, urozmaicam Music Packi, jedna próba tu, inna już tam. W ten sposób trudno o imponujące wyniki, ale ambicja mi spadła wraz z formą, bo gram tylko sporadycznie. Zauważyłem też, że te nowsze Music Packi są po prostu trudniejsze i nie zawsze je czuję tak, jak czułem np. Imagine Dragons (IMO nadal najlepsze DLC). Tam wciąż śmigam sobie na Expercie, te nowsze często muszę zlatywać na wstydliwego Harda, by czuć frajdę z gry bez potrzeby uczenia się utworów na pamięć. Tak jak pisałem - forma już nie ta, a na treningi nie ma czasu i ambicji. Wczoraj ukończyłem Kampanię w grze. Szczerze mówiąc bywała dość problematyczna w niektórych levelach (szczególnie One Saber na Expercie). Obecnie boli trochę ta powtarzalność utworów w tym trybie. Po premierze się to robiło dla urozmaicenia i z nudów, bo playlista obejmowała ledwie kilkanaście kawałków, teraz to trochę biedny tryb, któremu brakuje argumentów, by odciągnąć gracza od buszowania po Music Packach. Brakuje mi jedynie dwóch pucharków (24 godziny i milion punktów), więc druga platyna w Beat Saberze to tylko kwestia czasu. Mam już co prawda ponad 24 godziny gry, ale o ile dobrze pamiętam do dzbanka liczy się tylko czas spędzony w utworach (ukończonych!), dlatego to może potrwać różnie. Niemniej Beat Saber to dla mnie Gra Ambasador VR. No i wzorowo rozwijana. Dlatego co jakiś czas jednak kupuję kolejne Music Packi.
  10. Za tydzień na ppe news: CDP Red zatrudniają woltyżera i alchemika.
  11. ZNANY DZIENNIKARZ GROWY UCZY CD PROJEKT JAK ROBIĆ GRĘ [ZOBACZ JAK] To w CDP tam teraz ostre poruszenie pewnie mają. Zapowiadał się spokojny weekend, tymczasem trzeba kranczować i analizować pomysły Kajetana.
  12. Tymczasem ja ukończyłem Wario Land 4. Ogólnie to platformówka, która wymaga od gracza też odrobiny cierpliwości w eksploracji, bo nie wystarczy tylko przejść każdego poziomu. Tych jest kilkanaście (jeśli dobrze liczę w pamięci, to 18), podzielonych na cztery światy (4x4 + prolog i epilog). Na końcu każdego świata czeka też boss do pokonania. Jednak aby pchać dalej "fabułę" trzeba na każdym levelu znaleźć cztery fragmenty gema (te będą potrzebne do otwarcia wrót do bossa) oraz zlokalizować klucz (ten otwiera drogę do kolejnego poziomu). To są rzeczy obligatoryjne i nierzadko zdarzy się, że trzeba będzie jakiś poziom powtórzyć, bo zabrakło nam jednego spośród tych pięciu elementów i tak naprawdę utknęliśmy z progresem. Ja jestem typem eksploratora, więc dla mnie nie było to większą udręką, ale rozumiem, że niektórych taka konstrukcja gry może na pewnym etapie nieco zmęczyć. Dużym plusem jest to, że poziomy w grze są naprawdę urozmaicone tematycznie. Niektóre dość klasyczne - ot, jakiś las, arabskie noce czy industrialny, inne z kolei potrafią być nieźle odjechane, pomysłowe, czy jak kolega wyżej zauważył - dziwne. Poziom będący jednocześnie stołem do pinballa? Albo z elementami gry planszowej? Owszem, są tutaj takie rzeczy. Dodatkowo każdy poziom nie tylko oczekuje, abyśmy dotarli do jego "końca". On wymusza od nas, abyśmy potem jeszcze wrócili na punkt startu, tym razem już pod presją czasową (choć limity są raczej łaskawe). Powiecie: "jebać backtracking!", ale uspokajam, bo te powroty zazwyczaj odbywają się poprzez alternatywną, zupełnie nową ścieżkę, a czasami poziom potrafi się diametralnie zmienić, jak ten ognisty, który na potrzeby backtrackingu staje się lodowym. Gameplay? To Nintendo, więc dopracowany i sztywniutki. Wariem porusza się przyjemnie, chłop może walić "z bara", robić ground poundy, rozpędzać się niczym Samus Aran, turlać ze stoków no i oczywiście skakać (żeby nie było wątpliwości). Dodatkowo na poziomach może on tymczasowo przejmować umiejętności od wrogów czy innych przeszkadzajek i wykorzystywać to w elementach eksploracyjnych. Trafiony młotkiem może wykonać jeden skok na kilka ekranów w górę, ugryziony przez nietoperza może latać (ale musi unikać źródeł światła), użądlony przez pszczołę puchnie jak balon i się unosi, a trafiony przez spadający nawis śnieżny zamienia się w toczącą się kulę śnieżną, niszczącą wszystko co na drodze. Jest tego nieco więcej, ale chyba łapiecie już o co mi chodzi. To wszystko ma za zadanie nas oczywiście zaangażować w eksplorację i ją urozmaicić. Co ciekawe, gra ma dwa poziomy trudności (można też odblokować trzeci) i różnią się one nie tyko zagęszczeniem przeszkadzajek na poziomach, ale przede wszystkim umiejscowieniem kluczowych znajdziek. Fragmenty gemów na Normalu znajdziemy raczej bez problemu, bo twórcy w większości stawiają je nam na głównej ścieżce, ale te same fragmenty na Hardzie będą już znacznie lepiej ukryte, więc gra ma nawet jakąś tam regrywalność, za co w mojej opinii należy się duży plus. Nie zdążyłem jeszcze wspomnieć o jednej ponadprogramowej znajdźce - płycie CD, która zwykle jest najlepiej ukrytym elementem i nawet nie chcę pisać ile razy zaczynałem jakiś poziom ponownie, bo jej nie zlokalizowałem. A bossowie? Fajni, choć presja czasowa w trakcie walki trochę psuje mi ich odbiór. Ale trzeba przyznać, że są na wskroś pomysłowi i niekiedy wymagają od nas sprawnego żonglowania umiejętnościami oraz szukania słabych punktów w ich obronie. Wypada jeszcze bym wspomniał o mini gierkach, w których możemy wziąć udział za pieniądze, które wynosimy z poziomów. Mini gierki są trzy - baseballowy pałkarz, endless runner, oraz gra pamięciowa. Za odniesione w nich sukcesy dostajemy żetony, a te z kolei możemy zamienić w sklepiku na wspomagacze przy walkach z bossami. Sam na nieświadomce kupiłem jednego boosta, poszedłem na walkę i już na starcie boss stracił połowę zdrowia. To był pierwszy i jedyny raz gdy z nich skorzystałem, bo w takiej sytuacji starcie nie jest żadnym wyzwaniem, ale traktuję to jako ukłon dla mniej cierpliwych graczy. Reszcie proponuję uznać to jedynie za ciekawostkę. Trudno powiedzieć ile czasu zajęło mi przejście gry na 100% (Normal), bo grałem na Anbernicu (idealny w takiej sytuacji), a tam nie wiem jak i czy w ogóle da się sprawdzić czas gry. Niemniej szacuję, że zajęło mi to około 8 godzin, z czego zapewne z dwie na same powtórki poziomów w poszukiwaniu tych jebanych płyt CD. Z tym, że standardowo - grałem metodycznie, starałem się zbierać każdy diamencik, choć później i tak ich nie wydawałem (mini gierki olałem po pierwszym świecie), więc komuś mniej skrupulatnemu i zachowującemu się logiczniej przejście gry zajmie znacząco mniej czasu. No i chyba raczej nie muszę pisać, że gra wygląda, brzmi i rusza się bez zarzutu. Bywa psychodeliczna, ale generalnie widać gołym okiem, że mechanicznie robili ją fachowcy znający się na robocie. Screeny z duszą.
  13. Kmiot

    Helldivers 2

    Wraz z nowym Warbondem (chcę pelerynkę z ostatniej strony!) wpadły też dodatkowe moduły statku, więc będzie na co zbierać próbki. Nowe, czwarte poziomy z tego co widziałem dość drogie, odpowiednio 150/150/15 próbek + 25k waluty (zapotrzebowania).
  14. W osiedlowym kiosku u Pani Ani już jest piękny, nowy numer. Widzę poprawę, bo zwykle jak premiera była w czwartek, to u niej numer był w piątek. A teraz PUNKTUALNIE.
  15. Kmiot

    Helldivers 2

    Na tego Hulka to była metoda, by wybrać misję, w której ubicie go jest zadaniem głównym. To chyba czwarty poziom, bo od piątego pojawia się jako zwykły przeciwnik. Idziesz do niego na tym czwartym, upierdalasz mu ręce i uciekasz na odbiór (trzeba poczekać aż czas misji się skończy i spróbować nie zginąć przez dwie minuty zanim Pelikan przyleci, bo nie ma już dostępu do manewrów, więc nie ma respawna). Misji Ci nie zaliczy, bo cel przeżył, ale pucharek już wpadnie. Też robiłem go solo, bo na czwartym to jest zupełnie do zrobienia.
  16. Kmiot

    Helldivers 2

    @giger_andrus ja robiłem je solo, szczególnie ten bez zgonu. Miałem na niego metodę w misjach na arenie, gdzie zabija się robaki, ale... w ostatnim patchu usunęli skałę, na której się gracze bunkrowali i byli względnie bezpieczni leżąc więc mogli całość roboty zrealizować tylko przy pomocy manewrów. Obecnie nie wiem jakie serowe sposoby wymyślą gracze, ale faktem jest, że o platynę coraz trudniej. Natomiast serowa metoda na 6 minutową misję chyba nadal działa. Funkcjonuje na podobnej zasadzie co farma super kredytów, czyli szukasz misji z małą ilością gniazd do rozwalenia (5 albo 7) zapoznajesz się z mapą i najkrótszą ścieżką, a potem próbujesz się zmieścić w limicie czasowym. Cały myk polega na tym, że wyłączając grę "na twardo" po ponownym odpaleniu będziesz mógł wybrać tę samą misję, więc w sytuacji, gdy coś się spierdoli, to możesz spróbować ponownie. Zresztą to dotyczy chyba każdej misji, więc można to stosować również przy innych pucharkach. Oczywiście wszystko też jest do zrobienia w ogarniętej drużynie, która wie o co walczy (jak o brak zgonu, to unikać pobocznych i od razu walić na główną, a potem spierdalać), ale w ekipie łatwiej o głupi zgon, trudniej też o skradankową grę, a unikanie niepotrzebnych walk i stealth znacznie potrafi ułatwić zadanie w tych dwóch pucharkach. Miło też, jak wylosuje się dobra mapa z możliwością położenia się gdzieś wysoko na skale w trakcie oczekiwania na odbiór (dobrze zabrać jetpack).
  17. Ja tylko zostawię dla zainteresowanych, bo nieprzekonani i tak zdania nie zmienią. SĄ SPOILERY.
  18. Wyrabia się nam ten Perez, co nie chłopaki?
  19. Kmiot

    Beat Saber

    Track List: 2Pac - All Eyez On Me (featuring Big Syke) Nicki Minaj - Anaconda Snoop Dogg - Gin and Juice Eminem - Godzilla (feat. Juice WRLD) Outkast - Hey Ya! The Notorious B.I.G. - Hypnotize Dr Dre - Nuthin’ But A “G” Thang Grandmaster Flash & The Furious Five - The Message Pop Smoke - The Woo (feat. 50 Cent, Roddy Ricch)
  20. W temacie o #319 wypomniałem Rogerowi kosiarkę w pokoju i teraz mam za karę reklamy. Czyli śledzenie preferencji działa.
  21. Wygląda jak mój domek w Animal Crossing. Kosiarka, piaskownica w pokoju, normalne.
  22. Mówili już o tym Adam z Darkiem na podcaście, aby nie spodziewać się zauważalnych zmian w piśmie przez pierwsze miesiące, bo tego typu rzeczy trzeba "usiąść i na spokojnie, synek", a i bez tego jest co robić wokół pisma. Na wszystko przyjdzie pora. Ja to widzę w ten sposób, że na początku trzeba zadbać o stabilizację tego, co jest, uporządkować sprawy, ułożyć je pod siebie. Z mojej perspektywy wystarczy, żeby przez pierwsze miesiące PE trzymało terminy, a że czasem czcionka wyjdzie chujowa, albo nagłówek zbyt fikuśny? Będzie się zdarzać zawsze. Zmierzam do tego, że my jako czytelnicy możliwe, że przez pierwsze miesiące nawet nie wyłapiemy znaczących różnic, bo widzimy zaledwie produkt końcowy. Ale zmiany już się dzieją "na zapleczu" pisma, w tym jak ono funkcjonuje, jak wygląda komunikacja na linii autor/recenzent - redaktor naczelny - wydawca, jak się wszystkim nad tym numerem pracuje i śmiem zakładać, że to zmiany wyłącznie pozytywne. No ok, jako czytelnicy widzimy jeszcze jedną zmianę: wreszcie jest komunikacja wydawca - czytelnik i jest wzorowa. Więc wyobraźcie sobie, że podobnie to zaczyna funkcjonować w redakcji i nawet Roger może się skupić na robocie, zamiast tłumaczyć się z wybryków wydawcy. Tak jak MacGyver pisze: czekaliśmy XX lat, poczekamy kolejne miesiące, ale czuję, że będzie fajnie i dużo frajdy.
  23. Kmiot

    Helldivers 2

    Jeszcze poprzednich nie wykupiłem w całości. Szybciej wrzucają nową zawartość, niż jestem w stanie przerobić. Fajnie, niech im się wiedzie. Wyjątkowo ładne pelerynki w tym warbondzie, a i pistolet-granatnik może być przydatny na gniazda/fabrykatory.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...