Odpowiedzi opublikowane przez ogqozo
-
-
Mam nadzieję, że skauci Manchesteru siedzą teraz o chlebie i wodzie przy FM-ie albo jeżdżą po świecie i szukają rakiety na środek pomocy.
Manchester planuje zakupić Wesleya Sneijdera.
-
5, 3, 3, 2 - różnice punktowe ciągle są niewielkie. Wczoraj widzieliśmy cztery wspaniałe comebacki, ale tylko jeden zakończony zwycięstwem. Portland przegrywało 44-67, by wygrać 84-82. Warto jednak zauważyć, że ostatnie punkty rzucili w akcji, w której mogli (moim zdaniem - chyba powinni) w ogóle nie dostać piłki. Naprawdę trudno stwierdzić, czy piłkę na aut wybił Tyson Chandler, czy Gerald Wallace.
W sumie dobrze, że Indiana wygrała - nie zasłużyli na czapę, grając w każdym meczu praktycznie na tym samym poziomie, co rywal, przegrywając maksymalnie różnicą sześciu punktów. We wczorajszym meczu nauczyli się nie faulować Rose'a. Do tej pory średnio MVP zdobywał 15 pkt. z wolnych, wczoraj - tylko 2 pkt. To była różnica. 4-1 też nie oddaje do końca poziomu rywalizacji, ale zapewne tak się skończy.
Dzisiaj na swoim parkiecie będą walczyć o życie Sixers i Knicks. Zwłaszcza w przypadku Knicks chciało by się, żeby jeszcze ta seria potrwała... Ale problemy zdrowotne Amar'e i Billupsa się pogarszają. Szanse na przeżycie ma jeszcze Orlando, bo Howard po ostatniej bijatyce nie został zawieszony. Tylko Jason Richardson i Zaza Pachulia. Nadal jest to osłabienie Magic, które dziś może polecieć do domu przegrywając 1-3, a to nigdy nie jest miłe. Na koniec dnia Hornets powalczą zaś o to samo z Lakers, tyle że na własnym parkiecie.
-
Renesans Bayernu nie potrwał długo, bo zremisowali 1-1 ze słabym Eintrachtem, a i do tego potrzebowali karnego w ostatniej minucie. Na trzy kolejki przed końcem są znowu za Hannoverem w walce o ostatnie miejsce w Lidze Mistrzów. Transfer Neuera jest podobno już w zasadzie przeprowadzony, ale brakuje więcej, niż bramkarza. Przede wszystkim zespołu.
Tymczasem Dortmund ciągle nie jest pewny mistrzostwa, bo dostał baty w Moenchengladbach i ma tylko 5 pkt. przewagi nad Bayerem. Runda wiosenna jest wyraźnie słabsza dla Borussi, nie tylko za sprawą kontuzji Kagawy. Ogólnie jakoś tego błysku coraz częściej nie ma. W niedawnym wywiadzie Juergen Klopp stwierdził, że jeśli kogoś sprzeda po tym sezonie, to do Realu albo Barcelony, z innymi klubami podobno nawet nie rozmawiają. Zobaczymy...
-
No tak, to jest prawdziwa komedia: ludzie, którzy wchodzą na forum internetowe i tam krzyczą, w ogóle o to niepytani, że nie mają konta na jakimś portalu. Ciekawe, czy jest odwrotnie i np. na Facebooku ktoś pisze "nie mam konta na forum PSX Extreme! To bardzo ważne, żebyście to wiedzieli!".
Film "Social Network" niby daje okazję, żeby pisać o tym, ale naprawdę tylko niby. To nie jest film o Facebooku. Nie wiem, czemu sporo osób traktuje go jak jakiś biopic w stylu "Raya" czy innego "Chaplina". Prawdopodobnie dlatego, że są to osoby, które innego kina po prostu nie znają - widzą, że film hollywoodzki, to od razu go wpasowują w pewien schemat i się dziwią, że nie spełnia wymogów. Przemawia za takim uzasadnieniem to, że fani kina artystycznego bardzo rzadko objeżdżają ten film.
Z drugiej strony jest może jeszcze jakiś element poza samą hollywoodzką produkcją, coś związanego z samym Facebookiem. W końcu nie widziałem nigdy opinii w stylu "Nie należę do włoskiej mafii, same losery tam są" mających służyć za całą recenzję "Chłopców z ferajny", ani "Boks to głupi sport, dla prostaków, film o boksie nie może dostać Oscara - Akademia się stacza" w komentarzach pod "Wściekłym bykiem". Cóż, może wynika to tylko z tego, że wtedy nie było dzieci Neostrady, a po 20 latach to łatwo być mądrym.
-
własnie Fincher pojechał po po bandzie bo nie zostawił ani grama, ani uncji , ani szczypty wątpliwości, ze Mark Zuckerberg to kawał skur.wysyna. Zero ni, podał na tacy swoją inerpretacje, nie wulgarną ale mimo wszystko jednoznaczną, nie zostawiając miejsca na wątpliwości. Jakiekolwiek.
To jest fascynujące: kinomani mają wątpliwości, a większość osób nie ma. Tyle że jedni nie mają wątpliwości, że film jest krytyczny wobec Zuckerberga, a inni nie mają wątpliwości, że go gloryfikuje. To może jednak miejsce na wątpliwości jest, co?
Btw- rozwalały mnie co rusz powtarzane tezy w recenzjach TSN. "Fincher genialnie odkrył przed nami mechanizm działania sieci 2.0". No kur.wa tu nie było czego odkrywa, temat "web 2.0 " był goracy gdzies w granicach 2005 roku, dzis mówiac o odkrywaniu czegoś , popada sie w przesade.No to powiedz, który konkretnie film z odpowiednią wrażliwością ten mechanizm opisał, bo takie teksty widzę w necie non stop, ale jakoś nikt zapytany o konkret nie może sobie przypomnieć choć jednego tytułu.
-
Alba za Mathieu i będzie 4-4, wierzę w to.
No cóż, to było przewidywalne, ale niespodziewanie nie udało się.
-
Ktoś tu pisał, że Skorża ma doskonałe wyniki i zbawi Lech Poznań. Ciekaw jestem, ile jeszcze razy Skorża musi przegrać, by zmienił zdanie. Urbana zwolniono pomimo wyników o dwie klasy lepszych.
Legia żeby zagrać w Pucharze Intertoto musiałaby teraz wyprzedzić będących z przodu Śląsk, Lechię i Lecha, czyli trzy drużyny, które grają mniej więcej sto razy lepiej. No ale polska liga jest tak słaba, że może im się uda skończyć sezon w górnej połowie tabeli, a Skorża powie, że Mourinho też potrzebował czasu.
-
Bądźmy szczerzy: porażki Legii nie obchodzą nawet kibiców Legii. Dużo ważniejsze jest to, że Michnik. Legia może nie wygrać przez całą rundę, może sobie nawet spaść do drugiej ligi. Nikt tego nie zauważy poza księgowymi ITI, wydającymi miliony na każdego, kogo im poleci serbski kumpel Maidena.
-
Valencia dość gładko zwyciężała w ostatnich meczach. Nie zapominajmy o wygranej 5:0 nad Villarealem. Myślę, że jutro Soldado, Mata i spółka zatrzymają 3 punkty na Mestalla. Oby.
może być ciężko
-
Nie bronię żadnego filmu, bo nikt nic nie napisał o filmie. Za to wiele osób nie wiem czemu opisuje w tym temacie swój stosunek do portalu Facebook i prawdziwego Marka Zuckerberga.
No ale najlepiej zwalić wszystko na Żydów.
-
FB sux tak samo jak jego twórca. Szkoda tylko,że takie coś było brane pod uwagę w wyborze tegorocznego Oskara.
Przecież to był jeden z kilku naprawdę dobrych filmów nominowanych do Oscara w ciągu ostatniej dekady.
Nic to,że to postać z którą historia bezlitośnie się rozliczy bo za 10 lat raczej mało kto będzie wiedział(bo nie mówię o myśleniu)o geniuszu(mocno nadwatlone pojecie tj.kultowe...),który założył modną społecznościówką będący chwilowym zachwytem mass.Wydawało mi się, że jesteśmy w "regionie filmowym". Czyli niby wypadało by coś napisać o filmie, a nie o tym, czy ktoś będący podstawą do historii w prawdziwym życiu jest "genialny" i czy ktoś będzie o nim myślał za 10 lat. Rozumiem, że na temat "Krótkiego filmu o zabijaniu" czy "Zodiaka" też nie masz nic do powiedzenia poza tym, że osoba będąca inspiracją w realu nikogo nie będzie obchodzić. No to mało masz do powiedzenia.
No,ale jak ktoś nie ma pomysłów na filmTo JEST pomysł na film.
i gloryfikuję się persony, które na to nie zasłużyły to już inna para kaloszy.Ktoś jest w "Social Network" gloryfikowany? Ty w ogóle oglądałeś ten film?
-
Dzisiaj mamy trzy mecze nr 3. Serie przenoszą się na boiska Nowego Jorku, Atlanty, i Nowego Orleanu. Wszystkie te ekipy były skreślane przez ekspertów, ale zaskoczyły in plus w dotychczasowych spotkaniach: Hornets i Hawks wygrali pierwszy mecz, Knicks oba przegrali dopiero w ostatnich sekundach. Kto z nich ma szanse zanotować korzystny wynik w całej serii?
Przede wszystkim widzę szanse Hawks, bo obecny sposób gry Magic (jeden wielki zawodnik i coś tam wokół niego) w playoffach częściej zawodzi, niż działa. Oczywiście Jameer Nelson nawet nieźle sobie radzi na swojej pozycji, pomógł wygrać Game 2, więc Magic nie skreślam. Zwłaszcza, że Atlanta to Atlanta. Nie są znani z osiągania dobrych wyników w playoffach. Jednak okazję mają.
Po Hornets nie spodziewam się awansu. Stawiałem 4-1 przed serią i nadal uważam, że to prawdopodobne. Jeśli Kobe gra kiepski mecz, Gasol gra kiepski mecz, a Lakers i tak dość luźno wygrywają Game 2, to znak, że chyba mają już sposób. To LAL kojarzy się z teamem, który w miarę rozwoju serii gra coraz lepiej: poza swoim trenerem, może liczyć na co najmniej pięciu dobrych zawodników, z kolei Hornets mogą liczyć głównie na jednego. Może CP3 urwie Lakersom jeszcze mecz, ale trzy?
Knicks zagrają dzisiaj, jak ostatnio, bez Billupsa i Amar'e. Celtics mogą być w najgorszej formie w całej swojej historii, ale w takiej sytuacji po prostu nie mogą przegrać. Nie wiem, czy się w końcu "przełamią", zaczną grać jak Celtics, ale na zespół mający - obok dobrze grającego Melo - Ronny'ego Turiafa, Billa Walkera i Toneya Douglasa nawet słabsza forma C's po prostu MUSI wystarczyć. Jeśli po dwóch meczach w NY Celtics nie będą prowadzić przynajmniej 3-1, będzie to kompromitacja. Nie mówię, że się tak nie zdarzy... ale to by był naprawdę zawód. Teoretycznie nic nie przeszkadza im np. wymęczyć w tej serii 4-3, a później i tak wejść do finału, ale wydaje mi się, że aż taki skok formy wzwyż jest mało prawdopodobny.
-
Social network - ja jednak lubie filmy Finchera. Zodiak mi podszedl. DO SN zbieralem sie troche bo wydawal mi sie nietrafiony z tematem (film o tworcy FB? po ch.uj?)
A po ch.uj film o kolesiu, który był na wojnie i grał w ping-ponga? Po ch'uj w ogóle jakiekolwiek filmy?
-
Chodzi mi o to, że Rose ma psychofanów, co zawsze zniechęca. Czy jakiś inny koszykarz ma psychofanów w polskim necie? Może Kobe, ale w mniejszym stopniu. Ten mecz był po prostu słaby, a Rose i tak zbiera pochwały. Nikt inny tak nie ma. Gdyby LeBron zagrał na 4-18 z gry i 5 strat przy dwóch asystach (wiem, czysta teoria), kto by go chwalił? Nie widuję takich osób. Kobe? Chris Paul? Dla nich byłby to słaby mecz, ale dla MVP jest dowodem wielkości, bo trafił jeden rzut w końcówce. I to jest coś innego, niż bycie fanem Bulls - to są specyficzni fani Rose'a. Bo przecież Kyle Korver w ostatniej kwarcie trafił cztery kluczowe rzuty, a Ronnie Brewer dwa wolne, które powiększyły przewagę do czterech punktów i uniemożliwiły Indianie spróbowanie "zwykłego" game-winnera. Ale nie zauważyłem nigdzie żadnej opinii, że "Korver w najważniejszym momencie się obudził, po tym się poznaje lidera" ani "Brewer wygrał mecz".
Nie krytykuję Rose'a, bo jest młody i trudno oczekiwać od niego jeszcze więcej. Krytykuję ludzi, którzy naprawdę uwierzyli, że on jest najlepszym graczem ligi. Tymczasem słaby mecz to słaby mecz. Zespół wygrał, ale Rose zagrał słaby mecz. Deng zagrał lepiej, po obu stronach parkietu, ale nikogo to nie obchodzi. Każda stronka o koszykówce w pewnym momencie sezonu miała artykuł w stylu "Luol Deng jest taki niedoceniany", ale na co dzień... go nie doceniają. "Derrick Rose's only basket of the second half (...) was the difference maker". Można odnieść wrażenie, że jak inny zawodnik trafia do kosza, to się w ogóle nie wlicza do wyniku.
-
Polewałem na shoutboksie strasznie z fanów Rose'a. Koleś miał 4-18 z gry, trafił w całej drugie połowie JEDEN rzut, ale jak go trafił, to nagle był to dowód, że jest Bogiem, że wygrał mecz w pojedynkę itp. Jego kolejne cegiełki i łatwe straty były przez owych kibiców niewidoczne, ale każdy trafiony wolny dowodził, że oto mamy do czynienia z najlepszym koszykarzem świata. Przednia komedia.
Derrick jest chyba na szybkiej drodze do najbardziej hejtowanego gracza NBA. Najbardziej niezasłużone MVP od 10 lat, styl gry oparty na wymuszaniu fauli w każdej akcji, gra w drużynie, która wygrywa mecze defensywą i jest bardzo średnia w ataku, no i coraz więcej psychofanów... Oczywiście to nie jest jego wina, no ale ile można słuchać, że koleś "wygrał mecz", kiedy po prostu trafił jeden rzut. Można pomyśleć, że świetna defensywa Denga i Noaha ani celne rzuty Korvera (5-6) w ogóle nie mają wpływu na wynik. Tylko jak Rose'owi coś wyjdzie to się liczą punkty. Ech, duch Allena Iversona jednak ciągle żyje w tej lidze.
-
-
Oran, trochę się asekurujesz w swojej wypowiedzi. Barca nie tylko nie potrafiła stworzyć sytuacji bramkowej przez umiejętnie grający REAL ale też przez strategie mou: stańcie, a wszystko inne stanie.
Taki opis jest dość absurdalny, bo to chyba ostatnia rzecz, jaką można powiedzieć o Królewskich w tym meczu: że stali. No, można jeszcze wspomnieć, że mieli czarne koszulki itp. Gdzie ta "strategia"? Czy mówimy o nieustannym pressingu, megaszybkim przesuwaniu całych formacji w przód lub tył, czy przyspieszeniu, jakie w akcjach ofensywnych osiągali Ronaldo czy Di Maria albo paradach Casillasa (albo próbie połamania nóg Villi) - powiedzieć, że Real stanął, to gadać o jakimś innym meczu.
-
Taktyka wymiotna aka “autobusik i na Krystynę” jak często górą... Szkoda, że FCB jest za dumna na taki styl.
prychłem
-
"Pique bardzo ostro wszedł w Carvalho"
widzę, że rywalizacja wkroczyła w nową fazę
heh komentatorzy TVP to jednak jest klasa, już zapomniałem jacy oni są pocieszni
-
-
Real się zmęczył... bardzo. Nie zazdroszczę im najbliższych 30 minut. Ale w końcówce Di Maria był niewiarygodnie blisko wygrania tego pucharu dla Realu. Nudny trochę ten mecz, wygląda jakby angielskie drużyny grały.
-
Barca może nie istnieje, ale Real... też za bardzo nie istnieje. Pomijając fakt, kto gra, nie jest to najciekawszy mecz świata. Piłkarze mało grają, a więcej się wku'rwiają na siebie.
A Inter, co wie każdy, kto ogląda w ogóle piłkę nożną - autobus postawił dopiero wtedy, gdy prowadził 3-1 i grał w dziesiątkę. Tak więc magiczny sposób miał.
-
-
Nie odnoszę wrażenia, że to Indiana gra tak dobrze... Bardziej zawodzą mnie Bulls. Grają strasznie zachowawczo i bez pewności. Wydają się zestresowani - cóż, pierwsza ich seria PO w pozycji faworyta. Z Cavs i Bostonem w zeszłych latach wygrać mogli, a teraz muszą.
Obrona gra wystarczająco dobrze, ale kiepściutki jest atak. Rose rzuca te swoje 44% (słaba pierwsza połowa i świetna druga - możemy już zacząć nazywać to "standardem Rose'a"?), ale to tylko jeden zawodnik. Bulls, o czym niewielu mówi, ma najlepszą (zaraz po Boshu) trzecią opcję w całej lidze. Przynajmniej tak było w sezonie. Na razie w serii z Indianą skuteczność Boozera spadła bowiem do 43% (w sezonie 51%), a Denga - do 38% (w sezonie 46%). Ale nie trzeba analizować cyferek, wystarczy spojrzeć na grę Bulls - jak ofensywną beznadzieją, cegiełka po cegiełce, budują nam "widowisko", które było jednym z najnudniejszych meczów PO, jakie w życiu widziałem. Myślałem, że Thibo, pełen krytyczych uwag po pierwszym meczu, w drugim wystawi już perfekcyjną maszynę śmierci, ale to (jeszcze?) nie to.
Sixers z kolei już chyba potwierdzili, że po pierwszej serii podziękują. Ale Miami wcale nie ma się z czego cieszyć, bo problemy zdrowotne ma Dwyane Wade. Zagrał wczoraj bardzo średnio (4-11 z gry, 2 asysty, 5 strat), a mimo to trener Spo trzymał go na boisku nawet przy przewadze, o ile pamiętam, 27 pkt. To chyba zła decyzja - Heat powinni chuchać i dmuchać na swoje gwiazdy, w następnych rundach będą potrzebowali wszystkich trzech w dobrej dyspozycji.
NBA
w Kącik Sportowy
Opublikowano
Myślę, że wyniki Sixers nie są tak ważne dla losów D'Antoniego... Sweep w pierwszej rundzie wygląda kiepsko, ale patrząc na postawę - Knicks... w pewnym sensie zaskoczyli pozytywnie. Nawet bez Billupsa i Amar'e byli cholernie blisko zwycięstwa na wyjeździe. Game 3 był zupełnie inny, bardziej taki, jakiego można się spodziewać po słabszym teamie, który dodatkowo ma kontuzjowanych dwóch kluczowych graczy, czyli wyraźna przegrana. Tak czy siak to nadal team tuż po dużych transferach, niepoukładany. W NBA nie zwalnia się trenerów w takim momencie...