Skocz do zawartości

Josh the Boy

Użytkownicy
  • Postów

    415
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Josh the Boy

  1. Parę tygodni temu miałem okazję skończyć Infamous i potwierdzam, że jest to bardzo fajny, przyjemny tytuł. Granie po stronie zła sprawia niesamowicie dużo funu, w końcu nie ma to jak zrównać z ziemią posterunek policji czy poznęcać się nad przeciwnikami (lub niewinnymi ludźmi), przy okazji miło, że pokuszono się o różne questy dla obu ścieżek, podobnie jak inny wygląd postaci i efekty elektrycznościowe. Poza tym zarąbisty parkour, świetna oprawa, komiksowa otoczka i nawet nie najgorsza fabułka. Jeżeli chodzi o moce, to jedynym minusem w tym przypadku jest to, że te ważniejsze pojawiają się zbyt późno, bo przydają się tak naprawdę wszystkie (przynajmniej grając na hardzie).

  2. Dobrze, że dopiero teraz wszedłem do tego tematu, bo by mnie chyba c*uj strzelił jakbym się nadział na jakiegoś spoilera. MaroS, następnym razem zanim coś napiszesz, to najpierw włącz myślenie.

  3. Bleach zaliczył swoisty restart, historia zatoczyła pewne koło i wszystko zaczyna się od początku. To akurat nie jest żadna nowość, że nowe rozdziały potrzebują czasu, żeby się rozkręcić. Oczywiście im szybciej tym lepiej, ale tak naprawdę od pokonania Aizena ukazało się zaledwie kilka chapterów, więc trudno się spodziewać, żeby zaraz miały się pojawić jakieś kozackie walki.

  4. Na liczniku blisko 40 godzin, więc do końca już nie daleko, ale w zasadzie jestem już teraz przekonany, że nie będzie to gra, która w mojej opinii wybije się wyżej niż na "9 na szynach". Przedstawione uniwersum, to rzeczywiście potęga (spokojnie można postawić obok Gwiezdnych Wojen), oprawa prezentuje niemalże najwyższy poziom obecnej generacji jednak poza tym daleki jestem od stawiania domowych ołtarzyków temu tytułowi. Przede wszystkim nie poraża gameplay, który w 90% opiera się na nieustannym strzelaniu, a raczej tępej, pozbawionej większej głębi wyżynce kosmicznego ścierwa, do tego jest zdecydowanie zbyt łatwo (grałem na Insane, żeby nie było). Idąc dalej - systemowe ubóstwo elementów czysto erpegowych (strasznie ograniczone możliwości rozwoju postaci), głupawy pomysł ze skanowaniem planet, przydługawe loadingi, spora liczba bugów (niektóre wymuszają ładowanie poprzedniego stanu gry) oraz średnio ciekawa fabuła (jak na tytuł tak mocno kładący na nią nacisk). Generalnie świetna produkcja, w którą grało mi się naprawdę przyjemnie, jednak nie potrafię zrozumieć tych wszystkich pełnych przesady zachwytów i ocen ocierających się o maksymalny poziom. 9=/10 styknie i liczę na to, że trzecia część pokaże, że tą serię stać jeszcze na więcej.

  5. No tak, nie ma co sobie mydlić oczu, termin "RPG" w ostatnich latach mocno stracił na znaczeniu, czego efektem jest nazywanie teraz tak co drugiej gry, z których tak naprawdę tylko kilka można z czystym sumieniem tak zaklasyfikować. Tytuł oferuje rozbudowane opcje dialogowe i możliwość rozwoju postaci (chociażby mega ograniczoną)? No to siup, walimy do wora z napisem role playing games. I tym sposobem produkcja wybitnie nastawiona na strzelanie nagle staje się przedstawicielem dumnego gatunku RPG. Dragon Age i ME mimo pewnych ułomności jeszcze ujdą jako erpegi (w przypadku tego drugiego tytułu przyznaję to niechętnie), ale Catherine, że się tutaj znajduje, to jest mała pomyłka, którą wypadałoby szybko skorygować. Jeszcze trochę i wejdę do tego działu, a zobaczę tutaj takie gry jak God of War czy Resident Evil :sweat:

  6. Dopiero zacząłem grać. O ile nie pałam jakimś szczególnym uwielbieniem do tego gatunku, tak w nowym NFSie zwyczajnie się zakochałem. Rewelacyjne w swojej prostocie, ładne plansze, genialny, dający niesamowicie dużo frajdy model jady, motyw autologu no i ten specyficzny klimacik starych Need For Speed'ów - po prostu bajka. Jedynie soundtrack nieco ssie, ale jako że można wrzucić do gry własną playlistę, to nie stanowi to dla mnie zbyt rażącej wady. Ogólnie za-je-bia-szcze wyścigi, o czym przekonuje się coraz bardziej z każdą spędzoną przy tym tytule godziną. Tak wiem, szybki jestem.

  7. Ostatnia walka z Aizenem, to jakiś żart. Po mega epickich starciach z Grimmjowem czy Ulquiorrą spodziewałem się finału, który elegancko wkomponuje mnie w fotel, a tutaj dupa blada. Jeden cios z Final Getsuga i tyle. Nawet jego bankai nie pokazano, tylko te kretyńskie przemiany. Żenada. Za kolejnym sezonem nawet nie czekam, Bleach już się dla mnie skończył.

  8. Typ nie jest jedynym twórcą muzyki, który potrafi stworzyć atmosferę, o czym chyba spora część ortodoksyjnych fanów serii zapomina.

    Zapewne nie jest jedynym, który potrafi stworzyć atmosferę, ale zapewne jednym, który potrafi stworzyć TAKĄ atmosferę. Nie da się ukryć, że z biegiem lat kolo nieco się wypalił (soundtrack do Shattered Memories jest chyba najsłabszy w serii), co jednak nie zmienia faktu, że i tak w swoim fachu pozostaje bezkonkurencyjny... no, chyba że potrafisz wymienić kogoś, kto potrafi robić równie klimatyczną muzę do hororów, to zwracam honor. Silent Hill bez Yamaoki to jak Kingdom Hearts bez Shimomury lub MGS bez Gregorsona-Williamsa.

     

    A grę tworzą Czesi, nie Amerykanie ;)

  9. Osobiście po blisko dwudziestu godzinach spędzonych z ME2 byłbym skłonny bardziej zgodzić się z tym "8.5" niż "9.5". Scenariusz w rzeczy samej, jak na razie nie poraża, a gdyby nie ciekawy zbiór postaci i niektóre wybory moralne, to byłby wręcz kiepski (zdecydowanie brakuje mocnych, zapadających w pamięci zwrotów akcji). Sam gameplay natomiast potrafi znużyć, w końcu ile można biegać po sterylnych lokacjach (niestety, dominują nudne, metalowe wnętrza stacji kosmicznych) i grzać do wylewających się zewsząd robotów i kosmitów. RPG jest w tym tyle co kot napłakał, rozwój postaci jest bardzo ograniczony, a walki sprowadzają się jedynie do prostego strzelania. Z zasadzie żenująco w tym momencie brzmią słowa gości z Bioware, którzy krytykowali takiego FFXIII czy nawet nowego Fallouta o brak elementów typowych dla gier RPG. Również stopień trudności jest śmiesznie niski - nie żebym uważał się za jakiegoś wielkiego hardkorowca, ale skoro nawet na Insane gra nie stanowi większego wyzwania, to wybaczcie ("for players seeking ultimate challenge", tiiiia). Daremne jest skanowanie planet, a bugi to już w ogóle paranoja (o braku synchronizacji obrazu z dźwiękami nawet nie wspomnę).

     

    Z ogólnym werdyktem wstrzymam się do ukończenia gry, być może co do pewnych elementów jeszcze zmienię zdanie. Jednak raczej już teraz jestem przekonany, że nie jest to killer-hit na jaki czekałem tyle czasu. Niestety.

  10. Kotick chyba pretenduje do miana najbardziej znienawidzonego człowieka w branży. Gdyby wszystkie wielkie figury prowadziły podobną politykę, to do grania zostały by nam same średniawe FPSy i pierdoły na przeglądarki. True Crime natomiast naprawdę szkoda, bardzo fajnie zapowiadał się ten free-roam.

  11. Wczoraj zacząłem swoją przygodę z ME. Jedynka niestety przeszła mi koło nosa, tak więc z grubej rury uderzyłem w sequel. A raczej on uderzył we mnie, prosto w łeb z siłą atomówki. Oprawa, filmowość, ciekawie zapowiadające się postacie, świetny klimat, dynamiczna i wciągająca rozgrywka z elementami RPG. Zakochałem się na miejscu.

     

    Pierwszego KoTOR'a po dziś dzień uważam za najlepszą grę w dorobku BioWare, a wygląda na to, że ME jest takim jego duchowym spadkobiercą. Zbliżone tematycznie uniwersum (brakuje chyba tylko lightsaberów), podobny gameplay, równie rewelacyjnie rozpisane dialogi, charyzmatyczna postać panny Lawson (w pamięci cały czas mam Bastilę), motyw pomykania po własnym statku kosmicznym, no i ta namacalna atmosfera uczestniczenia w czymś naprawdę WIELKIM (takiego uczucia nie miałem ani podczas grania w Jade Empire ani w Dragon Age'a). Jestem co najmniej podjarany.

  12. No, to jeszcze w miarę mieści się w granicach przyzwoitości. Jednak nie ma się co kryć, niektóre ceny rzeczywiście są z kosmosu (w miejsce takiego Costume Quest spokojnie nabyłbym jakiś dobry, pełnoprawny tytuł pudełkowy, do tego trwający znacznie dłużej niż marne 5-7 h). Mam nadzieję, że z czasem pojawią się jakieś zniżki, bo w wiele z tych beztekturowych produkcji bardzo chętnie bym zagrał, gdyby nie kwestia wysokich cen.

  13. Pewnie wyjdę na wrednego skurczybyka, ale ta historia w ogóle mnie nie poruszyła, co więcej - niesamowicie irytowały mnie postacie (zarówno designem jak i zachowaniem), a i ledwo dotrwałem do końca.

    Zdecydowanie nie moje klimaty, ale jeżeli komuś się podobało, to niech obczai bardzo podobne tematycznie (chyba nawet tego samego studia) Clannad.

  14. Ceny niektórych z tych gierek, to lekka przesada. Ile w przybliżeniu zajmuje przejście Shanka, bo właśnie rozważam zakup, ale z drugiej strony szkoda by mi było wydać 5 dych na grę na 2 godziny?

  15. Żenująco niski? Na tej generacji? Że niby za kadencji ps2 czy psx'a było pod tym względem lepiej (czyt: trudniej)? JRPG'i nigdy specjalnie nie porażały zaawansowanym poziomem trudności, ale na tym polu takie tytuły jak FFXIII czy RoF wypadają zadziwiająco dobrze.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...