Skocz do zawartości

Josh the Boy

Użytkownicy
  • Postów

    415
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Josh the Boy

  1. Kończę masterować podstawkę i powoli przymierzam się do kupna DLC. Z tego co na szybko zdążyłem zlookać w sklepiku, widzę że trochę tego dziadostwa jest, więc chciałbym się Was zapytać, który pakiet opłaca mi się kupić jeżeli nastawiam się na rozgrywkę offline - ale nie nowe samochody tylko jakieś dodatkowe trasy, złota do zdobycia, coś w ten deseń.

  2. Poza obowiązkowym Commanderem, dwoma Ravagerami i medykiem dobrze jest mieć w drużynie też po jednym Synergist i Saboteur (cholernie przydatni na bossów). Sentinel moim zdaniem na wiele się nie przydaje, więc można olać. Najlepiej zrobisz pakując każdą postać w maksymalnie dwóch klasach. Na Twoim miejscu Lightning rozwijałbym jeszcze w kierunku Ravagera, a do kompletu dodał Hope'a jako Synergista i Medyka. Mój team natomiast wyglądał tak: Lightning (RAV, MED), Sazh (RAV, SYN, odrobina MED), Fang (COM, SAB), grając w takiej konfiguracji rozwaliłem FFXIII bez żadnych problemów.

     

    Jeżeli chodzi o punkty 3 i 4, to na ten temat napisałem już kilka postów wyżej.

  3. Dobra, z tymi 3ma minutami przesadziłem. Powiedzmy, że zrobiłbym w 4 ;]

     

     

    Nie no, tak serio mówiąc, to po prostu ostatnio staram się być ostrożny z podobnymi przeciekami.

  4. Porównując GT do Z, to rzeczywiście... khem.... w zasadzie nie ma żadnego porównania. Ale jak oglądałem za dzieciaka, to nawet się łykało te odcinki bez większego smęcenia.

     

    W sumie nie ma się co dziwić, że wyszło coś takiego, skoro sam Toriyama nie brał w tym udziału.

  5. A nie wziąłeś pod uwagę tego, że Zax nie pisze tak dużo o jRPG, jakbyś tego pragnął, bo po prostu nie ma o czym pisać? :whistling:

     

    Trochę szerszego spojrzenia na pewne sprawy życzę.

    Zanim kolejny raz wyjedziesz z takim tekstem polecam wcześniej obadać sytuację erpegów kieszonsolkach. Co jakiś czas wychodzą naprawdę ciekawe pozycje, o których przy odrobinie chęci i kreatywności można naskrobać coś ciekawego. Osobiście wolałbym przeczytać jakiś fajny materiał odnośnie serii Shin Megami Tensei (która na takim DeeSie ma się bardzo dobrze) czy nawet coś w klimatach oldschoolowych, niż opis perków z Fallout: New Vegas na dwie strony.

     

    JRPG w każdym razie na dużych konsolach się kończy. Trochę szerszego spojrzenia na pewne sprawy życzę.

     

     

    Się tego Kleja czepili, a on tylko rysuje. Jak Wam się film nie podoba, to też mieszacie z błotem kamerzystę? <_<

    No w sumie racja, W tym miejscu ochrzan bardziej należy się "scenarzystom" (w ty między innymi Tobie, Luna) za takie głupkowate, daremne pomysły.

  6. Przy okazji - jak mniemam większość czytelników PE posiada zapewne na chacie internet, więc tak się tylko zastanawiam, jaki jest w ogóle sens istnienia działu z newsami, skoro w wielu przypadkach dokładnie to samo (słowo w słowo) można przeczytać na portalu? Nie szkoda trochę miejsca, które można przeznaczyć na ciekawsze rzeczy, np. bardziej rozbudowane kąciki? Druga kwestia - razi mnie trochę dział RPG prowadzony przez Zaxa, a dokładnie faworyzowanie przez niego zachodnich erpegów, które praktycznie non stop dostają całą powierzchnię kącika. Rozumiem, że dzisiejsze jRPG, to już nie to samo co kiedyś, ale mimo wszystko dobrze byłoby od czasu do czasu o nich też trochę poczytać (ale nie same krytyczne teksty jak o FFXIII), a nie tylko o produkcjach Bethesdy i Obsidianu. Czasem odnoszę wrażenie, że ten kącik jest bardziej dla samego prowadzącego niż dla czytelników.

    • Plusik 1
    • Minusik 2
  7. Swoją drogą, to ogólnie współczuję osobom, które olewają jakiś naprawdę dobry, wartościowy tytuł, bo powiedzmy nie spełnia on ich wymagań wizualnych. Ładna grafika, owszem, jest bardzo mile widziana, ale nie rozumiem jak może to być czynnik decydujący przy zakupie gry. Nie wyobrażam sobie, że przez coś takiego miałyby mnie ominąć kolosy pokroju Fallout: New Vegas czy Demon's Souls, a spotkałem się z przypadkami, że goście wiedzieli, że grywalnościowo te gry są wyczesane w kosmos, ale nie potrafili przez nie przebrnąć właśnie ze względu na średnią grafę. Cholerni esteci :laugh:

  8. Produkt kompletny, to nie ideal. To rzecz, ktora laczy wszystkie elementy skladowe bedace na odpowiednim poziomie.

    Jeżeli rzeczywiście wszystkie, to już moim zdaniem (co najmniej) ociera się o ideał.

     

     

    Tytuł "a" ma wszystkie elementy na "odpowiednim" poziomie, a tytuł "b" kuleje za sprawą grafiki, ale np. frajdą płynącą z gameplayu czy poziomem scenariusza przewyższa tytuł "a". Tytuł "b" jest niekompletny, ale w tym momencie i tak jest lepszy niż tytuł "a". W skrócie - to, że jakaś gra nie ma dopracowanego każdego elementu, nie znaczy, że wciąż nie może być hitem większego kalibru. Osoby mające do czynienia z takimi grami jak SMG2 z Wii czy DeeSowe The World Ends With You zapewne wyżej postawiłyby te produkcje niż rozdmuchane Killzone 2 lub Mass Effect 2 z mocniejszych konsol, nawet pomimo faktu, że pod względem takiej oprawy prezentują poziom o kilka klas niżej.

    • Plusik 1
  9. Ostatnio miałem przyjemność skończyć nową Castlevanię. Grę, która nie poraża zaawansowaną grafiką, fabularnie jest co najwyżej taka sobie, a cały gameplay to misz-masz co bardziej znanych motywów z innych gier. Czy jest to ten tak zwany "produkt kompletny"? Raczej nie, bo do ideału sporo mu brakuje. Ale i tak nie przeszkadza to temu tytułowi być jednym z lepszych na tej generacji konsol, pomimo wszystkich swoich wad. Z drugiej strony - patrząc w ten sposób, to nie ma czegoś takiego jak produkt kompletny, bo i nie ma gier idealnych, które każdy element miałyby na najwyższym poziomie. Nawet do takiego Uncharted można się doczepić, że jest śmiesznie prosty, elementy platformowe ma na żenującym poziomie, a cała rozgrywka opiera się na nieustannym parciu przed siebie z dymiącymi gnatami, bez jakiegoś większego zróżnicowania, co dla niektórych kończy się monotonią, o średniej i przewidywalnej fabułce nawet nie wspominając. Ja wychodzę z założenia, że jeżeli dany tytuł zawiera w sobie niesamowicie wciągający gameplay, kopiący jaja scenariusz i spore replay-ability, to w tym momencie kwestie takie jak oprawa wizualna odchodzą na dalszy plan. Dlatego sporo tych pozornie śmiesznych gier z Wii spokojnie mogę postawić zaraz obok wielkich hitów pokroju Mass Effect czy Killzone i są dla mnie one w równym stopniu "kompletne".

    • Plusik 1
  10. Ja akurat przeciwnikiem polskiego dubbingu nie jestem. Ba, uważam wręcz, że w większości przypadków choć daleki jest on od doskonałości, to jednak wykonany na tyle poprawnie, że spokojnie można przebić się przez grę bez zgrzytania zębami i większego uszczerbku na bębenkach. Tak jak na przykład w pierwszym Infamous, więc jeżeli sequel sprezentuje się pod tym względem podobnie, to nawet jeżeli zaoferuje combo: oryginalny v-a i napisy pl, to i tak raczej pozostanę przy naszym dubbingu.

  11. Final Fantasy XIII

     

    + dynamiczne, mega-żywotne walki

    + niesamowita oprawa audio-wizualna

    + postacie i fabuła (do pewnego momentu)

     

    - liniowy design leveli

    - ograniczony system rozwoju postaci

    - mało atrakcji po ukończeniu wątku fabularnego

     

    8/10

     

     

    Mass Effect 2

    + kozackie uniwersum

    + wybory moralne i ich konsekwencje

    + postacie

    + zdrowy czas gry

     

    - monotonny z czasem gameplay

    - sterylne, nudne miejscówki

    - chybiony motyw ze skanowaniem planet

    - bugi, loadingi

     

    8+/10

     

     

    Castlevania: Lords of Shadow

     

    + klimat

    + design lokacji

    + strona audio

    + walki z bossami

    + elementy logiczne

    + czas gry

     

    - schematy w gameplay'u

    - mało rozbudowany system walki

    - nieco niski stopień trudności (przesadzone moce, sporo checkpointów)

    8/10

  12. Zabawna rzecz, która nie zdarzyła mi się od wielu lat. Wstałem w sobotę gdzieś tak w okolicach dziewiątej rano, z zamiarem popykania paru szybkich godzinek na konsoli. Spośród kilku niedawno zaczętych tytułów wybór padł na nową Castlevanie. I tak jak zacząłem grać o tej dziewiątej, to... skończyłem dopiero jakieś pół godziny temu.

     

    Na current-genową Castlevanię nawet specjalnie nie czekałem, nie śledziłem uważnie zapowiedzi, premiery nawet nie zauważyłem, a sama gra trafiła w moje łapska zupełnie przypadkiem. Raz przeszedłem tylko ze 3 chaptery, potem zacząłem FFXIII i Mass Effect 2 i nastąpiła długa pauza . Aż do dzisiejszego maratonu, po którym stwierdzam, że było to kilkanaście najlepiej spędzonych godzin przy moim ps3. Wspaniała gra. Zdecydowanie nie produkcja z najwyższej półki, ale jednak posiadająca w sobie niesamowite pokłady grywalności, mająca to "coś" co nie pozwala oderwać się na długie godziny. Z jednej strony nieco irytuje jej brak własnej tożsamości, twardo atakują zapożyczenia z innych gier (tutaj GoW, tam Shadow of Collosus), ale ostatecznie tytuł wybrania się za sprawą kilku bardzo mocnych elementów. Przede wszystkim genialny design - absolutnie niesamowite, ociekające klimatem miejscówki oraz świetny bestiariusz.. Po skostniałych odcinkach God of War i próbujących go imitować podróbkach, z szerokim bananem na pysku przywitałem świat przedstawiony w Lords of Shadow - spalone osady, ruiny świątyń, górskie knieje, no i oczywiście ponure zamczyska pełne demonicznego ścierwa. Niby nic nowego, ale często wykonane z takim artyzmem i wyczuwalnym charakterem, że aż nie sposób się nie zakochać. Spore wrażenie zrobiła też na mnie strona dźwiękowa, pomijając już nawet w pełni zawodowy voice-acting, to na pierwszy plan wysuwa się muzyka. Raz przyjemnie masująca bębenki delikatnymi brzmieniami, innym razem zagrzewająca do walki, przy większych starciach epicka jak cholera. Dość powiedzieć, że po skończeniu gry z miejsca zapragnąłem sprawić sobie soundtrack. Nie wypada od razu nie wspomnieć o równie epickich starciach z bossami, zwłaszcza o kozackich pojedynkach z panami Cienia jak i pojawiających się od czasu do czasu kolosach, coś pięknego. Ostatnia walka z kolei, to jedno z najmocniejszych spotkań z bossami na tej generacji konsol, bez dwóch zdań. Bardzo in plus wypadają łamigłówki - te wprawdzie nie porażają szczególnie skomplikowaniem, ale już pomysłowością jak najbardziej (za najlepszy przykład niech posłuży tu motyw a'la szachy czy... pinball). Tak czy inaczej cieszy, że w czasach królowania bezmózgich shooterów pojawiają się jeszcze tytuły w których trzeba nieco ruszyć głową.

     

    Generalnie od początku nie było dla mnie tajemnicą, że nie mam do czynienia z żadnym mega hitem, a "jedynie" z porządną gierką, taką na mocne "8". Jednak to, że ta "zaledwie" porządna gierka dała radę utrzymać mnie na konsoli dłużej niż nawet taki Mass Effect 2, to już okazało się dla mnie lekkim szokiem. Długa, pięknie wykonana, zapadająca w pamięci przygoda, z kopiącym jaja końcowym twistem fabularnym (epilog) - taka jest dla mnie ta gra. I teraz na sequel czekam już z wywieszonym jęzorem.

    • Plusik 5
×
×
  • Dodaj nową pozycję...