Skocz do zawartości

Gary

Użytkownicy
  • Postów

    113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gary

  1. Gary

    Resident Evil 6

    Jak nie umiałeś tego zrobić poprawnie, to już Twój problem, nie gry. Żeby nie było - ja na początku nie ogarniałem czołgania się u Jake'a (pod sam koniec, identyczne QTE jak linka u Leona), mój brat który załapał pierwszy skutecznie motywował mnie "k*rwami", i stwierdzeniami "no co za debil...", żebym jak najszybciej doczołgał się do końca platformy. Dopiero później przy wspinaczce Leona zajarzyłem ten mechanizm
  2. Gary

    Resident Evil 6

    Wydaje mi się, Nemesis, że trochę za bardzo się podjarałeś. Sam uwielbiam Residenty, a szóstka bardzo mi się spodobała, jednak "9+"? Bez przesady Za dużo błędów, za mało Residenta w Residencie. Tragiczny split, kiepska kamera, oprawa A-V daleka od tego do czego przyzwyczaiło nas Capcom, kilka irytujących dupereli - w żadnym wypadku nie jest to gra podchodząca pod ideał. Ale z jednym się zgadzam i przybijam Ci w tym momencie grabę - RE6 jest lepszą grą niż piątka, a już na pewno lepszym Residentem.
  3. Gary

    Resident Evil 6

    Każdy kto skończył kampanię Ady powinien wiedzieć, że dodatkowa postać będzie tam pasować jak pięść do oka. Sposób przemieszczania się agentki, istotne zdarzenia fabularne wykluczające udział kolejnego bolka, zdecydowanie zbyt dużo momentów nastawionych na solowe akcje. Jestem prawie na 100% pewny, że Hunk zostanie władowany totalnie na siłę, pewnie nawet nie będzie go widać na filmikach.
  4. Gary

    Resident Evil 6

    Poźno, późno. A jeżeli ten patch nie naprawia najbardziej skopanej rzeczy w tej grze, czyli split-screena, to niech sobie go wsadzą w d*pę.
  5. Gary

    Resident Evil 6

    Lol, wygląda na rudego.
  6. Gary

    Resident Evil 6

    Od Leona to proszę się kulturalnie od...czepić. Fakt, ma fryz jak emo, ale przy tych akcjach, które odstawia, to Krzysio może mu co najwyżej buty czyścić. W bezpośrednim starciu Kennedy zniszczyłby Redfielda niewiele szybciej niż pospolitego zombiaka. Już nawet nie wspominam jaką łamagą jest ten drugi w RE6, skoro żółtodziób Piers co chwila musi go stawiać do pionu No offence, po prostu nie podoba mi się to w jakim kierunku poszła ta postać (Chris) - raz, że ma zwalony design (od RE5 typowy amerykański koks), to jeszcze z części na część staje się coraz większą pipką. W Code Veronica był bardzo spoko.
  7. Gary

    Resident Evil 6

    No, a mi bardziej podobało się DC jedynka. Fenomenalny klimat, świetne zagadki, kozackie starcia z tyranozaurem, nieliniowa fabuła, kilka ciekawych rozwiązań gameplay'owych (tworzenie trucizn na dinosie) - główny szkielet rozgrywki został zapożyczony z RE, ale gra miała swój styl i charakter. Dwójka to już była taka trochę tania rąbanina, najlepiej co z niej zapamiętałem to miażdżącą (na tamte czasy) oprawę wizualną.
  8. Gary

    Resident Evil 6

    Spoko, wiadomo o co chodzi - kolejny fan klasycznych Residentów, który nie potrafi zaakceptować kierunku, który obrała sobie ta seria. Akurat tutaj trochę potrafię Cię zrozumieć. Sam pamiętam sytuację z wiekowym już Dino Crisis 2 (wielu graczy na pewno kojarzy), które również z początku odepchnęło mnie od siebie całkowitą zmianą klimatu oraz rozgrywki. Jednak zacisnąłem zęby i postanowiłem spróbować... i mi się spodobało, szarpało się świetnie - chociaż jasne, to już nie było "to Dino Crisis". Natomiast Ty RE6 nawet nie dałeś szansy, żeby Cię przekonało, olałeś tą grę na podstawie 3-minutowej obserwacji. Zdążyłeś chociaż przez ten czas minąć menu główne? O normalnym zagraniu już nie wspominam, bo nawet sterowania dobrze byś nie zdążył ogarnąć. Nawet jeżeli RE6 z klasycznymi odsłonami ma niewiele wspólnego, to przecież nie znaczy, że automatycznie jest złą grą. Jest inną, ale nie złą. Rozumiem, że ciężko odrzucić na bok sentymenty do staroci i przestawić się na coś nowego, no ale jeżeli dzięki temu można spędzić wiele przyjemnych chwil przy dobrej grze, to wydaje mi się, że warto.
  9. Gary

    Resident Evil 6

    Wow, 3 minuty to kupa czasu. Teraz możesz spokojnie wbijać do komentarzy na PPE i dołączyć do grona specjalistów od krytykowania tej gry.
  10. Gary

    GTA IV

    W naprawdę ogromnych bólach, ale udało mi się skończyć. Średnia na Metacritic dla tej gierki, oscylująca w granicach maxa (przypominam - 98%) to największa porażka w dziejach branży i jednocześnie dobitny dowód na to, że nie ma sensu sugerować się ocenami w mediach i na tej bazie wyrabiać sobie choćby najmniejszej opinii na temat danej gry. Niemal 100% dla produkcji, która na dobrą sprawę ociera się o średniaka? Litości. Fabularnie GTA IV nie ma praktycznie nic ciekawego do zaoferowania, jest to z zasadzie zlepek mniej lub częściej spotykanych motywów w grach czy filmach - typowy protagonista startujący z pozycji przestępczego zera, stopniowe awansowanie w hierarchii, zabawa w policjantów i bandytów, a wszystko to podlane standardowymi dla Rockstar dialogami i równie standardowym humorem. Zaledwie kilka ciekawych postaci na całą przygodę, do bólu oklepani zleceniodawcy, scenariusz nie zaskakujący nawet przez sekundę. Zmiana klimatu na poważniejszy praktycznie nieodczuwalna - to wciąż przerysowana bajeczka, przynajmniej w porównaniu do takich gier jak L.A Noire czy Mafia 2. Gameplay również w żadnym aspekcie ni zachwyca. Ja rozumiem, że to jest już dosyć stara gra, ale zachodzę w głowę nad czym spuszczali się recenzenci nawet w dniu premiery. Ok, fizyka gry to ogromny skok względem poprzednich odsłon - postacie naturalnie reagują na różne czynniki, a model jazdy w końcu stał się bliski realizmu. I... to chyba wszystko. Miasto niby jest duże i pełne detali, ale jednocześnie nudne i nijak mające się do tego co w tej materii oferowało San Andreas. Typowa betonowa dżungla, która średnio zachęca do zwiedzania. Zdecydowanie brakuje większej różnorodności. Skoro już jesteśmy przy San Andreas - wyleciało naprawde sporo atrakcji, GTA IV to w zasadzie jeden wielki krok wstecz. teren działań jest gdzieś tak z 5 razy mniejszy, brakuje rozbudowanej customizacji postaci, zapomnieć można o takich bajerach jak zdobywanie licencji, skoki na spadochronie czy walki o teren z innymi gangami (niby są w dodatku, ale ja teraz oceniam podstawkę). Zabawa z internetem czy komórką niespecjalnie to wszystko rekompensuje. Dochodzimy w końcu do głównego mięcha, czyli misji fabularnych. Zabawna sprawa - coś co powinno stanowić namocniejszy punkt gry, właśnie najbardziej od niej odrzuca. Po trzech godzinach grania odechciewa się grać, bo praktycznie widziało się już wszystko. Tak monotonnych, tak wykonanych na jedno kopyto misji nie widziałem w żadnym sandboxie. "Pojedź tam - zabij tego", i tak w kółko, od święta tylko przerywane bardziej ambitnymi zadaniami (vide śledzeniem kogoś czy pilotowaniem helikoptera). W porównaniu do Vice City to jest śmiech na sali, a do SA nie ma już nawet co porównywać, bo te dwie gry dzieli grywalnościowa przepaść. Całe szczęście sytuację ratują trochę mini-gierki, randkowanie i wspólne wypady ze znajomymi - bez tego byłaby tragedia. Wizualnie ten dziadek wciąż trzyma poziom, chociaż projekty postaci moga budzić lekki uśmieszek plitowania. Dźwiękowo? Całkiem dobrze, głównie jeżeli chodzi o voice-acting, bo muzycznie już bez rewelacji. Ogólnie nic specjalnego, im dłużej grałem, tym bardziej się męczyłem. Monotonia to wróg numer 1 każdej gry, a przy produkcji trwającej około 20 godzin nie trudno, żeby ta zdzira się zakradła. Niestety, ale w tym przypadku nuda zabija całkowicie frajdę z grania i na nic tu ładna graficzka czy ogrom sub-questów. GTA IV w moim mniemaniu to obok MGS2 najbardziej niesprawiedliwie oceniania gra w dziejach. Cóż, najwyraźniej hype w połączeniu z siłą marki zrobił swoje. Teraz czekają mnie jeszcze dodatkowe epizody, niestety nie nastawiam się zbyt optymistycznie. 7=/10
  11. Gary

    Silent Hill: Downpour

    Grałem kiedyś w dwójkę i średnio mnie ujęła. Mimo wszystko, żeby nie być gołosłownym postaram się sprawdzić i tą odsłonę.
  12. Gary

    Silent Hill: Downpour

    Nawet tutaj dostaje się biednemu Residentowi xD A Downpour za 200 zł sam bym nie kupił. Obecnie jednak można go wyrwać za ok. stówkę i to jest już całkiem przyzwoita cena za taki kawał szpila.
  13. Gary

    Silent Hill: Downpour

    Koniec. Całość rozwalona w 12 godzin... mało, biorąc pod uwagę, że grałem na najwyższym poziomie trudności walki i zagadek. Liczyłem na trochę dłuższą przygodę. Pozostaje lekki niedosyt. Sam wątek fabularny zostaje zbyt szybko ucięty i to akurat wtedy, kiedy na dobre się rozkręca, ponadto zaskakuje całkowite olanie niektórych postaci - co z tajemniczym listonoszem? Co ze speakerem radiowym? Co z siostrą zakonną? Ludzie pojawiają się i zaraz słuch o nich ginie. Dziwne. Za niepotrzebne uważam pojawiające się w czasie gry wybory, które prowadzą do kilku zakończeń. Fabuła powinna kroczyć z góry ustaloną ścieżką i prowadzić do jedynego słusznego zakończenia - mogłoby być ostre p*erdolnięcie na miarę Silent Hill 2, ale niejako na siłę dano nam możliwość zakończenia historii, więc równie dobrze można ją zwieńczyć happy endem. Szkoda. Trochę za dużo tu kalki innych produkcji, w tle przewijają się motywy z poprzednich Silentów (co jest jak najbardziej zrozumiałe), ale też widać inspiracje Deadly Premonition czy Alanem Wake, Downpour po prostu brakuje własnego charakteru. Mimo wszystko scenariuszowo i tak jest dobrze - tajemniczo, zaskakująco i bez irytujących motywów znanych chociażby z Homecoming. Główny bohater to nie jakaś śmieszna kukiełka w stylu Jamesa Sunderlanda czy Henry'ego Townshenda, kolo zachowuje się bardzo wiarygodnie i chyba jako pierwszej postaci z serii naprawdę zależy na tym, żeby wydostać się z tego przeklętego miasta. Wyróżnienie leci również do pani policjant, którą spotykamy kilka razy w czasie naszej wędrówki. Reszta bohaterów pojawia się dosyć sporadycznie i niestety nie odgrywa zbyt dużej roli w scenariuszu. Rozgrywka zasadniczo dzieli się na dwie części - standardowe zaliczanie fabuły oraz zwiedzanie miasta w celu wykonywania sub-questów. To drugie to nowość i trzeba przyznać, że stanowi fajny motyw. Bocznych zadań trochę jest, więc jeżeli dla kogoś 12 godzin brzmi niewystarczająco, to może dzięki temu skutecznie przedłużyć sobie zabawę. Dodam, że warto, bo niektóre misje rozwalają pomysłowością (vide scena morderstwa odgrywana od końca za pomocą... pozytywki). Tym razem też mamy dodatkowo możliwość wtargnięcia do wielu mieszkań, ale niestety samo miasto nie przytłacza wielkością, na pewno nie jest to nic ponad standardy serii - jak zawsze z każdej strony witają nas blokady ograniczające zwiedzanie. W tym świetle bezsensem jest dla mnie zamontowany w grze system tuneli pozwalający na szybsze przemieszczanie się po miasteczku, i bez tego spokojnie byśmy się obyli. Jakichś konkretnych nowości poza questami nie stwierdziłem, na nadmiar świeżości nowy Silent nie może więc narzekać. Na pewno jeżeli ktoś chce się przy tej grze dobrze bawić, to musi odłożyć na bok swoje przyzwyczajenie do ślicznych giereczek z obecnej generacji - Downpour to jest w najlepszym wypadku graficzny poziom gier z ps2... i to wcale nie tych najładniejszych. Poza tym: niestabilna animacja, częste loadingi, żałosne starcia z potworami (im dalej w las tym ich więcej, więc radzę zacisnąć zęby) no i gubiąca się kamera. Potrafisz tyle znieść? No to przybij piątkę i baw się dobrze. Oprawa wizualna to tragedia, ale jakby dla przeciwwagi mamy tu jedną z lepszych ścieżek dźwiękowych skomponowanych na potrzeby gry wideo. Daniel Licht to prawdziwy specjalista od demolowania zdrowych zmysłów, więc nie licz na litość - już podczas zwiedzania miasta za dnia można dostać gęsiej skórki, ale to co rejestrują nasze uszy podczas ostrzejszych akcji nieraz przyprawia o palpitacje serca. Jeżeli już miałbym narzekać, to na to, że brakuje trochę bardziej subtelnych kawałków i ogólnie większego zróżnicowania do którego przyzwyczaił nas mistrz Yamaoka. Utwór przewodni jest świetny, chociaż już grzmocący na creditsie zespół "Korn" średnio tu pasuje. Idziemy dalej - klimat rozpiernicza na łopaty, ale o tym zdaje się już wspominałem. Projekty przeciwników trzymają poziom, lokacje to stara, dobra sajlentowa szkoła (chociaż piekielny wymiar jeszcze w żadnej części nie był tak fajnie przedstawiony), zagadek jest sporo, w większości są sensowne i wymagają wrzucenia pracy mózgu na wyższe obroty. Cóż, pierwsze wrażnie na temat gry na pewno było bardziej pozytywne. Downpour ma sporo irytujących wad, na dobrą sprawę jest to tytuł, który spokojnie mógłby wyjść na zeszłej generacji. Nie powala ani oryginalnością ani jakimś specyficznym stylem - ot, takie tam lekkie rozwinięcie znanych już w serii motywów. Ale jest coś co wciąż czyni tę grę wartą sprawdzenia, a tym czymś jest gatunek do którego należy. Wymarły gatunek, warto chyba dodać. Dobrych survival-horrorów na tej generacji ze świecą szukać, a SH:D poza tym, że posiada mocarny klimat, to jeszcze autentycznie straszy (i robi to o niebo lepiej niż jakieś Dead Space czy Condemned). Tytuł wybitnie dla fanów klasyki, jednak większość graczy na pewno nie będzie potrafiła go należycie docenić. Grając w ciemnym, pustym pokoju i na ostro podkręconym dźwięku - mocne wrażenia gwarantowane. Polecam. + KLIMAT + muzyka + design lokacji i przeciwników, straszące momenty + scenariusz + zagadki + zadania poboczne + smaczki dla fanów - grafika, niestabilna animacja - sterowanie - praca kamery - loadingi - archaiczny system walki - oklepane patenty - końcówka gry 8-/10
  14. Gary

    Resident Evil 6

    Trzyma się laska mimo wieku xD W ogóle to ciekawe czy do czasu Resident Evil 87 wyjawią w końcu jej prawdziwą tożsamość.
  15. Gary

    Resident Evil 6

    Jest tragiczny. Ja grałem na 36 calach i fakt, po dłuższym czasie dało się przyzwyczaić, ale o komfortowym graniu nie było mowy. Capcom ostro tu nawalił, co jest tym bardziej smutne, że granie w RE6 w kooperacji z drugim graczem zwiększa frajdę z pykania o 50%. Niestety, jak już to online.
  16. Gary

    Resident Evil 6

    "Najlepszy design monstrów w serii"? Lol. O RE6 potrafię powiedzieć sporo dobrego, ale coś takiego nie przeszłoby mi przez gardło nawet po pijaku. Ustanak jest świetny, pierwsza forma Simmonsa też, finalny boss Chrisa rozwala, ba - nawet wśród zwykłych popierdółek znajdą się fajnie zrobieni przeciwnicy.... no ale jak to się ma do monstrów z takiego RE2 (Lickery, Mr X, kolejne mutacje Birkina) czy RE4 (w zasadzie wszyscy są zajebiści)? No i fakt Kazub, zmysłu artystycznego Japońcom nie można odmówić.
  17. Gary

    Resident Evil 6

    Krauser IMO jednak lepszy (długość walki, genialna lokacja, wymagające QTE), ale starcie z Verdugo też bardzo mi się podobało. Wygląd pokraki, wydawane przez niego dźwięki i sposób w jaki się na nas czaił (łażenie po wentylacji) - skojarzenie z ósmym pasażerem Nostromo natychmiastowe Ten moment strasznie trzymał w napięciu (świetny motyw ze spowalnianiem stwora butlami z azotem i ratowanie się ucieczką). Co jak co, ale RE4 było naprawdę bogate w fenomenalne walki z bossami.
  18. Gary

    Resident Evil 6

    Jak mogli nie uwzględnić Nosferatu... albo najlepszej walki w RE4
  19. Gary

    Silent Hill: Downpour

    No raczej, że tak. Możliwe, że do końca gry moje zdanie na jej temat zdąży obrócić się o 180 stopni, ale póki co jest świetnie.
  20. Gary

    Resident Evil 6

    Do Nemesisa żaden potwór nie ma startu, od tego zacznijmy. Ale jak na bossa, to Ustanak i tak nieźle się spisuje, pod koniec naprawdę daje czadu.
  21. Gary

    Resident Evil 6

    Świetny widok, ścigający nas z dołu mutant, palce same nerwowo zaciskające się na triggerach - jasne, że ta scena u Leona mi się podobała. Bardzo fajna. A Chris z tego co pamiętam tylko zjeżdżał na lince w pierszym chapterze.
  22. Gary

    Resident Evil 6

    Hehe, nawet zabawne. Ale i tak dalej nie rozumiem pojazdów na QTE. Pojawiają się praktycznie tak samo często jak w RE4, jednak są bardziej zróżnicowane i interaktywne - vide łamanie zabezpieczeń, wspinaczka na linie czy akcja w której miażdżymy Ustanaka maszyną do drążenia tunelu, każdą z tych akcji wykonuje się inaczej i nie polega to tylko na durnym mashowaniu przycisków.
  23. Gary

    Silent Hill: Downpour

    Gram. W sumie już od dawna czaiłem się na tego Silenta, jeszcze żadna część serii mnie nie zawiodła i wygląda na to, że i na Downpour się nie zawiodę. Zapowiada się długa przygoda, bo po trzech godzinach grubego szarpania dopiero trafiłem na ulice Silent Hill. Gdybym teraz, na spontanie miał jednym zdaniem określić tą grę, to napisałbym to w ten sposób - najlepszy straszak na current-geny. Powaga. Można zapomnieć w tym momencie o Residentach, Dead Space czy Condemned - ekipa Vatra Games wzięła sobie temat naprawdę poważnie i sklecili prawdziwy survival-horror, taki w którym akcja zdecydowanie ustępuje pola czystemu straszeniu. Dość powiedzieć, że w ciągu tych 180 minut gry nie oddałem nawet jednego strzału z pistoletu, a zabite maszkary policzyłbym na palcach jednej ręki. I jeżeli ta tendencja utrzyma się do końca, to będę wniebowzięty. Downpour zachowuje wszystkie najlepsze cechy poprzednich odsłon Cichego Wzgórza - jest ciekawa fabuła, jest zgraja dalekich od normalności postaci, są wymagające zagadki (przynajmniej grając na hardzie), jest w końcu i KLIMAT. Ciężka atmosfera trzyma gracza za jaja od pierwszych minut i w zasadzie nie chce puścić. Już początek jest mocny, budzimy się w więzieniu, a pierwszym postawionym przed nami zadaniem jest... zmasakrowanie naszego współwięźnia - wielkiego, tłustego i błagającego o litość świniaka. Kolo ma niemalże wypisane na ryju, że jest dupkiem, więc robimy to z wielką frajdą. Później leci dosyć standardowo: przejażdżka przez las, oczywisty wypadek i samotna wędrówka do SH. Czyli z deszczu pod rynnę, chciałoby się powiedzieć. No właśnie - deszcz - czyli świeży i bardzo fajny patent, który wcześniej się w serii nie pojawił. To właśnie on informuje nas jak bardzo mamy w danej chwili przerąbane. Wcześniej to radio informowało nas o czychających na nas zagrożeniach, tym razem funkcję tą pełni stopniowo narastająca ulewa. Kiedy naprawdę ostro leje, to już wiadomo, że shit just got serious i trzeba albo gdzieś się schować (koniecznie w jakimś mieszkaniu) albo po prostu sp*erdalać, bo w tym momencie przeciwnicy atakują nas z każdej strony i w mgnieniu oka robią z nas papkę. W tym miejscu muszę pochwalić designerów, bo maszkary nie wyglądały tak dobrze chyba od czasu pamiętnego SH2. No, przynajmniej te, które ja spotkałem. Generalnie klimat rozwala. Moment kiedy przeszukujesz - zdawałoby się opuszczony - dom, ale co chwila słychać jakieś odgłosy dobiegające z pokojów obok (szuranie, trzaski, sapanie) autentycznie jeży włosy na tyłku, tym bardziej kiedy wchodzisz do tych pokojów, a tam... nic nie ma. A to i tak jedna z luźniejszych akcji. Jazda kolejką w stronę miasta i makabryczne obrazy, które są nam wtedy podrzucane, albo sekwencje ucieczek przed ścigającym nas "ch*j-wie-czym" to już totalna rozwałka mózgu. W tym miejscu biję pokłony dla nowego kompozytora czyli pana Daniela Lichta, bo ewidentnie sprostał uber-trudnemu zadaniu dorównania mistrzowi Yamaoce. Jego psychodeliczna muza tylko dobija już i tak kompletnie zdruzgotane nerwy. Żeby nie było zbyt kolorowo to gameplay nieco ssie - pracy kamery pozostawia wiele do życzenia, sterowanie to samo, a walka z potworami przypomina starcie dwóch pijanych żuli spod monopolowego (całe szczęście, że częściej niż walczy się tu ucieka). Grafika z kolei powala... teksturami, efektami i wykonaniem postaci rodem z epoki PS2. Częste loadingi i "zwiechy" przy quick-save również niesamowicie irytują. Shit, miałem szybko machnąć 2 zdania i wracać do pykania, ale chyba trochę się rozpisałem. Reasumując - w ciągu trzech godzin grania Downpour zdążyło na mnie zrobić wielkie wrażenie, a jako miłośnik wirtualnych horrów jestem już wręcz bliski orgazmu. Biorąc pod uwagę niedobór takich gier na tej generacji, ten Silent podchodzi pod perełkę. Byle tylko reszta przygody utrzymała ten poziom. Fuck this shit, idę grać dalej
  24. Gary

    Nowe serie anime

    Przed chwilą jeszcze obejrzałem Psycho-Pass Mroczny klimat, lekkie naleciałości cyber-punku, fabuła budząca skojarzenia z "Raportem Mniejszości". Pierwszy ep dosyć mocny, jest potencjał na killera. Póki co obok "K" najlepiej zapowiadające się anime sezonu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...