Skocz do zawartości

thekom

Użytkownicy
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

3 Neutralna

Informacje o profilu

  • Płeć:
    mężczyzna
  1. thekom

    Godzilla

    Różnica między wrażeniami wyniesionymi z projekcji 3D w "zwykłej" sali kinowej z cyfrowym projektorem, a IMAXem jest znaczna, więc nie pisałbym zawczasu, że nie warto. Jak 3D, to imo tylko IMAX, w innym przypadku nie ma większego sensu i lepiej wybrać wersję tradycyjną. Jak na typowo widowiskowy film o Kaiju i w przypadku niedalekiej odległości do kina IMAX - wydaje się jedynym słusznym wyborem przez wielkość ekranu i jakość dźwięku. Pacific Rim na mniejszym ekranie robił zdecydowanie mniejsze wrażenie
  2. Odświeżona wersja "People of the North Pole" to chyba jedyny tak ewidentny przykład poprawy utworu z FFX w edycji HD. http://www.youtube.com/watch?v=1Nd4pvnkPUY Gdy tylko pojawiły się zapowiedzi pierwszych zremasterowanych kawałków z FFX, ten był pierwszy na liście moich poszukiwań. Piękny utwór i jeden z niewielu w dziesiątej odsłonie, który lecąc w tle powodował, że nie chciałem opuszczać Mt Gagazet i przechodzić do dalszych lokacji. Ciekawie wypadła też pulsująca wersja remixu bLiNd zamieszczona pierwotnie na OCRemix, choć wielu nie przypadnie do gustu ze względu na nasilenie gatunkowe i interpretację daleko odbiegającą od delikatnych smyczków pierwowzoru:
  3. Należy pamiętać, że taki kostium musi jeszcze być konsekwentnie udźwignięty. Zależy od tego, jak Affleck sobie poradzi, bo co widzowi po pieczołowicie skonstruowanej oprawie, jeśli wszystko rozbije się o zupełnie dystansującą postać Wayne'a. Musi być wiarygodny, a Affleck jednak mocniej kojarzy się z zawadiackim typem prostego cwaniaczka w stylu Good Will Hunting, czy nawet lekko zblazowanego i rozmytego w swym modus operandi bohatera z typowego filmu sensacyjnego. Wrażenia nie poprawia w zwiastunach nowego filmu Finchera. Nie widzę w nim mrocznego rycerza nocy, mającego udźwignąć powyższy design. Podobne odczucie miałem przy okazji oglądania Vala Kilmera, który ewidentnie nie pasował do swojej roli. Keaton, choć aparycją daleki od wizji komiksowych, wypadł rewelacyjnie przede wszystkim w cywilnym wcieleniu Bruce'a Wayne, był tajemniczy, biło dozą magnetyzmu. Clooney, cóż, gdyby nie tragiczna całość, miałkie dialogi i suty w kostiumie, myślę, że miałby szansę się sprawdzić (polecam scenę z Alfredem, jako odniesienie). Wracając do Afflecka, mimo wszystko liczę na zaskoczenie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...