
Treść opublikowana przez chmurqab
-
Granie po procentach :)
Chyba zdarzyło mi się tylko w tytułach takich jak Audiosurf lub Beat Hazard, dobrze robiły spotęgowane wrażenia muzyczne.
-
własnie ukonczyłem...
Metal Gear Solid: Ghost Babel - pięknie animowana gierka, w którą mimo upływu lat wciąż gra się dzisiaj bardzo przyjemnie. W zasadzie dwa główne zarzuty jakie mam, to trochę za duży skok trudności na przedostatnim bossie i brak możliwości szybszego ominięcia filmów/dialogów. To drugie przeszkadza przede wszystkim jak zatniemy się na bossie i trzeba powtarzać nudny rytuał poprzedzający walkę (da się "przewijać" dialogi, no ale lepiej byłoby po prostu mieć możliwość ich natychmiastowego skipnięcia). Troszkę może przeszkadzać konieczność skakania po inwentarzu, ale ograniczona ilość przycisków docelowej konsoli nie pozwalała na lepsze rozwiązanie. Gra ma bardzo sprawnie przeniesione patenty z gier na "duże" konsole (w zasadzie grałem tylko w Twin Snakes, więc do tego porównuję), jest papieros, jest pudełko, jest pukanie w ścianę. Powtórzę się, ale naprawdę warto podkreślić jak ładna i dobrze animowana jest ta gra. Muzycznie też jest bardzo dobrze i wszystko razem tworzy bardzo klimatyczną całość. Sama fabuła w sumie przeleciała mi gdzieś nad głową, przyznam nieśmiało, że nie rozumiem w tej kwestii fenomenu serii i jakoś nie rezonuje ze mną akurat to balansowanie pomiędzy powagą, a śmieszkami. Tak czy siak, mi to nie przeszkadzało, bo raczej postawiono tutaj na sprawny i przyjemny gameplay, który został zrealizowany bardzo dobrze. Podsumowując, jak się nie ma awersji do pikseli, to polecam sprawdzić. Chyba w eShopie jest wersja na 3DS'a.
-
Whisky
Samo z siebie 'najtrudniejsza' niewiele mówi, może jakieś rozwinięcie?
-
Hype na grę, którą kupiliście, ale szybko przestaliście grać...
Tak z ciekawości zapytam japońszczyzna w innych postaciach Ci wchodzi? Czy tylko POWAZNA, zachodnia kultura?
-
Hype na grę, którą kupiliście, ale szybko przestaliście grać...
Trochę Gears of War 4, w zasadzie to chodzi o online. Wtopiłem w versusa trójki miljony godzin, wyszła czwórka, kupiłem wersję razem z season passem.. no i po miesiącu skończyłem.. w sumie to nie wina gry, po prostu się zestarzałem i doszedłem do wniosku, że nie ma co sobie nerwów psuć.
-
Whisky
Trzeba było zapytać 'dobra w porównaniu do czego?' i patrzeć jak biedak robak się wije u twoich stóp
-
własnie ukonczyłem...
Lubelskie spotkania forumkowe przyczyniły się do tego, że po raz któryś z kolei ukończyłem Super Hexagon. I po raz kolejny nie zmieniło się nic, top 5 gier ever, ja pyerdole co za klejnot Absolutnie szczytowe osiągnięcie arcade'owego gamplay'u. Gra na ostatnim poziomie to pamięć mięśniowa, drżenie całego ciała i tunnel vision. I ta satysfakcja na koniec, no chyba nie miałem większej w swojej gierkowej historii. I to działa za każdym razem. Do tego to zakończenie, piękne katharsis. Absolutne 10/10, wujek chmurka poleca, nie wiem na chuy to jeszcze czytasz, idź i graj
-
Wrzuć screena
No trochę minęło, ale się w końcu wziąłem za tę gierkę mate
- Forumowe spotkanie w Lublinie
- Forumowe spotkanie w Lublinie
-
Konsolowa Tęcza
Dałem należny plusik
-
Konsolowa Tęcza
Barrrrdzo dobre video, zdecydowanie przebija długością moje standardy oglądanych rzeczy na YT, ale mimo to z przyjemnością wciągnąłem całe. Polecam
-
własnie ukonczyłem...
Ten dźwięk powiadomienia na forumku jak wpada plusik, to jedyne dlaczego piszę rzeczowe posty
- Forumowe spotkanie w Lublinie
- Super Hexagon
-
własnie ukonczyłem...
No to idź do kardiologa, w czym problem.
-
Wrzuć screena
Ja pyerdole musiałem zwiększyć jasność na max w telefonie, żeby coś zobaczyć na tym screenie.
-
własnie ukonczyłem...
Czerwone Martwe Odkupienie Dwa - echhh, no mocno ambiwalentne odczucia mam do tej gierki. Z jednej strony uważam, za ogromne osiągnięcie stworzenie takiego świata. Wygląda pięknie i przede wszystkim bardzo sprawnie ukrywa swoją sztuczność. Ma dużo fajnych, wyrazistych i dobrze zbudowanych postaci. Reżyseria scen, akcenty muzyczne były w punkt i zapadają mocno w pamięć. Przywiązanie do detali robi niemałe wrażenie. Z drugiej strony.. Wydaje mi się, że każdy z nas ma jakiś określony limit, po którym pewna powtarzalność mechanizmów zaczyna przeszkadzać. Są ludzie, którzy mają ten limit bardzo wysoko i potrafią grać przez 120h w takie jRPG i chodzić po jakichś jaskiniach tłukąc do bólu jakieś potworki, wybierając w kółko opcję "Attack". I bawią się przy tym świetnie. Ja taki limit mam zdecydowanie niżej i zależnie od gierki, osiągam go gdzieś w 30 lub 40 godzinie gry. Generalnie, istnieje dużo gier, które swoją prostotę gameplayową przykrywają dobrą warstwą fabularną, dobrze wykreowanym światem itp. I to jest fajne, dopóki nie dotrzemy do wspomnianej wcześniej granicy. I nagle człowieka uderza to, że w sumie ta gra sama za mnie jeździ. W sumie sama za mnie celuje. W zasadzie w kółko robię to samo i w gruncie rzeczy to nie stawia dla mnie wyzwania. Cholera, co ja robię ze swoim życiem? Podsumowując poprzedni akapit: uważam, że skondensowanie (a co za tym idzie zintensyfkowanie) historii RDR2 do 30-40h wyszłoby jej na dobre. Poza tym zarzutem projektowym, są jeszcze kwestie techniczne. Cover system to jakieś mało śmieszne nieporozumienie. Pierwszy raz od długiego czasu zdarzyło mi się trafić w gierce na bugi, które wymagały ode mnie restartu (chociaż no muszę przyznać, że w tej skali gry to wydaje się być wybaczalne). Ogólnie, zdecydowanie jest to gra, w którą trzeba zagrać. Pierwsze zderzenie z tym światem, jego fauną, florą i widokami robi gigantyczne wrażenie. Jednak perfekcją bym tej gry w żadnym razie nie nazwał.
- Forumowe spotkanie w Lublinie
-
Zakupy growe!
Naschodziło trochę śmieci na święta: Obligatoryjny box na Switcha: Kilka rzeczy, które kiedyś ukradłem, a teraz jak już nie jestem biedakiem to uzupełniam w kolekcji: Wygląda na to, że będę finalizował swoje zbieranie retro. Mario vs Donkey Kong to pierwszy od długiego czasu tytuł, który kupiłem na GBA. Wszystkie rzeczy, na których mi zależało najbardziej są już od dawna na półce. Jasne, może od czasu do czasu jak coś się trafi z niedobitków, które mnie mniej interesowały to się kupi (głównie biblioteka GCN/Wii/NDS, w której jest dużo gier, w które grałem, ale obecnie nie posiadam - siłą rzeczy mam trochę mniejszą motywację do kupowania takich tytułów). Machnąłem sobie ładnego excela i wyszło na to, że 65% gier z kolekcji zostało przeze mnie ukończone, więc teraz trzeba będzie wykończyć te pozostałe 35% Oczywiście nowe gierki będą stabilnie dokupywane, a przede wszystkim ulubione, nadmiernie drogie pudełeczka na Switchunia
-
Konsolowa Tęcza
Generalnie mam wrażenie, że są dwie główne grupy odbiorców, które nawzajem się nie rozumieją. Jedna, to ta o której pisałem w poprzednim poście, czyli kręcący się w kółko. Ci, którzy chcą nowej muzyki. Chcą nowych książek. Chcą nowych narkotyków. Druga grupa, to ludzie, którzy są zadowoleni z przyjmowania wciąż tych samych rzeczy, które znają i wiedzą, że są dobre. Ludzie zadowoleni z tego, że dokładnie co tydzień wpyerdalają tego samego schabowego na obiad. Gdy czują się zagrożeni, zwykle określają powyższą grupę pretensjonalnymi hipsterami, co ci drudzy ripostują im na przykład Januszami. Oczywiście to uogólnienie, jest dużo stanowisk "gdzieś pomiędzy" - samemu bliżej mi zdecydowanie tej pierwszej grupie, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie lubię sobie od czasu do czasu pyknąć w takie Uncharted - mimo tego, że znam już ten schemat na przestrzał.
-
Konsolowa Tęcza
Problem, który porusza ten koleś to absolutnie nie jest problem dotyczący tylko gier. Każda dziedzina kultury ma swoje wzory, które są kopiowane. Im więcej doświadczenia się zyskuje, tym bardziej się to dostrzega. Jeżeli dobrze pamiętam, to Kurt Vonnegut powiedział kiedyś, że w zasadzie wszystkie historie są jakąś wersją jednej z sześciu "core'owych" narracji. Przypomnijcie sobie, jak zayebiście doświadczało się gierek, filmów, muzyki będąc nastolatkiem. To wszystko dlatego, że niezależnie którą z kolei kopią był jakiś pomysł, dla was był świeży, nowy. Potem, z czasem jak poznaje się kolejne rzeczy, jak ma się już punkt odniesienia i można porównywać ze sobą różne doświadczenia, uczymy się co jest rzeczywiście dobre, a co już nie bardzo. Jesteśmy w stanie ocenić, że te super rzeczy z nastoletnich lat nie były wcale takie super. Tu się zaczynają schody, bo co raz trudniej jest znaleźć coś, co przewyższy nasze dotychczasowe, najlepsze. Wydaje mi się, że w końcu dochodzi się do momentu, w którym przestaje nam zależeć na tym, jak perfekcyjnie, wręcz podręcznikowo, jest coś wykonane. Zamiast tego, dąży się do szukania czegoś czego się jeszcze nie doświadczyło. Czyli do odtworzenia tego uczucia, które miało się przy pierwszym lepszym filmie czy gierce gdy było się nastolatkiem.
- Forumowe spotkanie w Lublinie
- Forumowe spotkanie w Lublinie
-
Piwo
Nie kupować RIS'ów na jesień XD