-
Postów
2 086 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Josh
-
Trzy razy podchodziłem do trzeciej części, nigdy nie dałem rady skończyć. Zero jakiegokolwiek klimatu, nudne lokacje, dziwny crafting broni którego do teraz nie rozumiem, gra wyraźnie stworzona albo przez ludzi którzy nie zrozumieli fenomenu poprzednich odsłon albo przez takich, którzy po prostu chcieli na szybko coś wysrać i pograć w CS'a.
-
Bardzo fajnie, że do Dondoko Island dodali jakąś minigierkę, w której chodzi się po mieście i tłucze gangoli Na wyspie sam spędziłem trochę czasu i bardzo mi się spodobała ta aktywność, na pewno o wiele bardziej niż sujimony. Na początku wydaje się to trochę monotonne, ale później jak dochodzą kolejne mechaniki i można zapraszać gości to już się robi ciekawie i trzeba robić niezłe speedruny, żeby w ciągu dnia ogarnąć wszystkie zadania, pozbyć się śmieci, sklepać kilku gagatków, postawić nowe atrakcje dla klientów oraz pozbierać trochę fantów rozsianych po wyspie. Minus ten sam co w przypadku minigierki z pokemonami: jest zbyt łatwo. Powinni dać mozliwość grubego wtopienia kasy przy niewłaściwych inwestycjach, tak żeby było czuć jakąś presję związaną z zarządzaniem. Dekorowanie domu, żeby zwiększyć ilość żyćka to też niezły bullshit, ja postawiłem w pokoju 8 fortepianów i miałem max HP powinni to tak zrobić żeby liczył się styl i różnorodność elementów, a nie wartość rupieci, wtedy miałoby to sens. Ale i tak git gierka i chciałbym, żeby pojawiła się ponownie w kolejnej części, ale w jakiejś podrasowanej wersji.
-
Fabuła ok, najbardziej zaskoczyła mnie Przez całą grę bardzo spokojnie, kameralnie, praktycznie bez gore, a później coś takiego
-
Dokładnie to miałem na myśli pisząc "open world", aż się dziwię że trzeba to precyzować. Wiadomo, że jakieś większe lokacje i okazjonalne skoki w bok są mile widziane, bo widać że Capcom w to umie, wyraziłem tylko swoje zaniepokojenie potencjalnym kierunkiem w jaki może pójść Capcom i przegięcem tak zwanej pałki. RE Engine z tego co zauważyłem po DD2 średnio sobie radzi z naprawdę dużymi światami.
-
Przecieki mówiły coś o drugiej połowie 2025, ale to byłoby dziwne, bo Capcom wszystkie większe hity wypuszcza jakoś na przełomie lutego-marca. Mam nadzieję, że serio nie robią z tego open worlda
-
Pierwszy Matrix to film mojego żyćka, Reaktywację też bardzo lubię, bo ma zajebiste sceny akcji, Rewolucje już trochę mniej, ale ujdzie, czwartej części nawet nie oglądałem i nie zamierzam, niech sobie wsadzą te swoje tęczowe wątki i Neo-pacyfiste w dupsko. Jest jakaś iskierka nadziei, że Piątka w końcu będzie czymś naprawdę dobrym, ale to tak naprawdę w dużym stopniu zależy od tego jaki wkład będą mieć Wachowscy (wiem, że nie będą reżyserować, ale i tak boję się, że dorzucą swoje 3 grosze). Kto wie, może klapa finansowa Zmartwychwstania dała im coś do myślenia, czekam z umiarkowanym optymizmem.
-
Tak, było fajne, bo potężnie podbijało klimat, a prerenderowane lokacje pozwoliły osiągnąć kosmiczny poziom grafiki jak na tamte czasy. Bardzo chętnie nawet teraz zagrałbym w Residenta w takim stylu.
-
https://boundingintocomics.com/2024/04/01/ign-france-scrambles-to-backpedal-after-writing-off-stellar-blade-protagonist-eve-as-a-doll-sexualized-by-someone-who-has-never-seen-a-woman/ Francuskie IGN kosmicznie się zesrało, ale na szczęście zostało szybko sprowadzone na ziemię Also:
-
Skoro dwójka jest taka dziwna jak piszesz to wątpię, że pójdą w tym kierunku, chyba że wyrzucą te wszystkie brednie i zrobią z tego poważniejszy horror. Ale bardziej prawdopodobne wydaje mi się odświeżenie Czwórki, jakby nie patrzeć to jest najbardziej znana i chyba też najbardziej lubiana odsłona serii. Lub też prawpodobne jest zrobienie całkowicie nowej odsłony, ale w stylu tej najnowszej. Że nie zrobią nic to wątpię, skoro seria przetrwała Illumination, to nic już jej nie zabije Tak, chodziło mi oczywiście o Daymare 1994. Tam dużo poprawili, na pewno sterowanie i walka są lepsze niż w pierwszej części, a sama przygoda bardziej skondesowana i bez udziwnień. Moje oczekiwania wobec tej gry były bardzo mocno sprecyzowane od samego początku: liczyłem po prostu na udany survival horror, z co najwyżej znośną walką, przeciętną grafiką i niezbyt długim czasem zabawy, ale za to z gęstym klimatem, dobrymi zagadami i fajnymi lokacjami. Taką gierkę, którą mógłbym postawić na tej samej półce co Tormented Souls, You Will Die here Tonight, Daymare 1994 albo Song of Horror, czyli w szeregu budżetowych horrorów dla koneserów gatunku. Wyszło trochę słabiej od wymienionych tytułów, głównie przez to, że gra jest nieco sprana z klimatu i ma momentami nieprzyjemną woń produkcji Bloobera (tymi dwiema rzeczami mnie zawiodła). Ale to i tak nie jest tragicznie, to nie jest szorowanie po dnie jak w przypadku AitD5 / llumination i przy odpowiednim nastawieniu idzie w to miarę przyjemnie pograć.
-
Różnica polega na tym, że minigierki liczące się do platyny są o wiele prostsze w Infinite Wealth niż w Rebirth. Wiele z nich można w ogóle olać albo ledwo musnąć i platka i tak wpadnie.
-
Ale gorsze niż w Daymare
-
Jestem pewny, że dzięki takim wypowiedziom gra się świetnie sprzeda.
-
Skończone. No powiedzmy, że gierka może być, taka do zagrania jeżeli naprawdę nie ma się nic ciekawszego do pyknięcia, sam mógłbym wymienić z 10 lepszych budżetowych horrorów wypuszczonych w ostatnich latach, bardziej wartych uwagi. Lekki vibe Bloobera, zwłaszcza te fragmenty skradankowe. Teraz niech ziomeczki zrobią remake The New Nightmare, tylko jak napisał Nyu lepiej zarządzać budżetem, bo naprawdę szkoda kasy na znane ryjce (Harbour zapewne miał na celu przyciągnięcie uwagi niedzielnych graczy, ale nie oszukujmy się, tacy nigdy tej gry nie kupią). Jakieś doświadczenie już jest, podszlifować strzelanie, wywalić całkowicie melee, popracować nad zagadkami (układanie obrazka z klocków to nie jest szczyt finezji) i może z tego wyjść niezłe odświeżenie najlepszej odsłony serii. 6/10 ode mnie.
-
O boże, aż tak źle? To się jednak będę trzymał z daleka, dzięki za ostrzeżenie. Mnie właśnie ten overpowered laluś wkurzał niemiłosiernie i strasznie przez niego męczyłem ten komiks. Praktycznie zero frajdy z chłonięcia fabuły, kiedy wiesz, że główny bohater jest tak mocny, że wszystkich rozpierdala bez problemu i kompletnie nic mu nie zagraża. Dlatego według mnie sam początek Solo Leveling jest najlepszy, a im dalej tym gorzej, natomiast drugi akt (po mrówkach, pewnie jeszcze w animcu tego nie było) to jest tak chamski rush do zakończenia, że aż ręce opadają. Badguye pojawiają się z dupy i tak samo z dupy znikają, a ostatni boss to jakiś żałosny pionek. Z takich głupawych rozwalanek to bardziej polecam Mashle i Undead Unluck. Oba mnie zaskoczyły tym jak mocno i efektownie się rozkręciły, oba znacznie lepsze od Solo.
-
Doszedłem trochę dalej i faktycznie to zachowanie postaci chyba jest zamierzone, nadaje to nawet takiej "twin peaksowej" atmosfery. Do felerów już się zdążyłem przyzwyczaić, w sumie to grało się w bardziej toporne gry, ale i tak jest lekkie rozczarowanko, bo również zagadki nie są za specjalnie przemyślane (większość można zrobić metodą "na chama"), a gra została tak skonstruowana, że prawie zawsze wiadomo kiedy nas coś zaatakuje, przez co nie ma nawet najmniejszego elementu zaskoczenia czy jakiejś niepewności podczas przemierzania korytarzy. Na pewno jest to milion razy lepsze AitD niż dwie poprzednie części, ale kurde, naprawdę liczyłem na kapkę więcej
-
Pograłem 2 godzinki. Mieszane uczucia, chyba jest nieco gorzej niż się spodziewałem (a nie spodziewałem się wiele). Klimatem czy walką takie Daymare 1994 zjada tę grę na śniadanie (piszę to z pełną powagą i polecam gierkę), podejrzewam że nawet Silent Hill od Blumpera nie będzie aż tak kiepski. Schizy zero, chyba że kogoś szokuje kot zakopany na podwórku albo jakiś z dupy jumpscare, kiedy nagle cały pokój pływa w syfie, a za oknem się pali. Postacie zachowują się dziwnie, ziomkowi odpierdala, a laska ma na to olew albo ta pokojówka co ich wypraszała z chaty i już myślałem, że będzie dzwonić na policję, a ona nagle zmieniła ton i jednak uznała że mogą zostać i sobie pobaraszkować xD Generalnie niesamowicie budżetowy feeling, serio 90% $$$ poszło na zatrudnienie Harboura. Może chociaż zagadki dostarczą.
-
Przeczytałem opis tego Sousou no Frieren i brzmi mega chujowo i generycznie. Co w zasadzie jest takie dobre w tym anime, że zgarnia tak wysokie oceny? Długo trzeba czekać aż się rozkręci?
-
Nier Automata x Dark Souls x Bayonetta. Niestety, grze wyraźnie brakuje własnego "ja", jest to po prostu zbitek wszystkiego po trochu. Za to nadrabia solidną walką i przyjemnym poziomem trudności, pod koniec demka już miałem odblokowanych kilka fajnych skillów ("mignięcie" ) i pięknie się klepało bossa. Grafa też świetna, bardzo dużo się dzieje, masa ruchomych elementów, roślinność reaguje na dotyk, po wpadnięciu do wody widać mnóstwo rybek, a po wypłynięciu kropelki elegancko spływają po kamerze, no i podoba mi się efekt jak stoimy pod większą strugą wody, ładnie leci na mordę laseczcce i rozbryzguje się na wszystkie strony, zdecydowanie widać przywiązanie do detali. Design postaci a'la Genshin Impact, więc średniutko, chociaż i tak wolę 100x bardziej coś takiego niż pasztetówy za zachodnich gier, lewaki będą miały się o co sapać. Na premierę raczej nie wezmę, mam na razie w co grać, ale za jakiś czas na pewno się połaszę.
-
To się zgadza. Uwaga, bardzo rzadkie i dotychczas nieemitowane nagranie jego z twórców Dragon's Dogma 2. Ziomek krótko i zwięźle opowiada o procesie produkcyjnym tejże gry
-
Spróbuję, bo od dawna za mną ta gra chodziła i nawet mam ją na dysku z ostatniej promki. Kończąc mój smutny wywód dodam jeszcze tylko, że naprawdę nie jest tak, że ja się jakoś uwziąłem na DD2 i za punkt honoru postawiłem sobie, żeby jej dokopać. Spędziłem przy tej grze ponad 30 godzin licząc, że się rozkręci i uda mi się w to fajnie pograć (początek był bardzo obiecujący), no ale niestety, grając mam wrażenie że ten tytuł robi wszystko, żeby zmarnować mój czas, a tego w grach nie znoszę. Z tego co piszecie jedynka z DLC jest znacznie lepsza, więc dam jej szansę
-
Nie przeszkadza mi to, że są walki. Przeszkadza mi to, że tych walk jest tak dużo i nie da się normalnie pochodzić przez 10 sekund i pozbierać chrustu i grzybków, bo deweloperzy chyba by się zesrali jakby przez chwilę nie rzucili na mnie watahy wilków, 5 harpii i jednego cyklopa. Grałem w masę erpegów z otwartym światem i w żadnym nie było takiej chamówy pod kątem natężenia starć. Jeszcze gorzej, że walki wcale nie są takie dobre i po szybkim wymaxowaniu jednej klasy nawet się nie chce (i nie opłaca) testować pozostałych, do tego w kółko klepiemy dokładnie tych samych przeciwników, tylko później w innych kolorach A już gwoździem do trumny są lokacje, które są tak byle jakie, tak nudne i tak schematyczne (zwłaszcza dungeony), że w zasadzie po kilku godzinach gry można z czystym sumieniem powiedzieć, że widziało się już wszystko. Ale z jednym się zgodzę, to na pewno nie jest gra dla mnie. Chciałem tylko napisać to i owo, żeby gracze rozważający zakup mieli świadomość na co się porywają, bo po tych wszystkich spustach w recenzjach oraz aferze z mikrotransakcjami łatwo przeoczyć fakt, że gra... po prostu jest słaba sama w sobie i że kuleją w niej najbardziej podstawowe elementy, które w innych grach działają dobrze już co najmniej od 10 lat. Niemniej rozumiem, że niektórym takie "podstawy funu" pasują i że przy odpowiednim nastawieniu da się w to w miarę dobrze pograć, więc dalej nie będę dyskutował. Enjoy
-
A ja jednak odpuszczam. 35 godzin i kompletnie zero ochoty, żeby grać dalej. Nic w tej grze nie jest na tyle dobrze zrobione żebym poczuł się zachęcony, aby w ogóle to kończyć, o platynowaniu już nie mówiąc, w zasadzie to gra mnie zaczyna irytować, a to nie udało się nawet Hogwart's Legacy. Nie wiem jak wyglądała jedynka, z Waszych opinii wynika, że była całkiem niezła, ale DD2 to jest wzór jak NIE robić open worlda. Fabuły poza prologiem tu nie ma (doszedłem jakoś do połowy gry, więc nie że sobie wymyślam), eksploracja tych pustych, pozbawionych życia przestrzeni autentycznie męczy, ciągłe walki z tymi samymi przecinikami to szczyt lenistwa twórców, niemal każdy quest polega na długim chodzeniu z jednego miejsca do drugiego, ubiciu kilku stworków i kolejnej dłuuuuugiej, mozooooolnej podróży do punktu a. Jakieś ciekawe dungeony? Nope, twórcy zapomnieli, że poza jaskiniami i katakumbami (z zaledwie kilkoma rozwidleniami w środku) wypadałoby wrzucić coś jeszcze, ale może po prostu już nie starczyło na to czasu, bo trzeba było skupić się na bardziej priorytetowych sprawach typu mikrotransakcje. AI kompanów? Na poziomie taboretu z Ikei: ziomy potrafią w trakcie walki kompletnie się zawiesić i nie robić nic albo rzucać się do wody za przeciwnikiem (co kończy się ich momentalnym zgonem). Straszne to wszystko i bardzo przykre, że jest to gra od Capcomu. Zdecydowanie największe rozczarowanie tego roku... a wcale aż tak wiele się i tak nie spodziewałem. Taki Wiedźmin 3 wypuszczony prawie 10 lat temu pod niemal każdym względem wciąga nosem Dogmę. Tutaj nie ma nawet żadnych, choćby najprostszych minigier, kompletnie zero opcji dialogowych czy wyborów i jeszcze sugerując się tym co piszą osoby które grę skończyły endgame kuleje. Zupełnie jakby za ten tytuł odpowiadała jakaś grupka totalnych amatorów po raz pierwszy w życiu tworząca erpega i tylko budżet, który poszedł na grafę i udźwiękowienie przypomina, że to w istocie gra AAA. Tak, że jak ktoś nie kupił, ale rozważa, to może się czuć ostrzeżony. Wszystkim innym życzę miłej zabawy albo przynajmniej wytrwałości.
-
I niech tak robią dalej. Kasa się kiedyś skończy, zobaczymy co wtedy. Zresztą, skorupa syfu zaczyna już powoli pękać. Wywalili te LGBT krasnale, a Śnieżce założyli knebel na ryj, żeby więcej nie paplała głupot i nie denerwowała ludzi. Do tego zapadła decyzja o nie kontynuowaniu Eternals czy Captain Marvel, a scenariusz Blade'a został całkowicie zmieniony bo ktoś tam doszedł do wniosku, że woman power raczej nie sprzeda tego filmu. Jeszcze trochę cierpliwości.