Treść opublikowana przez macGyver
-
PSX EXTREME 334
Dzięki za udzielenie na samym początku odpowiedzi na pytanie, którego nie zadałem. Przynajmniej już wiem, że maksimum znaków w jednym wpisie to 30k. Tak z ciekawości zapytam: piszesz to etapowo, na fonie, czy na lapku? Dawniej to zjawiałeś się z jakimś zabawnym spostrzeżeniem, często opatrzonym memem z podpisem, a teraz "za długi wpis". Doceniam, bo sam wiem, ile czasu to zajmuje (zwłaszcza na telefonie). "Od razu rzuciło mi się w oczy “harvestujemy”, ale zostawię to naszym językowym specjalistom. Dziwię się, że jeszcze się nie obruszyli." No cóż ... Jeśli już mogę się tym wykraczającym poza moje uprawnienia określić, to ja robię sobie już drugą, roczną pauzę na językowe obruszanie się. Może przy okazji jeszcze jakiegoś specjału (o ile się na takowy załapię), ale od numerów regularnych na pewno. Po tamtym roku jestem o jedenaście w plecy, po następnym o 22 (potencjalnie). Powrót do tego będzie bardziej teoretyczny, niż praktyczny, ze wskazaniem na pierwsze, z racji na dobór czcionek i kolorów. W duecie z numerem o SNESie mnie zmordowałem oczy na tyle, że za bardzo nie mam chęci na powtórkę z rozrywki. Doceniam, że jesteś w stanie mi w to uwierzyć, ale rokowania na zmiany ułatwiające mi czytelność są w zasadzie żadne. A z oczami pewno lepiej mieć nie będę, co najwyżej gorzej. Takie są wnioski. Podjąłem się nawet analizy tego tematu, ale do tej pory nie dałem rady skończyć, bo od paru tygodni mam większe zmartwienia niż dokończenie tego, bo ilekroć siadam do komputera, to z kolejnymi minutami wystawiam na próbę swój próg bólowy. SKS, jak to niektórzy mawiają. Może to skończę pisać, ale niczego nie obiecuję. Co zabawne, to jeszcze parę dni temu rozważałem (przy okazji obwieszczonej promki na prenumeratę) wzięcie takowej, ale chyba tylko po to, żeby kolejne numery składać na stosik. Nie wiem, czy to już jest jakiś objaw syndromu sztokholmskiego, rozdwojenie osobowiści czy mam za dużo kasy (raczej nie). Co prawda w przeliczeniu jakieś pięć razy więcej wydaję rocznie na coś słodkiego do kawy, a konsumpcja tych wszystkich maszkiytów trwa pewno kilka razy krócej od przeczytania jednego numeru, więc może budżetowo nawet bym za bardzo nie ucierpiał, ale ... Ciastka przemawiają do mnie ze słodyczą (podobnie jak panie z cukierni, którym po latach znajomości zbudowałem z lego - jak na macGyvera przystało - makietę ich mini świata, która mieści się w pudełku na ciastko), natomiast czytając Szmatławca gorycz góruje nad słodyczą. Sorry, sprawdzę dopiero numer 345. O, kolejna fajna liczba po 321 i 333. Także ten ... Jutrzen zostanie sam na placu boju, a że ostatnio wyłapał mało, więc może nastąpiła poprawa i moja uwaga o "walkach z wiatrakami" w tym względzie była niestosowna. "Ale lista rozciąga się też na serie z lat 80. czy 2000. Konsolite to w ogóle wrzucił takie wynalazki, że chyba tylko on to oglądał. Poza tym nikt nie zaproponował MacGyvera, więc widać, że nie macie pojęcia o czym piszecie (...)" Po moim psioczeniu nie dziwne, że MacGyver w redakcji raczej nie kojarzy się zbyt pozytywnie ;) A jeśli chodzi o seriale, to jak sobie pomyśleć, to przez te wszystkie lata było tego mnóstwo. Z końcówki lat 80 pamiętam serial z takimi postaciami. W przeciwieństwie do Bruce'a Willisa i Cybill Shepherd z "Na wariackich papierach", ta para lubiła się nie tylko w serialu, ale i poza nim (zostali małżeństwem). Ktoś kojarzy (bez sprawdzania w guglach)? Nie wiem, czy chciałbym to teraz oglądać, ale już za smarkacza wiedziałem, że G.B. to niezła laska.
-
Xbox Extreme
To trochę długi zakręt ;) Generalnie to chodziło mi o to, czy już jest jakiś mocny koncept na cały numer (a na to wskazują wizualuzacje), które już raczej nie dają odwrotu od dokonanych wyborów. Z racji, że nie stoi nad tym drugi Ken Levine, więc tak zostanie. Okay, dzięki za wyjaśnienia od kuchni.
-
Xbox Extreme
Generalnie to chyba jest tak, że jak już pojawia się zapowiedź z wizualizacjami, to w zasadzie numer jest na ostatnim zakręcie. Mam rację? Wtedy można już zrobić już tylko tyle.
-
Xbox Extreme
Ej, ale przy PS3 Mysza też zrobił (poprawkę), toś Waść odrzucił ;-) Czy udało się wjechać Romanowi na ambicję? ;D Oceniaczkę też mógłby ktoś inny w ramach konkurencyjności zawsze zaprojektować, bo ta - tego co tam widać - to bryndza taka, że hej! Pochwałę małą daję za trzy kolumny.
-
Xbox Extreme
Sebastian Ciężobka - zapadło mi to w pamięci. Wtedy można było dyskutować nt. Czy ładna okładka?, a nie teraz, gdy się ją po prostu sprzedaje ;-)
-
SNES Extreme
Miałem dopisać, że do czasu aż spojrzą na okładkę z ceną, ale zostawiłem to innym ;-)
-
SNES Extreme
Czyli wniosek taki, że każdy specjał trzeba powiększyć o 60%, a wtedy wszyscy będą hepi ;P
-
SNES Extreme
Zaraz pojawi się ND, a potem napisze, że to słuszny kierunek ;P Mógłbym jeszcze dopytywać, czemu nie było tam jednego tytułu, ale już i tak musztarda po obiedzie. I wyszłoby jeszcze, że się powtarzam n-ty raz ;)
-
SNES Extreme
Gdyby to był głos chwalący recenzje, to też byś wkleił tego posta tak ochoczo? Traktuję to jako mały prztyczek pod adresem ND ;-) Jeszcze się taki nie urodził ... To po pierwsze. A po drugie: takie (i odwrotnej treści) pojedyncze wpisy niewiele wnoszą, bo chodzi o opinie zebrane na dużej grupie, a takich nie ma ani na fb, ani na forumku. Można je tylko traktować jako sugestie.
-
SNES Extreme
Prędzej BOTY ;D Pytanie mam: czy będzie korekta? ;P Błagam, tylko nie pisz tam Ja/Mi/Mnie (oprócz początków zdań)! Chyba że masz jaja i ego jak ... tych trzech gości ;D A propos korekty. Przy okazji czytania PS2E trafiłem na taką szpileczkę. Może nawet skonsultowaną, nie wiem. Jednak gdy czytam takie coś w druku, to spodziewać się powinienem tekstu perfekt, nieprawdaż? A tu już w kolejnym zdaniu pierwsza wpadka: No i po co to było? Jak to mówią: karma wraca. Ewentualnie: nie śmiej się, dziadku ... ;-). A tak w temacie, czyli SE: dojeżdżam do końca. Chyba trzeba będzie sięgnąć do sakwy, bo paroma tytułami się lekko podjarałem. Ale jak wystawię tego zapasowego SNES-CD (jeden mi wystarczy), to będzie mnie stać na te wszystkie białe kruki. Żarcik. Treść oceniam pozytywnie i gdyby mi tylko ten Roman nie zaserwował takiego kolorystycznego bigosu, to nie czułbym się po lekturze jak ktoś, kto przez godzinę patrzył się na taki obraz (jeśli przy odsuwaniu głowy komuś się wszystko kręci, to znaczy, że jest z jego widzeniem dobrze).
-
PSX EXTREME 334
Przez te wszystkie lata: konsole, które jechały na piratach, nagle się skończyły przy PS3 (do czasu) mocno weszła era internetu i yt tamci młodzi czytelnicy wydorośleli (rzucili granie) kolejne pokolenie już odwykło od kupowania gazet i ciężko ich nakusić do jakiejś starej gazetki o grach zmienił się naczelny, nawet kilka razy (a dla niektórych czytelników PE skończył się na Ścierze) i starzy redaktorzy Szmatławiec "spoważniał" rynek prasy dołuje od lat cena okładkowa przekroczyła symboliczne dwie dychy (a duże gry dwie stówy) Przy tylu wytycznych chyba nie ma się co spierać o proporcje publi vs recki, bo równie dobrze można wróżyć woskiem lanym na wodę przez oczko w kluczu.
-
PSX EXTREME 334
-
PSX EXTREME 334
Wystarczy włączyć "pudło" z rana, posłuchać "Crockett's theme" i sprawdzić, czy sentyment działa ... ... ewentualnie czy kop z półobrotu dalej robi robotę ;)
-
SNES Extreme
Na "Pana" trzeba mieć elegancki wygląd lub pieniądze. Tak mawiają ;) Czy ta autobiografia już się pisze? ;D Nie drwij, nie drwij, bom nie Carnaś ;P Też dojechałem do tego Mega Mana X(13 "nowego") ;) Ale nie o tym. Zauważyłem ogólną tendencję autorów w pisaniu o konsoli i grach w recenzji (ze składowymi) w czasie przeszłym: było, była był itd. Jest! Te gry przecież nadal SĄ, nawet jeśli dzieli je perspektywa trzech dekad. Ja? Dezinformację? W życiu ;) Nie napisałem, że to był ruchomy termin, ale że trzeba się było do niego dopasować (jak zawsze). Dwa: Roger sam się przyznał, że spis treści domykał na koniec, ze szpitala, co nie wskazuje na jakiś duży komfort w domykaniu tego specjala. A jeśli tak, to ... tym gorzej, bo to by znaczyło, że do druku poszła ta wersja dopieszczona! Biorąc pod uwagę zawartość półki (nie trzeba było publikować!), to pewno chłopaki w ciągłym stresie. Musk, Jobs, Kat (Wagner) - znam te historie. Książka na temat Muska (o ile pamiętam) zaczyna się motywacyjnym listem otwartym do swoich pracowników (gdy nie chcieli robić nadgodzin w soboty), zaczynającym się od słów "Jesteśmy piz#@mi!". Jobs tak wytresował swoją ekipę, że byli dumni że harują dla niego bardziej (mieli specjalne koszulki), niż ekipa Wozniaka. A Wagner dawał siatkarzom taki wypier@#l treningowy, że ledwo żyli. Tak trzyma, kur@a! Nie no, żartuję :) A jeśli chodzi o terminy w drukarni, to znalazłem takie samobiczowanie: Spokojnie, to był Fenix w 2010 ;-)
-
SNES Extreme
Hej, Kmiocie. Dałem Ci plusika, ale nie za to, że się z Tobą całościowo zgadzam (musiałbym mieć rozdwojenie osobowości :) ; jest to ogólnie mało prawdopodobne przy tak szerokim temacie), ale za podzielenie się opinią (i jej formą). Mamy różne oczekiwania i (dosłownie) optykę na pewne kwestie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo każdy ma przecież swoje zdanie. Ja mam swoje wspomnienia ze SNES-em tylko dlatego, że kuzyn mieszkał tuż obok, a konsolę dostał z "Reichu". Pamiętam sytuację z prośbą w stylu "czy bym nie przyszedł", bo chodziło o podłączenie świeżutkiego sprzętu do telewizora (jeszcze przez kabel antenowy). Kuzyn bardziej lubił się pochwalić niż pograć, a że szybko się zniechęcał, zwłaszcza gdy mu coś nie szło (grał w Zeldę i fabuła nic nie szła do przodu; był to sam początek, gdzie trzeba było dostać się do ukrytego przejścia), więc wkrótce pojawiła się okazja, że mogłem sobie pożyczyć konsolkę. Później (kolejności nie kojarzę) kuzyn dostał tych gier jeszcze kilka: Mario Kart, Donkey Kongi, Earthworm Jima i fantastyczne Super Ghouls 'n Ghosts. Zwłaszcza nieobecność tego ostatniego w specjale ciężko uzasadnić (był to jedyny tytuł jaki zaproponowałem do zrecenzowania i akurat ten się nie pojawił; fatalny zbieg okoliczności?). Mówiąc krótko: czysty fuks, bo miałem do SNES-a dostęp bez żadnych kosztów. Lista tytułów co prawda ograniczona, ale nasze rozgrywki (z braćmi i drugim kuzynem) do późnych wieczorów wypaliły w głowach trwałe, pikselowe obrazy (zwłaszcza czerwone, oczobitne trasy Bowser's Castle z MK; wtedy można było znieść wszystko ;)) i dźwięki (które grały w głowie aż do zaśnięcia). I teraz mamy rok 2025, w którym pojawia się numer specjalny, w którym próbuje się otworzyć portal do tamtych czasów. Czy to możliwe, zwłaszcza że większość autorów wtedy nie miało (i nadal nie ma) tej konsoli? Nie. Gdyby ktoś mi dał teraz Mega Drive'a (zwłaszcza na emulatorze), do ogrania i porównania ze SNES-em, to nie odtworzyłbym w ten sposób klimatu i emocji z tamtych lat, bo to po prostu niemożliwe. Trzy dekady (i możliwości sprawdzenia tego w internecie) dają nam wiedzę o wpływie danych konsol i gier na historię gamingu - tylko tyle i aż tyle. To, że Roger zebrał tylu chętnych do pisania na ten temat, to i tak sukces. Czy wszyscy autorzy rzetelnie podeszli do swoich zadań i ograli (a nie obejrzeli) zadane tytuły? Nie wiem, chociaż z tym Earthworm Jimem wyszło co najmniej dziwnie. Sprawa na czym autorzy to ograli (i jakie możliwości legalnego ogrania są obecnie) już była poruszana przy okazji zapowiedzi tego wydawnictwa, wspomniał o tym również Roger w numerze 333. No właśnie: czy można coś kupić, czy warto coś kupić i za ile - to są różne kwestie. Ja mam swoją skromną bibliotekę (nie to co Jutrzen; przy okazji: jest taki słownik, ale nie stopniuje :/ poprawny - Słownik języka polskiego PWN ) i konsolę, kupione lata później po moich doświadczeniach z dzieciństwa. Wówczas wyszło mnie to porównywalnie (w stosunku do zarobków) drożej, niż chciałbym to zrobić teraz. Kupiłem trylogię DK (tytuły te idą obecnie po 170), również na GBA, nabyłem też SNES mini po premierze (czy było trudno, bo znikał z półek? Nie pamiętam), którego nawet nie podłączyłem (było tyle innych gier!), ale chciałem go mieć (dopiero tekst Komodo uświadomił mi, że stał się sporo cenniejszy). Ktoś tam wspomniał w dyskusji, podając dwa przykłady, że granie na oryginałach jest bardzo trudne i bywa bardzo drogie (sprawdziłem wtedy: jedna z tych gier była na allegro za 32 zł, na ebayu za 75; to dużo?). Owszem bywa drogo, jeśli ktoś chciałby zbudować całą bibliotekę albo podać jakieś ekstremalne przykłady, ale czy trzeba? Roger wrzucił fotkę, na której przybył jego ISS do ogrania na potrzeby recenzji - kompletna wersja kosztuje 6 dych, ale teraz bym tego nie kupił. Mam u siebie wersję Deluxe, ale grać bym w to już nie chciał (co innego ISS z Plejaka), bo zestarzała się okrutnie. Wracając do oceniaczki - jak na to patrzeć w takiej sytuacji? Zatem Roger, zbierając ekipę, chyba nie łudził się, że każdy z nich kupi konsolę i gry na kartridżach (do czego się niektórzy przyznawali). Ja też się nie łudzę, że gdyby obecnie (gdy nowości kosztują po 300+) pojawiła się możliwość absolutnie bezkarnego (np. bez konsekwencji odcięcia konsoli przez producenta) ogrywania piratów na PS5 czy X, to sporo graczy by na to poszło. Nawet emulacja Switcha na Steam Decku uzasadniana była tym, że podkręca ilość klatek oraz grafikę (a oryginały kupują na karcie od N; yhm). Teraz jest taka opcja na Switchu 2 - i co? Za drogo (ja do dwójki wcale się nie rwę z tego powodu). A ile by miało kosztować, żeby było uczciwie? Połowę, a może darmowo dla posiadaczy wersji na Switcha jedynkę? Argumentacja zawsze by się znalazła, nawet ta sama, co w czasach słodkiego piracenia. W przypadku starych gier pojawiają argumenty typu: tych developerów i wydawców już nie ma, więc nie wesprę ich tym zakupem, tylko pazernego sprzedającego (który ma oddawać wszystko za pół darmo, najlepiej ze stratą). No jasne. A jak już coś jest oficjalnie, to i tak za drogo, na dodatek jeszcze za mały wachlarz tytułów. Zawsze coś. Ja wychodzę z założenia: za drogo, to nie kupuję, a nie: nie kupię, ale mieć muszę, bo tak chcę. Ale o czy to my? O SNES Extreme. Napisałeś, że traktujesz specjały i numery regularne jako osobne sprawy. Że te pierwsze wynikają z pasji, a każdy to osobna historia. Zatem jeśli coś wynika z serca, to tym bardziej moje oczekiwania idą w górę, bo przecież to nie jest ta standardowa orka, lecz coś więcej, od siebie. Numer ten był przekładany chyba ze dwa razy (z braku czasu, oceniany też jako ryzykowny), ale nie sądzę, że te przekładanie wynikało z dopracowywania detali. Ot, tradycyjnie trzeba było się dopasować do terminu w drukarni, więc pewne rzeczy poszły na szybko. Ktoś powie, że (poza błędami) tak to miało wyglądać, najntisowo - jak to określiłeś. Pewno tak, zwłaszcza że Roman (Roger też) lubią takie pstrokate klimaty. SNES był kolorowy (nie tylko w logo), ale gdy mam o nim czytać, to wolę, by czytało i oglądało mi się dobrze, a nie kojarzyło z jedzeniem bajaderki (cholernie słodkiej i kolorowej). To nie jest tak, że cały SE jest do kitu, bo wystarczyło w pewnych rozwiązaniach przyhamować, ale nikt Romana nie powstrzymał. Cały numer na biało to chyba tylko Konsolka zredagował (widziałem na filmiku u carnasia) - nawet ja nie wymagam takiej sterylności, ale jak czytelnie :) Wyraziłeś swoją opinię (też ją mogę zrozumieć), ja swoją (i cieszę się, że też wykazałeś zrozumienie dla moich odczuć czytelniczych). Mam tylko obawy, że takie głosy jak mój są traktowane zupełnie marginalnie, hejt, który trzeba olać, że to tylko pojedyncze komentarze niezadowolenia. A tak przy okazji: ile osób zabiera głos przy takich okazjach, pomijając sprawy estetyki okładkowej? Garstka, często korzystając z ogólników. Zatem jest jak jest, wyszło jak wyszło. PS: Można się cieszyć, że do składu nie dołączył Grucha (wcześniej jakoś nie rozumiałem tej nagonki, która wynikała chyba z obecności w PPE), ale po przeczytaniu kilku recenzji w PS3 Extreme pojawiło się pytanie: co tam się działo w tej głowie? Wybrane dwa cytaty, które przeszły do historii literatury: - "Mam jednak wrażenie, że Bethesda przygotowała typowego MILF-a, który kusi dojrzałością i atmosferą - powie Ci kilka ponętnych słów do uszka, pogłaska trzecią nogą ... A co ja Wam będę opowiadał." - "Gracz jest niczym turysta wędrujący po dzielnicy czerwonych latarni w Amsterdamie, który nie musi się martwić budżetem i chorobami. Idziesz i kosztujesz w każdym zadaniu pobocznym, zapominając o świecie i kobiecie czekającej w tej smutnej, zimnej Polsce z dzieckiem na rękach nazwanym >>główny wątek<<" PS 2: Matula przysłała mi zdjęcia nowej bramy przed rodzinnym domem. Całym projektem zajął się brat, który ... z Romanem mógłby iść na piwo. A to przypomniało mi pewne kadry z komiksu Jarońskiego:
-
SNES Extreme
Co gorsza: Dżujo też o tym na poprzedniej stronie napisał, operując nieco innymi liczbami. Na razie Cię nie dojadę, bo jeszcze nie mam za co ;-) Skoro pytasz, to ja też zapytam (w nawiązaniu do prezentacji autorów): a Ty, Konsolka, gdzie byłeś w 1994? Jeszcze wtedy nie miałeś koszulki z "let's rock"? ;D Zaskoczony jestem obecnością w tym gronie Bucza, który wprost napisał, że w ogóle nie miał z tą konsolą chęci zapoznania się (wolał piece). Wyjaśnienie tej zagadki: (jedyna) recka SW, gdzie Bucz zachwala jakość i historyczne znaczenie tego tytułu. Bardzo ciekawe i wiarygodne. O tym, że graficznie ten specjał mnie prawie zabił (a oczy wykańcza na pewno; zatrzymałem się w połowie), to już napisałem na gorąco, bo tła pod tekstami recenzji to zbrodnia i różnego rodzaju przypadki za słonej zupy (strona 31: żółte, pikselowe tło z postaciami, a na nie nałożone postacie. WTF?). Ale wuj, powiedzą niektórzy, że ślepy jestem, więc po co kupuję coś do czytania. "Obrazki se pooglądaj". Jednak to nie tylko to, bo Roman sobie upodobał pikselowe postacie, które wpychał "na pałę", gdzie popadnie. O ile na stronie 5 już przesadził, chociaż ujdzie, jednak po co nawrzucał je do prezentacji autorów w 1994, i to jeszcze w takich formach, miejscach i proporcjach? Nie będę wymieniał kolejnych przykładów, ale wspomnę o dwóch stronach: 89, gdzie po prostu wycięty został Jim ze skrina wyżej; 102, gdzie piksele są wielkości cegieł. Ramki info z jebitnymi paskami to pewno powstały z wielkiej tęsknoty po ich pozbyciu się z makiety numeru regularnego (gdy były doklejane to malutkich skrinów), ale za to czcionka bold+condensed, bo miejsca mało. O żesz ... Strona 13: jest fotka, na której Japończycy coś obserwują? Co? Może na zdjęciu i tak nie widać, ale zostało zakryte "naklejonym" tv-SNES. Na stronie 19 wciśnięty Link z wersji na Philipsa CD-i. Po co, skoro ta Zelda nie wyszła na snesa, a temu faktowi poświęcono pół zdania dwie strony dalej (tam, gdzie Shigeo Maruyama ma obcięte ucho)? Recki i oceniaczka. Gdy ukazała się zajawka przedpremierowa, to podesłałem Perezowi małą sugestię, aby zmienić ilość kolumn na trzy (tak, jak to ma miejsce w tekstach na początku). Obiecał przekazać dalej, ale - jak widać - nie przeszło. Być może już za dużo było tekstów obrobionych, a może chodziło o uratowanie oceniaczki obłożonej kolorowymi prostokącikami; mogę tylko przypuszczać, bo... Kartridż SNES-a ma proporcje 3 do 2 (co można sprawdzić sobie na fotce z wywiadem ze Ścierą). Ten z oceniaczki jest rozciągnięty (68/40). Po co? Użyteczna szerokość strony (na tekst i grafiki) to 18 cm. Gdyby zachować wysokość oceniaczki 4 (jak jest), to szerokość wyszłaby 6, a trzy (kolumny) x 6 to 18 cm. Wystarczyło nie kombinować i samo by wyszło. Ponadto: gdyby zachowano oryginalne etykiety, to wyszłoby tip top, a tak wyszły ... błędy. Oprócz "niezamalowanych" cieni z Demon's Crest na czarnym tle (o czym już ktoś wspomniał wcześniej), wynikły z tego: - byle jak pozycjonowane i poobcinane grafiki z pudełek na kartridże; na stronie 27 jest nawet obraz rozciągnięty do połowy etykiety - (też już zostało wytknięte) pomylony skrin w oceniaczce FF IV z zeldowym; są też grafiki z wersji USA zamiast EUR Również nie powinno się mieszać skrinów pixel perfect (oryginalna rozdzielczość) z tymi w proporcji 4:3, a zwłaszcza w jednej recenzji. To może powodować dezorientację czytelnika (nie zostało to też opisane w technikaliach o SNES-ie). Artykuł o żółknięciu obudowy: naprawdę nie było w internecie zdjęć po renowacji SNES-a (tylko GB)? Tyle na ten moment. Jak na "ślepego", to chyba za dużo się dopatrzyłem.
-
PSX EXTREME 333
O, widzisz. Nawet podałeś właściwą wersję nagłówka 😁 A że Hiv akurat tak napisał, to był ciekawy zbieg okoliczności 🙂
-
PSX EXTREME 333
Deklarowałem, że się jeszcze zjawię, zatem jestem. Podzielę moje uwagi na dwa: najpierw spostrzeżenia językowe. Nad interpunkcją nie będę się (prawie) pochylał (nawet jeśli czasami miałem pewność), bo sam miewam problemy z właściwą interpretacją. Jedziemy: s. 21 Celsius (Celsjusz), nie Celcius s. 28 Kto jest gangsterskim everymanem? Adamus czy Claude? >>> "Jakby to ujął pan Adamus, "gangsterski everyman", Claude sprawdził się(…)" s. 31 "(…) Feedback? Bonnie i Clyde." >>> Typowy przykład niepotrzebnie użytego (i dziwnie dobranego w kontekście tekstu) anglicyzmu. "Feedback" to komentarz do czegoś, opinia zwrotna. s. 35 Ogólnie recenzja Miela mocno upstrzona prostymi zdaniami i powtórzeniami słów. Poza tym: s. 35 "Zajawa" zamiast Zjawa - Nocna lordoza >>> pewno miał być neologizm od "lordów" w nawiązaniu do tytułu. Jeśli ktoś miał już robione zdjęcie kręgosłupa, to w opisie mógł przeczytać o "lordozie" i "kifozie", czyli naturalnych wygięciach odcinka kręgosłupa. Chyba się nie udało. - "Nie brakowało mi poczucia progresu (…)" - niby dobrze, ale dziwnie. Raczej "nie miałem poczucia/wrażenia braku progresu". - "Nie przeszkadza ani tylko jedna mapa, ani to (…)" >>> czegoś tu jest za dużo, a raczej za mało. Jeśli to drugie, to lepiej by wyglądało np. nie przeszkadza ani fakt, że jest tylko jedna mapa, ani to, że ... - "(…) gdy jest się na strzała (…)" - czy to skrót myślowy od "gdy zostało w pasku życia energii na przyjęcie jednego ciosu"? - cała litania gamingowych określeń: subbosowie (czy "sub-bossowie"?), respawn, hub, NPC, perki, lagi, boty >>> Dla graczy zrozumiała, ale przypomniało mi to sytuację, gdy kilkanaście lat temu żenił się mój kuzyn (z którym to graliśmy regularnie). Na karcie ślubnej dopisałem wymyśloną, ale inspirowaną ich życiem historię, o tym jak Marcin trafił na mapce Magdę, która nie była NPC. O levelowaniu i zakończeniu side questa itd. itp. Potem przy jakiejś okazji Magda mi powiedziała, że jak przyjadę do nich, to może w końcu jej przetłumaczę o co w tym chodzi. Wniosek: nie przesadzać i dobierać do odbiorcy ;-) s. 38 "(...) ten setting narzuca pewne skojarzenia (...)" - śmiało można użyć "tło wydarzeń/historyczne" s. 39 "zrób demonom z dupy jesień średniowiecza" - dla fana "Pulp fiction" (czyli dla mnie) sprawa jest jasna, a dla reszty? O co chodzi? Demony z dupy? Wyszły z dupy? Jaka jesień? Zwłaszcza że Hiv pisze: "(...), ale tańczą ze Slayerem, więc są w dupie, którą chlastam kawałek po kawałku." ;P "Nie ma tego za dużo, ale i tak za dużo." >>> to jak w końcu? s.40 Graba, oj, Graba. Już prawie trzy lata piszesz do Szmatławca (sprawdziłem: od numeru 304), a tu dalej takie rodzyny idą. Gdybym szybko przejechał przez cały tekst (a ciemne tło sprzyja braku koncentracji nad słowami), to pewno bym nie wyłapał tylu "michałków", ale gdy już źle się zaczęło, to dalej moja czujność została wzmożona. - Już pierwsze zdanie ("Cenię takie produkcje, tj. częściowo odkurzające (...)" brzmi tak, jakby przed nim zostało jakieś zdanie wycięte. Po nim zresztą też, bo czytelnej korelacji nie widzę z kolejnym. Wystarczyło przecież zacząć jakoś tak: Cenię produkcje odkurzające zapomniane przez gamedev mechaniki, a z takimi mamy do czynienia w grze, którą przyszło mi zrecenzować. - całkiem możliwe, że - niczym wiodąca literka w "Ulicy sezamkowej" - wokół słów "kuć" i "kowal" chciałeś zbudować cały tekst, ale tyle powtórzeń (mam na myśli całość), to już gruba przesada - W pierwszym akapicie dowiadujemy się, że BoF popełnił developer MS, który zrobił kiedyś Castlevanię. Już w drugim akapicie o tym przypominasz. - "ani zapadającą w pamięci." >>> zapadającą w pamięć/zapisaną w pamięci; takie konstrukcje językowe mamy - "splatają" i "splot" w zdaniu kolejnym; więcej urozmaicenia - "(…) dają Aranowi i Adso prosty cel (…)" >>> cel się raczej wskazuje niż daje - "(...) Adso, młodocianym mnichem pełniącym uzupełniającą rolę dla bohatera." >>> co proszę? - "(...) to gameplay nie kłamie." >>> raczej dowodzi czego innego, bo kłamać z pewnością nie potrafi. - "(...) przesadne kombinacje równoważą się z ryzykiem finansowym" >>> wiążą się; wyobraź sobie wagę, a na dwóch szalkach leżą przesadne kombinacje kontra ryzyko finansowe - "dosłowny crafting" >>> nie dość, że niepotrzebny anglicyzm, to o "dosłownym craftingu" jest mowa ponownie w drugiej kolumnie - "Opowieść nie porwie naszych serc, bo jest laurką dla fanów mroczengo fantasy (...)" >>> skoro jest laurką (czyli czymś bardzo miłym dla odbiorcy), to skradnie serca fanów mrocznego fantasy, czyż nie? Kurna, to była tylko pierwsza kolumna. - "Siłą nowej pozycji studia jest kucie stali uchodzącej za świętość w lore tytułu." >>> naprawdę tak to chciałeś napisać? - "klnąłem" >>> kląłem ; już nawet edytor sam to podkreśla - "pogrindować i polootować" >>> "uwielbiam" takie słówka, tak jak wcześniejsze "lore" - "Każdy adwersarz cechuje się wrażliwością na typ broni i kąt uderzeń lub pchnięć. Warto mieć przy sobie każdy rodzaj ostrza." >>> wybrałem to jako przykład dwóch zdań, które można by logicznie połączyć w jedno, na dodatek bez powtórzenia. - "Do wielu miejsc trzeba zajść okrężnymi drogami lub skrótem i tutaj konstrukcję poziomów podpatrzono od FromSoftware, z tą różnicą, (…) >>> z kolei to jedno zdanie prosiło się o myślnik, dwukropek lub średnik, nawet kropkę, ale nie "i". Kończące zdania to już w jakimś amoku lub pośpiechu (Roger poganiał?) poszły. Najpierw to: "Blades of fire nie jest grą przeciętną, bo po okiełznaniu mechanik bawiłem się naprawdę dobrze, a niektórych bossów pokonałem fartem, bo gra promuje wyzwanie i nie stroni od metroidvanii (sporo jest powracania do starych lokacji)." W pierwszym zdaniu nie ma żadnego ciągu logicznego (plusik za wytłumaczenie znaczenia metroidvanii). Tyle w nim sensu, co w takim zdaniu: Moja sąsiadka jest fajna, bo dobrze mi się z nią rozmawia, a wczoraj miałem szczęście, bo zabrałem parasol (zanim zaczął padać deszcz). Co ma piernik do wiatraka? Można by z tego wybrnąć następującą konstrukcją złożoną: BoS nie jest pozycją przeciętną, bo po okiełznaniu jej mechanik bawiłem się naprawdę dobrze, nawet jeśli niektórych bossów pokonałem fartem (gdyż gra stawia na wyzwania), a w rozgrywce nie brakowało elementów metroidvanii (czyli powracania do tych samych miejsc). I dwa ostatnie: "Ta opowieść nie zapadnie nikomu w pamięć, ale też nie ma się czego wstydzić. W końcu bycie kowalem to ciężka robota." Te zdania też się za bardzo sensownie nie kleją, zwłaszcza że W poprzedzającym zdaniu była mowa o tym, że "bawiłem się naprawdę dobrze". Gracz się nie ma czego wstydzić, bo to dobry tytuł, który nawet jeśli nie zapada w pamięć, to pozwala przeżyć losy i trudy profesji kowala. Taki wniosek chciałeś na końcu przedstawić? Podsumowując: najgorzej napisana recenzja w tym numerze. Mam nadzieję, że nie wejdę Ci do głowy jak Kmiot, ale … staraj się i Ty. s.42 "(…) choć system walki stara się angażować, bardzo szybko nuży." >>> system angażuje grającego, nie siebie "(…) sprawdź i ubij, co spotkasz" oraz "To prosta koncepcja łupania wszystkiego, co nadbiega (…)" >>> w zasadzie dwa razy o tej samej mechanice w tak krótkim tekście "Brak progresji (...)" >>> brak pogresu/rozwoju "(…) możemy uruchomić szkolenie" >>> raczej rozpocząć, przeprowadzić s.42 "(...) i w tych pieniądzach aż szkoda byłoby przejść obok niej obojętnie." >>> ja słyszałem wersję "za takie pieniądze", ale może to jakaś alternatywna wersja s.45 "(...) która to ostatnia (...)" >>> raczej: z których ta ostatnia/gdzie ta ostatnia s.46 "obślizgłych" >>> obślizłych "(...) zwłaszcza że parowanie ataków (...)" >>> dla laika z pewnością zupełnie niezrozumiałe "(...) niedomaga i wymaga poprawek." >>> masło maślane s.47 "parówa" >>> wiem, że Hiv lubi takie klimaty recenzji, ale to nie tylko określenie na kolesia (kojarzę z "Włatców móch"), ale - w gwarze więziennej - również na tego, który w celi robi za ... Wiecie za kogo. Kiedyś kumpel (z pracy) kazał się za "parówę" przepraszać, bo "żadnym cwelem nie jest". s.50 "Kluczowe są tu mazie - zielona ślizga, czerwona podpala (...)" >>> się ślizga/powoduje ślizganie/jest śliska s.52 "(...) wykręcają chaotyczne czasy okrążeń." >>> raczej: czasy nierówne/rozbieżne; okrążenia chaotyczne s.53. o ile "prerenderowane tła" muszą takie zostać, tak "backtracking" i "loot" niekoniecznie s.56 "content" i "setting" >>> jak wyżej s.57 ile osób wie/sprawdzi, czym jest wolumetryczna mgła? s.58 "(…) tylko miecz Excalibur tudzież postać Merlina. Tym razem mamy wszystko." >>> "tudzież" ma znaczenie "oraz", a nie lub/albo UI, f2f, boosty >>> nie dla laików "Bardzo dobrze sprawdza się warstwa między bitwami, gdy możemy zarządzać (…)" >>> jakby wycięte słowo; warstwa/sposób rozgrywki s.59 "wacha" >>> wiem, chodzi o paliwo, ale nawet nie ma zgodności co do tego skąd to pochodzi i jak się pisze ;-) "spin-off" >>> osobny twór; coś spoza serii s.60 "Niestety tutaj również nie jest zbyt, nomen omen, kolorowo i różowo." >>> konstrukcje zdań z "nomen omen" bazują na zabawie ze słowem w postaci: coś-nomen omen-jakieś/coś ; tutaj zabrakło pierwszego elementu (nawet jeśli sama gra jest bardzo kolorowa) np.: Najwidoczniej to Kapustka strzelił - nomen omen - główkę, bo do piłki zdołał wyskoczyć najwyżej. ; Koncert się nie udał, bo Zalewski - nomen omen - za dużo wypił na zapleczu. "Na plus na pewno jednak można (…)" >>> coś tu trzeba było wyciąć s.61 czy jest ktoś taki jak "wskrzeszeniec"? "grindowanie" >>> np. mozolny rozwój s.65 "Także w tym szczególnym rodzaju konfliktu (…)" >>> w tym kontekście 9jako zamiennik "tak więc") powinno być "tak że" "(…) jeszcze przynajmniej kilka razy." >>> za dużo słów s.66 "Ciekawszym przypadkiem jest również najnowsza część, czyli "Obcy: Romulus", który to film w wydaniu na nośniki fizyczne doczekał się (…) patcha poprawiającego efekty komputerowe" >>> ciekawym ; "film" jest zbędny; doczekał się poprawek efektów komputerowych. s.67 "(…)wprowadzenie korekcji kolorów." >>> korekty kolorów s.73 "Do zobaczenia na ziemi." >>> jeśli chodzi o planetę, to na "Ziemi" s.78 Maskara. Tekst tak nabity dziwnymi skrótami, technicznymi określeniami, złymi tłumaczeniami, że nawet nie ma sensu się nad nim rozwodzić, bo zwyczajnie nie powinien iść w takiej formie do druku. Gdzie jak gdzie, ale nie w piśmie dla czytelników Szmatławca, a co najwyżej do jakiegoś audiofilskiego magazynu (w którym to podniecają się zestawem kabli za 5k i kolumną za 200k), gdzie też pewno zostałby zjechany. s.105 Może powinienem się cieszyć, że Walkiewicz próbuje mnie namówić do sprawdzenia dwóch słów: kongenialny i ewokowanie, ale że i tak nie będę miał się przed kim znajomością takich słów pochwalić, więc nie sprawdzę (i tak zapomnę). Dzięki, Michał. Nie trzeba było. s.106 " Clair Obscure" >>> Clair obscur; to francuskie słowa, które znaczą: jasny i ciemny; światłocień "zagwarantować strzałki zawsze robiące stonk" >>> musiałem sprawdzić co to w ogóle jest Pewne teksty przeczytałem bez ekscytacji, przy innych przewracałem oczami, a przez kilka ... To było dobre, ale nie wyróżnię. Bo wiecie jak to jest z "dobrą robotą"? (info dla Zabłockiego): tam jest widoczny "wysoki kapelusz" ;D Część druga - o moich spostrzeżeniach graficznych i odczuciach po rocznym powrocie - później.
-
SNES Extreme
Z tymi "lódźmi" też wyszło zabawnie. Nie edytuj, bo pasuje do początku wypowiedzi ;-) Zgredzi to w dużej mierze wieloletni etatowcy Szmatławca, ze swoimi przyzwyczajeniami, również tymi negatywnymi. Jeśli ktoś się przez ponad ćwierć wieku spóźniał z tekstami, to już dla zasady chyba się nie zmieni, bo i po co? Spóźnienia Hiva, Kalego czy Myszaqa, gdy Bufi i Loki przez nich zawalali noce w redakcji, obrosły już legendami. Dużo starsi, z nowymi problemami własnymi czy swoich bliskich, raczej łatwiej nie mają niż wtedy. Poza tym starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Nie wiem jak jest z tym kilkuletnim narybkiem, ale obstawiam, że Adam (zdrowia!) nawet leżąc w szpitalu byłby bardziej sumienny w terminach od starych koni. W idealnym świecie pewno powinno być jakoś tak: Autor pisze tekst, na wyznaczony pierwszy termin do sprawdzenia. Tekst czyta naczelny i sprawdza go merytorycznie oraz za przystępność, że tak to ujmę. Jak do poprawki, to odsyła autorowi. Autor poprawia, naczelny czyta ponownie i klepnie dalej. Korektor sprawdza orty, przecinki, literówki, kasuje jakieś dziwne powtórzenia (np. "jednak pojawia się jednak") i puszcza do składu. Poprawiania błędów logicznych i redagowania tekstu (co może powstawać przy szybkim skracaniu tekstu pod ilość znaków) na własną rękę nie oczekuję już po nim. Zresztą kiedy? Taki plan to zapewne czysta fikcja, a korektor musi sobie poradzić jakoś. W jakich sytuacjach dokładnie jest stawiany (na już/na wczoraj) - tego czytelnicy nie wiedzą i wiedzieć nie muszą. Stawiam, że w wielu sytuacjach bywało tak, że tekst autora szedł na żywca, co najwyżej szybkim przejrzeniu, a potem już dopiero po druku się wydało. To nie pdf, że można zamienić plik i pasuje. Kacper coś wspominał, że razem z Adamem sobie podrzucali teksty do przejrzenia - bardzo fajny pomysł. Co do angielskich lub zangielszczonych terminów. Nie będę sprawdzał jak to było dawniej, ale na moje oko i pamięć, to kiedyś nie stosowało się takich pojęć jak: lore, loot, lootować, grind, grindowanie itp.itd., a mają one swoje polskie określenia (setting również da się wybronić). Te słówka już zaczynają żyć własnym życiem, bo jak czytam gdzieš, że "całe lore wie", to ... ktoś tu czegoś na pewno nie rozumie. Ich popularność zapewne wynika ze stosowania go w developmencie, więc obecność tego typu określeń w tekstach u Kalego i Miela nie jest zaskakująca, a bywa wręcz natarczywa. O wszelkich youtuberach nie wspomnę, którzy silą się na jakieś nowe słówka, a nie potrafią się przygotować do tego, żeby wymówić prawidłowo imię i nazwisko bohatera, o którym opowiadają np. Hugh Hefner wymawiany przez cały filmik jako "hjudż"; albo Mariah Carey jako "marija". Może ktoś teraz powie, że pieprzę jak stary ramol, ale jak słyszę te wszystkie "skibidi, whomp whomp, simy, sigmy" itd, to czuję, że to już zupełnie nie moja gadka. To były kandydatury do młodzieżowych słów roku, a ja w ogóle nie rozumiałem ani jednego. Kiedyś coś było (i nadal można tak powiedzieć): przypał, siara, obciach. Obecnie jest "krindż". Nigdy go jeszcze nie zastosowałem. W sumie to niepotrzebnie się produkuję. Jak mnie już zdążyłeś nieco poznać, to z wcześniejszego wpisu pewno wychwyciłeś moją sugestię tego, co się wydarzy.
-
SNES Extreme
Jeśli przeczytałeś całą wymianę uwag (moją i Jutrzena), to chyba zauważyłeś, że ja mam na ten temat podobne zdanie. Natomiast drążyłem (prosząc o źródło takiego słownika w necie; nie doczekałem się) dalej, bo przecież skądś trzeba mieć taką wiedzę pod ręką. Polak, myślący po polsku, jest w stanie domyśleć się, wersji z -szy, ale czy zawsze trzeba tak kombinować, tworząc "gimnastyczne" dla języka wersje? Wydaje mi się, że można tak co numer będzie wypisywać te wszystkie przykłady jako błędy, ale to taka walka z wiatrakami. Ja już od następnego numeru żadnych uwag pisać nie będę. To już pewnik.
-
SNES Extreme
Odebrałem dzisiaj i ja swój egzemplarz. Moje pierwsza uwaga jest taka: za to co Roman zrobił z doborem kolorów teł (i rozmytych, rozpikseliwanych grafik wrzuconych w te tła) oraz czcionek (które czasami są nieostre i interferują z tłem), to w šredniowieczu kat kazał by go przeciągnąć za końmi po kamienistej ulicy. Nie dość, że to okropnie wali po oczach, to męczy przy czytaniu strasznie. I ramki: czcionka gruba i upchana (o czym regularnie ktoś wspomina, bo męczy oczy), ale pasek musi, kurna być. Niereformowalny. Znowu będzie męka z czytaniem, bo w tej sekcji nie ma ani jednej przyjaznej dla oczu strony. Po prostu łapy mi opadły, ale co ja się dziwię. Komodo jakoś umiał przykrócić "artystyczne" zapędy Romana, a Roger dokładnie w drugą stronę, bo zrobili SuperRetroJarmark. Ehhh...
-
PSX EXTREME 333
Jak wszystko będzie uzależnione od cyfry, to ja odpadam. Mam 80 giga netu w abonamencie. Ile to dużych gier? Jedna, dwie? Teraz pamięć - też trzeba sobie dokupić. Czyli co? Game passy? Płacisz co miesiąc, a nic na własność nie masz. Jak ograsz, to okay, a jak nie, to po jakimś czadie znika, już nie mówiąc o wybiórczym doborze. W najgorszym wypadku kończy się jak ze streamingami, tzn. płacisz co miesiąc, a pod jego koniec zauważasz, że zasadniczo nic nie obejrzałeś i płacisz za nic, więc szybko starasz się coś obejrzeć. To jest dopiero bez sensu. Ja płacę tylko za viaplay (sport), ale że w lipcu zwijają się z Polski, to będzie finito.
-
PSX EXTREME 333
Skoro leaksy, to musiały być jakieś "skandale" ;) Trzeba jednak zauważyć, że prywatna/służbowa korespondencja to inna sprawa. Gorzej, jeśli ktoś pisze tak z ludźmi z zewnątrz, np. jako sprzedawca. Wtedy to wygląda żałośnie. W robocie czasami sobie gadamy na temat różnych spraw, np. dlaczego coś/jakiś system/instytucja działa tak beznadziejnie. Jedynym wyjściem jest zatrudnić się w danym miejscu i przekonać na własnej skórze jak to jest i dlaczego nie można tego zmienić. W tym przypadku też chciałbym być na jeden dzień: Rogerem, aby poganiać tych pismaków: dlaczego jeszcze nie ma tego i tamtego na wczoraj?! ;P pismakiem - patrz wyżej, ale rola odwrócona ; tekst rozgrzebany, gra nieskończona, a ten znowu jęczy korektorem, aby zobaczyć te wszystkie teksty na surowo Perezem ... co tam może być ciekawego? Przygotowywanie wysyłki dla inpostu? Romanem - nie, tego bym nie chciał. Ileż można te kreseczki malować!
-
PSX EXTREME 333
Może kobiety szybciej orientują się, że przesiadywanie na d przed telewizorem przy grze za kilka setek nie jest najlepszym sposobem na życie ;P U mnie w pracy jest jeden gość, który ciągle potrzebuje coś nowego sobie kupić; z grami ma podobnie. Po kupieniu Switcha dorzucił kilka gier, które pozaczynał i zostawił. Wyszedł oled - to samo, bo musiał go mieć. Teraz wyszła dwójka, więc przyszedł do mnie i zapytał: co ja myślę o tym, żeby sprzedać jedynkę z grami, dołożyć parę stów i kupić dwójkę? Po chwili dodał, że w sumie MK to nie potrzebuje, ale widzę, że już go nosi, więc to tylko kwestia czasu, o ile już tego nie zrobił ;) Co do kobit. W codziennej komunikacji kolejowej widzę sporo dam grających w jakieś proste gierki na telefonie. W pamięci zapadła mi jedna dziewucha, która pykała w jakąś grę muzyczną (z mechaniką jak w guitar hero itd.) Prawdopodobnie grała na ekspercie, patrząc ile się działo na ekranie, ale łatwość z jaką wbijała całe sekwencje combosów była niesamowita. Robiła to na takim luzie, choćby to było poziom easy.
-
PSX EXTREME 333
Rok temu ktoś mi zwrócił uwagę, bo sam popełniłem taki błąd. Mogę jedynie za to podziękować, bo dopiero wtedy zainteresowałem się tymi "tę" i "tą". Co ciekawe, Miodek opowiadał anegdotkę na ten temat. Było to mniej więcej tak. Prowadząca zapytała się go: mówi się "tą audycję" czy "tę audycję"? Miodek zapytał: a czy jesteśmy jeszcze na żywo? Jeśli tak, to oficjalnie należy powiedzieć "tę", ale "tą" jest tak popularne, że nie ma z tego wielkiej tragedii. A przy okazji zapytam, bo jesteś jednym z bardzo nielicznych, którzy nie stosują pl-literek w postach. Jest tego jakaś konkretna przyczyna? Kojarzy mi się to z czasami początku smsów, których inaczej nie dało się napisać, a jak już się dało, to żarły więcej znaków ;-) To nie ten casus i nie te czasy. Generalnie można się domyśleć o co w nich chodzi, ale bywają sytuacje dwuznaczne, nie mówiąc o samej wygodzie w czytaniu i poszanowaniu dla innych, którzy jednak o te pl-literki dbają.