Skocz do zawartości

macGyver

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez macGyver

  1. Parę dni temu już pisałem, że może by tak najpierw przeczytać, a nie z sufitu dawać oceny czemuś, czego się nawet na własne oczy nie widziało. Ale ile jadu w sieć poleciało... ;-) A tak z ciekawości: wziąłeś wszystkie wersje z racji kolekcjonowania, czy bardziej z chęci wsparcia redakcji? W sumie kolekcjonować można wiele rzeczy. Za młodu zbierałem puszki po napojach, aż któregoś dnia wszystko na złom poszło. Teraz wolę srebrne monety. ;D A, jeszcze jedno: czy kot był w zestawie? ;-P
  2. Takie skojarzenie mi się nasunęło. Spotyka się dwóch gości. Jeden z Polski, drugi z Burundi. Pierwszy, przedstawiciel tzw. kraju Pierwszego Świata, psioczy niemiłożebnie: - Nie chciało mi się włączać komputera, to kupiłem sobie z pomocą smartfona preorder gazety, opłacając kartą kredytową z góry. Teraz okazuje się, że okładka będzie inna, więc zjadę ich w sieci, wystawię negatywa i ogólnie ich pier&$@ę oraz ch im w d! Na to obywatel kraju Trzeciego Świata: - Po wodę dla rodziny musiałem iść 10 km pieszo, i to w jedną stronę... Konkluzja. Nie macie większych problemów? ;-) Z kolekcjonerskiego punktu widzenia (dla tych, co kupili wszystkie wersje okładki), ta jedna by w ogóle nie pasowała ;D Natomiast najśmieśniejsze jest co innego. Otóż Okami miało być limitowane do 199 sztuk, więc ludzie się na nią rzucili. Jednakże patrząc na statystyki (z jedynego kanału sprzedaży, czyli allegro) wynika, że z proporcji sprzedano/dostępne, to najrzadsze wydania są zupełnie inne. Chyba że nie była wystawiona pełna ilość, ale zakładając wyczekanie z oceną rynkowego popytu do końca preorderu plus jakiś zapas, to chyba się nie mylę. I rozwalił mnie jeszcze jeden negatyw dla Idea Ahead. Klient wystawia 1 za zgodność z opisem, a kupił komiks (16-stronnicowy) o Ryszardzie. Wystawił negatywa, oczywiście narzekając, że dostał gazetę (gratis!) z cienkim komiksem, a nie na odwrót. Mistrz! PS Piszę sobie tego posta, a tu nagle słyszę dźwięk kaskadowo sypiącego się papieru. Wstaję zobaczyć co się stało, a tam zjechał cały stos Szmatławców. Ki czort je ruszył? Chyba duch Pixela. ;D
  3. Apel do Rogera: druknij paru osobom na atramentówce pierwotną wersję tej okładki z wilkiem. Tylko w paincie jeszcze te "a" na "e" popraw, żeby Ci się za literówkę nie oberwało, bo i tak szmatę (czyt. 1) w recenzji dostanie. A tak na serio. Zajrzałem sobie na pierwszą stronę tematu, z zapodaną pierwotną concept art okładką. I co? Nikt takiej nie dostanie, bo _wszystkie_ miały pierwotną wersję okładki inną. Potem się zmieniła, tak jak zmieniały się opinie forumkowiczów. A teraz wielki płacz, jakby nie wiadomo co się stało. Może by tak najpierw przeczytać?
  4. Może to jest zdrapka, którą poskrobiesz i problem napisu znika. ;D Chyba już ktoś o tym wspomniał, że to miał być zapewne taki styl okładek z tamtych lat. Można się było się pokusić o formę czystą, bez żadnych dodatkowych napisów, bo to nie idzie na półki w salonikach, więc nie trzeba reklamować treści numeru. Skoro to jest tak frapujący problem, to trzeba by wymyśleć na to jakieś rozwiązanie jak: - indywidualne zamówienia okładki (wg. koszt roboczogodziny grafika; wg pobliskiego studia ksero - coś koło stówki ;)) Tylko problem byłby chyba w drukarni z nakładem dla pojedynczych sztuk. ;P Albo dodatkowo obwoluty - jak w książkach (obwoluta tylko z grafiką i logiem pisma). Dworuję sobie, ale niezmiennie mnie dziwuje fakt, ile to emocji wzbudzają kolejne okładki. Na ścianie tego chyba nie wieszacie? A może? W sumie mogę sobie nawet taki pokój wyobrazić. ;-)
  5. Żeby już nie grzebać się we wcześniejszych latach (chociaż dla porównania by można, bo bywało dużo sensowniej), to w styczniowym numerze jest tak, że niby miało być przejrzyściej, bo tylko po dwie osoby na stronę, a w praktyce nic z tego sensownego nie wyszło. Upchane kategorie dla każdej osoby tylko zabrały po kilkanaście wersów, a nad czcionkami nikt już nie zapanował, bo wyboldowanie tekstów autorów sprawiło, że te były jeszcze ciaśniejsze, a akapity wyśrodkowane. A pomiędzy jeszcze grafiki kolorowe na postaciach szarych w tle. Tak zwana kreatywność Romana ;-D. Zatem nową formułę przyjmę z chęcią, tylko proszę tego nie spartolić. PS Podobno drukarze płakali jak drukowali. PS 2 Roger nie płakał, ale Japonki już tak.
  6. Jest szansa, tylko musisz wskazać tego (gdybym był na tej liście, to chętnie bym Ci odstąpił ... za drobną dopłatą; notabene powyżej oferta już jakaś była ;-P), który takim samym "przypadkiem" swojej edycji nie dostanie. ;-D A w ogóle, to zawodnik z 16k plusików powinien mieć zawsze rękę na plus... wróć: na pulsie. ;-)
  7. Patrząc po stronie z allegro, to już sporo osób dostało, a nawet dwie wystawiły recenzje. Pewno prorocy lub wizjonerzy. ;-P
  8. No to nieźle sobie nazbierałeś obowiązków. ;-) Stres z terminami to nic fajnego, chociaż w dopuszczalnych ilościach motywuje i czasami robi się rzeczy teoretycznie niewykonalne i przez chwiłę człowiek czuje się jak jakiś heros. Tylko że to się potem odbija, najczęściej na zdrowiu. Z takich prostych spraw, to na pociąg już wolę rowerem wyjechać wcześniej kilka minut, niż potem z jęzorem lecieć do drzwi, gdy te już się zamknęły i nie chcą otworzyć. I potem wiązanka leciała niepotrzebnie. ;-P W każdym razie dawkuj z siłami, bo pisanie do gazety nie jest najważniejsze w życiu, zwłaszcza za jakieś tam symboliczne pieniądze. Ostatnio Stanowski się z rozstał z Kanałem sportowym, bo ze wspólnikami (przede wszystkim) o kasę poszło i ile kto daje z siebie. Chwalił się, że zarabiali z yt chore pieniądze (w sensie nie do przejedzenia), więc jak się tak czasami rozejrzeć wokół, to nie warto się zarzynać. A że recenzowanie gier nie jest tak łatwo wymierzalne w czasie (o ile chce się rzetelnie podejść do sprawy i nie pisać potem głupot z sufitu), bo z np. zakładanych 20 godzin wychodzi dwa razy tyle, a końca nie widać, to jednak jest to stres większy (z terminem) niż z recką filmu czy książki. Internet zaczeka, drukarnia nie. Szacunek i podziękowania za już otrzymane, a wszystko co jeszcze dorzucisz, to przyjmiemy z chęcią. Zdaję sobie sprawę, że jak napiszesz mniej, to ktoś inny czymś innym (sensownym) będzie to musiał uzupełnić. Może w ten sposób wpadną dodatkowe strony np. do recenzji na pół strony w przypadku gier, które proszą się o więcej. Bo w okrojenie stron i ceny to nie wierzę (już o tym pisałem dlaczego), że nie wspomnę jaki bajzel by z tego wyszedł wobec opłacających z góry.
  9. Po wpisie nie przypuszczam, że wcześniej czytałeś stosowny temat na forum. Wówczas wiedziałbyś, że to stresogenny model dystrybucji dla czytelników, z którym wielu użerało i użera się nadal. Niby ma być łatwo, sumarycznie taniej, ale jest jak jest. Dlatego kupuję bezpośrednio w saloniku, nawet jeśli drożej. Biorąc pod uwagę rynek prasowy, to zawsze jeszcze jest ryzyko, że do końca prenumeraty nie dojedziesz, a odzyskać nadpłatę... Nie tam, żebym straszył. A, jeszcze jedno: wybrałeś przesyłkę zwykłą? Ja to z pocztą (w Warszawie) miałem i mam przeboje. Od kiedy zawrócili mi dwukrotnie paczkę zwykłą (rzekomo adres był błędny, a widziałem oryginalne etykiety - i nie były; reklamacje odrzucone), to biorę na "poste restante", czyli czeka na poczcie. A inne awiza jakoś dostarczają, przy czym czasami w ostatnim dniu odbioru. Parodia. A ostatnio odebrałem przesyłkę z Japonii, to dowalili ma węźle celno-pocztowym drugi raz vat, a na etykiecie jest zaznaczone, że opłacony z góry. Reklamacja złożona, a co dostanę za "wyrok" - kto to wie? Chociaż to i tak nic w porównaniu z kosztem obsługi paczek spoza Unii firm kurierskich. Można się mocno zdziwić gdy nie sprawdzisz zawczasu.
  10. Nie wiem czy forumek w ogóle traktować jako wykładnię kierunku doboru tematów. Jeśli grzybiarz zrobił ankietę (a redakcji nie zależy), w której wziął udział ułamek procenta czytelników, to mamy odpowiednią skalę. Podobno nic tak nie sprzedaje dobrze jak seks, ale ileż razy można? Był już nawet felieton za czasów Butchera, w którym autor wyliczał aktorki porno w grach. Kto pamięta autora? Może przemilczę. Słaby patent, bardzo słaby, gdy w magazynie o grach jedzie się na najniższych instynktach. Chociaż nie czarujmy się - wiele gier na cyckach jedzie, bo chyba nikt nie uwierzy, że strój Yorhy czy Bayonetty jest zoptymalizowany pod kątem funkcjonalności ;P O Archerze przeczytałem i dodałem do playlisty na netfliksie. O drukowaniu też, ale drukarki nie kupię z tego powodu. Konkludując: nie utrafisz, a już na pewno nie tak, żeby wszyscy byli zainteresowani. Akurat skończyłem czytać "Wciśnij reset" i chociaż żadnego z tytułów tam omawianych nigdy nie ogrywałem (zwłaszcza niewydanych ;D), to czytało się świetnie. Liczy się sztuka przekazu emocji, bo nudny artykuł będzie właśnie z gatunku #nikogo.
  11. Z GGS to u mnie jest tak, że nawet gdyby wszyscy w redakcji dali 10, to i tak by mi to zwisało. Bijatyki już mnie w zasadzie nie jarają (o ile w ogóle jakiś stan podjarania był). Co najwyżej poczytam o nich w jakiejś ciekawej publicystyce. O, właśnie. Przypomniałem sobie, że był taki jeden artykuł o gościu, co tam sparował jakąś niemożliwą kombinację. Może kojarzysz. ;D W przypadku tejże pirackiej części Shantae moja psiapsiółka dała 10. Coś jest na rzeczy. Cieszy mnie to, że krytykę przyjmujesz i będziesz się bardziej przykładał. A że język polski zawiera sporo pułapek w pisowni, bo np. jakby (w sensie: gdyby) raz będzie łącznie, a czasami rozdzielnie (np. jak by to powiedzieć?) - taka jego kontekstowa natura. A jeśli chodzi o Rene: twórcy serialu zrobili coś, na co bym wcale nie wpadł. Grubawy, łysiejący, z uciekającym okiem, tchórzliwy. To symbol seksu, za którym uganiały się prawie wszystkie baby w serialu. I nie tylko! Tylko biedna madame Edith musiała znosić te wszystkie: "You stupid woman!", dające chwlię na wymyślenie kolejnej wymówki, która miała uzasadnić miętolenie się z kelnerkami ;D Mistrzowski serial!
  12. Dobra, może mnie troszkę poniosło. ;D W każdym razie pierwsza gwiazdka sugerowała wyraźny offtop, a gdybym resztę chciał połączyć w całość, to nie wiem co by z tego wyszło, a jak zauważyłeś, każde rozwinięcie było raczej zbyt obszerne pod ukrycie w nawiasie. Tak myślę.
  13. Żeby była jasność: jak nie będzie o MacGyverze, to też nic się nie stanie. ;-) A zbieżność z moją ksywą opiera się na dwóch sprawach: zamiłowaniu do scyzoryków szwajcarskich oraz do kombinowania rozwiązań na poczekaniu. Zacytuję suchara z pamięci. MacGyver siedzi w Wietnamskim więzieniu z drugim gościem, no i kombinują jak tu uciec. -Zapałki może masz? - Nie. -Dobra, helikopter odpada. ;D
  14. Dostałem dzisiaj mejla zapraszającego do dokonania zakupu PS2E. Kliknąłem w link i znalazłem się na stronie allegro, gdzie można było wybierać pomiędzy ośmioma wersjami (niestety, ale z Oczyma* już wyprzedana :-). Zastanowił mnie troszkę opis w sekcji "ważne", gdzie to znajdują się informacje iż: - po 31 października, czyli po zakończeniu przedsprzedaży, cena będzie wynosić 34,99. Mamy 13 listopada, a cena została promocyjna, tak? - w przedsprzedaży jest tajemnicza naklejka, ale że już mamy po terminie, więc raczej powinienem zakładać, że jej nie będzie. - podobno zakup po okresie przedsprzedaży nie gwarantuje dostępności. To po co jest w ofercie licznik dostępnych sztuk? Jest ich tyle czy to tylko taka akcja podkręcająca "bierzcie, bierzcie, bo nie wiadomo kiedy braknie"? * offtop warning
  15. Dzięki za wpis, Kmiocie, a zwłaszcza za odniesienie do moich uwag w temacie #313. Co do tych pochwał (udzielać czy nie?) - niech zostanie przy Twoim, czyli udzielać. Mazzi też o feedback prosił w którymś tam temacie. Byle nie za dużo, zwłaszcza że (jak sam zauważyłeś) Adamus zobaczył, że wszystko, co stworzył, było dobre*. ;-) Mnie ujął nie tylko stylem pisania, ale i sposobem przygotowania (fotka rozpiski). Podobnie z Piechotą (wiem, że po "nazwisku to po pysku", ale skoro tak się podpisujecie, to chyba nie będzie nietaktownie z mojej strony ;-)), doceniam i szanuję, ale mam taką małą uwagę do ostatniego hyde parku (bo to jedno z nielicznych miejsc, gdzie w ostatnim numerze coś przeczytałem): jak rozumieć "recepcji części czytelników"? Jeśli to alternatywne określenie na "przyjęcie części czytelników", to jest to dosyć wyszukane określenie, na miarę Walkiewicza. ;-) Ale tak ogólnie to doceniam Adama, również za te recki dziwnych staroci, w które nigdy nie zagram. Natomiast Konsolite był przez tak długi czas uciążliwy z chwaleniem każdej kolejnej części Shantae, że w końcu zagrałem (w "piracką klątwę"). Dobra, nawet bardzo. Ukończyłem dwukrotnie, bo za drugim razem dałem się nabrać, a to był tylko tryb dla speedrunnerów. Tylko o ile głos ma kapitalny (idż, chłopie, spróbuj jakiegoś voice actingu), tak warsztat pisarski... Może ktoś powie, że to tylko głupie forum, ale jak czytam: puki, dopuki, po za tym, Ja/Swego (w angielskim jest "I", ale w języku polskim pisanie zaimków pierwszej osoby dużą literą jest kojarzone jest z megalomanią), to mi czasami ręce opadają. Redaktorowi pisma nie wypada! Marsz do Adama na klasowe dyktando! A jeśli chodzi o Michała. Nie będę ukrywał, że ten skusił mnie swego czasu (swoimi felietonami) do zakupu kilku gier, bo np. "Into the breach" pewno nigdy bym nie kupił, a bawiłem się świetnie. Co do stylu pisania... Dopiero jestem po numerze marcowym, gdzie aż trzy (czyżby niedogadane?) felietony poświęcono na Harry'ego Pottera, a jeden z nich popełnił Michał. Naprościej będzie jak odeślę w tym miejscu do numeru 307, str. 107, ale jak się komuś nie chce, to opiszę sytuację. Początek. Autor stwierdza, że nie był nigdy jakimś fanatykiem serii w żadnej postaci, ale szanował dorobek kulturowy HP. Jednakże gdy spotkał się z opiniami namawiającymi do bojkotu gry (za wypowiedzi autorki książki), to się uruchomił, kupując od razu wersję deluxe za 369 złociszy. Ciekawe. Dalej rozwija temat: o prawie do własnej opinii, o narzucaniu zdania i nękaniu myślących inaczej, o niezasłużonym czepianiu się developera, bo zrobił dobrą grę (a nawet ukłon w stronę osób LGBT). Jest też trudne słowo: glejt. Musiałem sprawdzić znaczenie**. Na koniec jest jednak puenta (o przyczynie zakupu gry): "... nie od dziś wiadomo, że tego rodzaju atmosfera kontrowersji potrafi nakręcić sprzedaż. I cóż, właśnie z tego powodu czuję się emblebatycznym przypadkiem. Być może dlatego, że idea bojkotu wydaje mi się zrozumiała i sensowna, a pieniędzmi w piecu nie palę. A może po prostu dlatego, że nie lubię być pouczany przez ludzi, którzy mają się za lepszych." W pierwszym odruchu wyczułem jakąś sprzeczność. Dopiero po kilkukrotnym wczytaniu wywnioskowałem, że chodzi o ideę bojkotu hejterów (namawiających do zbojkotowania gry). Właśnie u Walkiewicza za często jest o kilka słów za mało, za dużo tych skrótów myślowych. To akurat był łatwiejszy przypadek, bo czasami pasuję w dociekaniu wniosku końcowego. Czy Michał Walkiewicz czyta forumki? Dowodów nie ma, ale stawiam, że jednak nie. Raz, że to naczelny filmwebu, więc co go tam jakieś opinie kilku ludzi z forum miałyby interesować. Dwa: wielki recenzent (jak jest postrzegany) nie powinien wdawać się w jakieś bezsensowne przepychanki słowne dotyczące swojej recenzji, bo zwyczajnie nie ma/szkoda na to czasu. Sprawdził, ocenił subiektywnie, opisał odczucia, więc wierzy w to co napisał. Powinno wystarczyć. Nie wiem jakie jest jego ego, ale im ktoś ma większe, tym bardziej ignoruje słowa krytyki. Kacper, Adam czy Darek są, moim zdaniem, wyjątkami od normy. Gdyby pisało tu setki/tysiące osób, to i chłopaki zdali by sobie sprawę, że to zadanie ponad siły fizyczne i psychiczne dla pojedynczych jednostek. No i ten Hiv, butowany za każdym razem. Dobra, może mu się czasami należy. Nie uważam jednak, aby wklejanie wypowiedzi z forumka do "Listów" w gazecie miało uratować sprawę. Po co dublować te treści? Chyba że w formie nawiązania dyskusji, ale jak wiadomo: są tylko dwie strony. * niestety, nie czytam wszystkiego. To, że łapię się do docelowego przedziału wiekowego czytelnika, wcale nie znaczy, że będę łykał kolejne materiały o Dragon Ballach, Tsubasach, Herkulesach, Xenach czy innych serialach lat 90. Nie wciągnąłem się za młodu, teraz tym bardziej. Może o MacGyverze jakby napisał, to może, może, ale kilka lat temu trafiłem przypadkiem na jakiś odcinek. Lepiej było zostać przy nostalgii. Do nielicznych wyjątków zaliczam "Allo! Allo!" - ten serial nigdy się nie zestarzeje. ** nie ma nic złego, gdy autor wplecie jakieś mniej używane słowo, byle nie przesadzał (chociaż nie żałuję przeczytanych książek Zafona, przy których do słownika języka polskiego zaglądałem wielokrotnie). Trzeba zakładać wysoki poziom, chociaż jak czytam o "napierdalance", to jakoś mi to nie koreluje ze sobą.
  16. Nie zgadzam się, bo żadnego dowodu nie macie, ale dam sobie spokój z dalszą walką o literkę :^) Natomiast co do znaku zapytania i spacji: tak, oczywiście racja, ale mnie zawsze wygląda czytelniej ze spacją, prawda? (prawda ?). I tyle w tych sprawach z mojej strony. Jak Mazzi jeszcze napisze, to będzie finito :-)
  17. Polska wymowa i zapis japońskiego słowa ? Tak na poczekaniu to wymyśliłeś ? To masz wymowę z menu gry, skoro nie wierzysz randomowi ;-) Nie wiem, może Mazzi, jako bardziej kompetentny, się wypowie :^)
  18. Nie ma żadnej okładki z "Okemi", jest tylko z "Okami". Już kolejny raz czytam ten przeinaczony tytuł, a przecież nie jest napisany po japońsku (bodajże w romaji, czyli transkrypcji japońskiego). Swoją drogą ciekawa historia z tą grą, bo recenzje miała dobre (pamiętam jak Kali się nią strasznie jarał), a sprzedaż raczej cienką. Potem dopiero dostała drugie życie. Ja ją ograłem, ale żebym miał nad nią wielki zachwyt ? Owszem, ładna pod względem artystycznym, ale tak poza tym, to jednak to nie była "Zelda", do której ją porównywano. BTW: ogrywam teraz Zeldę: Oracle of ages, która miała być prostą i krótką gierką, bo co też można było skomplikowanego stworzyć na GB (tak sobie myślałem). Pomyliłem się, i to bardzo. Tylko ta mechanika notorycznego przełączania w menu z jednej umiejętności na inną, nie zniosła próby czasu. Wracając do okładki z Okami: skoro miało być limitowane, to na tym polegała atrakcyjność tego wydania. Pewno niektórzy wzięli po kilka, a potem wystawią za "stówkie", a może i dwie :^) Na mnie krzywo nie patrzcie, bo na preorder się nie nagrzałem.
  19. Ja odkładam kolejne numery do pojemnika za łóżkiem, a że już się zapełnił, to kilka (do przeczytania) leży na wierzchu. Czasami mi nimi zalatuje, a że ostatnio dużo śpię, to wniosek jest prosty: przez ten sam numer ze zgłoszenia. Ale to wszystko nic. Jak wytargałem ten pojemnik, to się okazało, że były pajęczyny. Na pewno przez te pająkomeny. Musiałem wezwać pokojówkę do przytule ... znaczy do posprzątania.
  20. Co zabawne, tylko ten screen ma podpis: "projekty zwiedzanych lokacji wyglądają fenomenalnie". Przecież babole (te widoczne nawet bez znajomości gier w ogóle) to przechodzą w druku notorycznie. Wystarczy przeczytać, ale po co czytać. Chyba autor sprawdził, nie ? Nie ? Żeby daleko nie szukać, to wystarczy spojrzeć do tzw. liczb numeru (dział: co nowego) w numerach 313 czy 311. Czy tam w ogóle jest jeszcze ktoś na stanowisku korektor ? Patrzę do stopki: nie.
  21. Nabyłem. Tradycyjnie: sugestie unikania białego tekstu na czarnym tle zostały olane. Layout po staremu. Wołanie w puszczy. Przed odłożeniem na stos przeczytałem tylko końcowy felieton Rogera: o seks aferze z Gonciarzem i innymi yotuberami. Wkrótce u Mazurka z RMF jako ekspert pojawił się człowiek warga, ten co był na 25 urodzinach PE. On też opublikował swój film o aferzystach z nastolatkami. No i wyszło za chwilę, jakie to "zabawne" filmiki kręcił. Żenada i patologia.
  22. Z kolekcjonowaniem to jest tak, że jeśli się ma coś limitowanego (i poszukiwanego) to chciałoby się, żeby miało to jak najmniej osób. Normalna sprawa. Czy tak jest z PE ? Mnie brakuje tylko jednego z pierwszych numerów "seryjnych", ale nie jestem na tyle nagrzany, żeby wydać na niego dwie stówy. Czy dla mnie te numery z wydrukowanymi dodatkowymi stronami (tak to chyba wygląda) miałyby wielką wartość, żeby płacić po stówie ? Aż tak mi nie zależy. Co wcale nie znaczy, że dla innych, jak np. dla Ciebie, tak. I rozumiem to pewne rozgoryczenie, bo podobnie było z nr. 1, który wyszedł ponownie za 3 dyszki, podczas gdy oryginał chodził po dwieście. Komuś zęby mogły zgrzytać, ale zawsze można powiedzieć, że to tylko reprodukcja A że Łapusz zwąchał opcje zarobku, to skorzystał. Czy mu się dziwić ? A że ten skromny rynek kolekcjonerski się wówczas psuje, to już jest tylko efekt uboczny. Kiedyś myślałem (jak akcja się zaczęła) dołączyć do patronajta, ale patrząc ile z tych obietnic dla wspierających wyszło, jak to wszystko działa, z olewaniem i banowaniem pytających, to myślę, że dobrego wyboru dokonałem. Niedawno mieliśmy podwyżkę o 5 zł. Podobno były na stole dwie opcje: 100 stron po starej cenie (20) albo 116 za 25 zł. Skoro dodatkowe 16 stron kosztuje 5 zł, to ile powinno kosztować wydanie 100 stronnicowe ? 31 z groszami. Dostalibyśmy je za 20. Serio ? Moim zdaniem nie było dwóch opcji, tylko wybrana została (bez pytania czytelników) ta droższa, i lepiej opłacalna wydawcy. Nie chodzi mi nawet o tego piątaka, bo dużo więcej wydajemy na gry, w które potem nawet nie mamy czasu grać, ale o te bajerowanie niczym Paulo Sousa. A teraz Roger musi kombinować co by jeszcze wepchać do numeru aby te 116 stron jakoś zapełnić.
  23. Jak dla mnie Anonim może nim zostać, czyli anonimem. W ten sposób możesz sobie wyobrazić, że to jest np. Ściera. Albo Daniel (O)Bajtek. Albo Elon Musk. Wyobraź sobie na przykład, że pokazujesz komuś ten felietonik i mówisz mu: - Do Szmatławca pisuje nawet Jarosław Kaczyński. - Kitujesz ! Poka ! (pokazujesz) - Ale tu nie jest napisane, że to Kaczor ! - A skąd wiesz, że nie ?!
  24. Kolega Kmiot już kiedyś napisał, że zdaje sobie z tego sprawę, że i tak z jego recenzji w zasadzie nic potem nie wynika (w sensie wprowadzenia zmian). A pisze, bo lubi ? A może z powodu tradycji, bo tradycja to coś ekstra. Ekstradycja. Gdyby przełożyć to na obowiązek z terminem, to wtedy już nie musi to działać tak samo. Natomiast takie spostrzeżenia: - za dużo tam jedzenia sobie z dzióbków ; zbytnie chwalenie źle wpływa na chwalonego - taką dewizę życiową mam - notoryczne dojeżdżanie Hiva, chociaż tenże się nie udziela na forumku (w sumie go rozumiem dlaczego), a na przykład felietony Walkiewicza zawsze (a tak mi się wydaje) są pomijane. A z tymi ostatnimi ja mam akurat problem (podobnie jak z jego reckami na filmwebie), bo zasadniczo mało kiedy jestem w stanie wyciągnąć z nich końcowy przekaz. Kiedyś Michał był gościem w radiu, gadali o filmach i mówił normalnie, jak człowiek, natomiast jego teksty to już zupełnie inna para kaloszy: wydumania, kilka rzadko stosowanych słówek, parę nieznanych (mi) odniesień, a na końcu domyśl się, o co chodzi. Widocznie żaden ze mnie erudyta.
  25. Na szczęście TO TYLKO okładka. Już kiedyś był felieton okładkowy, więc to nie jest jakaś sensacja, że wydawcy gier narzucają wytyczne swojej grafiki na front, bo skoro się reklamują, to chcą, żeby było po ichniemu. Dziwne jednak, że ich reklama jest ważniejsza od loga pisma ją publikującego - bo na to wyszło. Muszę jednak przyznać, że pierwotny koncept był zacny, w czysto estetycznym znaczeniu, bo teraz spis tematów obok lewego pająka pasuje jak pięść do nosa (i dziwię się, że na to Marvel poszedł). Ale za to zajumaliście ich czerwony na iksa w logo, ghe, ghe. A propos kolorów: Roger, mam nadzieję, że hyde parki już będą po ludzku, czyli czarne na białym, bo jak nie, to się pochlastam i krwawe plamki będę miał nie tylko na felietonie z Larą. Natomiast kolego M7: wyciągaj te pliki od Rogera i produkuj alternatywne wersje okładek, bo dla niektórych to sprawa PRIORYTETOWA. Se drukną i nakleją. Może parę groszy Ci wpadnie nawet.