Skocz do zawartości

Mendrek

Senior Member
  • Postów

    6 094
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez Mendrek

  1. Mendrek

    Diablo II: Resurrected

    Sorry za offtop, ale to phishing. https://tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl/uwaga-na-falszywe-smsy-o-kwarantannie-dostaja-je-mieszkancy/ar/c1-8467211 Na Śląsku też. Co do gry, niesamowite że jest polski dubbing z oryginalnej wersji. I to na konsolach! Takie remastery Baldura na GoG nie mają legendarnych dubbingów, a tu proszę...
  2. Mendrek

    Diablo II: Resurrected

    Co oni urwa myśleli, że grę legendę 100 osób kupi na premierę? Ja nawet dialogi z intra pamiętam, po 20 latach...
  3. Fist of the North Star: Lost Paradise - w zasadzie Yakuza w szatach kultowego anime, które z kolei jest hołdem/zżynką z Mad Maxa, tylko dołożono shonenowe sztuki walki. Nie oglądałem (jeszcze) anime, bo chyba czekałem, aż gdzieś pojawi się na platformie streamingowej. Choć gra opowiada ponoć alternatywną historię, tyle że ma masę smaczków (z oczywistym i częstym "Omae mou shinderiu"). W zasadzie gra z każdą godziną robi się jeszcze bardziej yakuzowata, dochodzą głupotki i minigry, miasto i sklepy. Nawet pod Kenshiro podkłada głos ten sam aktor co Kiryu (to na plus, bo to bardzo dobry aktor). Brakuje wielu rzeczy z Yakuzy, ale są nowości - mamy open world z samochodem i szukanie zasobów. W kwestii walki, to jest trochę odwrócony - teraz odpowiedniki heat action robimy po obiciu delikwenta, po to by napełnić tym pasek i aktywować burst mode, gdzie z kolei mamy dostęp do super wyczadzonych heat actions. To co najbardziej wyróżnia się w walce to gore. Yakuza była brutalna, ale w sumie nikt w normalnej walce nie ginął. Tutaj po prostu mordujemy w sposób widowiskowy za sprawą stylu Hokuto Shinken, który sprawia że ofiary wybuchają od środka. Generalnie na pewno ukończę. To powrót na stare śmieci, gdzie bohater jest jak młotek w świecie pełnym gwoździ. Stara dobra Yakuza, może nie tak dobra jak np. 5 czy 0, ale nadal. I to mi styknie
  4. Mendrek

    Targi: E3, GC, TGS

    Ciekawe czy będą mieli licencje, czy poczujemy zapach dawnych lat w stylu Butastity, Bekhama czy Van Dorsara
  5. Dla mnie muzyka to najważniejszy element w grze, gdyż sama w sobie może przytrzymać gracza dłużej przy rozgrywce i nawet ją rekompensować. I właśnie dlatego, że wpływa na emocje, zapada w pamięć i w pewnym sensie konserwuje te wspomnienia - jeśli jest oczywiście niezwykle dobra. Dobra, czyli taka, która słuchana bez grania, motywuje do tego by grę na nowo odpalić - choćby w myślach Takim przykładem utworu, który wywołuje ciary na plecach każdego, kto dawno w tytuł nie grał i słysząc to chce wcisnąć "new game" to: Dla mnie kolejnym takim zapalnikiem jest utwór Franka Klepackiego, czyli legendarny "Act of instinct". Jak to dobrze, że wyszedł remaster. Welcome back, Commander. Swoją drogą, remaster ma fajne remixy od Klepackiego i Tiberian Sons, zwłaszcza "No mercy" z legedarnym już okrzykiem "KANE LIVES! (you can't kill a messiah). Zawsze gdy obejrzę/usłyszę teledysk z Demo 1 (1997), to chcę wrócić do PSOne i pograć w jakieś klasyki. Kurde, wiecie że jakby dziś nowe PlayStation miało takie intro, to pewnie z każdym launchem bym oglądał? Ale gimby pewnie już tego nie zrozumio. Tak w ogóle Sony Music to zawsze miało smykałkę do dobrej muzyki. Wspomniane przez Kmiota Tenchu też ma muzykę tak dobrą za sprawą Sony Music. Swoją drogą wiecie, że język w którym są śpiewane piosenki w Tenchu, to nie japoński, tylko plemienny afrykański język zwany Hausa? Jako, że dużo czasu spędzałem w salonach gier, a jedną z najpopularniejszych bijatyk był Uliczny Wojownik 2, stąd bardzo w pamięc zapadła mi muzyka intro i zwykle chcę sobie szpilnąć w klasycznego SFa, by zobaczyć jak to jest powolne i prymitywne (ale nadal grywalne). W dzieciństwie grało się oczywiście na Amiga. Jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych dla mnie ma Lethal Weapon, nie taki zły (w wewrsji na przyjaciółkę) shooterek chodzony od Ocean. Co ciekawe, ten OST nie ma słabych utworów. Każdy jest wkurvę wyyebisty. Oprócz Amigi był NES/Pegaz. Jetman był moją ulubioną grą. Tu emocjonalnym boosterem jest połączenie różowego nieba zachodzącego słońca i tej muzyki. Bardzo lubiłem ten kolor nieba, kojarzy mi się z dzieciństwem i zabawami popołudniu na podwórku, czy powrotami od kolegów przed 20:00 (w lato). W grze to niebo było w Area D i ma fajny utwór, któey mi się sentymentalnie kojarzy. Ale cała gra ma fajny OST. I na koniec coś, co uderza w uczucia i nie pozwala spokojnie doczekać września...
  6. Middleearth: Shadow of War - poprzednik Shadow of Mordor był moją pierwszą grą na PS4, który z perspektywy czasu uznaję za produkt ambitny, inspirowany mechaniką Assasin's Creedem, w sumie udanym i fabularnie intrygującym (w końcu bujamy się po z pozoru nieciekawym i w popkulturze pomijanym Mordorze), ale też trochę moim zdaniem niedokończonym. Shadow of War jest mocnym rozwinęciem skrzydeł tego co widzieliśmy w Shadow of Mordor. Na usta ciśnie mi się porównanie - Shadow of Mordor to taki Arkham Asylum, podczas gdy Shadow of War to już Arhkam City. Widać po prostu większy budżet, większy sztab ludzi, więcej pomysłów, większa przestrzeń. Początkowo gra bardzo przypomina Shadow of Mordor, bardzo powoli cedując nam kolejne elementy rozgrywki. System nemesis jak najbardziej działa i został dopakowany - orków i ologów jest masa, mają całe mnóstwo dialogów i osobowości, niektóre spotkania są zabawne (spodziewalibyście się orkowego barda? ), a niektóre nawiązujące do ostatnich wydarzeń. Do tego orki rywalizują ze sobą, a my możemy pomagać lub przeszkadzać w awansach. Wszystko to jednak eksploduje gdy dochodzi opcja podboju. Dostajemy prosty i przyjemny system oblegania i obrony zamków. W gruncie rzeczy orków zaczynamy rekrutować (przymusem i magią rzecz jasna), a spośród naszej armii mianujemy wodzów i ich przybocznych, którzy będą przyporządkowani do slotów ataku i obrony. Możemy im przypisać dodatkowe pomoce - np. atakującym bandę karagorów (takie czworonożne drapieżniki, można na nich jeździć) czy inspirujące sztandary, a obrońcom np. strugi trucizny lejące się z murów, czy uwięzionego draka ziejącego ogniem z bramy. W trakcie podboju musimy zdobyć przyczółki pokonując wrogich wodzów i nie pozwalając by nasi przywódcy zginęli (można ich "podnosić" jak się wykrwawiają). Dodatkowo oprócz kapitanów, wszędzie plączą się zwykłe trepy. Na końcu mierzymy się już osobiście z naczelnikiem (i jego przydupasami) w jego warowni. Samo oblężenie jest zresztą bardzo klimatyczne i fajnie zrobione, czuć ten power. Orki czy ologi wyróżniają się swoimi atutami i słabościami, które podzielone są na kategorie, określające to jak walczą, co potrafią, czego się boją, co ich oszałamia, czy dowodzą jakimś rodzajem oddziałów (np. kuszników) i tak dalej (można im niektóre perki kupować). Żeby zrekrutować co lepsze jednostki, trzeba im wpierw ryj oklepać, a im silniejszy tym trudniej. Tym bardziej, że ork może okazać się heroiczny a nawet legendarny. Ci ostatni to najbardziej pożądane jednostki, z których po zabiciu wypadają także najlepsze ekwipunki, w tym takie z odpowiednich zestawów dających dodatkowe umiejętności postaci. Zawsze jest więc dylemat - wcielić super orka, czy przerobić go na loot (co ciekawe można to też zrobić po zrekrutowaniu :) ). Orki rozwijają się i mogą awansować również w naszych szeregach. Możemy nawet organizować między nimi pojedynki na śmierć i życie, co by awansować zwycięzcę. Jest też dużo ciekawych losowych eventów. Np. możemy wykorzystać orków jako szpiegów przybocznych wrogiego wodza, by w kluczowym momencie zdradzili, albo wywiodli go w pułapkę. Żeby było zabawnie, orki potrafią to także zrobić wobec nas Nikt w Mordorze nie jest generalnie uczciwym i praworządnym, a zdrady i intrygi to rzecz powszechna, wygrywają najsilniejsi lub najsprytniejsi. Dodam na koniec tego akapitu, że podbój ma też bardzo fajną opcję online, gdzie podbijamy fortece innych graczy i obstawiamy obronę naszych. Oczywiście nasza postać też się rozwija. Skillów jest cała masa, acz nie możemy ich używać wszystkich naraz i musimy wybierać te, które w danej chwili mają być aktywne. O ile początkowo postać to taki sobie tam Ezio z AC, tak w późniejszej fazie gry przypomina bardziej bohatera Marvela, który zwykłych trepów morduje hurtowo i jeszcze zdąża wskoczyć na dach 4 metry wyżej i w slowmotion dobić uciekinierów serią z łuku. I do tego dochodzi system wierzchowców - ot możemy sobie pobiegać na karagorze, pomiażdżyć na graugu, czy nawet polatać na draku niczym Nazgule Wow, aż mi się Panzer Dragoon przypomniał. Fabularnie i otoczkowo, to jest to ciekawy miks. Z jednej strony mamy uniwersum w aranżacji Petera Jacksona, więc wszystko wygląda jak w filmach. Z drugiej - wydarzenia nie dość, że dzieją się między "Hobbitem" a "Władcą pierścieni" i bardzo starają się wpasować w ten okres, tak wszystko co dzieje się w grze jest, uhm, mocno niekanoniczne. Tolkienowi puryści zetrą sobie zęby od zagryzania. Gra bez ogródek dopisuje swoje wyobrażenia i wersje wydarzeń, a niektóre nagina. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze, bo na upartego te wydarzenia mogłyby tak wyglądać i ktoś kto nie czytał książek, a widział tylko filmy mógłby nawet wziać je za dobrą monetę. Tym bardziej, że gra wspiera lore, a nawet go wzbogaca - znajdźki to np. gondorskie artefakty, okraszone przyjemnym komentarzem z perspektywy jednej z fabularnych postaci. Można się wiele o Śródziemiu dowiedzieć, a za owe znajdźki dostaje się także dodatkowe bonusy do rozwoju postaci. Również muzyka bardzo przypomina tą filmową, acz podobnie jak jedynka, znane motywy stosuje bardzo rzadko - by wyrobić sobie własny charakter i styl, bez taniego jechania na popularności z kinowych adaptacji. W grze napotkałem na krytyczny glicz, który o mało co nie spowodował, że porzuciłbym tę grę. Z powodu błędu designerskiego straciłem cennych orków, ale udało się ich odzyskać po załadowaniu save'a z chmury PS Plusowej. Tak poza tym, to gra nie miała błędów. Czy mogę ją polecić? Tak, to na pewno rozbudowany ubiklon, taki wyjątkowo klimatyczny, z fajnym systemem nemesis i podboju, wypchany contentem i lore po brzegi. Nawet po przejściu fabuły, którą może trochę aż nadto przeciągnęto pod koniec, można się dalej bawić w podbijanie fortec online. Co też od czasu do czasu sobie odpalam
  7. Mendrek

    Energy Drinki

    Od dziś w Żabce. Monster o smaku multiwitaminy. Niestety z cukrem...
  8. Lekkie ostrzeżenie co do spoilowania progresu rozgrywki w Shadow of War. Nie ma tu nic z historii, a jedynie coś co odblokowuje się nieco później. Jednak jest to też forma przestrogi, może komuś to uratuje stracony czas, bo da się tego w pewnym sensie uniknąć. Gram dość mocno do Shadow of War, zajarałem się kwestią budowania fortec i ustawiania szeregów, zwłaszcza w podbojach online (które są połączone z normalnym progresem single playerowym). Do tego stopnia, że story mode robię z doskoku, a skupiam się na rozbudowywaniu armii. I niestety gra m POTWORNY bug, który jest błędem czysto game designerskim. W pewnym momencie story mode jeśli mamy pełny skład w pewnym regionie, a w trakcie misji zwerbujemy wrogich wodzów (śmiech na sali, stworzeni by dostać wciry), to zastąpią oni naszych kapitanów (w tym istotnych tzw. "przybocznych"). No i lipa, bo miałem zmontowaną ekipę, praktycznie co 2-3 atak kogoś z online kończył się fiaskiem (to wbrew pozorom sukces, fortece raczej się zdobywa, niż wybrania bo obrona jest automatyczna bez udziału gracza). Jak to zobaczyłem i ile czasu na to zleciało, to byłem zdruzgotany. Jakieś melepety 16 lvl zastąpiły legedarnych kapitanów lvl 40 z wykupionymi mocnymi zdolnościami. Co gorsza, poziom ataku w online nie zmienił się, więc nagle trzeba walcyzć z silnymi graczami, będąc pozbawionym sporej części armii, która doprowadziła cię do tego poziomu. Gorzki happy end - po ściągnęciu wczorajszego save'a z chmury PS+-owej, udało się odzyskać straconych kapitanów. Niestety, raz że straciłem nieco progresu, dwa że teraz ta misja story mode wisi sobie I śmieje się mi w twarz. Teraz będę musiał się wykosztować, by poprzenosić tych legendarnych kapitanów w inne miejsca na czas tej ch*jowej, zabugowanej misji. Jeśłi chcesz wiedzieć co to za miejsce i o co biega, to:
  9. Mendrek

    NETFLIX

    Jak zostać tyranem - przyjemnie się ogląda, acz jest to dość zabójcza mieszanka, bo dokument zrobiony nieco na modłę "Toys that made Us", czyli z lekkim przymrużeniem oka. No i tu szkopuł, bo mowa o ludziach, którzy z reguły byli bardzo źli, okrutni i zdemoralizowani. Zaś dokument ot tak w formie nieco wręcz poradnika jakby wyjętego spod ręki trenera personalnego, pokazuje jak działa mechanizm dyktatury od początku do końca, a główne jej etapy pokazuje na przykładach konkretnych przywódców. Pod płaszczykiem tego luzu kryje jednak się bardzo cenna lekcja. Polecam
  10. AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAAHHAAHHAAHAH ANGLII DRUKOWALI USTAWIALI PRZEPYCHALI A CI CIENIARZE Z KRAJU PRZEREKLAMOWANEJ LIGI NIE POTRAFIĄ WYGRAĆ AHAHAHAHAHAHAHA Footbal is coming Rome. A Anglia is coming home autokarem
  11. Włosi chyba Red Bulla nie wypili, bo to jak bardzo nie chciało im się w obronie biegać, to jak w Fifie 99 na poziomie Amateur. Co to miało k*rwa być?
  12. Generalnie nie mogę tego odpuścić. Fizyka jest czysto arcade'owa (najbliżej temu do Motorstorm: Apocalypse), a losowych takedown'ów nie ma, tylko trzeba się nauczyć jak działają (przód zawsze wygrywa z bokiem). Gra ma też dwa typy samochodów jeśli chodzi o turbo - pulsacyjny (np. Interceptor, Charger), lub "akrobacyjny" (np. Dynamo, Vortex). Przy jednym trzeba dawkować nitro i używać umiejętności pasywnych do zdobywania, w drugim to jazda na pełnym ciągu, ale trzeba ryzykować i w trakcie uzupełniać np. właśnie akrobacjami czy zbijaniem pojazdów treningowych. Strefa punktowa na początku i tak nie daje się od razu dogonić, a co więcej wysysa nitro i samemu ciężko ją przejąć. Tak, to gra drużynowa. Obecnie gra jest w stanie agonalnym, ale nadal jest spora rzesza graczy. Codemasters szybko zabiło grę, IMO niesłusznie i to oni zawinili marketingowo. Przez co nie zdołała się rozwinąć, a obecnie nie działają już rankingi. Zostaje tylko quick match. I fakt, chciała być trochę jak Overwatch pod kątem drużynowości i specjalnych zdolności każdego z wozów. Aha i to nie są w ogólne klasyczne wyścigi - to battle racer pod każdym calem, wyścig jest tam tylko dodatkiem. IMO OnRush to jedna z najbardziej niedocenionych gier poprzednich generacji. Bardzo specyficzny tytuł. Tak, to mocno musou, ale przyjemnie taktyczny. Tak, jest ciekawa fabuła. I fenomenalna otoczka, wraz ze wspaniałą muzyką Yasunori Mitsudy (gdyby nie ona, to bym sobie chyba odpuścił). I tak bardzo paskudny grind, że bardziej hack and slash. No ale co kto lubi - ja tam lubiłem podpakowaną drużyną wpaść w szeregi wroga, wywołując statusy strachu, spustoszenia i desperacji. Taki mindless się wtedy robi. Jak musou
  13. Skąd się biorą ludzie, którzy kibicują Anglii? No ale jak Włochy pokonają Anglię, to: - cała reszta Europy (świata?) się ucieszy - to będzie tak wielka beka z Anglików, że cała UEFA ich pchała ruskim pługiem do zwycięstwa, a ci nawet wtedy nie mogli zdobyć tego tytułu Lubię jak klękają, ale nie lubię jak drukują. This time football is coming Rome
  14. Ja pierdzielę, czy mogą być bardziej ustawione pod nędznych Angoli mistrzostwa? It's coming refball.
  15. Jeśli Włosi przejdą w karnych, to będzie szkoda. Hiszpania zasłużyła jednak na awans i w sumie chyba mogą skopać Anglików w finale w razie czego. Byłoby to spoko, przynajmniej angielski futbol wrócił by do domu. Autokarem
  16. Mendrek

    RoboCop: Rogue City

    Bo gra jest nieco budżetowa, ale robi z tego budżetu dobrą robotę, czerpiąc z takich gier jak Metro czy bethesdowe Fallouty. To co jednak robi najlepiej, to idealnie oddaje klimat i jest bardzo zgodny z lore. Czuć z Terminator Resistance, że wśród game designerów są jacyś absolutni fanatycy Terminatora. Bo jak tłumaczyć, że jedną z broni jest tą, którą widzieliśmy w pierwszym filmie przez parę sekund w śnie Kyle Reese'a? Albo idealne zachowanie maszyn z filmu - T-800 prą naprzód i nie robią uników (nooberscy recenzenci zarzucili, że to kiepskie AI, ale jest scena sytuacyjna gdy to AI zachowuje się mądrze). T-800 nigdy nie miał wbudowanej strategii krycia się, co wynika z tego, że gdy go tworzono i programowano, personalne uzbrojenie ludzi nie mogło go zniszczyć (w grze też tak jest). Albo HK Aerial, który trafiony bardzo powoli odwraca się i zaczyna szukać celu. Gra została maszynowo zjechana przez recenzentów, ale ma bardzo dobre opinie wśród graczy. Jeśli Teyon ma takich samych fanatyków Robocopa co Terminatora, to biorę w ciemno. Tyle, że chyba muszą tym razem nieco więcej budżetu skombinować na Petera Wellera, bo jednak on nadawał Robocopowi tego unikalnego sznytu i trudno sobie bez jego głosu tej postaci wyobrazić (jeśli mowa o dawnych Robocopach). Trzymam kciuki za nich
  17. Klepiesz, klepiesz, aż wyklepiesz. No i wyklepali
  18. Te plamy są widoczne na PS Vita tylko gdy ekran wyświetla czerń (np. podczas łoadingu gry) i jest podświetlony. W trakcie gry jest to niezauważalne. Generalnie dziwny (d)efekt
  19. Nintendo nie wyda Switcha Pro. Czemu? Bo nie musi. Switch sprzedaje się astronomicznie. Jego przenośność w dobie zapracowanego pokolenia lat 80-90 trafia idealnie w potrzeby, a możliwość podłączenia w wolnych chwilach jako stacjonarki, tylko dobija targu. I ten układ gwarantuje jeszcze wiele lat dobrej sprzedaży. Nintendo nie musi jeszcze z dwóch innych powodów. Mają swoje studia blisko i one po prostu robią gry pod jedną konfigurację. Nie muszą martwić się o to "że mocy braknie", bo po prostu szyją na miarę. Fani zaś cenią jakość gameplay'u. Druga sprawa, to przedłużona 9 generacja i jej wymuszona trochę warunkami globalnymi cross-genowość. Póki będą porty na 9 generację, póty będą też porty 3rd party AAA na Switcha. Tylko, że to jest końcówka i nie widzę powodu by pakować się w Switcha Pro na tym etapie. Switch Pro byłby pewnie i tak za słaby na 10 generację. IMO Nintendo musi powoli myśleć o następcy Switcha, który wbije się jakoś w tą 10 generację i nie będzie się najlepiej musiał bić z PS5 i XSX. Bo wtedy Nintendo włącza tryb z tego antycznego mema pt. "It prints money"
  20. Już za kilka, kilkanaście minut Polak - The Mexican Runner będzie przechodził Battletoads na GDQ, w którym ma rekord świata. To będzie tylko jednak rozgrzewka, bo gość odwali Blindfolded Turbo Tunnel. Czyli przejdzie turbo tunnel z zasłoniętymi oczami. Większość ludzi nie przechodzi tego z otwartymi...

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. Szermac

      Szermac

      Typ wyprawia też niezłe rzeczy w Cuphead ;)

    3. Czoperrr

      Czoperrr

      niby polak a meksykanin

    4. Soban

      Soban

      w końcu polska meksykiem europy

  21. Mendrek

    Konsolowa Tęcza

    Może im ten miesięczny trial wygasł To akurat może być prawda. Już dawno jak rozmawiałem z handlarzami używkami w czasach gdy PlayStation Plus się pojawił, to mówili mi, że gry z Plusa często sprzedawały się lepiej gdy się w nim pojawiały. Generalnie cała magia generowanie zasięgu i marketingu szeptanego. Ludzie grają w gry z abonamentów, inni nie mający abonamentu widzą/słyszą w co grają i przekonują się do tych gier. I je kupują. Może dla nas te abonamenty to jakiś big deal bo mamy krajowy kompleks cebulaka, ale dla zachodniego odbiorcy to jest raczej dodatek, bo on nie ma problemu z kupowaniem gier na własność. Tym bardziej na premierę - nikt tam normalny nie czeka aż coś wyląduje w jakimś abonamencie czy za darmochę w Epicu, tylko woli sobie wcześniej kupić co chce
  22. Ten Czech z opaską na głowie powoli zaczyna wyglądać jak Crowley z Nightmare Creatures 2
  23. Walia - Dania 1:0 Włochy - Austria 3:0 Holandia - Czechy 1:0 Belgia - Portugalia 2:1 Chorwacja - Hiszpania 2:0 Francja - Szwajcaria 3:0 Anglia - Niemcy 2:2 Szwecja - Ukraina 0:0
×
×
  • Dodaj nową pozycję...