Przed Metką był taki tłok przy barierkach (płyta), że co chwilę kilkunastu ludzi się wywalało. Jeden koleś przypłacił to twarzą rozjebaną glanem - czoło, nos i broda. Samo dotarcie i powrót były genialne. Najpierw pociąg z Katowic, gdzie po starcie było tylko mnogie "ksssz" z kapsli. Jechaliśmy w wagonie z m.in. jakimiś 2 koksami i paroma studentami, jeden tak się spił że usiadł koło nich, zaczął ich tulić i chwalić jacy są ładnie przypakowani. Jeden kibel na cały pociąg, co skutkowało kolejką przez cały wagon i szczaniem po 3 osoby na raz. Potem bus z dworca pełen brudasów, koleś zwany Rychu, z gołą klatą i papieroskiem, jakiś gość z kuflem piwa (nikt nie wie skąd go wziął), który próbowano wcisnąć szoferowi. Powrót najbardziej genialny - busy były zorganizowane zajebiście, ale oczywiście PKP dało dupy i pociągi po 0:40 były dopiero od 5 . Stanie w kolejce godzine, bo czynne dwie kasy, potem kilkaset osób śpiących na dworcu w randomowych miejscach. I jakiś miejscowy chodzący z kogutem, mówiący że nie może znaleźć jego dzioba (wtf). Z powrotem był taki tłok, że trzeba było stać całą drogę, wszyscy śmierdzący i zaspani.
Behemoth za(pipi)isty, tylko tak jak pisali wyżej zjebane nagłośnienie aż do Slayera. W Anthrax nie było słychać gitar, ale za to dostali ogromne brawa, większe IMO niż Megadeth czy Slayer. W Megadeth Dave się nie przebijał no i zero interakcji z publiką ( http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Megadeth - polecam zobaczyć btw, cała prawda ). Kiedy Nergal zaczął śpiewać Demigod, "Nie ma Boga!" jakiś brud w tłumie "jest tylko Doda!". Ogólnie pozytywnie, w pizdu ludzi, szczególnie na Metallice.
Nie rozumiem tylko czemu Hetfield zadedykował wszystkim zespołom "Sad But True", a nie "Four Horsemen", czyżby chodziło o to że smutno mu, że to oni są gwiazdami wieczoru ? Nothing niepotrzebnie, plus za Hit the Lights. ładnie się jebli z rytmem w Creeping Death i THE RIPPER w... solówce Nothinga.
Acha, po cichu liczyłem na to że zagrają coś razem, na ten przykład Dave z Metallicą. Ale nie było niespodzianki :<