Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Glass Onion Słabszy, niż jedynka, zbyt przekombinowany, szczególnie w kwestii intrygi (z marnym jej rozwiązaniem, choć rozumiem ogólny tego koncept) no i przede wszystkim nie podoba mi zrobienie z Benoit Blanca lekko krindżowego dziwaka (czy "safanduły", jak to ładnie ujął Walkiewicz), który w połowie filmu staje się niemal postacią drugoplanową/sidekickiem totalnie słabej strong female black character. Tyle dobrze, że większość z pozostałej ekipy potrafi skupić na sobie uwagę widza i ma jakąś charyzmę (choć Norton wypadł zaskakująco mdło). Tu wyróżnienie dla Bautisty. Wszystko to mocno kolorowe, śliczne wizualnie, odpowiednio skrojone, z luźnym klimatem i netflixowym humorem. W sumie ogląda się dobrze, ale po seansie zaraz wylatuje z pamięci. Wszystko, wszędzie, naraz Oj nie mogłem się zabrać za ten film, a miałem go na liście jakoś od premiery. Dosłownie ze dwa razy odpaliłem i wyłączyłem, coś mi zwyczajnie nie mogło pyknąć. Może zadziałało to, że generalnie nie jestem fanem azjatyckiego kina (tak, wiem, to nie jest stricte Made in Asia), może to, że im więcej dowiadywałem się o filmie , czy to z opinii, czy jakichś fragmentów, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to nie jest dla mnie. No ale w końcu się zmusiłem i nie było tak źle, szczególnie w pierwszej połowie. Ogólnie idea multiwersum mnie nudzi i mierzi od lat, już od czasów, zanim została wchłonięta i przeprocesowana na komiksowo-efektowny sposób w stylu Hollywood. Tutaj staje się ona pretekstem do absolutnie przesadzonych, męczących swoim nagromadzeniem i ogólnym chaosem, absurdalnych motywów, wątków czy inkarnacji bohaterów. Czysto wizualnie ma to swój urok i mogę nawet pochwalić pomysłowość twórców. Ale takiej wizalnej zabawy było paradoksalnie za mało. Większość filmu to albo przeciągające się sceny walki, albo melodramatyczne smęcenie dotyczące relacji rodzinnych głównej bohaterki i jej drogi życiowej. To wszystko w sosie dosyć cringe'owego humoru. I żeby nie było: odpowiednio podane, takie wątki mają potencjał, mimo niewielkiej odkrywczości. Efekt motyla, potencjalne efekty różnych decyzji itd. Ale tutaj to wszystko jest jakieś takie...puste. Kolorowa wydmuszka, przy której momentami można prychnąć (a momentami poczuć zażenowanie), czasami ziewnąć, czasem być pod wrażeniem zaskakującego czy wręcz głupkowatego pomysłu scenarzystów. Ale poza tym: nic nadzwyczajnego.
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na selene odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    No gala mocno nijaka i z mocno (nawet bardziej, niż zwykle) kontrowersyjnymi wyborami w niektórych kategoriach, choć nie widziałem jeszcze wszystkich filmów z najważniejszych kategorii (przede mną przede wszystkim "Duchy..."). Udało się nawet obejrzeć na żywo, czego zupełnie nie planowałem (ot miałem w poniedziałek wolne i nocka i tak była zarwana, więc równie dobrze w tle mogły lecieć Oscary). Na pewno niezrozumiałym fenomenem jest dla mnie największy zwycięzca, czyli "Wszystko...". O ile o poziomie samego filmu/scenariusza możemy sobie dyskutować, tak obdarowanie tylu osób z ekipy nagrodami aktorskimi to już się wydaje decyzją mocno z rozpędu i na wyrost. Cóż, widocznie w tym sezonie modna jest Azja, hehe Sama gala grzeczna i spokojna, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, lepsze to niż cringe albo wręcz patologiczne akcje jak rok temu. Oczywiście odpowiednia dawka WOKE'IZMU została zaaplikowana, ale nie na tyle, żeby robiło się człowiekowi niedobrze. Generalnie: Oscary nikogo, ale mimo wszystko jeszcze resztkę tej magii mają.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Superhot Ty no świetna gierka, szkoda, że wątek główny aż tak krótki (jakieś 2h), bo po raz pierwszy od dawna miałem uczucie niedosytu, zamiast przesytu, a to już coś. Ale może to i lepiej. Wiem, że są tam różne wyzwania itd. pierdoły, no ale to już nie to samo, po prostu mam tak, że takie poboczne tryby mnie jakoś nie rajcują. Dla kogoś, kto żył pod kamieniem ostatnie ~8 lat: to ten "fps", w którym czas leci tylko, gdy się ruszamy. I dopóki się samemu nie spróbuje, to nie poczuje się tego "czegoś". Wyjątkowy i naprawdę rajcowny patent, sprawiający, że strzelanina zamienia się praktycznie w grę zręcznościowo-logiczną. Przy odrobinie fantazji można nawet pobawić się w efektowne akcje z "choreografią" ala filmy akcji. Niestety, do naprawdę mocnego kombinowania (i dużej ilości powtórek) zmusił mnie dopiero ostatni level. Wizualnie jest stylowo i minimalistycznie, świetnie wypada też menu i cały ten interfejs ala DOS. Swoją drogą "fabuła", choć szczątkowa, jest nawet niezła i trochę creepy, robi klimat. No także fajny "indyk AAA", nie dziwne, że zrobił furorę. Screena tym razem brak, bo jakimś cudem zrobiłem tylko jednego i gówno na nim widać xD.
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Shankor odpowiedź w temacie w Seriale
    Wiem, że teraz na czasie jest Mando, no ale wolę oglądać seriale, kiedy są już dostępne w całości, więc nadrobiłem Andora i kilka słów na ten temat. Bardzo pozytywne zaskoczenie, mimo totalnej obojętności przed premierą (mówiąc delikatnie, Cassian nie był moim ulubionym bohaterem Rouge 1). Przekonałem się do sięgnięcia po serial przez ogólną podjarkę w tematach takich, jak ten, żeby później być zawiedzionym pierwszymi kilkoma epizodami i tylko wiara w to, że "spokojnie, zaraz się rozkręci" sprawiła, że nie olałem tej przygody (moment kryzysu jakoś w okolicach E04, kiedy to odcinek wchłaniałem na raty chyba trzy wieczory, wyjątkowo dobry usypiacz, ale dla sprawiedliwości dodam, że oglądanie czegokolwiek o tej porze w tygodniu z reguły się tak kończy). No więc drugi moment zaskoczenia to faktyczna poprawa poziomu w dalszych odcinkach, a cały epizod w to już topka Disney'owskich SW w ogóle, no rewelka, w czym niemała zasługa pana Kino. Generalnie całość, mimo pewnych wad (wspomniana zamuła na początku, ale też dłużyzny pojawiające się później, kontrast między kozackimi postaciami z potężną charyzmą i nijakimi statystami, których imion można nie zapamiętać przez 12 epów) to chyba najlepszy z nowożytnych seriali tej marki. Przede wszystkim, podobnie jak jego kinowa kontynuacja, podchodzi do uniwersum Gwiezdnych Wojen odmiennie od głównej linii, a jednocześnie zachowując mnóstwo jego stałych elementów. W rezultacie dostaliśmy twory o własnym charakterze, skupiające się, jakkolwiek banalnie to nie brzmi, na ludzkiej stronie rebelii, imperium i całego tego zamieszania. Nie wszystko jest czarno białe, więcej tu niuansów, konfliktów. Nawet styl wizualny jest świetny, w odpowiedni sposób nawiązując do ikonicznych elementów "graficznych" Imperium w stylu starej trylogii, ale też z momentami przepychu i metalowo-szklanych wykończeń ala epizody I-III, oczywiście dodając swoje trzy grosze (planeta "plażowa"). No także ogólnie spoko i drugi sezon obejrzę chętnie.
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Shadow of the Tomb Raider Trylogia miała lepsze i gorsze momenty, ale fundamentalnie wszystkie część są do siebie baardzo podobne, a z perspektywy lat w sumie ciężko mi powiedzieć, która się czym charakteryzowała (może poza kolorystyką, czyli brązowo/niebiesko/pomarańczowo). Biedniejsza kuzynka Uncharted, mająca jednak swój charakter i część rzeczy robiąca lepiej, a część gorzej. Do tych drugich zdecydowanie można zaliczyć fabułę, dialogi i postacie, no jest naprawdę słabo, zero dystansu, Lara jest nijaka (a jej VO niezmiennie mnie drażni), drugi plan papierowy, konflikt nieangażujący, a mimo potencjalnie epickiej skali całość jest po prostu nieciekawa. Dialogi dotyczące misji pobocznych zwyczajnie skipowałem, co praktycznie mi się nie zdarza (tu zaważył fakt, że nie można ich przyspieszać i przeskakiwać do kolejnego zdania, tylko albo oglądasz całość, albo wyłączasz). Nie wyszło też strzelanie. Generalnie jest go dużo mniej, niż w poprzedniczkach, co samo w sobie jest dla mnie dużym plusem. No ale jak już jest, to nie sprawia zbytniej frajdy. Ogólnie potyczki to zło konieczne i raczej zależało mi na jak najszybszym ich odbębnieniu, niż "zabawie" gameplay'em. Potencjał był w skradaniu (dorzucono fajny patent ze smarowaniem się błotem w celu kamuflażu, w praktyce na poziomie normal to żaden game changer i można lecieć na hurra), ale wyszło dosyć koślawo i drewnianie, ze względu na sterowanie i detekcję kolizji łatwo o niepewny ruch. Jedynie łuk jak zawsze na propsie, za to walka melee tragiczna. Zagrało natomiast to, co zwykle, czyli eksploracja, zwiedzanie miejscówek no i oczywiście grobowce, których jest tu wyjątkowo dużo. Trzeba pokombinować, trochę pomyśleć, trochę poskakać. Szkoda, że nagrody są mocno meh (elementy ekwipunku, który poza zmianą w wyglądzie, coś tam pomagają, ale to sztuka dla sztuki). Oczywiście wszystko jest ponownie zaprojektowane tak, że w każdej miejscówce co parę sekund wypada wciskać R3 ("wizja Batmana"), bo bez tego pominęlibyśmy pewnie 3/4 znajdziek. Te odpowiadają głównie za crafting lub handel, jedno i drugie nie porywa, no ale spełnia swoją rolę w typowym stylu dzisiejszych gier "akcja-przygoda". Aha, SotTR jest dłuższa, niż się spodziewałem, szczególnie zdziwił mnie moment dotarcia do kolejnej mini osady w momencie, kiedy oczekiwałem już punktu kulminacyjnego. Nie powiem, jeszcze trochę i bym się zmęczył. Tu oczywiście dochodzi aspekt czyszczenia planszy i robienia misji dodatkowych (w większości przypadków słabiutkie), co prawda gry nie wymaksowałem, ale początkowo mocno wkręciłem się w szukanie pierdółek. Wizualnie SotTR wypada świetnie, to zdecydowanie najładniejsza część serii: intensywne kolory, gęste zarośla, ładne projekty postaci, wszystko to wyraźne i ostre, szkoda tylko, że PS4 momentami słabo sobie z tym wszystkim radzi i dropy w bardziej rozbudowanych miejscówkach (typu miasteczko) mocno rzucają się w oczy i psują zabawę. No ale to "kara" za świadome zrezygnowanie z grania na PC. Tu od razu mogę wspomnieć o długaśnych loadingach przy "szybkiej" podróży, natomiast po śmierci wracamy do rozgrywki niemal natychmiast. Jakbym podsumował całą przygodę, abstrahując od wymienionych wad i zalet? Relaksująca. Jakoś zwyczajnie dobrze się w tym świecie czułem, szczególnie w tych spokojniejszych momentach, których przecież w tym odcinku jest większość. Muzyczka sobie gra i tworzy atmosferę, a my samotnie, niespiesznie zwiedzamy jaskinie, katakumby, dżunglę. Na pewno nie dołączę do teamu "trójka najgorsza mordo", bo grało się spoko, a pomijając kwestie czysto gameplay'owe, ta część najbardziej przypadła mi do gustu całą otoczką i stroną wizualną. Jedynka wygrywa przez efekt odświeżenia serii i najlepszą, najbardziej spójną "planszę" z mocniejszym nastawieniem na metroidvaniowe jej poznawanie, natomiast dwójka w moim rankingu zajmuje ostatnie miejsce.
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ja też siadłem do serii po raz pierwszy po latach (jedynka jakoś ~2012, dwójka ~2015) i na Halo 2 zakończyłem przygodę. Nie ma sensu tego ciągnąć, nic mnie w tych grach nie przyciąga i zwyczajnie nie rozumiem ewenementu (no ok, pojmuję obiektywne zalety i uznaję wprowadzone innowacje, ale nie aż taką tego skalę). Nawet próbując postawić się sytuacji grającego w to w 2001 roku, na rynku było już sporo kozaków, czy to multi, czy przede wszystkim ze świetnymi kampaniami w singlu, że ciężko mówić tu o jakimś objawieniu. No cóż, nie moje klimaty.
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Oho widzę, że nadal ten sam chochoł jest grany (i to chyba nawet ciągle przez tego samego użytkownika) xD Bo przecież wcale X360 nie rządził w Polsce, szczególnie w pierwszej połowie VII generacji. Zupełnie przypadkowo złożyły się na to cechy podobne do zalet PSXa, czyli konsola tańsza niż konkurencja, obecność piratów i pełno dobrych gierek świetnych marek. To, co stało się później, to wina tylko i wyłącznie polityki MS. No ale lepiej udawać, że zieloni w Polsce to niesłusznie dyskryminowana przez bigotów spod znaku Playstation mniejszość i tylko dojrzali gracze z Forum PE docenili wielkość giganta z USA. W ogóle niektórym to tu chyba pamięć płata lekkie figle, albo zbyt mocno wkręcili sobie pewne slogany na temat branży i się ich trzymają. O ile gierki na PSX były szybko spiracone i truizmem jest to, że również dzięki temu konsola podbiła nasz rynek, tak sam sprzęt dosyć długo swoje kosztował i powiedziałbym, że dopiero jakoś w okolicach 98-99 nastąpił totalny boom. Analogicznie z PS2, które nawet będąc złamane i dysponując niezłą biblioteką, nadal kosztowało pod koniec 2001 ok. 1,5 kafla. Notabene, raptem "kraj Playstation" dosyć mocno odbił w stronę "kraju Segi", bo Decek potaniał, a piraty można było odpalać praktycznie z marszu. Gry na N64 były w chuj drogie, często dobijały do 300 zł, ale powyżej tej kwoty to były jakieś skrajności, a Wy tu rzucie 350 zł jak jakimś standardem. A spadki cen, co naturalne, przychodziły z czasem. Mario 64 w gazetce z 1999 widnieje za 99 zł, Turok 2 za 229 zł. Tylko kwestia jest taka, że skupiliście na Polsce, która z oczywistych względów była specyficznym rynkiem, Daffy już pięć razy już napisał o panach z bazarków i gierkach na szaraka za 20 zł, bo przecież PSX był popularny tylko w Polsce, wcale nie zdominował V generacji w całym cywilizowanym świecie xD A patrząc globalnie prawda jest taka, że po sukcesach NESa i SNESa (mniejszym) Nintendo wystrzeliło dopiero przy okazji Wii, a później Switcha. Idąc tą logiką, USA jako kraj PS2 nie powinien rzucić się na Wii xD.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    The Whale Hype lekki był, no bo rola-"powrót" Frasera (w cudzysłowie, bo przecież w ostatnich latach czasami grywał, z mojego punktu widzenia powrotem był występ w całkiem niezłym No Sudden Move z 2021), na dodatek całkowicie przemieniony wizualnie, no i mimo wszystko Aronofsky to nadal Aronofsky, co by nie mówić o całokształcie jego twórczości. Pierwsze recki trochę studziły, no i faktycznie efekt końcowy jest dosyć "meh". Zacznę od końca, czyli osoby reżysera, bo Wieloryb jest jak dla mnie zaskakująco strasznie "zwyczajny" wizualnie (może dosłownie z dwiema-trzema scenami będącymi wyjątkami). Tak wiem, pierwowzór to sztuka teatralna, no ale to w sumie żadna wymówka, a mówimy o twórcy znanym ze stosowanie oryginalnych i ciekawych zagrywek wizualnych. Notabene ten teatralny rodowód sam sobie nie jest dla mnie wadą, bo lubię takie spokojne, kameralne kino, ale warto mieć na uwadze, że całość jest, z braku lepszego słowa, "mała". Nawet dosłownie, bo film podziwiamy w formacie 4:3, co, jak mniemam, miało stanowić jakiś rodzaj kontrastu i podkreślić "ciasnotę" (różnie rozumianą), ale czysto praktycznie patrząc, nie lubię tego patentu. No ale nie oszukujmy się, wszyscy będą to oglądać dla metamorfozy Brendana. Nie da się ukryć, że rola robi wrażenie. Wizualnie prezentuje się bardzo przekonująco, ale z tego co wiem, w ruch poszła potężna charakteryzacja i efekty tradycyjne. Choć momentami miałem wrażenie obserwowania czegoś sztucznego, plastelinowego, nienaturalnie wygładzonego. Jednak ważniejsza w tym wszystkim jest sama gra aktorska, i tutaj jest po prostu świetnie: jako widz totalnie kupiłem to, że oglądam ledwo dychającego grubasa, a nie mimo wszystko normalnie wyglądającego kolesia pod toną mejkapu. Nie bez powodu rola jest rozważana w kontekście różnych nagród, bo choć wydaje się nieco "oczywista" (fizyczna przemiana, cierpienie, naturalizm), tak generalnie jest subtelnie i bez szarżowania. Reszta ekipy też trzyma poziom, choć zachwycony nikim nie byłem, a ruda ze Stranger Things w zasadzie nie pokazuje nic innego, niż w serialu (pyskata, zołzowata, rozemocjonowana małolata, potwornie irytująca postać). O ile to nie kwestia wyuczonej maniery i własnej natury, to warto, żeby popróbowała innych ról i metod aktorskich, bo utknie w jednej szufladce. Gorzej jest w temacie scenariusza. "Przekaz" jest prosty i wbijany nam mało subtelnie, chwyty fabularne pokroju tego eseju przez powtarzanie się stają się męczące, wątek i rola misjonarza w ogóle do skipnięcia. W skrócie: kiedy nie obserwujemy Charliego, samego czy w relacji z innymi, to robi się po prostu nudno. A takich momentów jest o dziwo całkiem sporo. Także co tu dużo gadać, film całkowicie ciągnie główny bohater, a poza tym jest dosyć pusto i nijako. Nie powiem, że to duży zawód, bo w swoje kategorii jest ok, ale nie wiem, jakoś ciężko mi to wyartykułować, po prostu myślałem, że będzie to ciekawsze.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kmiot odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    "Wieloryb" już w dobrych sklepach.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    The Black Phone To taki film, którym pewnie jarałbym się mocno oglądając w 2005 DVDRipa od kumpla z klasy. Cóż, może taka refleksja nasunęła mi się przez fakt, że w dorosłym życiu rzadko już sięgam po tego typu kino i ogólnie po tytuły "znikąd", które z jakiegoś powodu jednak zachęciły mnie do seansu. Tutaj były to nawet niezłe opinie i pomysł wyjściowy (choć oglądając trailer w kinie byłem raczej sceptycznie i ironicznie nastawiony), mianowicie z jednej strony klasyczny, sztampowy wręcz motyw "zamaskowanego mordercy porywającego dzieciaki w małym miasteczku w USA", z drugiej element wyróżniający, czyli tytułowy telefon, przez który z głównym bohaterem porozumiewają się poprzednie ofiary Grabbera. Klimaty paranormalne z jednej strony dodają trochę charakteru, z drugiej sprawiają, że stawka jest dosyć niska, bo w sumie wszystko się może zdarzyć. Generalnie największy zarzut jaki mam to ogólnie pojęta "prostackość" fabuły i jej rozwiązania. Na koniec seansu ciśnie się na usta tylko "to już, tyle?". No ale akceptuję to, że film swoją "głębię" pokazuje raczej w zarysowaniu problemu szeroko pojętej przemocy (czy to bullyingu w szkole, czy znęcającego się rodzica), niż w budowaniu charakteru czy ciekawszej motywacji głównego złego, do czego raczej przyzwyczaiły nas tego typu thrillery. W skrócie: nawet niezłe kino do czipsów, na dodatek nie rozwleczone (1h40m). No i w sumie props dla Ethana Hawke'a, obawiałem się troszkę, że będzie karykaturalny, a zwyrol okazał się odpowiednio wyważony i creepy. Titanic 3D Skusiłem się na powrót na 25 lecie, bo w czasach premiery w kinie nie byłem (kto by chodził na babskie romansidła z jakimś lalusiem w roli głównej?). Film doceniłem po pierwszym seansie na VHS i co tu dużo gadać, zachwycił mnie i przez kolejne lata obejrzałem dzieło Camerona wiele razy, więc doświadczenie takiego klasyka na dużym ekranie, z odpowiednim nagłośnieniem, to nie lada gratka. Swoją drogą szkoda, że takie powroty odbywają się (przynajmniej w PL) stosunkowo rzadko, bo chętnie bym przeżył na sali kinowej takie cuda, jak chociażby Terminator 2 czy serię Aliens, których z racji wieku i/lub ówczesnych zainteresowań nie mogłem doświadczyć w tej formie. No a wracając do samego "Titanica": co tu dużo gadać, monumentalne arcydzieło, nawet jeśli nie przekonujące kogoś dosyć prostym i naiwnym (ale jakże dobrze działającym na ekranie za sprawą głównego aktorskiego duetu) wątkiem miłosnym, to wywołujące zachwyt warstwą wizualną, urzekające realiami arystokratycznego świata sprzed Wielkiej Wojny no i w końcu samym przedstawieniem katastrofy, które stanowi w zasadzie prawie pół seansu. 25 lat na karku i film nie postarzał się ani trochę (no dobra, są urywki, które trącą myszką np. z racji niektórych efektów komputerowych, które w wysokiej rozdziałce rażą w oczy mocniej, niż na ekranie kineskopowego TV, ale to kropla w morzu), i nie będzie naciągane użycie trochę już wyświechtanego hasła, że dzisiejsze CGI sraki za setki milionów dolarów nawet nie stały koło tego cudu technik audiowizualnych. Całości dopełnia mistrzowski OST. Odświeżenie jest raczej subtelne, ale z racji dużego ekranu i wysokiej rozdzielczości obrazu dostrzegłem sporo szczegółów, które do tej pory mi umykały. Efekt 3D jest natomiast baardzo subtelny, ale zwiększa immersję i ogólnie oceniam ten sposób prezentacji jako udany, choć, jak zawsze w przypadku seansu w okularach, momentami nieco męczący. Po latach i wielu seansach przyznam jednak, że dłużyzny trochę dają się we znaki i przy ponad 3 godzinach metrażu spokojnie można było sobie darować pewne wątki typu sub-quest (ratowanie dzieciaka, szukanie kluczy do bramki, które spadły do wody itd.). Nigdy nie byłem przeciwnikiem wątku toczącego się w teraźniejszości, ale podchodząc do tego z trochę większym dystansem uważam, że można było go trochę przyciąć. Tak czy siak, "Titanic" to po prostu wzór blockbustera na wysokim poziomie, których ze świecą szukać w dzisiejszych czasach. A sama historia tytułowego statku i jego katastrofa nieustannie w dziwny sposób fascynuje i po każdym seansie od nowa nakręca mnie do pochłaniania informacji na ten temat.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Grałem parę lat po premierze i poza rewelacyjną oprawą (niestety popsutą pasami i słynnym ziarnem), gęstym klimatem i generalnie interesującym pomysłem na świat przedstawiony (w co zaliczam zarówno setting, jak i design miejscówek czy broni) to ciężko mi znaleźć jakieś plusy Orderu. Dla mnie to gierka w porywach na 6/10, zmarnowany potencjał i generalnie wydmuszka z, jak to ładnie pupcio napisał, bezjajecznym strzelaniem (o ile mnie pamięć nie myli, to reakcje przeciwników na otrzymywane strzały były strasznie słabe, nie znoszę tego w gierkach). Gdyby sequel poprawił jej bolączki, to mogłoby być miło, no ale wyszło jak wyszło, nie takie IP Sony ubijało.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Faktycznie w końcu jest na czas. Na razie przewertowałem i coś tam przeczytałem, oczywiście papier na plus, no i plusik za wstępniak dla Rogera, konkretnie i ładnie przedstawiony punkt widzenia, z którym osobiście się zgadzam.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na XM. odpowiedź w temacie w PS5
    Weź wrzuć tego normala i zalicz fabułę zanim się całkiem zniechęcisz, bo warto, a prawda jest taka, że jak teraz czujesz zmęczenie, to będzie tylko gorzej. Ja w pewnym momencie tak zrobiłem i nie żałuję. Później mimo wszystko skusiło mnie zrobić sobie endgame bez pośpiechu i rozwadniania historii, mając obcykaną mapę, dobre staty itd. i bawiłem się całkiem dobrze. Rozjechałem Bersekerów (bywało ciężko nawet na normalu), a i parę spokojniejszych, pobocznych misji zaoferowało przyjemne widoki i doznania. Szybsze loadingi (to akurat kwestia konsoli) mniej gejmizmowego zamulania, lepsza mapa i sensowniejsze rozstawienie punktów szybkiej podróży i byłoby cacy. Ale zgodzę się z zarzutem z poprzedniej strony dotyczącym walki z kilkoma przeciwnikami (albo z jednym, ale szybko przemieszczającym się). Przy takiej kamerze i tak ociężałym sterowaniu Kratosem, orientowanie się w terenie jest utrudnione i takie tempo nie jest po prostu dopasowane do trzonu rozgrywki, i problem ten ciągnie się od poprzedniej części. Owszem, jest szybki obrót o 180 stopni, ale częściej przydałby się taki o 90 stopni.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na epl odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Natomiast Kurier Francuski... bardzo specyficzny i niestety też nudnawy, ot popis wizualno-aktorski. Jak dla mnie najsłabszy film Andersona i zawód, a mówię to jako entuzjasta jego stylu.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kmiot odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Tak w ogóle to od przyszłego weekendu do kin (Multikino, Cinema City, innych nie sprawdzałem) wraca Titanic w 3D. Nie wiem, jak długo trwa akcja, chyba tylko kilka dni. Poszedłbym, ale jak ostatnio patrzyłem na podgląd sali w CC, to praktycznie wszystko zajęte, nawet we wtorek o 11:45 lol.
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Też ostatnio widziałem i dla odmiany powiem, że mnie właśnie pierwsza połowa się bardziej spodobała, szczególnie sam początek. Lubię takie zabiegi montażowo-reżyserskie, zresztą Luhrmann to jeden z tych bardziej specyficznych i wyróżniających się twórców i choć w ujęciu ogólnym jego filmy jakoś mocno mnie nie porywały, tak wizualnie zawsze daje radę. Strasznie to wszystko "energetyczne", aż nóżka sama chodzi, a nie jestem nawet fanem takiej muzyki. Choć przyznam, że ta występująca momentami kakofonia dźwięków może lekko zmęczyć. Faktem jest jednak, że mimo długiego czasu trwania (prawie 2,5h) w filmie jest jakby niewiele treści (tu od razu zaznaczę, że biografii tytułowej gwiazdy nigdy jakoś mocno nie śledziłem, ot znam kilka najbardziej tkwiących w ogólnej świadomości, popkulturowych wręcz epizodów). Parę ważniejszych motywów z życia Elvisa odhaczono nieco po łebkach, sporo, jak się po seansie dowiedziałem, dosyć mocno też zmieniono, przy czym temat samej śmierci i otoczki jej towarzyszącej w zasadzie ominięto. Dyskusyjne jest też nieco laurkowe podejście do głównego bohatera, gdzie dla łatwości przekazu jest on w dużej mierze przedstawiony jako ofiara najróżniejszych "złych", negatywnego wpływu otoczenia etc. Na plus zdecydowanie odtwórca głównej roli, wygląd wyglądem, ale to co zrobił z głosem (bo jak mniemam, to on wykonywał piosenki) to małe mistrzostwo. Za to Tom Hanks na drugim planie nieco...groteskowy. Generalnie: oglądało się dobrze, ale mimo ekstrawaganckiej formy, to w gruncie rzeczy nadal typowy "film biograficzny made in Hollywood".
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No obchodzi mnie na tyle, na ile zainteresowali mnie twórcy. Czyli zdaję sobie sprawę z powiązań i mnie nie frapują. I z mojej perspektywy są po prostu marginalne dla głównych wątków poszczególnych gier. Jeśli powstanie kiedyś gra, w której Alan, Jack i laska z Control spotkają się, jak bohaterowie początkowo pozornie niepowiązanych filmów Szajamalana w "Glass", to co innego, ale na ten moment dla mnie to są rozbuchane easter eggi. Skończyłem przed momentem wspomniane już Quantum Break. Strasznie meh ta gra. Zacznę od chyba najbardziej kontrowersyjnego i wyróżniającego ją aspektu, mianowicie towarzyszącemu naszej przygodzie "serialowi" (mocne słowo jak na cztery 20 minutowe filmiki). O ile, chociażby z racji na wspominany niedługi czas trwania i małą liczbę epizodów, jego obecność nie była w żadnym razie uciążliwa czy psująca zabawę (abstrahując od tego, że można go skipnąć bez wielkiej straty), tak zwyczajnie nie widzę sensu takiej zagrywki narracyjnej. Sztuka dla sztuki, ciekawostka, bo wartości dodanej nie ma w sumie żadnej. Szczególnie zważywszy na rozwój technologiczny gier, który, jak wiadomo, w 2016 pozwalał już na całkowicie wystarczające i przekonujące przedstawienie wydarzeń w cutscenkach na silniku gry. Taki patent to byłoby wow w czasach PSX/PS2, a tak to miałem po prostu wrażenie oglądania kolejnej scenki, tym razem ładniejszej. Nie pomaga to, że całość ma mocny vibe dosyć taniego akcyjniaka klasy B. Aktorzy, poza Littlefingerem i Reddickiem (generalnie ci panowie "ciągną" aktorsko i scenariuszowo cały ten projekt, również w wersji "elektronicznej", jako jedyni oferując jakąś charyzmę) wypadają, delikatnie mówiąc, średnio. Czuć sztuczność, świat mnie nie kupił, czułem, że oglądam rekwizyty na planie i ludzi przebranych za postacie, a nie żywych bohaterów. Aktorskie epizody skupiają się na mniej interesujących wątkach i postaciach (może z wyjątkiem finału), więc ogólnie: jest mdło. Co do samej gry: fundament jest niezły. Strzelanina z elementami manipulacji czasem (inaczej mówiąc: skille, których możemy używać), stawiająca na dużą ruchomość naszego bohatera (rozwinięto to mocniej w Control), z niezłą fizyką elementów otoczenia (choć ze zniszczalnością już słabiej) i robiącymi wrażenie efektami wizualnymi. Tyle, że sprowadzono to do najbardziej prostackich kill roomów. Eksplorujemy sobie biurowe korytarze, aż otwieramy drzwi i wchodzimy do obszernego pomieszczenia/na otwartą przestrzeń z rozstawionymi po kątach wybuchającymi beczkami (xD) i leżącymi dookoła plecakami z amunicją. No i zaczyna się zabawa, wrogowie wlatują, my ich rozwalamy. Strzelanie samo w sobie nie sprawia wielkiej frajdy, bronie w większości są dosyć słabe i plują słynnymi pestkami, dopiero w późniejszych etapach po zdobyciu czegoś na kształt automatycznej strzelby można poczuć trochę mocy, ale za to od tego momentu nie ma sensu używać już innych pukawek. Cała zabawa tkwi tak naprawdę w odpowiednim wykorzystaniu mocy Jacka, ale z grubsza też sprowadza się do stosowania dwóch ruchów (unik i leczenie-bariera), bo pozostałe są po prostu mało efektywne w walce. A no i mamy oczywiście obowiązkową "wizję Batmana". Poza strzelaninami, sporo gameplay'owych motywów pojawia się rzadko i zostawiają uczucie niedosytu. Ot choćby manipulowanie czasem w celu utorowania sobie drogi w momentach eksploracji. Można było tutaj wrzucić sporo możliwości zabawy i kombinowania, a dostaliśmy po prostu kilka razy akcję typu "przytrzymaj przycisk, żeby przeszkoda się przesunęła i wciśnij przycisk, żeby ją zatrzymać w tym miejscu". Między walkami chodzimy po poziomach i czytamy notatki (do tego jeszcze wrócę), no i co jakiś czas odpala się scenka. I tu przejdźmy do fabuły. Historia ma formę epizodyczną w podwójnym znaczeniu, no bo z jednej strony serial, a z drugiej gra również podzielona jest na odcinki. Między nimi dostajemy możliwość podjęcia decyzji, która wpłynie na dalszy rozwój fabuły, co jest o tyle dziwnie rozwiązane, że zanim podejmiemy wybór, dostajemy w skrócie informacje, czym będzie on skutkował. Trochę bez sensu. Zaliczając grę raz i tak nie wiem, na ile różnią się poszczególne ścieżki, ale czytałem, że wielkich zmian nie uświadczymy. Generalnie historia miała potencjał, tym bardziej, że bardzo lubię wszelkiego rodzaju sci-fi, motywy podróży w czasie itd. a tutaj twórcy podeszli do tego dosyć "naukowo" i technicznie. Sęk w tym, że potężną ilość informacji, czy to o świecie, czy o bohaterach, poznajemy w uwielbianych przez Remedy NOTATKACH (ogólnie mówiąc, bo mają formę maili, tablic z wykresami, nagrań itd.). W Quantum Break serio mamy tego rekordowe (w stosunku do długości gry) ilości. No dosłownie co krok (poza kill roomami) mamy do przeczytania coś na laptopie (zazwyczaj ciąg kilku wiadomości wymienianych między dwiema osobami). Tekstu bywa więcej, niż w poście, który właśnie piszę. Swoją drogą z perspektywy świata przedstawionego jest to dosyć zabawne, bo wiadomości z tajnymi informacji wiszą sobie co krok, otwarte na odblokowanych laptopach xD. O ile tematyka mnie ciekawi, to nie mam z tym dużego problemu (choć momentami mnie to trochę drażniło), tyle, że w efekcie mało tu gry w grze. Nie zdziwiłbym się, gdyby "czysty" gameplay zajął mi max 60, może nawet 50% całego czasu gry. A ludzie narzekali na MGSy...Oczywiście można tego nie czytać, ale bądźmy poważni, skoro twórcy oferują nam grę, gdzie narracja i scenariusz to w założeniu jedna z jej silniejszych cech, to wypada się z tym zapoznać. No, to rozpisałem się o notatkach, a miało być o całej historii. Cóż, trochę tu klisz, trochę ciekawszych wątków,ale generalnie całość traci w moich oczach szczególnie przez słabiutkiego głównego bohatera. Nie wiem, co kierowało prowadzącymi casting do roli, no ale efekt jest słaby. Abstrahując od "everymanowej" aparycji odtwórcy głównej roli, którego buźka mocno nie pasuje do roli twardziela, a głos prawie nie wyraża emocji, to nie bardzo mamy tu jakąś głębię. Ot typowy bohater "kina akcji", nabył moce w dziwnym wypadku, teraz jest OP i leci przez fabułę, po drodze ratując (bądź nie) towarzyszy i walcząc z głównym przeciwnikiem. Ten ostatni jest najciekawszą postacią dramatu i momentami nawet mu kibicowałem, ale na koniec zrobili z niego sztampowego szalonego złola, a relację z naszym protagonistą spłycono do walki dobry vs zły (przecież byli największymi przyjaciółmi z młodych lat!). Zabrakło chemii, zabrakło wspomnianej wcześniej charyzmy. Dwa słowa o oprawie: jak na te kilka lat na karku, to QB prezentuje się całkiem ładnie, choć oświetlenie, koloryt i pewnego rodzaju "filtr" sprawiają, że momentami wygląda to dziwnie, mdło. Props za poziom wykonania postaci i efekty specjalne. Minus za totalnie generyczny design miejscówek. Obśmiewane przez Figaro biura, korytarze i magazyny faktycznie zlewają się w jedną całość i brakuje tu tej mitycznej "duszy". I to niestety charakterystyczne dla Remedy, które jak dla mnie zmarnowało potencjał i dostarczyło "taką se" grę w porywach na 6/10. Eksperyment narracyjny bez głębszego sensu, mało gry w grze, mało serca.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Tradycyjnie już w nowy numerze mamy kilka przypadków wrzucenia grafiki z nieodpowiedniej części cyklu danej gry jako ilustrację tekstu dotyczącego innej części. Zapowiedź nowego Star Wars i jebitny artwork z pierwszej części, to raz. Dwa, to już nieco subtelniejszy przypadek, ale nic to nie zmienia: kapitan Price z Modern Warfare 2019 wrzucony do podsumowania roku 2022 (no bo przecież dostaliśmy Modern Warfare, w sumie Price też tam występuje, a że to sequel? czepialstwo). A możliwe, że jest tego więcej, bo numeru jeszcze nie skończyłem. Gdyby to był wypadek przy pracy, to może bym zlał temat. Ale takie kwiatki widzę regularnie od kilku-kilkunastu miesięcy i oprócz tego, że jest to mało profesjonalne, to po prostu nie do końca rozumiem powód takiej bylejakości w czasach istnienia google, gdzie "research" potrzebny do zweryfikowania źródła grafiki to dosłownie kilkanaście sekund.
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Akurat powoli kończę Quantum Break, czyli ostatnią grę Remedy, której do tej pory nie zaliczyłem i cóż, mogę się tylko podpisać pod tymi mniej entuzjastycznymi postami o tych twórcach. Mam wrażenie, że MP1 i 2 to im wyszły przez przypadek, albo po prostu potrzebowali czasu i pieniędzy, żeby w pełni rozwinąć swoje "prawdziwe" zamiary i pomysły, które realizowali dopiero w późniejszych tytułach, no i które mi nie do końca pykły. Oczywiście to nadal niezłe gierki, ale każda ma ten ich specyficzny styl sprawiający, że nie jestem w stanie do końca się zaangażować w wydarzenia, a gameplay dosyć szybko robi się schematyczny. I te z pasją wrzucane tomy notatek, no w QB to już osiąga poziom wręcz kuriozalny. Trochę marnują potencjał fajnych historii i dobrych fundamentów gameplay'owych, które tworzą, tak to widzę. A te na siłę wprowadzane powiązania w ramach "uniwersum" to są fajne jako mrugnięcie okiem, ale w sumie co więcej z nich wynika? Abstrahuję już od tego, że ciężko kojarzyć drobne szczegóły lore po paru latach, które dzielą premiery kolejnych ich gier. No ale standardowo napiszę coś więcej po skończeniu QB
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Przypominam, bo chyba niektórym to gdzieś umknęło, że ten Axelio poza słynną akcją na Woodstocku, jest znany głównie ze współpracy z Kononowiczem, a odkąd uniwersum się mocno spopularyzowało, to znowu zaczął próbować się wybijać na YT. Nie przeczę, że ma zajawkę i niezłą kolekcję, ale gość jest mocno odklejony i, mówiąc delikatnie, mało merytoryczny. I ma jakiś taki vibe człowieka, który robi content skupiając się na wizjach, ile będzie miał tego wyświetleń i kasy z reklam, a nie dla samej pasji. Z jednej strony edgy klimaty i filmy z reguły mocno przeciętne dla dosyć wąskiego targetu, z drugiej abonamentowy mainstream dla wszystkich i dla nikogo na 6/10. Sobek dobrze pisze, ale dobór tytułów zazwyczaj jest mocno meh. Myszaq ma ten plus, że potrafi wyciągnąć "z szafy" jakąś mniej znaną perełkę i czasem może i nawet warto ją sprawdzić, ale lepiej mu to wychodziło w ~2005, kiedy pisał o wszystkim, a nie tylko o tematach okołohorrorowych. Co do numeru, to dorwałem go wczoraj (w sobotę odwiedziłem jeszcze Empik, nie było). Nie będę się już skupiał na problemem z premierą i dystrybucją, ale no byłem mocno niepocieszony. Na razie tylko przekartkowałem całość i przeczytałem kilka stron. Papier na minus, ale to żaden gamechanger. Komiks to ledwo forma przedstawienia się publiczności, więc zobaczymy, co będzie. Retrorecka: z jednej strony tekst sam w sobie spoko, jak zawsze na wysokim poziomie, z drugiej zabrakło mi trochę bardziej czysto subiektywnych wrażeń, za to dużo "mądrości", że tak z braku lepszego określenia powiem xD. Materiał w tym wydaniu bardziej pasowałby na typowy felieton, niż "reckę" choć wiem, że ta forma może mieć różne oblicza, szczególnie w kontekście retro. Czuć, że autor nie męczył Mariana te 25 lat temu (a może odniosłem mylne wrażenie?), co samo w sobie jest raczej częste na naszym "podwórku" (czego sam jestem przykładem), ale moim skromnym zdaniem lepiej by było, żeby w tym konkretnie dziale teksty pisał ktoś, kto ma z danym tytułem historię osadzoną bliżej premiery. Plus za lekki tuning wyglądu podsumowań, szczególnie odejście od patentu z opisywaniem "wierszy" tabelki na maginesach, przekręconych o 90 stopni. Całość rozbudowana tak, że czytać będę na raty, ale miejsca teraz pod dostatkiem, więc niech będzie.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Brak w InMedio i na sali w markecie (gdzie do numeru bodajże 303 zawsze był w dzień premiery) powinienem skwitować memem "niby człowiek wiedzioł, a jednak się łudził".
  22. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na XM. odpowiedź w temacie w PS5
    Nie odwracaj kota ogonem, bo nie taki był kontekst, a dopisujesz coś więcej i odbierasz osobiście rozmowę o gierce xD. Nikt nie wchodzi do tematu z tekstami "czym wy się ludzie jaracie?", wręcz przeciwnie, parę osób wyraziło niezadowolenie, to zaraz poruszenie, jak to tak!? Odpisałem na twoje stwierdzenie, jakoby to prawie każda (w tym akurat dwie konkretnie wymienione) gra odznaczały się schematycznością, ergo można je wrzucić w tym aspekcie do tej samej szufladki, co Ragnaroka, co zwyczajnie nie jest prawdą, bo różne tytuły podchodzą do tego w lepszy lub gorszy sposób i "nie kumanie" tych zarzutów musi wynikać z braku zdystansowanej oceny produktu. I spoko, nie ma takiego obowiązku, ale trochę nie na miejscu jest wtedy rzucanie takich diagnoz o szeroko pojętym gejmingu. Inna sprawa, to stopień tolerancji dla wad, bo nie bawiąc się w dyplomatyczny centryzm i hasła "co kto lubi" uważam, że nie dostrzeganie pewnych minusów czy łykanie ich bez przepity jest dosyć dziwne jak na gracza z dużym STAŻEM. Trochę jak z filmami, gdzie jak wytkniesz filmowi Nolana szereg głupot scenariuszowych, które zwyczajnie wybijały cię z wczutki w kinie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto powie "czepiasz się, ja się dobrze bawiłem i w dupie mam krytyków, filmy to ma być rozrywka". No spoko, ja widzę opcję pomiędzy, gdzie mogę się dobrze bawić za sprawą danego aspektu, ale już inny mnie drażni. Z mojej strony EOT, bo i tak zapominam później, że gdzieś coś pisałem i tak jak teraz odpisuję po paru dniach.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na XM. odpowiedź w temacie w PS5
    Robię sobie po trochę endgame i mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony formuła działa i granie nadal wciąga, no bo wiadomo, że level design łechce nawyki i instynkty gracza (wyczyścić skrzynię, nabić expa, dostać się w niedostępne miejsce itd.), Z drugiej strony, cały czas robię z grubsza to samo (i nie mówię tylko o obśmiewanym w prequelu, a również tu obecnym recyklingu minibossów) co poprzednie 30h, a miejscówki wręcz onieśmielają, żeby nie powiedzieć, zniechęcają swoim rozbudowaniem (w Vanaheim praktycznie drugie tyle mapy jest do odkrycia "nieobowiązkowo" i za każdym razem, jak gdzieś idę, po drodze natykam się na kolejne rozgałęzienie, i kolejnego side questa, i kolejny skarb...). Tak, wiem, nie muszę tego robić, więc po co narzekać? Chyba najprostszą odpowiedzią będzie, że po prostu gra się spoko, udziela się atmosfera tego świata, coraz bardziej doceniam OST, no i po prostu nie lubię zostawiać niedokończonych gierek, tym bardzie, jeśli content nie jest totalnie miałki, tylko oferuje coś nowego, choćby w temacie lore. A no i dodatkowe walki są na nawet normalu mocno wymagające. Niektórych Berserkerów zwyczajnie odpuściłem, z innymi męczyłem się kilka powtórek. Na wyższych poziomach musi być srogo, no albo to ja się starzeję. Mimo wszystko wjeżdżają na ambicję, aż przypominają mi się przeprawy z Walkiriami. Szkoda tylko, że na PS4 loadingi po śmierci się trochę dłużą.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    @K.Adamus tak, pamiętam, art był stosunkowo świeży, więc jeden z pierwszych, który mi przyszedł do głowy xD. W sumie to nie trafiłem z tą popkulturowością, bo przecież motyw Zodiaka to fenomen również w tym temacie, więc trochę bym sobie zaprzeczył.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Chętnie zajmę stanowisko, ale sądzę, że posty raczej niewiele Ci pomogą w kwestii mętliku w głowie, bo tu też ilu użytkowników, tyle opinii i pewnie sprowadzi się to wszystko do postów "dla mnie tutaj lepsza opcja A, a tutaj opcja B". Najlepiej by było (jeśli cenisz sobie aż tak "głos ludu") zrobić starą, dobrą ankietę, no ale z racji na elektroniczną w domyśle formę, ciężko byłoby zweryfikować faktycznych czytelników. Wzmianka o tym, że coś wyszło na PC: jak najbardziej, bo w sumie czemu nie? Natomiast jestem starą konserwą jeśli chodzi o tzw. konsolowy profil pisma i zawsze będę za tym, żeby było ono stricte, no właśnie, konsolowe. Z bardziej lub mniej merytorycznych powodów, dyskusje na ten temat bywały już na forumie i z reguły są dosyć jałowe,więc pozwolę sobie ograniczyć się do "oddania głosu" bez rozwijania. W tym temacie bliżej mi do tej pierwszej grupy. Może to kwestia sentymentu do dawnych lat, kiedy co druga recka w danym numerze to był hit AAA, ale wolę szerszą opinię o "dużym" tytule, nawet kosztem kilku recek rogalików i innych noname'ów, w które i tak nie zagram. Ktoś powie, że może kto inny zagra: no to fajnie, ale to moja czysto subiektywna opinia (to chyba masło maślane swoją drogą). No mówiąc mniej elegancko, większość słynnych recek na 1/3 strony jak dla mnie można wywalić, a zyskają na tym też biedni zgredzi męczący się z jakimiś średniakami. Jednak >4 strony na reckę to już lekka ekstrawagancja. Obecna objętość przy dużych reckach jest w większości przypadków wystarczająca. Wiadomo, jak jest: jeśli tematyka trafi w czyjeś zainteresowania, to wchłonie się choćby i 10 stron artykułu. A jak nie, to uratować go może tylko lekkie pióro autora. I z tym ostatnim w PE jest zazwyczaj git, stąd też mimo początkowego sceptycyzmu, zazwyczaj i tak czytam nawet pozornie nieciekawe dla mnie arty. Trzeba jednak mieć na uwadze, że pewnie sporo czytelników to nie forumowicze, którzy czytają pismo od dechy do dechy i wielu widząc nagłówek dotyczący talassofobii po prostu zmieni stronę. Mimo wszystko mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach PE trochę za mocno odchyla się w tym temacie w stronę tematów "nie popkulturowych" (bo to, że "nie growych", to akurat żaden problem). No ale to też trochę śmieszna sytuacja, bo z jednej strony mogę powiedzieć, że nie potrzebuję akurat w PE takich artykułów, jak ten o Zodiaku, a z drugiej czyta się je dobrze. No, to pomogłem xD. Obecnie jest dobrze. Na pewno nie zgodzę się z tym, że newsy w miesięczniku nie mają racji bytu, bo po prostu lubię w skondensowanej, wygodnej formie podsumowanie paru ostatnich tygodni i i zwyczajnie nie śledzę zbyt dokładnie stronek o grach. Zresztą autorzy z reguły dodają jakieś dwa słowa refleksji na dany temat od siebie, a to w tym wszystkim chyba najciekawsze. No właśnie: rozszerzyłbym Cytat Numeru, w dobie twitterów i innych mediów z materiałem źródłowym nie powinno być problemów. Mniej ciepły będę dla kącika Kroolika. No niestety, ale zarówno forma ("morze" tekstu) jak i treść (z grubsza mogąca się zawrzeć w zwykłych newsach) mi po prostu nie pasuje. Ja wiem, że polski gamedev się rozwinął i można by zapełnić co miesiąc pewnie i kilka stron, ale mnie to zwyczajnie aż tak nie interesuje. Ohayo Nippon ma przynajmniej to do siebie, że Japonia i ich trendy są nadal dosyć "egzotyczne" No i konsolometry....może Śledziu się da namówić na ich opracowanie graficzne xD? Dla mnie Retro i tego typu klimaty to zawsze (odkąd w ogóle wskoczyły na łamy PE) były i są jedne z ulubionych elementów pisma, więc dawajcie jak najwięcej. Lata lecą, więc siłą rzeczy coraz "nowsze" sprzęty łapią się do tej kategorii, a akurat szósta generacja to jeden z chyba najmocniej zapisujących się w głowach dzisiejszych trzydziestoparolatków okresów, więc jak najbardziej. Ba, era PS360 spokojnie się już nadaje do omawiania w tym kontekście. Retrorecenzja ma być w nowym numerze, więc jeden z pomysłów już wszedł. Zawsze lubiłem też omówienia całych serii, najlepiej fajnie oprawione screenami (ale błagam, z dobrze dobranych gier xD), grafikami i jakimiś ciekawostkami. Wzorem w tym temacie określiłbym okolice 2006-2010 w PE. Serio ktoś patrzy na to w kontekście powrotów za X lat? Nie no, sam lubię czasem poczytać stare numery, ale akurat "replayability" miesięcznika o grach to niekoniecznie najważniejsza jego cecha xD. Headshotów itd. jak najwięcej. Jako stary forumowicz przywykłem do czytania i pisania o grach/branży w taki właśnie nacechowany własnymi refleksjami, mocno subiektywny, czasem nawet zahaczający o fanbojstwo lub pewne niekoniecznie "poprawne" stereotypy, sposób i uważam, że takie coś czyta się po prostu dobrze. Tak jak jeden z przedmówców: zgrentgeny jak najbardziej za, skróty fabuł na nie. Zresztą niekoniecznie musicie zawsze mieć ekipę i organizować stricte zgrentgen. Wartościowe byłoby drukowanie drugiej opinii dotyczącej danego tytułu choćby jednego redaktora, najlepiej odmiennej od "ogólnie przyjętego kursu". Nie chodzi o kontrowersje na siłę czy silenie się na bycie tetrykiem, ale w PE brakuje mi od dłuższego czasu trochę "niepoprawności" w ocenach, szczególnie potężnych AAA. Na forumie (też czasami mocno na siłę, ale jednak) ten cykl życia mesjasza to już klasyka: hajp i same GOTG, później chłodny dystans i w końcu burzenie pomników, kiedy podnieta zaczyna już ludzi męczyć xD. Zagraniczni jutuberzy w tym temacie robią świetną robotę, z analiz typu "co jest nie tak z grą xyz" robiąc wręcz osobny gatunek. No to tak na szybko i trochę po łebkach, jak mi coś przyjdzie do głowy, to dopiszę. Aha, właśnie: szata graficzna do poważnej oprawy, więcej na ten temat w wątku gdzieś poniżej.