Wczoraj po raz pierwszy przesiadlem na bardzo wiele jak na mnie godzin naraz gry i o mój boże. Jak ta gra uczy pokory.
Jeszcze będąc na plateo, zaznaczyłem sobie jednego shrinea poza tym obszarem i zdecydowałem, że po uzyskaniu lotni tam się udam, gdzie, jak się okazało, na pustynię.
Już samo dostanie się do shrinea do łatwych nie należało, prawie zabiłem się lecąc tam, no ale ok, dotarłem, shrine ukończyłem I idę zwiedzać. Widzę obozowisko jaskiniowco podobnych bogoblinow, no to (pipi) strzała w zwiadowce, (pipi) strzała do jaskini, wybuchły beczki i idę robić resztę. Zostały dwa skuewysyny, tak mocne, że mnie miały na hita, mały błąd i zginąłem. Powtórka, robię to samo, ale bogatszy o doświadczenie, podrzucam dodatkowo bombę do jaskini. Niewiele to pomogło, znowu dwa przeżyły, to zaczęła się zabawa w ciuciu babkę i Spjerdalajac od nich rzucalem bomby. Ile razy prawie przez te taktykę nie zginąłem to swoje, ale w końcu uporslem się z jednym więc postanowiłem walczyć legitnie 1na1 z ostatnim. W trakcie walki zleciały się wilki, pot mnie oblal bo myślałem że mnie zaatakuja ale na szczęście uciekły. Po walce zacząłem dalej zwiedzać, przeszedłem parę kroków, wysadzilem skalę w jaskinii i zobaczyłem z daleka gobliny na koniach. Zestrsdlilem jednego z łuku, szybki ukardem konia i nie wiedziac, że w sumie to koń się mnie nie będzie słuchał pognslem przed siebie na jakieś mosty poza pustynia już.
Uspoloilem konia, a sam sekundę po tym zamarlem. Między dwoma mostsmi jest coś w stylu wyspy a na jej środki gigantyczny bogoblin, gruby, jednooki. Niestety, obudził się i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, GAME OVER.
stwierdziłem, że ewidentnie ta lokacja jest nie dla mnie, dlatego postanowiłem wrócić do plateo i pójść do lokacji obok gerudo. Spotkałem armię keesow (nie na to jak rzuci bombę prosto w takie stadko) ale nic poza tym. Obralem sobie za cel tutejsza wieże, do której aby się dostać musiałem przejść przez niezwykły, masywny most który jak się potem okazało wybudowany został nad Lake hylia. Po drodze na środku spotkałem zniszczona karawane i troje jaszcxuropodobnych przeciwników. Nie byli zbyt wielkim wyzwaniem, więc parlem przed siebie. Zdziwiłem się gdy nagle niebo spowinal jasny błysk i zobaczyłem coś w stylu meteoru spadającego z nieba. Lokalizacja jego spadku błyszcząca mocno, więc bez próblemu oznaczylem jego lokalizację na później. Postanowiłem wspiąć się na bramę mostu po drugiej już stronie i pooglądać widoki. Zauważyłem, że choć wieża jest blisko otoczona jest przez mała armie goblinow i jaszcxurow. Skończyłem z bramy, spałem na jednego przeciwnika w śmiertelnym ciosie z góry i zacząłem cicho inflirtowax podejście. Dopóki bomby nie poszły w ruch
Umarłem, ale ale drugim razem podjąłem trochę innej taktyki i wszedłem na szczyt wieży i zsybchronizowalem okolice. Zobaczyłem na dole przrdziwcxnyxh przeciwników, nie sposób mi ich opisać słowami, skakali jakby w powietrzu i miały przerażające twarze. Zdecydowałem, że tam nie pójdę.
Zobaczyłem shrinea więc go oznaczylem przy okazji widząc, że jest obok niego jakiś budynek. Zaznaczyłem również w pobliżu wielgachne X zbudowane z kamieni. Wyskoczyłem z wieży i poszedłem w kierunku shrinea.
Okazało się, że budynek w jego pobliżu to stajnia, a polana przed nią jest pełna goblinow na koniach i tutejsi "mieszkańcy" maja z nimi problem. Udało mi się złapać dzikiego konia, zarejestrowałem go (płotka) I zabrałem si to za zwiedzanie. Okazało się że mogę wziąć udział w małym turnieju jeździectwa tak więc zrobiłem udało się nieafornego konia ogarnąć po kilku razach i wygrałem śliczny zestaw dla konika. Zaprdyjxnilem się również z tutejszym psem, niestety nie chciał aportowac, i krowkami. Zrobiłem shrinea I zddcydowslem że spróbuję pozbyć się problemu goblinow na polanie. Po trzech gamę over zeatpilem i stwierdzilem, że pojadę szybko do lokacji meteoru. Ledwo wyjechałem za polane dopadly mnie szkielety... Na Kościanych koniach... Z ognioeymi strzałami. Skończyło się to insta death a mój koń wyglądał jak rapidash.
Stwierdziłem, ponownie, że lepiej się wrócić i może jednak pójść do lokacji do której powinienem fabularnie iść. Tak zrobiłem zapałem na wielkiego moblina, zabiłem go bez problemu i zacząłem podziwiać burze. Boże jak ona robi, masakra! Ale.
Nie zauważyłem że coś mnie jakby namierza. Zanim zrozumiałem co się właśnie dzieje, piorun trafił prosto we mnie. Dalej to już latalem po lokacji, od gory do góry od mostu do mostu, zaliczyłem shriny, pozwirdzalem okolice, bawiłem się wiedząc, że tu jestem względnie bezpieczny. Strach mnie o leciał kiedy na niebie pojawił się makabryczny krwawy księżyc, absolutnie przerażający widok.
Tl;Dr;
Ta gra jest wspaniała i warta pisania na komórce przez 20 minut tego posta