Skocz do zawartości

Rafalinda

Użytkownicy
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rafalinda

  1. Jeśli ktoś myśli o "Battle Royale", jako największej rzeźni, to koniecznie musi skonfrontować swoje poglądy z "The Machine Girl" Myślę, że to "dzieuo" przebija wszystko co widzieliśmy w filmach klasy B. Powiem więcej, jest w tym klimacie niedoścignionym liderem Beznadziejne dialogi, jeszcze gorsza gra aktorska i oklepana fabuła. Za to jatka i całość tak mnie zassała, że nie potrafiłem przestać oglądać. Czułem się jak 10 letni smarkacz, który pierwszy raz widzi takie sceny. To chciało mi się śmiać, to zamykałem oczy z wrażenia. A raz wczułem się tam mocno, że sam zacząłem machać piłą łańcuchową (tzn w rękach miałem poduszkę) i z wywalonym jęzorem udawałem, że szlachtuję Yakuza-Ninja :wkurzony: Film świetny (oczywiście, w swej kategorii). Dla fanów tego typu jatki polecam również "Tokio Gore Police" Oh, Goodbye Days ima...tralala. Dziewczyna z gitarą była by dla mnie parą - tak mogą podśpiewywać sobie faceci patrząc na Yui. Ale po kolei. Dziś napiszę 3 słowa na temat cudownego obrazu pt "Taiyou No Uta / A Song to the Sun". Film który hipnotyzuje już od pierwszego ujęcia, które wygląda mniej więcej tak: Jest brzask. Słońca jeszcze nie widać, ale powolutku robi się już jasno. Młoda dziewczyna stoi przy oknie i obserwuje chłopaka, który po drugiej stronie ulicy na coś oczekuje. Koaru wie, że czeka on na swoich dwóch przyjaciół. Dziewczyna z niepokojem spogląda na niebo, po czym znów szybko przenosi wzrok na chłopaka. Jak najdłużej chce widzieć jego twarz zanim słońce pojawi się w zenicie. Młodzieniec usiadł tak, że nie widać jego aparycji. Dziewczyna próbuje więc z każdej strony okna w nadziei, że zobaczy go jeszcze przez chwilę... Gdy nagle pojawiają się pierwsze promienie słońca. W pośpiechu i ze smutkiem opuszcza kotarę... oddala się w ciemny kąt pokoju..... NIE! Wcale nie jest wampirem Ten film to fantastyczna, niskobudżetowa produkcja o tym wszystkim, za co kocham życie, czyli: miłość i muzyka. Ona - 16 letnia dziewczyna, która cierpi na chorobę "xeroderma pigmentosum", powodująca nadwrażliwość skóry na promienie słoneczne. Nie uczęszcza więc do szkoły z innymi nastolatkami, przez co doskwiera jej samotność. Wszystkie swe uczucia przelewa więc na papier, a nocami wymyka się z domu i stara się przekazać je światu, grając/śpiewając na ulicy. On - beztroski chłystek żyjący z dnia na dzień, którego jedyną pasją jest surfing. To właśnie do niego Kaoru wzdycha każdym rankiem. O tym jak to się zacznie i skończy, proponuję dowiedzieć się samemu, gdyż historia chwyci was za serca i wyciśnie potok łez. Całość jest podana w bardzo subtelny, spokojny i naturalny sposób, tak jak tylko potrafią Japończycy. Najlepiej klimat filmu odda piosenka autorstwa Yui : "Goodbye Days"--> http://www.livevideo.com/video/verdemanmew...s-days-yui.aspx Teraz dlaczego wspominam o Yui-odtwórczyni głównej roli. Gdyż film poniekąd bazuje na jej prawdziwej historii. W wieku 15 lat mocno zachorowała i prawie zeszła z tego świata. A, że życie jej śmignęło przed oczami, nie chciała go tracić na szkołę gdyż w jej sercu rozbrzmiewała muzyka. I tak w wieku 16 lat zaczęła pałętać się po ulicy grając swoje piosenki za marne grosze. Zauważył ją pewien amatorski zespół, który nakierował ją na prywatną szkołę muzyczną. Rzuciła więc na dobre ogólniak i zakwaterowała się w "GakushĹŤ juku"(nazwa szkoły muzycznej), lecz nie zrezygnowała ze śpiewania na ulicy. Było kwestią czasu, aż zauważy ją ktoś z poważnej branży muzycznej. Tak też się stało. Jej nowi nauczyciele zaaranżowali spotkanie z szefem SONY MUSIC JAPAN i oto jest. Część jej utworów znajduje się na ścieżce dźwiękowej do filmu, który wam polecam. Jeśli miałbym porównywać Yui do jakiejś zachodniej wokalistki, to chyba najbliższa będzie Lene Marlin Yui jest bardzo ambitna: śpiewa, gra na gitarze, sama pisze teksty, wystąpiła w filmie a teraz kiedy jest rozpoznawalna, jej płyty rozchodzą się jak świeże bułeczki. Ktoś kto oglądał anime "Bleach" mógł również usłyszeć jej piosenki "Roling star" i "Life". Chciałbym odnotować, że w 2008 w kategorii "Najlepiej sprzedających się płyt na świecie", Yui zajęła Siódmą pozycję. BRAWO!!! To ogromny sukces. Link do artykułu: http://muzyka.interia.pl/wiadomosc-dnia/ne...cc8e?source=rss W swojej niespełna 3 letniej karierze wydała już 4 albumy. Nie mogę wyjść z podziwu dla jej zapału. Cieszę się, że w Polsce również o niej słychać, i powstaje coraz więcej blogów poświęconych jej osobie. Ja od siebie, dorzucam link do piosenki "Love & truth", którą uwielbiam: http://www.youtube.com/watch?v=rbQg5X-VRKk
  2. Konban wa minasan, Yohko napisała kiedyś o Gackt'o san, tak: "...no ale on kiedys mowil w wywiadach, ze boi sie dzieci... " Chyba nawet wiem czemu Aibon na pewno dorzuciła kolejną cegiełkę do jego koszmarów *(wtrąca się w kwestiach formalnych) "The Eye"/Gin Gwai jest filmem koprodukcji Hongkong , Singapur , Wielka Brytania , Tajlandia...(pokornie przeprasza za przemądrzałość) Mój licznik już wybił około 60-70 filmów made in Japan. Myślę więc, że jakieś dwa zdania mogę o tej kinematografii rzec. Ale zamiast pisać o kinematografii, bardzo gorąco chciałbym polecić film, który ma coś wspólnego z moim nickiem. Mowa o dziele Nobuhiro Yamashita z 2005 "Linda Linda Linda". Tytuł filmu jest zarówno tytułem piosenki, którą skomponowała japońska punk/rockowa kapela "The Blue Hearts". Film rozgrywa się w murach jednego liceów, ukazując kulisy szkolnego festiwalu. Wszyscy coś przygotowują: posiłki, plakaty, pamiątki etc. Ale dla pięciu dziewcząt najważniejszy był festiwal rockowy w sali gimnastycznej. Był, bo gitarzystka(Moe) połamała sobie palec, wokalistka(Rinko) pokłóciła się z przyjaciółką, która gra na klawiszach (Kei), o chłopaka, który miał zastąpić gitarzystkę(Moe). Dziewczyny się do siebie nie odzywają i normalnie masakra , istny licealny dramat O co w ogóle między dziewczynami zaszło, niech faceci nawet nie starają się zrozumieć . No i klops. Rinko próbuje się pogodzić i kontynuować próby starych piosenek tylko, że bez Moe. Na to się dziewczyny nie godzą. I szukają nowej wokalistki. Szukają to "eufemizm", bo Son zostaje zwyczajnie przez Kei wkręcona, po to by spławić Rinko. Żeby było śmieszniej, Son jest w programie wymiany uczniów i pochodzi z Korei. Po japońsku rozumie jakieś 50%, do tego jej akcent jest słyszalny. No ale cóż, klamka zapadła. W rolę Son wcieliła się Du-na Bae, którą można już było zobaczyć w koreańskim "Host". Tak się przedstawia początek tej przygody. Niech mi zarzucają, że to film dla nastolatków/dzieci/dziewczyn, a i tak za jakiś czas znów go będę oglądał. Jest w nim tyle sympatii i ciepła, że aż dusza się raduje, na twarzy przybywa zmarszczek od uśmiechu i normalnie "Aż żyć się chce!!!". Warto wspomnieć, że wszystkie aktorki naprawdę musiały się nauczyć tych piosenek, i pomimo, że Bae Du-na nie śpiewa zbyt czysto, to ich cover nie ustępuje oryginałowi. Dlatego cały film wydaje się taki..(hm ..) prawdziwy. Bez żadnych "playback singer'ów/player'ów" itd. 100% real. Kiedy przeczytałem ten news, to coś się we mnie zmieniło. Aki Maeda wymasterowała Drums'y (ta aktorka, którą podziwialiśmy w "Battle Royale") Pomyślałem sobie: qrcze, te aktorki nauczyły się grać na instrumentach na potrzeby filmu, będąc w tym temacie kompletnymi "noobami". Ja też tak chcę. Jak pomyślałem tak zrobiłem. "Guitar Hero2" i "Rock Band" nie są już włączane od pół roku. Chwytam za wiosło, kiedy tylko znajdę trochę czasu (to jakaś godzina dziennie, i to nie zawsze). Początki były ciężkie i bolesne (pozdzierane i opuchnięte koniuszki palców lewej ręki, obolałe nadgarstki, brzydkie blizny na opuszkach..itd), ale było warto. Slashem na pewno nie zostanę, ale mam z tego grania niesamowitą satysfakcję, a wszystko dzięki temu filmowi. Dodam, że pierwszą piosenką jaką zacząłem się uczyć była właśnie "Linda Linda Linda" Takiego punk rocka już nikt nie gra Check this out --> http://www.youtube.com/watch?v=SUab1kM2Rmc A tak wygląda jedna z piosenek, które dziewuchy nauczyły się biorąc udział w tej przygodzie: Mnie po tym filmie natchnęło i go polecam wszystkim. Kto wie, może w kimś jeszcze odezwą się pokłady twórczej mocy.
  3. Rafalinda

    Rhythm Heaven

    A żeby postawiona przez kolegę "oggozo" teza, nabrała mocy urzędowej , wklejam dowód, który wyszperałem w czeluściach sieci. 1. Żeby poczuć rytm potrzeba tylko muzyki. 2. (na doczepkę) czy wspominałem, że Tsunku potrafi zainspirować (pytanie retoryczne, nie odpowiadać) Występ tej małej nie był może idealny, ale spojrzałem w profil, ojca dziewczyny i wygrzebałem takie wykonanie. Od Jpopu do progresywnego rocka krótka droga: http://www.youtube.com/watch?v=4ZYkv_TBEkc...re=channel_page Dała po garach, czyż nie. Ale istnieją fajne polskie przysłowia: a) cudze chwalicie a swego nie znacie. b) Polacy nie gęsi i swego "Igora Faleckiego" mają...(czy jakoś tak) I hope You enjoyed
  4. Rafalinda

    Rhythm Heaven

    Spróbuj nie patrzeć na to co się dzieje na ekranie. Ja robiłem tak: a) zamykałem oczy b) kiwałem głową w rytm muzyki c) i pomagałem sobie licząc, lub nucąc pod nosem coś w stylu :pik pok, pik pok tudzież pom pom, tsu tsu itd Wiem, że to brzmi niedorzecznie ale pomaga. Większość perfectów i medali zdobyłem właśnie w ten sposób. Powodzenia A jeśli myślisz, że to szczyt głupoty to serwuje ci próbkę tego, jakie ćwiczenia głosowe serwuje Tsunku (i jego ludzie) dla swoich dziewczyn": http://www.youtube.com/watch?v=BSnNeSy5mWU...feature=related
  5. Rafalinda

    Rhythm Heaven

    Witam ponownie. Warto pójść za głosem Gosiek i nabyć wschodni oryginał. Choć anglojęzyczna wersja (że tak powiem) też "daje radę", to jednak sercem jestem przy dziewczętach z "Canaria Club". Piszę tak ponieważ wersja na zachód jest zdubbingowana przez kogoś innego. Wynikło to z tego, że niewiasty należące do familii pana Tsunku, nie potrafiły jeszcze ładnie mówić po angielsku. A w szczególności 12 letnia, przeurocza "Erina Hashiguchi", którą mieliście okazję poznać w pierwszym moim poście. To ona właśnie w japońskim oryginale wykonuje piosenkę "Kakedashi aidoru" Natomiast "Thrilling! Is this love?"(wersja dla Gaijinów) po angielsku, wykonuje...szczerze? To nawet nie wiem. Możliwe, że któraś ze starszych dziewczyn, które kiedyś należały do H!P. "But, in my opinion", dziewczę które zdubbingowało Erinę, zaśpiewało trochę jakby bez emocji (mimo że nadal całkiem fajnie to brzmi). Dla porównania jeśli ktoś jeszcze nie grał/nie słyszał: Erina Hashiguchi - Unknow - Bardzo fajnie wyszła druga piosenka śpiewana w karate dojo. Jakby ktoś chciał sprawdzić. Canaria Club - Unknow - http://www.youtube.com/watch?v=IL44W2ls-Xo...feature=related Dla niezdecydowanych, info takie, że nie ma co marudzić , należy posłuchać Butchera i sięgać po grę bez zastanowienia. Jako spin Off do tematu podam wam kilka ciekawostek na temat Eriny i Tsunku. Zważywszy na to, że nazwiska te są adekwatne do tematu, więc to chyba nie będzie "off-top". Erina Hashiguchi zagrała w filmie "Zmierzch", ale nie tym o wampirach. Tasogare Seibei/Twilight samurai. Tłem filmu jest Japonia i ostatnie lata szogunatu, a tym samym ery Samurajów. Opowiada historię Seibei'a Iguchi'ego, który po śmierci żony w tajemnicy sprzedaje swoją Katanę (dodatkowo się zadłuża) aby pokryć koszty pogrzebu. Jak wiadomo utrata Katany jest równoznaczna z utratą duszy (kodeks Bushido). Po skończonej pracy u swego pana, nie chodzi z kolegami na sake. Seibei jest samurajem najniższej kasty, którego pensja nie starcza nawet na tydzień życia. Wdowiec zamienia się powoli w rolnika i rybaka, aby jego córki miały co jeść i nie skończyły utopione w rzece, jak wiele zagłodzonych dzieci. Jakoś sobie radzi, aż do czasu gdy jego pan umiera, a klan w którym służył rozbija się na dwa obozy. Dostaje od zwierzchników rozkaz zabicia innego Samuraja. Co zrobi? Jakie będzie miał rozterki? Czy zostawi córki na pastwę losu? Proponuję zobaczyć samemu. Film jest świetnie wyreżyserowany, i doskonale oddaje klimat szogunatu. Nie skupia się na wielkich władcach, spiskach i walkach, ale opowiada o ludziach takich jak my, którzy oprócz kodeksu i honoru mają również serce i uczucia. No i warto zobaczyć młodziutką (debiutującą wtedy) 8 letnią Erinę, jako jego młodszą córkę. Dorzucam trailer: http://www.youtube.com/watch?v=ME2d1JXt10A Co do samego Tsunku to mogę powiedzieć, że jest to w Japonii człowiek legenda. Może to zbyt dalekie porównanie ale według mnie, jest on dla Japończyków tym czym A.R Rahman dla Hindusów (dla przypomnienia:zdobywca dwóch oscarowych statuetek, za muzykę do filmu "Slumdog"). Tsunku całymi dniami siedzi i komponuje nagrania dla niezliczonej ilości zespołów (które zresztą sam powołał do życia ). Ale jest to człowiek, który od momentu startowego Hello!Project, konsekwentnie zmienia świadomość młodego pokolenia i buduje lepszą, świetlaną Japonię. Poprzez swoje zespoły promuje naukę, instytucję rodziny oraz zachęca młodych ludzi do tworzenia. Jednym słowem inspiruje. Jego dziewczyny (fajnie to brzmi), których teraz nawet nie zliczę, biorą udział we wszelkich charytatywnych koncertach i akcjach na rzecz dzieci oraz młodzieży. Dochodziło nawet do takich "happeningów" jak wypożyczanie dziewczyn jako prezent pod choinkę dla 5-7 letnich fanów. Serio. Dziewczyny przychodziły do wybranych domów, przebrane za świętych mikołajów (a raczej mikołajki) i zabawiały rodziny klasy średniej i ubogiej. Wszytko szło oczywiście w eter. Mógłbym wam mnożyć setki przykładów i zaśmiecić cały wątek. Podam więc jeden przykład, jak naucza za pomocą dziewcząt. Aha, jego dziewczyny najpierw są idolkami a dopiero później piosenkarkami/wokalistkami. Co znaczy, zakaz palenia, picia i uprawiania nierządu dopóki są pod jego skrzydłami. w 2000 roku, za namową jednej z największych gwiazd-idolów, które posiadał w swej kolekcji, niejakiej Mari "Sexy beam" Yaguchi, powołał do życia sub-grupę "od Morning Musume" o nazwie "Mini Moni". Musumki były dla napalonych nastolatków powyżej 13 lat, a "Mini Moni" miały być w zamyśle dla dzieciaków, które dopiero zaczynają pisać i czytać. Mniej więcej przedział wiekowy 4-9 lat. (w zamyśle, bo młodzież również je pokochała, ale o tym za chwilę) Poznajcie więc największe gwiazdy Morning Musume i Hello!Project. Mari Yaguchi robiąca bekę z Ayumi Hamasaki (mega gwiazdy japońskiego POP): http://www.youtube.com/watch?v=rQYIPXL0clA Oraz największe łobuziary, papużki nierozłączki, przyjaciólki na zabój, i mega talenty aktorsko wokalne: Ai Kago (Aibon) i Nazomi Tsuji (Nono): http://www.youtube.com/watch?v=qlPN4i0lHSg...feature=related Dziewczyny ze swoją pół-amerykańską koleżanką Miką Tood, stworzyły nieśmiertelny kwartet, który podbił serca całej Japonii połowy Chin, i moje też Programy z ich udziałem to był 100% sukces i oglądalność na najwyższym poziomie. Nigdy nie było wiadomo co się zdarzy. Takie akcje były na porządku dziennym --> http://www.youtube.com/watch?v=wPl_RLfPGFE Dziewczyny były wszędzie:gazety, talk showy, mangi, miały nawet swój własny Show na antenie, a nawet doczekały się pełnometrażowego filmu pt "Wielka ciasteczkowa podróż" Ale skupmy się na warstwie edukacyjnej. Otóż, Tsunku pisząc piosenki dla Mini Moni, ukrywał tam magiczne słowa, dzięki którym maluchy śpiewające wraz z dziewczynami, już w tak młodym wieku uczyły się jak radzić z największą barierą Japończyków, czyli literą "L". Serio! W ich alfabecie jej po prostu nie ma. Nie używane, trudne do artykulacji. Dla większości z nich to wręcz "Pięta Achillesowa". Weźmy na warsztat jedną z piosenek pt" Telephon Ring Ring Ring Dzięki pomocy swej zagranicznej przyjaciółki same nauczyły się dobrze wymawiać, a przy okazji edukowały młodsze pokolenie. Spójrzcie tylko z jaką dumą Mari i spółka śpiewają frazę "Telefou ring, ring ring" oraz "Mosi mosi mosi, Hello Hello Hello(mosi mosi to jap. halo przy podnoszeniu słuchawki) z pięknie wyartykułowanym "L". Sama Yaguchi-san poświęciła tej grupie całe swe serce. Zmuszała się nawet do picia mleka (którego notabene nienawidzi), byle by dawać przykład młodszym. Wszystko to do zobaczenia w tym teledysku: Ale tak jak powiedziałem, dziewczyny również miały fanów wśród starszaków. Tsunku nie miał wyjścia i dziękując za wsparcie przerobił jedną z "Mini Moniowych" piosenek pt:"Aiin!" na potrzeby starszej widowni. Z tego co mi wiadomo, przerobiona wersja "Aiin" jest grana w niektórych dyskotekach do dzisiaj. Ta świ(rni)ęta trójca zostanie w mym sercu do końca życia. To tylko wierzchołek góry lodowej, którą Tsunku pcha od 11 lat. Chwała mu za to. A największego plusa na świecie, ma u mnie Aibon za jeden wywiad. Kiedyś zadano jej pytanie: Kogo najbardziej podziwiasz w Japonii? Bez zastanowienia odpowiedziała, że Tsunku. (jakby ktoś chciał zobaczyć wywiad, co na temat Japonii i życia myślała 16 letnia (wtedy) Kago, to zapraszam. Pytanie pada w 6 minucie) http://www.youtube.com/watch?v=iyAsp0GabnM Są to już dorosłe dziewczyny, które opuściły grupę. Choć Aibon I Mari nadal bawią (zwłaszcza "Sexy Beam" Yaguchi) swój naród lecz osobno i nieco inaczej. Mari ma własny show "Hitori Yaguchi" a Aibon zagrała u boku Sammo Hung'a w chińskiej komedii Kung fu, pt "Super Cheff" Nie będę więcej zanudzał. A na koniec wkleję link, którego popełnił jeden z fanów Yaguchi. Piękny i prawdziwy cytat na koniec. Ale najważniejsze, byście zwrócili uwagę jak cudownie była żegnana Mari kiedy opuszczała Mini Moni, by powziąć dalsze plany(4min29sec). Płakały zarówno dzieciaki, koleżanki z grupy, sama Mari i nie ukrywam, że Ja też. Jest to niestety tylko strzępek całej imprezy, która dostępna jest za darmo na Veoh.com (niestety trzeba znać japoński.Podążajcie więc za wskazówkami Mazzi'ego ) http://www.youtube.com/watch?v=aZFQFyet3ls
  6. Rafalinda

    Rhythm Heaven

    Ohayou, Przebrnąłem przez wątki o DS'ie i nie zauważyłem by ktoś się podjął tego tematu. Z poczucia obowiązku czynię to ja "Rhythm heaven" to zestaw mini gier, które sprawdzają i oceniają twoje poczucie rytmu (timing, akcentowanie etc/itd) Jakież było moje zdziwienie :o , gdy po odpaleniu gry ujrzałem nazwisko "Tsunku". Nazwisko dobrze mi znane, gdyż od długiego czasu jestem fanem japońskiej grupy niewieściej, o wdzięcznej nazwie "Morning Musume"(Córki poranka). Tsunku san jest muzykiem, który w 1998 roku powołał do życia to "Musumkowe" szaleństwo, które trwa aż do dziś. Jak ktoś zna twórczość i zajawki owego pana ten wie czego się spodziewać po grze. Jeśli nie, to małe wprowadzenie w świat jego muzyki. Grupa "Morning Musume" ma na celu jedno zadanie - Zabawa Czar tych dziewcząt polega na tym , że dostarczają widzowi sto procent czystej bezwarunkowej rozrywki oraz niczym nie skrępowanej radości i kiczu. Tak, kiczu. Jeśli ktoś myśli, że to jest ambitne, to odpowiadam - NIE! Czy to jest fajne? TAAAAK!!! Przede wszystkim to jest kompletnie "odjechane" (dokładnie tak jak gra), a przez to tak cudownie wspaniałe. Kropka. Najlepszym sposobem będzie video. Poznajcie więc jedną z najliczniejszych od 2-6 generacji dziewczyn. Taka japońska "Oda do młodości". Aha, i to co czytacie w tekstach, to ścinki z ich prawdziwej egzystencji w grupie: Jyosei Kashimashi Monogatari - http://www.youtube.com/watch?v=3xlFb9kMzsE...feature=related Jakby ktoś jeszcze kręcił nosem, niech da im jeszcze jedną szansę w tej japońsko-bollywoodzkiej zajawce: Koi no dance site - (Oj, dość długa mi wyszła ta dygresja. Gomennasai) A wracając do gry, która jest tematem wątku. 'Rhythm heaven" w niektórych mini gierkach odzwierciedla ducha zespołu MM. Jak np ta, w której staramy się nadążać za grupą . To nie jest takie łatwe jak się wydaje, praca zespołowa to wyzwanie. http://www.youtube.com/watch?v=mo_Y_NH9NEc...feature=related Lub ta, w której małpia banda (tu alegoria na Musumkowych fanów) dopingująca swoją idolkę. A nie daj Boże wypadnij z rytmu, reszta fan-atyków spojrzy na ciebie tak jakby cię chciało unicestwić A teraz uwaga! To co widzieliście w drugim linku Tsunku przeniósł w rzeczywistość. Organizując w 2008 roku kolejny już koncert z cyklu Hello!Project (do którego również należą dziewczyny z zespołu Morning Musume", jako piosenkę bonusową wkręcił tą, którą stworzył na potrzeby gry. Idole i ich fani (ech, JAK KOCHAM JAPONIĘ!!!): Te pozytywne zjawisko jakim jest "Rhythm Heaven" polecam każdemu, którego wszędobylski kryzys zaczyna dobijać. W Polsce również przydała by się taka dodatnia energia. Za dużo u nas kłótni i sarkazmu. Na koniec spójrzcie tylko jak dobrze można się bawić na prostej piosence o indyjskiej przyprawie: (co prawda z dziewczęcych "sari" zostały już jeno strzępy, ale my tak właśnie wolimy ) Morning Musume - Odore! Morning Curry --> http://www.youtube.com/watch?v=sOJuHqHWlNc Niech nam żyje Tsunku, niech nam żyje "Rhythm Heaven", który jest również dostępny w języku Szekspira.
  7. Rafalinda

    Lips

    Do tych co już sobie podśpiewywali - w piosence "Aly & AJ" zamiast frazy "Potential Breakup Song", na okładce widnieje "Potential Make up song". Czy w grze jest tak samo? hiie hiie, uśmiałem się jak norka
  8. Rafalinda

    Mirror's Edge

    Oby, oby Ja się nie pogniewam jak będzie nawet o połowę krótsza. Nie mam również nic przeciwko skryptom. Jeśli gra będzie przez to tak intensywna jak COD4 Modern WW, to właśnie takiej przygody poszukuję Aha, zapomniałem wcześniej dopisać, że bez pamiętnie zatraciłem się w kawałku pani Lisy M. "Still Alive" - balsam dla moich uszu. A co do efektu "WOW", to kwestia subiektywnego/indywidualnego odczuwania. Dla mnie takim efektem "WOW" jest np GTAIV - znudził mi się po drugiej godzinie grania. Po efekcie "WOW" przyszedł efekt "ALE TO JUŻ BYŁO..." Żeby opisać to niesamowite uczucie, które mnie ogarnęło podczas obcowania z Mirror's Edge, muszę wyjść daleko poza ramy konwencji literackiej, wyrażając się bardziej kolokwialnie stwierdzając, że to jest po prostu (przepraszam za wyrażenie) ZA JE BIS TE [ ale mi długie zdanie wyszło ]
  9. No nie wiem. Niby grafika, udźwiękowienie, kolorowe ptaszki itd.... Ale praca kamery woła o pomstę do nieba. Kiedyś panowie z Crystal Dynamics popełnili grę pt "Gex:Enter the gecko", kamerzysta forsę wziął i z ujęć wyszło TO (co widać w TR Underworld) W Tomb Raiderach można było się czasem pogubić, ale teraz ciężko się będzie odnaleźć. Demo ma wiele niedoskonałości. U mnie Lara, już na statku zapadała się pod podłogę, nie wspominając o jakimś elektro-bugi, które zaczęła wykręcać jak próbowałem wejść na daszek łodzi Dalej to raz zachwyt bo ładnie, a raz frustracja bo nieprecyzyjne sterowanie i wariackie najazdy kamerą, które mnie zwyczajnie irytowały. Nie jestem zachwycony i nie kupię tej gry w ciemno. Poczekam na opinię ekspertów z Extrema lub forumowiczowej. Pozdrawiam Raf
  10. Rafalinda

    Mirror's Edge

    To Ja się dołączę do tych, którym demo się spodobało i zachęciło do kupna gry. Jejciu jakie to jest cudne, Ohuuu Aahuuu! Czuję się jak prawdziwy parkour-master (nie wiem czy tak to się wymawia, jak coś to poprawcie). EA wprowadza nowe marki. Ach ach. Cieszmy się więc. Dzięki takim grom, wciąż cieszę się swoim hobby jak mały dzieciak (choć mały już nie jestem ). A jak ona fajnie wygląda, a z jaką gracją się porusza po tych wieżowcach, no i te niesamowite widoki....ech. Coś czuję, że ten tydzień będzie mi się dłuuuużył.
  11. Ja też mam pytanko. Dlaczego nie wspomnieliście, że Uwe Boll pracuje nad projektem nowego FPS pt "Tunnel Rats 1968"? (albo może ja nie zauważyłem tej wzmianki) Był pokaz tej gry w Lipsku?
  12. Rafalinda

    GRID

    Faktycznie muzyki brak podczas wyścigów, ale za to konkretnie daje podczas replayów Nabyłem więc pełną wersję tego zacnego racera, i banan z gęby mi nie znikał ani na chwilę Aż do pewnego momentu gdy.... Najpierw wprowadzenie: Otóż zająłem się nałogowo driftingiem i jemu poświęcam większość mego growego czasu. Wyślizgałem ponad 8 milionów i poczułem się jak kozak. Pomyślałem sobie więc, że nabędę konto "gold" i spróbuję stanąć w szranki z innymi graczami. Lecz zanim to zrobiłem, doznałem SZOKU. Otóż buszuję sobie po Youtubie i natrafiam na filmik, gdzie ktoś popełnia drift na 80 milionów punktów. Nagle cały mój entuzjazm zbladł. Teraz czuję się jak 20 letni trabant przy nowiusieńkim Skylinie. Nie dość, że brak mi stylu i wyglądu to jeszcze się wlokę jak :zolwik: Nie ma co. Jestem pełen podziwu dla takich graczy i należny szacunek oddaję. Chapeau bas! Ale wcale się nie zniechęciłem. Wręcz przeciwnie. Ten przejazd podziałał na mnie jak płachta na byka i wciąż wymagam od siebie więcej i lepiej. Aha...nie mogę jeszcze ocenić całej gry ale po tym co już widziałem, to zgadzam się w zupełności z tym co widnieje na okładce czyli: "THE DRIVING GAME OF THE SUMMER" - Top Gear Magazine Polecam wszystkim fanom racerów i nie tylko. Jedna z najbardziej grywalny gier ever....ale co tu się dziwić w końcu to CODEMASTER - ta marka mówi sama za siebie.....
  13. Rafalinda

    GRID

    Jestem kolejnym zarażonym. Demko Grid mnie pochłonęło bez reszty. Od dwóch dni śrubuję wyniki na tych trzech torach i nie mam dość. Dziś przekroczyłem magiczną granicę 1 miliona pkt w drifcie i przepadłem. Dokładnie 1.239.158 Po filmie Fast and furious Tokyo Drift zakochałem się w tej dyscyplinie bezgranicznie. W Grid wypada ona bezbłędnie do tego stopnia, że czasem czuję się jakbym grał w Wipeouta. Nie tyle chodzi o szybkość co balansowanie o milimetry od barierek i ścian Carbon był pod tym względem cieniutki, underground całkiem całkiem ale Grid "to Yeah to" Niesamowite są te replaye i trzęsąca się kamera (kwestia czasu jak inni producenci ten patent bezczelnie skopiują ) Model jazdy jest rewelacyjny. Tylko wymaga troszkę czasu aby się wstrzelić, potem z górki. Przeciwnicy walczą wytrwale więc, nigdy nie wiesz jak się wyścig zakończy. Głosik kobitki w menusach jest bardzo sexy. Nie wiem tylko jak soundtrack, ale dowiem się już niebawem, gdyż właśnie wybieram się do empiku nabyć pełną wersję (o ile będzie), bo gra jest warta czasu i pieniędzy (wg mnie). Pozdrawiam
  14. Jeśli chodzi o radosną twórczość Cliva Barkera, to jestem kompletnym ignorantem. Jakoś tak się uchowałem, że nie czytałem żadnej z jego powieści. Ale.... Należę do tej mniejszości, której "Jericho" się spodobało. Ba, nawet potężnie zassało Warsztat graficzny na wysokim poziomie. Nie jest to żadna rewolucja ale wzorowo wykonana praca. Dźwięki i muzyka to balsam dla ucha. Zwłaszcza niesamowita muzyczka gdy pojawia się ta ciemna postać...ech Historia jest naprawdę mocno wciągająca, dzięki doskonałej narracji. Klimat jest nieziemski. Pierwszy raz w życiu mogłem się wcielić w komandosa-egzorcystę i to nie jednego ale sześciu (swoją drogą liczebność oddziału chyba nie jest przypadkowa ). Każdy wyróżnia się innymi umiejętnościami i każdy ma swój unikalny charakter. Nie mam ulubieńca. Wielbię wszystkich. Dałem się ponieść tej historii i na końcu poczułem się jakbym dostał obuchem....No jak to?.. to oni...nie wierzę... tylko...ale dlaczego? Nie chcę psuć zabawy innym więc nie będę spoilerował. Kto grał ten wie o co chodzi. Tylko samo zakończenie mnie naprawdę rozczarowało. Po takiej wartkiej akcji i tylu demonach odesłanych do piekła, nie dostałem żadnego Outra... Nawet w postaci pisanej....? Mistrzowie kodu mają u mnie OGROMNĄ krechę. Sama zabawa dostarczyła mi radochy na poziomie pierwszego łyka browarku w wieku 10 lat Lecz za tą końcówkę obniżam ocenę do: 7/10
  15. Rafalinda

    Rock Band

    Dzięki bardzo chłopaki. Działa. Sam bym chyba na to nie wpadł A co do samej gry to wypasik zwłaszcza w pełnym składzie....teraz to zaproszę jakąś koleżankę, niech powyje będzie ciekawiej Pozdrawiam
  16. Rafalinda

    Rock Band

    Witam wszystkich. Mam pytanko odnośnie tej gry. Zestaw nabyłem miesiąc temu na allegro. Ale dopiero dziś chciałem sprawdzić mikrofon w akcji i....nic. Nie działa. Podłączyłem więc do kompa i bez problemu. Podłączam znowu do 360-tki, ale konsola w ogóle go nie wykrywa. Podłączyłem wszystkie instrumenty naraz i tylko mikrofonu nie wykrywa.... Czy ktoś miał podobny problem. Wina konwertera, gry, ustawień konsoli...jakieś sugestie? Za wszelaką pomoc z góry dziękuję.... jestem zrozpaczony
×
×
  • Dodaj nową pozycję...