na początku straszna (pipi)nia, i absoultna większość numerów do wy(pipi)ania, po wielu odsłuchach nie jest aż tak fatalnie. Np So Far, kiedyś najgorszy na płycie, teraz mi sie nawet podoba, spoko nawinięty, tylko podkład jest bezsensowny. Asshole bardzo mi sie podoba, bit taki sobie ale jest energia i emi sie odnajduje na nim. Berzerk wiadomo, Rap God nie lubiałem bo podkład to wiksa, ale jednak jest kilka mocnych wersów i to co tu wy(pipi)ał eminem jest niesamowite, ból że gość z takim talentem tak go marnuje (czasami). Spoko końcowka płyty, Love Game bardzo fajne bo pozytywne i świetnie sza\lone, szybkie, Headlights bardzo bardzo spoko, i na nim bym skończył album, bo Evil Twin to pomyłka. No i niestety pomijając wałki wyżej (no może Survival jeszcze i Monster czasami) do płyty nie wracam. Przyzwyczaiłem sie do kawałków dziwnych i bezsensownych ale do tak strasznej sztampy i powtarzalności jak w brainless czy legacy (te odgłosy deszczu haha beka) nigdy. A większośc płyty taka jest, męcząca, bez wyczucia i stylu, kompletnie nijaka. Zawód