Skocz do zawartości

nadol90

Użytkownicy
  • Postów

    169
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Odpowiedzi opublikowane przez nadol90

  1. Cześć, a moglibyście dać znać jak wygląda kwestia gotówki tam, to znaczy, z tego co się dowiedziałem kartą ciężko raczej coś zapłacić i trzeba polegać na gotówce, sporo wam liczyły bankomaty za wypłatę hajsu prowizji, czy mieliście już przygotowany bilon na całą podróż? 

  2. Mam już jakieś 15 h może, trafiłem do drugiej lokacji. Najprościej ujmując żeby to zobrazować jakoś, wioska (1 lokacja) przypomina mi bardzo tę sielankowość z Yokosuki, chociaż samo przez się tutaj to wiocha, tam jednak miasteczko, druga część gry to już większa lokacja i zaraz naszły mnie myśli przypominające Hong Kong z dwójeczki. Gra mi się super, mnóstwo typowego dla serii klimatu i sporo rzeczy, które najprościej nazwę Shenmue things, dla jednych nie do przełknięcia dla innych serce całej gierki. Tak więc pierwsze co dostajemy bekowy dialog między Shenhuą i Ryo o którym ktoś tutaj wspominał, ale to nic nowego przecież w serii. Zaraz przypomina się latanie po mieścinie w jedynce i wypytywanie gościa od hot dogów czy nie widział może mordercy naszego ojca :banderas: Te skoki kamery, które wyglądają jak w filmach klasy y to również to co było w poprzednich częściach. Po 20 latach może to wygląda bardziej groteskowo, ale szanujmy się to nie jest jakaś nowość. To dalej ta sama mechanika, system w nowszych szatach. Dochodzi kilka rzeczy w stylu nieszczęsnego jedzenia, ponieważ nawet bieg zbija nam kultowe zielone kółka HP. Z hajsem to ja mam przeyebane konkretnie, w pewnym momencie wyszedłem na prostą, ale wleciałem w salon arcade i zacząłem kupować (pipi)e kapsułki jak po(pipi)iooooon. Nawet w gierce ciężko mi utrzymać hajs w kieszeni haha. Nawiązań, smaczków do poprzedniczek jest mnóstwo i ktoś kto poważnie czekał na to z utęsknieniem 20 ponad lat mógł nabrać wody w oczodołach. Mi samemu serduszko mocno zabiło kiedy wlazłem do nowej lokacji/pomieszczenia i pojawił się napis z nazwą lokacji, godziną i datą na czarnym tle :banderas:. To chyba jedyna seria, w której zamiast biec coś porobić poważnego 2 h zbieram kwiaty na polance XDDDDDDDDDDDDDD. Feeling filmów karate z lat 80 - 90 i życie z Kung Fu dalej robią robotę i to chyba najważniejszy powód, dlaczego tak uwielbiam tę serię. Rozwijanie systemu walki i sama walka siadła mi konkretnie, masterowanie każdego z nabytych ataków i ćwiczenie w ramach podnoszenia energii/endurance fajnie współgrają ze sobą. Mamy prosty system levelowania umiejętności i bardzo dobrze, że Yu w tym wypadku nie poszedł w jakieś zawiłe i modne dzisiaj drzewka umiejętności z pierdyliardem możliwości. 

     

    Tak naprawdę to od początku każdy kto grał w pierwsze części poczuje się jak w domu, ryzykownie to rozegrał Suzuki bo tak kontrowersyjną dzisiaj mechanikę zostawić w nowych szatach to :obama:, z drugiej strony nie miał zapewne wyboru przy takim budżecie ciężko zapewne wykonać całkowity restart z jedynki i dwójki i zbudować całą mechanikę od nowa, przy tym pojawiłby się zapewne problem z tożsamością serii. To trzecia część więc dla spragnionych i lubiących serię piękna sprawa, dla nowych no rukwaaa kto zaczynałby od trzeciej części, na dodatek bezpośredniej kontynuacji fabularnie haha. Przez to też zamyka się krąg zainteresowanych tytułem. Mini gierki dają radę, chociaż nic potężnie rewelacyjnego.

     

    Jest kilka bekowych spraw, co czasami trochę drażni np. wbijamy do domku ziomeczka, ten mówi że bandyci zdewastowali mu chałupę, oczywiście wszystko leży na podłodze rozimane i jeden wielki burdel. Mówisz spoko asiku, dzięki za informację i nara. Wracasz tam za dwa dni a tam dalej burdel w chalupie, no mogli to posprzątać haha, chyba że gość już się poddał i pyeeerdoooolli ten apartament :reggie:. Niestety później również do tego dojdzie, wiele rzeczy jest umownych i widać, że trzeba było pójść w tej sprawie na kompromis.

     

    Fabularnie jest ten sam poziom co poprzednio, trójeczka więcej w porównaniu do poprzedniczek stawia na walkę, przynajmniej takie odniosłem wrażenie po tych nastu godzinach, mam nadzieję, że to nie jest jakaś tendencja w stylu to "może zaczniemy bawić się w Yakuza style", bo nie oszukujmy się Shenmue to zawsze byłą przygodówka z lataniem od gościa do gościa i szukaniem poszlak, raz po raz zasadzając ostry wpierdziel. Mimo, że ciągle wyczuwa się ten klimat artyzmu sztuk walki. Lubię yakuzy jako gierki, ale dla mnie to obok Shenmue klimatem nawet nie stały i to przy tej serii takie ładne wydmuszki z fajnym gameplayem co najwyżej (nie bijcie XD).

     

    Pamiętacie grandy kiedy Capcom wrzucił Re 4 na nowy bieg i fanbojka krzyczała, że zagubili tożsamość serii i mimo, że to dobra gra to już nie klasyczny residencik? No to tutaj tego nie będzie, chociaż wielu by zapewne po 20 latach chciało.

     

     

    • Plusik 5
    • Dzięki 1
  3. @estel

    Spoiler

    Też mam problem z bibi i jak to usadowić do końcówki gry. Szczególnie, że wszędzie prawie jest napisane na fandomach, że to ostatecznie... kobieta. W sumie zgadzałoby się z daniem jej imienia Louise przez Sama na końcu gry, chociaż można mylnie założyć, że to imię nadane przez ten wypadek z byłą Sama i utratą dziecka. Ogólnie rzecz biorąc cały czas próbowałem to poskładać w takiej postaci, że bibi w inkubatorze to odpowiednik -ka Sama, pasowałoby to do alegorii Bridget i Amelie, tak samo jak w tamtym przypadku Sam się starzeje w związku z życiem w świecie materii, bibi nie ponieważ należy do świata zmarłych, chociaż jego materialna forma/naczynie jest w inkubatorze (lol).

     

    Dołącza do tego również motyw z chorobą sama i wstrętem dotyku, to też pasuje do sytuacji Bridget i Amelie, szczególnie kiedy na plaży mówi, że rak w jej materialnej JA to kara za buntownicze nastawienie i próbę postawienia się całemu procesowi Wymierania.

     

    Wszystko jednak (pipi)ło w gruzach haha bo ten dzieciak nie może być małym Samem, na dodatek okazuje się, że jest kobitką (chyba, że to jakiś czeski film i w internetach ludzi poyebalooo).

     

    I teraz dzięki ostatniej scenie wygląda na to, że udana próba reanimacji bibi/lou/louise przełożyła proces wymierania w czasie, ale dlaczego akurat to? Chyba, że ten deszcz normalny po prostu złożył się z tym w czasie, no ale nie sądzę. W sumie można to jakoś podpiąć pod to, że skoro wskrzeszenie Sama przez Amelie w świecie Plaż rozpoczęło szybszy proces Wdarcia, a jak sama stwierdziła tylko przyczyna czyli on może to zatrzymać co rozpoczął (przez powrót do świata żywych za sprawą Amelie) to czemu reanimacja/wskrzeszenie bibiego ale już w świecie żywych czyli odwrotna w sumie droga w porównaniu do motywu Amelie - mały Sam nie mogłyby tego naprawić? No i chyba to by pasowało, ale dalej wtedy nie kumam kim jest rukwa bibi i dlaczego to ONA i czy wskrzeszenie jej/go/chuk wie bezpośrednio wpłynęło na zatrzymanie (zapewne chwilowe) procesu wymierania.

     

    Co jeszcze jest ciekawe w stosunku do BIBIS, to to że przepierdzielałem się przez całą amerykę itd. a ani razu nie spotkałem nikogo z drugim bibi w inkubatorze, terroryści mieli jak się okazało lalki, to też trochę dziwne w sumie :reggie:

     

    No jest trochę pytań i mam mały mind fuck w głowie po tej końcówce, nic trzeba będzie chyba kopać dalej w notatkach albo co.

     

     

     

  4. Z chińskich bajek dla lepszej immersji ruszyłbym Psycho Pass, ta gierka pasuje jak ulał. Poza tym Taura korzystał mocno z swojego polebka i pięknie wykorzystuje motywy z japońskich anime w tych klimatach. Nie wiem czy tylko mi się kojarzy utwór  Astral Plane

     

     

    Z Making of Cyborg, głównym motywem muzycznym z Ghost in The Shell :banderas:

     

    Mechanika jest tak rozbudowana, że sam łapię same ranki D prawie, jest coraz lepiej z progresem wiadomo, ale to dalej kawał skomplikowanej, dobrej roboty :obama:

    Recenzenci piszą, że gra potrafi przynudzać podczas śledztw, póki co ten aspekt gry dla mnie to jest jeden z większych plusów. Jestem przy 5 sprawie i to co się tam zaczyna wyrabiać jest miodzio. Aż chce się rzucać klasyczne wypowiedzi, które padały w temacie Xenoblade 2 tj.: "Nic jeszcze nie widziałeś" haha. Resztę ciężko mi ugryźć, żeby nie spoilerować więc wracam do giereczki. 

  5. Świetny event Czekolado, ja w tym roku rzuciłem się w maraton Kingdom Hearts, pod koniec śniły mi się pierdooooolone myszki miki, kaczory donaldy i w ogóle zakrzywiłem chyba całe swoje postrzeganie świata na jakiś czas:facepalm:. Ogólnie maratoniki z jedną serią są spoko ale przypadek kingdom hearts może być bolesny dla psyche haha. Koniec końców do teraz nie wiem jak dałem radę je wszystkie ograć.

    • Lubię! 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...