Skocz do zawartości

szczudel

Użytkownicy
  • Postów

    907
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szczudel

  1. szczudel

    The Order:1886

    Generalnie wynika to z zakończenia. Grając w to teraz (czy jak w moim przypadku z kwartał temu) wiem, że nie dostanę sequela. Całą przygodę nadbudowuje się historia czegoś większego a gracz wie, że to tylko prolog. Mimo to potrzebny jest ten kontekst. Tak jak cała fabuła w magazynach, która pokazuje skalę wydarzeń. To trochę jakbyś szedł do kina na Powrót przyszłości 2 i wiedział o tym, że zakończenie będzie cliffhangerem. Ja nie potrafię czerpać wtedy satysfakcji. Tutaj fabuła stoi na równi z gameplayem (lubię takie gry) jednak skoro fabuła na koniec nie syci to i odbiór gry leci w dól. Sequel pomógł by o tyle, że pozostałoby uczucie jakiejś tajemnicy do rozwiązania. Gdyby historia była zamknięta grę oceniałbym lepiej.
  2. szczudel

    The Order:1886

    Największym problemem Order jest brak sequela. Sama gra wprowadza w ciekawe uniwersum ale faktycznie mało w niej samej gry. Coś się dzieje, postacie są spoko, jest ich całkiem sporo ale koniec końców gra akcji ( jaką jest Order) musi mieć więcej gameplayu. Gdyby był to jakiś fabularniak pokroju gier Telltale games lub Untill Dawn, to by może i wystarczyło, jednak strzelanka musi mieć więcej mięsa. Ta gra się nie mogła wybić bo chyba na rynku nie ma na nią luki. Chętnie w nią zagrałem za 50pln ale zchodząc po tyle nie ma prawa mieć takiej jakości grafiki jaką ma. Koło się zamyka. Order to nietrafiony eksperyment. Może gdyby miał Co-Opa online byłoby coś z tego. A tak... Szkoda.
  3. Pozostaje mi więc życzyć, ze jak będziesz miał córkę to jej muszelka będzie przed, zakończeniem gimnazjum, wybawiona przez jej rówieśników. To jest chyba najtrudniejsze w rodzicielstwie. Jest dokładnie jak piszesz. Dzieci momentalnie podchwytują pewne rzeczy. 3 dnia jest już domaganie się :)
  4. szczudel

    Final Fantasy XV

    Nie zauważyłem efektu Drain podczas używania tych broni pomimo, ze faktycznie o tym w grze wspominano. Co więcej, jeśli wyekwipujesz jedną z tych broni to statsy ida do góry nawet jak walczysz inną. Poprawcie mnie jeśli sie mylę ale tak mi to wyglądało gdy bawiłem się ekwpiunkiem.
  5. Jeśli dobrze rozumiem twoje pytanie i wszystkie bodźce są takie same (bajki w TV i gry na smartfonie i tak w kółko) to pewnie nie. Jeśli jednak zasypujesz dziecko różnymi czynnościami i pozwalasz mu wybrać co lubi, to abolutnie im więcej bodźców tym lepiej. W granicach rozsądku, jesteś rodzicem a nie animatorem, który ma dziecku wypełnić każda wolna chwilę zajęciami. Równie ważne co pobudzanie rozwoju jest miejsce na samodzielną zabawę i umiejętność spędzania czasu samemu. Za moich czasów nie było ADHD i aktywne dzieci po prostu więcej biegały. Teraz rodzice latają po zaświadczenie na wszystko bo wtedy maja papier aby z dzieckiem nie pracować nad rozwojem i cieszyć się, że dziecko wreszcie siedzi bez ruchu, bo to dobrze. Wymówek się szuka na wszystko zamiast po prostu dzieckiem się zająć. Nie tak znowu dawno, nawet w PE, była wzmianka, ze dzieci które grają lepiej się rozwijają. Kluczowe w tym badaniu jednak było to, że grały z rodzicem a nie samodzielne. Praktycznie nieważne co będziesz robił z dzickiem, o ile on nie będzie tylko widzem wyjdzie mu to na zdrowie (darujcie sobie już wzmianki o rzeczach nielegalnych lub niewskazanych). JEśli będziesz rąbał drewno na opał a syn będzie obok patyki uderzał to wyjdzie mu na dobre ta czynnośc o ile będziecie to robić razem i rozmawiac ze sobą. Wracając do tematu. Wszystko wskazuje na to, że dzieci i ich nauka pójdzie w kierunku wirtualnym. Nie będę wnikał w to czy to dobre czy źle ( mam swoje zdanie na ten temat) i nie uciekniemy od tego. Wykorzystuje gry jako wspólną formę spędzania czasu, ale rozumiem też, że trzeba dziecko nauczyć żyć i poruszać się w tym świecie. To albo potem będzie "ruchał twoją matkę" przez headset.
  6. Odniosę, się do tego, gdyż widzę, ze i tak temat podryfował w kierunku wychowania dziec. Otóż Milanie, tak. Wszystko co napisałem to prawda. A dodatek o legalności czynności dodałem aby ktoś zaraz nie dorzucił, że w takim razie trzeba mu dać fajek i alkoholu. Widze, ze nie pomogło, bo ewidentnie sugerujesz rzeczy niewskazane dla dzieci. Dziecko powinno próbować wszystkiego, w młodym wieku. Jazdy konnej, pływania, prac plastycznych, gdyż jego mózg jest najbardziej chłonny. Te połączenia nerwowe które sobie wypracuje zostaną mu na całe życie i jeśli kiedyś stwierdzi, że chce np jeździć na koniu to fakt, ze tego w dzieciństwie próbował sprawi, ze mu będzie łatwiej. Dochodzi tez do tego uczenie przez analogię, jak np z matematyką, samej matematyki możesz w życiu nie stosować ale procesy których się nauczyłeś rozwiązując zadania już Ci się jak najbardziej przydadzą.
  7. szczudel

    Final Fantasy XV

    Zaopatrz się w MP Player (do kupienia z "bagażnika"), odpal Blue Fields (FF8) i poczuj magię. FF15 wygląda tak jak powinna wyglądać mapa świata w nowoczesnym finalu. Szkoda jednak, że brak tu faktycznych miejscówek, miejscowości i na całej mapie jest jedno Lestallum. Wszystko inne to pożal się boże pipidówy, którym brakuje uroku lokacji chociażby z FF7.
  8. Możesz to definiować jako gówniane f2p z kategorią wiekową PG18, gdy syn ma 12 lat.
  9. Zastanawia mnie ta polaryzacja poglądu. "Uzależniać" itp. Co to ma do dyskusji. Jeśli dziecko wezmę do kina to też się gapi w "kolorowe obrazki" i powinienem ograniczać, czy jednak ma przygodę? Odnoszę wrażenie, że wmawia mi się tu, ze siłą dziecko sadzam przed ekranem, że każę mu siedzieć po 2 godziny dziennie przed ekranem, kiedy w rzeczywistości młody gra może ze 2 razy w tygodniu. Wczoraj poprosił aby pograć w WoFF, zagrał 30 minut i poszedł się bawić. Z czego z tych 30 minut było dyskusji w stylu "Tato, a czy Squall był w Kingdom Hearts, to dlaczego ma tu krótkie włosy". Jeśli dziecka nie nauczy się co jest wartościowe a co nie, to będzie przynosił szmelc bo "jego koledzy grają". JEsli myslicie, ze dzieciaka uchronicie permamentnym zakazem grania, to ani się oglądnięcie a efekt będzie zupełnie odwrotny. Ja staram się wpajać ograniczanie czasu grania (ze względów zdrowotnych) i dyskutuję z nim każdą gre w trakcie i po. To wszystko jest dodatkiem do całej masy innych rzeczy w które z nim robie a nie jedyną czynnością (co chyba stara się garstka userów mi wmówić).
  10. Jeśli koncentrujesz się na Marvelach po 2000roku to faktycznie nie nadają się one dla dzieci. Jednak jakbyś zobaczył komiksy z lat 60-70-80, to nie ma tam nic niestosownego. Biją się owszem ale mój syn mocniej się piankowym mieczem naparza niż oni w tych komiksach. Chcesz mi powiedzieć, że twoje dziecko tylko siedzi i się bawi Lego? Z doświadczenia powiem, ze samo lego nie wystarczy. Dziecko potrzebuje więcej bodźców. 4-6 latek powinien próbować prawie wszystkiego (z oczywistym wyłączeniem rzeczy niewskazanych dla wieku). Jego mózg w tym okresie rośnie i można , wręcz trzeba, stymulować go ile wlezie. Jeśli zakładasz, że klocki i bajka na dobranoc wystarczą aby dziecko się rozwijało to chyba nie znajdziemy wspólnego jezyka. Po drugim przeczytaniu wychwyciłem "kolejny powód gapienia się w TV". Ja nie mam jako tako TV i u mnie w domu trzeba mieć nie lada powód aby w ciągu dnia "gapić się w TV". Jedna 20 minutowa wieczorynka i to wszystko jeśli chodzi o oglądanie przez moje dzieci i mnie TV w ciągu dnia.
  11. Hehe :) Bardzo poważne oskarżenie, zapewne częściowo celne dlatego czuje się w obowiązku odpowiedzieć. Skoro wychwaliłem WoFF i KH można było odnieść wrażenie, ze to gry "dla taty". Jednak ja naprawdę chciałbym znaleźć pozycję gdzie raz na jakiś czas mógłby grać przy moim minimalnym wsparciu. Tak abym mógł obok np czytać gazetę lub książkę a nie obserwować ekran. Oczywiście ile sie tylko da chcę grać razem z nim. To buduje więź i pomaga lepiej rozumieć się z dzieckiem. Dla przykładu granie wieczorem w KH zawsze kończyło się opowieścią na dobranoc o Sorze, więc to nie jest tak, że młody jest pretekstem dla żony aby grać w dzień. Dumny jestem z tego, ze jak gramy z synem nastawiam timer kuchenny i co godzine robimy przerwę. Chchiałbym móc przenieśc to rozwiązanie na moje solowe późno wieczorne granie. Generalnie wprowadzam młodemu wiele moich hobby. Czytamy razem komiksy Marvela (ja czytam :P - strasznie meczy czytanie dziecku komiksu BTW), gramy w karcianego Pokemona czy gry planszowe. W tych przypadkach też można by się pokusić o stwierdzenie, że gram dla siebie (chciaż celniej byłoby to nazwać graniem z samym sobą). Jednak uczenie hobby jest długotrwałym procesem. Młody się uczy, kultury gier towarzyskich, czytania i wielu innych rzeczy. Nie da się kogoś nauczyć czegoś fajnego na zasadzie, "jesteś już duży, masz graj, a ja sobie idę". Trzeba z dzieckiem powoli postępować. Moje "granie z dzieckiem" w Pokemona czy planszówkę to granie samemu ze sobą, ale jak sobie zakoduje, ze to fajna forma spędzania czasu to wreszcie, gdy będzie już samodzielny, zatrybi. Także chcę wierzyć, że nasze granie nie jest tylko "moim graniem" a jest częścią zakrojonego na długi okres czasu planu zainteresowania dziecka czymś fajnym. Co do samych gier. Jak na razie Unfinished Swan i Flower trafiają na listę do ściągnięcia. PS3 u mnie staje się takim magicznym pudełkiem z grami dla dzieci :) Po-deinstalowałem swoje gry i wrzucam tam tylko te w które grają/zagrają dzieci. Przed zakupem któregoś (S)Nes mini odpale mu najpierw Mario na moim zhackowanym PSP i zobaczę jak mu gra idzie. Czy orientuje się ktoś czy wyszedł jakiś fajny Pokemon na konsolę stacjonarną, który byłby pełnoprawnym Pokemonem a nie jakąś Areną itp?
  12. Jako dumny ojciec dwóch chłopaków, chciałbym starszego jakoś wprowadzić w hobby. Na wstępie dodam, ze brzydzi mnie trend dawania dzieciakom tabletów i chowania cholernych jamochłonów nie mogących oderwać się od nich nawet na chwilę. Najlepiej takie dzieciaki w poczekalniach u lekarza obserwować. Jeszcze się nie rozbiorą a już jedną ręką przesuwają palcami po ekranie. Z tego względu, chciałbym synów (na razie starszego 5-latka) nauczyć kulturalnego grania. Godzinka, TV, fotel, pad, dobra gra a nie jakieś f2p, które tylko otumania młodego a emocji w tym tyle co nic. Dzięki dobrodziejstwu Playstation Plus mam prawie wszystkie gry na PS3 które uznałbym za wartościowe dla dziecka. Pojawia się tu jednak kila problemów: 1. Dzisiejsze platformówki muszą wszystkiego dać więcej. Nie można już zrobić 2D platformówki która nie ma tuzina udziwnień, wykorzystujących co najmniej 6 guzików. Mam w głowie wizje swojego dzieciństwa z Pegasusem i mam wrażenie, że tamte gry potrafiły budować zabawę w oparciu o prosty interface a nie wydziwiane akcje (podwójne skoki, ślizgi, odbicia od ścian). Czy mi pamięć płata figla, czy inni gracze-rodzice również mają podobne odczucie? No i jakie mam teraz rozwiązanie: -kupić (S)Nes Mini? -czy ma ktoś jakieś dobre gry do polecenia na Ps3/4? -Być może coś na konsole Nintendo? Nie miałem konsoli BigN od czasu Pegasusa (aka Nes) i zastanawiam się czy nie warto by dla dzieci w któraś zainwestować (samemu mógłbym ograć przy okazji Zeldę czy Xenoblade)? Jednak po tylu latach N kojarzy mi się własnie z grami dla dzieci. Istotnym argumentem jest rozmiar pada. Obserwuje, że mój 5 letni wojownik ma problemy z trzymaniem pada od Ps4 w rekach. O wiele wygodniej mu się gra na padzie od Ps3, a i to widz, ze jest za duży i nie trzyma go tylko bardziej kładzie na nogach. 2. Mój 5 latek ( i żona) nie radzą sobie z grami, w których prawą gałką steruje się kamerą. Nie wiem czy to jest kwestia wieku, doświadczenia ale syn generalnie nie lubi sterować kamerą, ucieka mu gałka i z reguły ta kamera gdzieś się gubi i muszę mu co chwilę pomagać ją ustawić. Strasznie jest to irytujące i meczące. Dlatego szukam gier które minimalizują ten element. Jeszcze będzie miał czas się tego nauczyć, ale dla żony już za późno :). Lego Marvel Heroes złapało klimatem syna, chce w to grywać, ale każda jego gra kojarzy mi się z notorycznym poprawianiem kamery. Także gry Lego - ok. Ale jeszcze nie teraz. Fenomenalnie grało się mojemu, wówczas niespełna, 5 latkowi w World of Final Fantasy. Zajawiony kreskówką Pokemon mocno się wciągnął w tą pozycję, szczególnie, że nazwaliśmy ją na własne potrzeby Pokemon Final Fantasy. Statyczna kamera, turowy system walki (ATB na Wait) sprawiły, że mogłem mu oddawać pada, i mówić, gdzie ma iść co robić. Fantastycznie spędziliśmy razem te 40 godzin (a ja sam dodatkowo levelowałem kolejne 40). Potraficie podać jakieś gry z podobną kamera i gameplayem dla dzieci? Ratchet All4one byłby idealny gdyby nie skomplikowany interface - kolejna gra na którą trzeba znowu poczekać. Generalnie chciałbym się dowiedzieć co byście polecili jako platformę i gry dla 5-6latka. Czy Nintendo (Wii, WiiU) będą dobrym rozwiązaniem? Czy nowsze gry Mario będa się nadawać (biorąc pod uwagę bolączki o których pisałem wyżej)? To co samemu mogę podać, niekoniecznie polecić, z Playstation to : -Seria Kingdom Hearts. Niby gram tylko i wyłącznie ja, ale syn nie może się oderwać od sagi i gramy wszystkie Remixy Razem. Jedyne co sam robię gdy młody śpi to leveluje (die hard Proud Mode fan z tatuśka jest ;) ) -World of Final Fantasy - wspominana wcześniej. Tryb Wait, Statyczna kamera podczas eksploracji czynią z tej gry idealny starter w JRPGi. -Little Big Planet i Teraway - tragedia. Niby gra z targetem ustawionym na dzieci ale zupełnie nie sprawdziła mi się w tej formie. Skakania wewnątrz ekranu, łapanie obiektów, naklejki tego jest za dużo dla dziecka. Gra może i super ale bardziej dla nastolatka. -Eye Pet. Jakieś 2 miesiące temu zaczął w to grać naprawdę sam. Musze podpowiadać tylko gdzie ma co nacisnąć aby konkretną grę włączyć. Druga część zdecydowanie gorsza "dzieckowato". Moze gdybym miał dwóch 7-latków byłby ok, ale nie mam i nie będę miał. -Detektyw Diggs. Pierwszy rozdział - bajka. Sam gra, słucha poleceń gry widać że to gra na jego poziomie i sprawia mu frajdę. Mam dla niego Wędrówki z Dinozaurami ale poczekają pewnie aż będzie miał 6 lat. Wonderbooki z Harrego Pottera poczekają jeszcze dłużej. -Duck Tales Remastered. Niby oldschoolowa gra ale poziom trudności go zabija (mnie też wgniata w fotel do tego stopnia, że skończyłem chyba tylko 2 z 4 światów). -TransFormers Devastation. Bez kitu, mój 5 latek przeszedł tą grę na Normalu. Siedział u mnie na kolanach a ja robiłem bloki, korygowałem kamerę i jeśli trzeba było, strzelałem. Oczywiście materiał źródłowy był tu kluczowy. -Gry Lego. Marvel Heroes zaskoczył klimatem (jesteśmy fanami komiksów) i gdyby nie ta cholerna kamera i jednak trochę za duży poziom skomplikowania przy żonglowaniu mocami byłby strzał w dziesiątkę. Mimo to poluję na Lego Undercover bo wiem, że będziemy w to razem grać. -Puppeter. Byłoby spoko, gdyby nie skomplikowane sterowanie. Za 2 lata pewnie zagra, ale nie teraz. -Reszta mi wypadła z głowy. Jak mi się przypomni to będę dopisywał. A jak wasze doświadczenia? Temat mi się odświeży za jakieś 2 lata przy drugim chłopaku, więc nie ma mowy o szybkim przeterminowaniu problemu.
  13. szczudel

    L.A. Noire

    Każdych. Wspaniała przygoda w tytułowym klimacie Noir. Dojrzała gra, praktycznie bez żadnego gówniarskiego fan service'u. Jeśli będziemy grac zbyt szybko, nie unikniemy monotonii, ale jelsi potrafimy się kontrolowac i potraktujemy grę jako serial, z 1/2 odcinkami na posiedzenie z miejsca będzie to nasza gra w top 10 dekady. Najwazniejsze to zrozumieć, że to nie jest sandbox. Nie krzywdzimy siebie samych i nie podchodźmy do tej gry z takim nastawieniem. LA jest tutaj sceną na której rozgrywa się akcja gry. Nie jest piaskownica zbudowana ku naszej uciesze ale prawdziwym miastem. Ja wczuwałem się do tego stopnia, że przez parę pierwszych godzin, jeżdżąc autem bez bez sygnału, stawałem na światłach. Szczerze, to news o reedycji HD, sprawił, że jak tylko ogram Widźmina to odpalę sobie swoją Complete Edition na PS3. Bo w jakiej innej grze po zlaniu bandziora wracasz po swój kapelusz, który spadł Ci, w ferworze walki, z głowy? PS: Czymś co cenię w LA Noir ponad wszelką miarę to fakt iz ta gra to prawdziwy symulator innej epoki. Samochody, radio, stroje, zachowanie i akcent postaci sprawiają, że można zagadnąć przez TV do powojennej ameryki zeszłego stulecia. Żadna inna gra nie dała mi takiej, historycznej wręcz, wizji przeszłości. RDR miało swoje momenty ale była to gra przygodowa. Tutaj jest to gra obyczajowo kryminalna, ale uczucie „zaglądania w przeszłość” było dla mnie kluczowym aspektem tej gry. Rozumiem, że motyw żyjącego świata się przewija w grach. W Wiedźminie, na przykład, można zaobserwować jak za dnia kowal pracuje a w nocy idzie spać do swojej chaty. Jednak to w jaki sposób realizuje ten motyw LA Noir to dla mnie mistrzostwo świata. Nie ma muzyki gdy nie włączymy radia podczas eksploracji. Jeśli zaparkujemy samochód, ludzie będą chodzić po ulicy, auta dostawcze będą dowozić towar do sklepów itp. OK, auto się nie zatrzyma i nie wyjdzie ktoś nosić kartonów, nie wejdziemy do każdego sklepu, ale jest to pewien kompromis symulowania przeszłości. Symulacja jest zogniskowana na naszej postaci a nie na świecie. Jeśli będziemy się trzymać roli naszej postaci a nie szwendać się bez celu okaże się, że na ten krótki moment kiedy włączamy konsolę naprawdę przenosimy się do lat 40 ubiegłego wieku. Gdybysmy się przenieśli 60 lat w stecz, przecież tez byśmy nie wchodzili ludziom do domów i na zaplecza sklepów.
  14. szczudel

    Uncharted 4: A Thief's End

    Nie omieszkam skorzystać z rekomendacji. W swoim stylu wyczekam jakaś dobrą promocję i ustrzelę w dobrej cenie. Nie za prędko jednak. Uncharted najlepiej smakuje w słusznych odstepach czasu.
  15. szczudel

    Uncharted 4: A Thief's End

    Udało mi się wczoraj skońćzyć U4. Udało może nie jest najlepszym słowem bo może ze dwa razy gra mnie zirytowała gameplayem. Gra mi się zaczęła podobać od drugiego rozdziału w Szkocji. Pierwsze 8 rozdziałów zmuszałem się aby grać. Nie pasują mi takie miejskie klimaty. Uncharted to dla mnie dżungla i odkrywanie zapomnianych przez świat skarbów. Powiem szczerze Libertalia spełnia to założenie w 110%. Od momentu gdy zapuściłem się w pożeraną przez dżunglę kolonię zacząłem grać z prawdziwą radością. Nie ma jednak róży bez kolców. Nie podpasowały mi zmiany w samej rozgrywce. Z linki korzystałem tylko gdy eksplorowałem (pewnie bardziej ją docenie w multi, o ile w nie będe w tej części grał), terenówka (za wyjątkiem przejażdżki z Eleną) bardziej mnie irytowała i spowalniała grę. Zmierzam do tego, że konwencja Uncharted chyba się własnie wyeksploatowała. Złoże jest puste. Idąc po mostku wiemy, że on się zawali i trzeba będzie coś szybko wykombinować. Wiemy, że nie ważne jak daleko odskoczymy najemnikom, to zawsze się każe, że w chwili gdy odnajdziemy skarb okaże się, że oni nas dogonili (pomimo, ze nie mieli wskazówek). To było super przez pierwsze 2 części. W 3 zaczęło irytować a w 4 (i GA) sprawia, że na naszej twarzy pojawia się uśmiech politowania. Dla nowych graczy, którzy guzik tam wiedzą o El dorado czy Shamballi gra będzie rewolucją i "najlepsza grą ever". Weteran rozerwie się dobrze, ale pamiętając świeżosć U1 i U2 poczuje, ze kolejne części nie wzbudzają już takich emocji. Zgadzam się w 100% z poprzednim stwierdzeniem, że gameplay zmienił oblicze, mniej jest strzelania, albo może go być mniej, jeśli zaczniemy kombinować ze stealthem. I bardzo dobrze. Przesiadywanie za zasłoną i odskakiwanie na każdy nadnaturalnie celnie rzucony przez przeciwnika granat jest po prostu nudne. W samej grze naliczyło mi 499 killi. To zdaje się mnie niż w jakiejkolwiek innej odsłonie (nie licząc GA). Jeśli o mnie chodzi w U4 mogłoby nie być w ogóle strzelania i mógłbym chodzić po tych niesamowitych lokacjach i odkrywac tajemnice jakie Naughty Dog dla mnie przygotowało. Także sama 4 mi się podobała. Szkoda, że 4-ka nie wyszła przed 3 i GA bo wtedy wprowadzone nowe mechaniki nie zostałyby mi popsute wyczerpaną, moim zdaniem, formułą.
  16. szczudel

    Final Fantasy XV

    Bardzo mi ciężko z wami polemizować bo moje posty pojawiają się z nawet 10 dniowym opóźnieniem. Liczę,, że już niedługo się to skończy. SE chce zarabiać na marce FF, to oczywiste. W dobie kokosów z mikrotransakcji z gier smartfonowych, oni nadal chcą mieć konsolowego flagowca. Szanuje ich za to. Oczywiście, że chcą powtórzyć sukces 7. Wydaje mi się, że udało im się to przy okazji 10 i teraz 15. Nie będzie monetyzacji FF15 w sposób znany z ps3 czyli "-2" oraz "-3". Pewnie to marce wyjdzie na dobre, ale z drugiej strony szkoda, że następna numerowania część ma wyjść dopiero na ps5. FF15 to produkt o zaplanowanym bardzo długim cyklu życia. W taki trochę sztuczny sposób SE chyba chce stworzyć grę ponadczasowe na miarę 7-ki. Jeśli sygnał idzie, że 15ka nadal jest rozwijana i wspierana to będzie się dalej sprzedawać pośród grupy, która normalnie nie kupiłaby 15ki lub kolejnych numerowanych częsci, aż osiągnie jakiś super wynik. Nauczka po 13ce i jej sequelach (coraz niższa sprzedaż) jasno pokazuje, że takie dojenie nie opłaca się. Moim zdaniem to dobry wniosek. Bardzo raził mnie kontrast fabularny tej 13-trylogii. Te części poza postaciami praktycznie nie były że sobą powiązane. Z trudem dało się odczuć, że to nawet ten sam świat gry jest. Z drugiej strony chciałbym zagrać 16kę zamiast być karmionym "dopowiedzeniami" fabuły FF15 przez kolejny rok. SE musi bardzo uważać co zrobi z drugim Season Pasem. Pierwszy jako rozwijający fabułę spisał się. Kolejny nie może już tego zrobić bo zmęczy materiał. Multiplayerowe DLC pewnie jakiś graczy pozyskuje, ale core target serii FF to ludzie którzy chcą nowej historii. Czy Sezon 2 będzie do nich skierowany? Nie wiem. Chciałbym.
  17. szczudel

    Seria Kingdom Hearts

    Te wszystkie x.5 wersje to ogrom grania. 200 godzin można spokojnie z tego wyciągnąć i to bez zbędnego przedłużania. Także współczynnik kasa/czas grania jest bardziej niż zadowalający. Prawdziwym problemem jest to, że jakby KH nie było świetne to nie idzie grać tych wszystkich odsłon ciurkiem. Nastąpi zmęczenie materiału i gra zacznie nużyć formą. Gram w Remixy od jakiś w 2 lat( grałem to co było na konsolach sony na bieżąco) i uważam, że moje tempo jest optymalne. Każdą kolejną część zaczynałem z niecierpliwością i kończyłem z niedosytem. Kolekcja dla kolekcjonerów bardziej niż kogoś kto gier nie obrał i chciałby przed KH3 nadrobić serię. Ale, jak wspominałem, jeśli taki ktoś zacznie grać teraz to akurat na premierę KHe będzie na bieżąco. Ważna uwaga. KH to nie jest seria, która podaje fabułę na talerzu. Szczególnie od KH:CoM. Można na tubie oglądać podsumowanie/analizę w przystępnej formie ale nie ma się co oszukiwać, że jednorazowe oglądnięcia ok 30 minutowego materiału wystarczy aby naprawdę wiedzieć o co chodzi :) Chyba już z 3 razy żonie tłumaczyłem dlaczego Roxas wygląda jak Ventus ;P
  18. szczudel

    Kingdom Hearts 3

    Dostałem wczoraj na urodziny od rodziny KH2.8. Zanim zaczniemy w to grać z synem oglądnęliśmy sobie intro. Mój hype na KH3 wzrósł do bezprecedensowych rozmiarów. Na żadną inną grę w swoim życiu nie czekałem i nie miałem aż takich oczekiwań co mam w stosunku do "trójki". Pamiętając jak kozacko wyglądały walki w KH2, w tym te fabularne (np na biurowcu, która została przeniesiona z sekretnego zakończenia KH1, lub ta z finałowym Bossem), jaki uczucie wzbudzało walczenie dwoma keyblade'ami etc, to patrząc jak technika poszła do przodu spodziewam się o totalnego odlotu. 7 Keyblade Mistrzów, powrót ekipy z BBS, ostateczne rozstrzygnięcie, czuję zbliżająca się moc. Wiem, że gra to będzie jakieś 80% spacerowania po światach disneya. Ale te 20% które zwieńcza trylogię (która rozrosła się chyba do 6 integralnych części opowiadających jedną historię) koncentrując sie na samych keyblade wielderach i ich walce z Xehanortem nie moga się nie udać. Jest to chyba ostatnia seria która trzyma dla mnie klimat gier z PS2 i każdy jej spin off nie psuje tego poczucia. Zastanawiając się nad istota tego hype'u. W dniu premiery minie 12 lat od wydania KH2. Najwspanialsze jest to, że nie będzie to sequel w stylu FF, gdzie następna cześć ma się nijak do poprzedniej. Owszem dwójka wydawała się kompletna na swój sposób, tak samo zresztą jak jedynka a mimo to okazuje się, że wszystkie wątki powiązano ze sobą tak, jakby od początku planowano trylogię. 12 lat. Matko. Szmat czasu. Mimo to każdy news o premierze trójki wzbudza szybsze bicie serca. Szczególnie teraz gdy nie gram w KH sam, tylko z moim 5 latkiem, wyma(pipi)ącym swoim piankowym "Keybladem (tak jak Sora :))". Nie wiem jak to się stało ale moja przygoda z KH przeskoczyła z gowniarstwa w rodzicielstwo, z calkowitym pominięciem dorosłości, gdzie mógłbym sie trochę wstydzić gry w której moimi kompanami sa Goofy i Donald :)
  19. szczudel

    Final Fantasy XV

    Powiem szczerze, nie rozumiem tych zarzutów stawianych fabule. Owszem, grałem po tych wszystkich dodatkowych scenkach wprowadzanych przez patche. Oglądnąłem Kingslaive i Brotherhood i osobiście lubię gdy świat gry wykracza poza samą grę. Lubię tez gdy czasami trzeba trochę doczytać by zrozumieć co się naprawdę wydarzyło (Kingdom Hearts, patrzę na ciebie). Tak prowadzona fabuła mnie nie razi i z takim podejściem FF15 nie jest złe. To może być kwestia subiektywnego postrzegania gier SE. Podobała mi się męka Noctisa zapoczątkowana chyba w 10 roździale. Tym mocniej można było ja odczuć, że pierwsze rozdziały to był praktycznie lightowy road trip paczki kumpli. Nie da się ukryć, że takie poprowadzenie fabuły jest eksperymentalne. Nie jest to stonowana i spójna narracja ale 2, kompletne inne. Wychwyciłem ten zabieg i go doceniłem. Jeśli ktoś oczekiwał fabuły prowadzonej ze stałą prędkością i wielkim twistem to rzeczywiście mógł się rozczarować. Co do dungeonów. Nie urzekły mnie. Były solidne, dużo w nich się działo ale bolało mnie, że ich obecność zastąpiła lokacje opcjonalne (że też tak je nazwę). Brakowało mi ukrytych miasteczek z NPC i czegoś co mogłoby się dziać niekoniecznie w podziemiach. Wiem, ze to współgra z obranym kursem na pokazanie FF w realistycznych realiach, jednak chętnie bym odwiedził jakieś ruiny w lesie czy ruiny jakiejś rozwiniętej cywilizacji pod sztucznym nieboskłonem niż tylko błądzić w ciemności. Można założyć, że każda nie powiązana z wątkiem głównym lokacja to bonusowy content, ale ciężko mi tak traktować chociażby ten wulkan gdzie można walczyć z ZU. Stacje benzynowe, nijak rekompensują uczucie wejścia do opcjonalnej wioski itp. Dla przykładu ostatni quest w którym zdobywamy najmocniejsze bronie w grze, o wiele bardziej by mi spasował gdyby nie dział się w Lestallum, ale gdyby była gdzieś zaszyta chatka w lesie w której ten kowal by sobie mieszkał (coś jak ta wiedźma robiąca potiony).
  20. Najważniejsze co o tej grze można napisać, to to, że demo nie oddaje, praktycznie wcale, jak dobra jest to gra. Demo przeszedłem na Vicie w momencie kiedy się ukazało. Odpuściłem sobie po nim grę, pomimo, ze recenzje były na poziomie 8/10. Gra dostała drugą szansę po tym jak syn (5latek) zajawił się oglądjąc Pokemony na Netflixie, a i to bardziej przez jej pokemonowy charakter niż tematyke FF. Bezgranicznie jestem szczęśliwy, że jednak skusiłem się na tą pozycję. A piszę to z punktu widzenia gracza, który pod koniec lat 90-tych rozpoczynał przygodę z FF. Owszem, mini wersje postaci z FF sa przesłodzone i lepiej byłoby gdyby nie zmniejszyli ich aż tak karykaturalnie, ale da się z tym żyć. Fan Service jest za to pierwszorzędny. Każdy nowy Summon wprowadza nowy Battle Theme ( w aranżacji a'la Black Mages) i można go sobie wprowadzić do repertuaru kawałków, które będą nam grac do każdej z losowych walk. Każda lokacja jest w ten czy inny sposób znajoma i to samo sie tyczy potworków. Ogromną radość sprawiało mi levelowanie ich. Zobaczyć w co zmieni się Mandagora, czy tez widzieć coraz to większe postacie Behemota. Co jest realnym problemem pozycji to jej poziom trudności. Jest łatwo, a jesli włączymy tryb wait dla walki, czyniąc ją bardziej taktyczną, to poziom trudności dla weterana FF spada drastycznie. Mocno Grindowałem (zachęcony transformacjami stworków) i może ze 3 przeciwników stanowiło dla mnie wyzwanie. Na szczęście był wśród nich ostateczny boss. Nie zmienia to jednak faktu, ze sama walka jest super przyjemna i pokazuje, jak bardzo relaksującym systemem jest ATB. Nie wiem czy będę mógł zagrac w jakiegokolwiek starszego finala bez przewijania czasu, które jest tu dostępne. Pierdoła, a nie wiem jak mogłem tyle czasu grać bez tego bajerku. Samo WoFF pokazuje, że FF ze statyczną (do pewnego stopnia) kamerą miałby jak najbardziej rację bytu. Rozumiem, parcie na 3D i szaleństwo fotorealistycznej grafiki napędzają sprzedaż, ale zrobienie nowego finala w jakości oprawy WoFF byłoby dla mnie spełnieniem marzeń a koszty produkcji spadłyby conajmniej o połowę. Gdyby choćby FF8 potrafili tak odświeżyć to już byłoby coś. FF9 już nie dostaniemy, bo niedawno wyszła wersja z podciągnięta grafiką, ale pomarzyć zawsze można. Reasumując, WoFF iddealnie nadaje się na grę łączącą pokolenia. Mój 5 latek, słabo sobie radzi w dzisiejszych platformówkach czy graz gdzie druga gałką operuje się kamerą. w WoFF smigał jak szalony. Eksplorował, walczył, tylko do menu nie wchodzil. Może własnie przez to unikalne rodzinne doświadczenie oceniam gre wyżej niz zasługuje, ale w takiej roli spisała sie na medal. Drobna uwaga dla wszystkich kupujących. Warto kupić wersję Day One, która niewiele różni się ceną (a opakowaniem to prawie wcale). Dostajemy jakieś pierdoły ale tez summona Sephirota, a co za tym idzie jego motyw muzyczny. Gdybym kupował jeszcze raz - kupiłbym wersję Day One, a nie najtańszą.
  21. szczudel

    Final Fantasy XV

    Dziwie się, że na każdym forum FF15 w swoim temacie zaczyna zbierać tym więcej negatywnych opinii im bardziej się jej wątek rozrasta. 15 nie jest złą grą, ale trzeba zdawać sobie sprawę czym tak naprawdę najnowszy Final jest. A na pewno nie jest sandboxem. To Final z krwi i kości w ogromnym pseudo-otwartym świecie. Dokładnie takiego świata sobie wszyscy życzyli od czasu FF9. Czyż nie o to chodziło w każdym finalu z mapą świata, że można niby było pójść wszędzie ale koniec końców nie można było Balamb Gardenem przeskoczyć gór, albo samemu pokonać MIdgar Zooloma? Dopiero z czasem udawało się uzyskać dostęp do pełnej mapy świata? Tutaj czuć to mocno bo początkowo nie mamy dostępu do zachodniej części mapy, tylko po to aby od razu dostać dostęp praktycznie do wszystkiego. Osobiście nie lubię zabiegu gdzie w tym aspekcie daje się za dużo dowolności. Nie lubię gdy twórcy ograniczają mi gdzieś wejście bo okazuje się, ze potwory z konkretnego terenu mnie masakrują. Preferuje prostsze rozwiązania w stylu zerwanego mostu, zamkniętej drogi itp. Mnogość Huntów i jakiś tam, niewysokich lotów, questów to nie jest meritum tej gry. To zwykłe urozmaicenie. Nikt nie kazał nam hodować Chocobosów w „7-ce” czy grać w karty w „8-ce”. Tak i tutaj nie ma przymusu aby uganiać się po świecie za huntami i robić dodatkowych (w pełni opcjonalnych) dungeonów (FF8 i Summon Brothers?). Odnoszę wrażenie, że wiele krytycznych komentarzy, kieruje się tym, że ktoś chciałby aby FF15 był sandboxem i aby można było go oceniać po jego bonusowej zawartości, wtedy łatwo byłoby go sklasyfikować jako słabą i mało różnorodna pozycję. Dla przykładu LA Noire jest grą z otwartym światem, która podnobnie jak 15-ka, nie jest Sanboxem i dstawały taki sam hejt związany z ubogą "sanboxowością". Wyjaśniwszy sobie to, poruszę jeszcze wątek słynnego rozdziału 13. Naczytałem się o nim bardzo dużo przed samą grą. Ale czytałem w sposób wybiórczy i jeśli czułem spoiler to przestawałem. Nie wiedziałem co mnie może spotkać, myślałem, ze oczy zaczną mi krwawić i dostanę jakiś bliżej niesprecyzowanych drgawek podczas grania w niego. To co ludziom ucieka w ocenie tego rozdziału to sposób w jaki gameplay odzwierciedla faktycznie to co się dzieje z Noctisem: Powiem szczerze, jak teraz wspominam to rozdziały 9-14 kojarzą mi się z cierpieniem. Nie rozegram ich jeszcze raz dla przyjemności. Ktoś mógłby stwierdzić „słaba gra to Ci się w to nie chce grać”. Otóż nic podobnego. Przeżycie przygody z rozdziałów 9-14 jest męczące, nieprzyjemne bo taki tez zwrot ta historia przybiera. Zmasakrował mnie emocjonalnie ten Final jak mało która gra. Nie wiem jak można parę razy kończyć The Last of Us (który mnie, pomimo posiadania dzieci nie przycisnął) i się nim zachwycać a nie docenić tego jak bardzo gracza i Noctisa scenariusz mentalnie masakrował w tych końcowych rozdziałach. Roździał 13 był narzędziem zadającym ból a nie przykładem złego gamedevu. Nie będę się zagrywał w FF15 bo nie chcę jeszcze raz doświadczać tego uczucia jakie mi towarzyszyło gdy zbliżałem się do ostatecznego starcia. Ta cała droga przez mękę spotęgowała tylko odbiór 15, ostatniego rozdziału. Chciałbym jeszcze odnieść się do zarzutów stawianych implementacji magii. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że magia w 15-ce jest słaba. Nie pamiętam finala, gdzie aż tyle uwagi poświęcałem słabością żywiołowym co w FF15. Niestety dobrego używania Magii trzeba się nauczyć, a sama gra mało robi w tym kierunku. Trzeba wiedzieć, że szkoda zapasów na jakieś dziwne efekty pokroju poison czy death i liczy się tylko n-cast (quadro, quin-cast). Normalnym zachowaniem przy każdym bossie było włączenie Wait Mode, sprawdzenie podatności bossa, zmiana broni na taką o zdającej największe obrażenie typie i żywiole. Nastepnie, szybka wizyta w menu Elemency, zrobienie sobie najmocniejszego koktajlu jaki w danej chwili jest mozliwy (5xBlizagga dla przykładu), wyekwipowanie go i jazda. Jeśli walczyliśmy na wodzie, szybki skok na jakąś wyspę, odpalenie czaru, który dodatkowo zamrozi na kilkadziesiąt sekund przeciwnika w akwenie wodnym przy okazji zjadając mu 1/4 życia. Czy to jest słaba magia? Nie było silniejszej magi w Finalach (zestawiając ja z innymi sposobami zadawania obrażeń dostępnych w danym finalu). Jedynym odstępstwem od tej reguły jest Admantoise. Każdego innego przeciwnika można spokojnie 4 magiami w grze pokonać. Reasumując nowy Final Fantasy stoi historią. Można mu zarzucić gameplayowe (w kontekście sandboxowości) ubóstwo, ale to trochę jak zarzucać dobremu filmowi obyczajowemu, który nas emocjonalnie poniewiera, ze miał słabe sceny pościgów samochodowych. Mnie osobiście wszystko w tym finalu się podobało (może poza tym, że stosunkowo słabo była akcentowana, swoja drogą dobra, muzyka podczas eksploracji krainy – MP player kupiłem w post game gdy mi zostało dosłownie z 15 huntów do zrobienia). Szkoda mi szczerze tych, którzy nie potrafili dostrzec tego co w FFXV najlepsze. Czasem niestety bywa, że nasze własne oczekiwania płatają nam figla i psują odbiór czegoś wspaniałego. Pewnie żadnego z malkontentów nie przekonam, bo kijem Wisły nie zawróci, ale każdy kto jeszcze nie grał w FF15 niech wie, że tylko od niego zależy czy pokocha tę grę czy znienawidzi. Jeśli czujecie się przytłoczeni i znudzeni questami, olejcie je. Lećcie z fabuła, ani się obejrzycie a będziecie płakać przy wyborze zdjęcia które weźmiecie ze sobą idąc na ostatnie starcie. Odniosę się jeszcze do DLC: Gladious: Czysta sieka. Kilka razy widząc z kim mam zaraz walczyć reagowałem „bez żartów proszę, przecież to jeszcze nie boss a ja jestem sam”. Dobrze wplecione w fabułę, pozwala lepiej poznać, mało eksponowanego w grze, Cora i dowiedzieć się trochę o tatuśku samego Gladiousa (to ten co zginął broniąc Regisa w walce z sędzią w Kingslaive). Fenomenalnie wpleciony Gilgamesh, Big Bridge i na nowo zaaranżowany utwór o bitwie na nim. Całokształtnie jednak bez rewelacji, samej fabuły jest mało, a te DLC do FF15 powinny, moim zdaniem, właśnie fabułą stać. PS: Grać w rozdziale 8. Prompto: Odczuwałem wstręt do tego DLC zanim w nie, nie zagrałem. Pamiętając wydarzenia męki Noctisa z rozdziału 13 sądziłem, ze tu będzie coś podobnie ale z Prompto. Jest ciężko, ale gameplayowo dużo ciekawego się dzieje. To DLC to praktycznie MGS bez skradania, szczególnie ostateczny boss przypomina tego z MGS3. Co ciekawe oddano nam do użytkowania skuter śnieżny i side questy w nowej zimowej krainie (na oko wielkości okolic Hammerhead, ale nie wciągałem się w zdania poboczne, bo za bardzo mnie wciągnęły główne wydarzenia). Bawiłem się o niebo lepiej niż przy Episode Gladious. PS: Grać po skończeniu gry. Assasins Festival: To jest czasowe DLC ma zniknąć jakoś do końca roku więc warto się za nie piorunem zabrać. Zaskoczony byłem rozmachem tego przedsięwzięcia. To taki trochę Gold Saucer. Zabawy, minigierki a przy okazji jakaś mini przygoda nawiązująca do fabuły głównej historii. PS można grać od momentu jak się już było w Lestallum. Czekam na Episode Ignis z małym niepokojem. Ale nie jest to niepokój o jakość DLC bo ta ewidentnie rośnie z każdym kolejnym. Niepokój jest spowodowany tym, że pewnie się dowiem i zobaczę w jaki sposób Ignis stracił to co stracił…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...