
Treść opublikowana przez Mendrek
-
Niegranie w gry
Po części się chciałbym zgodzić, ale moim zdaniem to nie chodzi o filmowe AAA, a o AAA w ogóle. Zauważyłem pewną tendencję. Czasy zmieniły się, a branża rozrosła. Z wartkiego wodotrysku zrobił się ogromny gejzer. To oznacza więcej większych gier o większych budżetach. W tej sytuacji rodzą się dwie klęski dobrobytu: - trudniej nas czymś zaskoczyć - "syndrom pirata" Pierwsze wynika po części też z polityki wydawców, którzy wymuszają umieszczanie pewnych elementów w procesie produkcyjnym, by gra dopasowywała do trendów (lub przynajmniej nie odstawała), a poza tym no siłą rzeczy pomysł raz użyty został użyty i drugi raz to "odgrzany kotlet". Drugie wynika z łatwości dostępu do tytułów. Wszelkie humble bundle, season sale i dziesiątki gier w abonamentach, to tak naprawdę zbawienie i zmora jednocześnie. Kiedyś gier nie kupowało się hurtem. Kupno gry było w pewnym sensie ceremoniałem, dla niektórych do tego stopnia, że gdy akurat nie trafiała w pełni w nasze gusta, to przesuwaliśmy granicę tolerancji, bo głupio było nie grać w coś co już się kupiło. Tym bardziej fizyczność nośników dodawała dużo do tego poczucia własności nabytej, funkcjonowały wypożyczalnie i rynek wtórny, sami też lubiliśmy pożyczać sobie tytuły nawzajem. Dziś jak coś nam nie pasi, to się odinstalowywuje. Coś, co kiedyś było nazywane "syndromem pirata". Mając dziesiątki gier, taki pirat strasznie zawyżał sobie próg wejścia. Szafował grami jakby to były pomidory w warzywniaku. Dziś nie trzeba być piratem by mieć ten problem. Na sobie wiem, że kupuje się gry w promocji by potem nigdy ich nie odpalić. To jest patologia, z przykrościa to przyznaję, bo przecież gra to w pewnym sensie dzieło bardzo złożone, czasami to lata pracy setek ludzi. IMO gry bardzo straciły na wartości. Zresztą widać to w innej patologii - ocenowej. Jesteśmy już jak zblazowane pudle, dla których gra na 7, czyli BARDZO DOBRA, to w zasadzie tyle co średniak niewarty zakupu, ewentualnie do odpalenia z ciekawości gdy już wyląduje w jakimś abonamencie. Dobra, ale co w temacie niegrania w gry? Co zrobić? Jak żyć?! Znalazłem pewien sposób. Otóż w tym zalewie AAA w których "widzieliśmy już wszystko", czasami rodzą się gry, które mają jakiś "magnes", który sprawia że gra nam się przyjemnie, bo po prostu mechanika gry świetnie dograła się z całą resztą. Te gry oprócz tego że są świetne, przywracają nam chęci do grania. Te wyjście z marazmu jest kluczowe. Taką grą jest moim zdaniem np. nowy Prey. Nie jest to gra wybitna, lecz posiadająca mnóstwo takich sprawdzonych i świetnie wpasowanych przyjemnych elementów, które powinny przypaść do gustu każdemu. Od zbieractwa i grindu, wyboru ścieżek i sposobu przechodzenia, intrygi fabularnej, po quasi-metroidvaniowości w przechodzeniu gdzieś po odblokowaniu jakiejś umiejętności. Ta gra ma coś co wyzwala w nas chęć do grania w nią i grania w ogóle. Myślę że takich gier jest trochę i cały sęk by odnaleźć te uniwersalne "wyzwalacze chęci do grania". Macie jakieś pomysły?
-
Niepopularne opinie
Saints Row > GTA. Dla mnie GTA skończyło się na Vice City Stories, które jest lepsze od San Andreas i Vice City. Saints Row od czasu części drugiej, utożsamiam z ideą city sandboxa. I nie przeszkadza mi to, że SR skręciło w stronę totalnej parodii (główny wątek w dwójce miał dużo okrutnych momentów w których nie było do śmiechu). Dla mnie city sandbox powinien tętnić aktywnościami. SR wyróżnia się naprawdę odjechanymi mini-gierkami, które potrafią skutecznie zrelaksować od głównych misji. SR dba o to, by nie utrudniać graczowi pobocznych aktywności - wszystko jest pod ręką, lub w miły sposób pozwalające się do nich dobrać. SR ma świetnie wypełnioną przestrzeń, brak większych pustek, które najbardziej dokuczały mi w GTA V (jadę, jest coś fajnego, podjeżdżam a to makieta i nawet znajdziek nie było wokół). Jest też dużo smaczków, których nie trzeba szukać godzinami, albo szperać po necie. Poza tym SR jest pewną ciągłą historią, dzięki czemu zżywamy się z tymi bohaterami, a przy okazji są niekiedy fajne "running gagi" (typu: "Shaundi is a whore"). Czwórka wprowadziła kozackie superhero niczym w Prototype (ci sami twórcy wszak). Zresztą ja lubię gdy gameplay ma jakieś elementy powtarzalne, które są po prostu fajne i chce się je robić - np. w Just Cause są to eksplozje (małe i większe). A w SR IV te fajne akcje są dodatkowo nagradzane. O ile w GTA V bardzo się wynudziłem poza misjami głównymi, tak w SR IV nie nudziłem się nigdy. I choć widać że to starcie nierówne budżetowo, tak osobiście bardzo doceniam to co zrobili Volition i jak wiele pracy w to włożyli
-
PSX Extreme 253
W recenzji Yakuzy Kiwami 2, Mazzi strasznie pochrzanił chronologię Na początku pisze, że gra umożliwia zapoznanie się z fabułą pierwszej części, ale też oferuje nowe wątki fabularne. Tyle, że Yakuza Kiwami 2 to remake Yakuzy 2. Potem jeszcze nieco spoileruje konkluzję głównego wątku Goro Majimy z Yakuzy 0 (będącej prequelem), pisząc że miał miejsce w pierwszej części Kiwami (która była remake'iem części pierwszej ) i nie oferowała możliwością grania Goro w ogóle). Co ciekawe, w dalszej części recki odwołuje się do części prawidłowo. Oj, chyba o jedno sake za dużo tym razem Ps. I tak nawiasem, Yakuza akurat to nie jest IMO gra, w którą można wskoczyć w dowolnym momencie, raczej znajomość poprzednich części mocno wpływa na odbiór wątków fabularnych (np. Yakuza 4 ma mocne odwołanie do wydarzeń z jedynki, które dosyć wyjaśnia)
-
Noob kupuje telewizor bądź monitor pod PS5/XSX
Odwieczne pytanie - która matryca najlepsza do grania na konsoli (zwłaszcza online) - TN, IPS, czy VA? Czy te mityczne 1ms w TN (kosztem jakości obrazu) to chwyt marketingowy, czy jednak gra warta świeczki? A może pośrednie VA?
-
Cyberpunk 2077
To co mi się - staremu weteranowi cybera podoba, to oddanie istoty walki przy reflex booście. Generalnie takie przyspieszacze i inne wyzwalacze były chyba najpopularniejszymi cyberwszczepami (k*rwa, kto na to mówi implanty, jak jakieś impotenty ) w niemalże każdej sesji. I tak też grając w papierowe sesje wyobrażaliśmy sobie te akcje - to ktoś szybko przebiegł do nowej osłony, to ktoś zza blatu ostrzelał naraz trzech i zdążył się schować, ktoś inny używał smartlinka, etc. Brawo dla CDP że nie zrobili własnej wizji, tylko musieli ludzi obeznanych w oryginalnych kampaniach dokoptować do zespołu. Do tego miasto faktycznie wygląda na zaludnione. I jest dobry podział na brudne podziemie i pstrokaty casual life. Mam tylko nadzieję, że faktycznie będziemy mogli mieć kilka ścieżek kariery, bo tym się zasadniczo cyberek wyróżniał - mogłeś być solo, ale też fikserem, krawężnikiem, czy korposem. Ja tam zawsze "chroniłem i służyłem", więc mam nadzieję że gra pozwoli mi zasilić szeregi NCPD. No i retrowave w samochodzie Tak czy owak jestem mocno zaintrygowany, choć na razie wygląda bardzo "na grę osadzoną w Cyberpunku" niż "growy Cyberpunk". Może to i tak dobrze. Przy takiej skali to i tak będzie sztos
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Batman vs. Superman - ja nie rozumiem, czemu włodarze marki DC Comics usilnie próbują zrobić coś innego, niż jarmarczne filmy Marvela. To jest tak nieporadne, że gęba się krzywi. Widać duży budżet i jakieś takie miotanie się między komiksową sztampą, a pseudo-poważnym klimatem? Film strasznie smętny i niby ponury, ale jakoś tak wyrywkowo dynamiczny, trochę też chaotyczny. Wszystko niby zmierza do epickiej walki z tytułu, która trwa krótko i jest nieco przewidywalna. Co gorsza, film niczym we wreslingowej operze mydlanej tworzy atmosferę poważnego feudu, ale ostatecznie motywy jednego i drugiego to śmiech na sali. Brakuje temu filmowi powera i jedynie cameo kilku postaci, osadzenie tego w jakimś tam spójnym uniwersum i linii czasowej jest tu na plus. Reszta mogłaby nie istnieć, a tak bezpłciowego Lexa Luthora nie widziałem dawno. Po tym filmie chciałem obejrzeć Suicide Squad, ale po 15 minutach stwierdziłem że będzie gorzej niż tu. To chyba przejdę od razu do Wonder Woman. Ech, serio - ja wiem, że DC Comics chce być trochę takie mroczniejsze niż kolorowe gatki z Marvela, ale nie można jednocześnie tego naśladować i robić mroczną atmosferę do tego. Albo to, albo tamto...
-
Najlepsze gry i aplikacje na Androida
Florence - jak można ująć w skrócie to małe arcydzieło? Interaktywne La La Land. Piękne, wzruszające i szczere. To nie jest właściwie "gra". To interaktywna historia z prostymi czynnościami (typu układanka), okraszona piękną muzyką i ładnymi rysunkami (o raczej prostej kresce bez efekciarskiego cg). Jednocześnie same czynności są często metaforą tego, co odczuwają bohaterowie tej historii, co mnie osobiście poruszyło. Scenariusz jest absolutnie liniowy, gra nie posiada moralnych wyborów, jest jedynie opowieścią podzieloną na rozdziały. Florence (tak ma na imię główna bohaterka) jest historią o miłości umiejscowionej gdzieś między szarą rzeczywistością, a światem własnych pragnień. I pokazuje to naprawdę świetnie. Obecnie kosztuje 10 PLN. Przemierzenie tej historii to jakieś 30 minut. Ktoś może pomyśleć, że zdzierstwo, ale to jest tak jak z wizytą w muzeum - płacimy za bilet, oglądamy sztukę, wychodzimy. Ta gra to taka sztuka. Czy warto więc dać za bilet te 10 PLN? Moim zdaniem tak
-
ONRUSH
Codemasters nie potrafiło tego sprzedać. Takie The Crew 2 pewnie sprzedalo się lepiej, pomimo ocen 6-7. W zasadzie nie zwolniło wszystkich, a tych na z góry. Gra nadal żyje i ma się nader dobrze, ludzi przybywa, poczta pantoflowa działa. Uruchomiono rankingi, zaraz będzie event Summer Slam z nowymi skórkami i wyzwaniami (coś na wzór eventów w Overwatch). Niebawem wyjdzie DLC z nowymi trasami i może klasami samochodów. Mając na myśli "takich gier" mam na myśli pure arcade bez trzymanki, jak Ridge Racer, Motorstorm, Dirt 2, etc. Tutaj jest powiew świeżości. Nie rozumiem hejtu. Jeżdżenie w kółko byłoby chyba najnudniejszym eventem w Onrushu. Te które są obecnie są wpisane w battle racing. Nawet te respawny czy częstotliwość pojawiania się samochodów neutralnych jest dopasowana tak, by ciągle była walka między samochodami. No nic, trzeba to lubieć i dać nieco dłużej szanse, szczególnie w multi
-
ONRUSH
Onrush tylko pozornie nie jest wyścigami, bowiem ci na przedzie dostarczają najwięcej drużynie. W Switch przesuwają "ścianę wykluczenia", która ściga tych na samym końcu (mogą stracić "życie" z powodu bycia za stawką). W Countdown dostarczają najwięcej czasu przejeżdżając przez bramki. W Lockdown są pierwsi w strefie i mogą nawet samodzielnie ją przejąć. W Overdrive są nienękani przez innych i mogą bezstresowo czesać triki, a także rozbijać jako pierwsi pojazdy neutralne. Generalnie gra jest nastawiona na rozgrywkę w sieci, single player jest na doczepkę trochę. W sieci emocje sięgają zenitu, zwłaszcza jak już się ogarnie pewne zasady i sztuczki. Gdy już nauczymy się intencjonalnie wykluczać przeciwników, to zabawa staje się przednia. A jak przeciwnik kumaty, to takie obijanie się trwa dobre kilka sekund, a gdy po nim uda się wysłać przeciwnika na drzewo, micha cieszy się sama. To co najważniejsze - gra to czysty arcade racer. Żaden tam semi-arcade, gdzie trzeba hamować przed zakrętami, a na poboczu kręci się bączki. Będę bronił tej gry zawsze i wszędzie, bo takich gier się już raczej nie robi, a szkoda...
-
Konsolowa Tęcza
Dla mnie Crytal Dynamics budzą największy podziw wśrod developerów. Niesamowite jaką historię przeszli i jak bardzo odznaczali się w branży - stworzyli wiele niezwykłych silników do gier i potrafili je wykorzystać na maksa. Gdy jakiś stawał się przestarzały, to tworzyli następny, a przy okazji dobre gry zawsze robili (pamięta ktoś Project Snowblind?). Uratowali w zasadzie Tomb Raidera. Disney w ogóle miał świetną dywizję od gier. W czasach PSX-a czy PS2, ich gry pachniały sporymi budżetami.
-
Konsolowa Tęcza
Polecam filmik. Początek jest trochę o burzliwej genezie serii, ale potem DF pokazuje jak bardzo zaawansowany technologicznie był Soul Reaver. Gex Engine na którym powstał, był pierwszym silnikiem wykorzystującym streaming tekstur 3D w czasie rzeczywistym (czyli duży obszar bez loadingów), co było podwalinami do tego co dziś jest standardem w open worldach. Do tego chodził w nieco większej rozdziałce niż większość gier z PSOne (takie PSX-owe full HD ), wykorzystywał fajne sztuczki w kolorach tła, duplikację obiektów, a nawet technologię graficzną wykorzystywaną podczas walk w Final Fantasy 7 (!). Technicznie zjadął taką Zeldę: OoT na śniadanie, chociaż miał też pewne wady. O tym i o tamtym w fajnym wspominkowym filmie sprzed roku
-
"Zielony jak ta trawa" - V.Vita
Przepraszam jeśli to pytanie pojawiało się tysiąc razy. Czy istnieje jakaś możliwość, że na jednej PS Vita jest więcej aktywnych kont, lub gier z innych kont? Nie chodzi o to, żeby cebulić, tylko że w sumie kusi mnie kupno kilku klasyków z PSOne które są w na amerykańskim PS Store (np. Chrono Cross czy Bushido Blade 2). Na PSP wystarczyło ściągnąć grę z danego PS Store i konsola się przełączała na to konto. Słyszałem że coś tam umożliwili na PS Vicie by było kilka kont. Jak to teraz wygląda?
-
Niegranie w gry
Ja mam na takie chwile marazmu gry "zapychacze". Albo indyki (np. Wild Guns Reloaded) , albo starocie (np. Red Alert na PSX-a), albo specyficzne gry online. Obecnie taką rolę dla mnie pełni Overwatch i BF1 został wymieniony na Onrush. Poza tym umilam sobie czas przy Pirates! na PS Vitę (nomen, omen port z PSP), a wcześniej przy Eye of Judgement: Legends. Ot czasu do czasu odpalę staroć na PC (np. Theme Hospital). Po prostu na grę muszę mieć siły i ochotę, dużo gier odrzucam na wstępie bo tracę ochotę, nie ma tej "iskry zapalnej". Ale chyba w końcu po długich poszukiwaniach, odpaliłem Dishonored 2 i chyba załapało. Oby. Aha, Rayman: Legends daje zawsze banana na usta
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ok, chciałem obejrzeć "Dyktatora", ale w połowie mi się znudził, generalnie nie tego się spodziewałem. Trochę zbyt suche. Wobec czego zrobiłem sobie przyjemność i poszedłem do kina dziś, na film jednej z moich ulubionych serii. "Pierwsza noc oczyszczenia" - jakby nie patrzeć, z filmami tego typu jest tak, że albo je nienawidzisz, albo je kochasz. A jak wiadomo w przypadku tego drugiego, miłość jest wiele w stanie wybaczyć. Takimi filmami są serie takie jak "Piła", czy "Oszukać Przeznaczenie". Głupawe to, ale rozrywkowe i w zasadzie wiemy na co się piszemy gdy oglądamy kolejną część po pierwszej. Nie inaczej jest z "Purge" (czyli "Nocą oczyszczenia"). No może nie do końca tym razem, bo mamy do czynienia ze zmyślnym prequelem całej serii. Zaczyna się więc nietypowo - bo od genezy eksperymentu. Od wygranej ultra konserwatystów i reakcji obywateli, oraz świata na pomysł "Nocy oczyszczenia", który jest tutaj jeszcze eksperymentem na wyspie, gdzie żyje biedota i której to zaproponowano udział za kasę, plus bonus jeśli bedą się tłuc i mordować. Akcja przenosi nas w te rejony, gdzie żyją głównie czarni i imigranci z południa. Tam otrzymujemy klimat gangów i czarnych rodzin, niczym z San Andreas. Dość długo film sprawia wrażenie, jakby chciał być nieco bardziej ambitny i pokazać dramat tych terenów w obliczu braku poszanowania ich żyć ze strony rządu. Ale im bliżej samej tytułowej nocy, tym film głupieje. I choć pierwsze momenty pokazują całkiem fajne podejście ludzi do owych igrzysk bezprawia, tak ostatecznie i tak dochodzi do masakry (bo inaczej nie byłoby kolejnych części, co nie?), a film zrównuje się poziomem z pozostałymi częściami. Co jest akurat plusem, bo nie chodzi się na taki film by oglądać ckliwe historie. Niemniej film jest agresywnie lewicowy - pomijając prztyczka w legalizację broni w USA, tak chyba w żadnym innym filmie tylu dobrych czarnych nie zabijało tylu złych białych. Bo to czarni są tu głównymi bohaterami i ich problemy, perypetie, zdrady. Swoją drogą fajnie zagrane postacie. Kanonada pękających prawackich pupsk to akurat traktuję jako plus tego filmu. Nic nie poradzę, że lubię tę serię. Ta część dostarczyła lekkiego zaskoczenia, a potem spełnienia fana
-
PlayStation Plus vPS4
Mafia 3? Hm. Kupiłem niedawno Watch Dogs 2, chyba nie skuszę się zbyt wcześnie na Mafię, chociaż poprzednie obie części bardzo lubiłem. Dead by Daylight pomimo ocen w okolicach 6-7, wciąż utrzymuje się wysoko na Twitch'u i generalnie to taka gra na chwilę - ot 4 prawie bezbronnych nastolatków i 1 psychopatyczny i potężny morderca przed którym należy uciec. Mi się ten pomysł podoba i chętnię spróbuję na sesyjkę czy dwie. Na PS3 nic nadzwyczajnego. Dwie gry na PS Vita, z czego ze Space Hulka się akurat cieszę, bo będzie kolejna gra do autobusu
-
Terminator universe
No to nie wiem, może będą dwa cyborgi i Sarah? Ta z lewej typowy T-850 (albo T-900) wersja żeńska, ten w środku prototyp T-TERMINATEMEPLEASE (stworzony by wzbudzać poczucie winy w ludziach niszczących cyborgi). Ewentualnie John Connor zginął, ale ruch oporu wysłał w przeszłość cyborga, który ma skopiowany do cyfrowej wersji umysł Connora i dlatego wygląda jak pipa, no kurde, ech...
-
Terminator universe
Jeśli to to w środku to cyborg, to SkyNet doskonale rozpoznał się w sytuacji i przestał produkować skóry klocków 2x2, tylko do infiltracji zaczął wysyłać takich dziwolągów, bo kto by przypuszczał że to cyborg? Anyway, bardziej przypomina mi on Connora, a ta po lewej to może być baba-cyborg. Ech, Kroniki Sary Connor ostatnim najlepszym dziełem tego uniwersum...
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ok, drugi film z urlopowej półki do nadrobienia to: Priest (Ksiądz) - nie wiem czemu pominąłem ten film i dopiero teraz zobaczyłem. Pewnie pomyślałem: "Ojej znowu wampiry i jakiś klecha z nimi walczy". O JAK SIĘ K*RWA POMYLIŁEM! W sensie nie że ksiądz walczy z wampirami, ale że zbylem ten film. Bo ten ksiądz to nie taki wiejski proboszcz co w postne dni grzmoci gospodynię i opycha się kiełbachą. Oj nie! Ten klecha to istna maszyna do mordowania i jakby go szkolił sam Neo z Matrixa. Od razu wspomnę, że to skojarzenie z filmami Wachowskich często będzie się pojawiać, bo film idzie w umowność praw fizyki i efekciarstwo. I nie jest to nic dziwnego, bo film jest adaptacją komiksu i wiele scen jest tutaj przerysowanych aż nadto, niczym w filmach na podstawie komiksów MIllera. Lecz powiedzieć że to typowa nawalanka, to trochę mało. O dziwo dzieło to dość złożone, posiadające jakieś uniwersum nawet, lore i ciekawy setup. Mamy do czynienia z alternatywną historią ludzkości, która obok wybijania się nawzajem, walczyła przy okazji z wampirami (przypominającymi bardziej szybkie zombie, niż bohaterów Zmierzchu). Wampiry są szybkie, silne i generalnie ludzkość często dostawała wpierdziel. Do momentu gdy kościół nie wypuścił na świat księży - elitarnych wojowników wręcz, wyspecjalizowanych do walki z wampirzą hołotą. No i wampiry zostały prawie że wybite, zamknięte w rezerwatach, a na zniszczonej wojnami planecie zaczęły powstawać miasta-enklawy, kontrolowane przez korpo-kościół. Ludzie sobie tam żyją w klimatach Blade Runnera, tyle że pod dyktanto doktryny - spowiadają się w ulicznych konfesjonałach do AI, chodzą do kościołów chronionych przez ciężkozbrojne oddziały kościelne i odmawiają modlitwy bo jak nie to wpierdziel. Księża poszli w odstawkę, niestety wampiry wrócily, a kościół nie bardzo chce to zaakceptować. Jeden z nich wyrusza na prywatną krucjatę na swoim sonicznym k*rwa motocyklu jak jakiś Batman, co ciekawe poza enklawami jest pustkowie gdzie ludzie żyją w postapo-westernowych miasteczkach, skąd przy okazji zabiera ze sobą szeryfa strzelającego nabojami z krucyfiksami na łuskach, a potem jeszcze jednego towarzysza i w ogóle odwiedzają kilka miejscówek, są bossfighty, kosmiczne akcje, pościgi, wybuchy, krucyfiksowe shurikeny, pancerne pociągi, ch*je muje dzikie węże, BO TEN FILM TĘTNI ZAJE*IOZĄ. I choć brzmi to jak pastisz, to film trzyma mroczny nieco klimat, ma naprawdę wysokobudżetowe efekty specjalne i całkiem fajną muzykę. Jedyne czego można się przyczepić, to właśnie takie nawalenie tym wszystkim, jakby jakiś nerd nawymyślał za dużo i usilnie chciał to wszystko wrzucić. No i ten główny zły to taki nieco oklepany i bez zbytniego polotu. No ale w sumie przyjemnie się to ogląda, bez spiny, fajny popcorniak, szkoda że nie ma części drugiej, bo kurde tu jest fajne uniwersum czerpiące z Dredda, Mad Maxa, Equilibrium, czy Blade Runnera. Tak czy owak polecam
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Z racji urlopu obiecałem sobie, że dziennie obejrzę jeden zaległy film. Na pierwszy ogień poszło: Men in Black 3 - faceci w czerni to absolutna nostalgia, jedna z filmowych ikon "bycia cool" w czasach podstawówki. Nieco geekowskie, zabawne i lekko satyryczne. Dwójka nie była już tak odkrywcza i oryginalna, ale trzymała poziom. Trójki bałem się, bo ten typ filmów jest na wymarciu. Taki luzacki, lekko pastiszowy, z wyrazistym duo i jakąś tam fabułą. I wiecie co? Serio, ja te filmy bardzo lubiłem i nadal lubię. MiB 3 jest dokładnie takim filmem, którego się oczekuje. Nadal jest to fajne połączenie komedii, sci-fi i filmu akcji, z odniesieniami do popkultury. Josh Brolin w zasadzie zastąpił Tommy Lee Jonesa w tym filmie i wypadł nader ciekawie - taki trochę zawadiaka i ważniak, niczym amerykański Bond. Pomimo że film przenosi nas w czasie do lat hipisów, to raczej jest to tylko tłem dla perypetii J i K. Na plus ciekawa postać Griffina, oraz jak zwykle parada obcych niczym ze Star Wars. No i plot twist do którego zmierza cały film, może i oklepany, ale poruszający. Generalnie czwórka już chyba nie powstanie, więc pozostaje nam tylko dobrze wspominać tę trylogię
-
NETFLIX
Obejrzałem drugi sezon GLOW i jest moim zdaniem lepszy od pierwszego, który też był świetny. Jest bardziej dramatycznie, są dobre cliffhangery na końcach odcinków (inspiracje z "La Casa de Papel"?), że chce się oglądać kolejny odcinek. No i jeden z lekko autoironicznych odcinków, w stylu rodzinnego show z amerykańskich kablówek lat 80 - wypadł niezwykle klimatycznie. I co ciekawe, nie ma zalewu nowych bohaterów, więc czasami nieco zaniedbane w pierwszym sezonie postacie dostają teraz dodatkowy czas. Myślę, że jednak zobaczymy trzeci sezon i obliczu tego co się działo w ostatnim odcinku drugiego sezonu, trzeci sezon może wręcz nabrać rozmachu
-
Soul Calibur IV
Ok jest Voldo, to jest zakup na premierę. Jeszcze niech dadzą Cervka i można wydawać. Tak, nikt nie chce wsiura z toporem, więc proszę nie wyskakiwać że hurr durr Astaroth jeszcze
-
Star Trek
ST: D był bardzo mass effectowy. Co było fajną odmianą od klasycznyk Star Treków, pomimo że ME też inspirował się nimi. Jak nowy reżyser nie podąży to scieżką, to będę zawiedziony, bo po Andromedzie ten serial wypełniał serduszko fana gry, a przecież nie zacznę nagle oglądać sztywnego jak kij w dupie "......." (nie podam, ale kto wie, ten się domyśli o jaki serial mi chodzi)
-
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2018
No dzisiaj Belgia jedzie angielskich lamerów, jutro jeszcze Francja sprawi że wygra kolorowa rasowo Europa i futbol można uznać za odratowany w ostatniej chwili
-
Verbatim czy jajko - co było pierwsze...
Skrobnąłem do Konsolowiska parę felietonów (m. in. o tym jak pracowałem w salonie gier), a także parę recek. Zwerbował mnie Hiv, a także trochę Wajper, ale szybko się zwinął Miał chyba też nawet Butcher coś pisać, albo "miał", bo nie napisał nic. Chodziło pewnie o przynęte na nowych ludzi Nie płacili nic, ale nim się zaczęło sypać, a ludzie odchodzić, to Hiv wysyłał promki do recenzji. Ja dostałem Buzza i taktycznego Socoma (obie na PSP) i dla mnie to już było coś. Pomysł na serwis nie był zły, ba miał spory potencjał, ale generalnie wykonanie było takie sobie. Zabrakło Hivowi doświadczenia i pomysłu na rozpragowanie inicjatywy, a social media wtedy były ograniczone. Mało lub zero reklamy, nie pamiętam żeby było pozycjonowanie, czy jakieś wabiki na masy. Nie stworzyła się społeczność, mało było komentarzy, generalnie po około roku ludziom już się odechciewało, bo widać że była to droga donikąd. Ot, było minęło, ale przez ten moment nawet było spoko
-
ONRUSH
A mi się tam podoba. Atmosferka trochę coś między Motorstorm, a Dirt 2. Pomysł na rozgrywkę jest ciekawy, bo w zasadzie opiera się na współpracy między klasami (!) - tutaj podzielonymi na zapierdzielaczy co prują na przełaj i zdobywają punkty, niszczycieli co próbują uprzykrzać przeciwnikom jazdę, oraz pomocników którzy generują zasoby dla drużyny. Co więcej, samochodów jest kilka i różnią się specjalnymi umiejętnościami (2 pasywne i 1 aktywowana manualnie po naładowaniu paska). Bo nie chodzi o dotarcie do mety, ale wygrana na punkty w trakcie rundy. A te zdobywa się różnorako - od niszczenia innym samochodów, po popisy kaskaderskie. Trybów gier jest kilka - raz po prostu musisz zdobyć punkty, innym razem przejeżdżasz przez wąskie bramki (przy okazji wypychając konkurencję). Gra ma festiwalowy klimat, więc muzycznie mamy głównie elektronikę (dubstep i te sprawy) z domieszką rocka. Do tego ogrom customizacji - od postaci, po herby, świętowanie czy karoserie. W grze jest system lootboxów podobny do Overwatcha - widać trochę, że twórcy są fanami tej gry i być może pomysł drużynowego racera z podziałami na klasy, powstał w trakcie dyskusji o grze Blizzarda Model jazdy jest staroszkolono arcade'owy. Hamulec jest dla leszczy. Gra też ma multiplayer - gdzie oczywiście liczy się zgranie zespołu. Póki co tryb rankingowy jest wyłączony, więc te prawdziwe zawody dopiero wystartują, pewnie gdy ludzie już trochę to ogarną. Kupiłem za 140 PLN na PS Store i nie żałuję. Brakowało mi fajnego racera czystego arcade i w zasadzie Motorstorma czy arcade'owego Dirta. A tu to dostałem. Wreszcie