Pierwszym moim samochodem był Ford Escort 1.3 z 1997 roku. Może i mułowaty ale był świetny. Praktycznie nic się w nim nie psuło. Zeżarła go rdza, jak to stare fordy. Gdyby nie to, na pewno bym go nie zmieniał wtedy. Służył 5 lat. Zdjęcia pod ręką nie mam. Poszedł na złom wiec pewnie na żyletki, bo ratować się nie opłacało.
Szukając kolejnego auta ogarnęła mnie mania gleby itp. Trafił się w świetnym stanie Golf 2 z '91 1.6 na gaźniku. Przy tych gabarytach i masie jeździł świetnie. W porównaniu do Escorta to była rakieta. Jeździłem nim trochę ponad dwa lata i zrobiłem około 25 tysiaków, na krótkich, twardych jak beton, sprężynach. Da się? Da.
Ale mania Golfa i gleby nie mogła trwać wiecznie, czas na radykalną zmianę. Szukałem samochodu ciekawego, bo lubię się wyróżniać. Przypadkowo, bo nie szukałem konkretnie tego modelu ale zaciekawił mnie tak bardzo, trafił się Citroen C4 2008 rok. Wersja trzy drzwiowa, jedyna słuszna w tym modelu. 2 litry, bez turbiny. Szukałem samochodu z silnikiem idealnym pod gaz. Wiele się naczytałem, że te silniki jak najbardziej znoszą gaz. Są zwolennicy jak i przeciwnicy podltenku gazu, ale dla mnie liczy się też ekonomia i możliwość jazdy kiedy mam ochotę nie patrząc w portfel. A Citroen? Wersja VTS, prawie full opcja. Brakuje tylko szklanego dachu i nawigacji. Ilość gadżetów jest dla mnie porażająca w tym samochodzie. Czujnik zmierzchu i deszczu, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, fotele kubełkowe pół skórzane z alkantarą w tym podgrzewane, kontrola pasa ruchu z wibracjami w siedzisku kierowcy, składane elektrycznie lusterka przy zamykaniu samochodu. Pewnie niektóre z tych rzeczy są dla innych standardem, ale dla mnie przesiadając się z Golfa dwójki to przepaść technologiczna.
Uwielbiam jeździć tym samochodem i jestem mega zadowolony z zakupu. Oby się tylko nie psuł i nie był kapryśny jak to francuzy.