Skocz do zawartości

księżna_von_Habsburg

Użytkownicy
  • Postów

    139
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez księżna_von_Habsburg

  1. dziekuje:) czekaj, moze te mlodsze wyrosna na fajne pupy:)

  2. dziś widziałam (W KOŃCU) "Memento" i muszę przyznać, że to kawał dobrego kina, aczkolwiek kilka wątków mi się pokićkało:p charakterystycznym elementem jest fabularyzacja "od końca". Czyli zaczyna się od sceny ostatniej i dochodzi stopniowo do początku "skąplikowanej" wiązki wydarzeń. Mnie wciągnął i trzymał w napięciu do końca. Finał ciekawy, spodziewałam się troszkę innego obrotu spraw, ale brakuje mi jakiegoś objaśnienia, dopowiedzenia. Dziwnym trafem, jak w przypadku "Nieodwracalnego" z Bellucci i Casselem, główny pochater ściga faceta, który zgwałcił jego żonę. Do tego wszystkiego jego tragizm wynika również z faktu, iż ma problemy z pamięcią krótkotrwałą. polecam! Z pozycji które pojawiły się ostatnio w kinach: "Hair"- wiem, wiem, wiem, ale w Warszawie wypuścili to jakieś 3 tygodnie temu!!! może być, ale kiślu w gaciach brak. Muzyka w miarę- kilka kawałków myślę, że każdy zna i rozpozna. Niestety Milos Forman zawsze będzie mi się kojarzył z przenudnym obrazem "Miłość blondynki" i nawet jego nagradzany musical tego nie zmieni:) "Gabinet Doktora Caligari"- niemiecki film niemy z 20 roku. Przestraszyć się na tym nie można, ale polecam zobaczyć!!!! Fantastyczna scenografia i kostiumy. Niesamowita charakteryzacja sprawia, że wszyscy aktorzy wyglądają jak żywe trupy:D Ciekawy, bo jeden z lepszych niemieckich filmów grozy z wczesnego międzywojnia, które odzwierciedlały społeczny marazm i depresję spowodowaną przegraną w Wielkiej Wojnie i nieckiekawą sytuacją w świeżutkiej Rep. Weimarskiej. Wszystkie aspekty słabej kondycji społ. niem. świetnie oddaje klimat filmów, które w latach 20tych powstawały- zagubienie i psychoza. POLECAM BARDZO!!!! "Moja wielka grecka wycieczka"- no cóż, przyznaję, że "Moje wielkie greckie wesele" powaliło mnie na kolana (absolutny "it's a must"), toteż wybrałam się na "część drugą", która tak naprawdę opowiada zupełnie odrębną historię. Można się w 3-5 miejsc zaśmiać, ale nie warto marnować kasy na tą szmirę... W 90 % jest nieśmieczne i naciągane na siłę. Brak konceptu w scenariuszu!! "Moje wielkie greckie wesele" kocham i uważam za jedną z najfajniejszych komedii, jakie widziałam, ale to g. polecę jedynie starszym wielbicielkom filmów w stylu "Dlaczego nie"
  3. załamałam się... gracze Lecha przez pierwszą połowę poruszali się jak w amoku- przypomniała mi się scena tańca chochoła. W drugiej połowie załamałam się jeszcze bardziej, bo, i owszem, ekipa podładowała sobie motorki w tyłkach, ale co z tego???? Mieli kilka serio fajnych akcji na bramkę, tak, że powrzeszczałam sobie z zachwytu, ale każdą z nich PRZEWALILI!!! dżżżżżżżżżżżżiz, ja rozumiem wszystko, ale żeby mieć taki "niefart"???? Przy początku drugiej poł obstawiałam, że lada chwila dostaną w dupkje od Brugii, pod koniec meczu, że wynik będzie bezbramkowy. Ustrzelili- fajno. Mimo wszystko uważam, że na wyjeździe pójdzie im o wiele gorzej- z reguły u siebie gra się lepiej. Stono, w kwestii piłki nożnej jestem "bezpartyjna", a mecze oglądam okazjonalnie
  4. :) pozdrawiam, bo dawno tego nie robiłam

  5. Jest wart. A jeżeli Cię nie stać (mnie np. nie) to nie kupuj najnowszego modelu, a plastikowego MacBooka. Ewentualnie używanego PowerBooka. Jakość wykonania, sprawość systemu to wszystko dostaniesz po niższej cenie. Tyle, że z gorszymi parametrami. Co jest zresztą nieodczuwalne. Jeżeli jednak ktoś z was napalił się na nowe MacBooki to sam wstrzymałbym się aż do premiery Snow Leoparda. no proszę, a mi mówiłeś, że snow leopard zapowiada się jako wielka kupa:/ że jest do du.py etc. czy zatem jest inaczej?? co zatem wg. Ciebie jest fantastycznego i wartego dopłaty 2000 w nowym macbooku? aluminiowa obudowa czy podswietlana klawiatura? a moze fakt, ze jest nowy? lol
  6. Buddenbrookowie są fantastyczni!!! polecam:) taka postpozytywistyczna kniga- baaardzo mi przypomina Lalkę, ale plusem jest fakt, że akcja jest wartka. objętościowo masakra (to raczej normalne zjawisko w przypadku tego autora), ale pochłonęłam to niesamowicie szybko- wprost nie mogłam się oderwać. Mann właśnie za tą pozycję, a nie za Czarodziejską górę, otrzymał literacką Nagrodę Nobla. jeśli ktoś się troszeczkę interesuje kulturą i filozofią niemiecką na przełomie wieków, będzie zachwycony- to jest czysty przykład przelania na papier myśli Schopenhauerowskiej: nie angażować się uczuciowo w realia i patrzeć na wszystko z dystansem, na świecie istnieje odgórnie ustalony porządek, a każdy ma przypisaną rolę, która z tego porządku wynika- nie może jej zmienić by go nie naruszyć
  7. "Kochanice króla"- o jeeeeej słabizna straszna!!!! cienizna! ładnie zagrane, ale temat przeleciany po łebkach i już sama nie wiem na co reżyser chciał położyć nacisk- czy na osobę Marii, czy na poświęcenie i wsparcie obydwu sióstr, czy na postać Anny. jeśli na jedną z rzeczy, to absolutnie żadna nie została uwydatniona do tego stopnia by móc się domyślić, że właśnie o tą konkretnie się rozchodzi. jeśli chciał lakonicznie opowiedzieć o tragicznej historii rodu Boleyn, to też się nie udało:/ fajne widowisko, fanom filmów kostiumowych powinno przypaść do gustu; merytorycznie totalna porażka! moja ocena to 6/10
  8. "the dreamers" Bertolucciego- film dobry, wciąga, ale nie mam "natchnienia", aby się nad nim rozpisywać "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni"- BARDZO DOBRY. właśnie skończyłam seans- traktuje o problemie aborcji w komunistycznej Rumunii. film o poświęceniu, problematyczny, rzeczywisty- świetna gra aktorów, rewelacyjnie oddana sceneria, na 100% da mi kopa do rozkminy. "Księżniczki"- hiszpańska opowieść o prostytutkach, ale troszkę z innej strony- również film o poświęceniu i sile przyjaźni. w sytuacjach podbramkowych odkłada się na bok własne potrzeby i zachcianki, aby móc uszczęśliwić osobę, na której komuś zależy- fantastyczny temat. film kiedyś leciał na festiwalu filmów latynoamerykańskich i bardzo żałowałam, że nie udało mi się dostać na niego biletów. "Boy culture"- kompletnie mi nie podpasował. jedni uważają go za uroczy- dla mnie nudny i momentami ordynarny- nie sprawia mi przyjemności oglądanie scen, w których 2 młodzieńcy (lub kombo młodziak i emeryt) dobierają się do siebie- takie kwiatki co 5 minut:) "P.S. I love you"- wybaczcie, jestem babą, toteż ryczałam jak bóbr:D z tytułu wynika, że to kolejna romantyczna komedia z happy endem. otóż nie! i właśnie dlatego ma u mnie ogromnego plusa! za zaskoczenie i ciekawą fabułę. rada dla pań: przygotować 5 pak czegoś do wycierania nosa! "Rozmowy nocą"- nuuuudna i głupkowata polska komedia:/ jednak nie mogłam się skusić "Samotari"- tego chyba nie muszę reklamować. film widziałam już wcześniej, ale że grali w TV, to nie mogłam sobie odmówić. od tego obrazu zaczęła się moja przygoda z Petrem Zelenką. opowiada historię kilku samotnych osób, których los stawia na swojej drodze. film wygrał nagrodę główną WFF w 2001 roku. fantastyczny soundtrack!!! jeśli ktoś posiada, to byłaby wdzięczna za cynk:) "Adwokat diabła"- dopiero, ale lepiej późno niż wcale. dobrze się zapowiadało, ale jak zwykle musi być ten paskudny koniec, który wszystko rujnuje (tak jak w Pachnidle). dobrze, ale mogłoby być lepiej. założę się jednak, że gdybym film oglądała w kinie, wtedy kiedy wyszedł, to najprawdopodobniej moja reakcja byłaby o niebo lepsza. coś tam jeszcze po drodze, ale chwilowo cierpię na zanik pamięci.
  9. oj, stary, to ja Ci nie wróżę świetlanej przyszłości jeśli posty dłuższe niż jedno zdanie są dla Ciebie tak wielkim wyzwaniem:P do chrupków dokup red bulla lub innego tajgera, coby nie usnąć w połowie. puść sobie jakąś nutę barokową- przy tym ponoć najlepiej się czyta. możesz w w momencie kryzysowym przerwać i porzucać sobie chwilę koścmi do gry, sumując przy tym oczka- podobno świetna metoda na koncentrację. jak mi jeszcze wpadną do głowy jakieś wskazówki, które umożliwiłyby Ci przebrnięcie przez ten kawał zawiłego tekstu, to dam znać. narazie bez odbioru:P
  10. Oran- Ty kupiłeś czy rodzice? xD chyba że jesteś dobrze zarabiającym 19-latkiem.
  11. ja uwielbiam klimaty soulująco-funkująco-jazzujące. moja ulubienica to Erykah Badu. reszty wykonawców nie chce mi się wymieniać, gdyż jest ich masa! lubię też grunge- oczywiście Nirvana i Hole, ale Courtney solo też nie wzgardzę. w zasadzie słucham wszystkiego w zależności od nastroju. ostatnimi czasy mam jakiś przypływ sentymentalizmu i słucham klimatycznej muzyki przedwojennej- wariacja artystów polskich z Żabczyńskim, moim ulubieńcem, na czele- same szlagiery filmowe, a podczas biegania nastawiam sobie Edith Piaf- ale to tak na przełomie, bo największą popularnością cieszyła się w pierwszym 10-leciu po wojnie. śliczności:) http://pl.youtube.com/watch?v=F1E4eGaCRto&...feature=related
  12. a ja polecam Prince'a-całość, ale najbardziej funkująca wg.mnie jest płytka sprzed 4 lat- Musicology. a to absolutny mistrz grupy US 3 (klimat podchodzi jednak pod jazz, ale z domieszką funku): http://pl.youtube.com/watch?v=7EXEUvfPSJw
  13. widzisz, mamy wspólną miłość;] :*

  14. coś w tym jest. kierunkowskaz włączany w ostatniej chwili, podbijanie blisko samochodu przed sobą- to chyba kobitki robią najczęściej. moja znajoma podjeżdzała zawsze bliziutko i raz baba przed nia w ostatniej chwili zwolniła i dała sygnał kierunkowskazem. kumpela wjechała jej w tyłek. to był idealny przykład 2 w 1:) uważam jednak, iż, chłopy kochane, troszeczkę przesadzacie. mam kilka znajomych, które biorą udział w rajdach- są niezłe. większość moich koleżanek posiada prawko i wcale nie ślimaczą się 50 km/h, są zdecydowane i pewne siebie za kółkiem, a to przekłada się na płynną jazdę i nikt nie jęczy. ja bym raczej nie generalizowała, bo nawet wśród mężczyzn można spotkać tzw. cioty drogowe, które kozaczą, wpychają się bez kierunkowskazu gdzie popadnie, wymuszają piewszeństwo, albo z rozpędu pakują się w tyłki. sama jeżdzę już prawie piąty rok (albo dopiero) i szczerze się przyznaję, że moje pierwsze jazdy po mieście były tragiczne- byłam mega zestresowana, starałam się jeździć przepisowo, co skończyło się obtrąbieniem:D heh ale z czasem nabiera się wprawy. jazda przepisowa jazdą przepisową, ale w rzeczywistości nie można, przynajmniej w większym mieście, gdzie ruch samochodów jest natężony, pomykać 60 h na godź. tam gdzie wszyscy jadą pow. 80tki. inaczej człowiek staje się przeszkodą i wtedy, pomimo swojej przepisowej jazdy, może spowodować wypadek. ja tam się czuję pewnie za kółkiem i od pamiętnej pierwszej jazdy nikt na mnie już nie trąbił, nie znoszę się ślimaczyć, ale nie cierpię równocześnie brawury i kozaczenia tam, gdzie nie robi ono na nikim najmniejszego wrażenia. nie znoszę też chamstwa na drodze- wybaczcie, ale bez zdecydowania i czasem dosłownego wciskania się zamiast włączania się do ruchu nie da się przeżyć, bo dawno już nie pamiętam co to jest być wpuszczonym przez innego kierowcę... na szczęście w jeździe oddziedziczyłam temperament po ojcu:D jako ciekawostkę podam fakt, iż do czasu sprzadania autka woziłam szanowny tyłek Maidena, który nie skarżył się bynajmniej:) wydaje mi się, że kobitki, które jeżdzą mega "przykładnie", to głównie panie starszej daty- nie wszystkie, ale jednak. jeżeli miałabym na coś postękać, to właśnie na nie. ale jeśli ktoś boi się jeździć, to ja nie kminię po co wsiada do samochodu i po co mu to prawo jazdy:/
  15. dzięki za odwiedziny:D pozdrawiam

  16. A ja stanowczo odradzam. Kawałki pizzy, pływające w tłuszczu, ze spływającym, zeń, płynnym serem sprzedawane za 2.50 zł oO Owned. Jeźeli już to polecam się wybrać 100 metrów dalej, w głąb francuskiej do: a) B. szmacznej, pożywnej i taniej knajpki wietnamskiej. b) Kebaba. Innego nisz wszystkie w Polsce. A to dlatego, że robionego na bazie Jagnięciny a nie starej baraniny - Pyszzzzzzota, lepszego w kraju nie znajdziecie. I ten smak, przepyszne. Pokombinuj inaczej. Zamiast metra poszukaj czegoś w okolicach Szybkiej Kolei Miejskiej. Np. w Rembertowie. SKM dowiezie Cię do centrum w 25 minut. Pomyśl też o kierunku,Wawer, Radość, Falenica. Tu też, ale już zwykłym pociągiem w, niestety, 40 - 50 min. jesteś w centrum. Polecam Ci jednak szczególnie kierunek rembertowski. Maiden... to takie śmieszne... warczysz na pizzę z Rensansu- sprzedawaną z okienka, a osobiście towarzyszyłam Ci przy zakupie takowej- wtedy zachwalałeś. O ile mi wiadomo przejadłeś tam cały rok w liceum:P ociekająca tłuszczem, ale tak bardzo Ci smakowała! kłamczuch:P popatrz, a prowadzisz jakiś wywiad co do stancji w Rembertowie? o ile mi wiadomo tutaj o stancję bardzo ciężko, wręcz impossible!
  17. Jest przepyszne!!! Nie miałam jeszcze okazji testować w restauracji, ale mąż mojej przyjaciółki uraczył mnie kiedyś sushi własnej roboty ( nie muszę dodawać, że kucharzy rewelacyjnie) i na serio mi smakowało. Nie miałam jeszcze odwagi zerknąć na ceny w knajpie.... Czy zna ktoś tanią, acz dobrą knajpę w Wawie, w której serwują sushi???
  18. ja ostatnio przerzuciłam się z puszkowej na butelkową (szklana) colę i nie wiem dlaczego, ale mam smaka na wszystkie napoje typu powerade i wszytkie kombinacje nazwy z zakończeniem na "ade" w zasadzie to wszystko co ostatnimi czasy pijam:)
  19. mój pierwszy kinowy seans na zakończenie roku akademickiego- 2 dni w Paryży, reż. Julie Deply. Może nie jest to 10/10, ale rewelacja!!! Komedia z "przeinteligentnymi" dialogami- można się nieźle uśmiać. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Julie to Woody Allen w kiecce:) bez przesady, ale coś w tym jest- podobny klimat, inteligentny humor, lekka fabuła. Plusem wg. mnie jest fakt, iż film jest krótki- około 1 godz 20 min.- kończy się tam, gdzie powinien, zanim zrobiłby się przeraźliwie nudny:) (przy takiej "lekkiej" tematyce bardzo łatwo przekroczyć cienką granicę- z fajnego dziełka, które trzymało poziom przez 3/4 czasu, robi się nudna opera mydlana, w trakcie której można dostać zakwasów na tyłku od kręcenia się w fotelu). Para głównych bohaterów wybiera się na wycieczkę po Europie, której pkt. kulminacyjnym jest pobyt w Paryżu u rodziców dziewczyny. Cel- ożywić 2letni związek, wprowadzić doń świeżość i spontaniczność. Chłopak Julie, "rodowy" Amerykanin, ma problemy z zaklimatyzowaniem się w kraju skrajnie odmiennym kulturowo. Film Delpy to istny pamflet- próbuje ośmieszyć mentalność współziomków (w tym wypadku raczej pozytywnie) za pomocą dawki inteligentnego humoru. Rewelacyjna kreacja Adama Goldberga:) ZDECYDOWANIE POLECAM!!!!
  20. Są wakacje, toteż postanowiłam się odchamić Atakuję Buddenbrooków T. Manna, a w kolejeczce, zaraz za Francuzem Stendhalem, czeka Niemka- Anna Seghers i jej "Tranzyt". Z twórczością autorki zapoznałam się jakieś 10 lat temu dzięki jej książce "Siódmy krzyż". Niestety nie pamiętam zbyt wiele, wiem natomiaste, że mi się podobała:p Opowiada historię 7 uciekinierów z obozu koncentracyjnego. Akcja toczy się w latach 30-tych, po dojściu do władzy Hitlera, ale przed wybuchem II wojny. Ostatnio, zupełnie przypadkiem natrafiłam w bibliotece na półkę z książkami autorki i zgarnęłam pierwszą lepszą. Czy ktoś zna "Tranzyt" i mógłby się podzielić tym co wie na temat wspomnianej publikacji??? Kania- to superowo. Ja z kolei zaraziłam się na studiach historią Niemiec- mój konik to przełom XIX i XX w. (tak od wojny prusko-austriackiej poprzez rok 1871 i zjednoczenie do 1914- I wojna jedynie niektóre wątki). Jestem zachwycona, a niemiecką literaturę wprost uwielbiam i stawiam przed wszystkim. Musisz być oczytana w tym i owym- ze względu na specyfikę studiów. Jako spec mogłabyś coś nam polecić??? Ja się bardzo chętnie podbepnę
  21. Stona pfff:D Kupujcie maczki!!! Ja właśnie spłodziłam na nim 40-stronicową pracę roczną- daje natchnienie:D
  22. to prawda, nie eksploatuję go jakoś intensywnie- tak długo trzyma przy pisaniu, net i odpalaniu filmów, bez wifi- i to nie jest brednia, tym bardziej pusty frazes. nie bez znaczenia jest fakt, iż moje maleństwo:P:P mam od nowości i baaaardzo długo musiałam wyczekiwać na wyładowanie bateryjki. 4 godziny wydają się dla mnie jakimś absurdem:/ w tym czasie bateria schodzi mi max do połowy:/ musisz go niezmiernie katować- ja, kolego, takich potrzeb nie mam:D URAL jak dla mnie, to jest najbardziej funkcjonalny komputerek- kocham go:* (miłość istnieje:D) i jest piekielnie prosty i logiczny. posiadam wszystkie programy potrzebne mi do życia, a do tej pory w ogóle nie miałam żadnych problemów. radziłabym Ci na wyleczenie się z Twojej skamieniałej niechęci zakupienie sobie używanego maczka na próbę- zpewniam Cię, że szybko zmieniłbyś zdanie. kompletnie nie rozumiem skąd u wszystkich tyle niechęci do maków- sytuacja zawsze prezentuje się tak: "AAA mac, nie opłaca się, bo w ogóle nie jest kompatybilny z Windowsem", ALE wielu moich znajomych, którzy zdecydowali się na kupno, w tempie ekspresowym zmieniało zdanie. Stary, jeśli byłoby tak źle, to NIKT nie kupowałby tego sprzętu, a iSpoty plajtowałyby masowo- jeden po drugim. Ostatnimi czasy widać, przynajmniej w gronie studentów, wysyp mac'ów i, aby uprzedzić Twój ewentualny komentarz o snobstwie, nie są to tylko i wyłącznie nowsze wersje, ale widziałam clamshele!!! Jak widzisz po ponad 10 latach świenie działają skoro do tej pory niektórzy z nich korzystają Macki są nieśmiertelne co za paskudne kłamstwo:P /next time użyj guzika [ +EDYTUJ ] ... 3 posty jeden pod drugim .. kobiety /stona
×
×
  • Dodaj nową pozycję...