łzy, są i będą bo właśnie ukończyłem
Star Wars Jedi: Survivor
Jest mi cholernie przykro że gra z taką fajną postacią jak Cal czy reszta załogi Mantisa otrzymuje tak słabą grę. Nie dajcie się zwieść głosom mówiącym "nie no, może nie trzyma betonowych 60 fps ale prócz tego jest spoko". Nie, w ogóle nie jest spoko.
To gra, ktora pod warstwa naprawdę bardzo wielu bugów ma potężne niedoróbki techniczne. Rzeczy typu, tryb 60 fps przechodzący do 30 fps (klatkując!) w filmach aby po filmie twoja postać się ponownie dogrywała (tak, zrzucenie postaci w T-Pose, jak i reszty assetów po filmiku) w czymś co ma być smooth transition. Dodaj jeszcze nagminne bugowanie się animacji, bo na przykład za blisko stromej tekstury się zatrzymałeś i cyk - masz jedną z walk z bossem.
I teraz tak, sama walka jest fajna. Rzeczy które działały w jedynce, działają w dwójce, a nawet są doszlifowane. Ale ilość błędów sprawiała ze po 2-3 porażce z bossem zmieniałem tryb na niższy. Bo jak już po raz 2 giniesz przez to boss używa ataku nie do uniknięcia i gra po prostu gubi kamerę i lądujesz miedzy teksturami to mi się odechciało. Na olbrzymi minus pewna walka z bossem, która jest tylko nędzną karykaturą fantastycznej sekwencji z jedynki.
5-/10