Treść opublikowana przez Kmiot
-
PSX EXTREME 321
Sytuacja smutna z której strony byś nie spojrzał. Nikt nie wygrał, wszyscy przegrali.
-
PSX EXTREME 321
Ech, gdyby się zastanowić, to w sumie smutna sytuacja.
-
Typer Euro 2024 - Fur Deutschland
Hejo, tak, tak, oczywiście, zgodnie z tradycją, będą nagrody książkowe ode mnie. Standardowo trzy sztuki dla zwycięzcy, dwie dla drugiego miejsca i jedna dla najniższego stopnia podium. Organizator również będzie mógł sobie wybrać jeden egzemplarz za fatygę, bo uznaję to już jako tradycję. Przewiduję też opcjonalną nagrodę za jakieś niebanalne dokonanie, ale to zależy od okoliczności. Jeśli nie będzie czegoś wyróżniającego się, to tej nagrody nie będzie. Wrzucam wstępną pulę nagród książkowych, z podkreśleniem na "WSTĘPNĄ", bo musze kilka kwestii zrewidować, a kilka zamierzam dodać. Ta lista jest sprzed dwóch lat i Mistrzostw w Katarze (usunąłem pozycje, które zgarnęli tamtejsi laureaci), więc musze sprawdzić czy rzeczywiście wszystkie te fanty nadal posiadam w piwnicy i w niczym się nie machnąłem. https://drive.google.com/drive/u/0/folders/1HJNFyNADJlfe-vuU-GslZXLN5cSGR7R1 No i z całą pewnością coś dodam do puli. Ale to już w trakcie Mistrzostw, bo teraz nie mam czasu.
-
własnie ukonczyłem...
Snufkin: Melody of Moominvalley [Switch] Muminki są kozackie i chuj. Nadawane w piątek wieczorynki były żelaznym elementem mojej tygodniowej rutyny. Z podobnym zapałem oglądałem chyba jedynie mecze Tsubasy. Trudno jest młodszym kolegom opisać urok kreskówkowych Muminków i w słowach oddać siłę, z jaką potrafiły one działać na dziecięcą psychikę. Były szalenie klimatyczne i nastrojowe, a zawarte w nich elementy grozy niezwykle sugestywne. Idealny balans beztroski z niepokojącymi wątkami, od których potrafił się zjeżyć włos na dziecięcym karku. O ile się nie mylę, to nie było wielu gier związanych z Muminkami. A jeszcze mniej udanych. Nie chce mi się teraz drążyć tematu, ale możliwe, że to jedyny warty uwagi tytuł w branży. Perfekcyjny to on z pewnością nie jest, ale w wielu względach udaje mu się uchwycić urok Doliny Muminków. Przyjdzie nam sterować Włóczykijem. Samotnikiem o szlachetnym sercu. Gdy Muminki udają się w zimowy sen, Włóczykij jak zwykle rusza w wyprawę, tylko on wie jaką. Ale wraca do Doliny Muminków wraz z wiosną. Jednak tym razem coś się w doskonale znanej okolicy zmieniło. Stworzenia są niespokojne i spłoszone. Tu i tam postawiono znaki zakazów, a naturalne polany i zagajniki zamieniono na parki z idealnie przystrzyżonymi krzewami, stalowymi płotami oraz kamiennymi rzeźbami. Na domiar złego okazuje się, że Muminek zaginął, kwiaty Mamy Muminka zwiędły, a scenariusz teatralny Taty Muminka porwał wiatr. Dramaty mrożące krew w żyłach. Ale tak, generalnie gra o Włóczykiju nawet nie próbuje łamać schematów czy szokować. Nastawcie się na dużo beztroski, bo całego świata ratować nie będziemy musieli. Wystarczą drobne uczynki i gesty. Co ważne, czeka nas rajd przez towarzystwo chyba wszystkich mieszkańców Doliny, choć "rajd" to może nieadekwatne określenie. Bliżej tej przygodzie do przejażdżki dziecięcą karuzelą, może jakąś łagodną kolejką górską, która z górki potrafi pognać nieco szybciej, ale da też sporo czasu na złapanie oddechu i uspokojenie emocji. Spotkamy więc Ryjka, a Mała Mi będzie nam co rusz ubarwiać życie swoimi sarkastycznymi komentarzami. Z koli Bobek klasycznie uprzykrza życie mieszkańcom, więc przyjdzie nam się rozliczyć z nim i jego figlami. Panna Filifionka to odzwierciedlenie "samotnej madki" zmagającej się z przytłaczającą ją codziennością, Paszczak żyje we własnym świecie i najważniejsze, abyśmy mu pomogli złapać kolejne motyle do kolekcji. Trafimy również na niesławną wyspę Hatifnatów (ależ one niepokoiły w kreskówce!) i przyjdzie nam się zmierzyć z trwogą rozsiewaną przez Bukę. Generalnie Snufkin: Melody of Moominvalley bardzo skrupulatnie spełnia swoją rolę i pozwala nam odwiedzać dawno niewidzianych znajomych. A jak wygląda rozgrywka? Jest beztroska, bo jaka miałaby być? Biegamy Włóczykijem po uroczej okolicy, czasem się wspinamy, czasem musimy przesunąć jakąś kłodę, albo z kamieni ułożyć ścieżkę, by pokonać potok. Szperamy po krzakach w poszukiwaniu "inspiracji", która jednocześnie jest naszymi punktami doświadczenia. Główna interakcja ze światem zasadza się na operowaniu instrumentami muzycznymi, które to będziemy zdobywać wraz z postępami w fabule. Początkowo dysponujemy jedynie harmonijką, a ta działa pobudzająco na niektóre stworzenia. Wiąże się to z rozwiązywaniem prościutkich zagadek środowiskowych, aby przedostać się dalej. Tutorialowy fragment jest mocno liniowy, ale kiedy lądujemy wreszcie w Dolinie Muminków, to gra nieco się przed nami otwiera. Jednak oczekiwań nie miejcie wielkich, bo to raptem kilka ścieżek zamiast jednej, reszta jest poblokowana i wymaga albo innego instrumentu, albo odpowiedniego poziomu "inspiracji", który czai się po wspomnianych krzakach, jak również funkcjonuje w ramach nagrody za side questy. Progres fabularny ani przez moment nie nastręcza problemów czy trudności. Wszystko przebiega raczej naturalnie, a twórcy sprawnie odcinają nas od fragmentów Doliny, po których aktualnie nie powinniśmy się kręcić. Jeśli się zgubimy, to na góra kilka minut, zero stresów. Gra operuje na prostych fundamentach: ktoś nam zleca zadanie odnalezienia czegoś, a poszukiwany przedmiot jest z kolei w posiadaniu kogoś, kto nam go odstąpi, jeśli spełnimy jego prośbę. Większość rozgrywki skupia się więc na elementach eksploracyjnych, bo tych zręcznościowych nie ma tutaj praktycznie wcale. Jedyne fragmenty, które mogą nieco gracza rozbudzić, to te z mechanikami stealth, gdzie przyjdzie nam się ukrywać w krzakach, dewastować znaki zakazu oraz unikać wzroku strażników parku. Będą też namiastki "dungeonów" z większym natężeniem zagadek środowiskowych, choć na żadnej się nie zatniesz nawet na minutę, gwarantuję. Grę można przejść skupiając się na niezbędnym minimum, ale możne również poświęcić jej nieco dodatkowego czasu i wypełnić kilka zadań pobocznych. Artystyczne wykonanie Snufkin: Melody of Moominvalley ma swoją specyfikę. Otoczenie jest proste konstrukcyjnie, często powtarzalne, ale ładniutkie i idealnie się wpisuje w dobranockowy nastrój opowieści. Technologicznie nie zrobi na nikim wrażenia, ale jest starannie, schludnie, postacie są śliczniutkie. Trochę nosi znamiona gierki na telefon, bo tam się lubują w takich stylistykach, ale to Muminki - trudno je sobie wyobrazić w bardziej wyszukanej czy realistycznej formie. Tym większy żal, że na Switchu ta gra chwilami swoim działaniem sprawia graczowi niezamierzoną przykrość. Potrafi bowiem znacząco szarpać animacją przy bardziej wymagających fragmentach, a nawet bez obciążenia długimi chwilami nie śmiga rewelacyjnie i zapewne poniżej 30 kl/s. Niskie tempo rozgrywki sprawia, że jest to jakoś do przełknięcia, ale wytknąć ten wstydliwy element trzeba. Natomiast trudno cokolwiek zarzucić oprawie muzycznej, która była tworzona we współpracy z Sigur Rós i ta nienachalna ścieżka dźwiękowa pasuje do tej gry wręcz idealnie. Przez większość czasu subtelnie przygrywa w tle, tylko sporadycznie się ożywiając. I tak naprawdę niczego więcej nie trzeba przy tego typu rozgrywce. Być może to będzie zarzut nieco na wyrost, ale mimo wszystko brakuje mi w tej grze voice actingu. Snufkin: Melody of Moominvalley to gra na 5 godzin (łącznie z side questami), która nie przytłacza pod żadnym względem, więc również dialogów tutaj jak na lekarstwo. Aktorstwo głosowe mogłoby znacząco podnieść przyjemność z obcowania z grą, szczególnie w oczach dzieciaków (pomijam już mało prawdopodobną polską wersję językową). Tymczasem gra bywa boleśnie niema, a sporadyczne pogadanki znacząco by czas spędzony w Dolinie ożywiły. Szczęśliwie gra oferuje polską wersję językową, więc rodzimy rodzic bez problemu może spędzić kilka miłych godzin z pociechą, traktując to jako formę czytanej bajki na dobranoc. Oceny polskiego przekładu się jednak nie podejmę, bo grałem po angielsku, głównie by zaspokoić ciekawość, bo dotychczas nie wiedziałem pod jaką nazwą niektóre postaci funkcjonują w tym języku. To urocza gierka. Leniwa, niewymagająca, chillowa, idealna do pogrania z pociechą. Sentyment oczywiście będzie miał ogromne znaczenie, bo Muminki to trochę zapomniana marka, specyficzna i nieoczywista, która miała swoje dość krótkie okienko, by oczarować polskiego dzieciaka. A potem zabrakło okazji, by wrócić. I już pewnie jej nie będzie. Szkoda, ale efekt jest taki, że grę mogę polecić jedynie zaznajomionym z tematem, bo gameplayem nikogo nie oczaruje. Aha, Muminek bierze Włóczykija na jeźdźca. Może to kogoś zachęci.
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Dobra, zamykamy ten burdel, bo mnie straszą, że pójdę do więzienia za nielegalne loterie, a jestem wrażliwym człowiekiem i nie wiem czy bym tam wytrzymał psychicznie. Pewnie nie, ale może chociaż nadrobiłbym zaległości z generacji PS1/PS2, bo to chyba jedyne konsole, które można mieć w celi. Nie no, mimo wszystko lecimy dalej, choć profilaktycznie usuwam z zabawy wszelkie elementy i znamiona losowości, modyfikuję regulamin, by bliżej odpowiadał "konkursowi", niż niepożądanej "loterii". Chuja to pomoże, tym bardziej w obliczu licznych poprzednich edycji i dowodów na YT, ale przynajmniej zachowam pozory, hehe. Was też o to proszę. Polecam również zapoznać się ze "zmodyfikowanymi" zasadami konkursu, które wyszczególnię poniżej. Tymczasem. Oddam za mema #43 Zbliża się. POTĘŻNY dodatek do Gry Roku 2022 już za dwa tygodnie, więc to jedna z lepszych okazji, by wrócić do zabawy, albo nawet wejść do niej po raz pierwszy, jeśli jakimś sposobem nie miało się jeszcze okazji. Gry From Software charakteryzują się tym, że dość wytrwale trzymają wysoką cenę, więc możliwe, że moja oferta tym razem będzie dla kogoś atrakcyjna. Mam bowiem na zbyciu dwa egzemplarze bazowej gry Elden Ring, po jednej sztuce na PS5 i XSX/S. Nie obejmują one co prawda dostępu do nadchodzącego dodatku, ale mogą być już połową drogi (kosztów) i jednocześnie zachętą, by po niego sięgnąć, albo wrócić do Ziem Pomiędzy. Wyniki za tydzień, więc laureaci gry otrzymają jeszcze przed premierą dodatku. Powstańcie Zmatowieńcy. Jaki jest Elden Ring każdy mniej-więcej wie. Nie będę tutaj gry reklamował czy roztrząsał jej zalet (oraz wad). Gdyby jednak ktoś wiedział "mniej", a chciał wiedzieć "więcej" to zostawię tylko odnośnik do moich wrażeń w odpowiednim temacie. A teraz fanty. Elden Ring PS5 + XSX/S/One Obie gry są nowe, nigdy nie były w czytnikach, obie są jednak bez folii. Edycja PS5 otrzymała ode mnie drugie pudełko, bo pierwotne miało uszkodzoną tę przezroczystą warstwę, za którą wsuwa się okładkę. Okładka wersji PS5 jest angielska. Okładka wersji XSX/S/One angielsko-polska. Zasady udziału: Do konkursu będą dopuszczeni przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania jest gierka, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowy, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w konkursie należy w tym temacie wkleić mema związanego z gatunkiem soulslike. Pole do popisu szerokie. Trzeba również określić w poście, która wersja gry nas interesuje. Jeśli jest to obojętne, to również proszę o taką deklarację. Nominuję się jednoosobowym jurorem i osobiście zdecyduję, które memesy są najśmieszniejsze/najlepsze i na tej podstawie wybiorę zwycięzców. Żadnych elementów losowych, bo wiecie. Aby jednak uatrakcyjnić ogłoszenie mojej decyzji, zrobię to w formie symulacji w jakiejś gierce, bo przecież jesteśmy Graczami. Będzie mnie to kosztować trochę cierpliwości i pracy, ale mam nadzieję, że tak podane wyniki jury (czyli moje) dostarczą nieco więcej emocji i radości laureatom. Oczywiście będą to wyłącznie wizualne fajerwerki pozbawione elementu losowego, bo decyzję podjąłem wcześniej. Ogłoszenie decyzji zaplanowałem tradycyjnie na okolice przyszłego weekendu. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie, bo ja będę miał więcej czasu na docenienie kunsztu Twojego mema. Standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników konkursu, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzca musi sam się do mnie zgłosić. Jeśli będzie się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Nagrody bonusowe: Oczywiście każdy laureat oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców, a możliwe, że już nimi nie dysponują). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam u siebie) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. Lista aktualnie zbanowanych (w nawiasie liczba konkursów do przeczekania). Przypominam, że nie obowiązuje już kumulacja banów, więc każdy przyszły zwycięzca pauzuje tylko trzy edycje niezależnie od ilości zwycięstw w karierze. Figuś (1) Bzduras (1) mitra (2) oFi (3)
-
Patronite.pl
Już nie można być dobrodusznym w tym kraju... Chyba zacznę wystawiać te fanty do kupienia za złotówkę, a losować będę szczęśliwca, który mi zapłaci.
-
Pistol Whip
Z dwa tygodnie temu wróciłem do Pistol Whipa, tym razem już na PS5, bo przecież ma darmowy upgrade. Ominęły mnie te kampanie, a obie są świetne, szkoda że zaliczenie ich to zaledwie godzina roboty. Ale są przyjemnie urozmaicone, każdy poziom oferuje jakiś inny gimmick, są nawet pojedynki z bossami. Szczególnie ten westernowy miło zaskakuje muzyką, bo wreszcie jest to coś melodyjnego i po prostu wpadającego w ucho. Nie wiem dlaczego, ale te poziomy dały mi vibe... Gun Smoke xd Bardzo fajna atrakcja na start znajomości z grą. Poza tym wciąż jest w tej grze dużo innych zabaw, choć niezbyt porywający OST nadal jest dla mnie głównym hamulcowym. Kilka utworów jest akceptowalnych, reszta ma ogromne problemy, by wpisać się w mój gust. W poszukiwaniu jakiegoś zajęcia zacząłem robić sobie wyzwania pod trofea i po kilku godzinach frajdy niechcący wbiłem platynę. Pistol Whip pozostaje wartą uwagi gierką z satysfakcjonującym gameplayem. Można trochę pokozaczyć na rewolwerowca. Brakuje w niej trybów, może większej ilości kampanii, OST też jest kontrowersyjny i w sumie skromny pod względem ilości, ale kilka godzin można spędzić intensywnie, a potem sporadycznie wracać.
-
Helldivers 2
-
Helldivers 2
Czy zawsze to nie wiem, ale od dwóch miesięcy żaden Iluminata nie zginął na Super Ziemi, a jeśli ktoś twierdzi inaczej to jest zdrajcą Wolności i Demokracji. Post z początku kwietnia.
-
Helldivers 2
W ogóle przyszły tydzień w Helldivers 2 zapowiada się dość intensywnie. Warbond zapowiedziany, patch też ma lądować "w drugim tygodniu czerwca", więc będzie co testować i nowe zabawki. Dobrze, bo chętnie wrócę, a ostatnio trochę za długi przestój. Misja z Meridią trochę mnie pobudziła, ale teraz znowu spokój. Przynajmniej jest okazja pograć w coś innego, hehe. Ten nóż to ciekawe w ramach czego? Secondary weapon? Zamiast granatów? Chyba tak, bo jest w kategorii "utilities". Obrzyn strzelający trzema pociskami jednocześnie, ależ to będzie siadało w te głupie robacze mordy
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Tchia była poza konkursem i na lewo, bo Mysza się zgłosił długo po czasie i w ramach wyjątku dostał prezent świąteczny. Uniknął bana, nie dostał bonusu. No trochę inna sytuacja. Ofi zrobił to oficjalną, legalną drogą według regulaminu. Chyba że masz na myśli inną sytuację, której sobie teraz nie przypominam.
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- PSX EXTREME 321
Ta, problemu całkowicie nie wyeliminujesz chcąc przygotować przesyłki szybko i względnie tanio, zamiast pieścić się z tym jak matka w łobuzem. Ale można minimalizować ryzyko. Te koperty wydają się spoko, usztywniają, są poręczne dla kuriera i bezpieczniejsze w transporcie. Same w sobie mówią "nie zginać" i nawet jak je postawisz na grzbiecie między kartonami, to pismo w środku wciąż pozostaje usztywnione i raczej samo z siebie się nigdzie nie podwinie. Łapusz później chyba w takich wysyłał wydania specjalne i było git. Warto spróbować. Tak. Wydanie z dodatkowymi stronami.- PSX EXTREME 321
Numerek odebrany i nawet nie jest uszkodzony, jednak mam pewne wątpliwości co do tej koperty bąbelkowej. Tym razem się udało, ale potrafię sobie wyobrazić, że za miesiąc albo dwa przyjdzie w gorszym stanie. Zależy od szczęścia i delikatnego kuriera, więc może być różnie. Koperta bąbelkowa nie daje sztywnego komfortu trzymania w jednej ręce i wręcz prosi się o przełamanie, trochę "przelewa" się w dłoni, a kurier nie ma wielu powodów czy sugestii, by obchodzić się z tym względnie delikatnie. Wielu czytelnikom zależy, by pismo było w nienagannym stanie, mają do tego prawo, a jaka będzie skala zgłoszonych "przełamanych grzbietów" to pewnie się okaże za jakiś czas. Osobiście nie jestem fanem koperty bąbelkowej. A jeśli już, to można rozważyć jakąś tekturową wkładkę. Albo przerzucić się na tekturowe, sztywne koperty. Mam na myśli oczywiście przesyłki dla Patronów, bo te Perez przygotowuje osobiście i ręcznie, a bazowa prenumerata idzie hurtem w folie, w innym przypadku chłop by cały miesiąc pakował prenumeraty. Nie wiem jak to się prezentuje kosztowo i czy rozważanie czegokolwiek poza kopertą bąbelkową ma sens, ale obecnie przesyłka z pismem wydaje się taka delikatna i podatna na uszkodzenia.- PSX EXTREME 321
Numer w kioskach dopiero od jutra Mordo.- Patronite.pl
Jeśli Ci to pomoże, to ja o 13:17 dostałem maila z Patronite o dostępności e-wydania.- Patronite.pl
Patrzcie jak go piecze kolor Sony.- PSX EXTREME 321
Teraz do komiksu by się przydało dodać etap życia dla tematu: "dostaliście już powiadomienie od InPostu? U mnie odebrana przez kuriera". "U mnie już w oddziale", "Jutro po robocie do paczkomatu". PS do mnie też już leci.- Beat Saber
https://www.youtube.com/watch?v=JVO6lUznbVc Darmowy OST 7 jutro.- Helldivers 2
Wszedłem dzisiaj na krótko, by zobaczyć Czarną Dziurę na własne oczy. Trochę hipnotyzuje, a te dźwięki wrzucają ciareczki na kark. No właśnie: Czarna Dziura czy Portal? Pamiątkowa fotka.- PSVR 2 - komentarze i inne rozmowy
Posiadacze PSVR2 mogą rozważyć abonament Premium (szczególnie gdy mają już Extra), bo będą darmowe gry. Czy regularnie, to nie wiem, bo aż tyle tych tytułów nie ma, by co miesiąc dostarczać sztosy, ale początek obiecujący. Szczególnie, gdy ktoś nie posiada jeszcze TWD czy Synth Riders. Abonament Premium oferuje oprócz tego wersje demonstracyjne innych gier VR, więc tym bardziej można się zastanowić.- Helldivers 2
- własnie ukonczyłem...
No właśnie dlatego piszę, że trudno Corn Kidz 64 zamknąć w ramach "policzalnych" światów. Jeśli się nad tym zastanowić, to można te wszystkie lokacje liczyć jako jeden, wspólny świat. Ja go sobie podzieliłem w głowie na dwa mniejsze huby, ale tak naprawdę to tylko moje odczucie, które nie musi być słuszne. Nie jest to nawet specjalnie istotne, więc nie przykładałbym do tego więcej uwagi i na ten temat głębiej dyskutował. Corn Kidz 64 wyłowiłem z PSX Extreme i podcastu Adama Piechoty, który lubi grzebać w tym gatunku i spodziewam się, że to nie ostatni raz. Cavern of Dreams też było w artykule z PE, więc mam na oku.- własnie ukonczyłem...
Marsupilami: Hoobadventure (+DLC) [PS5] Platformówka 2D dużo czerpiąca z Donkey Kong Country, aczkolwiek znacznie uproszczona mechanicznie i złagodzona pod kątem stopnia trudności. Jest lekka, łatwa, przez większość czasu przyjemna, choć w tej swojej bezinwazyjności potrafi być wręcz nużąca. Nie stanowi bowiem żadnego wyzwania, jeśli mamy więcej niż piętnaście lat i potrafimy skoordynować wciskanie na przemian dwóch przycisków odpowiadających albo za skok, albo atak. Oczywiście Marsupilami ma kilka dodatkowych pomysłów na urozmaicenie gameplayu, ale przełomowe to one z pewnością nie są, ot, gatunkowe standardy. Jest system żyć, ale szybko dochrapiemy się 99 sztuk i z tych okolic już nie zjedziemy do końca gry. Dobrnięcie do finałowego poziomu nie powinno zająć nam więcej niż 4-5 godzin i to zakładając, że zechcemy grę zrobić na 100%, czyli na każdym levelu odnaleźć garść piórek (czasem ukrytych, czasem całkowicie na widoku, ale wymagających nieco więcej ekwilibrystyki oraz ryzyka w platformowaniu). Zgodnie z tradycją Donkey Konga każdy poziom skrywa również bonusową komnatę z dodatkowym wyzwaniem platformowym na czas. Ani piórka, ani bonusowa komnata nie nastręczają większych kłopotów i wszystkie “znajdźki” odnajdywałem już przy pierwszym podejściu, więc nie będą nawet pożeraczem czasu. Ot, wymagają nieco uważniejszego eksplorowania poziomów i są satysfakcjonującym dodatkiem do platformowego rdzenia, ale nie wymuszają powtarzania poziomów. Od wymuszania powtórek są wyzwania czasowe, czyli speedruny przez już raz zaliczony level, celem zdobycia dodatkowego medalu. O ile uzyskanie “brązu” nie jest specjalnie wymagające, tak bieg na “złoto” wymaga już odrobiny optymalizacji (czasem warto poświęcić serduszko energii, by gdzieś dostać się szybciej) i farta, szczególnie w późniejszych etapach gry, bo układowi platform/przeciwników brakuje przemyślanego “flow” i często się zdarzy, że stoimy bezczynnie czekając na odpowiednią sekwencję wind, kołowrotków, przeszkadzajek. Na szczęście twórcy nie uprzykrzają graczowi życia i do 100% wystarcza zdobycie jakiegokolwiek medalu, a na osiągnięcie tego rzadko kiedy potrzebna jest więcej, niż jedna próba. Gdyby było inaczej, to pewnie bym odpuścił, bo nie lubię wyzwań czasowych, a tak to w sumie nie było nawet uciążliwe, chyba że ktoś będzie miał ambicję na "złoto". Łatwo jednak obliczyć, że skoro osiągnięcie 100% zajęło mi 4-5 godzin, a wiąże się to z podwójnym przechodzeniem tych samych poziomów, to gdyby odpuścić wyzwania czasowe, ukończymy Marsupilami w 2-3 godziny. Gra oferuje bowiem raptem trzy światy, co daje nieco ponad 20 poziomów. Każdy świat kończy się również walką z bossem, ale stanowi ona formę pogoni przez poziom. Marsupliami jest ładniutka i niezwykle barwna, choć mogłaby być znacznie bardziej urodziwa, gdyby nie wyraźne kłopoty z rozdzielczością obrazu. Grałem na PS5, a miałem wrażenie, jakbym podłączył pod TV Switcha. Z muzyką jest o tyle dziwna sprawa, że na początkowych poziomach byłem nią zachwycony, ale im dalej w grę tym bardziej gdzieś mi umykała i już tak nie rzucała się w uszy. I na tym mógłbym zakończyć, ale należy twórcom oddać fakt, że po jakimś czasie od premiery dodali do gry darmowe DLC. A obejmuje ono cały dodatkowy świat, który zawiera 10 poziomów, więc jest rozmiarów połowy podstawki. Jest też wizualnie i artystycznie najbardziej uroczy, pełny nowych przeciwników, patentów i rozwiązań gameplayowych. W gruncie rzeczy poziomy w dodatku funkcjonują na tej samej zasadzie, czyli piórka (choć tutaj podmienione na jajka), bonusowa komnata, plus czasówka na medal. Ale mają też twist, bo po przejściu całości możemy podjąć próbę zaliczenia ich w trybie “Kataklizmu”, który znane nam levele znacząco utrudnia, dorzuca więcej przeszkadzajek, zabiera część platform, modyfikuje otoczenie. Dla równowagi nie mamy tam presji czasowej i licznik żyć nie obowiązuje, więc można podchodzić do nich na spokojnie, synek. Bazowa gra wraz z darmowym dodatkiem jest już na tyle bogata w zawartość, że zainteresowanie się Marsupilami można usprawiedliwić (10 godzin). Nadal nie będzie to żadne wyzwanie dla nawet średnio uzdolnionego gracza, co za tym idzie z satysfakcją też będzie różnie, ale grę kupiłem w promocji za całe 13 zł, zanim zdążyłem się nią znudzić, to się skończyła, więc w sumie gdyby kogoś naszedł apetyt na takie mało wyszukane skakanko, to chyba dobry adres. Corn Kidz 64 [Switch] To ciekawy tytuł. Retro 3D platformer-colectathon na modłę epoki PS1/N64. Oczywiście dzisiejsza technologia pozwoliła, by tego typu gra tylko powierzchownie wyglądała “jak wtedy”, ale poruszała się już jak współczesne. Lub jak kto woli: by prezentowała się jak je zapamiętaliśmy, a nie jak rzeczywiście działy. Jest więc płynnie, całkiem responsywnie (choć mam wrażenie, że mogło być jeszcze lepiej, ale może to kwestia mojego nieco już wyrobionego na gałkach pada xd) i z zaskakująco szerokim wachlarzem ruchów. Ten otwiera przed nami sporo możliwości i nieoczywistych perspektyw, ale ta świadomość dotrze do nas dopiero z czasem, gdy oswoimy się z kontrolowaną przez nas kózką. A ta, jak na kózkę przystało, lubi walić “z byka”, jest też całkiem zdolna, gdy trzeba wykorzystać pionową ścianę, by się od niej odbić. Walljumpy to w zasadzie esencja elementów platformowych w Corn Kidz 64. Początkowo mogą wydawać się mało intuicyjne i jakby brakowało w nich konsekwencji, ale z każdą godziną w grze rośnie nasza umiejętność kontrolowania walljumpów i zaczynamy doceniać ich wielozadaniowość oraz elastyczność, bo umożliwiają różne cuda. Przyjdzie nam bowiem korzystać z pełnego zakresu ruchów, by na każdym z poziomów zebrać jak najwięcej śmieci, po to by otworzyć kolejne drzwi, gdzie przyjdzie nam zbierać jeszcze więcej śmieci. Idea collectathonu tego wymaga. Kolekcjonujemy więc głównie barwne sześciany, które warunkują nasz ogólny progres, ale będziemy mogli też poszperać w poszukiwaniu za przedmiotami, o które poprosili nas NPC, albo dodatkowymi wyzwaniami platformowymi. W nagrodę zwykle i tak dostaniemy kolorowe sześciany, więc na jedno wychodzi, ale to trochę urozmaica zbieractwo. Mimo wszystko mam poczucie, że grze pod tym względem ciut jednak brakuje różnorodności i przydałoby się więcej kategorii śmieci do kolekcjonowania. Gra nie jest też specjalnie wielka, ma dwa znaczące huby, które wewnątrz oferują liczne mniejsze lokacje. W ogóle trudno grę określić w normach liczbowych, bo miejscówki są mocno nieregularne rozmiarowo, niektóre ciaśniutkie, inne przestrzenne i kryjące wiele sekretów do odnalezienia (również opcjonalnych mniejszych lokacji), jeszcze inne nastawione na czyste platformowe wyzwanie, bez odwracania uwagi zbieraniem śmieci. Przez to Corn Kidz 64 wydaje się grą konstrukcyjnie różnorodną i chwilami przyjdzie nam wysilić szare komórki w trakcie eksploracji, a innym razem zmęczymy palce w karkołomnych sekwencjach zręcznościowych. Ale żeby móc napisać “gra oferuje XX poziomów” to tutaj nie da rady. W każdym razie eksploracja i kolekcjonowanie śmieci przebiega w satysfakcjonującej atmosferze. Każdy zdobyty mały sześcian dostarcza graczowi tej niezbędnej krztyny szczęścia i zadowolenia, kopytka kózki przyjemnie tupią zależnie od podłoża, nasza kontrola postaci z każdą godziną rośnie i otwiera nowe możliwości (nawet jeśli to możliwość złamania palca na padzie), muzyczka radośnie przygrywa i nie drażni ani przez minutę, a specyficzna oprawa pieści nostalgię (scanlines!). Corn Kidz 64 na eShopie kosztuje 28 zł i jest całkowicie warte swojej ceny, zakładając, że jarają cię tego typu klimaty, gatunek i nie przeszkadza retro stylistyka. Ja przez 10 godzin ściskania pada byłem szczęśliwy i choć obejrzałem napisy końcowe, to z pewnością wciąż daleki jestem od 100%. Problem w tym, że gra nie umożliwia śledzenia progresu na bieżąco i nie jestem w stanie określić, czy np. w danej lokacji odnalazłem wszystko. Dla mnie brak tego typu jasnej deklaracji ("tak, nie ma tutaj już niczego do odnalezienia, gratulacje, przejdź dalej") jest dużą wadą collectathonu, ale dla innych to będzie drobiazg. Bramble: The Mountain King [PS5] Mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać, ale gra i tak mnie miło zaskoczyła. Ale może zacznę od tego, czego się spodziewałem. Po krótkim wstępie w pokoju Olle, nasz bohater trafia do lasu. I tutaj wszystko się zgadza, bo nawet w rozgrywce czy movemencie postaci czuć aromat drewna. Ustalmy coś na starcie: Bramble gameplayowo to 80% czasu trzymanie gałki. 10% to trzymanie gałki i rytmiczne wciskanie przycisku odpowiedzialnego za skok. Pozostałe 10% jest już nieco bardziej urozmaicone i sprowadza się do minigierek, skradania, prościutkich zagadek środowiskowych i “walk” z bossami. Te ostatnie bywają różne pod względem atmosfery czy okoliczności, ale pod względem rozgrywki sprowadzają się wciąż do tego samego: poznaj specyfikę ataków wroga, uniknij ich, skontruj w odpowiedniej chwili. Owszem, niektóre starcia są dość spektakularne wizualnie, ale szybko stają się monotonne mechanicznie i przebiegają tak samo: przeczekaj obowiązkową sekwencję ataków wroga i zadaj mu cios. Powtórz. Skradanie działa mocno umownie, jest przewidywalne i nie budzi emocji. Zagadki również nie porywają, jest ich raptem kilka, a i tak boleśnie się powtarzają (tworzenie mikstur, układanie książek). Bramble jest też na wskroś liniową grą, pełną niewidzialnych ścian i ze znikomą ilością powodów do eksploracji. Olle śmiesznie biega, trochę jak kura i nie przestawała mnie jego animacja bawić. Całość prezentuje się bardzo ładnie, niestety na screenach lepiej niż w ruchu, bo nawet na PS5 grze zdarza się szarpać klatkami, szczególnie w momentach, gdy próbuje zaimponować wizualnie i wrzuca na ekran kilka efektów jednocześnie. Więc tak, Bramble mocno niedomaga pod względem rozgrywki, sprowadzając ją do prostych procedur i sekwencji, ale siła tytułu tkwi w innych aspektach. Opowieść rozpoczyna się w dość bezpiecznych okolicznościach i niespiesznie dryfuje po akcentach rodem ze skandynawskich baśni. Odwiedzamy gnomy (krasnoludki), skaczemy po muchomorkach, napotykamy na inne urocze stworzenia i okoliczności. Ale gra metodycznie zbacza w coraz mroczniejsze rejony, z wolna wypełnia się smutkiem oraz tragedią, aż osiąga poziom istnej makabry i nie myślę tutaj tylko o krwawych scenach śmierci rozczłonkowanego, albo zmiażdżonego Olle, bo to na pewnym etapie codzienność. Przedstawiona historyjka i jej wizualna prezentacja to bracia Grimm, albo Hans Christian Andersen podniesieni do potęgi, a ponieważ na ich baśniach się wychowałem (czytanych przez starszą siostrę), to z automatu uległem grze bardziej, niż może powinienem. Samo obserwowanie wydarzeń było angażującym doświadczeniem, a że Bramble nie boi się poruszać mocnych tematów czy wplatać w opowieść drastycznych akcentów, to tylko buduje odpowiedni klimat i pod tym względem gra nie zawodzi, a wręcz pozytywnie zaskakuje. Uważne, niespieszne przejście gry to okolice pięciu godzin, więc Bramble jest atrakcją dość krótką, ubogą pod względem rozgrywki, acz intensywną w doznania. Ucieleśnienie mrocznej, skandynawskiej baśni.- Helldivers 2
- PSX EXTREME 321