Treść opublikowana przez ogqozo
-
NBA
To mówi wiele o tym, ile wiary i pewności było w talent Giannisa, jeśli koleś mający za sobą tylko trochę gry w drugiej lidze greckiej (wszak nawet pierwsza liga grecka nie należy do najlepszych w Europie) był wzięty tak wysoko, jak z numerem 15. Że większość klubów NBA wysyłała kogoś, żeby leciał oglądać drugą ligę grecką. Dla porównania, z 14 poszedł Shabazz Muhammad, który był w drugiej piątce All-American według SN, pierwszej piątce All-Pac-12, debiutantem roku Pac-12, Mr. Basketball dla licealnego gracza roku, MVP All-American Game, i tak dalej. Z 16 poszedł Lucas Nogueira, który dostał nagrodę dla defensora roku w ACB, najlepszej narodowej lidze w Europie. Tymczasem Giannis... Koleś tuż przed tym draftem dostał w ogóle obywatelstwo (pierwsze w życiu), tak żeby w ogóle mógł zostać wpuszczony do USA. Poleciał od razu na Eurocamp, wypadł na nim dość średnio (oczywiście "średnio" to był dobry znak, skoro grał z zawodnikami w większości rok starszymi i ogranymi na jednak zawodowym poziomie, ale nie rozwalał ich). Nagrania, którymi go promowano wcześniej, były tak rozmazane, że trudno było nawet numery na koszulkach rozpoznać. Gdyby on nie wypalił w NBA, byłoby ludziom BARDZO łatwo śmiać się z szaleństwa klubu, który go wziął z numerem 15. Ale gdyby Bucks go nie wzięli, to koleś na pewno nie poszedłby dalej, niż 20, wiele klubów było nim podjaranych. Większość osób (łącznie z jego agentem) oczekiwała, że on na pewno po drafcie zostanie w Europie na rok, a zapewne na kilka lat, zanim będzie gotowy na NBA, i to było odstraszające dla klubów mających czołowe picki, ale też kusił jego ogromny talent i potencjał, czym może być za kilka lat. Nawet nie wiem, do kogo go porównać - może tacy byli, ale ja nie pamiętam nikogo takiego, żeby był taką sensacją na takim szczeblu gry. Hasheem Thabeet grał normalnie przez wiele lat w amerykańskim liceum i college'u. Jokić był MVP ligi adriatyckiej. Oczywiście był Yao Ming, prosto z Chin, czyli ligi... nawet nie wiem jak dobrej, ale chyba nikomu nieznanej; ale w tych Chinach jednak miał on za sobą wiele lat kariery profesjonalnej, MVP, mistrzostwo itd., zanim poszedł do NBA.
-
Champions League
PSV pokonało Galatasaray 5-1, z bardziej europejskich wieści. Mimo że nie grał Donyell Malen, który jest blisko przenosin do Dortmundu. No ale bohaterem był głównie były gracz BVB, czyli Mario Goetze. Ostatni gol? To chyba pierwszy gol strzelony lobem barkiem, który widziałem. Sam Goetze patrzy się w stylu "co ja w ogóle zrobiłem?". Hat-trick Erana Zahaviego, który może w końcu się rozkręci w Europie. Prawie 34 lata na karku, a sukcesy głównie w Chinach i Izraelu, w tym w meczach kadry narodowej. Próba w Palermo 10 lat temu się nie powiodła. W PSV radzi sobie całkiem, całkiem - może zastępując Malena jako ta główna "dziewiątka" (Gakpo to raczej wspierający napastnik, dziesiątka) jeszcze się w Eindhoven przyda.
-
ENDER LILIES
No widziałem trochę i takich opinii, ale szczerze to nie wiem na czym są oparte mdr. Trzeba mieć naprawdę instynkt do klasycznych gier 2D żeby niektórych momentów, zwłaszcza pod koniec gry, nie uznać za chamskie (chociaż zadania są proste i raczej oczywiste, prawie nic nie zabija nas jednym ciosem/upadkiem i jakaś tam możliwość comebacku prawie zawsze jest; nie jest w ogóle tak chamskie jak np. cały Blasphemous, podtrzymuję że grze bliżej Castlevanii niż Soulsów). Dla mnie to raczej plus, gra bardzo mnie wciągnęła. Niemniej część osób może np. dojść do końcówki i w ostatniej lokacji dać sobie spokój. Hollow Knight, jak większość gier tego typu, dawał większe pole manerwu jeśli chodzi o rozwój postaci. Kolejne znaleziska nie tylko otwierają konkretne drzwi, ale też znacznie wzmacniają postać w walce. Sławetni rycerze gnoju mogli być przerypani, gdy się na nich poszło za wcześnie, ale pójść gdzie indziej, zebrać odpowiednio wiele ulepszeń, zebrać dark dasha - nie byli już tacy trudni. Luźna struktura zachęcała do takich wyzwań, ale praktycznie nic w podstawowej wersji Hollow Knighta nie MUSIAŁO być trudne. W większości popularnych labiryntówek tak to wygląda, główna akcja może być trudna bez zbierania wielu dopałek, albo łatwa gdy je zbieramy. Tutaj... też tak jest, ale w mniejszym stopniu. Gra nie jest aż tak duża i przepastna, mamy przed sobą dość jasny cel, w danym momencie możemy eksplorować inne miejsca, ale nigdy nie zajdziemy dalej niż 2-3 pokoje w "niewłaściwej" lokacji (wydaje mi się, że siła przeciwników skaluje się do postępu, czyli generalnie jakiej kolejności nie wybierzesz przy przechodzeniu gry, to nowe pokoje i tak będą coraz trudniejsze). Mapa też sporo daje, bo chociaż recenzje na nią narzekają, to ona daje najważniejsze - wiemy w każdym pokoju, ile jest z niego wyjść, w jakim kierunku, czy już je otworzyliśmy, i czy zebraliśmy wszystkie znajdźki w tym pokoju. Bez słów, znaczników, nadal mamy dość oczywistą listę miejsc, gdzie możemy zaglądnąć. Dla mnie to chyba lepsze niż Metroidy AAA, gdzie wszystkie rodzaje barier są oznaczone innym kolorkiem, strzałka pokazuje na cel i w sumie nie dają nam już pozwolenia błądzić. Poziom trudności rośnie nawet dla gracza, który zbiera wszystkie dopałki (chociaż ostatecznie bardzo dużo one i tak dają - ale nie do stopnia, że będziemy se wymiatać bez spiny). Nadal sporo zmienia myślenie, bo czasami można ominąć pokój tuż za save pointem, który jest ciężki do przejścia, czasami można lepiej dobrać czary, bo one sporo dają, tylko łatwo o nich zapomnieć. Da się żyć, ale nie powiedziałbym, że jest banalnie.
-
Champions League
Mam mgliste wspomnienia, jak te 8 lat temu Ojamaa po pewnych dobrych meczach był widziany jako zbawca Legii, a Maiden pisał o nieodkrywaniu kart przed poważniejszymi rywalami w kolejnych rundach. Chyba tak to było. Zresztą chłopak miał dobre momenty, Legia to chyba jeden z lepszych momentów w jego karierze (obejmującej już 16 klubów, na różnych sczeblach ligi polskiej, estońskiej, szkockiej, angielskiej, niderlandzkiej, austriackiej, norweskiej, fińskiej itd. - a także 44 meczów dla kadry Estonii, i jeden zdobyty gol).
-
ENDER LILIES
Omg, im dalej w las, tym bardziej ta gra to jednak jest męczenie. Z lokacji na lokację, Ender Lilies coraz częściej zamienia się dla mnie w próbę dotrwania do następnego save pointa. Generalnie jest to raczej na plus, chociaż momentami jestem zmęczony. Nic rekordowego, w wielu oldskulowych grach mogę to powiedzieć. Tutaj jest to zbalansowane przez fakt, że nie tracimy postępu w razie śmierci, w ogóle niczego nie tracimy. Także bossowie są tuż za ogniskami, i dobrze, bo kolejni z nich zaczynają być ciężcy. Rozpacz i melancholia, która płynie z ich historii i wyglądu, jak i z muzyki podczas tych starć, przywołuje wiadomą serię gier, ale fakt, że starcia potrafią być niemal równie wzniosłe. To jest gra 2D, wiele zniuansowania gracz nie ma - trzeba po prostu skupić się na wyczuciu czasu, wiedzieć kiedy jest okienko zaatakować i unikać błędów, które zawsze są proste. Tylko że w końcowej części gry przeciwnicy kroją nam masę HP, nawet zwykli przeciwnicy zabiją mnie w 2-3 ciosach. Atakują szybko, wylatują z ciężkich miejsc i ciężko jest skupić się na waleniu ich i unikaniu przy jednoczesnym unikaniu problemów dokoła. Postęp poziomu trudności wraz z przechodzeniem gry jest dość spory i postęp statystyk postaci kompletnie nie ma szans za nim nadążyć. Do tego lokacje stają się coraz bardziej skomplikowane i przypominają doskonale, czemu przed upowszechnieniem słowa na "m" wszyscy nazywali ten gatunek gry "labriryntówkami". Nawet to, co na mapie jest pojedynczym pokojem, może mieć mnóstwo zakamarków, chodzenia dokoła i przesuwania dźwigni, kombinowania jak znaleźć drogę w jakieś miejsce. Bardzo fajna gra, natomiast już nie mam wątpliwości, że dla niemal nikogo nie będzie zbyt "lekka" i to nie jest tak, że przechodzi się sama gładko.
-
The Legend of Zelda: Skyward Sword
Ogólnie tak, do tego właśnie używana była podczerwień. Można było nigdy nie centrować, bo gra to sama robiła na podstawie celowania w ekran. Wada taka, że to działało w ten sposób tylko gdy się celowało w TV, co jak dla mnie nie jest najwygodniejszą pozycją. Gra stała się dla mnie dużo, dużo fajniejsza gdy porzuciłem to, opuściłem ręce, pogodziłem się z centrowaniem i wszystko w tym sterowaniu zaczęło mieć idealny sens. Wciskasz ten przycisk i tyle, ruszasz jak chcesz względem pozycji kontrolera. Cały ten remaster przypomina mi tylko dokładnie, że Nintendo zrobiło cudowną grę, w którą nie nakłoniło ludzi do grania "właściwie". Nintendo jedno miało na myśli, a większość ludzi w ogóle tego nie chce. Gra była tak zrobiona, że brak ruchu kamerą nie był istotny prawie nigdy, ale to oczywiste, że każdy współczesny gracz ma ochotę kręcić kamerą cały czas. Recentrowanie to wciśnięcie przycisku i działa błyskawicznie, ale niektórzy w ogóle tego nie robili, chociaż jak dla mnie to dalece najwygodniejszy sposób grania - samo Nintendo zrobiło rozkrok w tej sprawie, bo ludzie byli przyzwyczajeni do celowania w ekran 5 lat, i niezręcznie to wyszło tak czy siak. Widzę też znowu w internecie komentarze np. o tym, że ludzie chcą latać machając na pałę, i ogólnie męczą się z różnymi innymi pojedynczymi elementami, z którymi nie ma potrzeby się męczyć. ALE gra nie mówi jak. Streamy z tej gry są często komiczne, ludzie obkręcają tego joycona dokoła, walą w to drewno jak pijak do drzwi monopolowego, w ogóle nie mają orientacji jaki ruch ma być wykonany. Gra ewidentnie nadal kompletnie nie komunikuje w jasny sposób graczom, jak w ogóle mają tym ruszać, względem jakiej osi. No to jest jakiś synonim porażki, zrobili grę, w której ludzie wolą rezygnować z jej głównego mechanizmu, na rzecz tego kalekiego sterowania gałkami.
-
ENDER LILIES
Gra wyszła, i dostała dobre recenzje. A że to jakże oczekiwana japońska "metroidvania" (bodajże druga?), to ogór nie mógł nie kupić. I co? Na pewno Ender Lilies (nadal się zastanawiam, ile razy mam napisać tytuł tej gry... a wiecie, że ona ma podtytuł "Quietus of the Knights"? Tylko japońskie gry!) jest piękne, choć w podobnym sensie, co np. Forgotton Anne. Tła narysowane są bardzo ładnie, natomiast postać ma mało szczegółowe animacje i trwają one bardzo długo bez cancellowania czy przechodzenia w inne, fizyka postaci jakby zaczynała się od początku z każdym ruchem - dlatego też niektórzy będą narzekać na sterowanie. Powiedzmy, że jest ono przede wszystkim bardziej oldskulowe, co w połączeniu z ładną grafiką niektórych zaskoczy. Walki i platformowanie nadal mogą sprawiać przyjemność, ale trzeba się chwilę przyzwyczaić, co dokładnie jest możliwe, bo nie to co w większości współczesnych gier. Gra jako całkoształt ma najwięcej wspólnego po prostu z Castlevaniami z DS-a. Jak dla mnie mogłaby być wręcz sequelem serii Konami. Klimacik jest podobny, a może nawet bardziej upiorny. Cała gra opowiada o duchach, jakieś przekraczającej śmierć klątwie itd., standard. Można by się spodziewać klasycznego zestawu elementów soulsowych, ale na szczęście ich za bardzo nie ma. Owszem, ogniska pozwalają nam dostosować umiejętności, ulepszać je, ale w razie śmierci nic nie tracimy. Surowce czy przedmioty po prostu są w jednym miejscu, raz je zbieramy i tyle. Efekt "uboczny" jest taki, że przeciwników właściwie nie ma po co pokonywać - trochę dziwne uczucie, bo grind jest tak wklepany we współczesne granie, że jednak pojawiło się wręcz lekkie rozczarowanko, jak rozwaliłem jakieś trudnego sukinsyna i zdałem sobie sprawę, że... mogłem go ominąć i efekt byłby ten sam. (Teoretycznie postać zyskuje "levele" pokonując potwory, ale nie wiem na razie, co one robią, bo jak na 1. levelu przeciwnicy wymagali 3 ciosów na zgon, to na 25. levelu też wymagają 3 ciosów. Postać zauważalnie ulepsza się tylko poprzez znajdowane trwałe dopałki i rzadkie akcesoria, ale też bardzo powoli). Pokonując kolejne potwory, zbieramy je jako czary, z których możemy naraz mieć założonych tylko 6 - i tak jak w Castlevanii, jeśli chodzi o walkę, z czasem możemy głównie oprzeć się na magii, albo pozostać przy standardowym, niezużywającym many ataku i radzić sobie klasycznie. Walka jest bardzo prosta, też rodem z DS-a. Poziom trudności jest rozsądny, taki Jarek nieco ginie, ale rzadko. Trzeba po prostu nieco uwagi, żadnego męczenia. Przede wszystkim, save pointy są rozstawione bardzo gęsto. Mapa jest komicznie pozbawiona typowych detali, ale po paru godzinach zacząłem to nawet szanować. Fast travel do każdej ławki, i to że one wszystkie mają nazwę, pomaga przy odrobinie pamięci orientować się w świecie dość sprawnie. Eksploracja jest standardowo pół-liniowa, możemy często pójść w dwie różne lokacje i je całe przejść, ale dość często nadal natrafimy na ścianę o nazwie "nie ma jeszcze umiejętności X". Nie można mówić o grze z bardzo intrygującą konstrukcją. Praktycznie od pierwszego pokoju założenia standardowej "metroidvanii" są jasne i nie ma tu jakiejś zaskakującej struktury rodem z Hollow Knighta czy innych gier, z których pewne powierzchowne elementy są tutaj zaczerpnięte. Mimo wszystko, bardzo szybko musiałem przyznać, że ten standard gatunku jest po prostu jak pizza - nawet jak nie jest wyjątkowy, to trudno nie wpie'rdalać. Gra jest zaiste wciągająca, bo jest ładnie wykonana i idzie do przodu. I chociaż jak na razie niby nie odkrywa koła na nowo, to prawda jest taka, że niewiele gier w tym roku mi się spodobało bardziej. Jeśli podobają wam się te klimaty, Ender Lilies: Quietus of the Knights wydaje się legitne. Idę grać dalej.
-
Seria Megami Tensei
Porównaniu czego? Jest w ogóle jakiś "angielski trailer" w sensie materiału, na którym postaci mówią po angielsku? Wygląda na to, że jeszcze nie skończyli nawet robić angielskich głosów, bo nie kojarzę żeby je kiedykolwiek puścili. Więc większość ludzi się martwi odwrotnie od ciebie, że będzie tylko japoński. Ale na pewno zrobią wszystko, by się wyrobić na premierę. Na zwiastunie mówili po japońsku, a na dole było napisane małą czcionką "gra będzie dostępna w japońskiej i angielskiej wersji, z angielskimi napisami". Tylko narrator zwiastunu opowiadał o grze po angielsku.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Streets of Rage 4 za 60 zł. Czy ta gra naprawdę jest taka dobra, jak wszyscy mówią? Co jest w niej aż tak dobrego? Mówię serio bo jakoś ze wszystkich hiciorów ten jeden jakoś mnie nigdy nie skusił do zakupu. Fajnie mi się grało nawet w Wulverblade, ale Wulverblade był za bodaj 13 zł...
-
Nintendo Switch - temat główny
Działa, chyba wszyscy to robią. Tak samo z tabletów, chyba do 2,5 czy 3 amperów nie ma kwestii. Tylko że ładuje się wolniej, niż z tej dołączanej do Switcha. Jak grasz w cięższą grę podczas ładowania, to poziom baterii będzie wręcz nadal spadał. I jeśli Switch zejdzie do 0%, to nie zdziw się, jak ładowarka z telefonu nie będzie w stanie go nawet obudzić przez dłuuugi czas.
-
TRANSFERY
Ben White jest już blisko Arsenalu. Dość drogi transfer dobrego młodego stopera. Pierwsza reakcja wielu fanów: klub chyba nie zamierza dać większej szansy Salibie, który chyba pogra we Francji na wypożyczeniu i odejdzie. Zresztą para Gabriel-White nie brzmi źle, ale więcej stoperów w dzisiejszych czasach by nie zaszkodziło. Chyba nikt poza Artetą nie wydaje się preferować Holdinga nad Salibę. Jack Grealish to jeden z celów Manchesteru City, sprawa istnieje. Niemniej tak jak z Kane'em - na razie klub nie chce chyba go oddawać, nawet za 100 milionów. Może coś z tego potem będzie. Kto odejdzie? Po Aguero, na razie najbliżej jest Jesus (mówi się o Juve, nie wiem czy w to wierzyć). Ze względu na obniżoną pozycję w zespole, możliwe jest też odejście Bernardo (wolałby gdzieś na południe), a może nawet Mendy'ego i Laporte'a. Czy kogokolwiek na południu na nich stać? Raczej nie, być może jakąś opcją będzie Real Madryt, jeśli odejdzie Varane. Olivier Giroud oficjalnie w Milanie. W zeszłym sezonie, Zlatan więcej nie grał, niż grał, a Leao kiepsko wypadł na "dziewiątce", więc rola zmiennika nie brzmi źle. Niemniej... koszulka z numerem 9 w Milanie to raczej w ostatnich latach seria rozczarowań. Po 20 latach, Pajgi wraca do Parmy. 43-latek ma w planach zagrać jeszcze jeden sezon w życiu.
-
Steam Deck
Były okolice 2-3 godzin w pierwszej wersji, i też mi to przeszkadzało (oficjalnie Nintendo podawało "2,5-6,5 h", ale jak to bywa z tymi zapewnieniami u każdego producenta - nie było tak trudno zejść nawet poniżej tego oficjalnego minimum... grając w najbardziej sztandarową grę). Dzisiaj bym się źle czuł do tego wracać, nawet w łóżeczku nie szło poleżeć w sobotę. Obecnie sprzedawana wersja Switcha pociągnie Zeldę 5 godzin lub więcej, a lżejsze gry dużo dłużej. Lite działa jakoś 40% dłużej od pierwszej wersji, tak naprawdę to zazwyczaj będą 3-4 godziny w Zeldzie. Nie jestem taki pewien tego wniosku, skoro widać, że na Switchu nie wszystko jest znośne mimo że gry i tak SĄ dostosowywane do małego ekranu. Wiele gier pecetowych (od indyków narracyjnych po konsolowe AAA) puszczonych na mały ekran bez żadnej rewizji wydaje mi się niegrywalnych, z różnych względów (czcionka to niejedyna rzecz, którą lubię widzieć). Oczywiście w razie popularności tej machiny, część developerów po prostu może sama zadbać o dodanie "Deck mode". Ekran Switcha OLED będzie podobnej wielkości, a w przypadku części gier nawet de facto większy, bo w dzisiejszych czasach nie wszystkie gry w ogóle obsługują 16:10, więc Deck może mieć czarne paski. (Wiele gier obsługuje 16:10, ale bez wielkiego oddania, i np. interfejs czy pole widoczności jest nieco nieoptymalne). Valve na tym nie zarobi kasy, Gabe nawet za bardzo nie udaje że na to liczy. Bardziej kolejny eksperyment i badanie rynku, nie tylko jeśli chodzi o graczy ale też producentów, developerów, inwestorów itd. W wywiadzie wydawał się większą nadzieję mieć na to, że to tylko otworzy nowy rynek dla innych producentów i ostatecznie nakręci sprzedaż samych gier i wszechobecność Steama.
-
Primera Division
Ludzie serio mają głównie radochę z tych cytatów, no ten cały z Ozilem jest prześmieszny, jak Perez cały czas mówi o nim per "el besugo" mdr. Czyli ta ryba.
-
Primera Division
Ok, byłem chyba w błędzie, te wszystkie wycieki to jest raczej część kampanii pro-Perez niż anty-Perez.
-
Steam Deck
Gabe mówi, że postarali się o dobrą wydajność grania z microSD. Tylko mam wątpliwości z jednego powodu - jeśli miałoby to chodzić bardzo dobrze z microSD, jeśli to miałoby nie robić wielkiej różnicy, to po co w ogóle dopłacać 260 euro za tę dodatkową pamięć wewnętrzną? Osobna karta Samsung 500 GB kosztuje już teraz 70 euro. Tysiąc złotych dokłada się chyba za coś.
-
The Legend of Zelda: Skyward Sword
Bardzo mi się podobała historia w Skyward Sword, miała wyjątkowy klimat i podejście i była dobrze napisana. Miała coś takiego odwrotnego od gier Sony - że nie spodziewałem się takiego podejścia w grze wideo, ciągle się uśmiechałem jak zaplanowali kolejne sceny i co się teraz dzieje i jak, bo to nie było oczywiste podejście. I klimat jakiś taki... miły. Ogólnie to zazwyczaj byłem zadowolony ze scenariuszy Zeld, a zwłaszcza z tego. Dlatego nadal lekki szok, jak beznadziejnie słabe i irytujące były dialogi w głównym wątku Breath... Breath to jedyna gra, w której zmieniłem język, bo nie dało się wyłączyć mówionych dialogów, więc chciałem przynajmniej nie rozumieć, jak głupkowate rzeczy ciągle słyszę, i znacznie polepszyło to moją przyjemność z gry. Niestety przez te 10 lat Nintendo ogólnie się stoczyło pod względem tekstów w grach. Wspominam czasy Wii, DS-a, GBA czy poprzednich konsol z tęsknotą, jak o tym pomyślę. Chyba tylko Fire Emblem: Three Houses jeszcze nie przeszedł w tryb kompletnej dziecinady (szczerze to jeden z najlepiej napisanych Fire Emblemów). Sterowanie to oczywiście wóz albo przewóz tej gry. Mogę tylko powiedzieć to samo, co zawsze, czyli że warto ogarnąć jak to działa, bo to główna atrakcja gry. Teraz chyba jest to bardziej oczywiste, bo sterowanie ruchowe na Switchu działa podobnie do Motion Plus, a nie do wiilota na podczerwień. Czyli: liczą się ruchy jocyona względem jego samego. Jak trzymasz rękę pod kątem, to ruch góra-dół oznacza ruch w górę względem pozycji joycona. Nigdy bym nie pokochał Skyward Sword, gdybym trzymał cały czas wiilota wycelowanego w TV, a najwięcej ludzie z tym się właśnie męczyli. Dużo lepiej było olać kompletnie podczerwień, trzymać wiilota jak się chce, nawet do góry nogami, i cały czas wciskać przycisk do centrowania (tutaj Y). Ogólnia gra nie do końca potrafi wytłumaczyć, jak działa sterowanie, i trochę osób na tym padło, ale dla mnie to jest rzecz którą najbardziej warto wyczaić. Zero zainteresowania sterowaniem gałką.
-
Steam Deck
Gry Nintendo są bardzo drogie przez lata. Oraz niektóre gry, które wydano na Switcha później niż na inne platformy, też są w danym momencie droższe. Natomiast indyki na eShopie kosztują tyle samo, co na Steamie. Kiedyś mi się nudziło to przeleciałem z 50 popularnych gier, szukając tego legendarnego "Switch tax", i więcej z nich było droższych na Steamie, niż na Switchu, ale ogólnie nie było ani jednej, gdzie różnica ceny była wielka. Przeceny nie zawsze były w tym samym momencie na obu platformach, ale prawie zawsze były podobne. Według relacji IGN, podobno się nie grzeje (oraz podobno nie jest tak niewygodny w sterowaniu, jak się wydaje z wyglądu - ale moje pytanie nie dotyczy samej możliwości trzymania go, tylko jak to robić siedząc gdzieś wygodnie, zresztą już Switch ma ten problem). W sumie w to chyba wierzę, to jest dość spora i mocna machina, która wydaje się dobrze zoptymalizowana do grania, a 1280x800 to jednak jest o połowę mniej pikseli, niż standardowe obecnie dla laptopów 1920x1080. Tak jak Switch, będzie się grzał w doku, gdzie będzie można grać nawet w 8k. Ale przenośnie - to tylko 1280x800 i detale na medium. Bardziej się zastanawiam, czy gry będą czytelne na małym ekranie. Natomiast mały ekran jednak daje duży handicap wymaganej mocy w porównaniu do laptopa. Sprzęt ma raczej inne zastosowanie. Jest nadal tańszy od laptopa. No i można na nim mieć Windowsa i robić, co się chce. Może np. znajdzie on zastosowanie wśród majsterkowiczów, jako kontroler do robotów, do aplikacji VR, i kto tam wie, co jeszcze. Możliwości jest sporo i Valve nie ukrywa, że chce sprawdzić jak to pójdzie. Ciekawe też, jaka będzie podaż, a co za tym idzie, jaka będzie prawdziwa cena. PlayStation 5 niby kosztuje 500 euro, ale nadal chodzi po ok. 700 euro, a minęło już osiem miesięcy. Natomiast rynek graczy PC jest pełen ludzi z całego świata, którzy wydadzą mnóstwo kasy na nowy i mocny sprzęt, choćby po to żeby grać w piraty.
-
Steam Deck
To nieco inny typ urządzenia, do innych zadań. Układ pozwala na dużą moc, ale też potrzebuje dużej baterii. W rezultacie ta machina waży 2,5 raza tyle, co Switch. I też raczej tyle godzin nie pociągnie, co Switch - wygląda na to, że w zapowiadanym obszarze "2-8 godzin", górna granica dotyczy raczej używania konsoli do przeglądania forumka na przeglądarce. Do gier... blisko tej dolnej. Aha, no i poza wagą, jest też sam kształt i kontrola. Zostawiam na razie bez komentarza, czy tak fajnie będzie się na tym grało w Dark Soulsy. Jak dla mnie, sam Switch jest już mocnym kompromisem, ale jednak po przyzwyczajeniu fajnie mi się na nim gra przenośnie. Jak będzie z działaniem gier, zobaczymy, bo na razie nic nie słyszałem o przepisywaniu gier na Decka, a powiedziałbym, że sporo z nich nie będzie wcale idealnie się sprawdzać po prostu rzucone na mały ekran. Wierzę, że machina je pociągnie w sensie wydajności, chodzi mi bardziej o wygląd, wygodę, oraz o to, czy te gry nadal będą zajmować 50 albo 100 gigabajtów. Bez docka i kontrolera, urządzenie jest po prostu handheldem, które funkcją odpowiada bardziej Switchowi Lite. No a Lite można spokojnie mieć za 900 zł. Switch potrzebuje karty microSD, ALE jest na tyle wolny, że gry chodzą generalnie tak samo czy są w wewnętrznej pamięci, na karcie, czy na tanim microSD. Nintendo poszło na wiele kompromisów, by móc sprzedawać fizyczne gry na kartach, ale dla wielu graczy to również jest nadal spora zaleta. Ogólnie to już było wiele peceto-handheldów, które w internecie hype'owano. Oczywiście Valve to geniusze, którzy wygrywają we wszystkim, więc może im to wyjdzie.
-
Europa League
Trochę po cichu, Europa League stała się mniejszym turniejem, głównie dla tych, którzy odpadną z LM. Polskie kluby będą teraz grać w Lidze Konferencji, turnieju trzeciego szczebla. Ogólnie rzecz biorąc, ekipy z czołowych lig będą głównie grać w Europa League, a te ze słabszych - w Conference League. W tej "trzeciej lidze" powinno być łatwiej o punkty, a co za tym idzie - iluzję postępu. I tak oto dzisiaj Śląsk może zapewnić sobie awans w starciu z, hm, Paide Linnameeskond. Wicemistrzem Estonii, grającym w kilkutysięcznej wiosce. Oby się nie potknęli. Za tydzień wchodzą do gry Pogoń i Raków. Raków zagra z jakąś Litwą czy Łotwą, ale już szczecinianie spotkają NK Osijek, czyli właściwie całkiem solidny klub chorwacki.
-
The Legend of Zelda: Skyward Sword
To nie jest żart, że bez tekstów Fi i okienek w stylu "zdobyłeś przedmiot X!" [po raz pięćsetny] gra powinna być wiele godzin krótsza. Takie rzeczy w większości gier zajmują zaskakująco sporo czasu, jak się je doda. Pewnie da się ją przebiec w 25, ale wielu osobom będzie bliżej 50. Gra ma dość wyjątkową i sprytną strukturę świata, ale tak naprawdę jest całkiem liniowa. Ogólnie to już wtedy wiele osób mówiło, że taka konstrukcja jest "przestarzała", a po kolejnych 10 latach jest już kompletnie nieporównywalna ze współczesnymi standardami. Ja tam miałem wielką frajdę z grania i nie było żadnego momentu, żebym coś robił, byle tylko dostać się dalej, a mam tak w 99% hiciorów AAA.
-
The Legend of Zelda: Skyward Sword
Okej, pojawiły się recenzje wersji Switchowej. Są... całkiem zachęcające? Dla jasności - ja uważam SS za wybitną grę, uwielbiałem konstrukcję i zagadki i dungeony (to są... najlepsze dungeony w historii gier? Pomysły, zagadki i ich projekt w 3D mnie rozwaliły i nadal zabijają kreatywnością). Uwielbiałem zwłaszcza sterowanie i sposób jego wykorzystania. Było one łatwe do opanowania ale znacznie bardziej angażujące, niż wciskanie przycisków, po prostu miałem radochę z każdej sekundy w grze, lubię takie sterowanie znacznie bardziej niż machanie gałkami i pozwala ono na więcej. No ale... niektórzy tak nie uważają, delikatnie mówiąc. Dlatego zachęcają mnie dobre opinie na temat innych uaktualnień, głównie technicznych, kosmetycznych: gra podobno wygląda pięknie, 60 klatek na sekundę ma robić sporą różnicę (pierwsza Zelda!), jest też wreszcie możliwość ruszania kamerą. Usunięto wiele niepotrzebnie powtarzanych tutoriali itp. Natomiast wygląda na to, że jeśli ktoś uważał Skyward za słabą grę, to ta wersja wiele nie zmieni. Po 10 latach, na pewno wszystkie z tych krytykowanych rzeczy będą tylko bardziej rzucać się w oczy. Natomiast gra ma nadal wiele zalet, których nie miała żadna inna gra w historii.
-
Primera Division
Wielu fanów na stronkach trzyma tak ogólnie stronę Florentino, mówiąc, że rozumie jego wypowiedzi (chociaż oczywiście fatalnie, że wyszły na jaw). Bo też nie brzmią zazwyczaj jak oderwane od rzeczywistości. Wielu kibiców znało i zawsze omawiało pewne problemy, jakie prywatnie robili czy to Raul, czy Casillas, czy Cristiano. To, że nie był ich wielkim fanem prywatnie, było wiadomo (w przypadku Ikera mówili o tym najwięcej sami jego znajomi i rodzina). To tylko fatalnie dla niego, że cytaty wyszły na jaw. Taki Casillas - nie był w dobrej formie od jakiegoś czasu, zanim go posadzono. No i oczywiście sprawa kretowania spowodowała konflikty. Ale głównie to on nie bronił tak dobrze, jak Diego Lopez, a potem nie jak Keylor Navas. Mourinho powiedział, że to jego decyzja. Ancelotti powiedział, że to była decyzja Mourinho, z którą się zgodził. Nie wiem no, może po prostu trenerzy go nie wystawiali bo nie chcieli.
-
Seria Megami Tensei
No dopiero potem doczytałem, że to będzie stopniowo pokazywane do jesieni 2022. A no w takim razie to wręcz musi być Persona 6. Nie wierzę, że cokolwiek innego ZAPOWIADALIBY ZAPOWIEDZIEĆ z ponadrocznym wyprzedzeniem.
-
TRANSFERY
Może to jeszcze potrwać, chociaż bardziej w to wierzę, niż w plan Barcelony, by go wymienić na Griezmanna. Chociaż jak pomyśleć, jest w tym zaskakująco wiele sensu dla obu stron (są sugestie, że Griezmann byłby gotów nieco obniżyć żądania finansowe dla Atleti) - gdybyśmy nie mieli właśnie pokazu, że wymiana dobra dla obu stron dalej może oznaczać, że Barsa da rywalowi dokładnie to, czego on potrzebuje, by ją wyprzedzić w tabeli. Mimo wszystko Saul ma tylko 26 lat, chyba mimo słabszego sezonu ma dalej sporą potencjalną wartość, może nawet dla najlepszych klubów. Donyell Malen zbliża się zaś do Borussii Dortmund, z innych szeroko omawianych graczy. Coś jest na rzeczy i oczywiście pojawia się pytanie, czy Haaland może odejść? Wygląda na to, że na ten moment tylko Chelsea stać na transfer, który przekonałby BVB. Malen od lat jest traktowany w Holandii jako przyszła gwiazda, ale jakoś nie wiem nadal, czy w to wierzyć, w skali europejskiej. Może by wypalił, ale w każdym razie, nie byłby to bardzo kosztowny transfer dla Dortmundu.
-
Seria Megami Tensei
W sumie mija 5 lat od wydania Persony 5, mogliby nawet zapowiedzieć nową odsłonę, z terminem wydania za rok, potem przesuniętym o 3 lata. Piątka była zapowiedziania nieco ponad 5 lat po premierze czwórki, wraz z kilkoma innymi grami, jak Q na DS-a, Dancing All Night i jakimiś tam portami. Oczywiście wszystkie gry Atlusa lepiej by się sprawdzały na Switchu (powiem więcej, zupełnie nie chce mi się już grać w te gry na TV jakby coś się w nich działo, i nie spodziewam się, że Persona 6 cokolwiek zmieni w klasycznym schemacie), no ale osoby z wewnątrz wielokrotnie mówiły, że Sony nie ma w planach pozwalać na coś takiego. Moooże dadzą kiedyś chociaż jakieś części tak stare, że na PlayStation i tak nikt już ich nie kupi...