-
Ghost of Yōtei
Fabularnie i jeśli chodzi o wagę wydarzeń to Yotei nawet nie stało koło Tsushimy. Tam jednak był wątek obrony swojego kraju przed okupantem, a tutaj po prostu zemsta, która w sumie nawet jakoś dobrze nie jest umotywowana. W sensie śmierć rodziców jest jak najbardziej sensowną motywacją, ale przedstawione to wszystko jest w sposób tak bezjajeczny, naiwny i zupełnie nieciekawy, że mam w dupie Atsu i jej losy. Nie pomaga w tym oczywiście typowo zachodnio-lewackie wpierdalanie swoich chorych fantazji o wszechobecnych silnych kobietach w settingu, gdzie przecież były one traktowane jak domowy inwentarz. Główna bohaterka jest płaska i jednowymiarowa, fabuła zupełnie nie angażuje, więc jedyne co mnie tu trzyma to klimat, muzyka i fajne widoczki, oraz chęć zwyczajnego ukończenia mocno rozgrzebanego tytułu. Zdecydowanie wolę Tsushimę.
-
Hogwarts Legacy
Podbijam - 18h i rzucone w kąt 2 lata temu - do dziś nie wróciłem.
-
Tomb Raider: Catalyst
W takim razie zdecydowanie polecam Hell is Us, bo pod tym względem gierka kanadyjskiego Rogue Factor bije wszystkie Tomb Raidery czy Uncharted na głowę.
-
Ghost of Yōtei
Kuźwa, straszny jest ten babsztyl - jak oglądałem TGA to tym bardziej cieszyłem się, że moja Atsu biega w masce i mówi głosem kogoś innego (jap).
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Jeden z bardziej przereklamowanych aktorów - też mam to samo wrażenie. Nawet w Bohemian Rhapsody to nie był Freddie, tylko Malek, a tego Oscara zgarnął chyba tylko za materiał źródłowy i to, jak kultową postacią był wokalista Queen.
-
John Carpenter's Toxic Commando
Żeby było gdzie wklejać te wszystkie recenzje, mieszające ten szajs z błotem
-
Tomb Raider: Catalyst
-
Tomb Raider: Legacy of Atlantis
Ten outfit nurka to z Underworld - chyba moje ulubione sekcje podwodne w gierkach ever
-
Tomb Raider: Catalyst
Niby tak, ale brakuje mi jakiegoś wyrazistego złola w gierkach od dłuższego czasu. Nie chcę znów wycierać mordy Vaasem, ale chciałbym kogoś nieszablonowego, niż villain wprost z kreskówki dla dzieci (jak ostatnio w ubisoftowych popierdółkach typu Avatar czy inne SW Outlaws - tego drugiego aż musiałem wygooglać, żeby sobie przypomnieć). Już nie mówię o kimś tak zajebistym jak Renoir z Ekspedycji, bo do tego trzeba mieć scenarzystów z prawdziwego zdarzenia, ale właśnie taki szajbus jak antagonista z trzeciego FC byłby mile widziany.
-
Tomb Raider: Catalyst
No ja dla odmiany poprosiłbym tę drugą opcję, bo czarnych, męskich, łysych bab było w gierkach od cholery, a czarnego gościa w roli złola chętnie bym przywitał. Ostatnio jednak te role w gierkach są zarezerwowane dla białych korpo szczurów w stylu jakiegoś CEO, więc nie spodziewam się jakiejś rewolucji niestety.
-
Tomb Raider: Catalyst
Co mam "przepracowywać"? Moja wina, że dzisiejsi "designerzy" jadą na jednym "stylu" od kilku lat? Oczywiście to tylko gówniane CGI, zupełnie nie reprezentujące jakości właściwej gry, ale póki co tak to oceniam, bo nic innego nie pokazali
-
Tomb Raider: Catalyst
Design postaci i kolejna czarna baba z męską fryzurą
-
Tomb Raider: Catalyst
Póki co wygląda jak jakieś mobilne, fortnajtowe woke-gówno i zero jaranka - tylko Legacy of Atlantis, a to yebać.
-
Control Resonant
Fhooy szanuję za nie odcinanie kuponów, tylko pójście w zupełnie inny gatunek. W sumie już pierwsze Control miało soulsowe naleciałości, więc tak naprawdę zmiana dotyczy jedynie dystansu, na jakim będziemy toczyć walkę. Mega się jaram, obok nowej Lary (ale tej na 2026, nie tej na 2027) to najlepsza zapowiedź tego show.
-
Targi: E3, GC, TGS
Show ch#jowe na maksa, nudne, krindżowe, przeciągnięte do granic przyzwoitości (a w sumie to daleko za te granice), ale było kilka fajnych gierek pokazanych - szybsze bicie serduszka może przy trzech tytułach było.