Skocz do zawartości

Neverwhere

Użytkownicy
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Neverwhere

  1. Po przeczytaniu Bastionu Stefan Król wraca do łask.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  4 więcej
    2. Neverwhere

      Neverwhere

      To zaskakujące jak bardzo można nie zrozumieć zdania mającego tylko jedno orzeczenie, rozwinę, żeby było łatwiej: Po przeczytaniu 10 książek Kinga, które mnie rozczarowały, Bastion mi się spodobał. Autor wraca do łask. Już łatwiej? Czy mam dorzucić jakiś seksistowski żart?

    3. Mejm

      Mejm

      Mozesz pokazac cycki.

    4. Shen

      Shen

      Tylko Mroczna Wieża.

  2. AC: Revelation... nie wiem czy to był dobry pomysł przechodzić jedną część po drugiej, ale najwyższy czas nagdonić serię. Obecnie jestem na etapie rozkminiania czy dodanie Tower Defence jest dobrym pomysłem.
  3. Kolejne podejście do Assasynów... rany w tym tempie to Unity pewnie będę calakować na emeryturze. Brotherhood Jak to (niestety) bywa z AC, nic nowego. Właściwie klon drugiej części. Miło ze strony Ubisoftu, że chociąż uraczyli nas kilkoma urozmaiceniami w postaci tytułowego Bractwa. Poza tym motyw z odbudową Rzymu i podpalaniem wież Borgiów na plus, ale dalej mamy tutaj powielanie wątków/akcji będących niejako w standardzie serii. Przyzywanie swoich "uczniów" z jednej strony daje jakąś tam satysfakcje (w końcu wyszkoliliśmy ich z chłopków roztropków), ale z drugiej jest kolejnym ułatwieniem w, i tak już, banalnej grze. Bo nie ma co się łudzić AC specjalnym wyzwaniem nie jest. Fabuła, może być, uśmiech wywołał u mnie quest w Koloseum, zabicie Bankiera i odbijanie Sforzy. No i oczywiście w końcu jakiś porządny cliffhanger. Rzym naprawdę spory (z bardzo średnim, jak dla mnie, fast travelem) i piękny, ale Ubisoft rozpieściło mnie na tyle, że wliczam to w standard. Nie ma się co rozpisywać, rewolucji nie ma. Jeżeli komuś nie podobała się II albo stwierdził, że na więcej nie ma ochoty to nie ma co podchodzić do Brotherhooda. Ponieważ lubię serie i bawi mnie jako gra na rozluźnienie: 7.5/8 Obiektywnie patrząc: 6/7 - odgrzewany kotlet z paroma twistami Nadmienię, że w multi niestety nie miałam przyjemności grać, a słyszałam już różne ochy i achy.
  4. Wciągające, darmowe gierki na Androida. Mi się już pomysły skończyły, poleci ktoś?

    1. Colin

      Colin

      CRS racing / classics. nawalam na zmianę od dobrego tygodnia.

    2. Grzegorzo
  5. Ingress pozytywnie zaskakujący. GPS morduje mi baterię w komórce.

  6. Brothers: Tales of two sons ... chyba najsmutniejsza gra w jaką grałam :P Niemniej świetny tytuł.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  5 więcej
    2. Neverwhere

      Neverwhere

      Ano pudło. W tej grze jest też sporo pozytywnych i ciepłych momentów. I chyba właśnie przez kontrast kilka momentów smuci.

    3. Zdunek

      Zdunek

      Trochę taki Fable na dwie gałki i bez elementów RPG.

       

  7. Colin, bluber - bardzo dziękuję za odpowiedź na moje pytanie
  8. Ok, a jak chcę z powrotem grać na tamtym to powtarzam proces? W sensie podłączam do neta i aktualizuję? I nie mam limitów takich przelogowań czy coś?
  9. Mam pytanie, od razu mówię jestem noobem sprzętowym nie śmiać się Mamy w domu dwa Xboxy 360, chciałabym mieć konto i na jednym i na drugim. Da się? Jeżeli tak z czym to się wiąże? Czu muszą oba xboxy być podpięte do neta czy tylko w trakcie przenoszenia konta?
  10. Przecież o rywalizacji Sarena z Andersonem wydali książkę. Po co jeszcze robić grę?
  11. W kwestii pobożnych życzeń, tego co miałoby się znaleźć w ME4: Tak jestem szalona A tak poważnie, wiem, że to zakończenie logicznie jest bez sensu, ale dla mnie, było o wiele ciekawsze niż alternatywy. Gra która toczyłaby się w tym samym czasie co ME 1-3 jakoś nie jest dla mnie szczególnie atrakcyjna. Podobnie prequele, które mogłyby dotyczyć chociażby czasów pierwszego kontaktu (chociaż tutaj już robi się troszkę ciekawiej). Ciekawym rozwiązaniem byłby powrót do czasów Protean, czyli powrót do poprzedniego Cyklu. Z drugiej strony od początku gry, znamy już część tej historii. Albo wręcz przeciwnie Przynajmniej takie moje zdanie. Po prostu fajnie byłoby zmienić otoczenie gry w jakikolwiek sposób. I nie chodzi mi tutaj o nowe lokacje, ale w ogóle. Cieszę się, że, przynajmniej według plotek, pojawią się nowe rasy.
  12. Neverwhere

    Gry planszowe

    http://boardgamegeek.com/boardgame/99875/martian-dice - gra typu "push your luck". Każdy po kolei rzuca kostkami i układa je w odpowiedniej konfiguracji. Tematyka gry jest taka, że jesteśmy Marsjanami którzy chcą zawładnąć Ziemią. W tym celu chcemy porwać Władców Planety ale nie bardzo wiemy kto nimi jest w związku z czym porywamy potencjalnych kandydatów: kury, krowy i ludzi Bardzo prosta, kolorowa z ładnymi kostkami, dzieci szybko łapią. Rumble in the Dungeon jest niezależny językowo. Też ładnie zrobiona gierka, dzieciom się podoba bo prosta, dorosłym przez pewien czas, potem jest nudnawo. Sabotażysta - gramy krasnoludami. Część z nas jest dobrymi kopaczami i chce się dokopać do złota, część jest złymi sabotażystami i chcemy zrobić wszystko, żeby reszta nie zdobyła punktów (złota). Przy małej liczbie graczy jest na ogół jeden/dwóch Sabotażystów. Mamy na łapkach kilka typów kart, ale tak naprawdę można je podzielić na dwa: karty tuneli i inne karty. Na kartach tuneli mamy, uwagam uwaga, kto by się spodziewał: tunele! Proste, zakręcone, skrzyżowania itd. Korzystając z nich budujemy drogę do 3 ukrytych zakończeń (któreś z nich to złoto). Drugie typy kart to np.: karty niszczące przyrządy w związku z tym krasnoludy nie mogą niczego zagrywać w turze (zniszczenie lampy, kilofa, wózka). Są też karty naprawiające, podglądające zakończenia (żeby wiedzieć gdzie jest złoto) i jeszcze pare innych. No i jak można się domyślić, dobre krasnoludy próbują ułożyć karty tuneli tak, żeby jak najszybciej dotrzeć do celu, bo liczba kart jest ograniczona. Nikt nie wie kto jest dobrym, kto złym, więc jest tutaj dużo blefu. Tak, mój Panie, jest grą w opowiadanie w tym samym uniwersum co wcześniej wspomniana Kragmortha, którą z całym sercem polecam. Jest to jedna z niewielu gier w której "karą"jest np.: siedzenie z rozdziawionymi ustami, albo stanie na jednej nodze podczas gry. Słuchaj a spróbuj żonę przekabacić jakoś, żeby z Wami grała. Jakąś imprezówkę, typu Dobble, albo Tabu. Albo grę kooperacyjną. W ogóle gry kooperacyjne są świetne jako rozgrywka rodzinna, bo nikt nie przegrywa i wszyscy grają dla wspólnego dobra. Można też wziąć gry bardziej złożone, bo dzieciaki i tak się będą dobrze bawić mogąc brać udział w podejmowaniu decyzji.
  13. Neverwhere

    Gry planszowe

    https://www.youtube.com/playlist?list=PL4F80C7D2DC8D9B6C Polecam pooglądać TableTop. Grają nażywca, jest wytłumaczenie zasad. Można szybo załapać czy taka gra odpowiada czy nie. Dixit jest super, ale najlepiej się gra 5+ osób, w mniej mozna z dzieciakami się pobawić. Ich to będzie bawić, dorosłego niekoniecznie. Poza tym dobrze jest się przejść na jakieś spotkanie planszówkowe. Multum ich ostatnio. http://klubgwint.eu/event/najlepsze-planszowki-swiata-z-gwintem-i-gamecraft/ http://www.tawerna.rpg.pl/forum/viewtopic.php?f=47&t=7030 W dawno temu wymagana jest niby podstawowa zdolność czytania, ale mozna grać i bez, a z wiekiem dzieci dodawać poszczególne, trudniejsze, elementy rozgrywki. Możesz z ładniejszych gier, spróbować też Niagarę. O fajnie, że Majochey wspomniał o Sabotażystasz, świetna gierka ale niestety też najlepiej się gra w więcej osób.
  14. Neverwhere

    Gry planszowe

    Jako planszówkowy freak czuję się w obowiązku wypowiedzieć Talizman ogólnie: kiedyś czułam sentyment, obecnie jestem wynudzona nim na śmierć. Jako dodatek do pogaduch i picia kawy/piwa jest okej. Jako główne danie wieczoru się nie nadaje, mimo tego, że potrafi się ciągnąć godzinami. Mimo, to z tęskonty za czasami minionymi kupiliśmy z małżem wszystkie dodatki. Talizman dla dzieci: mam mieszane uczucia, znam ludzi którzy grają z dzieciakami. Mechanika w Talizmanie jest banalna trzeba tylko mieć podstawowe umiejętności matematyczne (operowanie liczbami, rozpoznawanie ich i dodawanie) i umieć czytać. Żadnej strategii nie trzeba tu budować, żeby wygrać. A nawet jak się chce to jest to strategia na poziomie szymnpansa. Minus jest taki, że gra jest długa. I jeżeli gra dużo osób to trochę się czeka na swoją kolejke co może dzieci znudzić. Ale to też zależy od stylu gry. Ja dla dzieci polecam tytuły typu Dobble, Story Cubes, Dawno temu (Once Upon a Time), Jenga, Pitch Car, Marsjańskie Kości, Wsiąśc do pociągu, Trio, Dixit, Prawo Dzungli, Uga Buga, Kragmortha, Rumble in the Dungeon, Tabu, Rancho lub Super Farmer, ogólnie jest tego trochę i wszystko zależy od rozwoju dziecka. Ostatnio pocinałam w Kolejkę z 6latką i też się udało.
  15. Rayman Origins Po dłuższej przerwie w końcu udało się przejść do końca. Grafika Wspaniała! Nie każdemu może podejść ten kolorowy kreskówkowy styl, ale dla mnie, osoby, która wychowywała się między innymi na Raymanie to był powrót do dzieciństwa Bardzo mocne, intensywne barwy, odjechany design i doskonałe pomysły na kolejne poziomy. Z większości lokacji możnaby sklecić świetny artbook (zresztą w którejś wersji gry, go dostajemy) i ogólnie zachwycałam się co chwila. Muzyka Drugi element gry nad którym się rozpływałam. Po pierwsze jest bardzo charakterystyczna. Wystarczy żebym usłyszałam kilka pierwszych sekund i już wiem, że utwór jest z Raymana. Ścieżka dźwiękowa jest dopasowana do każdego etapu gry, jest pełna życia. Tak naprawdę w przypadku R:O to już nie jest tło muzyczne, to jest pełnoprawna część gry. Miód, polecam ściągnąć sobie i wrzucić na odtwarzacz. Rozgrywka Kwintesencja platformówek. Głownie elementy zręcznościowe, czyli biegamy, skaczemy, latamy na wielkich moskitach . Gra bywa frustrująca, ale sorry, jeżeli powtarzałam jeden poziom przez 40 minut i nie rzuciłam tytułu w cholerę, żeby gnił w kącie to o czymś to świadczy (możliwe, że o moich dwóch lewych rękach ). Sterowanie suma sumarum nie jest skomplikowane. Mamy skakanie, sprint, uderzenia i kopniaki, czyli właściwie podstawy. Nie znajdziemy w Raymanie skomplikowanych combosów. To, że trzeba to wszystko dobrze skoordynować w tempie ekspresowym to już inna sprawa. Fabuła Że co przepraszam? Chociaż sądząc po filmikach jednak jakaś jest. Ja najlepiej zapamiętałam cycaste wróżki i wybuch "Gwiazdy Śmierci". Kooperacja Jedna z najlepszych gier kooperacyjnych ever. Oczywiście moim zdaniem. I co ciekawe nie wiem czemu, bo nic nowego ta gra do historii koopów nie wnosi. Możemy sobie wybrać postać z całej gamy ludków, możemy wspomóc naszych współgraczy ratując ich od smierci i ogólnie ścigać się o to kto zbierze więcej punktów. Standard, ale tyle śmiechu ile miałam ze znajomymi przy Raymanie nie miałam już dawno przy żadnym koopie. Ta gra wzbudza w graczach instynkty 6latków i w czasie loadingów wszyscy się tłuką . A i w koopie jest o wiele mniej frustrująco, bo koniec końców ktoś zawsze pobiegnie dalej i ożywi resztę, która nie dała rady. Nie wiem co więcej dopisać, może tylko to, że jak patrzę na niektóre pomysły w Raymanie to się czasem zastanawiam, co oni tam piją w tym Ubisofcie. 9/10
  16. Mi też się wydaje, że taki Kinect to jest świetna sprawa dla dzieciaków. Pod pewnymi względami lepsza niż Wii. W Kinectcie nie masz żadnych padów, wandów czy czegokolwiek do trzymania. Przecież to może wypaść, łupnąć w coś, albo dziecko może sobie jakoś zrobić krzywdę (dzieci potrafią być bardzo kreatywne w tej materii ). Z drugiej strony Nintendo od zawsze oferowało sporo gier dla dzieci, takich naprawdę dla dzieci a nie rodziców z dziećmi (chociaż to oczywiście też).
  17. 6 letnia siostra mojego męża: Fancy Pants Adventures - gra która mnie wynudziła na śmierć, jej się bardzo podoba. Nie jest na czas, ma prostą mechanikę (tak naprawdę da się przejść grę używając 2 przycisków) i przechodzenie etapów wymaga tylko biegania w danym kierunku, czyli nie musi spełnić żadnych wymogów, ale o tym zaraz. NiGHTS Into Dream - gra w którą ja pocinałam jak byłam mała. Marysia ma jeszcze problem. Z jednej strony gra jej się podobała bo: można sobie wybrać czy gra się chłopcem czy dziewczynką, jest bardzo kolorowa i radosna, ma pasującą do ogólnego klimatu muzykę ALE jest na czas (w pewnym sensie), aby przejść do następnego etapu musisz spełnić jakiś wymóg (zebrać niebieskie kulki, żeby rozwalić KULE z mackami , potem szybko wrócić ze "skarbem" do punktu start), niby sterowanie jest proste, ale poziomy są chaotyczne, dużo się na nich dzieje , no i perspektywa. Dziecku się wydaje, że w obszar gry tło da się wlecieć. Ogólnie gdyby mogła sobie o tak latać w kółko zbierać kuleczki, zwiedzać świat i przelatywać przez ringi byłoby całkiem spoko. No ale jest jak jest, a nie wiem czy NID ma jakieś inne opcje gry. Aegis Wings - duże zaskoczenie, myślałam, że jej się nie spodoba, albo będzie miała problem z szybkim przemieszczaniem się. A phi, gra lepiej niż ja Miała tylko problem ze zrozumieniem, że te maleńkie kulki świecące robią jej krzywdę, ale przystosowała się. Aktywnie omija przeszkody i załatwia przeciwników. Przez bossa nie przebrnęła. Zuma - kolejna gra w którą pocina prawie jak pr0 Bałam się, że sterowanie będzie za trudne. Okazało się, że jest dla niej bardzo intuicyjne. Po jakimś czasie męczy ją to, że musi się "ścigać" z kulkami tak, żeby nie dotarły do słoneczka. Chyba ją to stresuje. Feeding Frenzy - Najpierw grała bez problemu. Potem jak zobaczyła, że niektóre rybki chcą ją zjeść i musi wcinąc tylko te mniejsze od siebie, wystraszyła się. Dziecięca psychika to jednak skomplikowana rzecz... to, że w Aegis Wing wszystko chce ją "Zabić" jakoś jej nie przeszkadza Kung Fu Panda - graliśmy z nią w splitcie. Podobała jej się ta gra, gdzie strzela się takimi jakby wyrzutniami. Dawała sobie radę Viva Pinata - jeszcze za malutka, nie do końca rozumie o co chodzi. Za dużo możliwości/zmiennych. Bejeweled - kolejna niewiadoma dla mnie. Nie ogarnia tej gry, nie umie sobie z nią poradzić, niby wie o co chodzi ale ma problem ze sterowaniem, nie wiem jak powinno się właściwie łączyć elementy. A czemu niewiadoma? Bo bardzo podobne gdy ma na tablecie i radzi sobie bez żadnych problemów. Rayman Origins - pierwsze levele od biedy ogarnia, ale potem nie ma szans. Małe dzieci, które nie grają zbyt często mają problem z rzeczami, które nam się wydają oczywiste np.: żeby skoczyć na platformę na prawo trzeba przytrzymać joystick/krzyżaka/strzałkę w prawo i nacisnąć A (czy co tam). Dla dziecka to potrafi być naprawdę problematyczne.
  18. Przeglądam sobie mroki Internetu i nagle paczę: "Ej, cze, szukam jakiejś prostej gry dla dziewczyny, bo ona nie ogarnia w ogóle pada, na razie przeszła tylko całego Raymana: Oirgins" Ba dum tsh !

    1. c0ŕ

      c0ŕ

      6 challenge w Vanquishu bithc <ta, wiem, powtarzam się>

    2. Neverwhere

      Neverwhere

      Chciałam sobie obczaić w Googlach Vanquish bo kojarzę tylko z nazwy i co mi się wyświetla? Vanquish - usuwanie tkanki tłuszczowej. Nie chcę wiedzieć co jest na 6 czelendżu ;)

  19. Neverwhere

    Jaką grę wybrać?

    Ubisoft i trudna gra? Teraz to mam ochotę to kupić tylko po to żeby zobaczyć trudną grę Ubisoftu . A tak poważnie:ponoć elementy wspinaczkowe w stylu typowym dla Ubi, czyli do przeżycia. Klimat mi odpowiada (post apo, survival). Po prostu zastanawiam się czy są jakieś mocne zgrzyty.
  20. Neverwhere

    Jaką grę wybrać?

    Kupować I Am alive czy olać? Opinie w necie z tego co widzę mocno mieszane.
  21. W Dishonored niestety można. Dobra a wracając do tematu: Oblivion: Shivering Isles ukończyłam, odbierając tym samym calaka, który został mi perfidnie odebrany po aktualizacji xboxa/podłączeniu się do Internetu W związku z dodatkiem spotkała mnie naprawdę miła niespodzianka. W Shivering Isles twórcy postanowili odejść troszkę od sztampowego świata przedstawionego w Oblivionie. Ku mojej wielkiej radości, bo Oblivion zanudził mnie na śmierć. Zarówno settingiem (hura, kolejny pseudo średniowieczny świat fantasy) jak i główną linią fabularną (mroczny kult wyznający Daedry zabił Imperatora, a ja mam odnaleźc zaginionego Dziedzica? Aha, fajnie, gdzieś już to widziałam, czytałam, słyszałam). Jedyne co przynosiło mi jako - taką satysfakcje to eksploracja Planes of Oblivion, problem w tym, że one po jakimś czasie zlewały mi się w jedną kalkę. Jednym słowem do SI podeszłam bez przekonania, ale z pewnymi nadziejami (Sheogorath? Kraina Szaleństwa? Yay!). Setting: jest delikatnie po(d)kręcony w porównaniu do podstawki, mamy wyspę podzieloną na dwie strefy wpływów, mamy nowe potworności, nową florę itd. Wyszło na plus. Podobnie main quest: może nie powala oryginalnością, ale imo. jest o niebo ciekawszy niż to co zaprezentował mi podstawowy Oblivion. Każdy kolejny quest jest trochę pokręcony i zróżnicowany na swój sposób, tutaj musimy złożyć potwora Frankensteina, tam znowu przekraść się do wielkiego silosu pełnego narkotyku, no takie tam radości bycia Wybrańcem Sheogoratha. Zakończenie spowodowało u mnie pewną konsternacje: To kogo ja do cholery spotkałam w Skyrim przy queście Pelagiusa? O.o Poza tym to co mi jeszcze zapadło w pamięć to świetnie napisane dialogi, Króla Szaleństwa i jego rozdwojonych wywodów słuchało się znakomicie. I właściwie tyle. 7/10
  22. Pitolenie. Jest taka scena, gdzie dwóch gwardzistów napastuje babeczkę, która trzyma klucz gdzieś tam (nie pamiętam, chyba do domu gościa od obrazów ). Ja jestem bez serca, poczekałam, aż ją zatłuką i wzięłam sobie klucz. Rezultat? Achievment zaliczony. Mogły się wydarzyć następujące radości: Twoją ofiarę zjadły szczury, Twoja ofiara spadła z miejsca na którym leżała i się zabiła, Twoja ofiara wpadła do wody i się utopiła i mój personal fav: strzeliłeś swojej ofierze w głowę strzałką usypiającą.
  23. Droga Bethesdo czemu robisz dodatki lepsze od głównej gry? Czemu Oblivion nie mógł trzymać poziomu Shivering Isles?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  2 więcej
    2. Neverwhere

      Neverwhere

      MierzejX W porównaniu do starych częsci Fallout, jedynym questem w głównej linii fabularnej, który trzymał poziom i był w miare ciekawy był Tranquility Lane. Misje poboczne owszem, prezentowały sobą coś więcej. Co zabawniejsze Fallout New Vegas bije 3kę na głowę. W Oblivionie świat jest nudny. Kolejna kalka z fantasy middleages world. Nic ciekawego. Równie dobrze mogłabym zagrac w miliard innych podobnych tytułów. Jedyne co broni podstawkę to Oblion Planes. Główny quest jest nudny do bólu i c...

    3. Neverwhere

      Neverwhere

      Bleh, ucinanie komentarzy. Główny quest ma kilka widowiskowych scen na końcu, ale co z tego skoro człowiek wynudził się po drodze? W Shivering Isles, świat próbuje uciec od szablonów, przez co staje się bardziej interesujący. Main questy są zróżnicowane i często mają fajne następstwa.

    4. Neverwhere

      Neverwhere

      Dla mnie Morrowind był fajnym settingiem, bo oprócz tego, że mamy ciekawe lokacje to jeszcze smaczki w postaci np.: wielkich robaków jako środków transportu. Skyrim coś tam próbował się zróżnicować: olbrzymy opiekujące się stadami Mamutów, jaskinie pełne fluorescencyjnych meduz, ale jeżeli zabicie Smoka Pożeracza Dusz zajmuje Ci mniej niż 30 sekund wiedz, że coś jest nie tak.

  24. Pykam sobie w Prince of Persia: Forgotten Sands. Póki co gra strasznie prosta, zarówno walka, jak i łamigłówki. Z drugiej strony jest to dobry tytuł na relaks. Wyzwań za bardzo nie ma (no chyba, że jako wyzwanie traktujemy nieustanne powstrzymywanie się przed wciskaniem "A" w czasie wspinaczki Damn you Assasin's Creed) ale mamy rekompensate w postaci ładnej grafiki. Na razie jestem w połowie, zobaczymy co dalej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...