Gram od premiery i szczerze powiem, że z jednej strony mnie ta gierka strasznie wciągnęła, ale z drugiej tak mnie wkoorwia, że mam ochotę rzucić padem w tv za każdym razem, gdy ją odpalam. :) Od razu uprzedzam, że jestem turbo-januszem, bo ostatnio grałem w grę z tej serii w 2013 roku i jakoś wtedy też ostatni raz oglądałem mecze nba.
Więc - co mnie wciąga?
1. To po prostu koszykówka. Trudno, żeby nie wciągała. Tyle.
2. Domination w myTeam. Jest (póki co) łatwo i przyjemnie.
Co mnie wcurvia? Tutaj lista będzie niestety nieco dłuższa.
1. Zarabianie vc jest męką. Mam aktualnie 80 overall, a i tak jestem leszczem. Gdybym nie nakręcił trochę vc przy użyciu glitcha z myleague, to pewnie miałbym teraz mniej więcej 65 level, na którym postać potyka się o własne nogi i dalej nosiłbym ciuchy z preorderu.
2. B-Fresh. Najbardziej irytująca postać, jaka została wymyślona w historii ludzkości. Rozjeżdżałbym walcem.
3. Nie można skipować filmików. Nawet nie chcę wiedzieć, ile czasu przez to zmarnowałem. Chcę grać meczyki, a nie oglądać scenki, w których goście gadają o kawałku 2 Chainza (gadka zupełnie z doopy, nic nie wnosi do fabuły), albo nasz ziomek Juug pokazuje
.4. Zdarzają się dropy animacji. Na ps4 pro. Podczas gry offline.
5. Granie w parku solo jest stratą czasu. Pierwszego dnia, jak miałem 60 overall, to na boiskach śmigali goście na 86 poziomie. Oczywiście nikt nie chciał ze mną grać. Teraz, gdy mam 80 lvl, na boiskach śmigają goście na 87-90 poziomie. Nikt nie chce ze mną grać. Ale jak już nawet uda się rozpocząć meczyk, to są dwa scenariusze. Pierwsza opcja - grasz z totalnymi debilami na niższym overallu, którzy nie podają, rzucają trójki, które odbijają się od obręczy i którzy przy grze defensywnej nie ogarniają, kogo mają pilnować (mimo (pipi)itnej niebieskiej strzałki pod nogami). Druga - grasz z lepszymi overallami, którzy też wszystko muszą robić samemu, więc nawet nie myśl, że ktoś poda Ci piłę. Choćby kryło typa trzech przeciwników, to musi iść samemu pod kosz, żeby się tam zes.rać po dostaniu czapy na łeb.
6. Czekanie na mecz w parku. Ustawiasz się na tym niebieskim kółku i czekasz. Czekasz. Czekasz. W międzyczasie można spalić szluga, zrobić sobie kawę, i jak już cieszysz się, że zaraz pograsz, to na koniec i tak wbija skład, który ma pierwszeństwo, więc i tak sobie nie pograsz. :) Coś pięknego.
7. Granie pro-am walk on jest stratą czasu. Grałem parę razy. Tylko raz były wyrównane drużyny. Za każdym innym razem miałem dwa scenariusze (znowu). Pierwszy - mój 80 lvl jest najwyższy w drużynie, reszta łebków 68-75. U przeciwników najniższy to 80. XD Sytuacja podobna, do parku - sam jestem słaby, ale próbuję jakoś to ciągnąć, robię zasłony, podaję, zbieram, każdy i tak gra swoje i najlepsza taktyka to rzucenie trójki, która ledwo dolatuje do kosza. Drugi scenariusz - ja na 80 lvl jestem najsłabszy. Każdy jest bogiem dryblingu, nikt nie chce mi podać nawet, jak jestem wide open. Jak sam nie zabiorę piłki, to jej nie dostanę. Bez sensu.
8. Shoe deal. Można tłumaczyć, że to realistyczne, bo w życiu nie zawsze wszystko idzie tak, jak chcemy itd, ale to jest tylko gierka, która ma sprawiać przyjemność. Chcę więc mieć umowę z nike. Chodzę po ulicy ubrany od stóp do głów w nike. Gram mecze w parku w butach nike. Gram mecze NBA w butach nike. Dostaję ofertę z adidasa. Odrzucam ją, bo liczę, że teraz zgłosi się Nike. Zgłasza się Under Armour. XD Przyjąłem, bo już zdążyłem wyczytać, że jest chyba jakiś bug i jak odrzuci się dwie oferty, to trzeciej się nie dostanie. Dali mi buty do gry w nba. Ale nie dali mi butów do gry w parku. Zdążyłem zagrać dwie gierki w parku i już dostałem dwa ostrzeżenia, że jak jeszcze raz zagram w najkach, to zrywają kontrakt. Płacą mi 25vc za rozegrany mecz w parku. Najtańsze buty UA kosztują 1250vc i wyglądają jak... są brzydkie. Interes po hooju.
9. Sam koncept dzielnicy jest spoko, ale na papierze. W rzeczywistości tylko irytuje. Żeby załatwić byle pierdółkę, trzeba tracić czas na łażenie. Do tego czas na loadingi w każdym miejscu (przy jeździe windą, mój prosiak wyje jak silnik odrzutowy). Debilne minigierki na siłowni, żeby odnowić turbo. Robienie odznak. Idź na trening - loading - zrób trening - wyjdź z hali - loading - wypij soczek, żeby mieć dodatkowy tening - scenka, której nei da się przeskipować - idź na halę - loading - trening - loading. Pochlastać się można.
10. Layupy i dunki grając jako PG. Teraz wygląda to już trochę lepiej i jest łatwiej, ale i tak imo to jest loteria. Czasami zdarza się, że po stealu biegnę sam na kosz i zamiast zrobić wsad, typ kończy jakimś śmiesznym layupem (który często wygląda tak, że piłka zatańczy na obręczy i przeciwnik ją zbiera). Poleganie na wibracjach jest złudne. Mogę puścić szybko przycisk, albo przetrzymać go dłużej, albo puścić tak w sam raz, a pilka i tak robi co chce i czasem wpada do kosza, a czasem nie.
11. Rzut opatrzony mianem "good" nie wpadnie do kosza na 99%. Lepiej rzucić szybciej, albo później - wtedy można serio liczyć na to, że zdobędziemy punkty.
12. Tygodniowe wyzwania w myTeam. To jest po prostu przegięte. Pomijam wyzwanie Heat z zeszłego tygodnia, które odpuściłem, bo bałem się, że serio będę musiał kupować nowy telewizor. Dzisiaj np. spróbowałem pyknąć wyzwanie nr. 3 z chyba Minnesotą. Trzecią kwartę wygrywam normalnie. Czwarta - moi zawodnicy nie potrafią zrobić layupa, trójki zaczynają nie wchodzić. Przeciwnicy robią co chcą. Trójeczki przez ręce, wsady, layupy, bez problemu. Dajcie spokój.
Ładna ściana tekstu wyszła, ale po dzisiejszej "zabawie" z 2k18, musiałem to z siebie wyrzucić. :D