Przeczytane, a może bardziej przejrzane, bo sporo z tych tytułów na oczy nie widziałem więc i zainteresowanie moje niewielkie. Wszystko w co grałem na automatach jest obecne w numerze (poza tragicznym Street Fighter The Movie, który za czasów guwniaka był katowany w salonie w Łebie, no ale to był faktyczny kasztan) więc za kolejną nostalgiczną podróż do czasów dziecięcych leci plusik.
Dobre teksty przeplatane recenzjami samych sztosów i nagle pomiędzy nimi ląduje "Część, jestem Emi i lubię gry". Serio? I te foty na automatach, aż się prosi o klasyka "gdzie z tymi butami?!"
A kajdanki miał zakładać Lei, nie Lee