Skocz do zawartości

janol

Użytkownicy
  • Postów

    729
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez janol

  1. Rany, będąc w Zatorlandzie (przy okazji, tam można wynająć nocleg w ośrodku obok, np domek na drzewie) przejeżdżałem obok Energylandii. No, na sam widok już mi się kolana trzęsły : D
    Ja moim w tym roku w wakacje zrobiłem niespodziankę i powiedziałem, że jedziemy do Krakowa, zobaczyć Smoka Wawelskiego. Tyle, że po drodze zaliczyliśmy właśnie JuraPark i Zatorland, po jednym dniu w każdym z nich. A po Krakowie jeszcze ich do Wieliczki wziąłem. Męczący wyjazd, ale atrakcji sporo i warto było. Zwłaszcza, że dzieciaki nie wiedziały, że czeka na nich coś jeszcze oprócz samego Krakowa.

    • Lubię! 1
  2. Jak lubi dinozaury to koniecznie Zatorland. Z moimi specjalnie z Wielkopolski tam jechałem.
    Trochę ponad Twój limit kilometrowy jest JuraPark Krasiejów, tam z kolei dinozaury przedstawione są bardziej realistycznie, w oryginalnych rozmiarach + można obejrzeć prawdziwe wykopaliska.
    Edit
    Ale to na cieplejsze czasy, w zimie nie ma sensu.

    • Dzięki 1
  3. PowerWash jest straszny. W tym sensie, że to wciąga jak cholera, ale człowiek ma świadomość że gra w polewanie myjka dachów i innych takich. Przecież tracenie czasu na coś takiego jest niewyobrażalnie absurdalne. A jednak ja trochę tego czasu straciłem...
    A z Lego 2k Drive nawet się cieszę, dzieci będą zadowolone.

    • Plusik 1
  4. Czytałem zachwyty nad tą grą, ale chyba jednak nie jest dla mnie - nie dotrwałem nawet do końca recenzji na YT,bo zasnąłem. Przy drugiej próbie to samo.

    Jak będzie na jakiejś promocji to się może skuszę

  5. Dla jasności - ten boss nie był nie fair, to ja mam dwie lewe ręce i brak cierpliwości (mam za to bogaty repertuar przekleństw). Sytuacja o której mówisz, czyli dojście do miejsca, gdzie dostaje się wpierdziel, bo to jeszcze nie ten moment na podbijanie danej krainy jest ok i jest dla mnie akceptowalne (choć zazwyczaj kojarzę, że dojście do takich miejsc wymaga jakiegoś skilla typu podwójny skok czy coś, który łapie się dopiero na okreslonym levelu, skorelowanym z poziomem trudności omawianego miejsca. No ale to nieistotne). Ten moment, o którym ja piszę był nie do ominięcia, bo miałem już odkryte wszystko, co można było na tym etapie. Ale zdaję się, że tutaj bardziej zawiniła moja niezgrabność niż jakiś wyśrubowany poziom trudności.

  6. Więc tak, byłem bliski porzucenia tego tytułu przy walce z "??? Boss", bo w sposób nagły krzywa trudności urosła do poziomu dla mnie frustrującego - nie tego szukam w grach. Ale w końcu poszło i gra wróciła do "normalności". Nie jest to Ori (moja ulubiona metroidvania), ale swój urok ma, zobaczymy jak się rozwinie (tzn kiedy porzucę, bo przecież nie mam tyle sił/czasu żeby całego moloch przejść ; ) ).

    Na razie mój główny zarzut, poza wspomnianym bossem, dotyczy fabuły. Nie mam pojęcia o czym oni gadają, czego dotyczy historia, zupełnie mnie to nie angażuje.

  7. @Kmiot powinien mieć jakąś prowizję od twórców, bo właśnie sprzedał mi grę, którą normalnie bym się nie zainteresował.

    Myślałem o wersji na Switha, bo wydawało mi się, że dobrze się sprawdzi w trybie przenośnym, ale skoro wydajnościowo coś jest nie tak (choć zdaję się, że miał być jakiś patch), to bierę wersję na PS5. Dołączy do backlogu zapewne, znając mój słomiany zapał.

  8. Witam.
    Zdobyłem umiejętność Autobuild bez questa ,,A mystery in the depths". Poszedłem prosto do central mine gdzie zdobyłem skilla, schema stone i zawalczyłem z Masterem Kogą. Po powrocie do wioski nie dostaję od Joshy schema stone na budowę balony Robbiego, przez co nie mogę też zdobyć Shrine sensora. Jakieś pomysły co zrobić? Dodam że od momentu zdobycia autobuilda rozegrałem jakieś 40 godzin, więc szkoda mi zaczynać praktycznie od nowa, toteż szukam rozwiązania tu.
    Ten sam problem miałem. Musisz zrobić przynajmniej jeden z questów w ramach "Regional Phenomena", wtedy pojawi się dialog, a dalej

    doktorek poleci do swojego laboratorium i będziesz mógł rozbudować możliwości tabletu

     

  9. Nie kumam czemu tak mało dialogów udzwiekowili w grze gdzie i tak mało jest dialogów 
    Ograniczenie nośnika? Poza tym, ten voice acting jest tak słaby, że serio cieszę się, że nie ma za wiele momentów, jak muszę go słuchać.
    Aha, cofam oskarżenia wobec Nintendo o skok na kasę i brak tego, co było w dlc to BotW, bo jest do odkrycia/zdobycia. Spoko.
  10. Podstawowy minus: CHYBA nie ma durianów...
    Drugi minus - trochę za łatwo dostać się do wież. Z tego co pamiętam to w BotW to było większe wyzwanie, a tutaj wysatrczy dostać się na jakąś latającą wyspę, zobaczyć gdzie na horyzoncie jest wieża i po prostu w tamtym kierunku polecieć. Przynajmniej pierwsze cztery, które "zdobyłem" były łatwe do osiągnięcia.

    Aaaa i głos Zeldy w angielskim voice actingu jest nadal wkurzający. Zmieniłem na japoński i też brzmi głupio, ale przynajmniej nic nie rozumiem.

     

    Poza tym 10/10, ale to było wiadomo od początku.

  11. 34 minuty temu, creatinfreak napisał:

    Ale za technikalia będę to jebał. No kurwa mamy 2023rok, mieli cały core gry zrobiony, mapę mieli tylko dodali/przebudowali i naprawdę przez 6 lat nie można było posiedzieć nad optymalizacja? Żeby trzymała te bieda 30 klatek (moim zdaniem bez 60 gry nie powinny przechodzić certyfikacji).

    Chińczyki wydali tę grę na sprzęt, który jest technologicznie słabszy niż niektóre obecne telefony komórkowe. Grę, która jest ogromna zarówno horyzontalnie jak i wertykalnie. Gdzie można, bez żadnych loadingów, spaść ze stratosfery do jądra ziemi.

    W tym samym czasie na XSX wychodzi Redfall, że o CP2077 nie wspomnę.
    To, że Zelda w ogóle działa należy rozpatrywać w kategoriach małego cudu. Czy jest technicznie idealnie? No nie. Czy mogłoby być lepiej na Switchu przy grze o takiej skali? No nie.

  12. GT7 i kierownica - taki zestaw powoduje chęć przezwyciężenia tych uciążliwości. Tak jak już tutaj pisałem, VR w obecnej formie to jest nadal kwestia wielu kompromisów i walki z sobą samym. Dla zapaleńców - tak, dla ogółu - jeszcze długo nie.

  13. To jest tak
    Understanding Early Adopters and Customer Adoption Patterns | IxDF

    VR ogólnie jest na początku tego cyklu (pytanie czy już wyszło z pierwszej fazy) i ja jestem mocno przekonany, że przejdzie go w całości. Oczywiście nie w takiej formie jak obecnie, bo ona nie jest do przyjęcia dla masowego użytkownika, tzn. próg wejścia pod kątem użytkowania jest zdecydowanie zbyt wysoki (jakieś wielkie hełmofony, panie daj pan spokój) a i nie ma nadal rozwiązania choroby symulatorowej. Rozwiązanie moim zdaniem się pojawi wraz z rozszerzaniem użytkowania VR np. w przemyśle. Obstawiam jakąś chemię w postaci tabletek, które będziemy przyjmować i które zadziałają magię oszukując mózg, żeby jednak nie zmuszał żołądka do wymiotów ; )
    Obecnie VR istnieje w branżach bardzo specjalistycznych oraz rozrywkowej, gdzie te 2,5% z krzywej powyżej akceptuje niedogodności z tym związane.

    W naszym growym przypadku widzę jeszcze jeden duży problem, który utrudni zdobycie większej liczby klientów, tzn. fakt, że jest bardzo mało gier, w które gra się w tradycyjny sposób. Przykładem takiej gry jest Astrobot - człowiek siada, ma pada do którego jest przyzwyczajony, ale jednak otrzymuje zupełnie nowe doznania. Obecnie branża skupia się na tym, żeby jak najbardziej uwypuklić elementy odróżniające VR od non VR, co oczywiście jest mega potrzebne, ale moim zdaniem nie przekona "mas", no bo kurde, jak normalny człowiek chce machać łapami to nie odpala konsoli tylko idzie ,nie wiem na siłownię czy salę treningową. Zatem, te elementy są skierowane do osób zajaranych technologią, gotowych nie tylko ponieść wysiłek związany z obecnym rozwojem VR (czyli generalnie jakaś tam niewygoda), ale też szukających nowych elementów typu chodzenie za pomocą machania rąk w Horizonie (matko, jakie to jest głupie ; D ), bo to zwiększa poczucie immersji.

    Jeszcze lepiej widać to moim zdaniem na przykładzie RE VIII - tam to dopiero człowiek się musi natrudzić, żeby wziąć latarkę, czyli coś co w "normalnym" trybie załatwia się jednym przyciskiem. Żeby nie było wątpliwości, to są bardzo fajne elementy, ale moim zdaniem nijak nie przełożą się, na dłuższą metę, na zdobycie masowego odbiorcy, bo są po prostu zbyt męczące/wymagające jak na rozrywkę, która powinna być odprężająca.

    To czego potrzebuje VR to balansu między:

    • grami z "gimmickiem" czyli symulujących wszelkie czynności jak wspomniany RE,
    • grami wykorzystującymi VR i dedykowane kontrolery w naturalny sposób (mam na myśli wszelkie gry muzyczne, sportowe typu ping pong, billard itd. oraz FPSy, ale tutaj nadal wszędzie jest element, który podnosi "próg pozostania" czyli np. coś co mi się osobiście bardzo podoba, ale zdaję sobie sprawę, że wielu może utrudniać życia tj. choćby Pavlov i zmiana magazynku. Natomiast FPSy są naturalnym gatunkiem do przenoszenia w VR tyle, że z ułatwieniami jak właśnie wspomniane przeładowanie)
    • "normalnych" gier tyle, że w VR (GT, sequel/remake Astrobot, Moss).

    Obecnie jest zdecydowana przewaga dwóch pierwszych elementów, a za mało trzeciego. I w to moim zdaniem powinno inwestować Sony, tzn. przekonywać deweloperów do dodawania trybów VR wszędzie gdzie to możliwe w wyścigach i "tradycyjnych" FPSach (choć oczywiście będzie to związane z kompromisami, które widać też w RE, czyli np. nie wszystkie elementy będą interaktywne) oraz tworzyć/ułatwiać tworzenie innym gier właśnie astrobotowych.
    Droga jest długa, natomiast jestem przekonany, że jest to technologia, która zmieni świat i jesteśmy na początku tej rewolucji. VR nie skończy jak telewizory 3D, ale też rzecz jasna to z czym teraz obcujemy, nie jest formą ostateczną. Za kilka/kilkanaście lat będziemy patrzyli na PSVR i PSVR2 jak teraz patrzymy na pierwsze telefony komórkowe.

    • Plusik 4
×
×
  • Dodaj nową pozycję...