michal 557 Opublikowano 23 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2020 Patrzac na stan dzisiejszy tj. 23 lipca 2020 roku to: 1.Butthole Surfers - zywa definicja punka. Najbardziej eklektyczna i najbardziej agresywna muzyka z tego pięknego gatunku muzyki. Najczesciej wałkowane utwory: -22 going on 23, Jimi, Day od Dying Alive, Barking Dogs, 2.Faith No More - nie sposob znalezc lepszego mirażu funka z rockiem + osobowość Pattona. Utwory: -Cuckoo for caca, gentle art of making enemies, Ricochet, Ugly in the morning, Digging the grave 3.Killing Joke - industrial w najlepszym możliwym wydaniu. Utwory: -Total invasion, Seeing red, this tribal antidote 4. Glazed Baby - numero uno noise rocka. Tracki: -mad man blues, red room, Vincent van goth 5. Morcheeba - milusie downtempo do porannej pracy biurowej. Najczesciej: - Slow down, Get Along(feat. Peace Won), The Sea 6. Autechre - magicy gatunku IDM. Powracam do: -Foil, Piezo, Arch carrier, Kalpol introl, Montreal 7.Boards of Canada - bracia Autechre:P Utwory -An eagle in your mind, Reach for the dead, Cold earth, Music is math, Palace posy 8. Dead Kennedys - przaśny punk, ale broni sie czasowo bardzo dobrze. Powrot do: - Soup is good food, This could be anywhere, The Man with the dogs 9. Bowery Electric - bardzo klimatyczne downtempo. Utwory: - floating world, soul city, fear of flying 10. Brainbombs - idealne danie dla fanów kontrowersyjnych tematów i trąbki w graniu. To jest u mnie na blacie: - The Butcher, stupid and weak, its a burning hell, Die you fuck Cytuj Odnośnik do komentarza
ornit 2 788 Opublikowano 23 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2020 Gestapo 666 Cytuj Odnośnik do komentarza
michal 557 Opublikowano 23 Lipca 2020 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2020 bez miernego trollingu prosze. Cytuj Odnośnik do komentarza
Paolo de Vesir 8 773 Opublikowano 23 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2020 (edytowane) Oj, ciężko powiedzieć, bo rzadko wracam do czegokolwiek z czym się kompletnie osłuchałem albo skończyłem w przypadku gier. Raczej z ciekawości zdarzy mi się sprawdzić coś czym się jarałem kiedyś i sprawdzić jak sprawy mają się po latach i tak np. - Alice in Chains - o ile czysto muzycznie przestało preferuję cięższe, sludge'owe granie z Tripoda tak dzisiejsze AiC naprawdę daje radę. Muzycznie jest lepiej niż było kiedyś, ale po latach miewam ciary słuchając Staleya, no potężny, potężny wokal. Albumy: Tripod i Jar of Flies. - Nirvana - eh, teen angst w czystej postaci. Wciąż przyjemnie się słucha tej surowości. Albumy: raczej the best of. - Tool - z TooLem jest już gorzej, wracam do pojedyńczych utworów. Z perspektywy czasu moje ulubione niegdyś Undertow słucha się dość ciężko, Lateralus podoba mi się bardziej niż podobał się kiedyś, ale dorosłem chyba do AEnimy która jest najlepszą płytą w ich dorobku i to z niej wracam do Pushit, Hooker with a Penis (PER-(pipi)A-SJA ) - - Hozier - Hozier - no przyjemnie słucha mi się tego, w ogóle chyba mam dość przeżyć w życiu żeby słuchać ciężkiej napierdalanki. Taki Hozier przyjemnie wchodzi w ucho. Nowy Hozier już tak troszkę meh. - Tyler the Creator - Bastard - hmmm, album koncepcyjny, surowy i prosty w melodii, co nie znaczy że prostacki. - ASAP Rocky - LongLiveA$AP i LiveLoveASAP - no cudownie słucha się tego cloudu, podziwiałem młodego chłopaczka, nieco aroganckiego, ale miałem wrażenie że w sumie dobrego w środku i zaradnego. Chciałem mieć ten styl, luz i hajs. Alergię mam już za to na polski hip-hop którego słuchałem kiedyś, a w szczególności na Tego Typa Mesa, który kiedyś mi imponował a teraz raczej widzę podstarzałego narcyza. :varys: Jednak do tego do czego wraca mi się NAJPRZYJEMNIEJ to moja lista ulubionych/polubionych na YT. Konto które założyłem dosłownie 12 lat temu, spora część utworów przepadła i nie wiem nawet co to było, ale każdy z nich przypomina mi mniej więcej okres w jakim byłem wtedy w moim życiu. Niektórzy mają albumy ze zdjęciami, a ja mam playlistę która towarzyszyła mi przez to co było absolutnie najbardziej produktywnym i cudownym okresem mego życia. Ehhh, po (pipi) ja... Edytowane 23 Lipca 2020 przez Paolo de Vesir 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
ornit 2 788 Opublikowano 23 Lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2020 (edytowane) 44 minuty temu, michal napisał: bez miernego trollingu prosze. Chciałeś to napisałem! Edytowane 23 Lipca 2020 przez ornit Cytuj Odnośnik do komentarza
JaskinieTerrigenoweMarvela 75 Opublikowano 6 Października 2023 Udostępnij Opublikowano 6 Października 2023 ,,Rychu" Peja, czy po prostu Peja, jeden z najważniejszych wykonawców (moim zdaniem jeden z największych w historii polskiego hip-hopu/rapu, jak i jeden z najbardziej kontrowersyjnych) polskiej sceny hip-hopowej, to artysta do którego, co przyznam się szczerze, coraz częściej wracam. Ogarniam muzycznie początki Peji w Slums Attack, odsłuchując powoli płyt jego ekipy: "Slums Attack (1996)" i "Zwykła codzienność (1997)". Co ciekawe, różnica między pierwszym a drugim albumem zespołu w jakości nagrań, rodzaju podkładu, stylistyki, rytmu rymowania etc., jest jak dla mnie przeogromna: płyta z 1996 w porównaniu do tej z 1997, to jeden wielki archaizm; brzmi to ciekawie i osobliwie, ale widać, że Peja i Slums Attack dopiero zaczynali, bo brzmieli, jak typowe ,,Seby z osiedla z czapkami samojebkami, do których lepiej nie podchodzić bo kosa w żebro" xD. "Zwykła codzienność" to już stopniowa ewolucja; jest na niej kilka kapitalnych kawałków, m.in. ten: Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.