(pipi)a... dzisiaj zdawałem drugi raz. Za pierwszym miałem problemy na równorzędnym skrzyżowaniu, bo po prawej na jezdni był zaparkowany dostawczak i podjeżdżałem powoli do osi jezdni (nic nie widziałem z prawej) i mi ktoś wyjechał, oczywiście trąbiąc i koniec egzaminu.
Dzisiaj ze stresu (miałem problemy z dojechaniem do WORDa i spóźniłem się 10 minut, warunkowo mnie dopuścili bo jeszcze mnie nie wylosowali) zapomniałem o jechaniu prawym pasem na trzypasmówce (dwa razy po zawracaniu jechalem lewym pasem) uznał to za wielki i dyskwalifikujący błąd... Ale egzaminator, na któego trafiłem to (pipi) jakich mało. Z 10 minut przepytywał mnie ze wszystkich płynów, potem wszystkie światła kazał omówić i chciał mnie oblać już na początku, każąc na górce zgasić wszystkie światła, ale się nie dałem Potem przez całą jazde w jednym uchu miał słuchawke i słuchał radia, w międzyczasie pisząc smsa na komórce. Ani słowem się nie odezwał (nie licząc "Prosze skręcić w lewo ), chociaż próbowałem zagadać. w ciągu 10 minut 2 razy zawracałem i na każdym skrzyżowaniu skręcałem w lewo
W drodze powrotnej pokłóciłem się z nim nt. powagi błędu
A już miałem nadzieje na normalnego egzaminatora, bo chwile wcześniej skończył jeździć przyjemny, gadatliwy i śmieszny dziadek (ktoś u niego zdał, polecali go ludzie ) i pani egzaminatorka.
I dwa pytania: przed czwartm podejściem trzeba dokupić 5 godzin praktyki czyteori?
Można trafić na tego samego egzaminatora dwa razy?